piątek, 12 lipca 2013

The game of lies - rozdział 6

Dzień wydawał się doskonały do zorganizowania wycieczki. Słońce nastrajało do uśmiechu, ale białe chmurki i delikatny wiaterek nie pozwalały się przegrzać. Kate ubrana była jak jedna z miliona turystek. Założyła krótkie postrzępione, jeansowe szorty i białą bluzkę z lekko bufiastymi rękawkami, wykończoną koronką. Nie zapięła guzików na dekolcie odsłaniając połowę biustu, ponieważ pod spodem miała ozdobny, biały kostium kąpielowy wyszyty kolorowymi koralikami. Na stopy wciągnęła szare trampki ułatwiające spacer po lawowych skamieniałościach, na głowę biały słomkowy kapelusz i duże okulary słoneczne na nos. Alice w różowym kostiumie zasłoniętym jedynie przez eleganckie pareo z frędzelkami postanowiła sprawić, żeby najbliższa noc obfitowała w liczne atrakcje.
- Mam nadzieję, że tym razem wiesz co robisz?
- Ja zawsze wiem co robię, ale nie zawsze mogę przewidzieć konsekwencje. Od tego jesteś ty.
- Ale ja ci niestety nie mogę powiedzieć z kim masz iść do łóżka, a z kim nie.
- No i tu zaczyna się mój problem...
Kiedy wysiadły z taksówki od razu zauważyły olbrzymi katamaran zacumowany w przystani, przybrany w girlandy hibiskusów. Na rufie szedł w stronę dziobu kwiecisty, kolorowy napis Hana Aloha.
- Ale super!! - Alice klasnęła w dłonie pełna entuzjazmu.
- Pachnie przygodą... - Kate też się ucieszyła.
Od razu zauważyły swoje towarzystwo machające energicznie spod trapu. Oscar i Kale ubrani byli w kolorowe, rozpięte koszule i szorty kąpielowe, a Rosa podobnie jak Kate, tyle że pominęła bluzkę.
- Cześć! - wszyscy zaczęli się witać ściskając i cmokając, ale dla Alice i Oscara było to nie lada wyzwanie. Patrzeli sobie w oczy, a dziewczyna rumieniła się strasznie zanim cmoknęli się w policzki. Oscar już nie zabrał dłoni z jej pleców, a ona nie odsunęła się od niego. Kate wymieniła rozbawione spojrzenia z Rosą. Rozmawiały wczoraj chwilkę o nich i okazało się, że każda chce wybadać zamiary drugiej strony. Kate w końcu opowiedziała jej o Dave'ie, który chciał za szybko, a Rosa jej o Oscarze, który nie lubi jak dziewczyna chce za szybko. W końcu doszły do porozumienia, że nie podzielą się z nikim zdobytą wiedzą i nie będą pomagały szczęściu.
- Kale kiedy ty sobie w końcu znajdziesz dziewczynę? - zapytała pogodnego Hawajczyka, kiedy ramię w ramię wchodzili po trapie.
- Już mam! Kilka! - zaśmiał się - Ale tą jedyną... może nawet dzisiaj... To w końcu Hana Aloha!
- Co to znaczy? - zapłata Alice.
- To hawajskie zaklęcie miłosne... Może być rzucone na któregokolwiek z nas!
- Ja raczej odpadam! - zachichotała Kate.
- Oj diamencik cię nie ochroni! Miłość to potężna magia. Jeśli bóstwa tak zechcą Hana Aloha padnie nawet na taką twardzielkę jak ty!
- Hana aloha padło na mnie ponad dwa lata temu i trzyma kurczowo!
- Ja chyba wiem kto będzie tegoroczną ofiarą... - mruknęła Rosa tak, żeby wszyscy ją dokładnie słyszeli.
Katamaran był luksusowy, pełen przepychu, ale jednocześnie ciepły  i wesoły. Liczył sobie dwa pokłady. Kiedy Kate była tu ostatnio dla gości udostępniony był tylko jeden. Na dolnym tak jak zapamiętała porozstawiane były stoliki i krzesła wokół nich zachęcające każdego kto miał ochotę skorzystać z bufetu, który znajdował się w wewnętrznej części. Tutaj nic się nie zmieniło. Spora grupa ludzi wypełniała już zarówno część zewnętrzną jak i wewnętrzną otoczoną szklaną ścianą. Kobiety w wymyślnych bikini, a mężczyźni we wszystkich możliwych odmianach kąpielówek. Od skromnych majtek po spodenki sięgające kolan. Oczywiście z Rosą od razu skomentowały ślicznotki w pełnych makijażach, pięknie pokręconych falach wypływających spod kapeluszy z szerokimi rondami i obwieszone taką ilością biżuterii, że aż opłacało się którąś zamordować dla łupu.
