czwartek, 25 lipca 2013

The game of lies - rozdział 11

Kate przebudziła się rano z uczuciem błogiej przyjemności. Pod każdym względem było doskonale. Idealna pozycja ciała, idealna temperatura, idealny (niski) poziom światła, idealnie wygodna poduszka pod głową... No bosko! Czasami tak miewała, iż mimo świadomości budzenia się, było jej tak dobrze, że udawała ile tylko się dało, że jeszcze śpi. Wystarczyło nie otwierać oczu i nie poruszać się. A to nie było łatwe udawanie, bo trzeba było oszukać własny mózg, żeby jeszcze nie usuwał tej sennej mary. Zawsze wtedy wyobrażała sobie jakąś przyjemna sytuację, którą mogłaby uznać za sen.
Na przykład Adrián wyciągnięty na leżaku przed jej domem i przeglądający jakieś opasłe tomisko  medyczne. Jasne, lniane spodnie i biała koszula z zawiniętymi rękawami... Rozpięta! Tak... To bardzo przyjemny sen. Dłubie sobie leniwie stopą w piasku i ze skoncentrowaną miną, długimi palcami przerzuca strony, a ona stoi grzecznie obok i przygląda się łakomie odsłoniętemu ciału. Bardzo przyjemny sen. Wbrew zasadom poruszyła się wiercąc pupą i mrucząc. Przez chwilę odzyskiwała świadomość i sekunda po sekundzie coś jej zaczynało nie pasować. Próbowała się ruszyć, ale nie mogła. Otworzyła oczy i zobaczyła tylko bordową kotarę zaciągniętą na okno, słońce próbujące się przedrzeć przez jej nieszczelność koło ściany, brzeg łóżka, pościel i rękę. Męską rękę. No i bynajmniej nie Adriána rękę, bo nadgarstek potężniejszy, włoski jaśniejsze i nie ma bransoletki od niej... Za to jest opalony ślad po zegarku... Adrián nie lubi nosić zegarka, bo musi ściągać do operacji... Co tu do licha robi ręka Ethana? Akurat kiedy ona się budzi ze swojej niemal erotycznej wizji! Jej nie do końca obudzony mózg zaczął analizować to od kompletnie złej strony. Dopiero po sekundzie zadał właściwe pytanie. Gdzie w takim razie jest Ethan? Odpowiedź napłynęła bardzo szybko, kiedy jeszcze raz próbowała się ruszyć. Otóż Ethan był dokładnie za jej plecami. Jego ręka, noga i pół ciała przyszpiliły ją do łóżka. Najbardziej niesamowitym faktem było to, że ich ciała przyległy do siebie nie pozostawiając nawet milimetra przerwy. Jego tors dotykał jej pleców, nogi się splotły, a jej pupa... O Boże! Przed chwilą wiercąca się pupa! Poczuła falę gorąca, zrobiło się strasznie duszno i musiała się koniecznie wyswobodzić z tego potrzasku. Mrowienie w całym ciele nie było dobrą oznaką. Złapała go za jednego palca i próbowała unieść dłoń nie budząc właściciela. Biceps się napiął, dłoń wyrwała się i wróciła na miejsce.
- Spokój Barrera - mruknął jej w kark - Ani drgnij.
- Troszkę jakby leżysz na mnie... – starała się zignorować fakt, że jego usta są prawie na jej szyi, a broda drapie w ramię.
- Nie możesz jeszcze chwilę pospać? Nie bój, się nie zjem cię.
- Chcę wstać - głos miała coraz wyższy.
- Nie... Po pierwsze jak cię przytuliłem przestałaś się w końcu wiercić, a po drugie jest przyjemnie.
- Ethan przestań mnie ściskać! Chcę wstać! - pilnowanie pupy, żeby nie wykonała żadnego ruchu i całą siłą woli wgniatanie jej w materac zaczęło się wymykać spod kontroli.
Z westchnieniem puścił ją i odwrócił się na plecy. Odskoczyła jak poparzona i spojrzała na niego z wyrzutem. Niepotrzebnie patrzała. Spał w samych bokserkach, a jego przyjemnie i bez przesady zbudowane ciało prezentowało się teraz w całej krasie. I było na wyciągnięcie ręki... Przełknęła ślinę i odwróciła się w drugą stronę.
- Nie patrz na mnie jakbym cię zgwałcił – odezwał się.
„O bynajmniej nie tak na ciebie patrzę” pomyślała z nutką cynizmu. Podobno to mężczyźni traktują przedmiotowo kobiety...
- Tak się wierciłaś, że musiałem cię trochę przytrzasnąć, żebym mógł usnąć... - próbował wyjaśnić.
- Jak to możliwe, że na tak olbrzymim łóżku ci przeszkadzałam?
- O nie kochanie. To ty się na mnie władowałaś nie odwrotnie.
- Ja się na ciebie władowałam - zaśmiała się wstając i odsłaniając okno. Mógłby się trochę zakryć jak chce tak leżeć...
- Tuliłaś się jak niemowlę!
- Tuliłam się jak niemowlę! - westchnęła zrezygnowana. I przytulał ją w tych bokserkach... - Jakie plany na dzisiaj? - bezpieczniej było zmienić temat. Walące serce jej to podpowiedziało - Poza tym, że idę na zakupy!
- Musisz mieć ze sobą telefon. Jakby się cokolwiek działo zaraz do ciebie zadzwonię, albo sprawdzę gdzie jesteś.
- Myślisz, że coś się może stać?
- Nie wiem, ale mogą na przykład odkryć naszą tożsamość i wtedy mamy kłopoty. Zwłaszcza jeśli będziemy osobno. W sumie to niezbyt chętnie cię puszczam, ale okazja podejścia ich osobno może się nie powtórzyć...
- Niezbyt chętnie mnie puszczasz? - podparła się pod boki i rozbawiona stanęła przy łóżku nad nim - Znaczy, że ty tu rządzisz, czy coś?
- Nie słonko. Znaczy, że się o ciebie martwię - podparł się na łokciach napinając mięśnie brzucha. Był tak zabawnie poczochrany...
- Nie musisz się o mnie martwić. Jestem od niej większa i silniejsza - szybko się wycofała do garderoby.
- Bardziej mnie martwi to, że jak coś się posypie to będą mieć nad nami przewagę i mogę nie zdążyć do ciebie dotrzeć.
Wyszła nadal w piżamie z bluzką w dłoni.
- Wiesz, że to działa w dwie strony? Mogą się zasadzić na ciebie, bo jesteś zdecydowanie groźniejszy ode mnie.
- Martwisz się o mnie?
Rzuciła w niego bluzką i wróciła do garderoby.
- Kochanie zostawiłaś bluzkę! - zawołał do niej po chwili - Musisz tu po nią przyjść! Chyba, że mam ci zanieść.
- Obejdzie się... - wyszła ubrana w inną.
- Bez łaski - Ethan już zdążył wstać i minął ją teraz na milimetry pozostawiając w lekkiej konsternacji.
Przeszła do jadalni i zamówiła śniadanie do pokoju. Nie wiedziała, czy Ethan lubi naleśniki, ale miała ochotę na cały ich stos skąpany w syropie klonowym. Czekając na obsługę usiadła w fotelu obejmując kolana i zamyśliła się nad wszystkim. To normalne, że tak reaguje? Fakt, że już dwa tygodnie minęły jak jest bez faceta, ale ludzie wytrzymują przecież znacznie dłuższe okresy... W zeszłym roku Adrián też wyjechał na miesiąc i jakoś nie skręcała się na widok kolegów z posterunku... A miała na co patrzeć zwłaszcza na siłowni, albo na imprezach na plaży. Jakoś wtedy nic jej tak nie wodziło na pokuszenie, a teraz starcza jeden rzut okiem, żeby zaczynała się potykać o własne stopy...
- Obmyślasz jakiś plan odbicia mnie z rąk porywaczy?
Przez chwilę chciała już spanikować, ale przecież nie czytał jej w myślach! Zapinał dolne guziki koszuli, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
- Śniadanko... - odpowiedziała na jego spojrzenie.
- Hmm. Śniadanko... - podszedł i je otworzył.
- Dzień dobry - to była ta sama dziewczyna, która rozpakowywała ich rzeczy - Zamówienie.
- Proszę - Ethan zrobił jej miejsce i wpuścił do środka. Kate prychnęła cichym śmiechem, kiedy niczego nieświadoma kobieta popchnęła wózek do środka, a jej pupa była pilnie śledzona przez całą drogę do stołu.
- No co? - zapytał, kiedy zostali sami.
- A czy ja coś mówię?
- Tylko oceniałem. Twoja jest fajniejsza.
- Uff...! Naprawdę mi ulżyło!
Zaśmiał się kiedy go minęła dopadając stołu.
- Uwielbiam naleśniki - Ethan usiadł koło niej. Zawsze siadał obok, nigdy na przeciwko.
- Tak? Właśnie się nad tym zastanawiałam składając zamówienie.
- Jak ty o mnie dbasz - powiedział wzruszony, ale szybko się wycofał, bo widelec już celował mu między żebra.

