czwartek, 7 lutego 2013

SPICY Rozdział 56


- Zjedz ile możesz - Harvey głaszcze mnie po dłoni, kiedy babcia ładuje mi cały talerz naleśników i nucąc jakąś melodię wraca do kuchenki.
Szczerze powiedziawszy jestem piekielnie głodna... Obudziłam się z takim strasznym burczeniem w brzuchu, że Harvey wygonił mnie w piżamie na dół. A że piżamą jest tylko jego koszulka siedzę teraz dosyć skrępowana. Usnęłam wczoraj jak dziecko, a kiedy się obudziłam silne ramię w mojej talii powiedziało mi, że to nie był sen. Wsuwam całe trzy naleśniki z poziomkami i bitą śmietaną. Mam wrażenie, że mój żołądek za chwilę eksploduje. Wtłoczyłam właśnie w siebie więcej kalorii niż przez cały ostatni tydzień.
- Co chcesz dzisiaj robić? - pyta Harvey uważnie obserwując ile zjadam.

- Nie wiem... - opieram się wygodnie i łapę za brzuch, który nadal pozostaje płaski. Co mam ochotę robić... Chcę się kochać z Harveyem. Patrzymy na siebie znacząco, kiedy babcia kręci się jak opętana po całej kuchni. W domu odpada... - Wiem! - podrywam się klaszcząc w dłonie - Pokażę ci moją plażę!
- Doskonale.
- Idziemy się ubrać - podchodzę do babci i całuję ją w policzek - A ty sobie w końcu usiądź - mówię i już pędzę na górę.
Harvey zakłada na siebie losowo wybrane ubrania i już jest gotowy. Oczywiście podcina mi nogi, kiedy staje przede mną w jeansowych szortach do kolan i białej koszulce. Muszę użyć sporej siły, żeby się odwrócić. Przeglądam wszystkie moje kostiumy i wybieram biały ze srebrnymi zdobieniami. Och moje ubrania! W końcu mogę założyć coś w miarę dopasowanego.
- Idę na dół dobrze?
Jezu pyta, czy może mnie zostawić na chwilę.
- Ok - udaje, że w ogóle nie zwracam na to uwagi. Kiedy tylko zamykają się za nim drzwi dopada mnie mały ból brzucha. Czy to kiedyś minie? Boję się, kiedy go nie widzę! Piorunem kompletuje resztę stroju i pędzę na dół. Tak... te ubrania leżą zdecydowanie lepiej. Zastaje Harveya w kuchni. Sprzątają razem naczynia i coś mówią po cichu. Odchrząkuje, kiedy idę w ich stronę. Czy mówią o mnie? Obydwoje natychmiast odwracają się do mnie.
- Och kochanie nareszcie wyglądasz jak... - babcia zacina się - Jak ty - kończy bezradnie. Harvey za to marszczy brwi. Coś jest nie tak.
- Gdzie masz resztę ubrania? - pyta władczym tonem.
- Och daj spokój! - babcia totalnie mnie zaskakuje uderzając go lekko wierzchem dłoni w brzuch. Staram się nie parsknąć śmiechem kiedy mój mężczyzna robi niezadowoloną minę, ale już nic nie mówi. No proszę! Fakt mam na sobie baaardzo króciutkie szorty, a na górze różową bluzkę bez rękawów zawiązaną powyżej pępka i odsłaniająca sporo stanika od kostiumu, ale właśnie tak się tutaj chodzi!
- Chodźmy - wyciągam do niego rękę, którą kręcąc głową ujmuje.
- Hej dzieciaki! - babcia woła za nami, a kiedy się odwracamy oślepia nas błysk flesza.
- O nie! Ewakuacja! - ciągnę go szybko do wyjścia.