- Jak ona chcą się w tym wszystkim opalać i skakać po skałkach? - zapytała Rosa.
- Nie wiem, ale nie mogę się doczekać aż to zobaczę - zaśmiała się Kate.
- Idziemy na górny pokład? - zapytał Kale.
- Bardzo chętnie!
Wspięli się po niezbyt szerokich metalowych schodkach na piętro i Kate aż zagwizdała z wrażenia. Zrobiła się z tego całkiem luksusowa łajba! Na środku umieszczony był niewielki basen z błękitną wodą, a dookoła pod wielkimi parasolami poustawiane były wygodne leżaki. Na końcu stał typowo hawajski bar z wysokim bambusowym kontuarem. Promienie słoneczne odbijały się od kolorowych butelek poukładanych na specjalnym unieruchamiającym je stojaku.
- Chyba jestem w niebie... - mruknęła Alice.
Kate właśnie zwątpiła w siłę swojej woli i postanowiła nieco nagiąć postanowienie o wakacjach w trzeźwości.
Już po chwili siedzieli na trzech leżakach jakie udało im się zająć. Kate dzieliła swój z Rosą, a Alice z Oscarem. Leżaki jak wszystko inne na pokładzie były przytwierdzone do klepek podłogowych. Katamaran miał tę cudowną właściwość, że szybko nabierał prędkości i pokonywał odległości w stosunkowo krótkim czasie transportując całe zastępy ludzi jednocześnie. Ta cudowna właściwość miała jedną wadę. Szarpnięcie na początku, które mogłoby lekko zdefasonować elegancki, przestrzenny układ.
- Dlaczego tylko ty masz osobny leżak? - oburzyła się Rosa kopiąc delikatnie czubkiem stopy Kalego wygodnie rozciągniętego pomiędzy nimi.
- Uwielbiam być w centrum zainteresowania! - złapał ją za stopę i pociągnął tak, że wylądowała pupą na ziemi. Leżaki były bardzo niskie dlatego cudem nie oblała się alkoholem, ale dostała takiego ataku śmiechu, że Kate wyciągnęła jej z dłoni niebezpiecznie trzęsącą się szklankę.
Lekkie drżenie i cichy warkot obwieścił odpalenie silników.
- Drodzy kompani... - mruknął Kale zakładając ręce pod głowę - Ku przygodzie!
- Za przygodę! - zakrzyknęła Alice unosząc drinka.
Wszyscy podjęli toast i w momencie kiedy unosili szklanki do ust nastąpiło owe szarpnięcie. W ostatniej chwili zdążyli je odsunąć, ale i tak kilka kropel spadło na Kale'go.
- Dzięki! - zaczął się wycierać.
- Przecież lubisz być w centrum! - dokuczali mu.
- A tak w ogóle to mam jedno pytanko... - powiedział Rosa - Gdzie płyniemy?
Zaczęli się śmiać tak głośno, że aż zwróciło to uwagę eleganckich pań dookoła basenu wyraźnie chcących zaczerpnąć relaksu.
- Ciii - Oscar przyłożył palca do ust - Chyba gorszymy towarzystwo...
- Też bym miała zły humor pod tymi kilogramami złota! - Rosa bynajmniej nie poczuwała się do winy.