Gabi zapukała punkt południe dokładnie tak jak się umawiały. Ethan już wyszedł, wcześniej upewniając się dwa razy, że wsadziła do torebki telefon. Swoją drogą był wyłączony... Dziwne, bo bateria była pełna.
- Gotowa? - kwintesencja energii w koralowej sukience wparowała do salonu z szerokim uśmiechem
- Gotowa - odpowiedziała jej po żołniersku i obie się roześmiały.
- Już się nie mogłam doczekać!! Taki cudownie babski dzień! Jakieś konkretne potrzeby?
- Właściwie to tak. Potrzebuję kilka sukienek...
- A ja fryzjera, kosmetyczki i całego stosu sukienek, więc dzień mamy z głowy!
Kate nie przyznawała się przed Ethanem, że to będzie jedne z największych wyzwań jakie podejmie. Nie była typem kobiety, która z gronem rozchichotanych przyjaciółek szalała po galeriach handlowych strojąc się w jedwabne łaszki. Jej ulubionymi elementami garderoby były rożnej długości spodnie i w zależności od okazji, albo bluzki koszulowe, albo koszulki z krótkim rękawem, wymienne na bokserki. Z tego też powodu była poniekąd zmuszona do zrobienia zakupów. W Royal Hawaiian Resort na byle kolację zakładało się eleganckie sukienki... Nie mogła wiecznie paradować w tych spodenkach. Choćby robota miała się skończyć za dwa dni to jakoś przez te dwa dni musiała wyglądać. A i po powrocie Adrián pewnie nie pogardzi jak ją zobaczy w czymś takim.
Pojechały taksówką do Ala Moana Center z postanowieniem, że nie spoczną póki będą miały w dłoni miejsce na jeszcze jedną torbę. I tym sposobem Kate poznała uroki zakupoholizmu. To naprawdę samo się napędzało. Kiedy już miała jedną ładną sukienkę potrzebowała innej na wieczór, ale przecież nie będzie co wieczór zakładała tej samej, więc nabyła ich pięć. Później jeszcze te plażowe i te na mniej eleganckie wyjścia do barów i po prostu na spacery. Po upływie trzech godzin Kate, która była właścicielką jednej eleganckiej sukienki  weszła w posiadanie kolejnych dziesięciu. Nie pomijały na swojej trasie absolutnie żadnego butiku i przymierzały dosłownie każdy element garderoby, w którym spodobał im się choćby jeden najmniejszy detalik. Nawet klamerka od paska warta uwagi powodowała przymierzanie spódnicy we wszystkich wariantach kolorystycznych. Gabi wepchnęła ją do sklepu z bielizną przekonując, że szczęściu trzeba trochę pomagać. Uznała, że Ethan będzie zachwycony jak ją zobaczy w tej jedwabnej koszulce wykończonej najdelikatniejszą koronką jaką Kate w życiu widziała. No... pewnie by był!
Obeszły wszystkie sklepy odzieżowe zataczając pełny krąg po centrum.
- Nie mam siły... - jęknęła Gabi.
Kate popatrzała na nią zawiedziona.
- Już? Muszę mieć do tego jeszcze buty, torebki...
- A ja muszę przyswoić dzienną porcję cukru - pociągła ją do cukierni gdzie zamówiły wielkie desery lodowe i kawę. Jedyne co Kate udało się wybadać to, to, że nie jest w żaden sposób zagrożona. Gabi traktowała ją jak objawienie i zbawienie naraz, więc niepokój Ethana okazał się niepotrzebny.
- Mam pytanie... - powiedziała Kate, kiedy obie otoczone licznymi torbami siedziały na wygodnej sofie.
- Dajesz - Gabi władowała sobie do buzi olbrzymią porcje lodów.
- Jesteście tymi Torre od Tela de Torre?
- Tymi samymi - odpowiedziała bez chwili zawahania i grama ostrożności.
- Łaał... Czytała ostatnio w gazecie, że sfinansowaliście budowę placówki leczniczej gdzieś w Afryce... - naprawdę bardzo, bardzo się starała, ale nie potrafiła zapamiętać nazwy kraju o którego istnieniu w życiu nie słyszała.
- Tak - wyraźnie się ucieszyła - Prawie rok temu. Lesotho jest piękną enklawą w RPA. I przy samej jej południowej granicy znajduje się wioska niestety zupełnie odcięta od reszty kraju wysokimi górami. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ci ludzie potrafią się cieszyć...
- Byłaś tam?
- Tak. Sama się zajmuje tymi wszystkimi akcjami. Poleciał tam ze mną Ed, bo Al nie miał czasu. Akurat zajmował się jakimś sporym tranzytem kaszmiru. Ledwo mnie puścił, no bo wiesz... Oni tam mają mimo wszystko troszkę inne pojecie kultury. Chociaż rzeczywiście są bardzo przyjacielscy to raczej nie mogłabym zmrużyć oka, gdyby Eduarda nie było koło mnie.
Kate uniosła brew pytająco, ale ta tylko szturchnęła ją ze śmiechem w ramię.
- Oj wiesz o co mi chodzi!
- Wiem! Podziwiam. Moja siostra też jest uzależniona od pomagania. Prowadzi taką poradnie dla kobiet po przejściach. Wiesz... Przemoc, niechciane ciąże i takie tam przyjemności.
- O! Wielka rzecz!
- I przerażająco potrzebna. Czasami staram jej się pomagać, ale nie mam na tyle twardego tyłka...
- To prawda. Trzeba go mieć.
Zamilkły każda zajmując się swoim deserem.
- A jak Ethan? - zapytała Gabi.
Kate wzruszyła ramionami dłubiąc łyżeczką w pucharku.
- Chyba rzeczywiście się stara...
- Pewnie, że tak! Żebyś wiedziała jak on wczoraj na ciebie patrzył... Jak ktoś na ciebie tak spojrzy to już nie potrzeba żadnych słów!
- Tak?
- Patrzył jak ja na mój ukochany komplet biżuterii! Dobrze, że mu dałaś szansę, bo szaleje za tobą!
- Też się cieszę...
Naprawdę się cieszyła, bo początek znajomości ułożył im się dosyć tragicznie... A w sumie sympatyczny facet z niego.
- Ok... Teraz mogę podbić świat! - Gabi odstawiła pusty pucharek czym zasłużyła sobie na uznanie. Kate nie dała rady zjeść więcej niż połowy.
I ruszyły na dalsze łowy... Dokładnie o godzinie siedemnastej Kate bogatsza o trzy pary nowych butów, komplet biżuterii i dwie torebki, za to uboższa o co najmniej jedną pensje opadła na kanapę w eleganckim salonie SPA.
- Teraz to ja już nie mam siły...
- Zaraz to naprawimy! - Gabi zatarła dłonie, kiedy ruszył w ich stronę przystojny, a nawet bardzo przystojny mężczyzna. Kate aż rozchyliła usta. Szczupły i wysoki z czarnymi skręcającymi się włosami i przesympatycznym, wesołym uśmiechem. Przełknęła ślinę i szybko poprawiła się do prostszej pozycji. No jak nic młodsza wersja Adriána.
- To jeden z masażystów - szepnęła rozbawiona Gabi widząc jej minę.
- Biorę go - Kate nie mogła odwrócić wzroku.
- Dzień dobry - przywitał się z nimi uprzejmie - W czym mogę panią pomóc.
- Ja bym poprosiła jakiś masaż na oberwane ręce - Kate błyszcząc swoim najpiękniejszym uśmiechem wskazała torby rozsypane dookoła niej.
No i odpłynęła na kolejną godzinę pod troskliwymi, delikatnymi i silnymi kiedy trzeba dłońmi. Na szczęście Gabi nie wygadała się nic na temat jej zawodu, bo mogłoby być jeszcze bardziej gorąco. Było bosko, czego nie omieszkała  powiedzieć swojemu zbawcy, dzięki któremu znowu stała prosto na już ani trochę nie bolących nogach. W dalszej kolejności jej włosy zostały umyte, odżywione i wymodelowane, wszystkie dwadzieścia paznokci pomalowane na przyjemny mleczny kolor, a na twarz nałożony makijaż wieczorowy. Bardzo słusznie wieczorowy, bo zbliżała się 20! Kiedy zbierały się do wyjścia zadzwonił jej telefon. Zanim wygrzebała go z dna torby zdążył zamilknąć i rozdzwonić się od nowa. Ethan. Skąd ma jego numer?
- Halo?
- Cześć kochanie - mięciutko i cieplutko. Nie jest sam.
- Hej! - szczęśliwa. Ona też ma nadal towarzystwo.
- Dzwonię, żeby zapytać jak się bawicie?
- W sumie to się właśnie zbieramy do hotelu. Miałam chwilę słabości, ale boskie dłonie Jose postawiły mnie na nogi... - mrugnęła do Gabi, która posłała jej karcące spojrzenie.
- Boskie dłonie Jose...?
- Mhm. A co u was?
- W zasadzie to trochę poserfowaliśmy, doskonale fale! Teraz siedzimy sobie w barze na dole i tęsknimy... Kiedy do nas dołączycie?
- Jak tak bardzo tęsknicie to myślę, że całkiem niedługo.
- Pół godziny - szepnęła jej do drugiego ucha Gabi.
- Gabi mówi, że pół godziny...
- Super! W takim razie pamiętaj, że czekamy w hotelowym barze na dole ok? A później gdzieś pójdziemy - w słuchawce rozległ się kobiecy głos.
- Słyszę, że też nieźle się bawicie.
- Póki co żadnych boskich dłoni...
- Póki co...
- Zabrzmiało obiecująco. Zostawiłem ci coś w pokoju.
- Co?
- Zobaczysz jak znajdziesz.
- Jasne! Do zobaczenia.
- Do zobaczenia słonko.
- Tęsknią! - wywróciła oczami.
- W sumie... Nie mów, że ty się nie stęskniłaś... - mruknęła Gabi.
- No może troszkę...
Ale nie za Ethanem... Właśnie zdała sobie sprawę, że bardzo dawno nie rozmawiała z Adriánem .. Odkąd rozpoczęła śledztwo. Musi to naprawić dzisiaj wieczorem. Jak tylko wrócą do pokoju czas aż do zaśnięcia poświęci się tylko temu właściwemu narzeczonemu... Oczywiście jak on będzie miał aż tyle czasu...

