wtorek, 30 lipca 2013

The game of lies - rozdział 12

Pięć minut na rozmowę z Tonym i godzina na ochłonięcie to dobra proporcja. Ethan wszedł do apartamentu właściwie nie wiedząc czego się spodziewać. Było kilka wariantów. Mogła na przykład już spać, mogła chcieć wszystko wyjaśnić, mogła się wściekać, ale nie byłby facetem, gdyby nie brał pod uwagę również opcji, że jednak zmieniła zdanie i zdesperowana rzuci się na niego... Nie spodziewał się, że mogłaby siedzieć w piżamie pochłonięta w stu procentach rozłożonymi na łóżku dokumentami.
Odpowiedzią Kate na nerwy było sprzątanie, lub praca. Otóż okazało się, że w miejscu w którym się znajdowała sprzątanie nie wchodziło w rachubę. Po powrocie znalazła wszystkie nowe rzeczy porozwieszane na wieszakach, bądź też poukładane na półkach. Wszystko co wrzucała do kosza na pranie ustawionego w garderobie następnego dnia wracało świeżutkie i pachnące na wieszak. Drugim wariantem jest praca. Kiedy się na niej odpowiednio skoncentruje zapomina o otoczeniu i tak też stało się tym razem.
- Co robisz? - zapytał stając na progu sypialni.
Uniosła głowę zaskoczona. Naprawdę go nie usłyszała.
- Pracuję - z powrotem wróciła do czytania jakiegoś pisma. Siedziała po turecku w jednej dłoni trzymając teczkę, a palcami drugiej drapiąc się po głowie.
- Masz coś? - usiadł na brzegu uważnie przyglądając się jej skoncentrowanej minie. Nie znalazł w niej żadnych emocji.
- Nic rewolucyjnego. Właściwie tylko potwierdzenie tego co już wiemy i nie możemy udowodnić - mówiła szybko, wyraźnie i konkretnie. Komputer w jej głowie działał na pełnych obrotach - Zapytałam ją dzisiaj o szpital w Afryce - wyjaśniła patrząc mu w oczy - Tela de Torre ufundowała go dziesięć miesięcy temu, a Gabi sama nadzorowała wykończenie i otwarcie. Pojechał z nią Eduardo, bo Alonso miał akurat dużą "dostawę materiałów" - wykonała palcami cudzysłów - Dokładnie w tym samym czasie. Sprawdziłam to - wysunęła w jego stronę kartkę. Wziął ją i popatrzał na policyjny raport - Dokładnie w październiku zeszłego roku, czyli dziesięć miesięcy temu przez kraj przepłynęła fala amfetaminy nieznanego pochodzenia. Jakościowo była prawie doskonała, więc podpięto ją pod czołowych dilerów. Torre również znalazł się na cichej liście, ale sam widzisz. Jest w gronie trzydziestu najlepszych - ostrożnie schowała kartkę z powrotem do teczki i zamknęła ją - Jak ja bym chciała go już dopaść! - opadła na plecy i rozłożyła ręce na boki.
- Dopadniemy...
Podniosła się szybko do poprzedniej pozycji wbijając w niego spojrzenie.
- Powiedz, że dowiedziałeś się czegoś nowego... - jęknęła błagalnie.
- Myślę, że piątkowa wycieczka odpowie nam na kilka pytań.
- Nic po całym dniu sam na sam?
- Sam na sam plus Ed.
- Nie cierpię go! - przygryzła palec natchniona nowym pomysłem - Muszę poczytać o tym kaszmirze, żeby nie wyjść na totalną ignorantkę. Jedyne czego jestem pewna po dzisiejszym dniu to to, że Gabriela nie ma z tym nic wspólnego.
- Skąd wiesz?
- Nie kłamała ani przez chwilę.
- Jesteś pewna?
- Tak. Patrzy na niego jak w obrazek i ma go za bóstwo, które zstąpiło na ziemię, żeby swoją ciężką pracą pomagać innym. Jutro nie wchodźmy im za bardzo w drogę, bo może im się odrobinkę przelać. Umówmy się tylko na ten piątek.
- Jasne. Joe będzie ich miał na oku, a my nie będziemy się za bardzo wychylać.
- Ok, więc koniec na dzisiaj.
Zebrała wszystkie dokumenty i zapięła teczkę po czym odłożyła ją na szafkę nocną w zamian biorąc z niej tablet. Wystukała coś w wyszukiwarce i zaczęła czytać. Koncentracja na jej twarzy wzrosła. Ethan jakby zniknął. Przestała na niego zwracać najmniejszą uwagę.
- Kate?
- Taa...? - zmarszczyła brwi zaczytana.
- Odnośnie tego w barze...
- Nie obchodzi mnie co tam robił. Nie pozwolę mu zrujnować już niczego więcej.
Ethan westchnął.
- Już się nim zająłem nie musisz się tym więcej martwić, ale nie mówię o Tonym.
Nie odezwała się wpatrując w ekran urządzenia i przesuwając kciukiem obrazy.
- Kate porozmawiaj ze mną...
- O czym?
- O nas.
- O jakich "nas" Ethan? - spojrzała na niego z ostrzegawczą miną.
- O czymś bardzo mocnym i bardzo intensywnym, co obydwoje czujemy - nie zamierzał się wystraszyć.
Kate czuła się jak zapędzona w pułapkę. Nie odezwała się. Nie wiedziała co mogłaby powiedzieć. I przede wszystkim jak mu powiedzieć, że chce, ale to złe i niedorzeczne, więc nic z tego. Zwróciła cała uwagę na tablet, ale patrzała w punkt.
- Odpowiedziałaś na to Kate i nie będę udawał, że nie czuję, skoro czuję tak bardzo.
- Ethan... - podciągnęła kolana do góry i objęła je. Tablet spadł obok na pościel - To wszystko jest jakąś straszną farsą...
- Farsą? Tylko mi się wydawało, że byłaś taka słodka i ponętna? Nadal jesteś - zwrócił uwagę na jej piżamę. Szorty odsłaniające długie nogi pozostawiały dla wyobraźni tylko najgorętsze rejony - Tylko zamykasz się przede mną. Przecież też to czujesz, przestań kłamać.
- Ostatnie, o co możesz mnie oskarżyć to kłamstwo! - wybuchnęła w końcu znajdując punkt zapalny - Co ci się wydaje, że czujesz? - starała mu się wyjaśnić dosyć nieporadnie - Chcesz mnie zaliczyć i tyle. Nie okłamuję cię mówiąc, że mam mężczyznę, którego kocham nad życie i nie mam zamiaru tego pieprzyć chwilową zachcianką!
Patrzała jak przez jego twarz przebiega kilka emocji naraz. Złość, żal, smutek, pytanie aż w końcu zasnuła się tą dobrze już jej znaną nicością. Tylko oczy będące jej najżywszym elementem błyszczały groźnie.
- Więc tylko mi się wydawało, że mnie kusisz? Wyobraziłem sobie, że ocierasz się o mnie i prowokujesz odnajdując w tym dziką przyjemność? - miał cichy przeszywający głos - Niezły jestem... - pokiwał głową z uznaniem dla samego siebie.
Wstał i poszedł go garderoby wychodząc z niej po chwili ze swetrem w ręce.
- I nie chcę cię tylko "zaliczyć"... - wypowiedział to słowo z odrazą - Bynajmniej nigdy nie będziesz moją chwilową zachcianką.
Wyszedł z sypialni zamykając za sobą drzwi.
- Poczekaj... - powiedziała, ale w tej samej chwili drzwi wejściowe zatrzasnęły się z hukiem. Zresztą powiedziała to tak cichutko, że i tak by nie usłyszał. Schowała twarz w ramionach i przezwyciężyła chęć pójścia za nim. Miał cholerną rację... Wiła się po nim nie będąc w stanie powstrzymać sama siebie, a teraz wylądowała frustrację w paskudny sposób. Co się dzieje i dlaczego jest jej przykro?! Złapała szybko telefon i wybrała numer Adriána. Nie odbierał...

