wtorek, 29 stycznia 2013

SPICY Rozdział 47


Ostrożnie otwieram drzwi i chcąc nie chcąc wracam na salę. Tak czy inaczej muszę wziąć torebkę. Po pierwszych dwóch krokach zauważam roześmianą sukę w czerwonej sukience. Tańczy z jakimś mężczyzną i bawi się doskonale. Jest naprawdę bardzo ładna... I też go miała. Pojawia się straszny obraz jej drobniutkiego ciała otoczonego przez silne ramiona Harveya. Przebiegam w panice wzrokiem po wszystkich kobietach. Która jeszcze?! Nie, nie ruda w żółci? Szatynka? Też na mnie zerkała kilka razy. Nie! To stanowczo za dużo. Robi mi się mdło od wizji Harveya z jakąkolwiek kobietą! Chcę stąd wyjść!
- Wik wszystko w porządku? - to Rita z zaniepokojoną miną łapie mnie za rękę - Jesteś strasznie blada - marszczy brwi.

- Mogłabyś zawołać Harveya? - wskazuje kciukiem korytarz.
- Jasne, już po niego idę.
Bez żalu zostawia swojego partnera na środku parkietu i znika w tłumie. Odwracam się i wychodzę. Opieram się o zimną ścianę. Jasna cholera!! Jestem wściekła i jest mi piekielnie przykro! To bardzo, ale to bardzo zła mieszanka. Nie wiem czy mija minuta, jak drzwi się otwierają i pojawia się Harvey.
- Co się stało kochanie? - marszcząc brwi łapie mnie za lodowate dłonie.
- Możemy już wyjść?
- Źle się czujesz? - dotyka mojego czoła - Co się dzieje Wiktorio?
- Chcę stąd wyjść! - nie będę mu się tłumaczyła.
- Oczywiście. Poczekaj chwilę - wraca z powrotem na sale. Po co? Chce się pożegnać ze starą znajomą?! Zaciskam pięści i zamykam oczy, żeby się uspokoić. Wraca po chwili trzymając moją torebkę. No tak...
- Chodźmy skarbie - dotyka mnie lekko w pasie i ruszamy do wyjścia. Dostaje jeszcze tylko swój szal i już nic nas nie zatrzymuje. Przed wejściem czeka Trevor ze stoicko bezosobową miną otwiera mi drzwi.
Całą drogę milczę zgniatając w palcach kraniec chusty. Harvey raczej się orientuje, że nie chodzi o mój stan zdrowia, bo cierpliwie milczy. Czuję na sobie jego spojrzenie i mogę sobie tylko wyobrazić niepokój w nim wypisany, ale mam to gdzieś. Chcę to wszystko wymazać z pamięci i to jak najszybciej. W windzie chyba testując poziom mojego gniewu obejmuje mnie w pasie, a ja z ulgą się o niego opieram. Och przecież nadal cię chcę! Tylko daj mi się nawściekać, bo to było naprawdę paskudne. Kiedy drzwi się rozsuwają wpadaj jak burza do holu zrzucając niedbale wysokie obcasy i pędzę przez salon prosto na górę. W sypialni opieram się o wielkie okno i patrze w dół na ulice. Czuje się jakby mi ktoś nalał kwasu do żołądka. To naprawdę wstrętne.
- Powiesz mi co się stało?
Widzę jego odbicie w szybie. Idzie powoli i spokojnie. Opiera się ramieniem o okna obok mnie.
- Chyba będę musiała, chociaż nie wiem jak mi to przejdzie przez gardło.
- Spróbuj.
Ma taką spiętą minę.
- Jak mi powiesz jak ma na imię twoja przyjaciółka w czerwonej sukience, w którym to kolorze bardzo ją lubisz będzie mi łatwiej.
Patrze mu hardo w oczy i widzę jak krew odpływa mu z twarzy. Przełyka ślinę i przeczesuje palcami włosy w nerwowym geście.
- Co ci powiedziała? - prawie szepcze.
- Mnie nic. Więc jak ma na imię?
- Meg - odpowiada przez zaciśnięte zęby.
A ja czując mściwą satysfakcje kontynuuje.
- Więc zupełnie przez przypadek podsłuchałam jak Meg ceni sobie twoje walory i umiejętności.
- Kurwa - odwraca się i przemierza pokój długim, szybkim krokiem. Krokiem pełnym furii.
- A wyobraź sobie, że to samo słowo przeszło mi przez myśl.
- Słuchaj... - znowu pojawia się koło mnie.
- I czeka cierpliwie, bo jak już ci się znudzę może znowu dasz jej sto orgazmów w ciągu trzech stosunków! - rzucam wściekle.
- Wiktoria posłuchaj mnie - oczy mu błyszczą groźnie. Zwykle by mnie to skutecznie uciszyło, ale nie dzisiaj.
- Jej koleżanka chciała mnie obronić wiesz? Powiedziała, że mam ładną sukienkę, ale Meg stwierdziła, że pewnie mi kupiłeś - prycham wściekle - A to akurat nie sukienkę mi zasponsorowałeś! - macham wściekle ręką z biżuterią. Mijam go i siadam ciężko na łóżku. Stoi nadal przodem do okna opierając się o nie szeroko rozstawionymi dłońmi. Widzę jak walczy o równowagę. I przegrywa.