- Jesteś pewna gdzie idziemy? - pyta niepewnie, kiedy od dziesięciu minut maszerujemy przez prawie pustynny krajobraz.
- W zupełności - mówię zdecydowanie.
Niewielka porcja jedzenia, która pozostała bezpiecznie w moim żołądku właśnie produkuje pierwsze od ponad tygodnia nakłady energii. Harvey wygląda tak seksownie i tak okrutnie pociągająco... Co chwila ocieramy się o siebie i wiem, że on również czuje to napięcie. Uśmiecham się kiedy stajemy na skraju klifu. Strasznie stara się maskować zdziwienie.
- Nie bój się nie zepchnę cię - szturcham go lekko i idę do łagodniejszej strony zbocza. Oczywiście bez problemu schodzimy na dół i rozkładam ręce radośnie prezentując swój kawałek świata.
- I naprawdę nikt tu nie przychodzi? - rozgląda się z uznaniem. Plażę otaczają wysokie skały i ocean dzięki czemu teoretycznie jest niedostępna.
- Dziadek dawno temu znalazł to zejście i pokazał je tylko mnie.
Zrzucamy buty i podchodzimy do brzegu, gdzie przyjemnie letnia, przejrzysta woda obmywa nam stopy.
- I nie przyprowadziłaś tu nikogo?
- No coś ty! Ktoś przyprowadziłby jeszcze kogoś...
- Nawet Josha?
Uśmiecham się. No tak! Przerabialiśmy już Dominika, Petera teraz kolej na Josha.
- Nie. Nawet jego. Nigdy nie był dla mnie na tyle ważny, żeby dostąpić zaszczytu.
Kiwa głową ze zrozumieniem.
- Wyjątkowe miejsce... - przyciąga mnie do siebie. Unosi moją dłoń i całując ją kładzie sobie na ramieniu. Jego palce suną po nagiej skórze na plecach i brzuchu wywołując to przyjemne mrowienie.
- Harvey... - muszę to powiedzieć zanim za momencik zupełnie odpłyniemy.
- Hmm? - mruczy.
- To dziecko... Jesteś pewien? - mam nadzieję, że go tym nie zdenerwuje...
- A ty nie? Przecież chcesz mieć dzieci kochanie.
Jego dłonie są coraz bardziej napastliwe. Kciuki wsuwają się pod materiał bluzki.
- Nigdy o tym nie rozmawialiśmy... Może powinniśmy - tyle, że ja już nie wiem czy chcę!
- Ok - odsuwa się minimalnie i idziemy w zacienioną część plaży. Siadamy na piachu - Słucham aniele - unosi moją dłoń i wodzi po niej ustami.
Jak mam mu powiedzieć, że powinniśmy się pobrać i takie tam... Jeej! W życiu tego nie powiem.
- Po prostu... To bardzo życiowa decyzja i wydaje mi się, że trzeba o tym porozmawiać... - rumienie się nieznośnie.
- Już o tym rozmawialiśmy - kąciki ust drgają mu w uśmiechu.
- Kiedy?
- Kiedy byłaś pijana - nie skrywa wesołości - Opowiedziałaś mi o wszystkim.
O cholera! Teraz to już pąsowieją mi nawet czubki palców!
- Co ci powiedziałam?
- Że chcesz mieć dzieci... Że chcesz mieć dom na plaży... - znęca się nade mną - Że mnie kochasz i chciałabyś, żebym ja też miał w tym jakiś udział... Przynajmniej przy produkcji!
