piątek, 8 marca 2013

Windy Hill Rozdział 14

Moje serce będzie miało dosyć wrażeń kiedy w końcu wrócę do domu. Odkąd rano wstałam co chwilę wali jak szalone, zamiera i znowu wali. Pokój znajduje się w tym samym hotelu, w którym odbywa się przyjęcie. Swoją drogą Willard Intercontinental to jeden z najpiękniejszych hoteli w jakich byłam. Apartament podobnie jak cały budynek urządzony jest w iście królewskim stylu. Złocone zdobienia mebli, inkrustowany barek, szkło z ciętego kryształu, cudnie haftowane poduszki... To salon. I jest jeszcze sypialnia. Jedna sypialnia z jednym łóżkiem. Drżę na sam jego widok. Jest majestatyczne, wielkie i... jedno. To tutaj się wszystko wyjaśni.
- Masz dwie godziny na przygotowanie - William staje koło mnie. Staram się zatuszować jak bardzo mnie przestraszył - Starczy ci?
- Tak... Idziesz gdzieś?
- Idę przywitać się z bratem, żeby później już nic mnie nie rozpraszało - mówi to wszystko specjalnie, żeby móc obserwować moją reakcję, a ja mu serwuje doskonałą rozrywkę prawie omdlewając za każdym razem. Zerkam w otwarte drzwi do sypialni, gdzie boy kładzie nasze bagaże i on też tam patrzy. Łóżko zasłane atłasową pościelą w kolorze ciemnego burgundu ze złotymi zdobieniami razi mnie w oczy obnażając coś bardzo nieprzyzwoitego.
- Hej - bierze mnie pod brodę i unosi moją twarz ku sobie - Nie musisz się bać kochanie - mruczy - Nie bój się mnie - pochyla się i dotyka ustami moich. Muska je zostawiając po sobie zapach i oddech. Szarpnięcie w podbrzuszu jest nie do zniesienia! Odbiera mi oddech, wolę i rozum. Kiedy odzyskuje władzę nad ciałem już go nie ma.

No cóż po pięciu minutach stania i patrzenia w ścianę w końcu postanawiam się przygotować do tego cholernego przyjęcia. Znowu czuję się poddenerwowana i sfrustrowana, ale tym razem już wiem dlaczego. Pragnę swojego szefa zdecydowanie zbyt długo i zbyt mocno. Jeszcze dwa tygodnie temu za nic nie zgodziłabym się na takie coś, a teraz przybiegłabym tu na nogach jeśli zagwarantowałby ukojenie tego ognia. W pięknej łazience napuszczam wodę do żeliwnej wanny stojącej po środku na pozłacanych nóżkach. Rozbieram się i zanurzam w aromatycznej pianie. Słodki, zmysłowy zapach piżma wcale nie daje mi odpocząć. Jestem strasznie wygłodniała. Każdy dotyk budzi drżenia na wrażliwej skórze. Piersi prawie bolą, a lędźwia tępo pulsują. Nasmarowanie balsamem okazuje się być rozkoszną mordęgą. Słodką pieszczotą, która tylko wszystko mąci. Makijaż robię dopiero kiedy dłonie przestają drżeć. Zbieram włosy z czoła, spinam je z tyłu i oplatam wszystkie złotą nitką z perełkami. Są w jako takim ładzie... Na stojaku w rogu sypialni wiszą w ochronnych workach dwie kreacje. Jedną z nich jest moja suknia, drugą zapewne jego garnitur. Sięgam do zamka i rozpinam go niepewnie. Czarny jak smoła rękaw wychyla się śmiało z środka. Przesuwam po nim ręką. Matowy, solidny materiał jest zadziwiająco delikatny w dotyku. Wyobrażam sobie Williama wypełniającego go, a nie jest to zbyt trudne, bo widziałam go już w takich kreacjach. Generalnie cały czas nosi się w czerni... Wyobrażam sobie, że z rękawa wystaje potężna dłoń, która pieści mnie po twarzy zniżając się po szyi do dekoltu. Chłodny materiał odchyla poły szlafroka i muska pierś. Nie! To zbyt intensywne. To za mocne, nie poradzę sobie z takimi emocjami! Prawie zwala mnie z nóg jego garnitur, nie wspominając o tym co się będzie działo jak go założy! To taki wielki, fantastyczny facet! A ja nie potrafiłam porządnie zaspokoić nawet Roba! "Nawet" to złe słowo... Jakim by nie był draniem i tak zazdrościły mi go wszystkie koleżanki w liceum! Ale kogo ja oszukuje? William jest dziesięć lat starszy ode mnie, a jego doświadczenie pozostawia mnie bez szans. Jest prawdziwym samcem, który nie zadowoli się byle czym. Dlaczego martwiłam się jak się będę czuła spotykając się z nim na sex? Co zrobię jak nie będzie mnie chciał już nigdy więcej?! Jak mnie wyśmieje i odepchnie? Boje się samego zbliżenia. Ja... ja nie mam pojęcia co zrobić, żeby było mu dobrze. Jak go zadowolić? Powiedział, że mam się nie bać. Powiedział, że nie pożałuje. Nie wziął pod uwagę, że to on może pożałować.
