poniedziałek, 1 lipca 2013

The game of lies - rozdział 1

Hawajczycy to bardzo radosny, pozytywny i wyjątkowo ładny naród. Jednymi z pierwszych osadników była populacja Tahiti, więc ich znakiem rozpoznawczym są czarne proste, lub falowane włosy i lekko skośne, ale duże i wyraziste oczy. Oczywiście z biegiem lat wzrost popularności archipelagu pod względem turystycznym, aż w końcu dołączenie go do Stanów Zjednoczonych sprawił, że teraz można tu spotkać przedstawiciela każdej rasy kręcącego biznes w tym mlekiem i miodem płynącym raju. W zasadzie rdzennych mieszkańców zostało niewielu, ale pozna się ich od razu.
Bez względu na rasę i kulturę wspólną cechą mieszkańców wysp stała się radość. No, ale... Z czego tu się nie cieszyć! Alice rozglądała się z rumieńcem dookoła, a widok sprawił, że gardło miała zupełnie ściśnięte. W dalekim horyzoncie majaczył mroczny, czarny szczyt wulkanu Diamond Head, gdzie Kate obiecała ją zabrać, a każdą wolną przestrzeń zajmowały palmy z rozłożystymi liśćmi, krzewy hibiskusa, gatunki orchidei jakich w życiu nie widziała, czyściutkie, szerokie bulwary spacerowe i złoto biały piasek olbrzymiej plaży. Naprawdę olbrzymiej, bo siedziały na jej wschodnim krańcu i nie było widać zachodniego! Podziwiała to siedząc przy rattanowym stole, na wygodnym rattanowym fotelu wyłożonym miękkimi poduszkami.W środku stołu zamontowany był wielki parasol utkany z morskiej trawy. Był "poranek" dnia pierwszego. Kate wstała o ósmej rano i tak jak obiecała pływała ponad godzinę. Do domu wróciła tak świeża i tak pełna energii, że Alice też postanowiła rozpocząć jutrzejszy dzień od kąpieli w oceanie. Może nie będzie pływała aż do wyplucia płuc, ale poświęci na to kilka minut. W każdym razie Kate tak sobie pływając przypomniała sobie o uroczej knajpce w pobliżu ich lokacji, ale już w rejonie Waikiki. Tak oto obie chłonęły klimat wesołych ludzi, pięknej pogody i boskich widoków. Owa knajpka okazała się być ślicznym drewnianym domkiem ustawionym częściowo na piaskach plaży i osłoniętym dachem z liści palmowych. Właściwie wszystko co się tu produkowało pochodziło z surowców naturalnych jakie dawała wyspa.
- Smacznego - niski i tęgawy mężczyzna postawił przed nimi tacę na której stały dwie szklanki z pysznie wyglądającymi napojami, grzanki i miseczka z pastą.
- Dziękujemy Bane! - mówi roześmiana Kate. Cały czas się do nich śmieje, a oni zaczynają skakać koło ich stolika jakby były gośćmi specjalnymi!
- Ok powiedz mi co jem... - Alice ostrożnie pochyliła się nad pastą.
Namówiła ją na taro cokolwiek to jest zarzekając się, że koniecznie musi tego spróbować.
- Najpierw toast! - Kate uniosła niską rozszerzającą się ku górze szklankę wypełnioną kruszonym lodem i blado pomarańczowym płynem, oraz przyozdobiona różową orchideą. Alice zauważyła, że pozbyła się swoich ukochanych bransoletek.
- Zgoda - ochoczo zrobiła to samo - Za nas i za zabawę!
Kate pokiwała głową.
- Słuszny cel - pochwaliła i upiła duży łyk.
- WOW - okrzyk Alice wywołany pierwszym łykiem był zupełnie uzasadniony.
Drink przyrządzony z dwóch regionalnych odmian rumu, ciemnego i jasnego na pewno miał na celu przeczyszczenie kubków smakowych przed posiłkiem.
- I za najlepsze Mai Tai na... - potrząsnęła energicznie głową - Ale moc!! Dobra to co to jest? - wskazała z powrotem na miseczkę, bo poczuła ssanie w żołądku.
- Taro... To taka bulwa o orzechowym smaku... - Kate wzięła jedną z grzanek i nałożyła na nią odrobinę pasty - Przyrządza się je na wiele sposobów, ale tą akurat pastę robią ubijając warzywo w moździerzu i trzymając na słońcu do fermentacji! Cała sztuka - odgryzła kawałek i przeżuła. Na jej twarzy wymalowała się przyjemność.
- Sfermentowana papka? - zapytała Alice mało zachwyconym głosem, ale bez dalszej dyskusji przyrządziła sobie podobną kanapkę. Zanim odgryzła nabrała głęboko powietrza jakby wskakiwała na głęboką wodę. Wgryzła się w chrupiącą grzankę i od tej chwili uznała, że to będzie jej stała śniadaniowa pozycja!

