sobota, 16 marca 2013

Windy Hill Rozdział 18

William podwija rękaw czarnej kurtki sprawdzając godzinę. Za kwadrans północ. Na dole palą się wszystkie światła, więc na niego czekają. Nie uniknie wyjaśnień, chociaż wolałby się najpierw wykąpać i coś zjeść. I najlepiej jeszcze się wyspać! Pociera policzek i zatrzaskuje drzwi samochodu. Kiedy tylko się odwraca wielki owczarek skacze mu na uda.
- Cześć Pepper. Pilnowałaś? - zatapia palce w gęstej, ciemnej szczecinie sierści na karku i pies unosi pysk na znak aprobaty - Zmykaj - klepie ją między łopatki, a potężne cielsko wystrzeliwuje w ciemność obsypując go kamyszkami. Buty szeleszczą mu na żwirze, kiedy podchodzi do betonowej, ozdobnej wylewki i wchodzi po schodach do drzwi wejściowych.
Ostatnie na co teraz ma ochotę to uspokajanie znerwicowanej dziewczyny. Martwi się o nią, to oczywiste, ale w tej chwili marzy tylko o jedzeniu, kąpieli i łóżku. Załatwi to szybko bez zbędnego rozdrabniania się. Z całej reszty niech się tłumaczy Lucas. Zza zamkniętych drzwi słyszy jakąś spokojną balladę. A może jednak szczęście się do niego dzisiaj uśmiechnie? Może Hugo spił dziewczyny tak skutecznie, że nie będzie musiał oglądać zranionej dumy Olivii, ani słuchać jej miliona pytań? Jest nieznośna, kiedy jest zdenerwowana. Najchętniej wtedy przełożyłby ją przez kolano i ostudził nerwy. Ale to zbyt przyjemna perspektywa... A księżniczka jest wściekle zazdrosna o Alex! Otwiera drzwi, wchodzi do jasnego, ciepłego wnętrza i... No cóż tego się nie spodziewał. Hugo w najlepsze migdali się na kanapie z niewątpliwie atrakcyjną Hinduską. Musi przyznać, że Samija to niezły kąsek, ale on woli jej ulotną, subtelną, eteryczną przyjaciółkę. I z tego co zauważył ostatnio Hugo też... Dziewczyna właśnie uderza ze śmiechem w jego dłoń lądująca na udzie zbyt blisko pośladka. Nie widzą świata poza sobą. Barry White zawodzi jakąś zmysłową, uwodzicielską melodie. A Olivia... Gdzie jest Olivia? Rozgląda się szybko pełen obaw i oddycha z ulgą dostrzegając niewielki ruch na parapecie za fortepianem. Od razu idzie przez nikogo nie zauważony w tamtym kierunku i jak za każdym razem, kiedy ją widzi serce mu ożywa. Choćby nie wiadomo jak się zniechęcał do jej osoby zawsze kończy się tak samo. Siedzi na parapecie kurczowo przytulając kolana i patrzy w okno. Przecież nic tam nie zobaczy! William zatrzymuje się tak, żeby nie było widać jego odbicia w szybie. Wygląda naprawdę marnie. Kurczowo zaciska dłonie wokół nóg i pociąga nosem. Nawet sprężynki na jej głowie wyglądają jakby się trochę rozprostowały. No cóż chyba nie do końca podoba jej się impreza urządzona przez jego brata. Delikatnie wierzchem palców przejeżdża po zgrabnej łydce i śliczna, okrągła twarzyczka odwraca się wystraszona. Jej oczy robią się wielkie, a pełne usteczka otwierają. Nie sadził, że tyle sprzecznych emocji można pomieścić w jednej parze oczu. Złość, radość, ulga, udręczenie, strach... Łzy ciężko spoczywające na ich dnie roziskrzają intensywną zieleń. Wygląda jak... jak anioł...
- William - ma schrypnięty głos i zaczerwieniony, mały nosek. Płakała. Przebiega wzrokiem po nim całym. Spodziewa się znaleźć jakąś dziurę? Jakiś ubytek? Wspina się błyskawicznie na kolana i musi ją złapać w pasie, żeby nie spadła. Ujmuje jego twarz w dłonie i ogląda ją całą - Nic ci nie jest?
William nie potrafi ukryć zdziwienia, ani tego, że jej powitanie sprawia mu dużą przyjemność.
- Nic - uśmiecha się na co jej ramiona zaciskają się zadziwiająco mocno wokół jego szyi. Również ją obejmuje wdychając ten przyjemny, świeży zapach. Odruchowo całuje jej włosy i gładzi plecy. Drobne ciałko tak idealnie do niego przylega jakby było stworzone specjalne z myślą o nim. Pociągnięcie nosem, które wstrząsa zaciskanymi kurczowo ramionami odwraca jego myśli od niewłaściwego kierunku w którym zaczęły biec.
- Livi - szepcze jej do ucha odsuwając od siebie. Łzy zmoczyły jej całe policzki - Csii - przeciera je kciukiem.
- Tak strasznie się bałam - znowu przyciska się do niego z całej siły.
- Nic ci już nie grozi kochanie - mruczy uspokajająco gładząc jej plecy i przygarniając do siebie. To takie przyjemne...
- O ciebie się bałam idioto! - ruga go, a gniew bierze górę nad strachem - Nie było cię tak długo! Powiedziałeś, że wrócisz jak najszybciej! - uderza go w ramie. William ledwo powstrzymuje wybuch śmiechu po co najmniej zaskakującym ataku. Muzyka cichnie.
- Will! Ale się skradasz.
Olivia nadal klęczy na parapecie trzymając ręce na jego ramionach, a on obejmuje ją w pasie. Sami uśmiecha się zadowolona na ten widok.
