niedziela, 10 lutego 2013

SPICY - epilog

- To było bezprawne nagranie! - krzyczy mężczyzna uspokajany przez swojego adwokata.
- I moja klientka jest skłonna odpowiedzieć za swoje nieeleganckie zachowanie - uśmiecham się spokojnie - Jednakże - wstaje i wychodzę zza biurka - Dowody są nie do obalenia - rozkładam ręce przechadzając się w nowych pantofelkach Louboutina - Pani Gonzales była szykanowana i nagabywana przez to, że jej kolor skóry jest troszkę ładniejszy od skóry pana Morrisa! Jednoznacznym wyrokiem uznaje pana winnego popełnienia przestępstwa na tle rasowym i skazuje na wieczne wyrzuty sumienia! - znowu się uśmiecham kiedy facet prycha wściekle.
- Pani mecenas to moja kwestia! - warczy na mnie sędzia, ale wiem, że nie ma mi tego za złe.
- Słuszna uwaga wysoki sądzie! - wracam na miejsce, a Juanita posyła mi szczęśliwy uśmiech.
- Dziękuję - szepcze.
- Drobiazg! - zerkam na zegarek i oddycham z ulgą. Mam jeszcze troszkę czasu.

Kiedy wychodzę z sali sprawdzam telefon. Trzy połączenia nieodebrane. To Audrey... moja asystentka.
- Coś się dzieje?
- Właściwie to masz gościa - mówi niepewnie - Prokurator Mathews tu na ciebie czeka co mam powiedzieć?
- Że porwało mnie tsunami i będę w poniedziałek!
- Poczekaj.
"Przepraszam pana, ale mecenas Word jest już poza miastem i będzie dostępna dopiero w poniedziałek... Tak pan mecenas też... Dziękuję!"
- Gotowe - podnosi z powrotem słuchawkę.
- Nie jestem za miastem, tylko na środku oceanu! Będziesz jutro na przyjęciu?
- No jasne!
- Do zobaczenia!
Idę do mojego samochodu i uśmiecham się na widok pięknego, czerwonego kabrioletu. Jeśli Lamborghini nie nadawało się do jeżdżenia po NY w Kalifornii sprawdza się świetnie! Wpinam telefon w urządzenie głośno mówiące i wybieram numer do domu.
- Anabell, czy Harvey już wrócił?
- Nie proszę pani. Trevor powiedział, że będą za jakieś czterdzieści minut.
- Dobrze, czy potrzebujesz jeszcze czegoś?
- Nie. Prawie wszystko już gotowe.
- W takim razie do zobaczenia za chwilę - rozłączam się. Wiercę się podekscytowana, kiedy odpalam silnik. Mój mąż już jutro kończy czterdziestkę! To zadziwiające, że nie postarzał się ani trochę od chwili, kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy. Jadę szeroką aleją, a po obu jej stronach sterczą wysokie palmy. Rozpinam marynarkę i uśmiecham się do zaokrąglonego brzucha.
- Jutro tatuś ma urodziny wiesz? - głaszczę go skręcając na drogę do domu.

Od czterech lat jestem praktykującym adwokatem. I współwłaścicielką kancelarii Word&Word na pięknej zabytkowej Sacramento Street. Moją pierwszą rozprawę pamiętam jak dziś. Było to niedługo po narodzinach Oscara i byłam kłębkiem nerwów. Zabroniłam Harveyowi przychodzić na salę, bo za nic w świecie nie chciałam, żeby oglądał tej żenady, kiedy zacznę się jąkać i gadać głupoty z nerwów. Mój klient chyba nie bardzo wierzył w powodzenie sprawy po tym jak wywaliłam wszystkie dokumenty przed wejściem na salę. Drżał mi głos kiedy sędzia poprosił o mowę wstępną, ale już po chwili, poczułam, że czyjaś przyszłość jest w moich rękach i ktoś bardzo na mnie w tej chwili liczy, więc nabrałam nieco więcej pewności siebie. W zasadzie już wtedy pokłóciłam się z prokuratorem i chyba z tego jestem znana... Lepiej mnie nie wkurzać, ani nie próbować przegadać, kiedy jestem pewna swojej racji! Kiedy sędzia ogłosił uniewinnienie mojego klienta ledwo się powstrzymałam, żeby nie rzucić się na niego z radosnym okrzykiem. Zrobiłam za to minę jakby to była bułka z masłem i z pełną powagą podałam mu rękę. Podobnie jak panu prokuratorowi, tyle że jemu rzuciłam wyniosłe i dumne spojrzenie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam mojego męża. Stał przy wyjściu oparty plecami o ramę drzwi i w ogóle nie ukrywał szerokiego, dumnego uśmiechu...

