piątek, 11 stycznia 2013

SPICY Rozdział 22


    Minęła już północ, kiedy przekopuje po raz setny wszystkie dokumenty związane ze sprawą. Najbardziej podejrzany jest nadal zięć, ale też najbardziej oczywisty, więc właściwie odpada. Zoe musi mi podać ten drugi składnik, który znalazła na bombie. Pocieram piekące oczy i opieram głowę o poduszkę. Zwyczajnie nie nadążam za tym co się dzieje dookoła. Zawsze prowadziłam intensywny tryb życia, ale teraz pruje na rollercoasterze, który nie chce się zatrzymać.
    Słyszę brzęczek maila, ale nie chce mi się otwierać oczu. Ciekawe kto to może być o tej godzinie. Pewnie jakiś raport... Chociaż nie... Nati wszystkie posegregowała i nie brakowało żadnego.
    Otwieram oczy podnoszę i się z kanapy ze znajomym dreszczykiem. Tak to on!
    ____________________________________________________________________________
    OD: Harvey Word
    TEMAT: Czarodziejka
    DO: Wiktoria Hastings
    12:13 AM      NY

    Mam nadzieję, że już śpisz i przeczytasz to dopiero rano. Nie wiem co zrobiłaś mojej córce, ale dawno nie widziałem jej takiej szczęśliwej i... jakkolwiek to zabrzmi dziecinnej. Już nie pamiętam kiedy ostatnio prosiła o ciepłe mleko, bo nie mogła spać z ekscytacji. Nathalie rzadko się zachowuje stosownie do swojego wieku. Podobnie jak Ty ma bardzo dojrzałą duszę. W każdym razie dziękuję, bo to strasznie fajny widok. Śpij słodko moja Wik.
      Harvey.
      ______________________________________________________________________

    Czuję takie ciepłe mrowienie na dnie serca. Nie wchodź tam Harvey! Nie bądź taki miły i taki słodki, bo właśnie tego ci brakuje do bycia moim absolutnym, wyśnionym ideałem. Właśnie tego ci brakuje do bycia Harveyem jakiego sobie kiedyś wyobraziłam...

    ___________________________________________________________________________
    OD: Wiktoria Hastings
    TEMAT: Czysta magia
    DO: Harvey Word
    12:18  AM       NY
Niestety jeszcze nie śpię... Mam nadzieję, że kolację zaliczysz do udanych? Czas spędzony z Nathalie to świetna zabawa. Cieszę się niezmiernie, że mogłam Ci sprawić w ten sposób przyjemność. Mam nadzieję, że tym razem zasłużyłam na nagrodę ;)

Twoja Wik.
_________________________________________________________________________________