- Kurwa mać! - syczy wściekle waląc ręką w szybę.
To obrzydliwe, ale czuję się lepiej. Wyładowałam na nim całą frustracje i jest już zdecydowanie lepiej.
- Wik - odwraca się i siada koło mnie na ziemi. Łapie mnie za kolana unieruchamiając w miejscu - Byłem z nią przez chwilę...
- Trzy razy - wbijam kolejną szpilę.
- Dobrze trzy razy - zamyka na chwilę oczy - To nie był nic ważnego. Wiktorio to była jedna z wielu. Myślę, że pomiędzy spotkaniami z nią miałem jeszcze kogoś innego, ale już nawet nie pamiętam.
Patrzymy na siebie obydwoje spięci i niepewni co dalej.
- To musiało być dla ciebie straszne... - zaczyna - I to nigdy nie powinno mieć miejsca, ale to moja przeszłość. Nie jestem z niej dumny, ale nie mogę udawać, że jej nie było.
Chowam twarz w dłoniach. Wiem to bardzo dobrze. Nigdy nie udawał kogoś innego i nie mogę go o nic winić.
- Wiktorio kocham cię. I staram się  być lepszy. Dla ciebie. Jeśli jednak to co robiłem zanim cię poznałem ma coś zniszczyć wiedz, że nienawidzę się za to.
Unoszę głowę.
- Nic nie zniszczy. Przynajmniej nie u mnie Harvey. I nie rozumiem kompletnie o czym mówisz. Kocham cię bezwarunkowo i nieważne co się stanie nie przestane.
Kładzie mi głowę na kolanach i całuje dłonie. Widzę minimalne odprężenie.
- Naprawdę myślałeś, że coś się zmieni między nami? - no nie wierzę!
- Nie mógłbym mieć pretensji, gdyby tak było.
- Czy ty też oszalałeś?! Czy tylko ja jestem normalna w tym twoim pokręconym świecie?
Patrzy na mnie i uśmiecha się nieoczekiwanie.
- Dokładnie tak mała. Tylko ty jesteś normalna i tylko ty mnie trzymasz w tej normalności.
- Chodź tu i mnie przytul zanim oszaleje.
Siada na łóżku i wciąga mnie na kolana. Wtulam się i jak zwykle wszystkie problemy znikają. W jego pokręconym świecie nie istnieją.
- To było tylko bezsensowne pieprzenie aniołku - głaszcze mnie po plecach - Z tobą się nie pieprze tylko kocham. To dużo głębsze i bardziej satysfakcjonujące niż cokolwiek wcześniej.
Zastanawiam się chwilę nad tym co powiedział.
- Harvey - mówię jeszcze nie do końca pewna jak chce to ubrać w słowa.
- Tak?
Podnoszę głowę i nabieram mocniej powietrza.
- A jeżeli chcę, żebyś mnie pieprzył?
Mruga kilka razy zdziwiony. Marszczy brwi przyglądając mi się uważnie.
- Nie zrozum mnie źle. To ostatnio było nieziemskie. Przeżyłam to nie tylko fizycznie, ale na wszystkich możliwych frontach, ale... - znowu się wstydzę?!
- Mów - zachęca mnie dziwnym głosem.
- Ale kiedy sobie przypominam... Klapsy, łąkę... Albo kiedy mnie związałeś! To było niesamowite i nie wiem czy chcę z tego zupełnie rezygnować... To takie wyzwalające!
Uśmiecha się powoli. Jakby ostrożnie.
- Chcesz mi się nadal podporządkowywać?
Kiwam głową cala już podniecona. Wylatuje mi zupełnie z głowy powód dla którego rozmawiamy.
- Potrzebujesz mojego pieprzenia? - głos mu się zmienia, a pod udem wyczuwam rosnące podniecenie.
- Tak - szepcze.
- Chyba zasłużyłaś sobie dzisiaj na to. Cały wieczór tak cudownie mnie uwodziłaś... Napracowałaś się bardzo.
Kiwam ochoczo głową.
- I na dodatek tak zachwycająco wyglądasz... Wstań.
Podnoszę się szybko drżąc na samą myśl o tym co wymyślił.
- Najpierw zdejmiemy tą suknie - mruczy stając za mną.
Tak Harvey jeszcze nie wiesz co mam pod spodem. Puszę się cała szczęśliwa i drżę, kiedy ciepłe, zdecydowane palce sięgają do zamka. Przesuwa go w dół i suknia spada srebrną kaskadą układając się u moich stóp.
- Wiktorio - jęczy kiedy widzi co odsłania. Mam na sobie biało srebrzysty gorset, pończochy na pasku i miniaturowe majtki. Przewidziałam to zakończenie wieczoru i przygotowałam się na nie - Wiktorio - powtarza i zaczyna mnie dotykać. Wodzi palcami po talii, a kiedy dociera do bioder kciuki zataczają kółka na pośladkach.
- Zdecydowanie zasłużyłaś na wyjątkowo ostre rżnięcie - mówi obchodząc mnie dookoła i zatrzymując się z przodu. Och te oczy! Mogłyby bez problemy stopić stal. A teraz topią mnie. Dyszę i prawie wije się pod ich palącym wpływem. Patrzy ma moja twarz, piersi i jeszcze niżej.
- Dzisiaj wyjątkowo cieszysz moje oczy - mruczy - Więc zrobimy coś wyjątkowego. Czekaj tu.