Po powrocie nie miała zbyt wiele do zrobienia. Cała była pachnąca wymalowana, wyczesana i wymasowana. Gotowa na dalszy ciąg zabawy. Znaczy pracy... Trzeba było tylko wybrać jedną z nowych sukienek i tyle właściwie. I owszem na poduszce znalazła owe "coś" co zostawił jej Ethan. Biała karteczka z notatką.

Mieszkanie: 200 West End Avenue
Praca: 19E, 26th Street.

Oczywiście mogła się tylko cieszyć jego profesjonalizmem, bo nie przyszło jej do głowy, żeby znać swój adres... Złożyła karteczkę na pół i wsadziła w boczną kieszonkę nowej srebrnej kopertówki.

- Nie wiem jakim cudem jeszcze mam siłę się śmiać, bo dziwnie przyjemną perspektywą jest władowanie się do łóżka... - powiedziała Gabriela Torre w pięknej zielonej sukience bez pleców. Kate postawiła na swoją faworytkę, czyli kremową mini z nieszczególnie głębokim okrągłym dekoltem i rękawami 3/4. Gładziutka podszewka cała była pokryta przyjemną koronką w tym samym kolorze. W drodze wyjątku pozdejmowała wszystkie rzemykowe bransoletki i zastąpiła je nową, cieniutką, srebrną niteczką. W uszy wsadziła dwa skrzące kryształy, a na stopy eleganckie srebrne sandałki na małym obcasie. Kiedy spojrzała w lustro uznała, że własny narzeczony by jej nie poznał! Ale podobało jej się to co widziała i uznała, że to dobra przemiana. I może narzeczonemu też się spodoba... Temu prawdziwemu oczywiście!
- Też mam dziwne przeczucie, że nie poszalejemy dzisiaj do rana. Przynajmniej nie na parkiecie...
Zaśmiały się wchodząc do baru. Obie wybrały niskie obcasy mając na uwadze ile już dzisiaj zawędrowały.

Mężczyźni siedzący przy barze od razu mieli nakładany status wolnych. No bo po co przychodziliby do baru i siadali na widoku nawet jeśli przyszli z kolegami? Po co wzrokiem przeczesywali salę jakby w poszukiwaniu czegoś, lub kogoś? Po co pochyleni nad ladą szukali długiego dna w szklankach, lub kieliszkach, jeśli nie po to, żeby do nich podejść? Podobnie potraktowani byli bracia Torre z nowym kompanem, który zwracał uwagę wszystkich kobiet wyprostowaną, sprężystą sylwetką, przystojną twarzą i przenikliwym, jasnym spojrzeniem. Wystarczy, że jego oczy raz skrzyżowały się z jakimiś niewieścimi, żeby kobieta oblewała się rumieńcem i jak w transie patrzała na niego póki mogła. Podczas kiedy Alonso miał to kompletnie w nosie, Eduardo był coraz bardziej rozjuszony. Mógł się pogodzić z tym, że facet zabierał mu całą uwagę ognistej Kate, ale wszystkich innych kobiet to już przesada! Właśnie jakaś blondynka w seksownej mini zajęła miejsce koło Ethana i próbowała go zagadywać. W zasadzie nie próbowała tylko zagadała, a ten jej odpowiedział. Głęboko wycięty dekolt kończył się prawie na pęku. Mimo, że piersi nie miała zbyt okazałych to jednak ładnie wyeksponowane niewątpliwie kusiły. Kiedy Eduardo usłyszał głos Gabi i Kate od razu spojrzał w ich stronę. No to się teraz Ethan, który ani na sekundę nie przerwał konwersacji, będzie tłumaczył... Kiedy popatrzał na nadchodzące roześmiane kobiety wydychane powietrze jakaś niewidoczna siła wepchnęła mu z powrotem w płuca.
- O kur... - stęknął.

