sobota, 9 marca 2013

Windy Hill Rozdział 15

Czuję narastającą, absurdalną panikę. Oczy mi się rozszerzają, automatycznie zaciskam nogi i nie wiem co zrobić z rękoma, które wstydzą się go dalej dotykać.
- Liv! - łapie mnie za rękę i kładzie sobie na piersi - Powinnaś wiedzieć, że nie miał racji!
Jezu co za wstyd! Nie wiem jak przeżyje takie upokorzenie! Nie chcę, żeby dłużej na mnie patrzał.
- Liv popatrz na mnie - marszczy brwi i zatrzymuje mnie, kiedy próbuje wstać - Nie miał racji - powtarza z naciskiem.
- Miał!! - w oczach stają mi łzy - Ja... ja... - nie wiem jak mu to powiedzieć i nie mogę wytrzymać tego spojrzenia - Ja jestem totalnie niekobieca i ... - łzy ściekają mi po policzku - Nie potrafię cię zadowolić!
Wszystko szlag trafia! Chcę się ubrać i wrócić do domu! Uciec!
- O czym ty mówisz?! - łapie moja twarz w dłoń i unieruchamia.
- Proszę cię nie każ mi znosić tego upokorzenia po raz kolejny...
Zmusza mnie do patrzenia mu w oczy.
- Olivio uspokój się i posłuchaj mnie przez chwilę - mówi spokojnie - Ty mu uwierzyłaś - stwierdza skonsternowany.
- Williamie umiem patrzeć w lustro! I nie chcę o tym rozmawiać - twarz mi płonie.
Zamykam oczy walcząc o spokój, a kiedy je otwieram widzę jak się uśmiecha.
- Cieszę się, że się dobrze bawisz - zaciskam szczękę do bólu.
- Dlatego chciałem porozmawiać - przytrzymuje mnie cały czas powstrzymując przed odwróceniem.
- Przestań! Proszę cię przestań!
- Wiesz, że kiedy cię pierwszy raz zobaczyłem wyglądałaś jak anioł? - czułość w jego głosie przykuwa całą moją uwagę - I oglądałaś mnie nieświadoma tego, że to widzę.
- I wtedy po raz pierwszy mnie zawstydziłeś - zauważam kwaśno.
- I po raz pierwszy zapragnąłem. Nawet nie wiesz jaki byłem zniesmaczony, że jesteś córką mojego partnera biznesowego...
Przestaje się wyszarpywać, ale ciągle nie wierzę w to co mówi. Puszcza moją brodę, ociera mi łzy i zaczyna bawić się włosami, które rozsypały się dookoła mojej twarzy.
- Dlatego postanowiłeś poderwać tą Sarę? - nie zamydli mi oczu!
- Miałem z nią wyjść godzinę później - jego szczerość jest dosyć... zaskakująca - Ale zostałem.
- Dlaczego?
- Livi... - kręci głową - Niedługo później uprawiałem sex z Alex i doszedłem dopiero, kiedy pomyślałem o tobie.
Oblewam się jeszcze większym rumieńcem. Jest spowodowany zazdrością na myśl o nim i Alex, oraz niespodziewaną satysfakcją.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Według mnie jesteś niesamowita i dlatego nie rozumiem jak możesz nie mieć żadnej pewności siebie.
- Rob powiedział...
- Wiem co powiedział i do tej pory mam go ochotę porządnie obić za to. Kochanie to z nim jest coś nie tak nie z tobą. Czy nie zauważyłaś, że prawie doszedłem od samego wejścia w ciebie?
Robi mi się gorąco i mimowolnie uśmiecham się. Nie zauważyłam, bo oszołomiły mnie własne uczucia.
- No widzisz? Już wiem, że nie jest możliwe całkowite nasycenie się tobą. Masz cudowne ciało, fantastyczny entuzjazm i nie pozwól nigdy nikomu tego podważyć.