Poranek nie przyniósł lepszego nastroju. Wstała o siódmej nie mogąc wyleżeć w wielkim, pustym łóżku. Budził ją w nocy każdy szelest i nasłuchiwała, czy czasem nie wrócił. No i nie wrócił. Dręczyło ją pytanie gdzie może być i odpowiedź brzmiąca "Co cię to obchodzi?!!". Dręczyło ją również kilka epitetów określających jej wczorajsze zachowanie, ale nie nadają się do powtórzenia. Pewnie nocował u Joe... Opowiedział mu o wszystkim? Jezu, ale się wygłupiła! Wstała czując podpuchnięte powieki i wyobrażając sobie sińce je zdobiące i podeszła do okna znajdując wybawienie od wszystkich problemów. Ocean... Ubrała się w kostium i nową sukienkę plażową, co najbardziej do niej niepodobne różową, po czym przeszła na paluszkach cały apartament licząc, że może ulokował się na kanapie w drugim salonie. Nie było go nigdzie... Nie było sensu siedzieć i się nad tym zastanawiać. Miała tylko nadzieję, że obrażony spożytkował czas na pracy, a nie na upijaniu się z kolegą i zaskoczy ją jakąś informacją kiedy w końcu wróci. Westchnęła ciężko. Nagrabiła sobie i teraz musi się z tego wyplątać. Na własne życzenie napaliła się na obcego faceta, który dodatkowo był bardzo niewłaściwym facetem, bo Ethanem Whellerem. Tłumaczyło ją jedynie to, że tak naprawdę nie miała pojęcia kim jest Ethan Wheller, kiedy zaczęła z nim współpracę. Pływanie! Musi popływać i wtedy przebrnie przez wszystko.