Otwieram pilotem bramę i wjeżdżam na podjazd naszego pięknego domu. Parkuje pod wejściem i wiem, że za chwilę samochód w magiczny sposób znajdzie się w garażu. Wchodzę do przyjemnie chłodnego holu i rzucam teczkę na komodę z wielkim lustrem. Lustro pochodzi z Wenecji, gdzie spędziliśmy pierwszą rocznicę ślubu. Pięknie zdobiona rama mogła powstać tylko tam.
- Cześć! - z salonu wychodzi Nathalie.
- Już przyjechałaś?! - ściskam ją radośnie.
- Chciałam zrobić niespodziankę tacie.
- Na pewno się ucieszy! Jadłaś już coś?
- Niech zgadnę... - udaje, że się zastanawia - Ty umierasz z głodu?
- Tym razem to będzie jakiś sportowiec! Pochłania niesamowite ilości jedzenia!
Idziemy razem do kuchni, gdzie Anabell zawsze ma coś do przegryzienia. Nathalie wyrosła na piękną kobietę. Ma dwadzieścia jeden lat i studiuje w Los Angeles stosunki międzynarodowe. Ze specjalizacją italianistyka...! Kiedy ma dłuższą przerwę w zajęciach, albo zwyczajnie weekend mieszka z nami. Posyłam Anabell spojrzenie pełne podziwu, kiedy w kuchni nie ma ani śladu po tym jak jeszcze niedawno przygotowywała tu całe pokłady jedzenia.
- Dostanę cokolwiek? - łapę się za brzuch na co cała się rozpromienia.
- Nasz chłopak znowu zgłodniał?
Wszyscy z góry założyli, że to będzie kolejny chłopiec! Nawet ja... Dostaje kanapkę ze świeżym tuńczykiem.
- To kto jutro przyjedzie? - dopytuje się Nati.
- No więc - zaczynam wyliczać na palcach - Maya z Carlo, Zoe z Juanem, Jessica z Tonnym, babcia już jest, Rita z Fredem, twoi dziadkowie, no i Audry z tym jak mu tam... nieważne... - macham ręką.
- No to się tata zdziwi!
- Mam nadzieję.
- Tęsknisz za NY? - pyta nagle.
- Czasami... Ale wtedy po prostu tam lecimy!
Ostatnio byliśmy w tam trzy miesiące temu, jak jeszcze nie wiedziałam, że jestem w ciąży. Harvey załatwiał sprawy w kancelarii, podczas, kiedy ja szalałam z dziewczynami po sklepach. W pewnym momencie kiedy stałyśmy przy kasie w jednym z butików zobaczyłam Meg. Przeglądała jakieś sukienki i wcale nie ukrywała, że zerka na mnie co chwilę. Nie odwróciłam się, kiedy nasze spojrzenia skrzyżowały się. A wręcz przeciwnie. Uniosłam wysoko głowę i uśmiechnęłam się kpiąco. To ona spuściła wzrok.
- Dziękujemy za wizytę pani Word - powiedziała kobieta przy kasie oddając mi kartę. Zrobiła to na tyle głośno, że słychać ją było w sąsiednim sklepie. Otóż stałam się bardzo mile widziana w wielu miejscach odkąd w gazetach pojawiła się wzmianka o moim ślubie z Harveyem. Nikt nie traktuje mnie już jak jednej z jego dziewczyn, a moja pewność siebie wzrosła wielokrotnie.

Nagle słyszę głośny, dziecięcy płacz.
- Oj znowu doszło do jakiejś tragedii! - odkładam resztę kanapki na talerz i pędzę w stronę tarasu skąd dobiega wrzask - Co się stało?
- O! zobacz kto przyszedł?
Trzy letnia Emily cała zapłakana stoi w objęciach Elli. Ella opiekuje się dzieciakami od samego początku, kiedy zaczęła być potrzebna. To afroamerykanka w średnim wieku. Jest tak ciepła i kochana, że czasami sama mam ochotę ją przytulić.
- Powiedz mamusi co się stało - klękam przy dziewczynce i od razu zarzuca mi rączki na szyję.
- Motylek - pochlipuje.
- Co się stało z motylkiem?
- Nie źłapałam - rozkłada rączki wydymając dolną wargę. Jest słodka!
- Oj... Pewnie był piękny - mówię z żalem - Ale wiesz co? Może zrobisz mi go z piasku?
Jej oczka robią wielkie i rozbłyskują moim ulubionym gwiazdozbiorem Harveya...
- Ulepimy motylka!! - podskakuje i łapie Ellę za rękę.
Schodzą z tarasu i ruszają w stronę Oscara, który nie zwracając uwagi na otoczenie buduje kolejną fortecę. Cudowne mam te dzieci. Opieram się o barierkę i z rozleniwieniem obserwuje co się dzieje na plaży. Mimo że są jeszcze mali już doskonale pokazują swoje charaktery. Oscar ze złotymi oczami i ciemnymi włosami to niezaprzeczalnie mały Harvey. Jest spokojny i wyważony, ale kiedy się zdenerwuje Em ucieka gdzie pieprz rośnie! Potrafi rządzić... Natomiast moja mała złotowłosa... to istny żywioł. Generalnie w ogóle nie myśli zanim coś zrobi, czy powie. Jeśli się uprze potrafi się nie odzywać cały dzień łypiąc na każdego ciemnymi, brązowymi oczkami. No cóż... Jest moja! Patrzę na łąkę po lewej stronie domu, gdzie wybudowany został plac zabaw i na wydzielony kawałek morza, gdzie są zjeżdżalnie i inne bajery... Pierwszą osobą, która oszalała po narodzinach dzieci był mój mąż. Ma bzika na ich punkcie co często żartobliwie wypomina mu Nathalie. Drgam kiedy ciepłe dłonie obejmują mnie w pasie, a czułe usta pieszczą szyję.
- Właśnie spełniłeś kolejne z moich marzeń - szepczę.
- Do usług kochanie - całuje płatek mojego ucha, a ja wzdycham odwracając się w jego ramionach.
Zajęci wychowywaniem dzieci i pracą ani na chwile nie zapomnieliśmy o sobie na wzajem.
- Bill mi opowiadał jak czarująco spuentowałaś dzisiaj mowę końcową - uśmiecha się rozbrajająco.
- Żebyś widział jego minę, kiedy musiał mnie skarcić, a miał ochotę parsknąć śmiechem!
Mój ciągle onieśmielająco przystojny mąż kręci zniesmaczony głową.
- Obiecałem mu, że się z tobą rozprawie za ten występek - mówi zupełnie poważnie, a ja jak na komendę przywieram mocniej. Harvey zostawił mi zupełną swobodę z urządzaniem domu. Jedynym jego projektem była nasza sypialnia. Pokój jest odpowiednio wyciszony i ma wielkie łóżko z kolumienkami. Wiążą się z nimi baaardzo przyjemne wspomnienia...wiązania. Jak również z... rozprawianiem się ze mną! Wcześniej nie miałam pojęcia, że można kogoś krępować na tyle sposobów!
- Oddychaj kochanie - uśmiecha się i całuje mnie czule. Mój przepyszny, ukochany, pociągający mąż!
- Tatuś!! - głośny krzyk Oscara przerywa nam chwile namiętności. Harvey wywracając oczami puszcza mnie i odsuwa się, żeby złapać w ramiona rozpędzonego chłopca.
- Co jest łobuzie? - unosi go wysoko, żeby za chwilę umieścić w pewnych i bezpiecznych ramionach.
- Zbudowałem barykadę! Pobawimy się?
- No pewnie! - odpowiada bez wahania Harvey - Tylko się przebiorę dobrze?
- Tatusiu! - mała Em nie ma zamiaru biec do ojca. Ona już odkryła jaką ma nad nim władzę - Tatusiu ziobac motylka!
- No dobrze. Może najpierw rzucę okiem na wasze dzieła, a później się przebiorę - mówi schodząc już po schodach i w garniturze brnąc przez jasny, żółciutki piasek. Moja mała kobietka już potrafi czarować mężczyzn. Opieram się z powrotem na barierce i patrze z uśmiechem jak Harvey kuca między dzieciakami i z zainteresowaniem komentuje to co widzi. Wpatrują się w niego jak w obrazek!

