sobota, 16 lutego 2013

Windy Hill Rozdział 3

Oliwia

- Strasznie się stęskniłam za tańcem... - mruczę do wspomnień. Siedzimy z Sami w jadalni i czekając na obiad słuchamy ścieżki z "Grease".
- No to przyciśnij Roba! Niech cię gdzieś zabierze!
-Jest tak zajęty, że ledwo się widujemy! - zerka po raz setny na drzwi. Powód mojej nerwowości od dwóch godzin rozmawia z tatą w gabinecie.
- Powiedziałam ci już co o tym myślę! Jest na to tylko jedno określenie! F.A.R.S.A.
Wzruszam ramionami. Przecież i tak jej nie przekonam.

- Co jest farsą? - pyta mama pojawiając się w drzwiach. Podskakuje nerwowo.
- Serio? - bezdźwięcznie pyta Sami. Ona też zna "powód" - Mówimy o związku Olivii i Roba.
Gromie ją wzrokiem. Naprawdę nie ma to jak pogaduchy z przyjaciółką!
- No właśnie dawno go nie było - mama siada obok mnie.
- Bo nie ma czasu! Studiuje na drugim końcu kontynentu. - tłumaczę cierpliwie.
- Ale powinien bardziej o ciebie dbać!
- Często dzwoni - usprawiedliwiam.
- Ile razy dziennie? - Sami zakłada ręce na piersi.
- Kilka... - rozpędzam się za bardzo - W tygodniu - kończę pokonana.
- No to coś jest ewidentnie nie tak! - stwierdza stanowczo mama.
- Co jest nie tak? - pojawia się tata w towarzystwie pana Hilla.
- Wchodzimy z buciorami w prywatne życie Olivii - odpowiadam - Dzień doby panie Hill.
- Witaj Olivio - kiwa lekko głową - Coś nie tak z twoim prywatnym życiem?
- Musi pan spytać je - pokazuje na swoją prawicę i lewicę - Wiedzą lepiej.
Uśmiecha się i zatrzymuje wzrok na Sami.
- To przyjaciółka Liv, Samija - przedstawia tata - Sami poznaj pana Hilla.
- Piękne imię - kłania jej się lekko.
- Dziękuję. Miło mi pana poznać!
Podają sobie dłonie i Hill uśmiecha się do niej. Skurcz w moim żołądku jest zupełnie nowym uczuciem i nie wiem co oznacza.
- Siadaj gdzie chcesz - tata zajmuje swoje stałe miejsce u szczytu, a pan Hill siada na przeciwko mnie. Poprawiam się dyskretnie do prostszej pozycji i szybko sprawdzam co mam na sobie.
- Tylko nie róbcie mi nadziei, że zmieniła zdanie i leci do Indii? - pyta tata.
- Liv nigdy nie zmienia zdania - odpowiada bezradnie mama.
- Olivia - mówię z naciskiem - Daliście mi na imię Olivia, więc ponieście konsekwencje - uśmiecham się miło, na co tata wywraca oczami.
- A czasami by mogła - Sami bierze łyk soku - Zmienić zdanie - uzupełnia.
- Jezu, jak się powie "A" trzeba powiedzieć "B"! - ojciec beszta mnie spojrzeniem i już nic nie dodaje.
- Konsekwencja jest rzadką i bardzo cenną cechą - głos pana Hilla brzmi zupełnie egzotycznie na tle naszych codziennych przepychanek słownych. Patrzę na niego z wdzięcznością, ale nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi.
- Pewnie masz racje i wyjdzie na to, że jestem stary i się czepiam... - mruczy tata podczas, gdy Stacy nasza gospodyni zaczyna zastawiać stół różnymi smakołykami. Uwielbiam jej kuchnie! Zwłaszcza pieczeń, którą świadomie kładzie przede mną. Nakładam sobie sporą porcję i biorę się za jedzenie. Mięso rozpływa się w ustach, a sos pieści podniebienie. Staram się nie patrzeć przed siebie, ale i tak co chwila zerkam na Hilla prowadzącego swobodną konwersacje o niczym. Nie jest jakimś typem przystojniaka. Fakt, że ma bardzo męską twarz i strasznie ciekawe oczy, ale szczerze powiedziawszy mógłby coś zrobić z tymi włosami, które już się zaczynają kręcić na końcówkach i czasami się ogolić... Przynajmniej jak idzie do kogoś na obiad, albo przyjęcie... Nadziewa na widelec mięso i ściąga je zębami... Tak, usta też ma ładne, ale nos zdecydowanie za długi. No i te dłonie. Wielkie i silne, jakby pracował fizycznie. Zresztą cała jego sylwetka wygląda jakby zawodowo nosił cegły, albo coś takiego... Silny kopniak w nogę odwraca moją uwagę. Rzucam Sami oburzone spojrzenie, ale ona tylko porusza ustami na kształt zdania "Nie gap się tak!!" Naprawdę to robiłam? Muszę się bardziej kontrolować! Odwracając się już w stronę talerza zauważam kątem oka jak Sami pochylając się nad własną porcją eksponuje dekolt. Ona przynajmniej mam co! Mój nie ukazuje niczego! Czy ona mu się spodobała, kiedy tak miło się do niej uśmiechnął? Moja przyjaciółka rzeczywiście jest dosyć atrakcyjna... Ciemna, hinduska skóra, duże oczy w ciemnej oprawie i prawie czarne, lśniące włosy przykuwają uwagę... Do tego ma piersi i biodra!
- Liv skarbie pan Hill chciałby z tobą zamienić słówko po obiedzie - mówi nagle tata. Widelec mi zamiera w połowie drogi do ust. Patrzę na mężczyznę, a on obserwuje mnie spokojnie.
- Ze mną? - jąkam się.
- Jeśli nie masz nic przeciwko - mówi.
- Nie! Oczywiście, że nie mam! - kręcę energicznie głową i wracam do konsumpcji, ale nie czuję już żadnego smaku. I jeśli mam być szczera czuję nieuzasadniony lęk. Czego on może chcieć ode mnie?! Jak nic chodzi o to gapienie się. Chyba umrę ze wstydu!