- Już mam wytłumaczenie na to wszystko... - godzinę później leżały na wielkich ręcznikach plażowych obie leniwie grzebiąc palcami w ciepłym piasku. Długość plaży wynosiła około cztery kilometry, więc mimo sporego tłumu każdy miał dla siebie tyle miejsca ile sobie tylko zamarzył. I właśnie dlatego Kate nie potrafiła zrozumieć dlaczego leżą wciśnięte pomiędzy jakąś grupę odrobinę za bardzo na tą porę rozbawionych mężczyzna, a starsze małżeństwo. Alice uparła się, że muszą zostać wśród ludzi, jeśli chcą kogoś poznać. Nie pomogło tłumaczenie, że tylko ona chce...  
- Wytłumaczenie?
- Samolot się rozbił i trafiłyśmy do nieba... - palnęła wywołując śmiech koleżanki. Kate właśnie pod lewą dłonią poczuła wibrowanie telefonu.
- Możliwe, że masz rację! - poderwała się przysłaniając dłonią wyświetlacz, żeby zobaczyć kto to. Zanim Alice otworzyła oczy ta już szła w stronę niewielkiego molo trzymając przy uchu telefon. Objęła się ramieniem i przystawała co chwilę skupiając się na rozmowie. Szczęściara... Z takim facetem Alice też nie szukałaby żadnych przygód! Przystojny, troskliwy, usytuowany i nie widzący świata poza nią. No i się oświadczył! Tacy faceci się nie oświadczają! Tymczasem biedna Alice nie spotykała się z nikim dłużej niż przez trzy miesiące, bo traf chciał, że trafiała na samych dupków... Nie mówiąc już o tak istotnej w życiu rzeczy jak współżycie. Nie była z nikim od... od... kurcze nawet nie pamiętała! Niedługo zapomni jak jest zbudowany facet...