Zamykam jego garnitur i ściągam z wieszaka swoją suknie. Jest bardzo prosta i myślę, że bardzo odpowiednia na tą okazję. Elegancka, długa, idealnie dopasowana z czerwonego jedwabiu. Wybrałam ten kolor z brutalną premedytacją. Chcę, żeby miał porównanie. Chcę, żeby dostrzegł różnicę pomiędzy mną, a Alex. Co prawda  jej suknia była krwiście czerwona, a moja ma ciepły, malinowy odcień, ale i tak będzie musiał zwrócić na to uwagę. Nie ma żadnych zdobień i zapinana jest na szyi. Ma głęboki dekolt, ale akurat w moim przypadku to nawet wskazane. Opina biodra i opada aż do kostek. Jedynym elementem burzącym jej prostotę jest głębokie rozcięcie od kostek kończące się w górnej części uda. No i oczywiście szpilki jak dla akrobaty pozwolą mi nie dostać skrzywienia kręgosłupa od ciągłego patrzenia w górę. Jest już siódma, kiedy gotowa i zniecierpliwiona siadam na kanapie w salonie. Nie mogąc znaleźć innego zajęcia włączam telewizor. To przecież pora wiadomości! Po paru minutach robi mi się chłodno. Zaglądam do bogato wytłaczanych szuflad w pięknych wiktoriańskich komodach i wyciągam cienki, kaszmirowy pled w beżowych odcieniach. Zarzucam go na ramiona opierając się o poduszki. Może tak się zagadał z bratem, że o mnie zapomniał? Nie zdziwiłabym się, gdyby  tak było... Zaczynają się wiadomości sportowe, kiedy cichy klik poprzedza otworzenie się drzwi. Jeśli spodziewam się go zobaczyć wesołego i rozluźnionego po spotkaniu to muszę się zdziwić, bo minę ma chmurną i nie zapowiadającą niczego dobrego.
- Coś się stało?
Patrzy na mnie zdaje się zaskoczony moją obecnością.
- Nie - rozchmurza się - Gotowa?
- Mhm.
- Idziesz w kocu?
- To bardzo ładny koc - przekomarzam się unosząc sennie z poduszek - Zmarzłam - wyjaśniam.
- Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale chciałem dać ci się swobodnie przygotować.
Uśmiecham się tylko w odpowiedzi.
- Jak spotkanie z bratem?
- Nieznośny jak zawsze - krzywi się - Przyjdzie po nas niedługo. Kiedy się dowiedział, że ty to nie Alex bardzo chce cię poznać.
Krew uderza mi do policzków na te słowa.
- Dlaczego?
- Bo jej nie lubi - mruga do mnie wesoło i rusza do sypialni - Daj mi pięć minut.
Daje mu pięć minut w czasie których nie do końca świadomie oglądam prognozę pogody. Mój mózg jest wyprany z wszelkich emocji i myśli. Dopiero kiedy rozlega się pukanie do drzwi wracam do rzeczywistości. Wstaje niespiesznie odkładając koc na krzesło i idę otworzyć. Znajduję za nimi młodego chłopaka w oliwkowym, galowym mundurze marines.
- Olivia! - oczy mu się zapalają na mój widok.
- Brat... jak przypuszczam? - uśmiecham się wpuszczając go do środka.
- Jasne! Will jak zwykle skąpy w opisie... Jestem Hugo i czuję się zaszczycony mogąc cię poznać.
Staje przede mną na baczność i wyciąga rękę. Kiedy mu podaje swoją pochyla się i całuje mnie w nią. Ciężko mówić o rodzinnym podobieństwie... Twarz ma średnio przystojną, a oczy jaśniejsze. Włosy są chyba w tym samym kolorze, ale są króciutko obstrzyżone. Jest niższy od Williama, ale równie postawny.
- Will trochę mi o tobie opowiadał - siada na kanapie, a ja wyłączam telewizor i opieram się o komodę.
- Skąpy w opisie?
Lewy policzek zdobi mu blady ślad po ranie. Musiała nie być głęboka, bo w ogóle nie rzuca się w oczy, ale blizna i tak zostanie.
- Taki już jest ten mój brat... Powiedział, że jesteś piękna, ale nie, że aż taka olśniewająca! Chociaż mnie wystarczyło zapewnienie, że nie jesteś Alex.
- Więc jesteś kolejnym członkiem jej anty-fanklubu? - staram się nie zawstydzić.
- Podpisuje się w nim rekami i nogami! - mówi z wielkim entuzjazmem.
