wtorek, 12 marca 2013

Windy Hill Rozdział 16

- Jestem!!! - wchodzę do domu, a za mną Jack wnosi walizkę - Zaniesiesz na górę? Drugi pokój po lewej.
- Oczywiście proszę pani - uśmiecha się życzliwie mijając mnie.
- Stacy! - ruszam do kuchni.
- Jesteśmy w kuchni! - słyszę jej odpowiedź.
My? Jacy "my"?
- Sami! - nie, nie, nie! Tylko nie ona! Jeśli przed Stacy coś ukryje, bo zwyczajnie nie będzie drążyła tematu, to przed Sami... Pozamiatane...
- Czekam na ciebie już dwie godziny - mówi z pełnymi ustami.
- Mam cię żałować, czy wyjść jeszcze na godzinkę? - pytam sarkastycznie.
- Możesz się przyłączyć - przełyka zdaje się szarlotkę, bo właśnie ona stoi na stole.
- Zaparzyć wam herbatę? - Stacy odrywa się od czyszczenia piekarnika.
- Za jakieś pół godzinki. Idę się przebrać, jak chcesz chodź ze mną - kiwam na Sami.
Wychodzę do holu i zaczynam się wspinać po schodach gorączkowo zastanawiając się co mam powiedzieć przyjaciółce. Tak jak przypuszczałam dogania mnie zanim docieram na szczyt.
- Dzwoniłam do ciebie - ma lekką zadyszkę.
- Na pewno nie chcesz iść ze mną na siłownie? - kąsam żartobliwie.
- Martwiłam się! - nie zamydlę jej niczym oczu jeśli się uprze. Mogłaby pracować w jakimś wywiadzie...
- Przepraszam, ale musiałam go wyłączyć.
- Gdzie byłaś? Zniknęłaś bez słowa, Stacy też nie potrafiła mi nic powiedzieć.
Rozpinam powoli żakiet zyskując kilka sekund.
- Bo Stacy nie musi wiedzieć wszystkiego.
Siadam na łóżku i ściągam buty. Idę do szafy i wyciągam z niej spodnie dresowe i t-shirt.
- A mnie powiesz? - siada na fotelu i obserwuje mnie uważnie. Milcząc tylko pogarszam sprawę. Zatrzymuję się na środku pokoju i patrzę na nią.
- Byłam z Williamem w Waszyngtonie na przyjęciu organizowanym dla wszystkich ważniaków z armii.
- Aha - jest zaskoczona, ale mniej niż się spodziewałam - I jak było?
- Bardzo oficjalnie - czuję zdenerwowanie - Poznałam jego brata, bardzo sympatyczny. I w ogóle wielu żołnierzy... - ściągam bluzkę i spodnie - Generałów, sierżantów - zakładam nowy zestaw ubrań - Całkiem wystawna impreza - wydymam dolną wargę z uznaniem.
- A William?
Och to dokładnie ta mina! "Gadaj, bo będziemy tu siedziały do rana!"
- Cokolwiek powiem, nie odpuścisz puki nie będzie to cała prawda?
- Mhm - kiwa głową. Założyła nogę na nogę i splotła palce na kolanach. Wygląda jak terapeutka! Pewnie dlatego poszła na psychologię. Siadam na przeciw niej na łóżku.
- William... No cóż - wypuszczam głośno powietrze.
- Jezu Liv pamiętasz jak opowiadałyśmy sobie wszystkie szczegóły pierwszego razu? Do rzeczy!
- Powyżej oczekiwań - poddaje się - Jest bardzo... doświadczony i to nie było podobne do niczego co do tej pory robiłam.
- Jezu masz romans z Williamem Hillem - łapie się za głowę. Patrzę wzrokiem winowajcy - Cały czas miałam nadzieje, że jednak nie o to chodzi.
- Dlaczego? - tym razem czuję się trochę urażona.
- Bo to William Hill? Bo twój ojciec dostanie zawału? Bo jest dziesięć lat starszy od ciebie i takie jak ty zjada na śniadanie? Bo jesteś głupia i się w nim zakochałaś?! Mam wymieniać dalej?
- Dlaczego sądzisz, że się w nim zakochałam?!
Jest już trzecią osobą, która to mówi. Mam to wypisane na czole, czy co?!
- Bo masz to wypisane na czole!
Patrzę na nią zdębiała. To się robi troszkę przerażające.
- Sami ja wiem, że tym razem nie będzie żadnego "długo i szczęśliwie". Ale nigdy tego nie pożałuje, bo nigdy bym tego nie cofnęła.
- Jak to się stało, że tam poleciałaś? - pochyla się i brodę na zaciśniętych pięściach.
- Bo chciałam - odpowiadam buńczucznie.
- Jezu ja cię nie atakuje! Ja się martwię. Masz za sobą pierwsze pójście na całość. Co teraz?
- Jak to co teraz?
- No z wami? - rozkłada ręce - Co teraz?
Milczę dłuższą chwilę. To bolesna prawda zwłaszcza, że... ok jestem młoda, głupia i się zakochałam!
- Nie ma "nas" Sami - odpowiadam w końcu.
- Dobrze, że sobie z tego zdajesz sprawę - wstaje i z bardzo zatroskaną miną podchodzi do mnie - Jakbyś czegokolwiek potrzebowała zadzwonisz, prawda?
- Idziesz już?
- Wyglądasz na wykończoną - nareszcie się uśmiecha.
- Trochę jestem - odpieram wspominając co mnie tak zmęczyło. Całuje mnie w policzek.
- I zmajstrował ci czadową malinkę na brzuchu - dodaje zamykając za sobą drzwi. Co?! Unoszę koszulkę i rzeczywiście na lewo od pępka czerwieni się plama po jego ustach, zębach i języku  Przechodzą mnie dreszcze, bo doskonale pamiętam moment w którym powstała. "Różnie się od chłopców z którymi do tej pory się zadawałaś". Oj różnisz się...