- Aloha kwiatuszku - usłyszała w słuchawce jego ciepły, uśmiechnięty głos.
- Adrián! - nie mogła powiedzieć nic więcej z nagłego przypływu uczuć.  - Gdzie jesteś? Jak podróż?
- Obecnie na lotnisku w Dakarze... Podróż... Jakoś mija...
- W Dakarze? Tym od rajdu?
- Tak tym od rajdu - zaśmiał się cicho - W Senegalu - zawsze go bawił jej kompletny brak wiedzy o krajach i świecie. Prawdopodobnie nie potrafiłaby nawet porządnie ulokować na mapie Hiszpanii z której pochodziła - Zadzwoniłem jak tylko odsłuchałem twoją wiadomość.
- Mhm - mruknęła. Gardło jej się ścisnęło, bo chociaż nie miała pojęcia w jakiej części Afryki się znajduje Senegal, to i tak było cholernie daleko...
- Hej... - mruknął - Czy ty się smucisz?
- Nie - odpowiedziała szybko opierając się ciężko o balustradę może dziesięciometrowego, drewnianego molo i zacisnęła oczy.
- Kłamczucha... - uśmiechnął się. Miał taki miły kojący śmiech...
- Nie... Tylko się zastanawiam gdzie jest Senegal...
Wiedziała, że go tym rozbawi. Nie chciała go zasmucać. Nie teraz kiedy nie mogła go pocieszyć. Wychyliła się i wpatrzyła w wodę poniżej miejsca na którym stała. Była tak przejrzysta, że prawie widziała grube pale wbite w miękki przesypujący się pod naporem fal piasek.
- Kiedy będziesz na miejscu?
- Będziemy nocować tutaj w Dakarze, a jutro z rana wsiadamy w kolejny samolot. Później przeprawa przez pustynie i na miejscu będę dopiero pojutrze.
- Kurcze... - nie mogła wydusić nic więcej. Jak daleko od niej musi być, że podróż samolotem zajmuje tyle dni...
- Nie jest tu tak źle! Wieczór jest całkiem chłodny... i moskity nie tną za bardzo...
- Masz spray na owady?
Znowu się roześmiał.
- Mam kochanie! A ty jak się bawisz?
- Leżymy na plaży... W Waikiki...
- Nie chodziliśmy do Waikiki - powiedział miękko. Przypomniała sobie małe dzikie ostępy z nie więcej niż dwoma metrami kwadratowymi piasku, w których się zaszywali na całe dnie.
- Nie chodziliśmy... Ale z nią się nie da! Ma takie parcie na ludzi jakby ją trzymali w klatce!
- Ho ho! Więc nie będziesz się nudziła! Otoczycie się jakimiś przystojnymi tubylcami i będziecie imprezowały całe noce...
- Hmm... Odezwał się! Czy te Somalijki, czy tam Senegalki nie chodzą czasem na golasa?!
- Nie wiem. Jedyną kobietą jaką widziałem od wyjścia z samolotu jest nadal Harper...
Tym razem to Kate się zaśmiała.
- Pozdrów ją ode mnie... Niech o ciebie dba...
- Mmmm nie! Jak wrócę to ty o mnie zadbasz... Chcę, żebyś tylko ty to robiła.
- Zrobię...
- Musze już kończyć kochanie, bo mnie tu zostawią. Odpoczywaj i baw się dobrze!
- Postaram się.
- Wtedy czas ci szybko minie.
- Więc ty też się baw dobrze.
- No pewnie, że będę. I nie myślisz o TYM prawda?
- Dzisiaj jeszcze mi się nie zdarzyło...
- Kocham cię bardzo kwiatuszku... - powiedział. Równie dobrze  mógł jej zacisnąć pętle na szyi - Mając w perspektywie cały miesiąc już nie daje rady z tęsknoty... - dodał.
Nie mogła odpowiedzieć, żeby nie wyryczeć mu do słuchawki jednego łzawego "Wróć do mnie!".
- Będziesz o mnie myślała?
- Cały czas - powiedziała to na jednym wdechu i jednym ciągiem. Udało się zamaskować łzy.
- Pa Kathy.
- Pa kochanie.
Rozłączył się, a głowa Kate opadła ciężko w dół. Przełknęłaby czas i odległość, gdyby nie fakt, że ona była tu wśród cieplutkich piasków, krystalicznej wody i palm, a on będzie siedział w boleśnie suchym kurzu i brudzie... W nienormalnych temperaturach nawet bez bieżącej wody! A jak go tam coś zaatakuje? Jakieś dzikie zwierze, albo wąż?! Łza ściekła jej po policzku i zawisła na drżącej brodzie co nie było czymś normalnym, bo Kate płakała tylko, kiedy miała do tego prawdziwy powód. Zaczęła nerwowo stukać telefonem o barierkę. Nie potrafiła sobie poradzić z brakiem kontroli nad emocjami. Nie mogła tego powstrzymać, bo niewiele brakowało a udusiłaby się w czasie rozmowy. Będzie się dobrze bawił... Jasne! Nawet nie chciała sobie tego wyobrażać. Siorbnęła nosem raz i drugi, a kiedy zobaczyła zarys postaci za sobą cała się spięła. Cholera... Jakiś facet stał oparty o prostopadłą barierkę całkiem niedaleko. Zawstydziła się i przetarła szybko łzy. Otrzeźwiło ją to na tyle, że wszystkie czarne myśli natychmiast czmychnęły. Kurcze!! Nie może się tak zachowywać! Kurcze, kurcze, kurcze!! Przecież po to tu była, żeby się zabawić i nie myśleć o TYM! Ani o tamtym i jeszcze kilku innych sprawach... No właśnie musi się w końcu zabawić! Udała jeszcze przez chwilę, że przygląda się wodzie po czym odwróciła się tak, żeby nie stanąć czasami twarzą w twarz z przypadkowym świadkiem jej słabości, ale... Nikogo za nią nie było! Zniknął, znaczy poszedł sobie! Eh... Ktoś podszedł, żeby rzucić okiem w wodę, a ona od razu skupia całą uwagę na sobie... To najlepszy dowód na to, że pora na imprezę!