Kobiety nie od razu zwróciły uwagę na Kate i Gabi. Najpierw zauważyły, że ich towarzysze dziwnie zamilkli. Wszyscy. Zamilkli i odprowadzali rozmarzonym wzrokiem dwie kobiety do baru. No i właśnie te kobiety... Zjawiskowe. Obie. Obie szczupłe, obie roześmiane, obie piękne i obie promieniały aż raziło. Żadna nie zdawała sobie sprawy jakie zamieszanie wywołała. Gabriela błyszczała naturalnym wdziękiem i promiennym uśmiechem, a każdy kto na nią spojrzał również uśmiechał się urzeczony. Kate za to promieniała czymś zgoła innym. Swoim ogniem. Była tak niewymuszenie seksowna, że nie można było od niej odwrócić oczu. Ethan kompletnie zapomniał o blondynce i oniemiały patrzał jak to zjawisko idzie prosto do niego. Nie wysilała się, nie robiła niczego na pokaz. Po prostu taka była. I jeszcze ta sukienka... Jasny kolor podkreślał piękną opaleniznę, obłędnie długie i zgrabne nogi, szczupłą talię i okrągłe apetyczne biodra. Zaczesała dłonią błyszczące włosy eksponując długą szyję stworzoną do całowania. Pełne usta podkreślone delikatną pomadką rozchyliły się w uśmiechu, a policzki zarumieniły, kiedy na niego spojrzała.