- Jak weekend? - Brittany wita mnie ledwo opuszczam windę.
- Nuuda! - staram się nie brzmieć nerwowo.
- Następnym razem musimy się umówić na jakąś wspólną nudę - robi śmieszną minę i siada przy swoim biurku, które mijamy w drodze do mojego. Patrząc przed siebie zaczesuje włosy ze świadomością, że za chwile spadną w efektownej kaskadzie.
- Jezu jak mnie wystraszyłeś! - w ostatniej chwili powstrzymuje się przed rzuceniem torebki na fotel. Siedzi na nim Brian i czyta gazetę!
- Wybacz - składa ją podnosząc wzrok - Czekałem na ciebie, bo... - zastyga w połowie gestu - Wow, Olivia! - przesuwa wzrok po całej mnie - No cóż... - unosi brew - Ładnie wyglądasz - stwierdza. Widzę, że sili się na dyplomacje i sprawia mi to olbrzymią przyjemność. Żeby tylko William też to zauważył! Mam na sobie ładną, kremową sukienkę. Jest zwiewna i nie jakoś specjalnie  elegancka, ale wiem, że bardzo ładnie w niej wyglądam.
- Dziękuję uprzejmie. Czemu zawdzięczam sobie pańską wizytę? - uśmiecham się uroczo i przysiadam na brzegu biurka.
- Nie pamiętam - jego zwykle tajemniczo zdystansowana twarz jest zaciekawiona i właśnie zupełnie otwarcie ocenia moje kształty!
- Hej! - uderzam go torebką w ramie.
- Wyglądasz jakoś inaczej... I nie chodzi o sukienkę.
- Czy możesz mi łaskawie ustąpić MOJE miejsce? - uśmiecham się tak szeroko, że zaczyna mnie boleć szczęka.
- Za chwilę... Daj mi jeszcze momencik popatrzeć. Auć!
Mocny kopniak w kostkę otrzeźwia go skutecznie. Śmiejąc się wstaje i szarmanckim gestem podsuwa mi fotel.
- Więc co chciałeś? - wyciągam z torby telefon i chowam ją do szuflady.
- Siłownia, dzisiaj?
- O piątej?
- Piąta trzydzieści?
- Ok.
- Miłego dnia mała.
Kręcę głowa ze śmiechem, kiedy odchodzi i włączam laptopa. Pewnie, że wyglądam inaczej! Też to zauważyłam i wiem, że Stacy, chociaż przemilczała też zauważyła zmianę. Rozbudziła się moja kobiecość. Mimo że wyglądam identycznie wokół mnie jest taka aura... Pewność siebie, poczucie piękna, dowartościowanie, wspomnienie tego co się ze mną działo w jego rękach... To wszystko przyczyniło się na obudzenie nowej mnie. Rozpieram się wygodnie na fotelu otwieram skrzynkę mailową i od razu dostaje wiadomość z tekstem w załączniku. Pracuje szybko i wyjątkowo uważnie, żeby już mu to odesłać, żeby nawiązać jakikolwiek kontakt. Świadoma obecności kamer siedzę prościutko z zadowolona miną. "Patrzysz teraz na mnie?" Zastanawiam się odsyłając tekst do Claya i Williama jednocześnie. Przeciągam się na fotelu prężąc niby przypadkiem w stronę kamery.
- Olivia
Prawie spadam z fotela, kiedy Clay pojawia się przy mnie. Nie odzywał się do mnie od kilku dni, więc czuję się odrobinkę zaskoczona.
- Clay - uśmiecham się przyjaźnie. To też jest moja nowa oznaka dojrzałości. Żadnych obrażań się i fochów. Patrzy na mnie przez sekundę tymi blado niebieskimi oczami.
- Spróbuj coś zrobić z samym wstępem ok?
- Jasne, a reszta?
- Reszta może być - kiwa głową nie okazując żadnych emocji.
- Super. Zrobię to jak najszybciej!
- I możesz wysłać tylko do mnie. Hilla dzisiaj nie ma.
- A... - mój uśmiech panicznie stara się nie zblednąć. Biorę się za przerabianie wstępu, ale potężny zawód wytacza ze mnie całą energię. To tyle jeśli chodzi o eksponowanie nowej Liv... Jak idiotka wdzięczę się do kamery!
Lunch spędzam z Brittany i Cedem w pobliskiej knajpce gawędząc o niczym konkretnym... Nabijają się ze mnie bezlitośnie, kiedy widzą ile jedzenia pochłaniam, a ja bronie się, że i tak moja pupa jest najzgrabniejsza, na co oni odpowiadają, że ciężko ocenić, przez jej mikroskopijne rozmiary. Są fajni i dobrze się z nimi czuję.
Popołudnie mija mi na pisaniu (samodzielnego!) artykułu o ewolucji wyglądu kobiet na przestrzeni wieków. Temat rzeka, więc czas mija mi błyskawicznie i kiedy unoszę głowę znad ekranu jest już kwadrans po piątej. Mój kręgosłup błaga o litość, a oczy są połowę mniejsze niż rano. Nawet nie mam siły przeczytać tego co napisałam, więc zapisuje wszystko i wyłączam laptopa. Nie chce mi się dzisiaj ćwiczyć... Praca wyssała ze mnie całą energię. Odchylam się na fotelu i kładę nogi na biurko. Przyjemnie... Zakładam ręce za kark i przymykam oczy. Mmm bardzo wygodnie! Nawet dźwięk telefonu nie wyrywa mnie z rozleniwionego zawieszenia. Sięgam po telefon nie otwierając oczu.
- Halo? - mruczę błogo.
- Kochanie schowaj te nogi bardzo cię proszę - zachrypnięty głos pieści moje ucho. Uśmiecham się szeroko.
- A podobno cię dzisiaj nie ma...
- Co nie znaczy, że cię nie widzę.
- Drogi szefie to prześladowanie - zaczynam mruczeć jak kotek - Prześladuje pan moje nogi!
- A jak nazwiesz to, że chciałbym być między nimi.
Kładę dłoń na udzie i przeciągam ją do góry zabierając ze sobą sukienkę. Odsłaniam spory kawałek uda. Cichy pomruk rozlega się w słuchawce.
- Więc możesz mnie obserwować nie tylko z biura?
- Z każdego miejsca na świecie Olivio.
- To już napastowanie...
- A wgryzienie się w to piękne udo jak nazwiesz? - jego głos pozostawia drżenia. Poruszam się niespokojnie - I zaciskanie ich ci nie pomoże.
- Pomoże, bo cię tu nie ma - patrzę prowokacyjnie w kamerę.
- Niestety byłem tylko dla ciebie przez cały dzień i teraz muszę się rozdrobnić między wszystkich innych.
- Ale kiedy znowu będziesz ze mną postaraj się być w całości.
- Brian do ciebie idzie - głos mu się ochładza.
Ściągam nogi z biurka i poprawiam sukienkę.
- Idziemy na siłownie - nie wiem po co mu to mówię.
- Tłumaczysz się?
- Nie!
Brian pojawia się z torbą sportową w dłoni.
- W każdym razie muszę już kończyć - mówię z żalem, ale i tak już nie moglibyśmy dłużej ciągnąć tej rozmowy.
- Do zobaczenia Olivio.
- Pa - uśmiecham się do kamery i rozłączam - Gotowy?
Brian przygląda mi się uważnie.
- Czy to był powód tego uśmiechu?
- To był powód wszystkich uśmiechów - odpowiadam bez zastanowienia wyciągając torbę z szuflady.