Zaczynamy się śmiać, kiedy drzwi do sypialni się otwierają i w progu pojawia się William. Nie mogłabym sobie tego wyobrazić patrząc na garnitur. Jest absolutnie doskonały. Zniewalająco piękny, męski i dziki. Onieśmielająca sylwetka obleczona w doskonale skrojony materiał skupia całą uwagę na sobie wzbudzając respekt i podziw.
- Jesteś... - zaczyna widząc Hugo i milknie na mój widok. Jest tak samo oszołomiony jak ja. Wodzi wzrokiem po całym moim ciele, a jego oczy ciemnieją niebezpiecznie i podniecająco. O kurcze, czy ja naprawdę będę dzisiaj należała do niego?
- A ja myślałem, że już się widzieliście - Hugo przerywa ciszę z zawadiacką miną. William od razu gromi go spojrzeniem i powoli rusza w moją stronę.
- Widzę, że się już poznaliście - ton jego głosu zupełnie nie pasuje do słów. Jest melodyjny i uwodzicielski.
- No pewnie, że tak - Hugo z coraz większym rozbawieniem kontynuuje rozmowę - Nawet w połowie nie opisałeś jaka jest piękna.
- A czy jakieś słowa dałyby radę? - łapie mnie w pasie i przyciąga do siebie.
- Jak zawsze masz rację! - odpiera Hugo.
Jestem totalnie, absolutnie skołowana. Z jednej strony chce zachować twarz przed jednym z braci, a z drugiej chcę ulec drugiemu. W efekcie stoję nieruchomo walcząc o tlen, kiedy potężna dłoń pali mnie w plecy.
- Gotowa? - uśmiecha się mnie mrocznie.
- Przecież to na ciebie czekamy! - Hugo wtrąca się udając, że nie zauważa co się dzieje. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.
- Chodźmy więc.
Nie puszczając mnie rusza do wyjścia. Dłoń spoczywająca na mnie o dziwo poza doznaniami zmysłowymi daje poczucie bezpieczeństwa i stabilności. W windzie jedyne co mogę i bardzo chcę zrobić to wsparcie się na nim.
- Generał Cooper pytał o ciebie - zagaduje Hugo.
- Znowu usłyszę jak wam źle w armii? - odpowiada kwaśno.
- A na co liczyłeś? - prycha autentycznie rozbawiony chłopak.
Zaczynają o czymś rozmawiać, ale nie przysłuchuje się. W moim ciele tętni tylko jedna myśl i jedna świadomość. Należę do niego i on mnie trzyma w swoich rękach. Kładę policzek na jego ramieniu, a dłoń przesuwa się w najdelikatniejszym masażu wzdłuż kręgosłupa, pod gąszcz włosów na plecach, aż dociera do karku. William nie przerywa rozmowy z bratem pieszczotliwie wodząc palcami po mojej skórze. Ledwo powstrzymuje mruczenie już bez skrępowania przylegając do garnituru, którego materiał tak bardzo mi się podoba. Kiedy dociera do ucha i ciągnie za nie lekko, ledwo udaje mi się stłumić jęk. Drzwi windy się rozsuwają, a ręka znika z mojego ciała. William podaje mi ramie, kiedy wychodzimy do holu.
- Już niedługo kochanie - szepcze, kiedy mężczyzna w liberii hotelu otwiera przed nami dwuskrzydłowe, wielkie drzwi. Wchodzimy w gwar rozmów, śmiechów i słodkiego dźwięku skrzypiec. To wielkie i wystawne przyjęcie. Pomiędzy sukniami w przeróżnych kolorach kręcą się same mundury. Garniturów jest tu naprawdę niewiele. Ze sto osób na dzień dobry wita Williama. Przedstawia mnie cierpliwie znowu obejmując w pasie. Kobiety i mężczyźni lgną do niego jak pszczoły do miodu, a on jest tylko mój. I ta świadomość dodaje mi skrzydeł. Jak rasowa towarzyszka człowieka na poziomie i stanowisku Williama rozdaje uśmiechy i uściski dłoni. Tu zamienię słówko, tam wysłucham dowcipu, zarumienię się na komplement. Podoba mi się tu! Za nic nie pamiętam jak kto ma na imię i jaką rangę posiada, ale rozmawia mi się z nimi przednio.
- Zostaniesz na chwilkę z Hugo? - William pochyla się nade mną.
- Jasne - błyskam w uśmiechu zarezerwowanym tylko dla niego. Całuje moją dłoń podając bratu. Och uwielbiam go!!
- Masz coś przeciwko, żebyśmy poszli do stołu?
- Umieram z głodu - szepcze konspiracyjnie.
Przez to całe napięcie seksualne, kiedy William odszedł poczułam się dużo swobodniej. Wesoło gawędząc zostajemy poprowadzeni przez jednego z kelnerów do miejsc przy długim stole.
- Czy ty widzisz ten kawior? - szepcze mi na ucho Hugo.
- Bardziej mnie zachęca baranina - odszeptuje.