- O Jezu - chowam twarz w dłonie - Naprawdę ci to powiedziałam?
- Mhm - wcale się ze mnie nie śmieje - O tym jak dzieciak bawi się na plaży przed domem, jak obserwujesz go z tarasu, a ja cię całuje wracając z pracy też mi opowiedziałaś.
Patrzę na niego zupełnie nie wiedząc jak zareagować. Wiedział o tym cały czas? Niczym się nie zdradził... Czuję się jakby ktoś przeczytał mój pamiętnik.
- Dlatego tyle razy naciskałem, żebyś powiedziała czego pragniesz - ma miękki i ciepły głos - Chciałem to usłyszeć jeszcze raz.
- No cóż - chrząkam - Musimy znaleźć jakąś knajpkę z alkoholem. Chcę rewanżu!
- Mogę ci powiedzieć czego ja bym chciał.
Łapie mnie za nogi i ciągnie przodem do siebie. Teraz nadal z pupą na piasku siedzę pomiędzy jego nogami obejmując go swoimi.
- Czego pragniesz? - dotykam jego twarzy gotowa spełnić wszystko czego sobie zażyczy.
- Pragnę... - robi krótką pauzę - Pragnę tylko ciebie. Na chwilę obecną moje marzenia nie wybiegają dalej. Być z tobą to jedyne czego w tej chwili chcę. Sypiać z tobą, jeść z tobą, rozmawiać i kochać się z tobą.
Prawie mówię głośne OOOOCH! Oczy mi wilgotnieją, ale to nie jest już ten wyczerpujący płacz. To radość, która nie może się pomieścić w moim ciele. Harvey patrzy mi w oczy i jest śmiertelnie poważny.
- Chcę spędzić z tobą resztę życia, dbać o ciebie i czuć się kochany - opiera czoło o moje - Chcę się z tobą ożenić, mieć dom na plaży i dziecko, lub kilkoro. Obojętnie w jakiej kolejności.
Otwieram usta łapiąc powietrze. Odsuwa się odrobinkę i z pięknym, czułym uśmiechem wyciera mi kciukiem łzy z twarzy. Boję się poruszyć, żeby to wszystko nie zniknęło. To wszystko, co już miało nie być moim udziałem, co już nigdy miało mnie nie spotkać! Powiedział słowo ożenić się?!!
- Harvey... Kurcze! - wykrztuszenie słowa okazuje się nadludzkim wysiłkiem. Uśmiecha się jeszcze szerzej.
- Już wiem, że w twoim słowniku "kurcze" oznacza coś pozytywnego - unosi delikatnie moją nogę wyciągając coś z kieszeni. W jego dłoni pojawia się małe pudełeczko od Cartiera, a ja przestaje oddychać, przestaje mrugać, w ogóle zamieniam się w sztywny kamień. Harvey ma bardzo spiętą, chyba lekko zestresowaną twarz.
- Wiktorio Hastings, czy zostaniesz moją żoną? - pyta zwyczajnie. Tak po prostu. Najpiękniej jak to tylko możliwe. Pudełeczko się otwiera, a słońce znajduje odbicie w najpiękniejszym pierścionku jaki w życiu widziałam. Olbrzymi diament zlewa się w jedną całość z dwoma po bokach z obu stron. O Boże! Łzy zupełnie mi go zamazują. Kiwam twierdząco głową, a on ściąga moją dłoń ze swojego ramienia i z czcią na twarzy nasuwa mi pierścionek na serdeczny palec. Unoszę ją na wysokość twarzy i oglądam cudo. Jest naprawdę niesamowity.