William

Wmawiam sobie, że to dobry pomysł. Pomogę partnerowi biznesowemu zyskując jeszcze większe zaufanie, a dodatkowo uratuje dziewczynę od nieprzyjemnej niespodzianki. No cóż powiedziałem "A", muszę powiedzieć "B". Mój ojciec zawsze to powtarzał. Konsekwencja!
- Naprawdę mógłbyś to zrobić? - pyta Lucas po raz kolejny przeczesują włosy palcami.
- To żaden problem, a wręcz uważam to za świetne rozwiązanie. Obydwoje będziemy usatysfakcjonowani i mimo wszystko spokojniejsi. Robi się coraz większe ciśnienie i również nie chciałbym, żeby coś jej się stało.
- To by przynajmniej częściowo rozwiązało ten problem.
- Też chcę go uniknąć i nie oberwać za mocno - nie wierzę, że aż tak go przekonuje - Weszliśmy w gniazdo os, więc musimy być wyjątkowo ostrożni. Będę ją miał na oku i jeśli wzmocnisz ochronę w domu nic się nie stanie.
Wzdycha głośno i opiera łokcie o kolana.
- Dziękuję - mówi po prostu - Tylko jak ją przekonać. Strasznie się zapaliła do tej pracy.
- Pozwól, że ja to załatwię - mówię uspokajająco i już zupełnie się rozluźnia.