Nie rozumiem jak moja dziecięca, lub jak kto woli chłopięca sylwetka może mu się podobać, ale jak na razie to tłumaczenie zupełnie mi odpowiada.
- Znam powód problemów jakie miał z tobą Robert - jest tak pewny siebie, że aż się kurczę w sobie nie chcąc słyszeć co ma do powiedzenia - Czy czułaś przy nim to co teraz czujesz przy mnie? - przejeżdża dłonią po wewnętrznej stronie mojego uda i znowu drżę z przyjemności.
- Nie - szepcze.
- A czy lubiłaś to robić jemu? - przesuwa dłoń na moją i razem wodzimy po jego boskim ciele - Czy sprawiało ci to przyjemność?
- Nie...
- Bo był chłopcem, który cię w ogóle nie podniecał. Bo jesteś piękną kobietą potrzebującą mężczyzny. A ja potrzebuję ciebie. Jeśli nie wierzysz popatrz na to - kładzie moją rękę na swojej nadal sztywnej erekcji - To się dzieje od samego patrzenia na ciebie.
Zaciskam na nim dłoń i unoszę się na łokciu całując zachłannie kształtne usta.
- Poczekaj chwilę - widzę, że ledwo się powstrzymuje, więc z ciekawością obserwuje co zrobi. Sięga za siebie i nie wiadomo skąd dobywa paczuszkę z prezerwatywą.
- Nie musisz... - patrzę na nią zdziwiona.
- Ale ty później sprzątasz - odpowiada nonszalancko i mogę się na to tylko szeroko uśmiechnąć. Śmiałość jaką poczułam po jego wypowiedzi wprowadziła mnie w zupełnie inny nastrój. Pierwszy raz w życiu dokładnie wiem co mam zrobić. Wyciągam z jego dłoni prezerwatywę i otwieram ją zębami cały czas patrząc mu w oczy. Siadam na piętach popychając go lekko do pozycji leżącej. Uśmieszek majaczący mu na ustach tylko podkręca ciśnienie. Może odrobinę niezdarnie, ale nakładam mu prezerwatywę mocno przy tym pieszcząc. Obserwuje jak oddycha coraz szybciej nie spuszczając ze mnie wzroku. Kiedy ściągam bieliznę z zachwytem odkrywam jak moje ciało znowu rozpala pożądanie. William dotyka palcem cienkiego paska włosków na moim łonie oddychając przez rozchylone usta. Robi się coraz bardziej niecierpliwy pociągając mnie na siebie i wsuwając się ostrożnie. Obydwoje cicho pojękujemy, kiedy prostuje się wypełniając nim cała. Nieziemskie doznanie! Zaczynam się poruszać najpierw powolutku delektując każdym najmniejszym odczuciem płynącym w głąb ciała. Dotykam go przez cały czas głodna każdego jego milimetra. Moje tempo wzrasta razem z ciśnieniem szeroko otwierającym usta. Znowu zaczynam czuć silne napięcie i jeszcze silniejszą chęć rozładowania go. Odgarniam dłońmi włosy z twarzy i trzymam się ich mocno, kiedy szczytuje po raz drugi. Krzyczę na całe gardło. Zaciskam się mocno na Williamie, a on trzymając mnie za pośladki drga spazmatycznie w  moim wnętrzu. Nie ma na świecie bardziej erotycznego widoku niż jego mina w trakcie orgazmu. Odchyla głowę do tyłu wbijając ją w pościel, zaciska zęby i pojękuje tak męsko i zmysłowo. Moje mięśnie rozluźnione po długim napięciu odmawiają posłuszeństwa. Opadam twarzą na szeroką klatkę piersiową. Nasze ciała zroszone potem przyjemnie się po sobie ślizgają. William kładzie mi dłoń na karku i zastyga w bezruchu wyrównując oddech. Zrobiłam to! Doprowadziłam go, zaspokoiłam! JEGO! Ciało mam wycieńczone wszystkimi przeżyciami gromadzącymi się od wielu dni, ale oczy szeroko otwarte i zdziwione. To naprawdę nie była moja wina! Właśnie doświadczyłam dwóch wspaniałych orgazmów i wszystko zadziałało jak należy! I on też doszedł, ale czy było mu dobrze? To znaczy tak dobrze jak zawsze?! Unoszę głowę, co nie jest najłatwiejsze, bo wielgachna dłoń leży na moim karku.