- Właśnie wszedłem, porwałem Olivie i nikt mnie nawet nie zauważył - mówi spokojnie i groźnie.
- Nie histeryzuj. Przed domem czai się cała armia.
- Nie płacz kochanie - szepcze tak, że tylko Olivia go słyszy. Ociera jej policzki z łez zupełnie pochłonięty uczuciem jakie to wywołuje.
- Opowiesz nam co robiłeś? - zagaduje Hugo.
- Chodź.
William pomaga jej zejść z parapetu i nie puszczając małej dłoni idzie do pozostałej dwójki, której zaloty zostały chwilowo przerwane. Czuje, że Olivia próbuje wyswobodzić dłoń już po raz kolejny dzisiejszego dnia odpychając go. Puszcza ją i patrzy jak zdecydowanie idzie do jego ulubionego fotela. Siada na nim podobnie jak na parapecie podciągając kolana pod brodę.
- Chodzi o twojego ojca - zaczyna mówić siadając w drugim fotelu - Podpisał coś co nie do końca spodobało się pewnej... grupie społecznej aktywnie działającej na terenie Stanów. Nie ma się czym martwić, bo CIA już się wszystkim zajęło. Chcieli przyjechać i was przesłuchać, ale przełożyłem to na jutro - robi pauzę i nie słyszy żadnego pytania. Hugo wypyta go dopiero na osobności, chociaż wyraźnie drgnął na wieść o CIA. Sami jest zupełnie rozluźniona alkoholem, a Olivia patrzy prosto na niego napięta jak struna. Ale nie pyta... I to jest najdziwniejsze! - W każdym razie obejrzałem nagranie i zastanawiam się czy nie skontaktować się z jakąś wytwórnią filmową. Gdzie się tego nauczyłaś?
Nie reaguje od razu, ale po chwili tylko wzrusza ramionami. Wygląda na bardzo wyczerpaną.
- Trenowała dosyć długo... - mruczy Sami sennie - I potwierdzam to było naprawdę niezłe.
- Naprawdę? Potrafisz się bić? - Hugo nie traci humoru - Może kiedyś poćwiczymy razem?
- Ćwiczy z Brianem - Sami z brutalną premedytacją w głosie pozbawia go wszelkich nadziei.
Olivia nie słuchając ich i nie reagując widzi tylko Williama w którego cały czas wpatruje się jak zahipnotyzowana.
- A ty coś trenujesz? - Hugo zarzuca ramie na oparcie kanapy za jej głową na co Sami wzdycha zadowolona.
- Jaka grupa? - głos Olivii jest cichy i bardzo wystraszony.
William zaciera ręce nabierając powietrza.
- To nie jest istotne. Agenci już się tym zajęli i niedługo zagrożenie zniknie.
- Jaka Williamie?
William znowu pociera policzek w geście zmęczenia i bezradności.
- Islamiści - mówi pewnie, jakby chciał udowodnić, że to nic strasznego.
Twarz Olivii w jednej sekundzie robi się przeraźliwe blada. Opiera czoło o kolana, a dłonie obejmujące je drżą. Zresztą reakcja pozostałych też jest niczego sobie. Sami zastyga z szeroko otwartymi ustami, a Hugo spina się cały, gotowy na najgorsze. William podnosi się z fotela i kuca przy Olivii.
- Livi? - dotyka delikatnie dłoni, ale dziewczyn energicznie kręci głową nie podnosząc jej - Hugo pokarz Samiji jej sypialnie - pada twarde polecenie, a chłopak po chwili wahania wstaje i podaje rękę Sami. Ta posłusznie do niego dołącza i wychodzą z salonu.
- Wstań Olivio! - rozkaz wypowiedziany ostrym, bezdyskusyjnym tonem i silne pociągnięcie za ręce stawiają ją do pionu. William siada na jej miejscu i ciągnie ją na kolana. Olivia opada na niego bez sił i bez sprzeciwu. Siada bokiem wtulając się w potężną pierś i podciąga nogi do góry. Drży tak bardzo, że William w pierwszym odruchu kompletnie nie wie co z nią zrobić.
- Livi to tylko tak źle brzmi - musi być cierpliwy, a jak to nie poskutkuje to wmusi w nią tyle alkoholu, żeby spokojnie usnęła... Nie zna się na pocieszaniu! Olivia unosi na niego twarz, a usta ma aż posiniałe.
- Tylko źle brzmi? - głos jej się łamie - Byłeś w armii! Ilu twoich kolegów załatwiła Al Kaida?      
William marszczy brwi i przygląda jej się nie rozumiejąc o czym mówi.
- Co by się stało gdybyś się nie pojawił w porę?!
Jasna cholera zaczyna panikować...
- Wyrwali by mi paznokcie, wrzucili do jakiejś piwnicy ze szczurami, bili i gwałcili, żeby na końcu odrąbać głowę!
Wierci się nieznośnie próbując wstać i co chwila zajeżdża pupą o jego krocze.
- Uspokój się! - warczy na nią w końcu czując narastającą erekcje - Posłuchaj mnie przez chwilę.
Unieruchamia ją silnym uściskiem, a jej dłonie wbijają mu się w pierś. Czeka chwilę aż się uspokoi, ale jej oddech nie zwalnia, a dłonie nie przestają drżeć.
- To nie Al Kaida Olivio - mówi w końcu prawie rozbawiony.
Podrywa na niego zdziwione spojrzenie i analizuje przez chwilę jego słowa.
- Nie?
- Nie - musi się uśmiechnąć - To inni Islamiści. Nie mają nic wspólnego z Al Kaidą. Uwierz mi, że gdyby to była Al Kaida już byś nie żyła.
Znowu zaczyna drżeć
- Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć.