Alice leżała spokojnie dokładnie przez trzy minuty. Liczyła... Czy trzy minuty udawania obojętności wystarczą? Nie wiedziała jak się teraz flirtuje, bo ostatnio jak była na randce po świecie chodziły dinozaury! Mężczyźni za nią nie przerywali rozmowy o baseballu, a ona niby to od niechcenia przeciągnęła się wzdłuż całego koca mrucząc przy tym jak kotka. Wiedziała, że niczego jej nie brakuje. Nie ma tak wyrzeźbionej sylwetki jak Kate, ale to chyba dobrze. Nie każdy facet lubi silne sportsmenki! Miała ładne kształty i chociaż Bóg poskąpił jej bioder pupa była niczego sobie. Proste blond włosy w postrzępionej krótkiej fryzurce dodawały figlarności ładnej, bardzo szczerej i wesołej buzi. Mimo wszystkich jej zabiegów rozmowy nie ucichły... Co robi nie tak? Może powinna sama zagadać? Zapytać o godzinę, albo coś? Usiadła w końcu po turecku i zaczęła poprawiać stanik, który się obsunął w czasie przeciągania. Podparła się z tyłu rękoma i dumnie wypięła pierś do przodu. Odchyliła głowę do tyłu z rozkoszną miną wystawiając ją do słońca. Odliczyła w myślach kolejne dwie minuty w czasie których nic się nie zadziało! No o co chodzi?!  Położyła się w końcu na brzuchu, podparła na łokciach i odważnie popatrzała na postacie rozłożone niedbale na ręcznikach. Hmm... Krew w jednej sekundzie wpompowała jej do policzków śliczne rumieńce. Jej, aż tak jest źle? Fakt, że czwórka rozbawionych kolegów prezentowała się bardzo apetycznie, ale nie trzeba od razu tracić przytomności! Byli mniej więcej w jej wieku i byli pięknie zbudowani. Każdy jeden miał okazałe muskuły i imponujący kaloryfer na brzuchu. Chyba to był jej typ do wakacyjnej zabawy. Przecież nie szuka męża. Życiowy partner musiałby mieć charakter, wielkie serce, poukładane w głowie, a dopiero później ciało. A taka... rozrywka powinna przede wszystkim wyglądać. Przecież nie będzie z nim rozmawiała... za dużo... Gapiła się na wielkiego smoka wytatuowanego na piersi jednego z nich. Potwór miał cielsko w łuskach, długi, kolczasty ogon, a z rozwartej paszczy wylatywały mu płomienie, które sięgały ramienia. Hmm...
Nagle coś zaczęło jej się nie zgadzać. Gapiła się na nich od dłuższej chwili aż zdała sobie sprawę, że oni tego nawet nie zauważyli. Nikt nie zwracał na nią uwagi! Co jest do cholery?! Co się robi facetowi, żeby zwrócił uwagę!! Przecież oni świata nie widzą poza swoją czwórką... Jasna cholera cała plaża samców, a ona musiała się władować pomiędzy parę staruszków, która pewnie nawet nie da rady się dźwignąć z piachu, a wesoły kwartet gejów!! No taki pech? Przecież nie musi mieć każdego przystojniaka u swoich stóp, ale chociaż kropelka szczęścia na dobry początek by się przydała!
Usiadła rozsierdzona obejmując ramionami kolana. Kiedy tylko wróci Kate wynoszą się stąd! Przymrużyła oczy i poszukała wzrokiem koleżanki. Z mola schodził właśnie facet w czapeczce z daszkiem. Na pierwszy rzut oka coś wydało jej się w nim znajome i śledziła chwilę jak szybkim krokiem skręca od razu na pasaż spacerowy. Nie zajmowała dłużej nim myśli, bo Kate już szła w jej stronę. Niewiele myśląc zaczęła pakować wszystkie kremy z filtrami do wielkiej pomarańczowej torby plażowej. Kate ledwo hamując przed swoim ręcznikiem opadła na niego na kolanami. Strzepnęła ziarenka piasku, które przez przypadek zanieczyściły jej rewir i ściągnęła duże słoneczne okulary pozwalając się oślepić wszechobecnemu słońcu. Popatrzała na nią wesoło.
- Wnioskuje, że u Adriána wszystko w porządku?
- Tak... Powiedziałam, żeby trzymał się Harper, ona już go przypilnuje...
- No ja nie wątpię, że przypilnuje...