- Tak Olivio to było powalające - mówi, kiedy tylko na niego zerkam. Hamuje uśmiech jak długo tylko mogę, ale pojawia się sam. Jest wielki i zupełnie niepoważny. William zaczyna się śmiać i muszę go mocno szturchnąć w żebra, żeby się uspokoił. W zasadzie to leżę na nim jak na wygodnym łóżku. Głaszcze mnie po plecach i powoli zaczynam usypiać.
- Chodź pod kołdrę, bo zmarzniesz - szepcze.
- Żartujesz? - jest mi nadal gorąco, ale posłusznie staczam się z niego i ciągnę za kołdrę. William wstaje i ściągając prezerwatywę idzie do łazienki. Patrzę za nim z otwartymi ustami. Oczywiście, kiedy całą siłą woli odwróciłam wzrok od jego pupy zobaczyłam coś, co ścisnęło mi boleśnie serce. Na jego plecach jest cała masa małych, bladych blizn. O Jezu... Kto mu to zrobił?!! Kręci się chwile w łazience podczas, kiedy ja staram się szybko otrząsnąć z szoku. Co za potwór zrobił coś takiego?!! Wraca i kładzie się koło mnie. Przykrywa nas kołdrą.
- Która godzina? - pytam zupełnie się tym nie interesując. Po prostu muszę jakoś zagadać, żeby nie widział jak bardzo wstrząśnięta jestem.
- Po północy.
Kładzie się na plecach i wyciąga do mnie rękę. Z przyjemnością się do niego przysuwam i kładę głowę na potężnym ramieniu. Nie obejmuje mnie. Pozwala mi jedynie przytulać się do siebie, ale i tak jest mi wspaniale. Mogę go czuć całym ciałem, wąchać i dotykać. Zarzucam nogę na jego nogi i kładę dłoń na wyrzeźbionym brzuchu. Okrywa nas kołdrą. Jest mi błogo i czuję się szczęśliwa. Nic nie mówimy. Zasypiam...

Jest ciemno i potwornie niewygodnie... Otwieram oczy zastanawiając się gdzie jestem. Widzę zarys mebli i bladą poświatę płynąca od okna. Wystarczy spojrzeć bliżej, żebym sobie przypomniała. Męska pierś unosi się w spokojnym, miarowym oddechu. Włoski łaskoczą mnie w nos, ale to nie to mnie obudziło. Strasznie boli mnie kark! Unoszę się powstrzymując syk i rozmasowuje kręgi. Muszę się uśmiechnąć, kiedy stwierdzam, że William jest zbyt... duży, żeby spać mu na piersi. Dziwnie się czuje... Jestem zaspokojona i nienaturalnie pobudzona jednocześnie. Czyżby takie uroki spania z nagim Williamem? Kładę się na poduszkę obok i moja szyja jest mi bardzo za to wdzięczna. Mężczyzna u mojego boku z cichym pomrukiem odwraca się tyłem na powrót zatapiając w śnie. Romantyk, nie ma co! Układam się wygodnie i zamykam oczy.