Po tej króciutkiej rozmowie mój nastrój wraca do tego porannego, więc serwuje Brianowi całą serie dowcipów o tym jak zaskakujące jest życie polityka. W drodze na siłownie opowiadam mu o wszystkich zabawnych i zaskakujących sytuacjach w czasie różnych konferencji i spotkań ojca. Opowiadam mu o Gatterbym, o tym  jak wstrętnie się do mnie przystawiał i jak wiceprezydent i William mnie od niego wybawiali.
- Znacie się z Hillem długo?
- Może z miesiąc - wzruszam ramionami.
- I jaki on jest? Tak poza firmą?
Nie wiem, czy to zmierza w dobrą stronę... Uwodzicielski, czuły i porywczy? Hmm... Nie przejdzie.
- Różny...
- To znaczy?
- Z jednej strony tajemniczy i skryty, a z drugiej zabawny i bardzo... bardzo... Nie wiem jakiego słowa użyć.
- Przystojny?
- To ma zarówno w wersji A jak i B - wypalam.
- Kolejna fanka naszego szefa!
- Kolejna?
- Brittany połyka język jak go widzi - uśmiecha się pod nosem. Moje zęby trą o siebie powstrzymując napływająca złość.
- Nie bądź zazdrosny - szturcham go biodrem i niespodziewanie zarzuca mi dłoń ramie, kiedy wchodzimy do siłowni.