- Kochany! - zarzucam mu ręce na szyję i ściskam z całej siły.
- Mów mi o wszystkim kochanie, a to dostaniesz - szepcze z ustami przy mojej twarzy.
- Ty - odsuwam się opierając z tyłu o jego kolana - Chcę ciebie.
Cudowne dłonie szybko wracają na swoje poprzednie miejsce pieszcząc brzuch i plecy. Bardziej niecierpliwie wywołują całą serie drżeń kumulującą to gorące pragnienie. Nasze usta bawią się ze sobą to łapiąc się wzajemnie, przygryzając i ssąc tylko po to, żeby za chwilę uciec i trafić w policzek, szyje, oczy... Moja bluzka ląduje na piasku, a ja zsuwam z Harveya koszulkę. Powolutku odsłaniam zachwycające ciało mojego przyszłego męża. Obejmuje go nogami, kiedy przewraca mnie na plecy i klęka ponad mną. Całuje moją szyję, dekolt i piersi nadal ukryte pod biustonoszem kostiumu. Mam wrażenie, że ostatnio tak pieściliśmy się wieki temu... Ogarnia mnie ogień, kiedy zębami odchyla miseczki i nosem potrąca sutka. Najpierw jednego, później drugiego. Prężę się pod nim i ocieram o jego gorące, odsłonięte ciało. Kiedy łapie w zęby jednego sutka wbijam mu paznokcie w ramiona. Robi to doskonale. Sięga do moich spodenek i je rozpina. Unoszę biodra ułatwiając mu ich ściągnięcie. Razem z majtkami znikają z mojego pola widzenia. Gorący oddech Harveya owiewa mój brzuch. Zjeżdża coraz niżej i niżej pieszcząc mnie coraz intensywniej. Wpija się ustami w moją kobiecość, a ja zaciskam dłonie na piasku i jęczę bezsilna na targające mną pożądanie. Zatacza językiem koła i ostatecznie wsuwa go we mnie. Moje spragnione ciało zaczyna drżeć, biodra wysuwają się jeszcze bardziej w jego usta. Dołącza palce i wtedy wybucham. Wybucham z głośnym, wyzwalającym jęknięciem. Kiedy mnie przytula dzieje się coś dziwnego. Moje pożądanie wcale nie osłabło. Kładę twarz na na gołej piersi moja ręka wędruje do wielkiej erekcji ukrytej w spodniach i zaciska na niej palce. Harvey mocno wciąga powietrze, a ja się cała rozpromieniam.
- Chcesz jeszcze? - mówi ochrypniętym głosem.
- Chcę - unoszę się na łokciu i całuje go. Czuję na jego języku moje podniecenie. Pomaga mi ściągnąć sobie spodnie i mogę się w pełni delektować męskością mojego mężczyzny.
- Ale mi się niewyżyta narzeczona trafiła - z mrocznym uśmiechem przyszpila mnie do piasku i wchodzi we mnie. Delikatnie i głęboko. Och jak ja go pragnę! Przyciskam go do siebie z całej siły podejmując wędrówkę po jego ciele. Po łopatkach, kręgosłupie docierając do pośladków. Zaciskam na nich palce, kiedy jego ruch robią się szybsze i głębsze. Jęczę mu do ucha, kiedy po raz kolejny wzbija mnie naprawdę wysoko. Jego usta odnajdują moje ucho i przygryzają go coraz mocniej, aż czuję ból. Dłoń sięga do piersi i palce bezlitośnie obchodzą się z sutkiem. To właśnie wtedy eksploduje po raz kolejny. Prawie wbijam paznokcie w skórę na jego boskim tyłku i krzyczę. Zęby ciągną moje ucho, palce maltretują pierś, a ja dochodzę nieskończenie długo i mocno. Obraz mi ciemnieje, a tlen już zupełnie nie dopływa do płuc, kiedy w końcu moje wycieńczone ciało znajduje ukojenie. Leżę na plecach, a Harvey częściowo na mnie. Tulimy się do siebie i prawie nic nie mówimy. Jest w nas tyle szczęścia, że wystarczy, że popatrzymy jedno na drugie i żadne słowa nie są potrzebne. Harvey kładzie się koło mnie, a ja troskliwie głaszczę brzuch.
- Myślisz, że to już? - ciągnie mnie lekko za pasemko włosów i śmieje się ze mnie.
- Kto wie! Może właśnie teraz?
Patrzę na niego, kiedy swobodnie wyciągnięty z ręką pod głową leży na mojej ukochanej plaży. Ma zrelaksowaną twarz, a lekko uśmieszek błądzi mu po ustach.
- Jesteś szczęśliwy? - opieram brodę o jego ramie.
- Nieziemsko. Właściwie... Chyba pierwszy raz w życiu tak bardzo. Wszystko jest w końcu tam gdzie powinno. I wiem, że będzie już tylko lepiej.



