sobota, 2 lutego 2013

SPICY Rozdział 51

- Jesteś boska - mruczy Harvey, kiedy opadam na jego pierś zupełnie wyczerpana. Bycie na górze bardzo mi się spodobało. Górowanie nad wiecznie panującym nad wszystkim mężczyzną jest upajające. Zdecydowaliśmy się na obiad w domu, ale zaczęliśmy od deseru w sypialni... gościnnej, bo nie dotarliśmy do naszej. Wyjaśnił mi po drodze co właściwie zaszło. Nie miał kompletnie cierpliwości do Stone i ukartował, że to ja mam z nią rozmawiać. Nie chciał, mi mówić wcześniej, żeby mnie nie zdenerwować. A telefon, który miał go od nas odciągnąć wykonała Rita... Na pytanie dlaczego akurat ja skoro miał pod ręką całą kancelarie opowiedział, że jestem doskonałym prawnikiem...
- Opowiedz mi o tym jak znalazłaś tą dziewczynkę - wyrywa mnie z zamyślenia. Leżę policzkiem na jego piersi i bawię się włoskami. Zaczynam opowiadać co się wydarzyło od samego rana nie pomijając strasznego momentu, kiedy matka musiała patrzeć jak dziecko odchodzi i wspaniałego, kiedy druga matka się z nim witała.
- To było niesamowite wiesz? Czuło się prawdziwą magię ich więzi. Prawie się sama popłakałam.
- Będziesz któregoś dnia wspaniałą matką maleńka.
Będę kiedyś matką...? Ale wcześniej będę musiała mieć męża, który mnie zapłodni... Nie chcę nikogo innego poza Harveyem. Czy Harvey kiedyś będzie chciał założyć ze mną rodzinę? Mój mąż Harvey Word... Wow! Najbardziej nierealna rzecz jaką moja wyobraźnia podsunęła. Ale w zasadzie dlaczego nie...? Przecież mnie kocha!
- Dobrze - podciąga mnie wyżej tak, żebym mogła na niego patrzeć.
- Co dobrze? - mówię lekko wystraszona, że znowu w jakiś sposób wie o czym myślę.
- Co chcesz w nagrodę za wynegocjowanie ugody?
Wywracam oczami śmiejąc się.
- Nie chcę... - aż tu nagle wpada mi do głowy pewien pomysł.
- No? Czyżby jednak? - zachęca mnie.
- Chcę wyjechać na wakacje - mówię bez wahania - Tylko takie prawdziwe nie na kilka dni...
Jest wyraźnie uszczęśliwiony.
- Ameryka południowa? Karaiby? Włochy? Indie? Nowa Zelandia? Gdzie chcesz się udać?
Matko naprawdę wystarczy kiwnąć palcem, a on zrobi to co chcę... To dosyć oszałamiająca moc! Otwiera przede mną świat!
- Do Monterey? - proponuje.
Znowu odpalam ten gwiazdozbiór Harveya umieszczony w parze oczu.
- Doskonały wybór Wiktorio - szepcze.

Weekend jest fantastyczny. Spędzamy go z Nati i Marthą w rezydencji we Freeport. Jest bardzo rodzinnie i ciepło. Martha traktuje mnie jak członka rodziny. Rozczula mnie to za każdym razem, kiedy mówi do mnie kochanie, albo przeczesuje mi troskliwie włosy. Nathalie z kolei stała się moją dobrą przyjaciółką. Pokazuje mi całą wielką walizkę nowych ubrań jaką sprawiła sobie do Francji. Bardzo się cieszy na te wakacje z matką. Wpadam w małą zadumę. Zawsze kwestia mojego rodzinnego życia była odległa i mniej ważna od pozostałych. Ale teraz? Teraz zaczyna się dziwnie wysuwać na prowadzenie. Na każdym kroku widzę matki z dziećmi, żony z mężami... Praca przestaje mieć autorytet, a nawet z przerażeniem stwierdzam, że tracę zapał. Coś się we mnie zmienia i nie potrafię nad tym zapanować.
- O czym tak myślisz? - Harvey siada koło mnie na kanapie.
- Niczym takim - wsuwam mu się pod pachę.
- Dzwoniłaś do babci?
- Szaleje z radości - uśmiecham się na wspomnienie jej reakcji.
- Jeszcze cztery dni - mruczy obiecująco całując mnie w głowę.