- Bez insynuacji! Harper to najlepsza pielęgniarka pod słońcem!
- Oszalałaś?! Harper to najsłodsza i najmilsza pielęgniarka pod słońcem!
- I co z tego?
Świadome otaczających je ludzi mówiły cały czas przyciszonymi głosami.
- Jaka ty potrafisz być naiwna! Jak to co? Będzie ją rycersko ratował od pająków, a ona będzie go pielęgnowała. Umiesz dodać dwa do dwóch?
- Jezu Ali byłaś kiedyś z kimś? Wiesz co to zaufanie, poleganie na sobie, pragnienie tylko siebie na wzajem...? - wyliczała na palcach.
- Jesteś naiwna... Owszem byłam kiedyś z kimś, ale być może wtedy były inne zwyczaje.
- Jakie zwyczaje?
- Jeśli nie trzymasz ręki na jajach faceta nie możesz wiedzieć co się z nimi dzieje.
- Czyli wnioskuje, że nie traktowaliście się zbyt poważnie?
- Okropnie naiwna... - skwitowała blondynka ucinając temat.
- Słuchaj... - Kate również nie miała ochoty go kontynuować - Pomyślałam, że może coś porobimy jak już się wygrzejesz... - powiedziała już normalnym głosem.
- Co na przykład?
- No nie wiem... Możemy iść na drinka, rozejrzeć się po plaży może dzieje się coś fajnego... Może wyskoczymy na jakąś wycieczkę, zorientujemy się gdzie jest jakaś godna uwagi impreza...
Alice odetchnęła z ulgą. Więc jednak nie będą całe dnie oglądać fal i wzdychać do iPhone'a!
- Mam ochotę się poruszać.
- W sumie chętnie stąd pójdę - Alice również klęknęła.
- A coś się stało?
Zamarła na chwilę bo kwartet słodziaków siedział, bądź też leżał cichutko i im się przyglądał. Każdy jeden!
- Nudno tu! - powiedziała głośno to co i tak miała powiedzieć. Teraz?! Teraz się patrzą? Teraz ona nie będzie patrzała na nich!
- To gdzie idziemy? - poderwała się i zaczęła otrzepywać koc nie dbając o to, że para staruszków, aż osłaniała się od piachu jaki w nich rzucała.
- Rozejrzyjmy się najpierw po plaży - zdziwiona wyczuwalną złością koleżanki Kate wstała razem z nią i zaczęła ostrożnie podnosić swój ręcznik. Bez żadnych ofiar tyłem do reszty plażowiczów strzepała delikatnie piasek - Jak pójdziemy w tamtą stronę - stanęła koło Alice i wskazała kierunek przeciwny do ich domu - powinnyśmy znaleźć kilka rozrywek.
- Eee - usłyszały za sobą jakieś dziwne jąkanie i obie odwróciły się zdziwione. Stało za nimi dwoje z czterech... opalających się w sąsiadów. Alice przemknęło przez myśl, że obydwoje mogliby być modelami reklamującymi bieliznę... Jeden był bardzo wysokim blondynem i ten bardziej pasował do Kate, ale szatyn z tatuażem...
- Przez przypadek podsłuchaliśmy waszą rozmowę... - blondyn wysunął się bardziej w ich stronę i kiwnął palcem na swoje miejsce zapewne chcąc udowodnić, że byli blisko, więc nie mogli nie słyszeć.
- Też uważasz, że nie powinien się za bardzo bratać z tą całą Harper? - wypaliła Alice. Kate posłała jej mordercze spojrzenie, a mężczyzna zdziwione.
- Co? - zapytał niezbyt bystro.
- Nieważne. Co takiego posłuchaliście?
- Że się nudzicie... - uśmiechnął się rozkładając ręce - Akurat rozmawialiśmy o tym, żeby sobie zagrać w siatkówkę. Może byście miały ochotę?
Alice ukryła uśmiech satysfakcji. Tak się składa, że nie tylko oni podsłuchiwali... Nie rozmawiali o żadnej siatkówce!
- Co ty na to? - popatrzała na Kate wzrokiem mówiącym "wcale nie mam ochoty, ale skoro się upierasz..." Ta z kolei starała się nie wybuchnąć śmiechem na ukryte głęboko pod tym : " Błagam, błagam, błagam!!"
- Jeśli się nie boicie... - rzuciła wyzwanie łapiąc się w pasie. Nie spodobało jej się do końca spojrzenie faceta z tatuażem jednak odrobinę za bardzo skoncentrowane na jej piersiach no, ale w końcu nie mogła mieć pretensji, że stojąc przed facetem w majtkach i staniku odwraca jego uwagę...