Celem była wyspa Kauai. Mieli do niej dotrzeć za około półtorej godziny, więc czasu na zabawę i relaks było sporo. Byli głośni, niegrzeczni i nie do wymęczenia. Zwłaszcza Rosa z Kale dokazywali niezmordowanie. Kate nie miała im siły zawtórować pokładając się ze śmiechu, a Alice z Oskarem... Alice i Oskar siedzieli w swoim świecie od czasu do czasu tylko rzucając okiem na to co się dzieje, kiedy ktoś wyjątkowo głośno krzyknął, albo się roześmiał. Po kilkudziesięciu minutach Kate uznała, że za moment od śmiechu rozcięcie ust powiększy jej się sięgając ucha. Musiał chwilę odetchnąć, chociaż na sekundę przestać się śmiać, bo jak tak dalej pójdzie zanim dotrą na miejsce będzie bez sił. Przeprosiła towarzystwo i podeszła do burty chcąc troszkę popodziwiać widoki. Mijali maleńkie gęsto porośnięte drzewami wysepki. Dosłownie punkciki na tle błękitu oceanu. Niezwykły pod każdym względem archipelag rozsypany jest po linii prostej w kierunku północnego zachodu. Dokładnie tak jak przesuwają się płyty tektoniczne. Mogłaby tu zostać na zawsze! Odwróciła się niechętnie w stronę infantylnie rozchichotanego głosu. No naprawdę jeszcze nie mają dosyć? Ale to nie Rosa się śmieje! Głos pochodzi z dolnego pokładu. Podeszła do barierki przy schodach i z ciekawości wychyliła się w dół, żeby zobaczyć co też tam się dzieje interesującego. Prawie wypadła, kiedy okazało się, że stoi dokładnie nad Ethanem Whellerem! Poznała od razu jego gęste włosy w ciemnym odcieniu blondu. Obok niego stał Joe podszczypując jakąś cycatą lalę, a ona koniecznie chciała uzyskać pomoc u jego kolegi łapiąc go co chwilę za ramię. No chłopcy też nie próżnują. Niedługo okaże się, że tylko ona na całym O'ahu nie uprawia regularnego seksu. Właściwie to chyba od dzisiejszej nocy, bo do tej pory towarzyszyła jej Alice. Cycata pobiegła do koleżanek coś im powiedzieć, a mężczyźni od razu zaczęli o czymś rozmawiać. Nie widziała ich min, ale postawy świadczyły o tym, że raczej nie sprzeczają się który ją bierze. Kate przeszyła błyskawica. W jej głowie od razu zaczęły się przesuwać słowa takie jak podstęp, knucie, tajemnica, rozwiązanie, dochodzenie. Kiedy tylko wesoła lala wróciła Kate korzystając z nieuwagi mężczyzn szybko zeszła po metalowych schodkach i przywarła do burty tyłem do nich. Tak bardzo się w nią wcisnęła, że reling wbił jej się w żołądek.
- Więc mam nadzieję, że uda nam się pooglądać rafy! - blondynka miała tak słodziutki i śpiewny głosik, że nie patrząc na nią mogła sobie spokojnie wyobrazić, że jest jakąś księżniczką z bajek Disneya. Tyle, że one były zaprawione charakterem, a nie cukrem... Joe coś jej odpowiedział, ale nie był ani tak wylewny, ani słodki, więc ledwo usłyszała pomruk jego głosu. No idź głupia, żeby mogli porozmawiać.
- No oczywiście, że topless! Zawsze pływam topless, albo nago!
No i teraz wszyscy mogą o tym wiedzieć! Kate była coraz bardziej poirytowana skrzecząca panienką. Koleżanki jej czasem nie wołają?
- Zaraz wrócę! - bardziej zaśpiewała niż powiedziała. Nareszcie!
- Czy ty nie możesz sobie znaleźć jakiejś normalnej dziewczyny? - Ethan zaczął sekundę później, więc jeżeli cycata nie ruszyła biegiem musiała wszystko słyszeć.
- A co w niej jest nienormalnego? - zdziwił się Joe.
Nie gadajcie o dziewczynach, tylko bierzcie się za knucie!! Aż zatupała w miejscu.
- Brakuje jej pewnej części anatomicznej i przez to ma przeciąg w głowie!
Kate prawie zachichotała na głos. Słuszne spostrzeżenie! Sama by tego lepiej nie ujęła...
- Jak dla mnie ma wszystkie części ciała, które będę potrzebował.
- Jezu... - rzucił Ethan z niesmakiem - Idę się napić, bo na trzeźwo tego nie zdzierżę...
Kate zamarła i zesztywniała. Oparła się łokciami o reling udając, że z zainteresowaniem przygląda się wodzie. Jaka jest opcja, że jej nie rozpozna? Żadna! Chociaż... Ma kapelusz, więc może... Był już tak blisko, że słyszała jego kroki. Jeden, drugi, trzeci, a czwarty nagle wolniejszy. Cholera poznał!! Kolejny krok jeszcze wolniejszy, a następne dwa spacerowe i wcale nie skierowane na schody...