Od poniedziałku zaczynam uporządkowywać wszystkie sprawy w biurze. Brumer nie jest zachwycony moją decyzją, ale nie pytam go o zdanie. Zawiadamiam. Wyjeżdżam i nie jestem w stanie dokładnie określić kiedy wrócę.
- Czy coś się dzieje o czym powinienem wiedzieć?
- Właśnie wyjeżdżam, żeby poznać odpowiedź na to pytanie. Mam wiele rzeczy do ułożenia i przemyślenia. Potrzebuje się zdystansować.
- Powodzenia w takim razie - odchodzi i wiem, że domyśla się jaki może być wynik mojego wyjazdu.
Nie mogę się już doczekać. Jutro idę na zakupy z Ritą. Też ma wolne w czasie naszej nieobecności i też zamierza się dobrze zabawić. Wracam w doskonałym nastroju i obejmuje mocno Harveya.
- Stało się coś szczególnego? - uśmiecha się rozbawiony moim entuzjazmem.
- Tak. Jedziemy na wakacje. Pokarze ci wszystkie moje ulubione miejsca i moją ukochaną plażę. I poznasz moją babcie, chociaż co do tego nie mam pewności, czy się cieszyć.
- Dlaczego?
- Bo to po niej jestem lekko szurnięta - mówię mu w tajemnicy.
- W takim razie jeszcze bardziej nie mogę się doczekać.
- A co u ciebie? Jak minął dzień?
Spuszcza na chwilę wzrok i już wiem.
- Przestań! - uśmiecham się - To żadna tragedia po prostu to powiedz! - bawię się jego włosami. Ostatnio odkryłam dlaczego on to robi z moimi. To bardzo przyjemne, kiedy silne, lśniące pasma prześlizgują się między palcami.
- Przyleciała dzisiaj - tak bardzo mnie obserwuje.
- Nathalie się pewnie bardzo cieszy?
- Szaleje - kiwa głową.
- Więc o co chodzi?
Nabiera mocno powietrza.
- Mam złe przeczucia kochanie. Ona lubi mieszać, lubi robić wrzawę wokół siebie - kręci głową.
- A co nas to obchodzi? - proste pytanie.
- I za to cię uwielbiam.