Kiedy ponownie je otwieram słońce aż za bardzo uderza w szyby. Jest mi ciepło i wygodnie i nie trudzę się na sprawdzanie która godzina, bo noga leżąca na mojej sygnalizuje mi, że William też jeszcze śpi. Leżę z zamkniętymi oczami delektując się ostatkami snu na powiekach. Dobrze mi. Dzielę z kimś łóżko i jest mi wygodnie... To pewnie dlatego, że nie leży na mnie, tylko obok mnie! Siadam i przecieram oczy. Zegar stojący na komodzie wskazuje dziewiątą trzydzieści! Jejku, ale pospałam. Zerkam na Williama. Czuje rozczulenie, kiedy widzę, że śpi na brzuchu przytulony do krańca kołdry. Paradoksalnie wygląda jak mały chłopiec i mam ochotę go przytulać bez końca. Wstaje cichuteńko i idę do łazienki. Robię siusiu, i myję zęby. Większym problemem okazuje się rozczesanie włosów. Są tak poplątane, że doprowadzenie ich do jako takiego ładu zajmuje mi dłuższą chwilę. Poza tym muszę się dokładnie obejrzeć w lusterku. Czy naprawdę nic się we mnie nie zmieniło po wczorajszym seksie? Bo czuje jakby zmieniło się wszystko! Jakby moje ciało przeobraziło się z dziecka w kobietę. Wydaje mi się, że moje biodra zrobiły się okrąglejsze i bardziej kuszące, a piersi jakoś... urosły, zrobiły się wrażliwsze? Ale nie. Odbicie pokazuje mi, że to nadal niezmieniona ja.
Kiedy wracam do sypialni wita mnie najpiękniejszy widok z możliwych. William leżąc w takiej samej pozycji w jakiej go zostawiłam zrzucił z siebie kołdrę. Jedynie jego pośladki zasłonięte są fragmentem, który przytulał. Podchodzę na paluszkach i bezszelestnie wspinam się na łóżko. Kładę się koło niego, nakrywam kołdrą i podpieram głowę na dłoni. Mogę sobie patrzeć bez umiaru na boskie, umięśnione ciało, ale całą moją uwagę pochłaniają małe blizny rozsypane na całych plecach. To tak przygnębiający widok, że czuję łzy pod powiekami. Mogłabym zabić tego, kto mu to zrobił! Są niewielkie, każda nie jest dłuższa niż dwa, może trzy centymetry, ale rany musiały być głębokie bo widać je bardzo wyraźnie. Oglądam każdą z osobna i naliczam jedenaście. Ktoś mu zadał jedenaście strasznych ran! I jeszcze ta z przodu...
- Są takie straszne, że nawet mnie nie przytulisz? - cichy, niewyraźny głos powoduje, że podskakuje wystraszona.
- Nie chciałam cię budzić - odpowiadam równie cicho. Nie wahając się obejmuje go mocno w pasie i całuje w bliznę na łopatce.
- Przestań - zmraża mnie twardy ton - Nie musisz tego robić jeśli nie chcesz - ma suchy, rzeczowy głos.
Już chcę się obrazić, kiedy coś mi świta. Serio w ten sposób chcesz mnie odstraszyć?!
- Nigdy nie robię czegoś, czego nie chcę - mówię zupełnie nie zrażona. Przesuwam dłoń z jego brzucha na pierś i całuje go jeszcze raz w to samo miejsce. Nic nie odpowiada, a ja muszę się uśmiechnąć po pierwszym odniesionym zwycięstwie. Odsuwam się nieco, kiedy przewraca się na plecy.
- Śpioch z ciebie - mówię przez zaciśnięte gardło, bo fragment kołdry, który go zasłaniał spadł zupełnie.
- Często, kiedy nie mam żadnych planów na wolny dzień spędzam go w łóżku - wyciąga rękę i wplata ja w moje włosy. Troszkę mi wstyd, że zupełnie nie mogę skupić wzroku na jednym punkcie - Miałabyś ochotę?
Rumienie się, bo właśnie patrzałam na... jego przyrodzenie. Otwieram usta i  zamykam nie wydając żadnego dźwięku.
- Poleniuchować Olivio - mówi powstrzymując śmiech.
- Cały dzień w łóżku?
- Mhm - kiwa głową.
- Nie musisz wracać do NY?