Dwie godziny później czterech mężczyzn ledwo trzymających się na nogach patrzało bez tchu na dwie rozbawione dziewczyny z uśmiechami coś sobie opowiadając idące w stronę brzegu. Żaden nie przyznałby się przed innym, że mieli się ochotę położyć i w spokoju wyzionąć ducha. Pierwszego seta zagrali oddając dziewczynom jednego z kolegów. Śmiali się, że musi zbierać na siebie wszystkie ściny, ale szybko się przekonali, że muszą je czym prędzej rozdzielić. Alice wyskakiwała do blokady zamykając oczy i piszcząc jakby się bała sięgnąć piłki, ale była w stu procentach skuteczna, a jej dłonie stawiały stalowy opór nie do przebicia. Kate z kolei z precyzją snajpera potrafiła ocenić odległość i wiatr zanim wykonała perfekcyjny i nie do odebrania serw. Razem były nie do pokonania. Kiedy stanęły przeciw sobie mężczyźni w życiu nie widzieli tak zaciekłej walki...

- Ale mieli głupie miny! - chichotała Kate.
- Troszkę owszem... Ale mimo wszystko chcieli być delikatni.
- Tak to miło z ich strony, bo kilka razy wyobraziłam sobie jak częstują mnie taką piłką jak ja ich...
- Kiepsko by było!
- Nie wykopałabyś mnie spod piachu!
Śmiały się wchodząc do chłodnej wody i ochlapując ciała, żeby przyzwyczaić je do temperatury. Parły do przodu, a woda przez sporą odległość nie sięgała im wyżej niż do polowy ud. Kate od razu jakby nie umiała inaczej odpłynęła kilka metrów, a Alice odwróciła się w stronę dalekiego brzegu. Aż ciężko uwierzyć, że stoi w takiej płytkiej wodzie! Ocean Spokojny był tego dnia wyjątkowo przykładnym nosicielem swojej nazwy, ale wiedziała, że może ich zaskoczyć niejednokrotnie. Ktokolwiek wymyślił nazwę "Spokojny" musiał mieć w sobie duże pokłady ironii. Powolny krok dwójki z czterech mężczyzn wzbudził miłe drżenia w jej ciele. Nie da się ukryć, że siatkówka jest sportem kontaktowym, a ona sprytnie stwarzała jak najwięcej kontaktowych sytuacji. zresztą oni też... Przyjemnie było tak poocierać o siebie wilgotne ciała.... Jeden z nich szczególnie odwzajemniał jej zabiegi. Nie ten z tatuażem, a blondyn, którego z początku oddała Kate. Miał na imię Dave i był baaardzo kuszący. Kilka razy przepuściła piłkę, bo przytrzymał ją parą jasno brązowych oczu. Koledze z tatuażem - Ianowi - który mu właśnie towarzyszył jak dla ironii bardziej przypadła do gustu Kate, a co najlepsze chyba planował właśnie do niej dołączyć! Biedny chłopak będzie się musiał obejść smakiem. Mężczyźni się zbliżali, a ona czuła coraz większy dreszczyk. Wolała nie analizować w tej chwili dlaczego zwrócili na nią jakąkolwiek uwagę dopiero, kiedy dołączyła do niej Kate. Właściwie chyba zupełnie wyparła to ze świadomości.
- Dlaczego nie wchodzisz głębiej? - zapytał Dave.
- To Kate skacze na głęboką wodę. Ja wolę stopniowo... - odpowiedziała wodząc dłońmi po niewielkich, pojedynczych falach. Chciała w ten sposób zamaskować ich drżenie. Uśmiechnęła się na dźwięk wiele mówiącego pomruku Iana, kiedy jednym susem potężnego ciała zniknął między falami płynąc w stronę niczego nie podejrzewającej dziewczyny.
- Uważasz, że powinnam mu powiedzieć, że Kate jest zajęta? - zapytała Dave'a.
Wzruszył tylko ramionami patrząc jej w oczy.
- Ale ty nie jesteś?
Pokręciła przecząco głową i z szerokim uśmiechem rzuciła się w morską toń.