- Kiedy ja naprawdę myślałam, że chcą to zrobić - szepcze przerażona patrząc na niego.
- Przecież ci powtarzałem sto razy, żebyś się niczego nie bała - przyciąga jej twarz do piersi i przytula mocno.
- Kto to jest w takim razie?
- Zwyczajna wzburzona mniejszość. U nich porwania praktykuje się na co dzień, więc to była pierwsza rzecz jaka im przyszła do głowy, żeby zwrócić na siebie uwagę. Ojciec wyjaśni ci szczegóły.
- Tortury praktykują równie często - odpowiada ponuro.
- Ale jesteś ze mną i nie oddam cię nikomu - odpowiada łagodnie nawet się nie spodziewając, że to zadziała. Ale działa!
Siedzą w milczeniu. Głaszcze ją i tuli do siebie, a czas przestaje mieć znaczenie. Po co jeść, po co spać skoro to zawieszenie jest takie przyjemne. Olivia z każda minutą rozluźnia się coraz bardziej aż w końcu leży na nim bezwładnie poddając się leniwym pieszczotom palców przebiegających po jej plecach. William musi maksymalnie oczyścić myśli, żeby nie odczuwać konsekwencji trzymania jej na kolanach. Nagle ciche pukanie poprzedza otwarcie drzwi. Olivia natychmiast się spina i znowu musi ją podtrzymać, żeby nie wstała. William tylko odchyla głowę do tylu, żeby zerknąć na wejście. To Jack.
- Mam te rzeczy - mówi cicho.
- Zanieś do mojej sypialni - mruczy nie przestając z powrotem uspokajać dziewczyny. To się okazało dużo przyjemniejsze niż z początku zakładał. Obserwować jak się rozluźnia, odpręża pod jego palcami, jak przysuwa twarz jak najbliżej, żeby wdychać jego zapach, jak kładzie rozłożone palce na jego piersi... Tak, Olivia lubi go dotykać, to już zauważył. Jack prawie bezdźwięcznie opuszcza dom. Na tyle cicho, że dziewczyna go nie zauważa.
- Chodź. Zaprowadzę cię do pokoju - szepcze - Jesteś już pewnie bardzo zmęczona.
- Nie sądzę, żebym mogła usnąć... - mówi ledwo przytomnie.
- Myślę, że ci się uda - całuje ją we włosy. Może i nie powinien, ale chce. Olivia unosi głowę i wygląda słodko taka zaspana i zupełnie bez energii.
- To wszystko było takie straszne - mruczy wpatrując się gdzieś w jego obojczyk.
- Wiem. Ale to dlatego, że jesteś taka uparta i nie chcesz mnie słuchać.
Trafia go spojrzenie pełne wyrzutu.
- Wiem - poddaje się w końcu - Ale nie codziennie mnie ktoś napada, więc musisz zrozumieć, że mogę być troszkę zdenerwowana - mówi złośliwie.
- Uważam, że jesteś bardzo odważna.
Wpatruje się w niego intensywnie. Rumieni się lekko i na ten widok jego męskość znowu budzi się do życia.
- Dziękuję za wszystko - szepcze walcząc, żeby nie patrzeć na jego usta. Chce wstać, chce się odsunąć, ale tkwi bez ruchu nie mogąc wykonać żadnego ruchu. William stara się nie uśmiechnąć widząc to.
- Jesteś głodna? Masz na coś ochotę?
- Chyba nie - nie zauważa dwuznaczności jego słów. Trwa bez ruchu walcząc ze sobą. Atmosfera gęstnieje i elektryzuje. William spokojnie zaczesuje jej włosy za ucho mając nadzieje, że nie zauważy jego podniecenia. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
- Williamie - zaczyna się poddawać i otwarcie pożera wzrokiem jego wargi. Jej oczy ożywają migotliwym blaskiem, a oddech robi się niespokojny.
- Słucham Olivio?
- My nie możemy Williamie... - ma tak udręczona minę, że mężczyzna ledwo się powstrzymuje przed zastąpieniem jej innymi doznaniami.
- Nie? - pyta coraz bardziej siląc się na spokój. Jeszcze chwila i będzie jego. Widzi wyraźnie jak dziewczyna powstrzymuje falę frustracji - Ale bardzo chcemy prawda? - ciśnienie między nimi robi się nie do zniesienia.
Olivia kiwa głową głośno przełykając ślinę.
- Dlaczego nie możemy? - pyta ją cicho leciutko ciągnąc pojedyncze pasemka. Przymyka oczy i przesuwa ustami po jego dłoni. Jest całkiem nieźle podniecona.
- Nie potrafię się tobą dzielić, a nie mogę cię mieć tylko dla siebie.
Zwykle takie słowa odstraszają go. Każde "tylko dla siebie", "na zawsze razem", "wspólna przyszłość" i inne tego typu frazesy często wypowiadane przez kobiety powodują, że nie ma go w ciągu minuty. Teraz dzieje się coś dziwnego. Ręce same mu się rwą, a podniecenie sięga zenitu. Ta mała, słodka nimfa go chce. Chce go tylko dla siebie. Czysta, nieskalana tym całym syfem dusza... Nie znosi ani jednego zbolałego spojrzenia. Ciągnie ją za włosy przybliżając do siebie i całuje. Całuje z tęsknotą zgromadzoną w ciągu tygodnia. Całuje jakby chciał pożreć. Olivia tylko pojękuje przeciągle i odpowiada z całą swoją gorliwością. Nie może się nasycić jego ustami. Przysuwa się możliwie jak najbliżej trąc językiem o jego język. Kiedy jej pupa zatrzymuje się na twardym wypełnieniu spodni zupełnie traci głowę. Przerzuca nogę na drugą stronę siadając na nim okrakiem. Obejmuje dłońmi jego twarz i bez opamiętania zaczyna całować tak głęboko i tak namiętnie jakby to miała być ostatnia rzecz jaką robi w życiu. Dłonie Williama wędrują na dwa cudowne pośladki zaciskając się na nich kurczowo. Głośny jęk odbija się echem w jego ustach, a biodra dziewczyny zaczynają się miarowo przesuwać po jego własnych. Zaczyna go ujeżdżać w pełni ubrana, a on kompletnie wariuje. Ich namiętność za moment znajdzie ujście w najdziwniejszym zbliżeniu jakie obydwoje doświadczyli, ale przez głowę Williama przebiega bardzo nieproszona myśl.