Kolejnego dnia szalejemy z Ritą w galerii handlowej. Mam dwa nowe bikini, kilka sukienek plażowych, sexowną bieliznę... To czego mi trzeba na wakacje. Znam kilka odludnych miejsc w Monterey, gdzie możemy zrealizować moją niespełnioną fantazję o sexie na masce samochodu. Zakupy z Ritą to jedna wielka zabawa. Jest taka dowcipna i nieprzewidywalna. Przypomina mi Zoe tyle, że jej szaleństwo jest zwielokronione. Wariatka, której się nie imają problemy życia codziennego. Właśnie mierzy jakąś sukienkę, a ja przeglądam biżuterie na stojaku. Przesuwam w dłoniach cienki łańcuszek tak naprawdę delektując się rubinem na moim palcu. Już pojutrze będziemy zupełnie zwolnieni z obowiązków dziesięć kilometrów nad ziemią pić szampana. Wylatujemy w czwartek w nocy i rano będziemy już u babci. Tak strasznie się cieszę. Nie widziałam jej prawie rok...
- Wiktoria? - niepewny, dźwięczny głos rozlega się za mną.
Odwracam się z nieświadomym uśmiechem, który w momencie spełza mi z twarzy. O matko... Skóra mnie mrowi i wyczuwam każdą cebulkę unoszącą moje włosy.
- Rosalie - odpowiadam.
Robi zdziwioną minę.
- Ja cię widziałam w gazecie - uśmiecha się szczerze - A ty skąd mnie znasz?
- Widziałam Nathalie - nie chce mi się uśmiechać. Są naprawdę identyczne... Tyle, że Rosalie jest zdecydowanie wyższa, szczuplejsza i jakaś taka... Francuska? Taka ulotna, niesamowicie rzadka uroda. Delikatna, zwiewna i silna jednocześnie. I te włosy... Intensywny miedziany blond. Więc to ją kochał Harvey... I to ona puściła się z Mattem!!
- No tak! Troszkę niezręczne spotkanie - robi zabawną minę.
- Tak... Odrobinkę.
- W każdym razie miło mi cię poznać. I... nie wiem, czy powinnam o tym mówić, ale cieszę się, że Harvey jest z tobą.
- Tak? - jakoś ciężko mi sobie to wyobrazić.
- No jasne! - jest dziwnie przyjazna - Bardzo go zmieniłaś. Na plus oczywiście.
- W jakim sensie - zakładam ręce na piersi.
- Jest bardziej otwarty. Już kiedy był ostatnio u mnie widziałam różnicę, ale teraz to nie ten sam facet!
Zaraz zwymiotuje od tych jej wesołych uśmiechów. Z tego co pamiętam, kiedy był ostatnio w Miami była "chętna i kusząca"...
- Nie jesteś zbyt zachwycona moim widokiem prawda? - unosi równiutką czarną brew.
- A powinnam? - nie jestem przyjazna. Jestem zdecydowanie nieprzyjazna! Nie będę sympatyzowała z suką, która zrobiła takie świństwo Harveyowi! Czuję napływającą pewność siebie.
- Ok... - robi krok w tył - W każdym razie cokolwiek robisz, rób dalej - już chce się wycofywać, kiedy z przymierzalni wyłania się Rita.
- Rosalie? - podchodzi do nas szybko i błyskawicznie ocenia mój nastrój.
- O widzę, że nie wszystkie byłe Harveya tak traktujesz - ostatni uśmiech i wychodzi ze sklepu. Obserwuje jej nienaganną sylwetkę w białej obcisłej sukience. Lekko zaokrąglone biodra wirują przy każdym kroku, a długie włosy powiewają. Krew tętni mi na wysokości policzków mimo, że serce zamarło. Czuję się oszukana. Okłamana. Kurwa!! Przenoszę spojrzenie na Ritę, która w przeciwieństwie do mnie blada i wystraszona. Nie wie co zrobić.
- Wik - odzywa się słabym głosem. To do niej takie nie podobne...