Wiem, że wyglądamy jak dwójka psocących dzieciaków, ale jest tak wesoły i zabawny, że nie mogę się powstrzymać przed chichotaniem co chwilę.
- Sierżancie Hill - ktoś zatrzymuje się za nami. Hugo unosi wzrok.
- David stary... - oddycha z ulgą - Już miałem salutować!
Patrzę jak mężczyźni w takich samych mundurach ściskają sobie dłonie.
- Dlaczego się nie pochwaliłeś? - pyta David z pretensją w głosie patrząc na mnie.
- Bo boska Olivia przyszła tu z moim bratem, więc uczciwie radzę sio z oczami, jeśli chcesz je zachować w jednym kolorze.
- Witam panno Olivio - dystansuje się zabawnie rozśmieszając mnie tym niesamowicie. Siada po drugiej stronie Hugo i zaczynają rozmawiać. Korzystając z chwili samotności odwracam się, żeby znaleźć wzrokiem Williama. Ponieważ jako jeden z nielicznych ma na sobie garnitur udaje mi się to prawie od razu. Stoi niedaleko baru i wita się chyba z jakąś parą. Wszystko się we mnie gotuje, kiedy kobieta zarzuca mu ręce na szyję i całuje mocno w policzek, a funkcje życiowe zamierają, ponieważ William obejmuje ją w pasie i przyciska do siebie. Nie zdejmuje ręki nawet, kiedy wyciąga drugą, żeby przywitać mężczyznę jej towarzyszącego. Nie widzę dokładnie z daleka jak ona wygląda, ale jest na pewno szczupła i wysoka. Ma jasne włosy i zieloną suknie.
- Hej wróć do mnie - Hugo szturcha mnie lekko w ramię. Zerkam jeszcze raz na kobietę, której William nadal nie puszcza i wiem, że Hugo podąża wzrokiem za mną.
- Chyba musisz do tego przywyknąć - uśmiecha się ciepło - Mój brat to kobieciarz czy tego chce czy nie. Kobiety lgną do niego jak pszczoły do miodu - przed chwilą użyłam tego samego porównania - I chociaż nie rozumiem jak może od ciebie odwrócić wzrok tak już po prostu ma.
Powinnam zareagować na komplement, ale nie potrafię się zdobyć nawet na najmniejszy uśmiech.
- Dlaczego Will Olivio?
Rumienie się i spuszczam wzrok.
- Nie wiem - wzruszam tylko ramionami.
- Nie jestem pewien, czy do siebie pasujecie.
Patrzę na niego z wyrzutem.
- Dzięki!
- Nie oszukujmy się... - patrzy na mnie przenikliwie wzrokiem swojego brata - Nie jesteś łowczynią mężczyzn tak jak Stella - wskazuje do tyłu i zapewne chodzi mu o kobietę przy boku Williama. Stoi tam, gdzie ja powinnam! Biorę kieliszek z winem i przechylam go prawie do dna.
- Nie jestem i nie mam pojęcia co tutaj robię - mówię z lekką paniką w głosie, tak cicho jakby ktoś miał nas usłyszeć w tym gwarze.
- Jezu on ci kompletnie zawrócił w głowie.
Nie potrafię na niego spojrzeć, nie potrafię odpowiedzieć. To, że nie umieram ze wstydu spowodowane jest tylko tym, że tak dobrze i swobodnie się przy nim czuję.
- Ok, coś zaradzimy - odzywa się tak dziarsko.
- Co masz na myśli? - czuję, że mogę pożałować tej zaradności.
- Sprawił, że jest ci przykro, więc ja sprawię, że jemu będzie - uśmiecha się olśniewająco - Zobaczysz jacy z nas fajni bracia. 
Nie brzmi to obiecująco, ani zachęcająco, ale nie mam kiedy powiedzieć mu, że wcale nie chcę, żeby Williamowi było przykro, bo właśnie krzesło po mojej lewej stronie przesuwa się i ciepła dłoń znajduje moje kolano. Natychmiast wpadam w otchłań jego przedziwnych szaro-granatowych oczu.
- O jak miło, że wpadłeś! - Hugo odzywa się jowialnie.
- Liczyłeś, że nie przyjdę? - odzywa się dziwnie twardo.
- No! - odpowiada mu szerokim uśmiechem - Gdybyś jednak zdecydował się nie odklejać od siebie Stelli, Olivia nie zostałaby sama.
Patrzę na niego przerażona. Jak może tak otwarcie...
- Nie będzie to konieczne - głos Williama jest lodowaty - Olivia już nie będzie potrzebowała twojego towarzystwa.
Kręcę tylko głowa od jednego do drugiego kompletnie zdezorientowana. Dłoń Williama zaciska się na mojej nodze, a Hugo mi mruga. Wywołał zazdrość Williama?! Jest o mnie zazdrosny?!! Tego bym się nie spodziewała!