Pływała tak długo, że musiała wrócić z prądem inaczej zostałaby gdzieś na środku oceanu z zupełnie zdrętwiałymi ramionami. Płynęła powoli tak jak popychała ją woda poruszając tylko nogami. Później długo siedziała na plaży czekając, aż wyschnie i odetchnie tłumiąc burzę myśli. W wodzie była tylko ona i żywioł. Kiedy z niej wychodziła rzeczywistość wdzierała się z każdej strony atakując mózg niepotrzebnymi myślami. Powinna rozważyć wybudowanie domu pod wodą... Czytała gdzieś, że już powstał taki hotel. Podróż poślubna na dno oceanu nie byłaby złym pomysłem.
Ciągnąc nogę za nogą wróciła do hotelu. Jakoś odruchowo wskoczyła na palce mijając apartament Torre. Nie powinni sobie dzisiaj wchodzić w drogę. Oni niech się skupią na sobie nie mając nowych znajomych na karku i niech sobie obmyślą jakby tu jutro coś lub kogoś przemycić, a ona w tym czasie spokojnie pomyśli jak im to uniemożliwić. Kiedy weszła do pokoju zagryzła wargę, bo Ethan siedział przy jadalnym stole i zawzięcie stukał w klawiaturę laptopa. Niemal zobaczyła go w tym ciemnym garniturze przy biurku.
- Cześć... - powiedziała niepewnie.
Zerknął na nią przelotnie.
- Cześć - nawet na sekundę nie przerwał pisania. Nie wiedzieć czemu zdenerwowało ją to, że nie zwrócił najmniejszej uwagi na jej sukienkę. Przecież nie nosi ich na co dzień!
Chcąc nie chcąc odetchnęła... Jakoś zrobiło jej się lżej, że wrócił. Nabrała powietrza i ruszyła w jego stronę. Narozrabiała i teraz pora na konsekwencje. Przestał pisać i wyglądało jakby oceniał całokształt swojego dzieła. Kiwnął głową usatysfakcjonowany po czym zdecydowanie nacisnął "enter". Zatrzasnął laptopa po czym odwrócił głowę w jej stronę. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że idzie do niego na palcach podobnie jak przed chwilą przed drzwiami Torre. Przechylił głowę z niemym pytaniem "Co robisz?", a Kate musiała się uśmiechnąć. Zachowywała się coraz dziwniej... Już zupełnie normalnie podeszła do stołu i usiadła na przeciwko. Starała się nie wpaść w hipnotyczne zapatrzenie, bo właśnie taki efekt wywoływały jego oczy i od razu przeszła do rzeczy.
- Przepraszam za wczoraj - powiedziała śmiało. Nie sądziła, że go wprawi w zakłopotanie, lub że odpowie "nie ma za co", ale takiej szybkiej reakcji też się nie spodziewała.
- Za co konkretnie?
No na pewno nie zamierzał jej niczego ułatwiać... Ale z drugiej strony ona nie zamierzała się kajać jak za przestępstwo!
- Wyszło na to, że z ciebie zakpiłam, ale ani mi to przez myśl nie przeszło. Więc przepraszam, że tak to wyglądało.
Powtórzyła "przepraszam" uznając, że to już ostatnie jakie od niej usłyszał. Ethan odsunął laptopa na tyle, żeby móc oprzeć ręce na stole.
- Obydwoje wiemy jak to wyglądało i obydwoje wiemy, że nie była to żadna kpina. Dlaczego nie zabierasz ze sobą telefonu?
- Jak to twoim zdaniem wyglądało? I co ma mój telefon do tego?
- Wyglądało to tak, że chciałaś, żebym cię pocałował, ale w jakimś ostatnim przebłysku przypomniałaś sobie o narzeczonym. Co do telefonu prosiłem, żebyś go miała zawsze przy sobie - mówił to bez większych emocji. Jego głos był ciepły i sympatyczny, ale dał do zrozumienia, że cokolwiek by nie powiedziała on i tak wie swoje.
- Cały czas pamiętam o narzeczonym i nie będę chodziła pływać z telefonem...
- Jego szczęście. W takim razie musisz się wstrzymać z pływaniem, bo ciężko się z tobą skontaktować - miły uśmiech.
Ok... Nie da się sprowokować i nie pokarze jak bardzo ma jej za złe wczorajsze zachowanie.
- Co takiego się stało, że musiałeś się ze mną skontaktować? - postanowiła zmienić temat.
- Ja nie. Ale kilka innych osób owszem - sięgnął w miejsce obok laptopa i wyczarował jej telefon - Zabawiłem się w twoją sekretarkę - podał go jej z uśmiechem.
- Jak... Jak to? - odebrała urządzenie z największymi obawami i od razu wybrała opcje ostatnich połączeń. Dlaczego tak się cieszył? Kapitan Maloney, Marisa, Alice i... jasna cholera! Adrián.
- Do Maloney nie musisz oddzwaniać. Odpowiedziałem jej na wszystkie pytania.
- Jakie pytania?
- Odnośnie Torre. Kazała ci meldować codziennie, ale ją przekonałem, że niewiele się dzieje i zadzwonisz jak zdobędziemy jakieś informacje.
- Aha...
Patrzał jej w oczy, kiedy ze zdeterminowaną miną po wybraniu jednego z numerów czekała na połączenie. Odwróciła się bokiem do stołu a jej palce nieświadomie zaczęły stukać w politurę. Nie odbierał. Trudno. Ma dzień wolny, więc będzie dzwoniła póki nie porozmawiają. Znała go i wiedziała, że jej ufa w pełni, ale chyba chodziło bardziej o oczyszczenie własnego sumienia. Potwierdzić, że nadal mocno go kocha i nadal ciągle o nim myśli. Naprawdę nadal ciągle o nim myślała? Spędziła prawie bezsenną noc i... i nie o nim myślała...