Kate wypłynęła na odległość, gdzie tafla oceanu stała się niemal zupełnie gładka. To było prawie nigdy niespotykane w tej części świata. Wiedziała, że za chwilę zatęskni za wielkimi falami, do których trzeba użyć całej siły mięśni, żeby je pokonać, ale jak na razie postanowiła się zrelaksować. Obróciła się na plecy jedynie lekko poruszając dłońmi, żeby nie płynąć z prądem do brzegu. Popatrzała chwilę w małe, białe puchowe chmurki na błękitnym niebie i przymknęła oczy. Uszy zalała jej woda, więc dźwięki roześmianych dzieciaków i jeszcze bardziej rozkrzyczanych dorosłych dobiegające z lądu zniknęły. Mogłaby sobie wyobrazić przez tą krótką chwilę izolacji jest z nim. Tak jak rok temu i dwa lata temu, kiedy potrafili całe dnie spędzać w wodzie. Wychodzili tylko na posiłki, na sen i na wieczorne imprezy. Nawet kochali się w wodzie... Ale Adrián nieświadomie przywołał w jej głowie zupełnie inne wspomnienia. Wspomnienia chwil, które zupełnie wycieńczyły ją psychicznie w ciągu kilku ostatnich tygodni. To dlatego tu były tak bardzo łaknąc spokoju i rozrywki. Obie były na skraju. Ich życie zawodowe w ostatnim czasie przeszło mały przewrót, którego nawet ich przełożona nie potrafiła opanować. Dwóch mężczyzn, dwóch dupków mających trochę więcej władzy, jedno ego większe od drugiego... Stworzyli im prawdziwe piekło. Imię Anthony'ego C. Sharp'a na zawsze już zapisze się w jej podświadomości. Będzie załączało wielka syrenę alarmową. Dokładnie to sobie wyobraziła. Pomyślała Anthony C.Sharp i wielka migająca na czerwono lampa pojawiła jej się w głowie, a w uszach rozbrzmiało ogłuszające wycie. Tak... Dobra reakcja! Trzymać się z daleka, a w razie problemów zabić przez urwanie głowy. Każdą inną ranę mogłaby zadać nieprecyzyjnie i jeszcze by z tego wyszedł. Z urwania głowy raczej się nie wyliże... Poruszała się automatycznie zupełnie pochłonięta przez ponure myśli.


"- Tony to nie jest najlepszy pomysł - zasugerował spokojnie Keith wymieniając spojrzenie z Felipe. 
- Rozumiem, że masz lepszy? - wielgachny postawny szatyn założył ręce ma piersi. Jego gęste brwi drgnęły, a ciemne oczy błysnęły jakby się szykował na niezłą zabawę.
- Uważam, że Kate ma racje i nie powinniśmy ignorować jej zdania. Możemy wykorzystać ich nieświadomość i podejść ich od strony, której istnienia nie są świadomi. Oszczędzimy czas, energię i ograniczymy niebezpieczeństwo.
Sharp przebiegł stalowym wzrokiem po wszystkich zatrzymując się chwilę dłużej na Kate.
- Jak to dobrze, że nie muszę cię słuchać - uśmiechnął się do niej prawie z sympatią - Zawsze wszystkich tak ograniczasz? Nie zniósłbym cię na dłuższą metę...
- Takie masz parcie na rozróbę? - zapytała podobnym tonem Kate.
- Parcie na rozróbę... - zaśmiał się - Widać, że biurko nie jest ci obce... Możesz już za nie wrócić.
- Zabijesz moich ludzi! - nie wytrzymała jego spokoju. Sprowokował ją świadomie, a ona świadomie temu uległa.
- Twoich ludzi? - zaśmiał się w swoim stały szyderczym stylu i z rękoma w kieszeni podszedł do niej.
- Chcesz się zabawić ok... Weź sobie kolegę - machnęła dłonią na jego partnera - I idźcie sobie postrzelać, ale zostaw ich - wskazała Keith'a, Alice i kilka innych osób. 
- Wykrzykujesz na głos swoje marzenia i ambicje na temat SWOICH ludzi i lepszego stanowiska? - patrzał na nią spod lekko pochylonej głowy z irytacją i pogardą.
- To nie jest dobry pomysł! - zacisnęła nieświadomie pięści - Dlaczego nie możesz odczekać kilku godzin? Co ci szkodzi RAZ kogoś posłuchać?
- Ty... - wysunął do przodu palec wskazujący, ale nie sięgnął jej nim. Jakby chciał uniknąć jakiegokolwiek kontaktu fizycznego - Ty tu jesteś tylko marnym cieniem. Masz siedzieć nad swoimi mapami i opowiadać nam o topografii miasta. TO - zatoczył dłonią koło - Teraz moi ludzie z tobą włącznie. To ja tu wydaje polecenia, ty ich słuchasz.
Był irytująco zadowolony z siebie. Keith na wszelki wypadek złapał ją niepostrzeżenie za brzeg marynarki. Na niewiele by to się zdało, ale chociaż próbował. Sharp patrzał na nią taki usatysfakcjonowany jakby wygrał jakąś potyczkę. I wygrał... Minął Kate walczącą o opanowanie i wyszedł, a jego partner ruszył za nim"