- Tym razem ja zauważyłam cię pierwsza - powiedziała. Nie było sensu udawać. Odwróciła się do niego przodem udając zupełny luz podczas, kiedy jej żołądek ścisnął się do rozmiaru orzeszka.
- Więc tym razem nie powinienem mieć wyrzutów, że na siebie wpadamy - błysnął oszałamiającym uśmiechem. Szedł do niej powoli, a ręce trzymał w kieszeni szarych spodenek kąpielowych. Mimowolnie jej wzrok powędrował niżej na jego ramiona i tors. Kurcze... Też nie należał do tych przypakowanych osiłków śpiących pod sztangą, ale przy każdym kroku jego mięśnie dawały znać o swojej obecności. Zwłaszcza te na brzuchu poruszały się pod skórą...
- Tym razem mogę uznać, że to ty mnie śledziłaś.
Zaczerwieniła się szybko odwracając.
- Nie śledziłam cię - rzuciła niedbale dziękując Bogu za ciemne okulary.
- To co tu robisz? - zapytał stając obok - Akurat tutaj...
- Patrzę w wodę.
- Patrzysz w wodę... - mruknął z komicznym zrozumieniem.
- Stałam na górze, ale stąd lepiej widać.
- Aha... - również oparł się o barierkę zerkając w dół, gdzie jeden z kadłubów katamaranu szybko i stanowczo rozbijał fale - A co jest w wodzie?
- Jak to co jest w wodzie? Różne wodne żyjątka...
- A żyjątka! No tak. Widzisz je?
Śmiał się z niej otwarcie.
- Czy ty ze mnie kpisz? - zapytała bez cienia uśmiechu mimo że miała ochotę pośmiać się razem z nim.
- Nie kpię z ciebie! - był zdziwiony - Ale będę wdzięczny jeśli mi jakieś pokarzesz...
Zerknęła na niego z uniesioną brwią. Też miał ciemne okulary, więc tym razem przynajmniej nie widzi jak się w nią wwierca tymi oczami.
- Ignorant - burknęła nieuprzejmie wracając do obserwowania.
- Dlaczego ignorant. Po prostu nic nie widzę.
- Bo nie patrzysz. Trzeba poobserwować.
- Zupełne jak w czasie śledztwa?
- Kiedy tu jesteśmy nie wypowiadamy słowa na "P", ani nie wspominamy o tym.
- O pracy?
- Nie wypowiadamy... - westchnęła zrezygnowana.
- Ok... To co tam widzisz? - pochylił się.
- Jeszcze nic trzeba obserwować. Nie zastanawiałeś się nigdy jakie mroczne tajemnice skrywa głębia pod nami? Wszystko tutaj jest fascynujące, piękne i niezmierzone, a ty widzisz tylko taflę wody...
- Nie tylko... - nie zwróciła uwagi, że mimo pochylenia się nad barierką patrzy prosto na nią. Nagle coś chlupnęło na lewo od miejsca, w które patrzała. Pewnie ktoś coś rzucił, pomyślała. Ale sekundę później i jeszcze bardziej na lewo wynurzyły się z wody dwa stosunkowo długie, szare kształty. Poruszały się równiutko przez parę metrów po powierzchni i wpadły do środka.
- Widziałeś to?! - spojrzała szybko na Ethana, który niestety patrzał daleko w horyzont.
- Co? – odwrócił się do niej.
- Tam – wskazała palcem w miejsce gdzie tajemnicze obiekty zniknęły – Poczekaj chwilę... O! - tym razem wynurzyły się bardziej na prawo i troszkę dalej.
- Latające ryby? - dostrzegł je od razu – Nie wiedziałem, że można je tu spotkać – pochylił się jeszcze bardziej zainteresowany – Wynurzają się kiedy są atakowane. Pewnie silniki je wystraszyły.
Kate zerknęła na jego profil, który znajdował się zaskakująco blisko. Nie wiedziała kiedy przysunęli się do siebie na taką odległość. Miał ledwo widoczny jasny zarost i delikatne zmarszczki wokół wygiętych w uśmiechu ust. Niebezpiecznie spodobało jej się to co widzi, więc czym prędzej wróciła do obserwowania ryb i odsunęła się od niego. Tym razem już przeklinała Adriána za to, że go tu nie ma. Hormony zaczynały jej płatać figle.
