niedziela, 7 lipca 2013

Crazy in ROCK!


Muszę Wam o tym opowiedzieć.

Historię mojego romansu z heavy metalem...

Pewnie już mniej więcej wiecie czego słucham i w jakie klimaty lubię się zagłębiać. Kiedy pytają mnie... ( :D ) Kiedy pytają mnie czego słucham, odpowiadam, że prawie wszystkiego! Od opery, po pop. Wykluczam absolutnie disco, folk i darcie mordy, czyli black metal, death metal i tego typu hałas i chaos. Ale heavy metal się wybronił bez najmniejszego problemu.

 Poszłam na jedno z największych wydarzeń muzycznych jako zupełna ignorantka i przyznaje bez bicia, że znałam trzy utwory na krzyż. Mój mąż jest fanem i stąd znałam aż te trzy! Więc pojechałam tam jako osoba towarzysząca zastanawiając mocno jak to będzie... Rzadko bywamy w Łodzi i z tego powodu parkując na zarezerwowanym wcześniej miejscu od pana stróża otrzymaliśmy dokładne instrukcje jak dotrzeć na miejsce. Okazały się niepotrzebne bo ze wszystkich stron nadciągały czarne postacie z wymownymi koszulkami w czaszki i takie tam inne urocze maskotki Ironów :) Także dotarliśmy idąc za jedną z takich radosnych grup do Atlas Areny (średniej urody miejsce) i zajęliśmy swoje miejsca prawie pod sceną :D

Kiedy zespół wyszedł na scenę (punktualnie bez gwiazdorzenia) byłam tak przerażona, że mało brakowało, a zaczęłabym błagać męża o zabranie mnie stamtąd. Istne szaleństwo! Tysiące ludzi naparło do przodu powodując, że nie mogłam swobodnie kiwnąć palcem. Przez chwilę dostałam jakiegoś napadu socjo i klaustrofobii naraz. Krzyk, pisk i euforia ludzi spowodowała, że stałam miedzy nimi sztywno jak pal i w zależności od ich ruchów leciałam to na prawo to na lewo. Dosłownie walczyłam o życie! Ale wystarczyło popatrzeć na scenę, posłuchać muzyki i wokalu i poczuć charyzmę. Dałam się zupełnie porwać zarówno muzyce jak i klimatowi.

Krótka notka historyczna, żebyście zrozumiały o czym mówię.





Zespół powstał w Anglii w 1975 roku. Dosłowne
tłumaczenie ich nazwy oznacza żelazną dziewicę, czyli średniowieczne narzędzie tortur :) Milusio!
W 1988 roku, w latach swojej świetności zgromadzili na festiwalu w Donington ponad sto tysięcy fanów. I właśnie w ostatnia środę przyjechali do nas z rekonstrukcją tamtego koncertu (niesamowita uciecha dla fanów).
I do czego zmierzam, po co rzucam tymi datami...?
Pewnie zauważyłyście, że są dosyć odległe? Wyobraźcie sobie moją reakcję, kiedy wyszło pięciu starszych panów (wszyscy oscylują w granicach sześćdziesiątki) i zawładnęło sceną. Nie mam pojęcia co biorą, ale kiedy ja sama już ledwo stałam na nogach kompletnie głucha i ze zdartym gardłem oni wyglądali jakby mieli ochotę na znacznie więcej! Wokalista na dzień dobry rozejrzał się dookoła i stwierdził "You are fuckin' cool!!" na co ludzie dosłownie oszaleli! Przez dwie godziny bez ani jednej przerwy wszędzie było ich pełno (artystów). W życiu nie widziałam u kogoś takiej niesamowitej energii, werwy i pasji. Każdy jeden był na swój sposób oryginalny z pomysłem na zaprezentowanie siebie. Widać było ich radość, że mogą to robić i najlepsze było, że emanowała rażąc wszystkich dookoła. Nie potrafię Wam powiedzieć jak się wtedy czułam, ale teraz za każdym razem, jak słyszę któryś z utworów uśmiecham się jak nienormalna i od razu słyszę " Scream for me, Polska!!!" I mam ochotę wrzeszczeć jak wariatka :D Od tego momentu już nie zamarudzę na dźwięk żadnego ostrego rockowego, bądź (delikatniejszego) metalowego kawałka!