- Halo? - odezwał się głos po drugiej stronie. Kate znieruchomiała. Wyprostowała się, a jej czoło mocno się zmarszczyło.
- Harper? - zapytała niepewnie.
- Cześć Kate! - miły, kochany głosik.
- Cześć... - coraz bardziej skonsternowana. W pierwszym odruchu chciała zapytać czy jest Adrián, ale to przecież jego telefon! - Gdzie Adrián? - zabrzmiało dużo łagodniej niż chciała.
- Adrián teraz śpi - odpowiedziała z troską - Przepraszam, że odebrałam, ale pomyślałam, że będziesz się martwiła. Obiecuję, że oddzwoni do ciebie jak tylko wstanie.
- Aha... A... Jak wam idzie?
- Nastąpiły małe zmiany, ale zapewne Adrián sam chce ci o tym opowiedzieć - brzmiała bardzo wesoło - Więc nie pisnę słówka!
- Ok... wracacie wcześniej?
- Nic ci nie powiem - roześmiała się tak miło, że aż Kate się uśmiechnęła.
- No to... To dzięki w takim razie.
- Miłego dnia Kate! - pożegnał ją radosny głosik.
Dłoń Kate opadła na kolana. To było... Co to było?! Dlaczego ona...? Skąd miała jego telefon? Automatycznie wybrała kolejny numer w kolejce i nadal ze zmarszczonymi brwiami wydawała się być zdziwiona, że słyszy głos w słuchawce.
- Alice... Tak pływałam... Mhm - wstała z krzesła i podeszła do okna - Jasne... W zasadzie możemy się spotkać jak chcesz, mam luźniejszy dzień. Będziesz w domu?... No dobra... To do zobaczenia.
A co?! On mógł zniknąć na całą noc, więc ona też może gdzieś wyjść! Ale musi mieć przy sobie telefon. Co racja to racja! Telefon konieczna rzecz! Cokolwiek chciała Risa poczeka. Zresztą i tak już pewnie zapomniała, że dzwoniła... Dlaczego Harper miała telefon Adriána? Zawsze, ale to zawsze ma go przy sobie, a kiedy usypia kładzie go dosłownie koło poduszki. Często dzwonią do niego w środku nocy w sprawie jakiegoś pacjenta i nie darowałby sobie gdyby wtedy nie odebrał. Była taka opcja, że po prostu tam nikt do niego nie dzwoni z wołaniem o pomoc, ale z przyzwyczajenia nawet na wakacjach kładł go przy uchu jak zasypiał... Nie raz sięgała, żeby na wszelki wypadek wyłączyć dźwięk. Więc co ten cholerny telefon robił w milusich rączkach Harper?!!
- Kate wszystko w porządku?
Podniosła głowę i ze zdziwieniem stwierdziła, że stuka... no dobra, że tłucze telefonem o stół.
- Taaak - odpowiedziała.
- Jadłaś już coś?
Zaprzeczyła ruchem głowy.
- A masz ochotę na coś konkretnego?
- Nie jestem głodna - starała się być tak naturalnie spokojna, że wyszło ekstremalnie sztucznie.
- Czyli sam coś wybiorę.
Starała się nie patrzeć na Ethana. I tak przez przypadek usłyszał zbyt dużo.
- Naprawdę nie mam na nic ochoty. Pójdę się przebrać i pojadę do Alice - ruszyła do sypialni - Joe pilnuje Torre? - odwróciła się w progu. Ethan patrzał na nią z takim łagodnym uśmiechem w oczach, że w momencie całe napięcie zniknęło jej z ciała. Jak on to robi?!
- Na razie siedzą grzecznie w pokoju.
Znowu odpowiedziała tylko kiwnięciem głowy i czym prędzej zniknęła za drzwiami garderoby. Adrián miał zawsze tysiące sposobów na ukojenie jej nerwów, ale jeszcze nigdy zaczarował jej spojrzeniem do tego stopnia... I wcale ich nie porównuje! Nie o to chodzi... To po prostu strasznie dziwne jest.
Pół godziny później z tabletem w torebce wyszła z sypialni.
- Jadę do Alice - powiedziała, ale zatrzymała się w miejscu na widok Ethana czekającego przy zastawionym stole.
- Pomożesz mi? - uśmiecha się wesoło. Zupełnie jakby jeszcze przed chwilą nie mieli żadnego zatargu. Zostało jej wybaczone? - Pomożesz mi to zjeść, a później razem pojedziemy na stare śmiecie.
Znowu to robi! Znowu jakimś dziwnym sposobem sprawia, że wszelkie troski Kate rozpływają się w powietrzu pozostawiając po sobie ślad nierealności.
- Jedziesz do chłopaków?
- Do chłopaka... Joe nie spuszcza dzisiaj z oczu Torre, a ja muszę wyjaśnić kilka spraw z... Przepraszam, ale nie chcę przy tobie wypowiadać tego imienia... Zwłaszcza przy śniadaniu!
Dlaczego zamiast się wkurzyć uznała to za zabawne i miłe?
- Co tam masz?
- Śniadanie mistrzów!
Na stole stały dwa półmiski z sałatkami owocowymi i dwie szklanki soku.
- Zdrowo! - zdziwiła się.
- I jednocześnie słodko.
- Uderzasz do naleśników? Uważasz, że zaserwowałam ci wczoraj niezdrowe śniadanie?
Podparł się na łokciach i pokręcił głową.
- Jesteś niesamowita wiesz?
Węsząc podstęp nie zareagowała.
- Chciałem ci się podlizać, a ty szukasz spisku...
- Podlizać?!
- Lubisz słodkie śniadanie... pomyślałem, że to będzie pyszne... Popatrz! - wziął buteleczkę z polewą czekoladową i obficie zalał jej owoce - Teraz masz mniej zdrowo...