Kate nie wiedziała gdzie wzrok podziać. Ethan najpierw zajęty rozmową z jakąś kobietą w ogóle nie zwracał na nią uwagi, ale kiedy już to zrobił aż wstał z miejsca. No mógłby sobie darować tą minę. Był bardzo dobrym aktorem, owszem, ale to już była przesada. Jego oczy w przygaszonym świetle były jeszcze wyraźniejsze odcinając się intensywnością koloru od raczej stonowanych barw otoczenia. Zerknęła na jego dotychczasową towarzyszkę, która bezskutecznie próbowała coś mu powiedzieć.
- Cześć - powiedziała w końcu niepewnie podchodząc. Gabi mocno objęła Alonso, a on zaczął ją obsypywać komplementami i pocałunkami. Kate wiedziała, że też powinna się jakoś przywitać z Ethanem, ale czuła się strasznie skrępowana jego zachwytem i spięta macającymi ją oczami Eduarda.
- Cześć skarbie... - Ethan położył jej dłonie na biodrach po czym pochylił się i pocałował w policzek. Zerknęła na blondynkę patrzącą na nią z mało przyjemną miną.
- Siadaj - Ethan widział tylko ją. Przesunął się wskazując swoje krzesło. Omiótł salę za jej plecami, która była wpatrzona w dwie kobiety przy barze. Miał wrażenie, że nawet ściany patrzą. Z uśmiechem położył Kate dłoń na plecach i stanął obok ustosunkowując się tyłem do swojej poprzedniej rozmówczyni. Bardzo elegancko. Nie mógł oderwać oczu od długich nóg wyeksponowanych na wysokim krześle barowym. Sukienka właściwie nie odsłaniała niczego prócz nich i właśnie dlatego była taka nieziemsko seksowna.
- Czyżbym przerwała pracę jakiś boskich dłoni? - zerknęła ponad jego ramieniem na ładną kobietę. Teraz obrażoną, ładną kobietę.
- Nie słonko. Niczego nie przerwałaś. I... - przechylił głowę - Możesz mi wyjaśnić o co chodzi z tymi boskimi dłońmi?
- Chodzi o Jose! - zaśmiała się Gabi siadając tuż obok na miejscu Alonso.
- Sprawił, że mogę się trzymać w pionie, a stopy mi nie eksplodowały.
- Masaż?
- Pewnie, że masaż... A co ty sobie wyobrażałeś? - uśmiechnęła się rozbawiona.
- Wiele...
Był bardzo... Sama nie do końca wiedziała jak nazwać jego postawę, ale na pewno była bardzo. Na przykład dotykał jej tak bardzo delikatnie, że czuła tylko ciepło przez materiał, stał koło niej tak bardzo blisko, że każdy najmniejszy ruch ocierał ją o niego i mówił tak bardzo do niej, że czuła się jedyna w jego oczach. I to właśnie jakoś dziwnie jej się spodobało. Bardzo. Zachowywał się jakby to ona była centrum wszystkiego i to od jej decyzji zależało, czy zostaną przy barze, czy pójdą do stolika, czy może w ogóle stamtąd wyjdą. Nawet kiedy blondynka zwolniła w końcu sąsiednie miejsce on nadal nie drgnął obejmując ją w pasie i czuwając przy niej niezłomnie. Patrzał tylko na nią i zdawał się ledwo dostrzegać, że mają towarzystwo. I chociaż z początku strasznie ją to krępowało uznała, że to miłe i fajne. Przecież tylko udawał i robił to doskonale, więc czemu ona nie mogłaby poudawać, że udaje i nie czerpać z tego prawdziwej przyjemności?
Kobiety bawiły się przednio. Kate pozwoliła sobie nawet na kilka drinków. Miała mocną głowę i musiała się nieźle wysilić, żeby lekko zaszumiało, ale dzięki temu czuła przyjemne odprężenie. Ethan był cały czas tuż obok niej, nie odstępował jej na krok, więc mogła być spokojna, że da jej znać, jeśli zrobi coś nie tak.
- Czyli na stałe mieszkacie w Meksyku? - już trzeci raz próbowała do tego dojść.
- Nie... Na stałe w Kalifornii, ale w Meksyku przebywamy przez większą część roku...
- No, czyli tam mieszkacie... - nadal nie rozumiała.
- Można tak powiedzieć - tłumaczył cierpliwie Alonso - Ale za kilka lat kiedy już trochę osiądziemy ulokujemy się w San Francisco. To najpiękniejsze miejsce na świecie...
- W życiu bym nie powiedziała, że import materiałów może być takim wymagającym zajęciem... - Kate ciągnęła rozmowę wchodząc w niemą grę z Ethanem. Zarzuciła nogę na nogę i położyła dłoń na jego ramieniu.
- Oj jest naprawdę bardzo wymagające. Alonso pilnuje każdej dostawy - powiedziała Gabi. Widać było, że bardzo szanuje męża i podziwia to, że jest takim perfekcjonistą.
Ethan nadal stojąc przy niej jak stróż obejmując ją w pasie położył drugą dłoń na krągłym biodrze. Ani drgnęła, żeby jej czasem nie zabierał. Subtelna gra muśnięć i dotyków...
- To konieczne. Niesamowicie łatwo jest podrobić jakąś tkaninę. Wystarczy jeden fałszywy splot i cały kontener jedwabiu można wrzucić do oceanu. Mam wielu sprawdzonych dostawców, ale niestety są też tacy, którzy nie robią najlepszego wrażenia, a mają monopol na dany region - opowiadał Alonso.
Kate niby uważnie go słuchając przesunęła dłoń z ramienia Ethana na szyję dotykając krawędzi włosów.
- No i wtedy muszę być w czasie transakcji i mieć oczy dookoła głowy - kontynuował nieświadomy niczego Alonso.
- Potrafisz wypatrzyć taki splot? - zapytała. Przesunęła się minimalnie na krześle i dłoń Ethana zsunęła się z sukienki na gołą skórę uda. Mimo miliona motyli w brzuchu udała, że tego nie widzi.
- Po tylu latach nie muszę się już nawet za długo przyglądać.