- Musimy brać samochody - jęczę wykończona, kiedy idziemy z powrotem pod Upland.
- Nie narzekaj. Uspokoisz mięśnie.
- Uspokoiłam, kiedy na ciebie czekałam.
- E tam czekałaś! Po prostu chciałaś na mnie popatrzeć.
Udaje mu się wywołać mój wymęczony uśmiech. Kiedy skręcamy na ulicę gdzie mieści się redakcja od razu w oczy rzuca mi się w oczy czarny mercedes zaparkowany przed wejściem. Jest tu! Serce mi mocniej uderza, kiedy wchodzimy do środka. Staram się nie wyglądać na taką wymaglowaną i oddycham z ulgą, że wzięłam szybki prysznic. Zastanawiam się jakby się tu pozbyć Briana i wpaść z małą wizytą do szefa, ale szybko sobie uświadamiam, że jest spore prawdopodobieństwo, iż nie jest sam i mogłabym nas obydwoje wpędzić w niemałe zakłopotanie. Ale taka okazja...
- Idziesz?
Brian ogląda się na mnie, bo zatrzymałam się pośrodku głównego holu i patrzę w stronę wind.
- Tak - idę za nim na podziemny parking z bardzo mieszanymi uczuciami. Żegnamy się i rozchodzimy się do swoich samochodów. Korci mnie i nęci, żeby wrócić, ale przecież jakby chciał się spotkać zadzwoniłby... Nie powinnam go tak nachodzić, nawet jeśli mówi że ma ochotę znaleźć się między moimi nogami i wgryźć w udo... Otrząsam się ze zbyt gorących myśli i zdecydowanie odpalam silnik. Duma i godność Olivio! To, że dałaś się przelecieć nie oznacza, że masz za nim biegać jak tresowany piesek!
Powolutku wjeżdżam na górę i zatrzymuje się czekając na okazję włączenia do ruchu. Wieczór w Nowym Jorku wygląda jak środek dnia w mniejszym mieście... Kiedy już mam ruszać moją uwagę przyciąga wejście do redakcji. Nie wiem co mnie tam tak przyciągnęło, ale jak już spojrzałam odwrócenie wzroku okazuje się niemożliwe. Wysoki, barczysty mężczyzna w eleganckim garniturze idzie obejmując w pasie długonogą, drobną szatynkę. Kobieta coś mu mówi i obydwoje zaczynają się śmiać. Otwiera jej drzwi samochodu i czeka aż wsiądzie po czym długim, pewnym krokiem zasiada po stronie kierowcy. Po chwili światła samochodu zapalają się i nie czekając zbyt długo samochód agresywnie rusza. Patrzę jak mi znika w sznurze innych aut. Moje ręce zaciśnięte na kierownicy mają pobielałe kostki, a puls mocno odbija się na nadgarstku. Jestem jak wrośnięta w fotel, niezdolna do wykonania ruchu. Patrzę przed siebie nic nie widzącym wzrokiem i dopiero klakson za mną wyrywa mnie z zawieszenia. To Brian... Macham mu we wstecznym lusterku i ruszam, bo akurat czerwone światło zrobiło mi przysługę i zatrzymało sznur pojazdów.
Prawie bezsenna noc nie szczególnie odciska piętno na moim wyglądzie, ale na nastroju owszem. Stacy prawie weszła w drzwi, kiedy podziękowałam za śniadanie. Na co liczyłam?! Sama się w to wpieprzyłam, z pełną świadomością pchając się w jego ramiona, choćby to miała być jedyna wspólna noc. Ledwo włączam laptopa, a nadchodzi mail od Sami. Ostatnio kiedy napisała na mój firmowy adres skończyło się na tym, że nikt się do mnie nie odzywał... Nie ma żadnego tekstu, tylko sam link. Sprawdzam, czy nikt nie kręci się w pobliżu i klikam z bijącym sercem.
Tytuł artykułu mówi wszystko.