Budzę się skoro świt i już po sekundzie uświadamiam sobie, że to TEN dzień. Z podekscytowaniem odwracam się do Harveya i opierając głowę na dłoni zaczynam mu się przyglądać. Śpi w samych spodniach od piżamy eksponując klatkę piersiową. Oglądam go uważnie. Włosy nie przyprószyła jeszcze ani jedna siwa nitka, a sylwetka chyba nawet jest jeszcze pokaźniejsza. W Kalifornii jest jeszcze większa przestrzeń do biegania, a w piwnicy mamy siłownie... Wokół ust i oczu powstały nowe zmarszczki , ale to tylko dlatego, że tak często się śmieje. Kiedy mój palec zaczyna błądzić po dolnej wardze jego oczy się otwierają.
- Dzień dobry - mówi obserwując mnie.
- Dzień dobry kochanie - uśmiecham się do niego - Wszystkiego najlepszego! - obejmuje go mocno.
- Dziękuję - tuli mnie do siebie.
- Chodź! - podrywam się i ciągnę go za rękę.
- Gdzie? - unosi się na łokciu i przeciera oczy.
- Muszę ci coś pokazać! - przestępuje z nogi na nogę, kiedy zakładam szlafrok. Wstaje ze zdziwioną miną, łapę go za rękę i pozwala mi się prowadzić. Wychodzimy na korytarz i idziemy do szerokich schodów. Zastanawiam się chwilę, ale po schodach niech lepiej zejdzie z otwartymi oczami.
- Zamknij oczy! - nakazuje, kiedy jesteśmy już na dole.
- Masz dla mnie prezent? - pyta tonem małego chłopca.
- Nie możesz podglądać! Zamknij oczy i zaufaj mi.
Zamyka oczy, a ja go prowadzę ostrożnie przez długi hol. Mija nas Anabell idąca z ogrodu ze świeżymi kwiatami. Uśmiecha się szeroko na nasz widok, a ja jej pokazuje palcem, żeby była cicho. Otwieram drzwi wejściowe i wyprowadzam go na dwór.
- Uważaj trzy schody - obserwuje uważnie, czy czasami nie trafi stopą w powietrze, ale on doskonale wie gdzie jesteśmy i pewnie schodzi ze schodów - Dobrze. Nie podglądaj!
- Nie podglądam, ale błagam cię nie wystawiaj mnie w piżamie na ulicę...
Wybucham śmiechem na taką perspektywę. Trevor podchodząc bezszelestnie podaje mi pilota do garażu. Otwieram nim tylko drzwi i wchodzimy do środka. Zapalam światło i ustawiam Harveya dokładnie na przeciwko prezentu.
- Możesz patrzeć - nagle bardzo się stresuje... A jak mu się nie spodoba? Pierwszy raz kupiłam mu coś tak drogiego.W ogóle pierwszy raz kupiłam coś tak drogiego! Obserwuje jak otwiera oczy i mruga kilka razy jakby się upewniał, że to co widzi nie zniknie.
- To dla mnie? - zerka zaszokowany.
- Mhm... - zagryzam niepewnie wargę. Patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Jest fantastyczne kochanie! - obejmuje mnie ramieniem, ale patrzy na samochód - Dokładnie taki jak chciałem!
Podejrzałam miesiąc temu, kiedy pokazywał Oscarowi nowe super fury... Piękny, lśniący, czrny jak noc model Camaro zrobił na nich szczególne wrażenie.
- Jest otwarty... jakbyś chciał - nawet pięcioletni staż małżeński nie wyleczył mnie z tej nieśmiałości względem niego. Ale wiem, że ją lubi. Nie zastanawiając się ani chwili łapie mnie za rękę i ciągnie za sobą.
- Pani Word - otwiera drzwi szarmanckim gestem, a ja ze śmiechem wsiadam do środka.
Za chwilę pojawia się po drugiej stronie i wsuwa na fotel kierowcy. Przez kolejne kilka minut opowiada mi o poszczególnych elementach wyposażenia, a ja nie mogę się napatrzeć na jego szczęśliwą minę.
- To trzecia najfajniejsza rzecz jaką dostałem w życiu - mówi entuzjastycznie całując mnie nad skrzynią biegów.
- Trzecia? - pytam z lekkim zawodem.
- Pierwszą jesteś ty, a drugą wszystkie moje dzieci - ma czuły głos.
- Ano to z tym nie mogę konkurować - robię minę pełną podziwu. Mój mąż nauczył się pięknie okazywać emocje i uwielbiam, kiedy to robi. Teraz jest szczęśliwy jak małe dziecko i chyba nie tak łatwo wyciągnę go z samochodu - Przejażdżka? - pytam tak jak wtedy, kiedy dostałam audi.
- Nie - nagle poważnieje.
- Dlaczego?
- Mam inne plany. Wyskakuj mała - wysiada z samochodu i czeka na mnie przy masce.
- Co chcesz robić? - staje koło niego.
- Podziękować ci jak należy - jego oczy zapalają się, kiedy łapie mnie pod pośladkami i sadza na masce - No i poranna porcja przyjemności dla mamusi - gładzi mój brzuch. Zaczynam mocno oddychać, kiedy wpija usta i zęby w moją szyję. Automatycznie owijam go nogami i wsuwam palce w jego włosy. Racja... Kiedy jestem w ciąży mam szczególne potrzeby. Moja ochota na sex nigdy nie mija, a mój ukochany ciągle ją zaspokaja. Rozwiązuje mi szlafrok i razem z koszulą zsuwa z ramion. Moje piersi są teraz takie wrażliwe, że wystarczy ich delikatna pieszczota, a jęczę i wije się jak opętana.
- Siedź tu i nie ruszaj się - grozi mi palcem i odwraca się. Podchodzi do drzwi i zamyka je przekręcając zamek. Ściąga spodnie od piżamy i staje przede mną zupełnie nagi. Zaciskam palce na masce, kiedy rusza wolnym krokiem drapieżcy nie odrywając ode mnie głodnego spojrzenia.
- Co chcesz, żebym zrobił Wiktorio? - jego oczy przewiercają mnie na wylot kiedy obejmuje go nogami i przyciągam do siebie. Opiera się dłońmi po obu stronach mnie na masce i wsuwa powolutku i delikatnie. Odchylam głowę do tyłu jęcząc z rozkoszy, a on całuje moją szyję. Na takich warunkach mogę mu codziennie kupować samochód!