- No proszę co za zbieg okoliczności! - unoszę głowę na dźwięk kobiecego szczebiotu. Stella ze swoim towarzyszem zasiadają dokładnie na przeciwko nas.
- Olivio - odzywa się William - Pozwól, że ci przedstawię. To generał Cooper i jego siostra Stella Maynard.
Prawie nie dostrzegam generała, któremu w przelocie uprzejmie kiwam głową. Moją całą uwagę przykuwa Stella. Jest stara! Ma grubo ponad trzydzieści lat! Wygląda pięknie, ale zmarszczki wokół oczu zdradzają upływający czas. Oszałamiający uśmiech jaki mi posyła nawet mnie zapiera dech i od razu wszystko rozumiem. Co z tego, że jest starsza skoro jest piękna, zapewne inteligentna i doświadczona... Dam sobie rękę uciąć, że doskonale wie jak zaspokoić wymagającego mężczyznę. Odwzajemniam uśmiech, ale czuję się zupełnie znokautowana.
Powoli wszystkie miejsca przy stole zapełniają się i jestem w szoku, że nikt nie dostrzega tego jaka komedia się tu odgrywa. Stella cały czas próbuje flirtować z Williamem, Hugo ciągle mnie zabawia i robi to tak umiejętnie, że rzeczywiście zaczynam się śmiać, a William za momencik wciągnie mnie na swoje kolana żeby tylko odsunąć od brata. Założę się, że będę miała siniaka w kształcie jego dłoni odbitego na udzie, które odsłoniła suknia! Pomocy! Kolejna lampka wina, którą opróżniłam sprawia, że wszystko jest bardziej zabawne i bardziej do zniesienia. Kiedy Hugo nic do mnie nie mówi zagaduje mnie generał, który okazuje się bardzo sympatycznym facetem. Z Williamem nie rozmawiam prawie w ogóle. Dopiero kiedy dostrzegam, jak to wygląda naprawdę mój nastrój siada zupełnie. William jest cały czas zajęty rozmową ze Stellą i tylko ciągle uderzający do mnie Hugo sprawia, że zwraca na mnie jakąś uwagę. Stella zajmuje go na tyle, że nawet nie zauważa, że po skończonym posiłku jedna jego ręka obejmuje mnie z tyłu trzymając za biodro, a druga leży władczo na udzie. Siedzę tu jak jego przedmiot, którego nikt nie może ruszyć. A najbardziej wkurzające w tym wszystkim jest to, że jego dłonie sprawiają mi zbyt dużą przyjemność! Zaczynam przełykać nerwowo ślinę, kiedy czuje, że wilgotnieje coraz bardziej. W końcu łapę go za nadgarstek i ściągam ją z siebie. Patrzy zaskoczony, kiedy wstaje i podnosi się razem ze mną.
- Muszę do toalety - uśmiecham się chłodno i odwracam od niego.
Ledwo wchodzę do łazienki i opieram dłońmi na blacie patrząc w lustro, a drzwi się za mną otwierają i pojawia się Stella. Czy to nie jest zbyt słabe zagranie? Naprawdę chcę mnie złapać, kiedy jesteśmy same w kiblu?!
- Więc to prawda co piszą gazety? - uśmiecha się opierając kuszącą pupą o blat obok mnie. Patrzę na nią z rezerwą i czekam na dalsze posunięcie.
- Nie patrz na mnie tak wrogo, bo to nie ja chcę twojego mężczyznę.
- William nigdy nie był i jeszcze długo nie będzie "czyimś" mężczyzną - odpowiadam chłodno. Eh to wino! Zawsze doda troszkę animuszu.
- Słuszne spostrzeżenie, ale jesteś w nim zakochana Oliwio i ślepy by to zauważył! Niestety jesteś odrobinkę za młoda, żeby dostrzec niektóre rzeczy. W nim się nie wolno zakochiwać.
- Ok - przesadziła - Po pierwsze co cię to obchodzi, a po drugie... Skoro ja jestem zbyt młoda ty już jesteś odrobinkę za stara - nie wiem co się ze mną dzieje, ale mam ochotę ją atakować aż rozpadnie się na kawałki i zniknie!
- Więc tylko przy nim jesteś takim zahukanym niewiniątkiem? To nie mnie powinnaś się bać - jest zupełnie niewzruszona moimi słowami i uśmiecha się dobrotliwie.
Ja się boję?!
- Chciałam ci tylko powiedzieć, żebyś uważała na Alex, bo ona zrobi wiele, żeby go mieć.
- Och dosyć tego! - warczę rozjuszona - Alex też już przerabiałam! Jest dla niego nikim więcej niż ja. Zwyczajną panienką do zaspokojenia i mam tego pełną świadomość. A teraz jakbyś była uprzejma zejść mi z drogi - mijam ją błyskawicznie i jak z procy wychodzę z łazienki. W ostatniej chwili manewruje tak, żeby nie wpaść na Williama, który czeka na mnie za drzwiami. Chyba na mnie! Nie idę na salę, tylko od razu do głównego holu i już po trzydziestu sekundach dopadam windy.