"A jednak Alexandra?"  

William Hill ostatnio widziany z panną Shelly wczoraj znowu pojawił się ze swoja długoletnią towarzyszką, właścicielką Top Fashion Alexandrą Lacroix. Para zjadła romantyczną kolację w Giornata di sole, po czym w doskonałych nastrojach przeszli do sąsiadującego Black Mountain, które opuścili dopiero po północy. Czyżby jednak Olivia rzeczywiście była tylko przyjaciółką? A może chwilową zachcianką miliardera? Jeśli tak koniecznie trzeba zapytać kongresmena Shelly co o tym sądzi! W zeszłorocznym wywiadzie była modelka wyznała, że to co ją łączy z Hillem to coś bardzo poważnego. Czekaliśmy długo na pierścionek, ale przynajmniej jak na razie na marne. Kto wie może ostatnia kolacja posypała się brylantami? 
Uważacie, że pasują do siebie? Oceńcie sami. 


Pod spodem jak to bywa w tych artykułach cała seria zdjęć wypstrykana przez paparazzi. Jedyne co zaobserwowałam zanim błyskawicznie wyłączyłam stronę to to, że Alex nie była taka zdezorientowana jak ja pięknie pozując przy boku Williama, a ten z kolei nie był ani trochę tak zniesmaczony jak na zdjęciach ze mną. Obłędna zazdrość i uczucie porażki targają mną bezlitośnie. Samija jakby wyczuła, że to ten moment, bo telefon rozdzwonił się chwilę po wyłączeniu portalu.
- Tak?
- Widziałaś? - jest zdenerwowana.
- Tak - mam matowy głos bardzo starający się ukryć emocje.
- Wszystko w porządku?
- Nie. Ale poradzę sobie z tym Sami. Sama się w to władowałam, więc sama się wyplącze.
- Przestań opowiadać bzdury! Nie musisz sobie radzić sama!
- Muszę wracać do pracy Sami. Porozmawiamy później. Pa.

