czwartek, 27 grudnia 2012

SPICY Rozdział 4

    Nogi się jej ugięły i odruchowo oparła się o stół obok swojego krzesła. Wymieniła spojrzenia z Mayą, która wyglądała na nieco wystraszoną.
    - Oddzwonię dobrze?
    - Jasne.
    Wik rozłączyła się i usiadła powoli na krzesło. Odetchnęła głęboko i zerknęła na kartkę z pytaniami, które sobie wypisała, ale żadne z nich nie brzmiało teraz sensownie. Przeczesała włosy starając się skoncentrować, ale nic z tego nie wychodziło.
    - Czy mogę zadać parę pytań odnośnie osób umieszczonych na państwa listach? - usłyszała głos Mayi. Kochana, cudowna Maya. O co chodziło z tym pośpiechem? Przecież ledwo co wrócił?! Splotła dłonie, oparła o nie brodę i udawała, że słucha Jessici. Zdawała sobie sprawę, że nie zachowuje się normalnie, ale miała to w tej chwili w nosie. Jessica przestała ruszać ustami, więc nie chcąc się na nią gapić przeniosła wzrok na stół. Dźwięk docierał do niej jakby siedziała za szybą.
    - Hastings! - głos Brumera wyrwał ją z otępienia. Poderwała głowę i ze zdziwieniem stwierdziła, że głos dociera z jej lewej strony. Brumer stał przy drzwiach trzymając klamkę.
    - Możemy na słówko?
    Wstała i bez słowa wyszła z szefem na korytarz.

SPICY Rozdział 3


    Usiadła przy jednym z licznych biurek, wyciągnęła kartkę z drukarki i patrzała na nią bez wyrazu i bez emocji. Musiała sobie przygotować listę pytań, skoncentrować chociaż przez chwilę. Maya już zadzwoniła do Jessici i umówiła ją, Harveya i Hermensa na przesłuchanie. Pytała dwa razy co się dzieje i Wik za każdym razem unikała odpowiedzi. Kiedy Dominik wyszedł rano wszystko zawaliło się na nią podwójnym ciężarem. Mięli się pojawić za dwie godziny, a ona miała kompletną pustkę i szum w głowie. Nabrała głęboko powietrza i postawiła w lewym górnym rogu jedynkę. Po około pół godziny patrzenia na nią prawie rzuciła długopisem z wściekłością wstając od biurka. Podeszła do okna, oparła czoło o zimną szybę i zapatrzyła się w mrowie ludzi u podnóża budynku.
    - Dobra mówisz mi w tej chwili co się stało, albo jakoś cię zmuszę! - Maya pojawiła się w odbiciu w szybie jakby wyrosła spod ziemi – Albo poczekaj sama zgadnę! Dominik Santini – ściszyła głos – Kontaktował się z tobą i zrobił ci jakąś przykrość? - oparła się ramieniem o szybę patrząc na nią naprawdę zmartwiona.
    - Wysyłają go do Nowego Meksyku – powiedziała matowym głosem. Nie musiała patrzeć na przyjaciółkę, żeby wiedzieć jak przez jej twarz przebiega niepokój, przerażenie i z powrotem niepokój.

SPICY Rozdział 2


                  Wróciła do domu koło 6. Wzięła prysznic i przebrała się w lekką sukienkę zapinaną z przodu na zamek błyskawiczny. Odgrzała resztki wczorajszej  lasagne i rozłożyła się na swoim ulubionym dywanie w salonie ze stosem dokumentów. Właśnie przeglądała listę klientów obsługiwanych przez pana Wilsona, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Ktoś... W zasadzie od dobrej pół godziny tylko udawała, że pracuje. Specjalnie była luźno ubrana, lekko rozczochrana i bez makijażu. Nie chciała, żeby pomyślał, że na niego czekała. Podeszła niespiesznie do drzwi.
    - Hej – powiedziała na jego widok tonem wskazującym, że zupełnie zapomniała, że ma przyjść. Musiał być po pracy, bo ubrany był nadal w ciemny garnitur. Czarne włosy były lepiej ułożone niż zwykle, a oczy lustrowały ją ostrożnie.
    - Hej – prawie wyszeptał rozjaśniając się w uśmiechu na jej widok. Otworzyła szerzej drzwi wpuszczając go do środka. Był jeszcze bardziej przystojny i drapieżny niż to zapamiętała. Przełknęła ślinę, zatrzasnęła drzwi i wymijając go wróciła do stołu.