- Kate! - pomiędzy nich władował się Joe - Nie wiedziałam, że tu jesteś!
- Cześć... - mruknęła zaskoczona, czując nagły zawód.
- Alice też jest?
- Taa... i Kale też jest - dodała przypominając sobie, że znają się dobrze z Ethanem.
- Kale jeszcze ma ochotę coś tu zwiedzać? - zapytał Joe.
- Nie... Kale ma ochotę brykać...
- Joe!!! - krzyknęła z daleka smukła blondynka z ewidentnie dopinanymi długimi pasmami.
- Idź do niej - warknął szybko Ethan.
- Czemu?
- Żebym ja nie musiał stąd iść. Po prostu do niej podejdź - popchnął go mocno. Kate patrzała z niemałym zdziwieniem jak dwa małe trójkąciki ledwo dają radę zasłonić centralne części wielkich piersi.
- Podoba ci się? - zapytał Ethan.
Spojrzała na niego szybko i dopiero wtedy zauważyła, że żartuje.
- Uważam, że nie ma się z czego śmiać! - skarciła go - Dziewczyna musi mieć bardzo silny kręgosłup!
- No nie wątpię! Zwłaszcza, że wygląda jakby się pozbyła kilku żeber...
Kate przechyliła głowę, żeby zerknąć pod lepszym kątem.
- Chyba masz rację! - zdecydowanie brzuch blondyni był za wysoko płaski - O fuu! Wiesz co mnie zawsze zastanawiało? Bardzo mnie ciekawi, czy silikon utrzymuje się na wodzie...
Ethan parsknął śmiechem.
- A wiesz, że to dobry temat? Ciekawe, czy na przykład, gdyby wszczepiać go wszystkim kobietom liczba ofiar Titanica byłaby mniejsza!
- Tak! Mężczyźni do szalup, a kobiety za burtę!
Śmiali się prawie do łez, kiedy usłyszeli nad sobą tubalny głos Kalea.
- Gdzieś ty go znalazła?!
Ethan ledwo zdążył się odwrócić zanim potężna łapa huknęła go w plecy. Kate aż otwarła szerzej oczy, ale on nawet nie drgnął.
- Nie znalazłam - mruknęła.
- No to jest nas już troje. Jak tylko dotrzemy do laguny robimy wyścig!
Kale zaczął się entuzjazmować czymś, ale Kate wpatrzona w ostrożne oczy Alice surowo oceniające sytuacje z górnego pokładu już go nie słyszała. Właśnie zdała sobie sprawę, że spędziła wesoły i swobodny czas z Ethanem Whellerem. Z osobą pośrednio odpowiedzialną za śmierć Keitha. Spadło to na nią jak grom zagłuszając wszystko dookoła. Ethan popatrzał na jej minę i zmarszczył brwi niezadowolony. Nie wiedziała, czy ma rację, ale w spojrzeniu Alice wyczuła oskarżenie i pretensje. Nie zważając na to, że Kale właśnie coś do niej mówi odwróciła się i szybko wspięła po schodkach. Podeszła wściekła na siebie do barierki na górze i uderzyła w nią mocno dłońmi.
- Cokolwiek? - Alice stanęła obok niej. Pokręciła przecząco głową nie patrząc na nią - Nie przejmuj się... - dotknęła jej ramienia - Odpręż się i będziemy się starały go omijać ok?
Pokiwała głową. Alice obserwowała ich dużo dłużej zanim pojawił się na nic nie zważający Kale. Aż za dobrze widziała jak obydwoje na siebie zerkają i jak się łatwo dogadują, a teraz złość i zmieszanie Kate mówiły wszystko. Postanowiła się nie wtrącać i obserwować sytuację z bezpiecznej odległości.
- Chyba dopływamy - powiedziała wesoło wychylając się do przodu. Kate z kurczowo zaciśniętą szczęką nawet nie zareagowała.