- Ani słowa - brzmię zimno i twardo. Dobrze. Zbieram z podłogi torby z zakupami, które oparłam o stojak z biżuterią i wychodzę ze sklepu. Dopiero przy samochodzie odwracam się za siebie i z ulgą stwierdzam, że nie poszła za mną. Na jej zajebiste szczęście! Nadal w szoku docieram do Bloomberg. Kiedy myślę o Rosalie szok ustępuje złości. Strasznej złości! Jak mogę się z nią równać?! Z piękną długonogą i szalenie kobiecą Rosalie?! A mój kochany Harvey pieprzył również Ritę!! Przemierzam apartament w morderczym tempie nie zauważając niczego i nikogo. Zamykam się w gabinecie i ciskam papierowymi torbami o podłogę. Mam ochotę przeklinać na całe gardło. Maszeruje w tą i z powrotem aż się zmęczę. Myśli kotłują mi w głowie i nie potrafię przez pół minuty myśleć o jednej rzeczy. W końcu opadam na jeden z miękkich foteli. Podkurczam nogi pod siebie i odwracam bokiem w taki sposób, że mogę objąć oparcie. Przytulam do niego policzek i gapie się w gładką, kremową ścianę. Nigdy nie traktował  jej jak reszty swoich pracowników. Dlaczego wcześniej nie zwróciło to mojej uwagi? Harvey tak po prostu nie przyjaźni się z nikim! Słyszę jakieś zamieszanie w salonie, ale kompletnie nie zwracam na nie uwagi. Szybkie kroki na korytarzu i moje drzwi otwierają się. Nie patrze na Harveya, który błyskawicznie znajduje się przy mnie.
- Wik - kuca przy fotelu i ciągnie mnie w swoją stronę.
- Słucham? - pytam spokojnie. Dziwnie i głupio spokojnie.
- Do jasnej cholery wiedziałem, że tak będzie! - jest wściekły. Na mnie?
- Jak będzie?
- Już zrobiła zamieszanie. Widziałyście się przez minutę i już się wszystko spieprzyło!
- Skąd wiesz, że się wiedziałyśmy?
- Rita dzwoniła - zamyka oczy przecierając je palcami.
- Rita wypada z Tequila Night - zauważam, bo akurat to mi wpadło do głowy.
- Wiktoria...
- Bo opowiadamy sobie tam czasem o facetach i będzie niezręcznie jak obie zaczniemy opowiadać o tobie - uśmiecham się i drapię po głowie - Naprawdę kiepski dowcip... - stwierdzam.
- Kochanie nie wiem jak mogę cię za to przepraszać. Nie znam sposobu wynagrodzenia ci po raz kolejny tego samego.
- Wiesz, że zatajenie prawdy to też oszustwo?
- A jak ci miałem o tym powiedzieć?! - wstaje i nerwowo zaczesuje włosy. Jest w garniturze, więc musiał przyjechać prosto z biura.
- Na przykład wtedy, kiedy powiedziałam, że ją o to podejrzewałam? Wolałeś to przemilczeć?! A teraz wyszłam na idiotkę prowadzając się z nią po mieście!
Odwraca się gwałtownie i rusza na przeciwną ścianę. Wali o nią z całej siły pięścią aż zdjęcie mojej matki i ja skaczemy na swoich miejscach. Hej furio Harveya zostaw mój gabinet!
- Ostatnią rzeczą o jaką możesz mnie oskarżyć jest oszustwo! - zaczyna na mnie krzyczeć, a mnie paraliżuje strach. Jego złość przewyższa kilkukrotnie tą na Carla i czuje się jak podczas ataku dzikiego zwierzęcia. Przytulam do siebie kolana w obronnym geście.
- Nigdy tego nie ukrywałem! Kiedy znalazłem moją żonę w łóżku z bratem zacząłem mieć gdzieś emocje i uczucia! - mówi z gorzkim bólem. Teraz nie mogę nawet oddychać - Kiedy spytałem dlaczego, powiedziała że jedyne czego ode mnie wymagała to chwila uwagi, a nie puste pieprzenie w przerwach, kiedy nie pracuje!! - głos ma przesycony emocjami i zaczyna przemierzać gabinet podążając ścieżką, którą ja wcześniej wydeptałem - Więc postanowiłem robić to co umiem najlepiej. Zakopałem się w pracy, a w przerwach pieprzyłem - staje i patrzy na mnie z okrucieństwem, a ja uwięziona w tym spojrzeniu nie mogę się ruszyć - Pieprzyłem kiedy tylko nadarzała się okazja, a było ich dużo. Zaliczyłem pół miasta jeśli nie pół stanu! I brzydzę się tego Wiktorio. Ale tak robiłem i nie zmienię tego! A z Ritą się zaprzyjaźniłem, bo jako jedna z nielicznych raczyła ze mną porozmawiać. Kiedy poznałem ciebie postanowiłem poświęcić ci całą moją uwagę. Nie dopuścić do tego, żeby ci jej brakło. Żeby dał ci ją ktoś inny! Bo jeśli ty odejdziesz to nie chce mi się już żyć! - ochrypł od krzyku, ale to tylko dodało wszystkiemu powagi i realności - Więc wybacz po raz setny i mogę cię tylko prosić o to, żebyś nie czuła do mnie takiego wstrętu jak ja czuje. Tylko tyle.