Nasze wakacje są pasmem radości, czułości i dzikiej namiętności. Babcia się rozpłakała, kiedy pokazałam jej pierścionek i ja sama muszę przyznać, że robi piorunujące wrażenie! Przy Harveyu dostaje wszystko czego zapragnę. Śmiać mi się chcę, kiedy wspominam piknik u pastora. Okazało się, że miasto podzieliło się na dwa obozy. Połowa była zawiedziona po zeszłym tygodniu, że Harvey nie dotarł, a druga nie wierzyła w jego istnienie. Jakież było ich zdziwienie, kiedy przedstawiłam go jako mojego narzeczonego, a on nie odrywał ode mnie rąk i w zasadzie wzroku też. Widziałam jak moje dawne koleżanki to rumienią się patrząc na niego to zielenieją, kiedy odwzajemniam jakąś jego czułość. Mój! Babcia brylująca między swoimi koleżankami zerkała na nas co chwilę. Josh nie jest już taki wylewny, kiedy przedstawiam ich sobie i jestem mu za to bardzo wdzięczna. Mimo że nie może się powstrzymać od nazywania mnie blondynką przynajmniej mnie nie dotyka! Harvey wygląda na spokojniejszego.
- To pewnie niedługo Wik będzie musiała rzucić tą szaloną pracę i zająć się mężem, pomyśleć o dzieciach... - rzuca w pewnej chwili Leti, moja koleżanka ze szkoły uśmiechając się przymilnie do Harveya.
- Już to zrobiła - patrzy na mnie tak nieskończenie czule - Jeśli chodzi o pracę - zaznacza - Nad dzieckiem w zasadzie też już pracujemy.
Ich miny są warte naprawdę wiele. Otóż tak... Rozmawialiśmy długo na ten temat leżąc do późnej nocy twarzami do siebie. Powiedziałam Harveyowi, co jako ostatnie mnie niepokoi. Nie chcę już wracać do FBI i nie jestem nawet pewna, czy chcę wrócić do Nowego Jorku.
- Też o tym myślałem - wyznaje - I mam pewien pomysł...
- Jaki? - unoszę się na łokciu zaintrygowana.
- Już orientowałem się... Nie wiedziałem czy będziesz chciała...
- O co chodzi?
- Możemy zostać w Kalifornii. Otworzymy kancelarie w San Francisco... Będziesz blisko babci...
Przetrawiam chwilę tą informację i przewracam go na plecy rzucając mu się w ramiona.
- Dziękuje Harvey... To... niesamowite!
- Może ściągnę tu Nati... Myślała o Uniwersytecie Kalifornijskim.
- Możemy mieszkać razem - serce mi zaraz wyskoczy! - Powinnam iść do lekarza - nie chce mi się nawet leżeć!
- Dlaczego? - siada razem ze mną.
- No... Na przegląd! Staramy się o dziecko, chcę być gotowa!
- Na przegląd? - wybucha śmichem - Zrobię wszystko, żeby codziennie oglądać ten błysk w twoich oczach - poważnieje nagle.
- I ja zrobię wszystko, żeby cię uszczęśliwić. Będę ci codziennie pokazywała jak bardzo kochany jesteś. Codziennie będę ci się odwdzięczała za to, że zmieniłeś moje życie i za ten nieziemski sex...
Siedzimy prawie do rana rozmawiając o przyszłości, planując i ciesząc się.