Alonso brzmiał i wyglądał na bardzo skromnego człowieka. W przeciwieństwie do jego brata, który właśnie wsuwał dłoń pod sukienkę jakiejś mocno już wstawionej kobiety. Kate czuła się pobudzona emocjonalnie i towarzysko. Emocjonalna strona spotkania głaskała ją niespiesznie po udzie, za to ta towarzyska była przestępcą do złapania.
- W takim razie musisz iść ze mną kiedyś na zakupy i pokazać kilka sztuczek.
- Jak chcesz w piątek odbieram jedną dostawę z Kahaluu. Możecie jechać z nami na małą wycieczkę i pokażę ci jak rozpoznać prawdziwy kaszmir.
- Nie zanudzaj ich - Gabi dużo bardziej wstawiona od Kate szturchnęła go w pierś.
- Nie zanudzasz!! - Kate poruszyła się przesuwając biodro w stronę Ethana - Bardzo chętnie to zobaczę! - odwróciła się do blondyna o nieziemsko niebieskich oczach - Masz coś przeciwko? - zapytała podekscytowana.
- Nie kochanie - odpowiedział. Jego oczy płonęły.
- Super! - wykrztusiła.
- Czyli możemy się umówić na całodniową wycieczkę! - ucieszyła się Gabi.
- A co jeszcze ciekawego jest w tym Kaluu?
- Kahaluu - zaśmiał się Al - Generalnie to wiesz... Hawaje!
Wybuchnęła śmiechem opierając czoło o ramię Ethana. Złapał ją za kark, a ona została taka wtulona.
- To może wymyślimy jakieś atrakcje po drodze? - Gabi objęła Alonso za szyję i zaczęli rozmawiać między sobą.
- W piątek... - Kate podłożyła sobie dłoń pod policzek trzymany na jego ramieniu.
- Mhm - mruknął obejmując ją już mocno obiema dłońmi - Co z piątkiem?
- Nie mam pojęcia jaki mamy dzień tygodnia! - znowu wybuchnęła śmiechem unosząc brodę do góry.
- Środę - szepnął.
Zapatrzyła się przez chwilę na męską, przystojną twarz ponad sobą studiując ją uważnie. Czy jest coś złego w tym, że jej się podoba? Oczywiście, że nie. Jest zakochana i wierna tej miłości, ale nie ślepa. Ma taki żar w oczach. To naprawdę niesamowite oczy. Duże i jasne. Ich wyrazistość może odebrać całą pewność siebie, albo oczarować porywając w zapierającą dech w piersiach podróż w błękitną otchłań. Ją właśnie czarowały pieszcząc usta łagodnym ogniem. Kiedy tak patrzały prosto na nią była zupełnie zgubiona. Poczuła jego dłoń na policzku. Kciukiem zaczął ją po nim głaskać aż dotarł w kącik ust. Zacisnęła palce na jego ramieniu, kiedy się przybliżył. Płuca ją zawiodły i musiała rozchylić wargi, żeby złapać powietrze. Tak bardzo chciała i jednocześnie bardzo nie mogła. Ich nosy się zetknęły, oddechy zmieszały, a oczy połączyła niewidzialna nić. Przybliżył się jeszcze bardziej aż zamrowiła ją skóra warg. Zaczęła oddychać ciężej, kiedy przycisnął ją do siebie mocno. Już prawie... Dzieliły ich milimetry.
- Ethan nie - szepnęła, kiedy już miał ją pocałować. Zatrzymał się w ostatniej chwili - Proszę cię, nie.
Nie była go w stanie odepchnąć, ale musiała liczyć na to, że on się odsunie. Nie odsunął się. Patrzał jej przez chwilę w oczy jakby upewniając czy na pewno, po czym po prostu do siebie przytulił. Odetchnęła głęboko wtulając się i nie wiedząc czemu jest taka wdzięczna. Obydwoje czuli mocne bicie swoich serc. Stało się sprawą oczywistą jak na siebie działają, a tym samym teoria współpracy odrobinę się posypała.
- Jasne, że tak - usłyszała jego głos.
- No to super!! - Gabi.
Zupełnie zapomniała gdzie jest, z kim jest i po co jest. Zatraciła się w nim mimo, że do niczego nie doszło. Uniosła głowę z wygodnego ramienia i pierwszym co zobaczyła były szydercze oczy Anthony'ego C.Sharpa siedzącego przy jednym ze stołów pod ścianą z krzywym uśmieszkiem. Zbladła, zesztywniała i kompletnie nie wiedziała jak się zachować.
- Wszystko w porządku? - zapytał szeptem Ethan. Jej rozszerzone gniewem źrenice włączyły mu alarm i od razu spojrzał w tym samym kierunku. Twarz mu stężała wściekłością.
- Będziemy się już zbierać - powiedział bez wahania.
- Już?
- Chyba obydwoje jesteśmy wykończeni - uśmiechnął się do Gabi w taki sposób, że nawet Kate mu uwierzyła.
- No cóż... - rozłożyła ręce - Wiemy gdzie was szukać, będziemy w kontakcie.
Kate ostatkiem zdrowego rozsądku uściskała krucha kobietkę, pomachała Alonso, bo Eduardo gdzieś zniknął i trzymana kurczowo za dłoń wyszła z baru.
- Co on tu robi? - zapytała ze złowróżebnym spokojem.
- Nie wiem - odparł krótko i sucho.
Była pewna, że zacznie ją uspokajać, wiec zerknęła na niego zdziwiona. Pierwszy raz zobaczyła go wściekłego. Oczy się zwęziły, a szczęka drgała. Wyglądał naprawdę groźnie... Milczała całą drogę. Milczała w windzie i milczała kiedy wpuszczał ją do pokoju. A on cały czas ściskał jej dłoń. Dopiero w salonie ją puścił i wyminął. Wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer.
- Poczekaj tu na mnie dobrze? - znowu złapał ją za dłoń - Nigdzie nie wychodź i czekaj aż wrócę.
- Gdzie idziesz?
Puścił ją, zacisnął szczękę i zwrócił się w stronę drzwi.
- Za hotelem jest wąska uliczka - rzucił wściekle do telefonu - Widzimy się tam za minutę... Gówno mnie to obchodzi i radzę ci tam być.
Wyszedł. Kate stała przez chwilę po środku po czym opadła na fotel.
- Jezu co ja chciałam zrobić... - jęknęła chowając twarz w dłonie - Nadal chcę.