Wysyłam i czekam z niecierpliwością na odpowiedź. Mija kilka minut w czasie których uczę się na pamięć jego poprzedniego maila i zaczynam już obgryzać paznokcie z nerwów. Nic z tego pewnie poszedł spać... Ja też już powinnam. Odkładam laptopa i idę nalać sobie soku. Otwieram prawie pustą lodówkę i uśmiecham się porównując ją do dobrze wyposażonej lodówki w pewnym apartamencie w chmurach. Siadam ze szklanką przy bufecie i myśli zupełnie odlatują z mojej głowy. Nie wiem ile czasu mija, ale podrywa mnie pukanie do drzwi. Mój otępiały mózg nie do końca wiążę zajście z godziną, więc jakby nigdy nic idę otworzyć. Za drzwiami znajduję najpiękniejsze dzieło stworzenia, mojego chłopaka, mojego kochanka Harveya.
- Witaj moja Wik.
- Co ty tu robisz? - szczerzę się niezbyt mądrze.
- A spodziewałaś się kogoś innego? - pyta z uniesioną brwią.
- Nikogo się nie spodziewałam – odsuwam się robiąc mu przejście. Mijając mnie daje mi słodkiego buziaka i czuję jakbym się unosiła kilka centymetrów nad ziemią. Czy ja byłam zmęczona? Patrzę sobie za nim zachwycona dumną postawą mojego mężczyzny i dopiero teraz widzę, że nie jest taki wyprostowany jak zawsze. Ubrany w bardzo elegancki granatowy garnitur, ale już bez krawata ma leciuteńko przygarbione ramiona i ciężko wypuszcza powietrze opadając na kanapę.
- Zmęczony? - ładuję się tuż obok niego zawieszając na jego ramieniu jak jakaś głupia nastolatka. Patrzy na mnie jakby się zastanawiał co robię, ale nie mogę się powstrzymać i daję mu soczystego buziaka w policzek.
- Owszem i mile zaskoczony.
- Czym?
- Cieszysz się, że przyszedłem – mówi tak po prostu. Jakoś serce mi się ściska. Jak to?
- Oczywiście, że się cieszę, że przyszedłeś! Nawet bardzo... Napijesz się czegoś?
- Nie dziękuje – obejmuje mnie ramieniem, wpadam mu pod pachę i opierając głowę w zagłębienie u podnóża szyi – To bardzo miłe wiesz?
- To, że się cieszę na twój widok?
- Mhm – całuje mnie w czubek głowy. Czy nikt się nigdy nie cieszy kiedy go widzi? - Dlaczego jeszcze nie śpisz?
- Nie miał mi kto zagrzać mleka – odpowiadam przymilnie. Nie chce mi się teraz słuchać pouczeń. Unoszę głowę i patrzymy sobie przez chwilę w oczy – A ty dlaczego jeździsz po nocach zamiast spać?
- Chciałem cię zobaczyć – odpowiada i znowu sprawia wrażenie zdziwionego – Najpierw nie wiedzieć po co napisałem ci w środku nocy maila, a później kiedy odpisałaś pomyślałem, że bardzo chcę cię zobaczyć.
Nie mogę wydusić słowa. Albo się zaraz rozpłaczę, albo zacznę skakać ze szczęścia po pokoju.
- To bardzo miłe wiesz? - zamiast tego powtarzam jego słowa. Uśmiecha się delikatnie – Jak ci minął dzień
- Był długi i monotonny. Chociaż miał ciekawy przerywnik – dodaje a ja oblewam się rumieńcem.
- Tak też taki miałam – przesuwam nos bliżej jego szyi. Czy to się może kiedyś znudzić?
- Spędzisz ze mną weekend?
Znowu unoszę głowę. Kurcze zaraz będzie marudził, że się wiercę.
- Ale w piątek idę z dziewczynami...
- Odbiorę cię jak już skończycie i pojedziemy do mnie.
Brzmi to tak strasznie ekscytująco, że znowu się szczerze.
- Ok – wiercę się jeszcze bardziej. Harvey przyciska mnie z uśmiechem do siebie jeszcze ciaśniej i opadam na jego klatkę piersiową.
- Jesteś niemożliwa wiesz? – mówi śmiejąc się - Jesteś najbardziej niemożliwą kobietą jaką kiedykolwiek znałem – mruczy w moje włosy. Oj... Nie bardzo wiem jak powinnam na to zareagować – Co się stało? - od razu wyczuwa moje spięcie.
- Nic... Po prostu pomyślałam ile ich było przede mną... No i co rozumiesz przez niemożliwa? - odpowiadam niewyraźnie.
- Chyba mniej niż sobie wyobrażasz – mówi cicho i łagodnie – I rozumiem to jako wyjątkowa. Nie mogę przestać o tobie myśleć...
- Przestań – rzucam zanim zdążę pomyśleć. Cholera.
- Dlaczego? Co znowu? - unosi moją brodę do góry.
- Bo jeśli będziesz mi mówił takie rzeczy to się w tobie zakocham – mam zupełnie odrętwiałe usta.
Marszczy brwi. Przyciąga mnie z powrotem i znowu milczy przez chwilę.
- Czy to źle? - pyta. No nie wierzę!
- Czy to źle, że się w tobie zakocham? Chciałbyś, żebym się w tobie zakochała? - dobrze, że nie muszę na niego patrzeć.
- To musi być miłe.