                                                                         ***

Doktor Spencer był moim ginekologiem właściwie od zawsze, kiedy jeszcze mieszkałam w Kalifornii. Umawiam się do niego na wizytę nie słuchając protestów Harveya, że powinnam iść do kobiety. Jego gabinet jest niewielki i schludny.
- Wiktoria - uśmiecha się na mój widok - Miło cię widzieć. Siadaj - zupełnie osiwiał od mojej ostatniej wizyty i zaczął nosić okulary.
- Dzień dobry doktorze - siadam przy biurku.
- Wróciłaś na stałe?
- Prawdopodobnie... I to dla mnie wyjątkowa wizyta.
- Co się stało?
- Planujemy z narzeczonym dziecko... i chciałabym, żeby mnie pan zbadał i może przepisał jakieś witaminy czy coś...
- To wspaniale! - naprawdę wygląda na rozradowanego - Zapraszam cię w takim razie do sąsiedniego pokoju. Za chwilkę do ciebie przyjdę.


Pędzę do domu tak szybko, że słyszę ostry bunt silnika babci. Właściwie jadę całkiem spokojnie! Wchodzę do domu i rozglądam się za Harveyem. Siedzą z babcią na tarasie z tyłu domu i popijają lemoniadę.
- Już jesteś? - babcia patrzy na zegarek.
- Co się stało kochanie? - Harvey w momencie wstaje i podchodzi do mnie zaalarmowany moją miną. Uśmiecham się nerwowo patrząc to na jedno to na drugie. Ściskam kopertę w dłoni jak największy skarb.
- Co ci powiedział lekarz? - babcia też ma zaniepokojoną minę.
- Już - wzruszam ramionami patrząc Harveyowi w zaniepokojone oczy.
- Co już?
Drżącą dłonią wyciągam z koperty zdjęcie USG i mu podaje. Bierze je niepewnie przyglądając mu się ostrożnie.
- Tutaj - pokazuje mu zakreślony punkcik.
Jego oczy robią się coraz szersze, a usta rozchylają.
- Czy ty... - patrzy na mnie zaszokowany - Czy to... - wskazuje na zdjęcie.
- Tak - kiwam entuzjastycznie głową.
Porywa mnie w ramiona i okręca dookoła. Obejmuje go mocno śmiejąc się na głos. Kiedy się zatrzymujemy wtula twarz w moje włosy i wiem, że nie chce, żebyśmy wiedziały jak bardzo jest wzruszony. Babcia wyrywa mu kartkę z dłoni i po chwili również mnie ściska wyciągając z objęć Harveya. Już się gubię kto mnie dotyka i przytula. W końcu mija dobry kwadrans, kiedy mogę spokojnie usiąść i złapać oddech. Obydwoje patrzą na mnie z nieskończoną miłością i radością. Jestem największą szczęściarą na świecie.
- Dziesiąty tydzień - mówię tylko.
- Jakim cudem? - Harvey przeczesuje palcami włosy.
- Kiedy brałam antybiotyk... Osłabił działanie pigułek!
- Czyli za siedem miesięcy zostaniemy rodzicami?
Och nazwanie rzeczy po imieniu powoduje, że zaczynam do końca rozumieć co się dzieje.
- A ja prababcią! - babcia wpatruje się w zdjęcie - Co jeszcze powiedział lekarz?
Wiem, że tego pożałuje, ale teraz nie mogę myśleć tylko o sobie.
- Muszę przytyć...
Obydwoje pochmurnieją. Pięć minut później na stole pojawiają się kanapki, a babcia bierze się za obiad. Harvey siedzi milczący i zamyślony trzymając mnie za rękę. Zaczynam się niepokoić.
- Co się stało? - pytam niepewnie.
- Mogło dojść do tragedii, gdybym cię nie znalazł...
- Hej nie wolno ci tak myśleć! - ładuje mu się na kolana - Maluszek wyczuwa, że się martwisz!
Uśmiecha się i dotyka mojego brzucha.
- Już - wzdycha zadowolony.
- Och mówisz i masz - odpowiadam nonszalancko.
- I wyczuwa to co czujemy?
- Mhm - kiwam zdecydowanie głową.
- Więc muszę dbać, żeby mamusia była zadowolona - przesuwa dłonią po wewnętrznej stronie mojego uda.
- Oj tak - pochylam się całując go namiętnie.
- W dziesiątym tygodniu! - słyszymy dobiegający z kuchni wesoły głos babci. Wybuchamy śmiechem przytulając się do siebie.
- Skąd się biorą te plotki? - kręcę głową.
- Nati będzie miała rodzeństwo... - mruczy Harvey zatapiając się w swoim świecie - A ja będę ojcem twojego dziecka - całuje mi dłonie. Wzruszenie ściska mi gardło - Z kolei ty będziesz moją żoną...
- I żyli długo i szczęśliwie! - kończę jego zdanie, a piękne usta wędrują do moich.
   