- Wik ty gotowałaś? - pyta Carlo wpychając w siebie kolejną porcję jedzenia.
- No jasne! Raz dwa się uwinęłam dzisiaj rano. Anabell tylko trochę mi pomogła - wszyscy wybuchają śmiechem. Harvey z ożywieniem dyskutuje z Juanem o silnikach spalinowych nowej generacji. Bardzo się polubili. Cieszy mnie to, bo mój mąż nie miał zbyt wielu kolegów. Ale miał minę, kiedy wróciliśmy z teatru, a cały salon był obładowany gośćmi! Chyba pierwszy raz udało mi się go zaskoczyć. Tak maksymalnie! Wyglądam przez okno, gdzie na placu zabaw Greg szaleje z maluchami. Uwielbiają dziadka, a on je. Jest między nimi Patricia. Córeczka Zoe i Juana. Harvey obejmuje mnie ramieniem i głaszcze brzuch.
- Harvey chcesz sprawdzić ile wytrzyma, czy o co chodzi? - pyta go żartobliwie Zoe.
- Mamy plan zaludnienia pustyni na wschodzie - odpowiada jej bez wahania tym samym tonem - Potrzebuje jeszcze jakieś osiem do dziesięciu sztuk.
Całuje mnie mocno na widok mojej przerażonej miny. Zoe chichocze.
- Tato... - odzywa się Nathalie - A opowiesz nam coś o nowym samochodzie?
- Jasne skarbie - zaciera dłonie - To piąta generacja Camaro... - udaje, że zaczyna wykład, a wszyscy znowu wybuchają śmiechem. Hmm mój mąż stał się duszą towarzystwa!
- Wik kochanie opowiedz lepiej jak ty to wytrzymujesz na codzień! - prycha Martha. W odpowiedzi tylko opieram głowę o ramie Harveya i patrze na niego z miłością. Daje mi buziaka w czoło i uśmiecha się czule.
- Och Martha! Gdyby ciebie ktoś tak wielbił i ciągle nosił na rękach też byś jakoś dała radę! - Rita rozkłada ręce.
Zaakceptowałam ją. Kiedy zobaczyłam, że naprawdę połączyła ich przyjaźń nie mogłam mu zabronić kontaktów... A nawet sama zaproponowałam, czy nie chciałaby się przenieść do biura w San Francisco. Długo o tym rozmawiałyśmy, ale w końcu się zgodziła. Nie chciała zepsuć czegokolwiek między nimi. Jest dla Harveya niezastąpioną pomocą i cieszę się z tej decyzji. Co do innej byłej... Rosalie. Harvey pięć lat temu przepisał wszystkie udziały w kancelarii w Miami Nati. Nie ma już z nią nic wspólnego. Nawet się widziałyśmy całkiem niedawno... Na zakończeniu roku akademickiego u Nati, gdzie odbierała nagrodę za szczególne zaangażowanie. I co najdziwniejsze było mi jej żal. Harvey kompletnie nie zwracał na nią uwagi, traktował jak powietrze. Czułam wyraźnie jej wzrok na sobie, kiedy obejmował mnie i przytulał do siebie. Siedziałam po ceremonii na jednym z krzeseł i rozmawiałam z moim dawnym profesorem psychologii. Oscar grzecznie siedział obok mnie i trzymał mnie za rękę. Harvey w ogrodzie z rozszalałą Emi na ręce pokazywał jej rzeźby przy fontannie. W pewnej chwili odwróciłam się w drugą stronę i zobaczyłam jak Nathalie żegna się z matką. Objęły się serdecznie i dziewczyna ruszyła do grupki znajomych, podczas, kiedy Rosalie popatrzała w stronę ogrodu. W pierwszym odruchu ogarnęła mnie wściekłość, ale chwile potem dojrzałam w jej twarzy smutek. Czy zdała sobie sprawę co straciła na zawsze? Czy zobaczyła, że Harvey nie jest maszyną do sexu i pracy, tylko zupełnie normalnym facetem, który szaleje za swoją rodziną? Czy widzi jaki jest szczęśliwy, uśmiechnięty i swobodny? Nie wiem co wtedy czuła, ale kiedy zauważyła moje spojrzenie tylko kiwnęła lekko głową i ruszyła do wyjścia. Zupełnie sama... tak jak przewidziałam...
- Hej o czym tak myślisz? - pyta mnie Maya, kiedy mężczyźni wyszli ostatecznie do garażu obejrzeć samochód.
- O tym jak obłędne szczęście mnie spotkało - obejmujemy się mocno - Bardzo się cieszę, że zostaniecie na kilka dni. Okropnie za wami tęsknie.
- Taka jest cena mieszkania w raju - dołącza się Zoe.
- Ale ciągle bardzo was kocham - zebrało mi się na czułości.
- Jezu twoje hormony szaleją bardziej niż moje, kiedy byłam w ciąży! - prycha, ale dołącza do uścisku.
Wszystkie jesteśmy szczęśliwe. Wszystkie mamy swoje smutki i radości, oraz osoby, z którymi możemy je dzielić. Nigdy nie przypuszczałam, że osiądę w takim miejscu i z takim człowiekiem. Przypominam sobie czasy, kiedy chciał mnie tylko przelecieć. Już wtedy mnie kochał. Już wtedy nie chciał nikogo innego. A teraz jestem Wiktorią Word, żoną Harveya i matką już trójki jego dzieci. Nie zmieniłabym ani minuty mojego życia. Wszystko było potrzebne, żebym się znalazła w tym miejscu. Z drugiego końca stołu babcia patrzy na mnie wzruszona. Ona wszystko rozumie najlepiej. Posyłam jej uśmiech, a one mruga do mnie wesoło. My wiemy...