 - Miłe? No owszem jest. Gorzej wygląda kwestia tego, że ty się nie zakochasz we mnie, a nasz romans kiedyś się skończy i co wtedy?
- Nie wyobrażam sobie, żeby miał się skończyć – odpowiada ostro - Kiedy myślę, że mógłby cię mieć ktoś inny, kto nie zrozumie twoich potrzeb, kto posiądzie twoje piękne ciało ignorując cudowną duszę... Nie dopuszczę do tego – ścisnął mnie tak bardzo, że nie mogę złapać tchu. Hmm to chyba był komplement...
- Hej! Nigdzie się nie wybieram... - mamroczę. Jestem w szoku i nie bardzo wiem co o tym myśleć. To było wyznanie po którym pora na rozmowę o przyszłości, ale nawet dla mnie to absolutnie za wcześnie.
- A wiesz co jest w tym wszystkim najfajniejsze? - zmienia zupełnie ton, a ja jestem totalnie skołowana . Znowu odchyla moją głowę do tyłu i zagląda mi w oczy – Nie mogę się tobą nasycić!
- Co ty nie powiesz? - całe moje ciało przypomniało sobie jego popołudniową wizytę.
- Sprawdź – nie była to prośba. Prawie przygryza moją brodę wodząc po niej ustami. Mój oddech przyspiesza w ekspresowym tempie, kiedy kładę dłoń u podnóża twardego, płaskiego brzucha i od razu wyczuwam tętniącą wypukłość. Serwuje mi uśmiech drapieżcy i prawię jęczę na jego widok. Co on ze mną robi samym spojrzeniem!
- Zawsze tak miałeś? - znowu ponawiam pytanie, które on niedawno zadał mnie. Uśmiech się poszerza zupełnie odbierając mi oddech.
- Nie – mówi szczerze. Wiem to. Ale to jest właśnie moment, żeby określić swoje miejsce i swoją pozycję. Chwila w której albo chce mnie i się dogadamy, albo... albo chce mnie i pójdziemy do łóżka i wcześniej czy później się rozstaniemy.
- Nie tym razem mecenasie - mówię zdecydowanie całą siła woli zabierając dłoń.
Patrzy na mnie chwilę zupełnie, ale to zupełnie zaskoczony. Hehe. Nawet do twarzy mu z tą miną.
- Nie?
- Nie. Przyjechałeś tu zupełnie wykończony i muszę zadbać o to, żeby jutro niewinni ludzie nie poszli za kratki - buziak w policzek - Marsz pod prysznic i czekaj na mnie w łóżku.
- Nie chcesz się ze mną kochać?
Wnioskując po reakcji chyba żadna mu jeszcze nie odmówiła...
- Chcę, ale na nic się zdasz jeśli cię wyzuje z całej energii.
- Mam jeszcze bardzo dużo energii!
- To moje ostatnie słowo. Aż do świtu ja rządzę. Na górę - odsuwam się stanowczo i pokazuje mu palcem wskazującym schody.
- Serio? - pyta jak obrażony dzieciak.
- Absolutnie serio - zakładam ręce na piersi.
- Ok... - wzrusza ramionami i wstaje - Ale przyjdziesz zaraz?
- Za minutkę.
Kiedy idzie na górę czuję taką satysfakcje, że zaczynam tańczyć na środku salonu. Biegnę do kuchni i nalewam mleka do dwóch szklanek, które później wkładam do mikrofali. Naprawdę genialnie to rozwiązałam! Przekładam gorące szklanki na tacę i pędzę na górę. Woda pod prysznicem szumi, a drzwi do łazienki są uchylone. Sprytnie mecenasie, ale nic z tego! Zanim wychodzi jestem już w piżamie i siedząc na łóżku przeglądam gazetę. Zerkam na niego. Jest w samym ręczniku na biodrach. W gardle mi zasycha, ale tym szybciej klepię dłonią na łóżko obok siebie i sięgam na szafkę nocną po jedną ze szklanek. Zaczyna się uśmiechać na jej widok.
- Hmm! Naprawdę się o mnie troszczysz...
- Naprawdę.
Opieram się policzkiem o jego ramie i pijemy w milczeniu. Jeśli z początku miał zamiar kombinować z każdym łykiem staje się coraz bardziej rozluźniony i senny. W końcu wzdycha dopijając resztę.
- Chodź - mówię cicho odbierając szklankę i odstawiając z powrotem na półce. Odchylam kołdrę w wsuwam się pod nią. Harvey wstaje i ściąga z siebie ręcznik. Zamieram na krótką chwilę. Wow... No dalej Hastings! Kładę się jakby nigdy nic, a on kładzie się koło mnie.
- Mogę cię chociaż przytulić? - pyta.
Odwracam się tyłem układając wygodnie.
- Liczę, że to zrobisz - poprawiam sobie poduszkę.
Obejmuje mnie w pasie i przysuwa ciasno do swojego nagiego ciała. Wzdycha nieruchomiejąc. Przez cienki materiał piżamy czuje je aż za wyraźnie. No dobra teraz się poddaje. Niech robi co chce, a ja się już nie dam rady sprzeciwić. Ale nie robi. Mija minuta w czasie której nawet się nie porusza. Czekam kolejną, ale zdaje sobie sprawę, że nie słyszę nic poza jego spokojnym, miarowym oddechem. Usnął!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!