Idzie do garderoby, a ja siłą się powstrzymuje, żeby nie iść za nim. Doskonale wiem po co idzie. Po kolejną zabawkę. O matko! Wraca po chwili z pustymi rękoma.
- Połóż się. Na plecach - kładę się bez zbędnych dyskusji - Zdejmij majtki.
Ściągam je drżącymi dłońmi uważnie go obserwując. Zrzuca marynarkę i kamizelkę. Rozwiązuje krawat i on też ląduje na ziemi. Robi to powoli i seksownie. Napinam wszystkie mięśnie, żeby się upewnić, czy jeszcze są. Są i czują! Przyciąga sobie jedno z krzeseł i siada na przeciwko łóżka.
- Połóż się na wznak - rozkaz - Zegnij nogi.
Głos mu drży, kiedy to mówi, a ja bez dyskusji wykonuje polecenia.
- Rozstaw je szeroko.
O kurcze. Leże jak u ginekologa. Siedząc na krześle wszystko widzi.
- Dotknij się - mówi.
- Co? - wyrywa mi się z zaskoczenia.
- Dotknij się Wiktorio.
Unoszę głowę niepewna i powietrze wylatuje mi z płuc. Siedzi w rozkroku trzymając w dłoni swoją męskość i patrzy na mnie. Kurcze to take podniecające! Takie erotyczne!
- Teraz! - grzmi.
Opadam z powrotem i patrzę w sufit. Wstyd miesza się z porządaniem i to drugie zaczyna wygrywać. Powoli zjeżdżam dłonią po brzuchu i dotykam tego miejsca. Jestem taka mokra!
- Pieść się - ma bardzo ochrypły głos.
Poruszam palcami badając się i od razu czuję dreszcz przyjemności. Och! Zataczam kolejny krąg, a moje ciało reaguje błyskawicznie.
- Do środka - mruczy prawie bez dźwięcznie.
Wsuwam do środka palec wskazujący i wydaje jęk przyjemności.
- Tak kochanie - Harvey również jest bardzo podniecony.
Wsuwam palec jeszcze raz i zaczynam nim powoli poruszać. Och jak przyjemnie. Sama mogę to kontrolować i sama dawkować.
- Wyjmij - zbliża się do mnie. Wyciągam palec i patrze na niego - Podoba ci się prawda?
Kiwam głową.
- Obliż palec.
Otwieram szerzej oczy.
- Posmakuj się Wiktorio.
Wsadzam palec do ust i oblizuje go. Dziwny smak. Mój własny. Moje podniecenie.
- A teraz weź to - wyciąga coś z kieszeni i mi daje.
- To... to... - jąkam się.
- Wibrator aniołku - kończy za mnie - Użyj teraz jego - odwraca się i wraca na krzesło. Przyglądam mu się przez chwilę. Jest metalowy i połyskujący. Nie jest zbyt wielki, ale też nie najmniejszy. Ma mały przełącznik i naciskam go. Zaczyna wibrować, a ja znowu walczę o oddech.
- Śmiało kochanie.
Przesuwam nim po brzuchu i udach docierając do gorącego, mokrego punktu. Wsuwam go powoli do środka i jęczę głośno. Och to wspaniałe! Świadomość, że Harvey mnie obserwuje sprawia, że moje zmysły szaleją. Poruszam wibratorem i zaciskam uda z podniecenia.
- Szeroko nogi - słyszę groźne warknięcie.
Rozszerzam je z powrotem i jestem już zupełnie bezbronna na napływającą falę doznań. Zaczynam się poruszać coraz szybciej i intensywniej odpływając w doznaniach. Druga ręka zaczyna pieścić brzuch i piersi.
- Starczy - odzywa się Harvey. Ledwo go słyszę czując coraz większe napięcie.
- Starczy mała - łapie mnie za rękę i odciąga ją. Urządzenie dosłownie wypływa ze mnie pozostawiając mnie pulsującą i rozpaloną - To było bardzo piękne kochanie. Na brzuch.
Oddycham drżąca i pełna pragnienia. Odwracam się na brzuch, a Harvey siada na mnie okrakiem. Zaczyna pieścić i ugniatać moje pośladki. Przesuwa dłonie ku górze zahaczając się o piersi. Obydwoje jesteśmy strasznie nakręceni i wypinam się, kiedy czuję jego gorącą męskość na pośladkach. Przesuwa się delikatnie i wsuwa we mnie. Wchodzi bez żadnego oporu, a ja krzyczę, kiedy dociera do moich najgłębszych zakamarków. Zaciskam dłonie na kołdrze i wypinam się nadziewając jeszcze mocniej. Zaczyna się poruszać uderzając coraz mocniej biodrami o moja pupę. Wzlatuje coraz wyżej i krzyczę coraz głośniej. Och jest olbrzymi i cały tylko dla mnie! Potężny, oczyszczający orgazm spina całe moje ciało i po nieskończenie długiej chwili porzuca bezsilnie na łóżko. Harvey przyciąga mnie do siebie i przytula.
- Czy to było dla pani satysfakcjonujące? - całuje mnie po włosach.
- W zupełności - uśmiecham się nie otwierając oczu.
- Czy już jest w porządku?
- Jeśli mówisz o nas to nigdy nie przestało być.
- Dobrze.