- Zapukam jak będę już wracał, ok? - otworzył przed nią furtkę do jej byłego domku, który dzieliła z Alice.
- Jasne... Miłej zabawy - popatrzała zniechęcona na sąsiedni dom, w którym obecnie znajdował się Sharp.
Przeszła wąską alejką i zapukała do drzwi. Co prawda nie czekała aż jej ktoś otworzy, ale nie mogła teraz ładować się tu tak po prostu.
- Cześć! - Alice w krótkiej, białej sukience dźwignęła się z kanapy odkładając na stolik lakier do paznokci. Podeszła do niej i uściskała mocno.
- Cześć... - jak milo było ją zobaczyć. Jakby na chwilę wróciła do rzeczywistości. Nawet te zdjęcia na ścianach były jej teraz miłe.
- Czemu jesteś taka zmarnowana? - złapała ją za rękę i ze zmartwioną miną pociągnęła na kanapę.
- Ciężka noc...
- Działo się coś? - usiadła po turecku przodem do niej.
- Właśnie nie i dlatego nie mogłam spać. Nie znoszę jak się nic nie dzieje...
- A jak wam się współpracuje? Bo powiem szczerze, że o to martwiłam się najbardziej.
Kate wzruszyła ramionami jakby to było zupełnie nieistotne, ale oczy jej ożyły, a zmęczenie wyparowało z twarzy.
- Nawet nieźle.
- Dobrze cię traktuje?
- Nie dałabym się potraktować źle! - zaśmiała się - Nie... Jest w porządku.
- Dziwne prawda?
- Skrajnie nienormalne...
- Spędzasz czas z Whellerem i mówisz, że jest w porządku...
- No bo wiesz... Tak właściwie nigdy nie był nie w porządku. Po prostu nie był w ogóle!
- Rozmawialiście o tym?
Pokiwała głową. Uśmiechnęła się nie wiadomo dlaczego i do czego.
- To nie była jego sprawa i nie mógł się wtrącić. Tak samo jak teraz Sharp nie może...
Alice miała jej coś do powiedzenia, ale po pierwsze musiała się mocno zebrać w sobie, a po drugie... to Kate jej czegoś nie mówiła.
- Kate coś się dzieje?
Zerknęła na nią nieco spłoszona, po czym przytaknęła.
- Jednak Wheller?
- Poniekąd.
- Co jest?
- Chyba miałaś rację co do Harper...
- Jak to? No nie gadaj! Adrián coś zrobił?
- Nie... Adrián jest w tym wszystkim najprawdopodobniej najmniej winny. Ale dzisiaj dzwoniłam do niego i odebrała ona...
- Po cholerę?
- Dobre pytanie. Żebym się nie martwiła, bo Adrián teraz śpi...
- Zrobiła to celowo! Jestem tego pewna! Przecież to normalne, że poczujesz zazdrość uświadamiając sobie, że obca baba czuwa nad twoim facetem. Choćby była zakonnicą! Porozmawiaj z nim jak już się zdzwonicie i powiedz, że na taką odległość wolałabyś nie pobudzać negatywnie swojej wyobraźni.
- Nie mogę...
- Dlaczego?
- Nie jestem aż taką hipokrytką...
Alice opadła na poduszkę z tylu.
- Ethan odebrał jego telefon?
- Zabawił się dzisiaj w moja sekretarkę... Rozmawiał z tobą, Maloney, Risą i nim...
- Wow! Po cholerę ja się pytam?!
- Był z siebie bardzo dumny, bo wykręcił mnie z codziennego raportowania!
- Że niby chciał dobrze? Kate... Nie ogarniam co wy tam wyprawiacie, a fakt, że o niczym mi nie mówisz jakoś podkręca moją wyobraźnię.
Kate długo milczała obracając w palcach pasek torebki.
- Jeśli nie chcesz to spoko, ale jeśli coś jest nie tak to może powinnaś z kimś porozmawiać...
- Strasznie mnie to zżera Ali... - wydusiła w końcu. A jak już zaczęła nie pominęła niczego poza niedoszłym pocałunkiem i emocjami mu towarzyszącymi. Opowiedziała jej o hotelu i o jednej sypialni. O tym jaki Ethan jest kompetentny i profesjonalny przy Torre i jaki sympatyczny kiedy są sami. Opowiedziała o wpadce z pierścionkiem i o dniu spędzonym z Gabrielą. Mówiła aż się wygadała, a Alice słuchała niczego nie komentując. W końcu Kate po raz ostatni nabrała powietrza po czym zamilkła. Splotła palce patrząc na kolana i czekając na osąd.
- No to niezłe jaja... - skwitowała chyba lekko wstrząśnięta Alice.
Kate nie poczuła się przez to lepiej, ale przestała jej ciążyć tajemnica. Teraz już ktoś wie. Nie ukrywa niczego. No prawie niczego. Ukryła to na czym ich przyłapał Sharp... Ale przecież do niczego nie doszło!
- Nie mogłyśmy mieć bladego pojęcia, że taki będzie...
Kate prychnęła śmiechem.
- I nie róbmy dramatu z tego, że ktoś nie jest skończonym draniem tak jak podejrzewałyśmy!
- Racja - Alice również się zaśmiała.
- Tylko wszystko... Jakby mi umyka! Rozumiesz o czym mówię? Wymyka mi się z rąk, a wtedy on to łapie i wszystko wraca do normy.
- To się nazywa współpraca Kate. Wymyślasz.
- Może masz rację.
- Powinnyśmy się spić i wtedy wszystkie wątpliwości by zniknęły.
- To z pewnością! Miałaś jakieś plany na dzisiaj?
- Leżenie na plaży...
- Co z Oscarem?
- Dzisiaj ma wolne.
- Czyli nadal się spotykacie?
- Mhm...
- I wszystko między wami w porządku?
- Taa...
- Super! A może być plaża za domem?
- Plaża to plaża!
- Ty sobie poleżysz, a ja wyedukuje się o co chodzi z tym kaszmirem.
- Tylko, żeby jajko nie okazało się mądrzejsze od kury!
Już ona znała to wyedukowanie się Kate! Mogła się założyć, że do następnego ranka koleżanka po samym dotyku będzie potrafiła rozpoznać pochodzenie włókna.