środa, 19 grudnia 2012

SPICY Rozdział 1


    - Hastings nowy przydział – aż podskoczyła na fotelu.
    - Już idę szefie – odłożyła słuchawkę – Jest!! - wyrzuciła ręce do góry. Po ponad tygodniu gniecenia pupy w fotelu nareszcie coś się dzieje! Od rana zamknęła się w swoim gabinecie, żeby oszczędzić biednych agentów, których obrzucała co chwilę wściekłymi spojrzeniami. Schowała się zanim zaczną jej unikać... Wystrzeliła jak z procy do gabinetu Brumera,  który znajdował się na końcu tego samego korytarza, na którym było jej biuro. Minęła jego sekretarkę machając do niej.
    - Czeka na mnie – pokazała palcem na drzwi i nie czekając na jej reakcję zapukała, a właściwie puknęła raz w drzwi i weszła do środka.
    - Dzień dobry – powiedziała może odrobinę zbyt radośnie. W gabinecie na sofie siedzieli jacyś ludzie, Brumer siedział na jednym z dwóch foteli. Wszyscy drgnęli na jej widok.
    - Hastings– Brumer wstał z miejsca i łypnął na nią groźnym spojrzeniem – To agent specjalny Wiktoria Hastings. Może się teraz zająć waszym problemem.

wtorek, 18 grudnia 2012

SPICY Prolog


           Minął już tydzień odkąd wrócili z Hiszpanii. Zadzwonił tylko raz i to w celu odwołania spotkania. Siedziała na środku sali przy jednym z biurek i obserwowała krążących wokół agentów. Kiedy ktoś przyjrzałby się dokładnie jej twarzy pod maską obojętności skrywał się niepokój i zniecierpliwienie. Szczupła, wysportowana kobieta w wieku 29 lat. Długie blond włosy spięte na karku srebrną tasiemką, patrzała w pełnym skupieniu w przestrzeń. Piwne oczy mieniące się złotymi pigmentami przewiercały powietrze. W samolocie pięknymi słówkami mamił i zwodził opowiadając historię zakończoną oblatanym i jednocześnie najbardziej upragnionym „i żyli długo i szczęśliwie”. Jak się okazuje nie była to historia ich związku. Po prostu nie ta bajka. Związku?! Chyba znowu za dużo sobie wyobraziła. Kilka razy się kochali i było naprawdę fantastycznie, ale Wiktoria Hastings zdecydowanie nie zgadzała się na taką rolę w czyimś życiu. W zasadzie to kilkanaście... Kiedy już spróbowali uprawiali seks kiedy tylko mięli okazję. Spojrzała na duże panoramiczne okna z nudnym widokiem na plac konstytucji. Tłumy ludzi, kurz, zgiełk, chaos. Mimo siedzenia w bezruchu całe jej ciało tętniło złością i rozczarowaniem.
 - Wiki! - ktoś krzyknął jej przy uchu. Aż drgnęła wystraszona – Wołam cie i wołam. Powrót na ziemię!
Maya jej najlepsza przyjaciółka stała za nią oparta o biurko. Niska i drobna murzynka ze zwariowaną burzą krótkich loków patrzała na nią swoimi czarnymi oczami. Ciężko jej było ukryć troskę o najbliższą jej osobę mimo że wiedziała, że ta osoba nie przepada za jej nadmiarem.
 - Przepraszam zamyśliłam się...
Maya spojrzała na nią z uniesioną brwią i wypisanym na twarzy „co ty nie powiesz”.
 - Chodź nie ma co siedzieć. Zabieram cię na kolację – dotknęła jej ramienia.
 - Kolację? - Wiki  zerknęła na srebrny zegarek na ręce. Była już 8... Rzeczywiście nawet nie zauważyła, że się ściemnia. Od kiedy już tu siedzi?
 - No właśnie jedziemy do mnie zamawiamy pizze i otwieramy wino. Czyli dokładnie to co powinnyśmy były zrobić tydzień temu.
 - Nie zważając na niezadowoloną minę Wiki, Maya złapała ją stanowczo za rękę i z energią pociągnęła za sobą. Ponieważ mieszkała niedaleko biura w centrum dotarły tam w dziesięć minut. Apartament znajdował się na drugim i ostatnim piętrze. Z salonu odchodziły schody na cudowny taras na dachu. Tam Maya urządziła swój mały prywatny ogród botaniczny. Pośrodku gąszczu roślin stała bujana ławka w której mogły przesiedzieć całą noc i patrzeć na wiecznie żywe miasto. Zamówiły pizze z ulubionej restauracji i z kieliszkami rozsiadły się wygodnie podciągając nogi pod siebie.
 - Więc teraz bez wykrętów opowiadaj.
 - Właściwie znasz już każdy szczegół z raportu i...
 - I nie kombinuj! - przerwała jej – Wiem jak się pisze raporty kochanie i nie wmówisz mi, że zawarłaś tam każdy szczegół!
 Wik nabrała powietrza głęboko w płuca. Nie było wyjścia. Koniec kręcenia.
 - Dziwnie polubiłam Torresów wiesz? - uśmiechnęła się delikatnie – Alonso zawsze tryskał humorem, a Alisa przełamała wszystkie moje stereotypy o rozpieszczonej żonie bogatego męża. Pod koniec zaczęło mi już bardzo zależeć na tym, żeby ich uniewinnić... Chociaż jak się dowiedzieli kim jestem i po co się z nimi zaprzyjaźniłam to... raczej nic z tego nie będzie – miała bezradną minę i smutny uśmiech. Właśnie przypomniała sobie słowa Alisy „myślisz, że kogo najbardziej oszukałaś?”. Znowu zapatrzyła się w przestrzeń.
 - A Dominik? - Maya  doskonale wiedziała o co chodzi tak naprawdę. Zwłaszcza widząc kolejne bezsilne wzruszenie ramionami. Wik Hastings nigdy nie była bezradna.
 - To naprawdę świetny agent. Bez wahania podejmował szybkie i trafne decyzje – nie powiedziała ani słowa więcej.
 - No a prywatnie? Słonko mieszkaliście razem ponad miesiąc w pięknym egzotycznym miejscu! Opowiadaj!
 - No cóż – przełknęła ślinę – Jest świetnym kucharzem, ale to nic dziwnego zważając na jego pochodzenie. Ma też wstrętną manierę wydawania poleceń, nauczyłam go słówka "proszę". Troszkę musieliśmy powalczyć jeśli o to chodzi.
 - Buntownik! Ale teraz do rzeczy! - Maya aż się poprawiła na ławce odwracając w stronę Wik.
 - Co? - dobrze wiedziała co.
 - Widziałam go Wik! To największe ciacho chodzące po ziemi i dobrze o tym wiesz! Nie mogłam oderwać nóg od ziemi jak go zobaczyłam, jak na mnie spojrzał straciłam oddech, a jak się uśmiechnął prawie omdlałam. Nie wmówisz mi, że nie poleciałaś na te cuda natury!
 - Uwierz mi, że czułam się podobnie jak ty kiedy go zobaczyłam, ale kiedy byliśmy na plaży i zdjął koszulkę marzyłam tylko o tym, żeby uderzyło we mnie jakieś tsunami!
 - No – Maya założyła ręce na piersi – Nareszcie zaczynasz mówić z sensem. Ile minęło zanim cię pocałował?
Bezpośredniość Mayi z jednej strony ją irytowała, a z drugiej ułatwiała powiedzenie tego co od początku miała ochotę powiedzieć.
 - Tydzień – nadal patrzała przed siebie.
 - I jak te piękne usta całują?
 - Wywołują trzęsienie ziemi. I całą serię omdleń.
 Maya roześmiała się.
 - Serio kiedy przestał prawie się przewróciłam!
 - No i co dalej?
 - Zadzwonił telefon...
 - No i teraz było już z górki?
 - Nie odzywałam się do niego prawie cały dzień... Byłam w takim szoku, że nawet patrzeć na niego nie mogłam.
 - Nie dziwie ci się... I tak się trzymałaś długo!
 - Ale okazało się, że potrafi być tak samo słodki jak odpychający. Od tej pory było już inaczej. Żadne z nas nie mogło udawać, że nie ma ciśnienia. No i niedługo potem to ja się na niego rzuciłam – zarumieniła się na samo wspomnienie.
 - I co? - Maya  uśmiechnęła się konspiracyjnie – Cały jest tak cudnie obdarzony przez naturę?
Wik zrobiła wielkie oczy i z oburzeniem spojrzała na przyjaciółkę.
 - Nie sądzisz chyba, że naprawdę wszystko ci opowiem?! - ich spojrzenia skrzyżowały się i obie wybuchnęły śmiechem. Objęła Mayę. Od razu czuła się niebo lepiej... 