- Nigdzie się nie spieszę.
- Brzmi kusząco - kończę torturę kładąc policzek na jego ramieniu. Znowu mnie nie przytula.
- A na co miałabyś jeszcze ochotę?
- Czy będzie to niespodzianką, jeśli powiem, że na ciebie?
Nie ma sensu się wstydzić i rumienić, skoro leżymy spleceni zupełnie nago.
- Doskonale się składa, bo ja też miałbym ochotę znowu cię przelecieć.
I maszyna ruszyła! Tętno wzrasta, serce wali, oddech się rwie, a ciało drży w wyczekiwaniu. Schematyczne? Jeśli tak to uwielbiam schematy!
- Nigdy się tak nie podniecałam - wypalam nadal zdziwiona, że jednak wszystko ze mną ok.
- Opowiedz mi o tym - podpiera się na łokciu zrzucając mnie na poduszkę.
- O czym mam ci opowiedzieć?
- Co za facetów miałaś?! Jak cię dotykali, skoro czujesz to po raz pierwszy? Byli aż takimi ofiarami losu?
Normalnie zapadłabym się pod ziemię, ale mówi to tak zabawnie i na luzie, że zaczynam się śmiać.
- Nie schlebiaj sobie - opieram dłoń na jego brzuchu. Nie mogę go nie dotykać.
- A chodziłaś już do łóżka ze swoimi przełożonymi? Nauczycielami na przykład?
- Nie! - wykrzykuje.
- Nie jesteś aż tak rozpustna - zastanawia się chwilę - A czy któryś z tych łamag doprowadził cię ustami?
- Jezu! - wywracam oczami nieświadomie prężąc się przed nim - Ale z ciebie ciekawska bestia!
- Nawet sobie nie wyobrażasz - unosi brew i zaczyna wodzić palcem wokół mojego sutka. Zaciągam się powietrzem starając skupić myśli - No więc jak?
O tym też nigdy nie rozmawiałam tak otwarcie!
- Chłopak, który mnie rozdziewiczył był Francuzem - mówię przemądrzale.
- Ooo - oczy zwężają mu się i robią czujne - Jednak jesteś rozpustna - przechyla głowę. Och jak apetycznie teraz wygląda! Przygryzam wargę chłonąc jak najwięcej z tego widoku - Sprawdźmy jakie wrażenia zapadły ci w pamięci - zsuwa się ocierając o mnie całym ciałem.
Zaciskam dłonie na pościeli wstrzymując powietrze, kiedy jego twarz zatrzymuje się na wysokości piersi. Wysuwa język i zatacza kółka wokół jednego sutka. Oddycham ciężko obserwując każdy jego ruch. Zostawia jedną pierś i przenosi się na drugą. Nie bawi się, nie pieści jej tylko przygryza lekko i puszcza.
- A! - piszczę, ale przytrzymuje go, kiedy się unosi. Przygryzając mi skórę zjeżdżając coraz niżej i niżej. Jego zarost drażni wrażliwą skórę trąc ją bezlitośnie. Wwierca mi się językiem w pępek wywołując elektryzujące mrowienie w lędźwiach. Moje ciało samoistnie wygina się w łuk, a William korzystając z tego łapie mnie w pasie. Nie wiem czy to ja jestem taka mała, czy jego dłonie takie duże, czy też może to i to, ale jego kciuki prawie stykają się ze sobą obejmując mnie w talii. Atakuje prawie agresywnie moje pachwiny i już to wystarcz, żebym jęczała głośno. To takie obezwładniające, oszałamiające. Nie mogę się kontrolować i to dla mnie zupełna nowość. Unoszę głowę i widzę jak z dzikim uśmiechem zanurza nos w moje włoski i chłonie zapach. Och podnieca go to! Kręci go mój zapach!