Ich jadalni nie powstydziłby się pałac Buckingham. Długi stół nakryty złotym obrusem i meble ze złotymi zdobieniami mogłyby zadowolić nie jedną królową  Ale nie księżniczkę Olivię, która właśnie siedzi nieszczęśliwa pomiędzy matką, a jakąś inną dziewczyną. Dziewczyną jakby wyciągniętą z Bollywood. Och Olivio nie ubieraj się w ten sposób! To co widzę nad stołem to biała bokserka z olbrzymim dekoltem. Dwie małe piersi mocno opięte materiałem tworzą śliczne górki. Siadam na przeciwko niej i katuje się widokiem.
- Jezu, jak się powie "A" trzeba powiedzieć "B"! - wykrzykuje.
Prawie dławię się sokiem.
- Konsekwencja jest rzadką, ale bardzo cenną cechą - kończę ulubione powiedzenie ojca i spuszczam wzrok, zanim wielkie zielone oczy na mnie trafią. Służąca najwyraźniej też ma słabość do upartej Olivii, bo ustawia przed nią najlepsze kąski, z czego i ja korzystam. Znowu się na mnie gapi. Staram się tego nie zauważać. Jeśli chcę przeprowadzić tą rozmowę i zakończyć ją sukcesem nie mogę jej teraz spłoszyć. Czuje wyraźnie jak jej wzrok ślizga się po mojej twarzy i rękach. Mała nawet o tym nie myśl! Blednie, kiedy Luck zawiadamia ją, że porozmawiamy sobie po obiedzie. Robi dobrą minę, ale jest przerażona i boję się  że niewiele zdziałam jeśli tak zostanie... Właściwie po tej informacji jej konsumpcja kończy się. Może to i dobrze, bo pochłonęła przerażającą ilość pieczeni! Po raz setny powtarzam sobie co też ja wyprawiam?! Metody podbojów Bena są nie do wykrycia. Prawdopodobnie zanim by ją przeleciał byliby najlepszymi przyjaciółmi, ale i tak czuję odrazę na taką perspektywę. Kiedy kończymy deser, a ja opowiadam Shelleyom co powinni zwiedzić w Bombaju i Delhi dźwięki sztućców cichną. Olivia roluje między palcami serwetkę cały czas patrząc w stół.
- Czy możemy skorzystać z twojego gabinetu Luck? - pytam odstawiając szklankę.
- Jasne! Czuj się jak u siebie! - macha ręką. Zdecydowanie jest bardziej odprężony, kiedy zaoferowałam pomoc.
- Olivio - podnoszę się z krzesła, a ona unosi na mnie przestraszone oczy i uśmiecha się.
Puszczam ją pierwszą i obserwuje jak prawie na palcach idzie prościutko do gabinetu ojca. Staje po środku na perskim dywanie i wlepia we mnie spojrzenie. Odpycham szybko myśli, że wygląda jak uczennica zdana na moja łaskę.
- Chodź, siadaj - sadowię się na kanapie i wskazuje jej miejsce obok siebie. Siada na samej krawędzi w przeciwległym końcu i kładzie dłonie na złączonych nogach. Mogłaby chociaż udawać, że się nie boi.
- Mam dla ciebie pewną propozycje - opieram łokcie o kolana i przyglądam jej się - Boję się tylko, że się spóźniłem - rozkładam dłonie i łącze je z powrotem. Przechyla głowę z zainteresowaniem. Dobrze - Słyszałem od twojego ojca, że piszesz świetne teksty i miałbym dla ciebie pracę.
- Pracę?
- Pracę Olivio. Potrzebuję kogoś, kto pisałby niektóre teksty, moje przemówienia i prowadził częściową korektę. Moje gazety tylko w stanie Nowy Jork wydają około dwustu artykułów dziennie, więc każde ręce, a w zasadzie oczy się przydadzą.
Zwłaszcza te wielkie, które teraz nie spuszczają ze mnie wzroku. Rozluźniła się i chyba nawet lekko przysunęła.
- Wiem, że twój ojciec nie rzuca słów na wiatr i nie chwaliłby cię, gdybyś nie była tego warta, więc jedyne co mnie teraz martwi, to twoja umowa z tym wydawnictwem .. - nigdy jeszcze tak nie zabiegałem, żeby ktoś dla mnie pracował...
Widzę jak cała rośnie i już się mnie nie boi.
- Nie mam jeszcze żadnej umowy z Benem... To znaczy z Prospectem.
I nie będziesz miała żadnej umowy z Benem!
- Czyli rozważyłabyś moją ofertę?
- Oczywiście! - jest bardzo zdziwiona - Bardzo panu dziękuję!
Zakłada włosy za uszy, ale to nic nie pomaga, bo kaskada loków znowu spada na twarz.
- Chodzi o to, że do tego, co będziesz robiła potrzebuję kogoś naprawdę zaufanego. Ciężko mi dobrać kogoś z ulicy, a moi najlepsi pracownicy są już bardzo zajęci i nie chcę ich dekoncentrować. A myślę, że tobie mogę zaufać w ciemno. W końcu stoimy po tej samej stronie prawda?
- Jasne! - wygląda jakby dostała gwiazdkę z nieba. Jest niesamowita i jestem pewien, że gdyby było ciemno rozświetliłaby cały pokój. Sięgam po notes i długopis leżące na stoliku do kawy. Zapisuje na nim absurdalną kwotę i swój numer telefonu. Wyrywam kartkę, składam ją na pół i jej podaje. Podnoszę się z kanapy.
- To wstępne wynagrodzenie, które mogę ci zaproponować. Kiedy już się zdecydujesz zadzwoń.
Biega spojrzeniem ode mnie do złożonej kartki. Ruszam powoli do drzwi i czekam na reakcje.
- Panie Hill!
Bingo!
- Tak? - odwracam się z ręką na klamce. Jeszcze jej nie rozwinęła?
- Zgadzam się - podobnie jak wcześniej serwetkę, roluje niecierpliwie kartkę.
- Świetnie - kiwam głową - Możemy się umówić na jutro?
- Tak - jest troszkę zdziwiona pośpiechem.
- O 10?
- Dobrze - kiedy kiwa głową z jej włosami dzieją się cuda.
- W takim razie korzystaj z ostatniego dnia wolnego - uśmiecham się porozumiewawczo - I jeszcze jedno.
Jezu wygląda jakby była skłonna spełnić każde moje życzenie.
- Dlaczego nie lubisz zdrobnienia swojego imienia?
Otwiera buzie nie wiedząc co powiedzieć. Jest zabawna, kiedy nie potrafi się odnaleźć w sytuacji.
- Mnie się podoba. Do widzenia - nie słyszę odpowiedzi zatrzaskując za sobą drzwi. Mam ją w kieszeni. Dla grzecznej córeczki kongresmena to było prawie erotyczne wyznanie. Niech się teraz rumieni i wyobraża sobie nie wiadomo co, byle nie poszła do mojego drogiego kolegi.