                                                         THE END

27 komentarzy:

  1. O ja Cię...
    Nie widzę klawaitury zza łez, więc na razie nic więcej nie napiszę.

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie ja też... Tak nieskromnie może pisać o swoim własnym tekście, ale jakbym się żegnała z przyjaciółmi ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Już mi trochę przeszło... Nie ma nieskromnie! Ty to już w ogóle, ale ja jestem z nimi około miesiąca, codziennie. Naprawdę ich polubiłam i będzie mi ich cholernie brakowało :( Teraz to do mnie dotarło. Znakomicie poprowadziłaś tę historię. Kurcze, nie wiem co pisać, bo mi słów brakuje. Bardzo, ale to bardzo Cię doceniam i nie mogę tego inaczej ubrać w słowa. :*
    Ale nic. Zbieramy się i czekamy na nową historię. Robisz sobie jakąś przerwę czy od razu przechodzisz do publikowania? Jeśli można wiedzieć oczywiście :)

    Wierna Fanka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę się z Tobą zgodzić Wierna Fanko:) tak trudno się z tym rozstać...:)nie wiem jak mam to skomentować, bo w języku polskim nie ma takich słów, które opisałyby moje szczęście, ale również smutek(z powodu końca historii)
    jak dla mnie jesteś najwspanialszą pisarką pod słońcem, której opowieści pochłaniają i ekscytują:) jak dla mnie- jest genialnie;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Wam za wszystkie komentarze. Są naprawdę bardzo, ale to bardzo, bardzo dla mnie miłe. Bardzo sobie cenie Wasze opinie! Chciałam się już od dzisiaj wziąć za pisanie nowego opowiadania, ale kompletnie nie mogę zebrać myśli. To chyba odrobinkę za wcześnie i musicie mi dać dzień, lub dwa na ogarnięcie nowej fabuły. Bo nie chciałabym, żeby nowe było jakoś podobne do poprzedniego... Obiecuje zająć się tym jak najszybciej, bo ciężko mi wytrzymać bez pisania :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wzięłam się za jakiś wstęp i wiecie co jest najgorsze? Ciągle zamiast Hill piszę Word!!!! :D Czuję się jakbym zdradzała Harveya!! ;(

    OdpowiedzUsuń
  7. Uuuu! Biedulka. Trzymaj się jakoś. Ja wiem jak ten Harvey potrafi zaprzątnąć umysł, ale jest zajęty więc dajemy spokój! :D
    Hahaha. Przyjemnego pisania. ;)

    Pozdrawiam,
    Wierna Fanka.

    PS. Zaszokowana głosem męskim w naszej konwersacji !!!

    OdpowiedzUsuń
  8. No też przywitajmy ładnie Pana ;) Może podrzucić jakieć ciekawe spostrzeżenia zza drugiej strony barykady :D Produkcja ruszyła i już dzisiaj mi lepiej, ale nie mogę wracać myślami do Spicy, bo mi się wszystko kręci! Może jutro już coś wrzucę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A z przyjemnością. Ciekawa jestem w sumie opinii na temat takiego rodzaju historii ze strony faceta. ;)
      No to znakomicie. Zdolna jesteś na prawdę. ;) Ja na razie czytam, już chyba trzeci raz, epilog. Ciekawe kiedy się z tego wyleczę...
      Haha...

      :))

      Usuń
  9. Mam nadzieję , że wyleczy Cię nowy prolog ;) Ale w sumie... po co?! Ja też mam ochotę go przeczytać jeszcze i jeszcze raz, ale muszę się dla Was spiąć i iść dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie muszę się z niczego leczyć. Chociaż chcę teraz skupić się na nowej historii.
    Mam nadzieję, że będzie tak samo jak z trylogią James. Tęskniłam i tęskniłam, ale potem "wyleczyłam" się, bo wkręciłam się na maksa w Twoją historię. Teraz wkręcę się po prostu w następną. Pozostaje mi mieć nadzieję, że będzie ok. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dalej tęsknie za James :/ Mogłaby dopisać jakąś kontynuacje ;)

      Usuń
    2. Ja ostatnio zaczęłam czytać od nowa pierwszą część, ale niestety nie było mi dane dokończyć no i nic nie wyszło. :( Ale planuję się znów wziąć za całość, może koło wakacji. Nie wiem.
      Słyszałam, że myśli nad napisaniem tego wszystkiego z perspektywy Christiana. <3 To by było coś. Wydaje mi się, że jeszcze bardziej pieprzne niż zwykła!