- Nie tutaj - szepcze jej w usta. Zdaje się go nie słyszeć napierając coraz bardziej - Livi - Próbuje, chociaż niechętnie przerwać gorący pocałunek.
- Dlaczego? - Olivia ma ochrypły sexowny głos. Przestaje go całować opierając się czołem o jego czoło, a jej rozpalony oddech owiewa mu twarz - Dlaczego? - ponawia pytanie.
- Bo cię o to proszę. Chodźmy na górę.
Napiera na niego biodrami, a on zamyka oczy i odchyla głowę w ekstazie.
- Dlaczego?
Domaga się prawdy. Zna prawdę, ale chce ją usłyszeć. Ta świadomość oszałamia go.
- Bo pieprzyłem się tu z Alex. Dokładnie na tym fotelu i w tej pozycji - chcesz, masz.
- Wtedy, kiedy myślałeś o mnie? - nie jest ani trochę urażona.
- Wtedy.
Prostuje się i patrzy z triumfem wymalowanym na podnieconej twarzy. Zwinnie zeskakuje z jego kolan.
- Nie ruszaj się - nakazuje.
Patrząc mu w oczy rozpina powolnym ruchem spodnie i odwracając się bardzo wdzięcznie w zmysłowym rytmie Barrego tanecznym ruchem zsuwa je z bioder. Wypina ten doskonały, krągły tyłeczek ściągając nogawki, sięgając dłońmi aż do podłogi po czym wychodzi z nich. Najpierw jedna noga, później druga. Zatrzymuje spodnie na stopie i odrzuca je daleko.
William obserwuje wszystko z erekcją rozsadzającą spodnie. Zaciska dłonie na fotelu powstrzymując się przed rzuceniem na nią. Co się z nią dzieje?! Jeszcze tydzień temu była niemal nieśmiała!
Tymczasem Olivia zwraca się z powrotem w jego stronę i od razu jej wzrok przyciąga pulsujące, potężne wybrzuszenie rozporka. Oblizuje wargi przejeżdżając dłonią od pasa, aż po pierś i zaciska ją na niej. Sprawia jej to niespodziewaną przyjemność, więc występ zostaje przerwany krótkim jęknięciem. Kiedy jest podniecona ma takie wrażliwe piersi... Łapie za poły bluzki i ściąga ją przez głowę leniwie kołysząc biodrami. Jej spojrzenie jest wyzywające i zadziwiająco śmiałe. Pozostaje w białej, koronkowej bieliźnie i zbliża się do Williama. Na powrót klęka po obu stronach jego ud i ujmuje dłonie, które od razu wyrywają się do jej ciała. Prowadzi je przez pośladki na talie i zatrzymuje na piersiach.
- Livi.
William nie do końca rozumie co się z nim dzieje. Aż kręci mu się w głowie z podniecenia. Jest w stanie zrobić wszystko, żeby tylko już się w niej zanurzyć. Olivia odchyla miseczki stanika i pieści się jego palcami. Zamyka oczy gwałtowne zachłystując powietrzem, kiedy William nieposłusznie przyszczypuje jej sutki. Pozostawia go w tej samowolnej zabawie, a sama sięga do rozporka. Nie ściąga mu spodni, nie bawi się w rozbieranie. Jeśli William jest zaskoczony tym jak szybko radzi sobie z jego ubraniem to akurat w tej chwili działa to na korzyść. Dumnie prężący się i bardzo spragniony penis z ulgą uwalnia się od krępujących go materiałów. Olivia resztkami świadomości przesuwa po nim kilkakrotnie ręką po czym unosi się na kolanach i nakierowuje go na siebie.
- Właśnie, że tutaj Williamie - szepcze osuwając się stopniowo i unosząc - Dokładnie tutaj - szybki, namiętny pocałunek - Już nie musisz sobie wyobrażać - kończy nadziewając do samego końca i kwituje to głośnym krzykiem. William ma tylko jedną, jedyną myśl. Jeśli się za chwilę nie rozładuje, oszaleje! Olivia chciała go uwodzić i rozpalać bez końca, ale poprzeczka okazała się za wysoka. Niespodziewanie wabienie na swoje wdzięki mężczyzny okazało się zbyt podniecające również dla niej. Moc jaką nad nim poczuła poraziła ją w wyniku czego sama została zniewolona przez swoją własną rządzę.
- Williamie ja... - silne ruchy odbierają jej oddech. Mocne pchnięcia wywołujące zderzenie się ich ciał sięgają dużo głębiej niż to fizycznie możliwe - Ja już nie... - odrzuca głowę do tyłu, kiedy jej piersi są gniecione przez męskie dłonie.
- Ja też kochanie.
William mocno wysuwa biodra, a Liv pochłania go jeszcze głębiej. Potężny orgazm porywa ich jednocześnie i nie chce wypuścić z uścisku. Obydwoje targani spazmami rozkoszy trzymają się nawzajem kurczowo. On ściska jej uda, a ona trzyma go za nadgarstki.