Kauai nie na próżno została nazwana wyspą ogrodów. Nawet w porcie dobiegł do nich słodki zapach wszędobylskiego hibiskusa, który ciągle zachwycał, ale okazało się, że to tylko mały ułamek atrakcji jakie serwuje wyspa. W ich grupie było dwadzieścia osób, które niczym szkolna wycieczka ruszyły za przewodnikiem. Kate starała się trzymać blisko swoich towarzyszy, ale zupełnie straciła zapał do zabawy. Wiedziała, że sobie to uroiła, ale nie mogła powstrzymać dreszczu, kiedy poczuła jego spojrzenie na plecach, kiedy usłyszała jego głos i chichot cycatej, który zaczynał ją już doprowadzać do furii. Rosa kilkakrotnie pytała co się stało, ale Kate niewyraźnie odpowiadała, że nie przepada za lasem tropikalnym. Nie wzruszył jej za bardzo widok oszałamiającego kanionu Waimea na widok którego Alice z jękiem podziwu prawie wypadła przez barierkę na punkcie widokowym i od tego momentu Oskar nie wypuszczał już jej dłoni. Wszystko ją denerwowało. Drażniło ją nawet, że powietrze jest takie wilgotne. Każdy paproch i każdy listek kleił jej się do dłoni. Kiedy pierwszy raz odważyła się rzucić na niego okiem była równie zdziwiona co zła. Zatrzymali się własnie przed wejściem do któregoś już z kolei rezerwatu przyrody i niby rozglądając się dookoła zatrzymała wzrok na Ethanie, który ponury i zamyślony również nie słuchał wywodu przewodnika. Z dłońmi w kieszeni patrzał posępnie pod nogi. Co on ją w ogóle obchodzi!
- Hej wszystko w porządku?  - podeszła do niej Alice.
- Nie wiem. Wkurza mnie...
- Zignorujmy go - złapała ją za rękę ciągnąc do pozostałych. Pozwoliła się rozbawić Rosie, podrażniła się z Kale i już zrobiło jej się nieco lepiej. Wyparła jego osobę z myśli, zwłaszcza, że zbliżali się do jej ukochanego punktu wycieczki. Przeprawa odcinkiem rzeki Wailua aż do pięknych wodospadów pod którymi będzie można popływać. Płynęli w czteroosobowych grupach w takich śmiesznych ni to kajakach, ni gondolach na czele których siedział Hawajczyk z długim dwustronnym wiosłem i manewrował nim na tyle, żeby nie wpadli w sąsiednie łódki. Resztę pracy wykonywał za niego nurt rzeki. Skuliła się siedząc za Rosą, a przed Alice. Nie znosiła dżungli, która otaczała ich ze wszystkich stron. Pełnej robactwa, gadów i płazów. Wolałaby się spotkać oko w oko z tygrysem niż wężem, albo pająkiem. Adrián w zeszłym roku przekonywał ją, że nie jest tak strasznie jak jej się wydaje, ale i tak nie będzie ryzykowała pożarcia i pokąsania. Płynęli szeroką długą rzeką pośrodku niczego. Tylko las ze zwisającymi lianami i dzikie odgłosy z jego ciemnego wnętrza.
Właśnie kiedy zaczęła się zastanawiać czy są tu krokodyle i co jeśli łódka się wywróci pojawił się kolejny punkt turystyczny. Jednak zanim go ujrzeli usłyszeli huk wodospadu. Zaczynał się obszar gdzie co kilka metrów pojawiała się wysoka, lub niższa ściana wody. Kate się zupełnie odprężyła i zanim ich dziwna kajakogondola zacumowała przy molo była już bez bluzki i rozpinała spodenki. Nie pływała rano, bo nie chciało jej się wstawać tak wcześnie i teraz miała zamiar to nadrobić. Zostawiła swoje rzeczy na pierwszym z brzegu krześle jaki znalazła i z rozbawieniem zauważyła, że Kale również jest już w gotowości. Posłuchali sekundę przewodnika, który poinformował, że do największego obiektu (jak można wodospad nazwać obiektem?!!) jest około kilometra w dół rzeki i ta wiadomość im w zupełności wystarczyła. Kate związała włosy w kucyk i podeszła do brzegu. Kale znalazł się w sekundzie obok niej.
- Co robicie? - zapytała Rosa pochodząc niepewnie.
- Do wodospadu i z powrotem? - upewniła się Kate.
- Zasady? - Kale był wyjątkowo poważny.
- Bez trupów.
- Rosa odliczaj.