      Usuń
    3. Jestem tego pewna. Wiecznie zdziwiona wszystkim Ana nie jest najlepszym na świecie narratorem :D A z perspektywy pewnego siebie (przynajmniej w Red Roomie :) ) Christiana mogłoby się zadziać :D Prawdziwa szkoła uwodzenia!

      Usuń
    4. I ta jej wewnętrzna bogini... To psuje tę książkę, i to przez to dostaje dość często niepochlebne komentarze. Ale dla mnie to mało ważne, jak mi się coś podoba nie zwracam uwagi na opinie.
      A co do perspektywy Christiana to naprawdę mogłoby być świetne, ale jakoś wątpię, żeby się za to wzięła. To w sumie pisanie tej samej książki. Bo wątku by za bardzo nie mogła zmienić. Inne wydarzenia by tylko to wszystko przecinały. Co nie oznacza, że nie czekam na coś takiego. Ale tak obiektywnie patrząc, szczerze nie wierzę, żeby to napisała. :(

      Usuń
    5. Tak akrobacje wewnętrznej bogini doprowadzały mnie do obłędu! Ale książkę baaardzo lubię i też pewnego dnia do niej wrócę! Mogłaby napisać co tam sobie wyprawiał przed poznaniem Any :) I zakończyć tym jak weszła do jego biura!

      Usuń
    6. To wiesz co? Pomysł mam. Skontaktuj się z nią, wejdź w spółkę i przekaż chociaż pomysły! :D Obiecuję, że będę fanką numer 1!!!
      I ona to specjalnie zrobiła, że zakończyła trzecią część kawałkiem jego perspektywy. To już w ogóle podsyciło moją ciekawość, z resztą chyba wszystkich. I skiepściła, szybko zakańczając. Ah, trzeba mieć cierpliwość do tych Autorów! ;>

      Usuń
    7. Taaak! Będę współautorką Fifty Shades! I uważam, że ci Autorzy to bardzo porządni ludzie :P

      Usuń
    8. Ale czy ja napisałam coś przeciwnego?! W życiu, nigdy, przenigdy! Wszystkich po kolei szanuję za odwagę, no i tylko niektórych za talent. (I tu nie muszę chyba POKAZYWAĆ PALCEM, Nikki, kogo między innymi, Nikki!)

      Strasznie mi poprawiłaś humor, za co dziękuję dziecino! :*

      Mocno ściskam i wracam do obowiązków,
      Wierna.

      Usuń
  11. Natrafiłam na tego bloga szukając informacji o Cross..... Zaciekawiła mnie opowieść SPICY i przepadłam, przerwałam Wyznania Crossa!!!! Teraz nie potrafię wrócić do Gideona!!! Och Harvey....!!! Jestem pod wielkim wrażeniem Twojego talentu. Jeżeli kiedyś wydasz to w formie książki, kupie od razu i będę błagała o autograf.

    Twoja zaczytana wierna fanka - Tycha!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Bardzo się cieszę, że się odezwałaś. Liczę nie tylko na komplementy, ale również na krytykę. Mam nadzieję, że niedługo nadrobisz Windy Hill i spotkamy się razem na bieżącym opowiadaniu.
      Pozdrawiam!!

      Usuń
  12. Witajcie! Po pierwsze, jako że uwielbiam takie sytuacje, pozostanę przy swojej ksywce MĄŻ :) Mam prawo :)

    Spicy przeczytałem jakiś tydzień temu ale postanowiłem się wstrzymać z recenzją kilka dni po to żeby przetrawić całość, pomyśleć i zacząć czytać Windy i mieć porównanie. Teraz mam pewność i wiem co chcę napisać.

    Najpierw kilka słów o mnie bo w gruncie rzeczy nie miałem okazji się przywitać. Jestem 10 dni młodszy od swojej żony, prowadzę agencję reklamową, uwielbiam seriale, starą muzyką rockową, nie interesuje się sportem ale samochodami i nowinkami technologicznymi owszem (komórki, tablety, gadżety itp). Co do czytania... mam wzloty i upadki. Nie jestem maniakiem jak moja żona ale jak zaczynam coś czytać to czytam i sprawia mi to przyjemność. Nie miałem większego kontaktu z literaturą z górnej półki. W szkole czytałem streszczenia (nie zawsze nawet :D). Pozycje obowiązkowe wymuszone przez popkulturę zaliczyłem, Pottery, Władcę Pierścieni itp. W moje ręce trafiła też saga trochę erotyczna pt "Ludzie Lodu" którą przeczytałem w całości i szczerze mi się podobała. Gdzieś tam przewinęły się jeszcze książki Deavera w dwóch lub trzech egzemplarzach. Nie możecie mnie jednak stawiać na równi z sobą bo czytelnikiem jestem bez większego rozeznania. Myślę jednak, że głos w dyskusji zabrać powinienem bo po pierwsze cholernie mi zależy na tym, żeby moja żona była jak najlepsza w tym co robi, co nie dawno odkryła i w czym robi moim zdaniem duże postępy.