Liv opada na Williama. Jest totalnie zamroczona. Pijana ekstazą. Kładzie policzek na wysokości serca swojego kochanka. Czy waliło z taką siłą tydzień temu? Czy jego oddech tak bardzo się rwał? Nie jest w stanie teraz tego analizować.
W głowie Williama szaleje burza. Jak i dlaczego? Nigdy nie był podniecony do tego stopnia, nigdy nie był zdominowany przez kochankę. To przecież on jest tą silniejszą stroną duetu, a nie to małe i kruche stworzenie. Przed oczami migają mu sceny z przedstawienia jakie dla niego urządziła. Czy to ta sama Olivia? Tak piękna, świadoma i drapieżna kobieta jest jego Olivią, którą się trzeba opiekować i którą tak łatwo zranić? Którą tydzień temu musiał przekonywać, że jest atrakcyjna, bo jej poczucie wartości nie istniało? Ona właśnie go przeleciała! To był jeden z najszybszych i zdecydowanie najlepszy sex w jego życiu.
Olivia unosi głowę i opiera się brodą o klatkę piersiową Williama patrząc na niego.
- Możemy kochanie kiedy tylko chcesz i jak tylko chcesz - zapewnia jakby rozmowa nigdy nie była przerwana.
- Obawiam się, że nie tyle możemy co musimy... Nie możemy robić tak długich przerw! - uśmiecha się i ziewa przeciągle.
- Idziemy spać?
Olivia wydyma wargę i marszczy śmiesznie nosek.
- Co jest?
- Umieram z głodu...
William oddycha z ulgą.
- Już myślałem, że tego nie powiesz...