Kate zupełnie nieświadoma otoczenia pozwoliła się wciągnąć w wir wspomnień i nerwów. Nie zauważyła mężczyzny powoli podpływającego, nawet nie poczuła delikatnego wzburzenia wody, kiedy się koło niej zatrzymał. Z uśmiechem obserwował leniwie poruszające się po wodzie ciało i  cieszył się na samą myśl jakie jeszcze skrywa atrakcje poza tymi, na które waśnie patrzał. Podpłynął jeszcze bliżej. Wiedział, że ją wystraszy, ale mogło z tego wyniknąć kilka przyjemnych sytuacji. Jedna dłoń podłożył pod jej pod pośladki, a drugą pod łopatki. Złapał i tu i tu jednocześnie.
Kate przerażona odchyliła się do tyłu chcąc odskoczyć od niespodziewanego dotyku i wpadła głową pod wodę. Zachłysnęła się mocno słoną wodą, a jej instynkt samozachowawczy podziałał zanim zdążyła pomyśleć co się dzieje. Jej ręce jak dwie petardy wystrzeliły, żeby odepchnąć napastnika. Łyknęła sporo wzburzonej wody, kiedy ręce ją puściły i sekundę zajęło jej zlokalizowanie powierzchni, kiedy wpadła w ciemniejącą toń. Mocno machając rękoma wybiła się w powietrze łapiąc je chciwie i kaszląc. Rozejrzała się zdezorientowana dookoła aż zauważyła ledwo utrzymującego się na powierzchni Iana. Machał co jakiś czas jedną ręką, żeby nie wpaść pod wodę, a druga trzymał się za twarz. Kiedy podpłynęła bliżej zauważyła jak kurczowo ściska nos, a spomiędzy palców wypływa mu stróżka krwi...  






7 komentarzy:

  1. No ciekawie się zapowiada! :-) Ja też chce na wakacje... Tam gdzie jest goraco i są zimne drinki!
    Zmieniam klimaty i wracam do Ogrodu letniego...
    Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i zapomnialam dopisac, że fotki sa świetnym dodatkiem ;-)

      Usuń
  2. Jak na razie strasznie dużo niedopowiedzeń, wtrąceń itp. ale przecież tak ma być!
    Tymczasem, z kolei ja, biorę się za całą(jak na razie) trylogię Crossfire. :D Mam nadzieję, że już teraz będę troszkę wolniejsza, by móc sobie ją w spokoju przeczytać.

    Całuję,
    Wierna Fanka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wierna dokładnie tak jak zauważyłaś - tak ma być :) Staram się zbudować wielowątkowość, którą później poprowadzę z kilkoma bohaterami, a nie tylko z głównymi. Zobaczymy co wyjdzie :)
    Może jeszcze diablica się załapie w Twój wolniejszy czas :)

    Lena w Ogrodzie Letnim też ciepło :D
    Ja też bym chciała na takie wakacje... Póki co katuje się zdjęciami i milionami przewodników, które czytam na okrągło. Ciesze się, że zdjęcia Ci się podobają :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zrobiłam wreszcie prasowanie... teraz dla ochłody ciemny rum z colą. Pycha ;-) Czytam jeszcze raz ten rozdział... Rum... Czy dalej pojawi się ten facet z molo?
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaaasne! Może Ci jeszcze opowiem jak się skończy? :P
    Ja sobie właśnie serwuje colę z whisky. Też mnie natchnęło :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak sie skonczy to niespodzianka... Twoja i tyllko i wyłącznie.. Twoja fantazja! A ja mogę jedynie snuć domysły! ;-) i to jest najlepsze w tym wszystkim ;P
    Dobranoc :*
    Lena

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!