11 komentarzy:

  1. Jak tylko będę miała czas, a mam nadzieję, że do niedzieli się wyrobię zapraszam na epilog ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. rozpłakałam się :D aż mi dech zaparło:D niesamowite:D ale szczerze żałuje że to już prawie koniec:( dziękuję Ci bardzo za odmienienie mojego życia na lepsze:*:)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też się popłakałam...
    Ja tam czekam na epilog. Wierzę, że będzie ono wisienką na torcie, a przecież Spicy na zawsze(teoretycznie) zostaje w necie, zawsze można zabrać się jeszcze raz za czytanie <3 Nieprawdaż?
    A teraz wielkimi krokami zbliża się następna historia, więc dziewczyny głowy do góry! :)

    Gorąco pozdrawiam,
    Wierna Fanka.

    OdpowiedzUsuń
  4. ach... łatwo mówić:) cały czas latałam jak szalona i sprawdzałam czy jest nowy rozdział:) chcąc nie chcąc zakochałam się w tej historii:) nie da się przestać o niej myśleć:) buziaki:) :****:)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  5. W zasadzie to jestem totalnie rozdarta, bo z jednej strony nie chcę przestawać pisać SPICY, a z drugiej mam już milion pomysłów na to nowe opowiadanie i chcę je realizować! I wkurza mnie, bo nie wiem jak je nazwać! Więc chodzę z wahaniami nastroju od depresji po euforie! Skomplikowane to wszystko....

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tak samo M.! Jak tylko wstałam: od razu komputer i odświeżałam co chwila jak idiotka. A tu dopiero przed 14... Wiesz ile było nerwów?! :D Hahaha.
    No tak tytuł najważniejszy, ale wspominałaś, że kilka pierwszych rozdziałów może się ukazać bez tytułu-niech tak też będzie. Przecież się nie obrazimy! :)
    A co do Spicy to robię chyba dobrą minę do złej gry, bo mi też będzie ICH straaaasznie brakowało. Ale jestem jeszcze łasa na zazdrosne miny tych wszystkich kochanek Harveya. Mam ich miny przed oczami, łooj. Wspaniałe uczucie!
    I w sumie to Tobie, Nikki, powinnam za nie podziękować. A więc oficjalnie: DZIĘKUJĘ!

    Wierna Fanka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wybaczcie, ale wyglądało to tak, że nie mogłam się zdecydować na zakończenie i przez prawie trzy godziny ignorując wszystkie inne obowiązki czytałam to w kółko i w kółko i co chwilę coś dopisywałam :D W końcu spojrzałam na zegarek i lekko przerażona wcisnęłam "opublikuj"! Mam ochotę ciągle pisać, aż mój mężczyzna marudzi, że cały czas siedzę przy komputerze! Więc muszę na te dwa dni odpuścić :( Ale w niedziele oczekujcie mnie!! No i jutrzejsza surprise!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. A tak na marginesie to ja dziękuję Wam! To przecież Wasze pochwały pchały mnie dalej! Pewnie i tak bym to pisała, ale bez takiego zaangangażowania i przyjemności. Zawsze wolałam coś dawać niż brać, a Wy jesteście najwdzięczniejszymi odbiorcami jakich miałam! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. a Ty jesteś w moich oczach najlepszą pisarką na świecie;) :* pozdrowionka dla Was dziewczęta;)
    M.

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!