- Co ty wyprawiasz?! - wściekły William zatrzymuje się koło mnie.
- Idę spać.
- Idziesz spać?
- I z łaski swojej jak już wrócisz staraj się nie hałasować - drzwi się rozsuwają i wchodzę do środka. Naciska zdecydowanie guzik i patrzę na niego tak wrogo jak to możliwe, a on tylko się uśmiecha, kiedy nic się nie dzieje.
- Nie wjedziesz bez tego - obraca w palcach plastikową kartę. Milcząc wyciągam przed siebie rękę. Kreci przecząco głową i wchodzi za mną. Drzwi się zasuwają, kiedy wkłada kartę w odpowiednie miejsce i ruszamy do góry.
- Livi rozmawialiśmy już na ten temat.
- Mógłbyś przestać być taki irytująco spokojny?!
- Jestem bardzo niespokojny.
- Właśnie widzę!
- Jak mogę być spokojny, kiedy za chwilę będziesz moja?
Na te słowa staje się żywą galaretką. Drżę cała w pragnieniu, które jeśli będzie wstrzymywane jeszcze przez chwilę spowoduje jakieś ciężkie załamanie nerwowe!
- Przestań - syczę wściekle i wypadam z windy, kiedy drzwi się rozsuwają - Ciągle mnie zwodzisz, ciągle tylko gadasz i nic nie robisz! Śmiejesz się ze mnie, kiedy ja nie mogę już wytrzymać! Mam już dosyć Williamie. Przykro mi ale koniec zabawy moim... - milknę na widok jego miny. Surowy i zacięty wyraz twarzy zamyka mnie skuteczniej niż jakiekolwiek słowa. Podchodzi, łapie mnie mocno za ramie i bez słowa ciągnie w kierunku pokoju.
- To boli! - szarpię się, ale to powoduje tylko większy zacisk palców - Przestań! Puść mnie - ledwo za nim nadążam w wysokich butach. Wsuwa kartę w otwór przy zamku i jednym szarpnięciem otwiera drzwi, a drugim praktycznie wrzuca mnie do środka.
- Co ty do jasnej cholery wyprawiasz?! - łapę się mocno brzegu fotela, żeby nie upaść.
Moje usta rozchylają się kiedy widzę jak zwierzęcym gestem zrzuca z siebie marynarkę i rozwiązuje krawat.
- Co robisz? - znowu chrypię przez zaciśnięte gardło.
- Chciałem być delikatny - mówi cicho i złowieszczo - Przysięgam, że chciałem cię potraktować jak damę - robi krok w moja stronę, a ja krok do tyłu. Śledzę jego palce rozpinające guzki koszuli - Ale ty mówisz, że tylko gadam co by wskazywało na to, że chcesz jakiegoś konkretnego działania - poły koszuli rozchylają się, a ja wpadam plecami w ścianę. Co za ciało! Mocno zaznaczona, szeroka, owłosiona  klatka, płaski, umięśniony brzuch i wąskie biodra. Jedyne co powoduje, że nie upadam na miękkich nogach to długa cienka blizna na żebrach z lewej strony prowadząca od pasa, aż pod pierś. Łapę gwałtownie powietrze, kiedy przy kolejnym kroku wszystkie mięśnie uruchamiają się w zgodnym rytmie. Po sekundzie rejestruje koszulę leżącą na ziemi i dźwięk rozpinanego paska. Zdecydowanie moim płucom zaczyna brakować tlenu, co skutkuje strasznymi zawrotami głowy. Zatrzymuje się krok ode mnie z rozpiętymi spodniami spod których wystają czarne bokserki.
- Nie podobała ci się moja szarmancka wersja, więc teraz zrobię to na co miałem ochotę od samego początku.
Nie rozpoznaje jego głosu. Jest pełen jakiejś długo blokowanej emocji.
- Will... Proszę... - nie wiem o co proszę.
- Będziesz mnie prosiła Liv - warczy - Będziesz mnie błagała! Dotknij mnie!
Moja ręka podrywa się i ląduje na stalowej piersi.
- Och - odrywam się od ściany i cała ląduje na jego ciele. Wpijam palce w skórę na żebrach, a moje usta przylegają do włosków na torsie i wdycham jego zapach, smakuje tracąc zmysły. Silne szarpnięcie odrywa mnie odurzoną i ledwo przytomną.
- Podoba ci się?
Kiwam głową na poły wystraszona i zachwycona. Co on robi?
- Różnie się od chłopców z którymi byłaś nie tylko wyglądem i zaraz się o tym przekonasz!
Otwiera drzwi od sypialni i wpycha mnie do środka.
- Rozbieraj się - warczy.
Nie chcę! Nie w ten sposób! Wstydzę się i boję.
- Pomóc ci?