Ethan obserwował je dłuższą chwilę z okna zanim zdecydował się wyjść.
- Bo się zakochasz! - prychnął za nim Tony.
- Zamknij się - warknął.
- Zawstydziłem cię czymś?
Pokręcił tylko głową i popchnął drzwi tarasowe wychodząc na upał.
Alice w bikini leżała na kocu z nogami w górze opartymi o skałę z wyrazem błogiego zadowolenia. Grzebała dłońmi w piasku ponad głową i coś mówiła. Kate siedziała na kamieniu i czytała w skupieniu kiwając głowa na słowa Alice, ale raczej jej nie słuchając. Chyba tak właśnie zapamięta Honolulu. Zawsze jak pomyśli o tych dziwnych wakacjach i o tej rajskiej wyspie będzie widział małą plażę do której wejścia bronią dwie palmy, zobaczy biały głaz i smukłą, piękną kobietę na nim siedzącą. To będzie jego najmilsze wspomnienie z tego lata.
- Możemy jechać? - krzyknął z daleka, żeby ich przez przypadek nie podsłuchać i nie wprawić w zakłopotanie. Z doświadczenia wiedział, że lepiej nie słyszeć o czym rozmawiają kobiety.
- Cześć agencie! - Alice uniosła się na łokciu i mu pomachała. Przed oczami śmignął mu obraz jej nagiego ciała, kiedy pierwszego dnia wskoczyła do oceanu. Taki męski odruch bezwarunkowy...
- Pani detektyw - kiwnął głową uśmiechając się. Co za zmiana. Zero dystansu, szeroki uśmiech... Co ona jej nagadała?
- Jak ploteczki? - zapytała Kate nie unosząc głowy znad tabletu.
- My mężczyźni... - zatrzymał się w pewnej odległości - Nie spotykamy się na plotki - odparł z aktorską wyższością.
Kate zachichotała i zeskoczyła z kamienia.
- W takim razie możemy wracać do pracy - uśmiechnęła się do niego. Coś się zmieniło... - Pa Ali - kucnęła przy przyjaciółce i cmoknęły się w policzki.
- Powodzenia!
Alice obserwowała jak ramię w ramię idą do wąskiej ścieżki, po czym Ethan przepuszcza Kate pierwszą.
- Opowiedzieć ci jak rozpoznać prawdziwy kaszmir? - zapytała tamta.
- Nie.
- Po pierwsze tkanina utkana z kaszmiru będzie mimo ciasnego i gęstego splotu wyjątkowo, wręcz nienaturalnie lekka - Kate odwróciła się i szła tyłem, żeby móc na niego patrzeć.
- Fascynujące! - Ethan stłumił ziewnięcie.
- Prawda? Po drugie wełna jest gładziuteńka, ciepluteńka i mięciusieńka w dotyku.
- Kate proszę cię... - szybko się poddał wyraźnie kompletnie nie zainteresowany tematem.
- Po trzecie i najbardziej ekstremalne! - wyszli ze ścieżki i zwróciła się w odpowiednim kierunku zrównując z nim.
- Kate nie opowiadaj mi o tym... - jęknął.
- Ale to strasznie ciekawe!!
- Zaraz cię zaknebluje...
Alice zapatrzyła się z uśmiechem, kiedy ich głosy zatarła odległość. Kate świadomie, lub nie pakuje się w romans z Ethanem Whellerem, a co najgorsze chyba go polubiła. Jasna cholera... Jako dobra przyjaciółka powinna ją powstrzymać, ale czy kiedykolwiek były przyjaciółkami?
- I jak spotkanie? - wysoki, czarnowłosy siłacz zbliżył się do niej.
- Nie wiem co on jej zrobił, ale coś najwyraźniej...
Klęknął przed nią i wielką dłonią sięgnął do wiązań stanika.
- Nie wiem co ona zrobiła jemu, ale coś najwyraźniej... - w mrocznych oczach pojawił się błysk, a na surowej twarzy zagościł niegrzeczny uśmiech, kiedy w końcu uporał się z wiązaniami i pociągnął sznureczki w dół.
- Ale... Co mnie to. Jestem w końcu na wakacjach i mam z nich nie rezygnować... - wsunęła palce pod czarną koszulkę mężczyzny i zaczęła je przesuwać po włoskach poniżej pępka.
- A ja mam zakaz zbliżania, więc też niewiele mogę zrobić...
Pochylił się nad drobnym kobiecym ciałem aż zaciskając zęby na myśl o tym co zaraz z nim zrobi.