34 komentarze:

  1. Przysięgam, że Cię kiedyś zabije! Nie doprowadzić do takiej sytuacji to skandal! To woła o pomstę do nieba! Mieli się pocałować...
    Ehh jak Ty lubisz się nade mną znęcać ;)
    Cysia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ ja uwielbiam się nad Tobą znęcać :) Nad Wami wszystkimi! To stanowi główny sens mojego pisania :D
    No, ale sama przyznaj, że byłabyś nieco zawiedziona, gdyby tak łatwo poszło...?

    OdpowiedzUsuń
  3. nad wszystkimi lubi się znęcać!!!! i kto tu jest terrorystką?!;D
    M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, jezu, jezu!!! KOCHAM! :D
    I to jest najnajlepszy moment tego opowiadania jak na razie:
    "Złapała go za jednego palca i próbowała unieść dłoń nie budząc właściciela. Biceps się napiął, dłoń wyrwała się i wróciła na miejsce.
    - Spokój Barrera - mruknął jej w kark - Ani drgnij.
    - Troszkę jakby leżysz na mnie... – starała się zignorować fakt, że jego usta są prawie na jej szyi, a broda drapie w ramię."

    Jak przy Windy tak spodobał mi się występ Livi dla Williama w fotelu, tak to jest na tym miejscu w The game! :D KOCHAAAAM!

    Wierna Fanka.

    OdpowiedzUsuń
  5. No i przez Ciebie się szczerzę do komputera wzbudzając niemałe zdziwienie... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się szczerzyłam! :D

      Wierna.

      Usuń
  6. Ja też KOCHAM! Znęcanie...bardzo przyjemne ;-) Rób tak dalej! Zaskakuj!
    Wierna ten moment też jest według mnie najlepszy!
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  7. Więc postaram się znęcać jak najczęściej :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj znęcaj się, znęcaj :D Znów myślałam, że to już, ale trzymasz nas w napięciu:D

    A.