Nie czekając na odpowiedź szarpie tasiemkę utrzymująca moją suknie i mała haftka na karku pęka, a materiał spływa na ziemię.
- Przestań! - wrzeszczę zasłaniając piersi obiema rekami.
- Przestałem gadać, teraz mam przestać robić? - przejeżdża palcami po moich biodrach zahaczając o cieniutkie majteczki w kolorze sukni.
- Boję się - cofam się, ale nogi w szpilkach zaplątują się w suknie i zupełnie tracę równowagę. Już prawie czuję krew w nosie na widok zbliżającej się podłogi, ale William łapie mnie i podnosi z powrotem do pionu.
- Boję się ciebie! - łza spływa mi po policzku. Patrzy na mnie przenikliwie i długo nie puszczając moich ramion, nadal kurczowo zaciskających się na piersiach.
- Co ja mam z tobą zrobić Livi? - prawie stęka i pochyla się nade mną. Zaciskam oczy czekając na to co ma nastąpić. Czekam aż coś znowu zaboli, czekam na szarpnięcie, ale dostaje tylko pocałunek. Najdelikatniejszy i najsłodszy pocałunek w moim życiu. Oddaje go gorliwie zbyt zaskoczona, żeby odmówić. Przyjmuje gorący, śliski język, który wnika w moje usta i smakuje go swoim. Z mięśni znika strach, ale nie napięcie. Zaczynam dyszeć sama zwiększając tempo.
- Czy tak lepiej? - łapie moją twarz w dłonie i obsypuje ją pocałunkami.
- Doskonale - mruczę unosząc ręce do jego nagich ramion.
- Livi - chrypie odsuwając się i nie mogąc odwrócić wzroku od moich piersi. Ciemne nabrzmiałe podnieceniem sutki prężą się do niego - Jezu jak ja cię pragnę!
Porywa mnie z ziemi, a ja oplatam go nogami w pasie. Moje plecy uderzają o zimną ścianę podczas, gdy usta szaleją w pocałunku. Ocieram się o niego najbardziej intymną częścią ciała i czuje jak bardzo jest podniecony. Kręci mi się w głowie więc opieram ją o ścianę i pozwalam jego niecierpliwym ustom zjechać na szyję. Wsuwa rękę pomiędzy nas i po chwili czuję jego wzwód wyraźnie na swoim ciele.
- William - dyszę zaciskając dłonie coraz bardziej na jego ramionach.
- Czy ty też tak bardzo chcesz?
Och jak bardzo podoba mi się ten pomruk jaki z siebie wydaje, kiedy jest podniecony. Otwieram oczy i patrzę w jego teraz czarne i zamglone źrenice
- Ja jeszcze nigdy tak bardzo... Aaaa! - moje ciało wygina się w łuk, kiedy odsuwa moje majtki i zaczyna na mnie napierać. Jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego! Zawieszona pomiędzy nim, a ścianą czuję się jak w stanie nieważkości. Jego stalowe mięśnie trzymają mnie w pewnym, mocnym uścisku. Oplatam go mocniej nogami i sama zaczynam poruszać biodrami.
- Livi! - jedną ręką trzyma mnie pod pośladkami, a drugą opiera się ciężko o ścianę na wysokości mojej twarzy. Nabijam się coraz mocniej i coraz głębiej, a to co czuję nie da się opisać żadnymi słowami. Gdyby nie żrące podniecenie wystraszyłabym się jak bardzo mnie rozciąga i wypełnia. Oszołomienie i ekstaza porywają mnie tak mocną falą, że nie jestem się w stanie dłużej kontrolować. Jego szybkie, mocne pchnięcia odrywają mnie zupełnie od rzeczywistości. Niewiele mi trzeba, żeby w końcu to poczuć. To czego poczucie przy Robercie było tak rzadkie, że prawie niemożliwe. Wzbierające ciśnienie, kumulujące się w tym jednym punkcie. Jeszcze chwila, jeszcze moment! Tak! Głośny okrzyk wyrywa mi się z gardła  kiedy potężne doznanie ciska mną bezwzględnie i mam wrażenie, że zapadam się pod ziemię. William otacza mnie ramionami, ściana znika. Przytulam go mocno łapiąc powietrze. Rejestruje, że kładzie mnie na łóżku i po krótkiej chwili kładzie się koło mnie. Otwieram oczy, a jego cudownie męska twarz wsparta na dłoni patrzy na mnie. Uśmiecham się szczęśliwa wodząc palcem po nagim torsie, twardym brzuchu. Zataczam kółka dookoła jego ciemnych brodawek bawiąc się włoskami, zaznaczam szlak wzdłuż blizny na żebrach. Kocham ją. Kocham całe to niesamowicie samcze ciało. Każdy ruch mojego palca powoduje przyjemne mrowienie u zwieńczenia ud. Znowu czuje podniecenie? Niemożliwe!