    Chciałbym teraz przejść do wad Spicy, również względem Softly i Windy. Zalety pominę gdyż wszystkie Panie tu obecne bardzo chwalą Spicy więc uważam, że wszystko zostało już powiedziane. Nie wszystkie wady to wady, część to tylko odczucie własne które może być różne od większości osób. Mam nadzieję, że dostanę obiad...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Należy mieć na uwadze, że jest to pierwsze pełne opowiadanie. Jako, że jest pierwsze uważam historię za nie tyle prostą co typową. Bajkowa historia księcia jeżdżącego na czarnym Jaguarze (choć cały czas mam wrażenie, że żonie chodziło o Maserati Quattroporte) zakochanego w prostej dziewczynie. Wiem, że opowiadanie nie pokrywa się w pełni z tą linią fabularną ale nie odbiega. Jest to Disney dla dorosłych? Czy to coś złego? Nie! Taka fabuła jest najpiękniejsza i od lat każda mała dziewczynka marzy o takim życiu choć pewnie nie bierze pod uwagę, że służba w zamku niestety nie spełni wszystkich jej obowiązków... i tu przechodzimy do punktu drugiego.
      2. Seks, seks, seks, seks pod stołem, na stole, przed kolacją, po kolacji i rano przed śniadaniem, seks na parkingu, łące i w lodówce. Czy mała księżniczka może przewidzieć taki nakład codziennej, cogodzinnej pracy? Szczerze nie wiedziałem, że czytam opowiadanie erotyczne. Myślałem, że czytam romans i dlatego zaskoczyła mnie pierwsza scena która była jeszcze w Softly jak wróciła Wiki do domku i musiała sobie sama poradzić. Byłem miło zaskoczony. Nie mniej moim zdaniem w Spicy seksu jest zdecydowanie za dużo i czytając za każdym razem kiedy zaczynała się scena miałem w głowie slogan "Ohhh, man! Not again". Niestety jak się zacznie już scenę czytać to ciężko ją pominąć bo wciąga. Sceny są napisane bardzo fajnie, działają na .... wyobraźnię :). Mam jednak wrażenie, że w życiu realnym ludzie się częściej przytulają, głaszczą po pleckach, rozmawiają ale coż... w końcu to bajka tak? Znowu dość płynnie przechodzimy do kolejnego punktu.
      3. Fabuła. W przeciwieństwie do szanownych dam tu zgromadzonych i pierwszego rodzynka ja znam swoją żonę. Żyję z nią, razem przeżywamy radości i smutki, chodzimy na koncerty Iron Maiden i oglądamy seriale i dzięki temu znam tych bohaterów lepiej od Was (tak mi się wydaje) bo wiem na kim byli wzorowani. Wiem, że Spicy jest wspaniałym zlepkiem wszystkiego czym żyliśmy w tym czasie. Na początek to dobrze i już widzę, że takiego zabiegu Nikki nie zastosowała w Windy które jest jakby od podstaw autorskie, przynajmniej w etapie który obecnie czytam (około 15%).
      Zauważyłem też pewien błąd jakby techniczny. Oboje jesteśmy fanami seriali i mam wrażenie, że Nikki nieświadomie przyswoiła sobie jeszcze jedną rzecz. Serialowy sposób rozwijania fabuły. Przez całe Spicy pojawia się wątek główny romansu a poszczególne wydarzenia następują niczym wątki poboczne (napad na bank itp). I podobnie jak w serialach Nikki miała automatyczną sugestię, że każda akcja powinna się zmieścić w 40 minutowym odcinku czyli w przypadku książki w rozdziale. Akcja działa się zbyt szybko, można było spokojnie ją w sposób ciekawy rozciągnąć na dłużej. Cóż widocznie będąc z Harveyem "pragnienie nie ma szans" :D. Widzę, że póki co takiego zabiegu nie ma w Windy i dobrze. Będąc na fabule nie mogę wspomnieć o pierwszym motywie rozwodowym... Na początku Softly lub Spicy pojawia się pewien burak o blond włosach jeżdżący czarnym cabrio... cóż opis się dokładnie zgadza z moim, samochód też. Nie wiem co żonie zrobiłem ale musiałem ją czymś wkurzyć... Buracki bohater vel. mąż pozwoli nam przejść do punktu czwartego.

      Usuń
    2. 4. Bohaterowie. Szybkie przejście z Softly na Spicy miało swój powód... Mam wrażenie, że Softly była marzeniem mojej żony. Charakter, poczucie humoru (napis na ścianie z metalem :) ), sam fakt prowadzenia komisu z winylami w NY... tak to moja żona z charakteru – wyglądu Softly nie pamiętam. Jednak do jej pomysłów fabularnych stara Wiki się nie nadawała i powstała nowa twarda i konkretna babka (to dedukcja nie fakty). Mam jednak wrażenie, że zarówno Wiki jak i Harvey byli twardzi i konkretni tylko na początku z bardzo prostej przyczyny. Bohaterowie nie dali się nam poznać w pracy a dali poznać w relacjach między sobą zwłaszcza w drugiej części opowiadania. Gdyby opowiadanie zawierało więcej scen z pracy, gdzie Wiki załatwia bandziora jednego z drugim, rozgryza zagadkę a Harvey by uratował przed więzieniem kilka osób wbrew dowodom i prokuratorowi wspomnianą renomę twardości udało by się zachować. Każda pyskata postać powinna zostać zamknięta w 4 słowach bardzo ciętymi ripostami Harveya bo był surowym i konkretnym człowiekiem w pracy. Poznaliśmy ich z tej strony za mało ale to przez wspomniane bajkowe obowiązki i mam wrażenie że ze Spicy mimo wszystko zrobiła się Softly z niewykorzystanym zapleczem emocjonalnym. Płyniemy dalej...
      5. Emocje. Bardzo zapadły mi w pamięć sceny po rzekomej zdradzie Harveya. Opis rozpaczy, targających myśli były bardzo realistyczne. Nikki nigdy nie została zdradzona (a przynajmniej nigdy tego nie odkryła :) ) więc tym bardziej należą się jej duże brawa za profesjonalizm wyobraźniowy. Ale moment! Miało być bez zalet! Przepraszam :) Druga strona medalu (kurcze to nadal będą zalety) to sceny przedseksowe, czyli to co się dzieje z kobietą kiedy samiec jest w pobliżu. Opisy są pierwszorzędne, choć muszę przyznać, że te z początków Windy podobają mi się bardziej. Problem pojawia się znowu z ilością seksu a co za tym idzie ogromną ilością scen opisowych tego typu. Zaczynały się powtarzać, schematy są podobne (choć dobre) i są wykorzystane w bardzo podobny sposób w Windy. Być może dlatego, że wątek romantyczny jest podobny tzn skromna seksualnie dziewczyna i męski rozpustnik działający na wyobraźnie. Trochę się boję o zaszufladkowanie Nikki, nie wiem co będzie dalej z historią Windy nie wspominając o GoL ale jeśli wątek główny będzie podobny będą to uważał za wadę i postaram się przekonać Cię kochana Nikki do napisania opowiadania nieromantycznego.
      6. Ten punkt będzie krótki: błędy stylistyczne i ortograficzne. Choć Nikki w realu jest cholernie inteligenta, konkretna (kurcze w sumie ideał Wiki Spicy) to błędów jest sporo. Zganiam to na ufność do autokorekty na blogu i pęd myślowy nie pozwalający na chwilę wytchnienia pozwalającej na korektę. W Windy jest znacznie lepiej i chyba Nikki sama się podświadomie karci dając Olivi masę tekstów do korekty :) Teraz jest dobrze ale pisząc o Spicy trzeba było o tym wspomnieć.
      7. Ogólne odczucia. Spicy czytałem zawsze przed snem i często w wolnych chwilach na plaży, w fotelu w sumie w każdej wolnej chwili. Czytało mi się przyjemnie ale jak wspominałem męczyła mnie ilość scen erotycznych. Uważam całość za dobry początek jednak w stylu pisania między Spicy a Windy widzę przepaść. Dojrzałość literacka daje o sobie znać, Nikki sprawnie wyciąga wnioski z błędów które sama zna i bardzo szybko się uczy. Poziom rozwoju Nikki jest sayański* (*przypis autora: sprawdź Kamehameha Street z GoL)