35 komentarzy:

  1. Imponujesz mi, Nikki! Na pewno już wszystko dobrze, kochanie?

    Rozdział jak zawsze-lepiej niż świetny. Ale ta Alice?! Hmmmm...
    A tak nawiasem mówiąc, wiesz że już kiedyś był Alonso TorreS? W Softly. ;) Pewnie to była ta Twoja pierwsza koncepcja. ;)

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, bo to właśnie TEN Alonso :) Jest tak wyraźny w mojej głowie, że nie potrafiłam go inaczej nazwać.

    Ze mną wszystko w porządku, ale jak patrzę na tych wszystkie cierpiące i bliskie mi osoby, to serce pęka... Cieszę się, że mogę uciec w pracę i chociaż przez chwile tego nie widzieć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następny rozdział?? Bo długo nie wytrzymam!!!
    Bardzo zmartwiła mnie wizja, że Adrián, mógłby do niej przyjechać, chociaż może to wyszłoby z korzyścią dla Ethana... ;)
    Bardzo robi się ciekawie, szczególnie z Alice.
    Zaskakujesz po mistrzowsku, uwielbiam.
    Uważam, że na pocałunek Kate i agenta FBI jeszcze trochę poczekamy, ehhh...
    Tycha
    Pisz i nie przestawaj!

    OdpowiedzUsuń
  4. He he. A Windy Hill to koleżanka już przeczytała? Nie ma, że później!

    Tak w ogóle to chciałam Wam przedstawić naszą nową koleżankę, która z tego co wiem przerobiła dopiero Spicy :)
    WITAJ :)
    Rozdział jak się stworzy zaraz trafi prosto do Waszych komputerów :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć, nowa koleżanko! :D

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za powitanie! Miło się zrobiło!
    Tak myślałam o Windy Hill, ale powstał dylemat. Przerwałam Crossa dla Spicy, teraz zaczęłam The game of lies, nie wiem czy się odnajdę w tym wszystkim....hahaha. Ale obiecuję, że nadrobię zaległości i to bardzo szybko.
    Tycha

    OdpowiedzUsuń
  7. My tutaj bardzo towarzyskie jesteśmy ;)
    Nie popędzam, ale ciekawi mnie opinia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział pochłonięty! Super! I bardzo fajne połączenie powiesci za pomocą Alonso ;-) Muszę jeszcze raz przeczytać Spicy!
    A tymczasem w ogrodzie po burzy... zdecydowanie lepiej pasuje tornado Carmen ...
    Witaj Tycha :-)
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  9. Softly, kochana! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Softly, Softly :) Ale tam był jeszcze w ogóle nie rozwiniętą postacią. Ledwo raz się pojawił. I mam pomysł już co zrobić z kontynuacją Softly :) Ale to po The game :)

    OdpowiedzUsuń
  11. "skonsternowana"... ale gafa! Z tym większą... "pasją" przeczytam jeszcze raz :P
    Będzie wreszcie kontynuacja to SUPER!

    Lena

    OdpowiedzUsuń
  12. Jaaa ,skaczę z radości, miałam Ci właśnie poględzić o kontynuacji Softly! :D Super...

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie sadziłam, że tak się ucieszycie :D Tylko mam dylemat, bo będę musiała pozmieniać bohaterów chyba... Tzn. imiona, bo nie wiem, czy będę się potrafiła wkręcić jeszcze raz w Wik i Harveya...

    OdpowiedzUsuń
  14. No tak, zrozumiałe. ;) Jakoś to zorganizujesz. :D

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  15. A jak nie dam rady to znowu Wy mi pomożecie :*
    I nie musicie czytać raz jeszcze dla przypomnienia, bo wszystko napiszę od pierwszego rozdziału. No ale tym czasem The game ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. A tymczasem u mnie...królowa jeziora Ilmen... Tatiana
    Pewnie, że POMOŻEMY :D
    Skoro tak, to nie będę jeszcze raz czytać Softly, bo czeka Diablica :P Poczekam... na pewno warto!

    A kiedy kolejny rozdział The game?

    Lena

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeeej!! Znowu mi się aż gardło zacisnęło... Niesamowita jest magia książki!
    Zazdroszczę, że masz tyle fajnych książek przed sobą :)
    Ja mam nadzieję, że do końca tygodnia się wyrobię ze wszystkimi niespodziewanymi obowiązkami i wezmę się za kolejną książkę z cyklu tych letnich :)

    OdpowiedzUsuń
  18. witam Was wszystkie, a szczególnie nową osobę;)

    zauważyłyście, że te 3 Nam się łączą?;)
    Rita Preston w Spicy i Preston w Windy Hill...
    Fred w Spicy(partner Rity na przyjęciu urodzinowym Harveya) i Fred asystent Willa...
    Alosno Torres w Spicy i Alonso Torre w The Game...;)

    M.