- Śliczna jesteś Olivio - mruczy - Wiesz o tym prawda?
Spuszczam wzrok nagle onieśmielona.
- Olivio powinnaś o tym wiedzieć - przesuwa palcem po czubeczku mojej piersi. Wciągam powietrze przyjmując dreszcze przyjemności - Podoba ci się? - uśmiecha się przejeżdżając jeszcze raz.
- Wszystko mi się podoba - dotykamy się uśmiechając. Leżę zupełnie bezwstydnie rozłożona w samych majtkach.
- Liv musimy o czymś porozmawiać - pochyla się całując jeden z sutków.
- Mmm - mruczę po raz kolejny zdziwiona jak mocno to odbieram - Brzmisz bardzo poważnie - łapię go szybko za włosy i zanim się podniesie ciągnę za nie przyciągając z powrotem do swojego ciała.    
- Bo to jest bardzo poważne - całuje drugą pierś i nie chce, żeby przestawał.
- Później - szepcze delektując się słabością jaka mnie ogarnia.
- Teraz - poważnieje - Okłamałem cię.
Mrugam kilka razy oczami zanim dociera do mnie sens jego słów.
- W którym momencie? - mam jak najgorsze obawy.
- W Black Mountain - nie przestaje mnie głaskać - Słyszałem każde słowo Liv. Każdy wyraz wypowiedziany przez Roberta.
Najgorsze obawy nie mogły być aż tak złe.

12 komentarzy:

  1. Właśnie odkryłam, że możemy dzisiaj podwójnie świętować:D Rozdział 14 jest równiutko setnym opublikowanym postem :) Więc Happy Birthday MyStory!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. I to jeszcze jakim przełomowym momentem w nowym opowiadaniu! Ale Ci się pięknie złożyło.
    Sto lat, MyStory! :D :*

    Przesyła Wierna Fanka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Opracowałam już kilka przełomów na to opowiadanie i o zgrozo mam pomysł na następne! Także dzieje się :D

    OdpowiedzUsuń
  4. A i Wierna nie próżnuj za bardzo. Może wynajdziesz nam jakąś nową ciekawą książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem Ci, że mam ochotę, ale nie mam takiego zmysłu jak Ty :( Ale ku mojej uciesze mogę stwierdzić, iż wczoraj w kilku księgarniach i Empiku widziałam 50 Shades na jednej półce(przedniej półce, witrynie wręcz) obok Crossa. Aż mi się zrobiło ciepło na sercu, że pochłonęłam je obie :D

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  6. No fajny ten Cross, fajny :) I Grey też :D Cały czas śledzę, czy ktoś może już przetłumaczył trzecią cześć Crossa, ale na razie nic :/ Powiem Ci, że ostatnio czytałam dużo pozytywnych komentarzy o dziele pani Felicjańskiej, ale jakoś nie mogę się zebrać... Ilona Felicjańska i dobra książka nie leżą obok siebie w mojej głowie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ilona Felicjańska i opowiadanie erotyczne?
    To jest już angielska wersja trzeciej części Crossa? Może spróbuję swoich umiejętności angielskich i zacznę czytać... Hmm, nie wiedziałam o tym! ;)

    Zaskoczona Wierna Fanka :D

    OdpowiedzUsuń
  8. No jest angielska... Też się zastanawiałam, bo Nowe Oblicze jakoś dałam radę bez większego problemu... Ale z drugiej strony w Greyu przez całą trylogię było powielane góra z 20 słów, więc chyba poczekam na tłumaczenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja nie mogę znaleźć, z resztą nie byłabym pewna, że zrozumiałabym to tak, jakbym chciała, więc dałam sobie spokój i postanowiłam być cierpliwa. ;P

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Obudziłam się dzisiaj z jednym pytaniem moja droga Wierna... Gdzie seria omdleń, jaką się spodziewałam zastać, kiedy zaserwuje Hugo? :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Aaaa! Kurcze! Tak się wczytałam w tego Williama i Williama, że całkiem zapomniałam o moim HUGO!!!
    Teraz jest seria omdleń i śmiechu, że nie skojarzyłam od początku! :D Hahahah, noo. Dziękuję, dziękuję, droga Nikki ;* Ale to tylko dlatego, że w tym moim serialu/filmie zawsze było to mówione z takim boskim akcentem "Hjugo" <3 A ja czytałam w myślach i nie wskoczyło... Tak się usprawiedliwię ;)

    Wierna Fanka.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hahaha!! Wybacz, ale nie będę pisała HJUGO :D!!! Chociaż zgadzam się, że brzmi lepiej niż wygląda. W każdym razie nie jest to "jednorazowa" postać, więc będziesz miała jeszcze okazję zareagować na czas!

    M. odpiszę Ci już tutaj ;) Piszę, piszę i co chwilę gubię wene, więc może to jeszcze trochę potrwać :/ (to pewnie jeszcze wczorajsze wino!)

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!