Wychodzi trzaskając drzwiami. Zostawia mnie przerażoną, wzruszoną i zdenerwowaną. To bardzo zła mieszanka. Łzy tryskają mi z oczu, a oddech robi się urywany. Chcę do niego iść, ale nie może mnie widzieć w takim stanie. Muszę się uspokoić! Mój biedny, najdroższy... To ta dziwka go spaczyła! To przez nią czuł się bezwartościowy i pusty. Nie, nie mogę czekać. Muszę mu to wszystko powiedzieć. Zrywam się z miejsca i wychodzę na korytarz. Nie chcę iść do salonu, bo jest tam pewnie Anabell. Więc i on pewnie tam nie poszedł. Ruszam do jego gabinetu i wchodzę bez pukania. Stoi przy oknie i opiera się o nie czołem. Odwraca się szybko na mój widok, a jego mina ulega zmianie.
- Jezu kochanie - rusza do mnie i już jestem w ciepłych objęciach.
- Harvey nie brzydzę się tobą - mówię mu w szyje, a głos mi się rwie od płaczu - Kocham cię i uważam że jesteś najlepszym, najbardziej ludzkim człowiekiem jakiego spotkałam.
- Nie płacz kochanie - siada na fotelu i ciągnie mnie na kolana.
- Wiem, że ta dziwka cię skrzywdziła i to ona kazała ci tak myśleć! Nienawidzę ją za to Harvey! Kazała ci żyć w przeświadczeniu, że to twoja wina, a to ona jest wszystkiemu winna!
Tuli mnie do siebie z całej siły. Zwijam mu się na kolanach i chowam w bezpiecznej sile ramion.
- Nie Wiktorio - szepcze nie przestając mnie głaskać - To ja wszystko rozwaliłem. Nie potrafiłem odpuścić, nie zauważałem, że w domu czeka na mnie żona i dziecko. Oszołomił mnie świat, który otworzyła przede mną Jessica i pochłonął. Świat pieniędzy wysypujących się z każdej otwieranej szuflady, władzy, a później świat pięknych kobiet, które lgnęły do mnie same. Miałem je kiedy chciałem i ile chciałem. Jeśli zażyczyłem sobie jednej przychodziła jedna, jeśli trzech były trzy! Świat biznesu, w którym zacząłem coś znaczyć. W którym przestałem się czuć jak śmieć. Nie potrafiłem z niego zawrócić. Dopiero ty mnie wyrwałaś z tego bagna.
- Przestań! - jestem wstrząśnięta tym co słyszę - Nie możesz tak o sobie myśleć! Cokolwiek byś teraz zrobił i powiedział, jakkolwiek potoczą się nasze losy nigdy cię nie zostawię, jeśli ty tego nie będziesz chciał. Na tym właśnie polega miłość! To nie ty posiadałeś ją. Pozwalała ci tak myśleć, ale to ona miała ciebie. I kiedy zacząłeś jej się wymykać zamieniła cię na drugiego brata!
Patrzy na mnie z mocno ściągniętymi brwiami. Jest w szoku i mocno analizuje to co mówię. Ja też jestem w szoku. Nie wiem jak na to wpadłam, ale wiem, że tak jest.
- Ona cię nie kochała Harvey i tylko musiałeś się wyrwać spod jej uroku - mówię już dużo spokojniej przekonana o słuszności tego wszystkiego - I już nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić - głaszczę go po policzku, a on tylko patrzy. Nie wiem co myśli, ale wiem, że to robi. Przyciąga mnie do siebie i ściska. Wyczuwam w tym jakąś paniczną potrzebę. Potrzebę... mnie! Rozbraja mnie to do reszty i zaczynam już zupełnie bez kontroli szlochać nad tym co przeszedł. Nad tym jak go odczłowieczyła, jak kazała mu o sobie myśleć jak o jakimś potworze.
- Przestań kochanie - głos mu drży, kiedy nie może mnie uspokoić - Błagam. Nie zniosę twojego płaczu - huśta mnie w ramionach, a ja się jeszcze bardziej rozklejam. Przecież on jest dobry! Nieskończenie dobry, szlachetny i dokładnie taki jaki powinien być wzór prawdziwego mężczyzny. Co ona mu zrobiła, że się tak znienawidził!