I wróciłam do pracy. Wróciłam do życia sprzed nocy spędzonej w Waszyngtonie. Do końca tygodnia pisałam, poprawiałam, redagowałam, streszczałam, chodziłam na siłownię, na lunche z kolegami z pracy, nawet spotkałam się z Sami i umówiłyśmy się na imprezę w piątek zaraz po pracy. Ponieważ miałam ochotę się nieźle urżnąć postanowiłyśmy, że wykorzystamy ostatnie chwile przed powrotem mojej rodziny i zrobimy dwu osobową imprezę w głównym salonie u mnie w domu. Opróżnimy trochę ojca barek i posłuchamy dobrej muzyki. Z dumą muszę przyznać, że moje ostatnie trzy teksty nie wymagały żadnych poprawek, a Clay odnosi się do mnie prawie miło. Zaprzyjaźniam się powoli z pracownikami Upland Hill, a Brittany stała się już fanką moich artykułów i często sama prosi mnie o radę. Jak to się dzieje? Jak mi się udało wyplatać z romansu z szefem? Sam mi w tym pomógł. Od tego jednego, jedynego telefonu w poniedziałek nie nawiązał ze mną żadnego kontaktu. No cóż łatwo przyszło, łatwo poszło. Jestem w stanie zrozumieć, że zaliczył i stracił zainteresowanie... wrócił do kobiety do której czuje coś więcej niż pociąg seksualny. I pomimo że boli mnie to strasznie akceptuje to. Zrobił dobrze. Przynajmniej tak utrzymuje, bo nikt nie musi wiedzieć, że pracą zasłaniam frustracje, a wesołymi pogaduchami łzy. Nie wiem co jest gorsze. To jak załatwił to Robi, czyli zachowanie się jak ostatnia świnia, czy to zwykle, ciche, bezkrwawe porzucenie mnie przez Williama. Jak panienkę na jedną noc. Cokolwiek by się nie działo w mojej głowie, jakiekolwiek emocje by mną nie targały nie żałuje. Nie żałuje niczego, ani jednej sekundy, ani jednego pocałunku, żadnej pieszczoty, słowa. Niczego! Moje oczy pozostały szeroko otwarte i do bólu świadome.

Jest późne piątkowe popołudnie, a w zasadzie już wieczór, kiedy oficjalnie i uroczyście zamykam laptopa. Zostałam dłużej, bo nie chciałam niczego odkładać na poniedziałek. Na drodze do wolności siedzi mi jeszcze Clay. Jakąś godzinę temu upodobał sobie kanapę przy windzie i zatwardziale czyta jakieś papierzyska.
- Clay wszystko skończyłam i przesłałam ci na maila. Jeśli coś będzie nie tak postaram się zajrzeć do tego w niedziele.
- Ok - wygadany względem mnie jak zawsze.
- W takim razie do zobaczenia w poniedziałek - uśmiecham się. Nauczyłam się w tym tygodniu nowego uśmiechu. Jest zatytułowany "Mam wszystko w dupie, ale jestem zbyt dobrze wychowana żeby ci to powiedzieć". Naciskam guzik i drzwi windy prawie od razu się rozsuwają.
- Miłego weekendu Olivio.
Zamieram zastanawiając się skąd dobiega głos. Clay? Clay to powiedział?!
- Dzięki... - dukam, ale jest na powrót zatopiony w czytaniu - Wzajemnie...
Drzwi windy zasuwają się, a moja szczęka może spokojnie opaść.