21 komentarzy:

  1. coraz ciekawiej... nie mogę się doczekać następnych rozdziałów, musisz mój głód co do rozdziałów zaspokoić. ale to wciągające!!! extra;D buziaki dla Was;D
    "straszna" M.

    OdpowiedzUsuń
  2. jeeej ^^
    świetne!
    widzę, że do moich wypowiedzi wkrada się monotonia, ale cóż tak to czasem bywa ;)
    i oczywiście na koniec moje standardowe pytanie: kiedy kolejny rozdział? ;) mogę liczyć na trochę wcześniej niż za 2 dni? ;)

    An

    OdpowiedzUsuń
  3. Zobaczę co się da zrobić, ale nic nie mogę obiecać. Czasami jak mnie weźmie w godzinkę mam gotowy rozdział, a czasami podchodzę do niego kilka razy. Postaram się ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękuję ;*
    An

    OdpowiedzUsuń
  5. dziś nie mam już na co liczyć, prawda? :(

    An

    OdpowiedzUsuń
  6. Przykro mi, ale nie miałam wczoraj ani minutki na pisanie. Jeśli aż tak się niecierpliwisz zachęcam do czytania Spicy. Myslę, że pokochasz Wiktorię i Harveya tak jak my. I w sumie też byłabym ciekawa Twojej opini odnośnie mojego pierwszego w pełni ukończonego opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. ja mam dziś wolne, specjalnie je wzięłam, żeby troszkę poleniuchować przy MyStory, także z niecierpliwością czekam na następny rozdział, o ile masz czas by go napisać;) wiem, wiem, jestem strasznie niecierpliwa, ale tak już to jest jak mnie wciągną bardzo ciekawe, genialnie napisane historie;)
    ;*
    M.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana!
    ja tu czekam i czekam na następny rozdział i doczekać się nie mogę:)
    specjalnie wolne dziś wzięłam,żeby poleniuchować przed MyStory:)
    dasz rade dziś coś napisać?:)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  9. Błagam dodaj nowy rozdział bo czekam już tyle i bardzo chce czytać dalej a wszystko już przeczytałam... SPICY też już dawno ;) proszę o nowy rozdział ;) Cysia