    PS: ślę Wam buziaki z wygodnego łóżka na urlopie;);******************

    OdpowiedzUsuń
  19. AAA... i zapomniałam dodać, że w Softly jest pani Torres...;D

    OdpowiedzUsuń
  20. A ja pozdrawiam Ciebie i Was z wygodnego fotela za biurkiem :) Aleś to wydedukowała wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  21. ale jak miło jest, gdy wiadomo, że to się wszystko łączy;D
    M.

    OdpowiedzUsuń
  22. a dasz radę dziś rozdział wrzucić?:)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  23. Przykro mi, ale nie wiem nawet, czy dam radę jutro :(

    OdpowiedzUsuń
  24. ok,ok:) jakoś wytrzymamy;) a Ty się trzymaj;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  25. Odpowiadam na pozdrowienia i całuję z plaży bez słońca... :** Ale i tak było miło.

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  26. O Wy szczęściary jedne :) Ja też będę słała buziaki z plaży już w sobotę. Co prawda z plaży nad jeziorem, ale złoty piaseczek jest! A jak to powiedziała Alice plaża to plaża tak?

    :**

    OdpowiedzUsuń
  27. no pewnie, że tak;D ja też tylko nad jeziorko jeżdżę;D za daleko nad morze;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  28. Ja tylko nad marne zalewiki, więc cieszcie się, że macie jeziora w bliskiej odległości! :D Ja też w sobotę Was pozdrowię mentalnie z Zakopanego i Słowacji, więc mam nadzieję na cokolwiek do piątku wieczorem, co Nikki?! :D Bo tak to będę musiała przeboleć aż do poniedziałku albo wtorku... :(

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  29. Ogród letni... przeczytany... to znaczy cała trylogia skończona.
    Moje krótkie odczucia po...
    Z sentymentu do całej historii nie dałam za wygraną mimo, że trzecia część "rozkręcała" się bardzo powoli...robiłam 3 podejścia... ale w końcu się udało!
    Czytałam tak naprawdę ostatnią część po to, aby dowiedzieć się co wydarzyło pomiędzy powrotem Tatiany i Aleksandra do Ameryki, a happy endem z drugiej części. Uważam, że ostatnia część jest zupełnie inna i nie ma nic wspólnego z tym, co przeczytałam wcześniej. Wszystko w tej ostatniej powieści wiąże się z przeszłością... z wojną, słychać ciągle jej echo w oddali. Szura jest bardziej "szorstki", gorzej radzi sobie niż jego żona z demonami wojny, a może to złudzenie... Tatiana zaś jest pochłonięta pracą( może własnie w nią ucieka?!, to jest sposób), widać jak codzienność potrafi ich przytłoczyć. Okazuje się,że życie nie jest takie kolorowe i wymarzone jakby się wydawało, bohaterowie zmagają się z przeciwnościami losu i szukają swojego sposobu na "nowe" życie w Ameryce. I w końcu go znajdują!
    Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było parę "rzeczy", które mnie drażniły... były nie potrzebne... było ich za dużo albo za mało... ale podsumowując warta przeczytać ... całą trylogię oczywiście. :D
      A teraz zbieram się za Diablice.

      Usuń
    2. A pewnie, że warto! Pierwsza część jest jedną z najlepszych książek jakie czytałam! A później... No cóż proza życia.

      To się teraz wyluzujesz z Belethem (ahhhh, ohhhh!!!)

      Usuń
  30. Powiem Ci szczerze, że ja się do tej pory zbieram z recenzją obu części i jakoś się zebrać nie mogę. No nie mogłam zdzierżyć, że mi Szurę z błotem zmieszała autorka wstrętna, nie mogłam przetrawić, że Tatiana uciekając w pracę zaniedbała jedyne na czym jej tak naprawdę zależało, czyli związek z ukochanym, a później myślę, że to przecież cholera normalne, niezabarwione życie jest i w zasadzie nie mam się do czego doczepić... No mieszane uczucia mam do tej pory i możliwe, że mnie zmotywowałaś, żebym w końcu napisała tą recenzję i to zamknęła :)

    M. kochanie ja myślę, że jak nad morze to tylko samolotem. Do Gdańska jadę 10 godz., a na Kanary lecę 5 :) Nie opłaca się nad ten nasz Bałtyk!

    Wierna Ty moja bardzo się postaram dać taki krótszy jutro, bo już wiem, że normalnego nie dam rady napisać. Cieszę się, że odpoczniesz, bo kocham Zakopane, ale będę tęskniła... ;(

    OdpowiedzUsuń
  31. Nikki-mam to samo. Bite 10 godzin samochodem nad ten nasz piękny, zimny Bałtyk...

    Też mam nadzieję, że odpocznę i też będę tęskniła, ale to tylko 3 dni... No i AŻ trzy dni w zasadzie. :D :*

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  32. A ja to w sumie się cieszę, że tak długo nie dodajesz nowego rozdziału....bo mam czas na Windy Hill, no! Zostało mi jeszcze 6 rozdziałów!

    Pozdrawiam Was
    Tycha

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!