- Aaaach!! - płonę, kiedy nagle zanurza język w mojej kobiecości. Bez zbędnych pieszczot, bez ostrzeżenia od razu do celu. Wsuwa go i wysuwa, zatacza kręgi, drażni i zasysa. Dyszę ciężko i jęczę nie mogąc się poruszyć, bo trzyma moje biodra w stalowym uścisku.
- Och tak! - wyrywa mi się, kiedy czuję, że jestem już bliziutko. Nawet nie zauważyłam kiedy złapałam go za włosy i mocno przyciskam do siebie. Kiedy szczytuje słońce zachodzi i pokój znika. Świat zaciska się do rozmiarów ziarna słonecznika, żeby eksplodować i wrócić do pierwotnych rozmiarów. Krzyczę głośno i ciągnę pościel, kiedy dłonie w niekontrolowanych skurczach za nią łapią. O kurcze...
- No i co ty na to? - twarz Williama pojawia się nad moją.
- Mhm - leżę bez tchu i nie mogę wypowiedzieć słowa.
- Nie wiem jak to interpretować - udaje, że się zastanawia.
Patrzę w przepastne, ciemne oczy i mam ochotę się rozpłakać ze szczęścia. Nigdy w życiu nie było mi z nikim tak dobrze, tak swobodnie, przy nikim nie czułam się taka piękna i wyzwolona.
- A spróbuj tego - pochyla się i mnie całuje. Zastygam czując na jego języku swoje podniecenie, ale po chwili daje się porwać namiętnej pieszczocie - Wyjątkowy smak prawda? - mruczy mi w usta.
- Nie znam innego - odpowiadam bez wahania. William zaczyna się śmiać.
- To bardzo ciekawe spostrzeżenie Olivio.
Chwilę później kochamy się. Tym razem tempo wyznacza William, więc cudowna chwila trwa i trwa bez końca. Pieścimy się, doprowadzamy do granicy i znowu pieścimy. I dochodzę raz, później drugi. Spędziłam z nim jedną noc, a otrzymałam w zamian pięć orgazmów. To chyba tyle ile dostałam z Robim przez całe dwa lata... William zamawia śniadanie do pokoju i zjadamy je na kanapie, zwinięci w koc, oglądając telewizje. Przytulam się do niego i tym razem otrzymuje w zamian pieszczotliwe głaskanie po ramieniu. Kiedy czuję się wyczerpana i najedzona mam ochotę się zdrzemnąć, ale nie chcę tracić ani sekundy z tego dnia. Jest piąta po południu, kiedy zaczynamy się zbierać. Patrzę z żalem, kiedy boskie, tak dorodne i suto dzisiaj przeze mnie wypieszczone ciało zakrywają kolejne warstwy ubrania. Zaczynam się zastanawiać co teraz? Było mu dobrze, wiem o tym! Był równie podniecony jak ja i też otrzymał więcej niż jedno spełnienie. Nie wiem na ile można to porównać do... innych jego stosunków i boję się o to pytać, ale przecież było wspaniale! Czy spotkamy się jeszcze w tym samym celu? Czy mogę liczyć na coś więcej niż sex? Wiem, że prawdopodobnie nie powinnam, ale chcę! Do limuzyny mającej nas odwieźć na lotnisko idziemy za rękę. Cały hotel widzi, że jesteśmy razem. Przy wyjściu William jeszcze żegna się z jakimś wojskowym, który również z tylko sobie znanych powodów został w hotelu dłużej niż to było konieczne. I przy nim również mnie obejmuje nie kryjąc niczego.
W minutę po starcie samolotu wszystko się zmienia. Jest zamyślony i nieobecny.
- Muszę trochę popracować, odpoczywaj Livi - całuje mnie w czoło i wstaje. Nie siada na tej sąsiedniej kanapie, ale idzie do przodu kabiny i znika mi z pola widzenia. Próbuje czytać, ale nic mi z tego nie wychodzi. Moje myśli krążą tylko wokół niego. Kiedy tylko przyjdzie zapytam go. Muszę wiedzieć co teraz. Dla niego to pewnie oczywiste, dla mnie nie bardzo...