4 komentarze:

  1. Cześć! Dziewczyny mam ostatnio straszny deficyt czasowy. Jeśli któregoś dnia nie uda mi się wrzucić nowygo rozdziału to nie znaczy, że mi się znudziło, czy też nie mam natchnienia. Zwyczajnie nie mam kiedy pisać. Każdy nowy pomysł notuje, więc nic nie ucieknie. Tyle, że może być rzadziej :( W każdym razie jakoś się za Wami strasznie stęskniłam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. ok:) nic się nie stało:) rozumiem Cię:) nie musisz się martwić;) ale jestem tylko ciekawa czy dasz rade jeszcze dziś wrzucić nowy rozdział?:)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej! Rozklejam się! Czyli mam więcej pisać do Ciebie? Rozumiem Cię doskonale, ja mam tu tylko zaglądać i nawet nie mogę znaleźć czasu ostatnio. W każdym razie wszystko zmierza ku happy endowi, i pomijając to, że strasznie mnie ciekawość zżera, rozumiem Cię i szanuję! Nie przejmuj się, pisz kiedy masz czas(i dobry humor, bo to najważniejsze) i wrzucaj dopiero jak będziesz zadowolona z efektów. Nami się nie przejmuj, wykażemy się cierpliwością, przynajmniej ja. Obiecuję. :*

    Pozdrawiam i mocno ściskam,
    Wierna Fanka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj już niestety nie, ale pewnie posiedzę do późna i na jutro rano będzie ready :D Możecie pisać, kiedy tylko macie ochotę i czas. Na odpowiedź zawsze znajdę chwilę :) Do happy, lub jakiegokolwiek endu jeszcze kawałek!

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!