    OdpowiedzUsuń
  9. W sumie to racja... byłabym zawiedziona, bo potem byłoby trudno (przynajmniej mnie)czymś zaskoczyć :D
    Ale i tak uwielbiam jak się nad nami tak znęcasz ;)
    A teraz trochę o czymś innym... A więc byłam ostatnio w bibliotece wypożyczyć sobie jakieś "lekkie" książeczki na cholernie gorące popołudnia, kiedy nie chce się nic robić... No i co widzę ?! "Awaria uczuć" we własnej osobie... a raczej książce! :D Pomimo, iż przeczytałam PDF-a musiałam przeczytać to "na papierze" bo wtedy jest mi jakoś lepiej na duszy. Nie sądziłam, że kiedykolwiek spotkam tą książkę, a tu proszę! Kilka dni później trzymam ją w swoich dłoniach i aż czuję ten zapach książki! :D
    Ojj, rozpisałam się ;)
    Uciekam już, buziaczki
    Cysia.

    P.S. Nawet nie mam kiedy zacząć "Kocham Nowy Jork" !!!

    OdpowiedzUsuń
  10. No widzisz jakie znane ksiażki czytamy? :D Jak Ci się ostatecznie spodobała "Awaria"?
    Powiesicie mnie, ale nie napisałam ani słowa... I nie uwierzycie co robię... Wróciłam sobie na chwilę do Windy, żeby coś sprawdzić i nie mogę się oderwać... Siedzę i czytam...

    OdpowiedzUsuń
  11. Oh, skąd ja to znam! Ja pochłonęłam całe Windy w ciągu ostatnich trzech dni... ;) I nie mogłam się zabrać do żadnej z książek. To muszę koniecznie nadrobić, ale może zacznę jutro. Znaczy no... Dzisiaj, ale później. :D Czy tam wcześniej. :D

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale już Wam tłumaczę w czym problem. Ja nigdy nie potrafię spojrzeć obiektywnie na to co piszę kiedy jestem w trakcie pisania. Nigdy. Gdyby nie Wasze komentarze nie wiedziałabym czy The game jest ciekawe czy kompletnie nie. A teraz siadłam sobie do Windy pierwszy raz od zakończenia i nie mogłam się po prostu oderwać! Jakie to miłe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak więc książka na ten tydzień zaliczona! Zatytułowana "Windy Hill" jakiejś początkującej autorki... Ale musicie wybaczyć recenzji nie napiszę :) Zostawię ją Wam ;)

      Usuń
  13. Ehh Nikki, "Awaria" świetna. Tego było brak! ;)
    A co do Windy... Czytałam 4 razy i prawie znam na pamięć ;) Ehh ta początkująca autorka powinna wydać książkę, której wykupiłabym cały nakład!
    Cysia.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochana jak obiecujesz, że wykupisz cały nakład to mi się opłaca drukować na własną rękę :D Kochana jesteś :**

    Zwijałam się ze śmiechu, kiedy doszłam do momentu, kiedy tak fatalnie zadziałała autokorekta i Olivia przypadkowo użyła brzydkiego słowa :D Poza tym teraz z perspektywy czasu rozdział świąteczny jest moim ulubionym :) Co zauważyłam. W całym opowiadaniu występuje dwóch lekarzy. Jeden nazywa się Green, a drugi White :D Jeszcze doktora Grey'a brakło!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Melduję, że przeczytałam "Kocham Nowy Jork" i stwierdzam, że kocham Nowy Jork i chcę tak wszystko rzucić, spakować się i tam jechać :D
    A.

    OdpowiedzUsuń
  16. W naszym przypadku jeszcze załatwienie wizy trzeba uwzględnić :D

    Dziewczyny pierwsza reklama, którą mogę oglądać w kółko :D
    http://www.youtube.com/watch?v=AtW30jN2Vq8

    OdpowiedzUsuń
  17. Łaaaaaaa... Boski... Znaczy boska... reklama. No dobra.:D

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ciekawe dla czego w kółko? :P Mh...no Boska reklama... oczywiście :D
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  19. Tym razem ja przejmuję honory i muszę spytać kiedy będzie nowy rozdział? :P

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie wiem jakim cudem nie dostałam żadnego udaru cieplnego, ale spędziłam cudowny dzień na cudownym upale :) Nie poleciałam w tropiki, więc tropiki przyleciały do mnie. Teraz biorę się za pisanie i kochana Wierna stanę na uszach, żeby był na jutro :)
    Ahhhh te reklamy :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Moja moc pisarska nie działa w temperaturze 30+ :(

    OdpowiedzUsuń
  22. ale będzie dziś rozdział?
    M.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ale taki krótszy i pod wieczór bardziej. Koło 19

    OdpowiedzUsuń
  24. Oj wiem o co Ci chodzi Nikki...;) Nie mogę sobie nigdzie znaleźć miejsca, myślę, że lodówka byłaby najlepszym wyborem...

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  25. Zapraszam do Trójmiasta. Właśnie jest mega burza i się ochłodziło do 20 stopni. Odpowiednia pogoda do pisania i czytania :P

    Pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń
  26. Kochani rozdziału niestety nie uda mi się dzisiaj dokończyć. Właśnie dotarła do mnie smutna/tragiczna wiadomość o członku rodziny, więc jakby nawet nie jestem w nastroju. Ale jest już prawie gotowy, więc jutro będzie na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  27. ok, rozumiemy:) trzymaj się mała:)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  28. Trzymaj się, Nikki!

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  29. Nikki, trzymaj sie!

    Lena

    OdpowiedzUsuń
  30. Współczuję Nikki.
    Tycha

    OdpowiedzUsuń
  31. Nagła strata i straszna tragedia. Dziękuje za wsparcie. Jesteście kochane i zawsze mogę na Was liczyć :**

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!