- Hej śpiochu lądujemy - cichy głos wybudza mnie z głębokiego snu.Otwieram niechętnie oczy, kiedy czyjeś ręce majstrują przy moim brzuchu. Och, to William zapina mi pas!
- Przespałam cały lot?!
- Świetna z ciebie towarzyszka - uśmiecha się, łapie mnie za rękę i wraca na swoje miejsce obok.
- Mogłeś mnie wcześniej obudzić - mówię z wyrzutem.
- Spokojnie kochanie - mruczy - Miałaś męczący dzień - patrzy na mnie znacząco, a ja się uśmiecham mimowolnie. Chociaż i tak zmarnowałam za dużo czasu, który mięliśmy spędzić razem na sen! Samolot drży, kiedy styka się z płytą lotniska, a mnie opuszcza cały humor. To koniec najbardziej ekscytującej wycieczki mojego życia...
- Co jest? - pyta William.
- Przespałam się z szefem - udaje przerażenie.
Patrzy na mnie intensywnie.
- Jeszcze nie raz się prześpisz - masuje mi dłoń swoimi silnymi palcami, które potrafią być tak nadzwyczajnie delikatne. To obietnica, której potrzebowałam. Nadal mnie chce...
- A co z Hugo*? - przypomina mi się facet, który tak bardzo się wczoraj starał, żeby utrzymać mój dobry nastrój.
- Jak to co?
- Nawet się z nim nie pożegnałeś.
- Mój brat pojawia się i znika, kiedy mu to wygodne, a teraz mam wrażenie, że zobaczymy go niedługo.
Wygląda na spiętego i chmurnego na myśl o tym, więc nie pytam już o nic więcej.

Kiedy wysiadamy z samolotu pogoda jest dżdżysta i wietrzna. Na płycie czekają dwa samochody. Jednym jest już znana mi limuzyna, a drugim jakiś wielgachny, terenowy Dodge. William idzie ze mną do limuzyny i otwiera mi drzwi. Patrzę na niego pytająco, a on tylko ujmuje mnie pod brodę i całuje. Jego język tańczy z moim zdecydowanie zbyt długo i zbyt intensywnie. Zapominamy o całym świecie tuląc się do siebie targani wiatrem i roszeni mżawką. Nie wiem jak to możliwe, ale przebudza się we mnie drzemiące do tej pory pożądanie i robi to z taką siłą, jakby zapomniało, że cały dzień uprawiałam szalony sex. Przypiera mnie ciałem do samochodu, a moje dłonie uczą się na pamięć potężnych ramion, szyi, włosów, ostrego zarostu na policzkach. Gdybym tylko mogła zabrać go ze sobą. Gdybym miała moc posiadania go...
- Do zobaczenia jutro Livi - mruczy muskając wargami moje.
- Och Williamie - jęczę płaczliwie nie chcąc go puszczać.
- Odpocznij - odsuwa się gestem zapraszając mnie do samochodu. Zatrzaskuje drzwi ledwo siadam na siedzeniu i samochód powoli rusza. Widzę jak podchodzi do Dodge'a i jakiś mężczyzna podaje mu kluczyki. Samochód przyspiesza i pozostaje sama z wszystkimi wspomnieniami.

_________________________________________________________________________________
*czyt. Hjugo ;P

3 komentarze:

  1. Jakoś opornie mi dzisiaj idzie myślenie, więc wybaczcie jeśli coś jest nie tak...

    OdpowiedzUsuń
  2. Opornie? Przestań, mnie się podobało, nawet bardzo :D Ale i tak najlepszy był mój absurdalny, wielgachny uśmiech na imię "Hugo" i gwiazdeczkę przy nim. :D Wiedziałam co napiszesz w odnośniku, jeszcze przed tym jak go przeczytałam. Haha. Super! :)

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!