      Usuń
    3. O ile Spicy czytało mi się dobrze Windy czyta mi się genialnie. Nie chodzi o zarys fabuły a o czyste zabiegi literackie. Jeszcze do końca nie jestem pewny czego to jest zasługa ale jak tylko to ustalę dam znać w recenzji Windy. Czytając Windy wszystko widzę, bohaterów, sceny, miejsca – wszystko mam przed oczami. Wstępna diagnoza stwierdza, że jest to zasługa większej dokładności w opisach, szczegółów dodających niesamowitego realizmu. Przykład z Bridget Jones: można przedstawić kogoś w stylu „to jest Andrzej a to Jadwiga (imiona przypadkowe), poznajcie się” a można „to jest Jadwiga. Jadwiga jest mecenasem sztuki i wspaniała malarką, kocha zwierzęta i działa w ONZ (ale postać nie?) a to jest Andrzej. Andrzej jest kierowcą rajdowym, uwielbia windsurfing i ma własną szklarnie z kwiatami.” Czujecie tą różnicę? Dla mnie pierwsza wypowiedź to Spicy a druga to Windy. Jest to wyższy poziom pisania i jako czytelnik-amator od razu rzuciło mi się to w oczy.

      Kończąc już moją krótką recenzję chciałbym Ci pogratulować Nikki wspaniałego hobby i obiecuję zrobić wszystko abyś mogła być szczęśliwa robiąc to dalej. Kochani do Was też mam ogromną prośbę. Ten blog jest amatorski ale staram się namówić Nikki, żeby w planach długoterminowych brała pod uwagę ligę mistrzów, w tym wypadku napisanie dzieła które moglibyśmy spróbować wydać. To jest cel do którego chcemy oboje dążyć (tzn ja nie będę :). Ta strona w odróżnieniu od innych tego typu jest całkowicie darmowa, nie posiada reklam, googlowych boksów itp. Nie piszę tego dlatego, że liczymy na dotację ale faktycznie czegoś od Was chcemy a właściwie ja chcę. Znacie cel, poznaliście Nikki z wzajemnością i chce Was prosić o włożenie trochę własnej pracy w to co tu robimy. Bardzo Was proszę pomóżcie Nikki stać się jeszcze lepszą pisarką. Nikki potrzebuje krytyki, bez niej ciężko mówić o rozwoju.

      Bardzo dziękuję za wytrwałość i uwagę i za to że jesteście i wspieracie moją żonę. Pozdrawiam wszystkich.

      THE MĄŻ

      PS. Głupie ograniczenie do 4000 znaków w komentarzu... przepraszam ale musiałem podzielić.

      Usuń
  13. 1. Obiad dostaniesz tylko dlatego, że wypróbowuje dzisiaj nowy przepis...
    2. Jestem pewna, że chodziło o Jaguara nie żadne Quarto coś tam!!
    3. Nie było żadnego seksu na parkingu :P
    4. Prawda z serialowym wątkiem. Miałam za dużo pomysłów przez co skakałam z jednego na drugi i fabuła na tym ucierpiała.
    5. Burak jeździł czerwonym cabrio, które nie było w połowie tak śliczniutkie jak Twoje cacuszko!
    6. Owszem Wik się z czasem z twardzielki zamieniła w zagubioną w nowej rzeczywistości sierotkę, którą ledwo na sam koniec jakoś wyciągnęłam. Teraz staram się mocno przestrzegać charakterów jakie wybrałam dla postaci i pamiętać, że to oni reagują - nie ja.
    7. Kocham ten moment w Bridget Jones! Zaraz po "bójce" przed i w restauracji :D
    8. A pewnie, że Nikki jest cholernie inteligentna i konkretna!! Powinieneś dodać, że piękna, niezastąpiona, zabawna i jeszcze piękna, bo nie wiem czy wspominałam...
    9. The Mąż o co chodzi, że bez zalet miało być...? Zdemontować mnie chcesz?
    10. Święta prawda! Krytykujcie dziewczyny! (z zaletami...)

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!