5 komentarzy:

  1. Mała dygresja, jeśli pozwolisz. :D
    Wiesz co, pogubiłam się. Wróciłam jeszcze na moment do Spicy, chciałam sobie coś sprawdzić i przeczytałam pierwszy rozdział, a tam wszędzie Hermans, Hermans. Czy Hermans nie był kiedyś Hardmanem? Czy ja sobie aż tak pomyliłam opowiadania? Musiałam się spytać, bo mnie to nurtuje. :D

    Pozdrawiam,
    Wierna Fanka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy tylko ja nic nie wiem o tej przerwie? Czuję się niedoinformowana! :(

    Wierna Fanka.

    PS: Nie wiem, czy wiesz, ale BĘDZIE EKRANIZACJA "FIFTY SHADES"! Podobno latem tego roku. ;) Musiałam się z kimś podzielić tą wiadomością. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie ja też nic nie wiem, może rzeczywiste życie tak ją pochłania?:) kiedyś pisała,że chce w tym roku powiększyć rodzinę, więc może tym jest tak zajęta...;) hehehe

      Usuń
    2. Czyli nie tylko ja się zaczynam martwić. Ale Ty też nic nie pisałaś i myślałam, że tylko ja o niczym nie wiem. ;) W takim wypadku wypada nam, z niecierpliwością, czekać na naszą Nikki! ;)

      Usuń
  3. nie pisałam gdyż czasu mi brakowało:)ale jestem już:)
    M.

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!