- Gotowa? - Sami czeka na mnie siedząc na brzegu ogrodzenia wielkiego, białego globusa. No takiego zastosowania to chyba dla niego nie przewidziano. Czuję  torebce wibrowanie telefonu, ale ignoruje go. Oddzwonię, kiedy będę w domu.
- Jak nigdy - ściskamy się na dzień dobry - Chodź - łapię ją pod pachę i ciągnę w stronę parkingu - Cześć Angie! - macham do recepcjonistki - Co ty tu jeszcze robisz?
- Właśnie wychodzę - mówi radośnie i dokładnie w tym samym momencie dźwięk telefonu zmywa rodzący się uśmiech.
- Spław go! - szepcze jej głośno.
- Imprezowy nastrój? - pyta Sami, kiedy wychodzimy na klatkę schodową prowadzącą na parking.
- Bardziej pijacki.
- A to jakaś różnica?
Wybuchamy śmiechem, który przetacza się po prawie pustym parkingu.
- Nawet nie wiesz jaki Brian był dzisiaj zawiedziony, że po pierwsze nie idę z nim na siłownię, a po drugie nie zapraszam go na imprezę!
- Zadłużył się w tobie! - cały czas w przypływie euforii prawie do siebie krzyczymy.
- Nie pleć! - odblokowuje samochód z alarmu.
Nagle hamuje przy nas jakaś spora, czarna furgonetka. Podskakuje wystraszona.
- Jej! Ale się wystra... - głos mi zamiera, kiedy wyskakuje z niej dwóch mężczyzn w kominiarkach
- Dzień dobry panno Shelly - mówi jeden z nich.
- Sami wiej!!!
Tylko tyle udaje mi się powiedzieć, bo obydwaj doskakują do mnie. Panika zaciska mi się na gardle. Jeden łapie mnie za kark i rękę, a drugi go asekuruje. Otwarte, czarne wnętrze samochodu zbliża się nieubłaganie.
     

7 komentarzy:

  1. od niedawna zaczęłam czytać Twój blog i stwierdzam, że jesteś niesamowita! masz na prawdę wyjątkową wyobraźnię i nieźle piszesz ;) (ps. jestem najbardziej za, żebyś napisła książkę! ) w międzyczasie czekając na kolejne rozdziały Windy Hill czytam SPICY. niesamowite. kompletnie mnie zaskoczyłaś nagłym porwaniem Liv nawet nie wpadłoby mi do głowy, że tak potoczy się akcja ;) czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały. (ps. cały czas jestem poddenerwowana, czuję ucisk w żołądku myśląc o tym kiedy pojawi się kolejny rozdział)

    Twoja nowa, choć już wierna fanka :)

    ps. koniecznie powiedz, kiedy mogę się spodziewać 17 rozdziału Windy Hill, bo chyba eksploduję w tym całym poddenerwowaniu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam Cię serdecznie!

    Cieszę się ogromnie, że do mnie trafiłaś i Ci się spodobało! To dla mnie bardzo ważne i jak już pisałam wcześniej niesamowicie motywujące! Nowy rozdział pojawi się jutro koło południa, a więc jeszcze chwilkę potrzymam Cię w niepewności ;) Ostatnio nie mam zbyt wiele czasu na pisanie, ale staram się nadganiać w każdej wolnej chwili :)
    Chętnie wysłucham wszystkich twoich uwag i spostrzeżeń.

    Buziaki!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Och! niby jutrzejsze południe to już niedługo, ale czekając czas nagle zwalnia. czekam z niecierpliwością ;)

    An :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No teraz to się zestresowałam! A co jak nie sprostam i będziesz zawiedziona kontynuacją? Muszę się porządnie przyłożyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. spokojnie ;) nie stresuj się ;) jak dotąd sprostałaś wszystkim moim oczekiwaniom i nie mam zamiaru narzekać na nic, prócz na szybszą publikację postów ;)

    An :)

    OdpowiedzUsuń
  6. tak zanim zamknę laptopa naszła mnie ponowna myśl o Twoim blogu i stwierdziłam, że mam ochotę jeszcze coś Ci napisać, choć nie mam koncepcji ;) pewnie teraz znów się powtórzę, że świetnie piszesz! pamiętaj, że masz we mnie wierną nową fanke ;) i gdy najdzie Cię chwila zwątpienia pamiętaj o mnie, wszystkich Nas, tych co Twoje pisanie pochłania bez reszty i dziewczyno PAMIĘTAJ nigdy nie wątp w to co robisz, pomimo słów krytyki jakie na pewno napotkasz, choć jak sama widzisz wszyscy są Tobą zachwyceni. i ogólnie powiem Ci jeszcz, że podnosisz moją wiarę w polskie kobiety, które czasem zaniżają swój poziom wartości, a Ty udowadniasz, że chcieć to móc! dzięki Tobie odnajduję wiarę w polaków, w to że oni też potrafią więcej niż inni by chcieli nam zarzucić. może nie do końca zawarłam wszystko to co chiałam Ci powiedzieć i trochę pogmatwałam, ale cóż. jak na młodą kobietę dudziestoparoletnią masz ogromny talent i nie zmarnuj tego!
    no i tak teraz zapytam, czy bardzo jesteś zniesmaczona tym, że nie jestem dorosła (w sumie 15 dopiero skończę w lipcu), a czytam bądź co bądź w pewnej mierze podobno nie odpowiednie teksty co do mojego wieku(co ciągle powtarza mi mama, odkąd dowiedziała się że przeczytałam książkę Lisy Kleypas). mam nadzieję, że będziesz mnie tolerować tutaj :)