Może nagranie nienajlepsze, ale popatrzcie tylko na nich i same powiedzcie, czy tak się zachowują sześćdziesięcioletni panowie? :D 

Poza pierwszym zdjęciem i filmem autorem wszystkich pozostałych jest mój mąż. Tak bliziutko byliśmy :D

***

I jeszcze się tylko chciałam pochwalić, że dostałam z okazji rocznicy ślubu piękny czytnik e-booków, więc teraz będę Wam częściej recenzowała jakieś ciekawe książki :))




13 komentarzy:

  1. Wszystkiego Najlepszego z okazji rocznicy :D Rozważam zakup czytnika, więc jak będziesz miała jakieś opinie na temat swojego, to podziel się :D
    A co do muzyki, to podobnie jak Ty słucham wszystkiego - no prawie. Wykluczenia mam podobne ale nie powiem, że nie zdarzyło mi się potupać nóżką do "Ona tańczy dla mnie" (Wersja w wykonaniu Czesława w jednej z reklam pewnego operatora komórkowego ukradła moje serce :D)
    Ja wczoraj byłam na koncercie Rihanny i na pewno brakuje jej takiej charyzmy jak tym panom. Nie jest ona dla mnie jakąś wielką idolką, więc też nie szłam na koncert jak na jakąś wielce namaszczoną imprezę. Może dlatego nie czuję się rozczarowana jak inne osoby. Bawiłam się świetnie, a zobaczyć na żywo artystkę, która znajduje się na szczytach list przebojów zawsze warto :)
    A.

    A teraz uciekam czytać 4 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie powiem Ci, że oglądałam sobie dzisiaj rano fragmenty koncertu Rihanny właśnie z Atlas Areny i muszę przyznać, że przynajmniej tam zupełnie siadła wokalnie... Ale masz rację, że to w jakiś sposób niezapomniane przeżycie zobaczyć na żywo artystę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tez słucham "prawie" wszystkiego... :P
    Nie ma porównania między muzyką, która leci z płyty czy radia... a tym co słychać na koncertach... niestety :P, ale przecież nie o to chodzi na koncertach! Tu liczy się atmosfera i zabawa fanów, i artysty/artystów! Byłam na koncercie Rihanny o którym wspominasz Nikki... i dobrze się bawiłam :)
    Nikki życzę Wam nieustającej miłości, zgody i radości.
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tak z dolotu, ale muszę życzyć wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy ślubu, Nikki! ;) Oby tak dalej, jak najwięcej szczęścia i już dawno zapowiadanego potomstwa, kochana! Wszystkiego dobrego!

    Buziaki,
    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Lena :*
    Ja osobiście najbardziej cenię w artyście kiedy przy występie na żywo okazuje się, że nagranie go ograniczało i dopiero teraz może pokazać na co go naprawdę stać. Tak jest np. z Michaelem Buble, lub choćby Iron Maiden. Ale masz racj, że wystarczy sama obecność gwiazdy, żeby endorfiny zrobiły swoje :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nikki wszystkiego najlepszego!!! dużo szczęścia i miłości;) ;***
    M.

    OdpowiedzUsuń
  7. a teraz przejdźmy do konkretów;D kiedy następny rozdział?;D
    M.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahaha!!! No, bo już się stęskniłam :D
    Obiecuję, że na jutro. Już mam prawie cały, ale PRAWIE zajmie mi trochę czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Koncert widzę świetny był i gratuluje, że udało Wam się tam być ;) też miałam uczestniczyć w nim z chłopakiem, z którym BYŁAM przez 6 lat jednak życie wszystko pokrzyżowało ;/
    teraz żałuję, że nie postanowiłam się wybrać na niego sama.
    Dołączam się do życzeń dziewczyn i również wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy!!! ;)
    i oczywiście czekam na kontynuację opowiadania ;)
    pozdrawiam, Cysia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj kochana współczuje... :( Sześć lat to szmat czasu... Mam nadzieję, że jakoś Ci tu poprawimy chociaż odrobinę nastrój... Rozdział koło południa. Buziaki!

      Usuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!