czwartek, 29 listopada 2012

Witam wszystkich!!


Witam serdecznie wszystkich, którzy mają ochotę poznać mnie przez moje prace. Pierwsze opowiadanie jakie zamieszczę jest tworzone na bieżąco. Piszę sobie już od dwóch lat, ale wrodzone tchórzostwo nie pozwalało mi nikomu tego pokazać. Będzie to opowiadanie o słodkiej, mądrej i zadziwiająco silnej dziewczynie imieniem Wiktoria. Rzecz dzieje się w Nowym Jorku i poznajemy Wiktorię w momencie, kiedy ona poznaje kogoś, kto wstrząśnie jej światem. A może to ona wstrząśnie światem tego kogoś... Jeśli brzmi Wam to znajomo, nic bardziej mylnego. Nie znajdziecie tu Christiana Grey'a z jego czerwonym pokojem. Czego możecie się spodziewać? Trochę słodkości, trochę dramatu, sporo pianterii... i jeszcze więcej pikanterii :) Nie ukrywam, że to typowo kobieca "literatura", ale panowie również będą mile widziani.  Zachęcam do komentowania. Wszelka krytyka i sugestie będą uwzględnione i przeanalizowane.

Ps. Strasznie się stresuje i mam nadzieję, że kogokolwiek to wciągnie...