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju, jeju dziewczyny przepraszam ;( Miałam dzisiaj czas na dopisanie jednego zdania... Jestem totalnie zasypana obowiązkami i już mi sił brakuje, a jeszcze masa przede mną :/ Obiecuję, że jutro się bardziej postaram...

    Cysia?? Nowa???? :D!!

    OdpowiedzUsuń
  11. jejkuu przepraszam ale tak się już niecierpliwię :( zaniedbujesz nas troszkę :(
    ps. SPICY przeczytana już daawno ;) (świetne to było)


    An :)

    OdpowiedzUsuń
  12. DZIEWCZYNY!!! No ja Was muszę upomnieć! Kochane, Wy też na pewno macie obowiązki, nie możemy tak strofować Nikki! ;) To nie jest jej praca, a hobby! Jeśli będziemy ją pospieszać, nie będzie lepszych efektów, a tylko gorsze! Ja wiem, wiem, ja Was rozumiem, ale musimy być cierpliwe, by mieć należyte efekty!
    Także, Nikki pracuj tak jak musisz, a o nas też pamiętaj, ale w granicach rozsądku. Ja też nie piszę codziennie, bo zwyczajnie nie daję rady... Chociaż chciałabym codziennie.
    A co rozdziałów-jest ciekawie i znakomicie jak zawsze, a ja mam już dość powtarzania się. Po prostu kocham Twoje opowiadania i tyle na ten temat. :D

    Pozdrawiam Cię gorąco,
    Wierna Fanka.

    OdpowiedzUsuń
  13. No ja dziękuję, że ktoś w końcu zrozumiał! Pani na polskim mnie tak nie goniła :D Ale rozumiem również Was i bardzo mi pochlebia Wasza niecierpliwość :** Niestety jest dokładnie tak jak pisze Wierna. Dzisiaj chciałam napisać dużo w czasie krótkiej przerwy i musiałam wszystko skasować. Pospieszyłam się i ani tekstu, ani przerwy :/ Muszę mieć względny spokój, żeby napisać coś wartego pokazania. Nie chcę Was karmić byle czym.
    Obiecuję się jutro wziąć w garść.
    Przesyłam Wam milion buziaków, a Wiernej dzisiaj o jeden więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. ależ gdzieś ja bym śmiała poganiać?! nigdy bym tego nie zrobiła;) ja tylko próbuje zmotywować Nikki to działania, żeby jej się milej pisało;) a kiedy to zrobi to już jej sprawa;):*
    M.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nic Ci nie odpiszę, bo jestem zajęta rozdziałem :P

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem tu już pewien czas i czytam ale nie komentowałam :-D Kurde wciągające to Twoje opowiadanie :-D czekam na więcej z niecierpliwością:-D życzę weny i czasu na pisanie :-D Cysia :-D

    OdpowiedzUsuń
  17. M.-Ale ja Ciebie nie oskarżam, broń Boże. Po prostu widzę co się dzieje z pospieszaniem i Nikki nie wypada nas wszystkich upomnieć, a mnie tak! Więc to właśnie zrobiłam. :P

    Nikki-Już wiem o czym zapomniałam we wcześniejszym komentarzu. Ten rozdział zawiera po prostu wyśnioną, wymarzoną, idealną scenę erotyczną! Kurcze, nawet nie wiesz jakie postępy uczyniłaś od początku tego bloga. Naprawdę duuuże, uwierz mi. (Przynajmniej w mojej skromnej ocenie.) Świetnie!!!

    Wierna Fanka.

    OdpowiedzUsuń
  18. Cysia - witam ;)
    Wierna - to tylko dzięki moim krytykom :*
    M - straszna jesteś :P

    OdpowiedzUsuń
  19. ja straszna?! czemu?! ;D heheh
    M.

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!