    ps. chciałam Cię zapytać co zainspirowało Cię do zaczęcia publikowania swoich opowiadań, które w dużym stopniu można nazwać książką tworzącą się na naszych oczach?

    psps. ;)
    teraz sobie przypomniałam, że w którymś komentarzu wspomniałaś o książkach jakie polecamy, więc polecam trylogię Lisy Kleypas,( którą ubóstwiam :) ) jest to 5 książek kolejno: "wyjdź za mnie" , "uwiedź mnie" , "pokochaj mnie" , "zaufaj mi" oraz "znajdź mnie" (ostatniego tytułu nie jestem pewna)
    moimi ulubionymi częściami chyba są 3 ostatnie, choć 1 też nawet mnie wciągnęła, ale 2 tak jakoś nie przypadła mi do gustu.

    jeeej.. teraz pewnie Cię zmęczyłam moim ciągłym pisaniem. przepraszam, postaram się to ograniczyć, ale czasem gdy już zacznę w głowie mam potok słów, które muszę przekazać konkretnemu odbiorcy mimo, że to na prawdę długaa wypowiedź, co sama zauważyłaś ;)

    An :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeeej! :D Napisałaś cały rozdział! To naprawdę niezła mowa motywacyjna :D Dziękuje za każde słowo i mogę z radością stwierdzić, że jesteś kolejną zwariowaną dziewczyną w ekipie :D Mamy jeszcze pana, ale chyba się zawstydził, bo coś milczy;)

    Czy jestem zniesmaczona Twoim wiekiem? No cóż nie ukrywam, że zaskoczyłaś mnie i muszę Cię napomnieć, że to są naprawdę teksty "dla dorosłych" i koniecznie przestrzec NIE POWTARZAJ TEGO W DOMU!!! :P. Ale tak poza tym wiem, że po 1 możesz bez problemu znaleźć w internecie dużo gorsze rzeczy, a po 2 czasami nastolatki są dojrzalsze niż dorośli. Pozostaje mi tylko mieć nadzieje, że mądrze wykorzystasz rzeczy, o których tu przeczytasz i być może się stąd dowiesz.

    Co mnie zainspirowało? Chyba chęć podzielenia się tym, a sama rozumiesz, że dziwnie tak iść do znajomych i powiedzieć "napisałam tu takie coś na kształt romansu/porno, może przeczytasz?". Po prostu łatwiej jest czasem podzielić się czymś z obcymi i nie ukrywam, że na taka łatwiznę poszłam. Poza tym osoby z którymi tu regularnie koresponduje/rozmawiam już nie są mi obce :*

    Co do książek obiecuje, że im się przyjże, ale teraz z braku czasu mam jeszcze kilka swoich w kolejce :) Mam Ci również coś do zaproponowania. To co prawda książka typowo młodzieżowa, ale ja sama czytałam ją coś około roku temu byłam zachwycona. Kerstin Gier, niemiecka pisarka napisała trzy książki "Czerwień rubinu", "Błękit szafiru" i "Zieleń szmaragdu". Może czytałaś, ogólnie nazywa się to Trylogią Czasu i jest naprawdę bardzo wciągającą serią. A piszę Ci o tym, bo mają to zamiar ekranizować i już jest nawet pełna obsada, więc myślę, że warto się wkręcić :)

    Pisz ile chcesz i kiedy chcesz! My się tutaj nie męczymy co najwyżej nas nie ma :)

    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!