Prawie usypiam kiedy się uspokajam. Dopiero, kiedy ręka spada mi z jego ramienia otwieram oczy. Bardzo długo tak siedzieliśmy. Harvey ma zamyśloną minę. Zamyśloną i zdziwioną.
- Kocham cię - szepcze.
Patrz na mnie zaskoczony.
- Myślałem, że usnęłaś - uśmiecha się.
- Prawie.
- Też cię kocham. Nad życie.
- I już nigdy nie pozwolimy jej naruszyć tego co nasze.
- Nigdy.
- Teraz ja cię mam i już nikomu nie oddam - mruczę.
- Nie oddawaj.

14 komentarzy:

  1. Wiecie, że już naprawdę wielkimi krokami zbliżamy się do końca? Jakieś to dla mnie niesamowite... I zaczynam się robić trochę melancholijna, ale pamiętacie, jak spotkali się po raz pierwszy? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam już się nie mogę doczekać końca, strasznie fajnie się czyta, ale myślę, że happy end zbliża się wielkimi krokami. Znaczy mam nadzieję, że happy end!
    Pamiętamy, pamiętamy... Ah:P

    Wierna Fanka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla pocieszenia powiem, że mam już prawie całą "obsadę" drugiego opowiadania. Teraz myślę nad tytułem. Ale tak ciężko mi się rozstać z tymi bohaterami :( Byli ze mną codziennie przez kilka miesięcy!

    OdpowiedzUsuń
  4. O! Wspanialeee!
    Haha, rozumiem Twój ból. Mnie też będzie ciężko się z nimi rozstać :( A obstawiasz ile mniej więcej do końca tej historii? Tydzień czy jeszcze więcej? :) Czy to tajemnica?

    Wierna Fanka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze małe pytanko. Będzie nowy rozdział jeszcze dzisiaj czy nie mam co marzyć? :)

      Usuń
  5. Obawiam się, że dzisiaj już nie :/ A do końca hmm... Sama nie wiem dokładnie, ale CHYBA w przyszłym tygodniu się pożegnamy z Wiktorią. Niewiele mam przed Wami tajemnic, chociaż może powinnam... Dla lepszego efektu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem Ci, że tajemnice to Ty masz przed nami nowe z każdym nowym rozdziałem, więc tam nie narzekać proszę :*
    Dobrze, a więc czekam cierpliwie do jutra, z wielce niezadowoloną miną.

    Wierna Fanka.

    OdpowiedzUsuń
  7. :D hehehe ciężko się z Nimi rozstać:)tyle emocji razem z Nimi przeżyłam... szkoda,że już prawie koniec...:) tyle dobrego,że będzie inna historia:)
    mam takie jedno pytanko, czy będziesz kończyła SOFTLY? w sumie to to też mi się podobało;) pozdrawiam Was dziewczęta;****;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  8. a i jeśli to nie problem to proszę o specjalny rozdział na 8. lutego:) to dla mnie dość ważny dzień, bo w końcu moje urodzinki;) hehehe
    M. (Małgosia) ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Oooo! Chociaż akurat 8 lutego mam ważny wyjazd specjalnie dla Ciebie skombinuje coś wyjątkowego! Co do Softly... Dobrze, że pytasz bo ostatnio o tym myślałam i mam małe wyrzuty sumienia, bo zupełnie je zaniedbałam. Myślę, że je skończę, bo miałam co do niego sporo ciekawych pomysłów natomiast teraz skupię się na tym nowym opowiadaniu. Wymyśliłam już niezły (jak mi się wydaje) początek i nie mogę się doczekać dalszego ciągu. Tylko mam ciągle problem z tytułem, więc może wejść do obiegu dopiero po kilku pierwszych rozdziałach ;) A teraz akurat prawie się rozbeczałam nad kolejnym rozdziałem Spicy ;( Muszę go porządnie zredagować i jutro rano będzie na stronie! Kocham Was i przesyłam buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie narzekam, po prostu chcę pokręcić nosem troszkę, taka moja natura.
    A więc teraz to i ja nie mogę doczekać się wspomnianego 8 lutego.
    Właśnie Softly, całkiem zapomniałam o tamtej Wiktorii. Mogłabyś dokończyć, nie obraziłabym się. ;)

    Łała, czekająca ze zniecierpliwieniem na jutro rano,
    Wierna Fanka.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ach z tym noskiem to chyba wszystkie tak mamy ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. wielkie dzięki!!!!!:) kochana jesteś;***** ;)

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!