Rosa rozbawiona stanęła przodem do nich zdjęła z głowy chustkę unosząc ją do góry.
- Trzy! Dwa! Jeden! START! - kiedy chustka upadła na ziemię widać było już tylko wzburzoną wodę przesuwającą się na południe. Kate mocno nabrała powietrza kiedy zanurzyła się głęboko tam gdzie ciągnęły największe prądy. Bezdech był bardziej wyczerpujący, ale zdobyła olbrzymią przewagę nad Kale. Jego wadą i zaletą było to, że był trzy razy potężniejszy od niej. Mimo że jego mięśnie były nie do wymęczenie stawiał większy opór, więc co by nie robił był wolniejszy od śmigającej, smukłej Kate, która mogłaby życie spędzić w wodzie. Cała grupa przez chwilę patrzała za nimi, ale szybko zaczęli tracić zainteresowanie dwójką wariatów, która upiła się i wygłupiała w czasie rejsu. Tylko najbliżsi znajomi zatrzymali się na brzegu i ani drgnęli przez kolejne dwadzieścia minut wpatrując się w szerszy odcinek rzeki powoli zapełniający się przyjezdnymi. W końcu dostrzegli dwa szybko poruszające się punkty jeden machał w zawziętym kraulu, a drugi sunął gładko niczym jakieś wodne stworzenie.
- Kate! - Alice podskoczyła klaszcząc w dłonie. Zauważyła, że Ethan również cierpliwie czekał, żeby zobaczyć jaki będzie wynik.
- Skąd wiesz? - zapytał Oscar.
- Kate płynie gładziutko, a Kale niepotrzebnie traci energię zwiększając opór.
Wszyscy na nią spojrzeli zdziwieni.
- Kate mi opowiadała - wzruszyła ramionami.
I rzeczywiście chwilę później wśród dzikich wrzasków przyjaciół Kate wybiegła na brzeg. Ledwo jej stopy dotknęły suchego piasku, a gwałtownie opadła na kolana i pochyliła się opierając na dłoniach. Głowa opadła jej bezwładnie w dół i łapała spazmatycznie powietrze.
- Co się stało?
Alice i Rosa zaniepokojone klękły szybko obok niej. W tym samym czasie pojawił się Kale. Bez słowa ciągnąc nogę za nogą wyszedł na brzeg, usiadł po czym opadł na plecy ciężko dysząc.
- Co wam się stało? - Oscar też się w końcu zmartwił.
Kate wyciągnęła palec w stronę zakrętu na rzece i próbowała coś powiedzieć, ale wyszedł tylko niewyraźny bełkot.
- Straszny nurt... - Kale pierwszy złapał wystarczającą ilość tlenu - Jakbym się zderzył ze ścianą... A ta diablica nie przestawała przeć na przód... Jakby nie poczuła...
Kate znowu próbowała coś powiedzieć, ale skończyło się kaszlem.
- Co mówiłaś? - Rosa pochyliła się nad nią.
- Wygrałam - sapnęła z szerokim uśmiechem, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Reszta dnia upłynęła jej na panicznym podtrzymywaniu doskonałego humoru i udawaniu, że się nie wyczuwa obecności osoby o której się nie myśli. Obiad zjedli na tarasie zawieszonym nad huczącym wodospadem, a przed kolacją z powrotem znaleźli się na katamaranie. Wszyscy, którzy tak bardzo dokazywali od rana teraz siedzieli, bądź leżeli spokojnie co najwyżej cicho gawędząc. Kate rozłożyła się na jednym z leżaków, zasłoniła twarz kapeluszem i udawała, że śpi. Zastanawiała się co ma z sobą zrobić wieczorem, bo Oscar już nie mógł się odkleić od Alice, a ona wyglądała na naprawdę zmotywowaną do działania. Może słuchawki z jakąś dobrą muzyką wystarczą...

Tak jak przypuszczała Oscar odprowadził je do domu, a Alice zaprosiła go na kolację. Kate szybko się z niej wymigała tłumacząc zmęczeniem. Poszła do siebie, wzięła prysznic i ubrała się w długie dresowe spodnie i przylegającą koszulkę z krótkim rękawem. Otworzyła laptopa postanawiając sprawdzić co się dzieje na świecie. Nie zdążyła go porządnie włączyć, kiedy na korytarzu rozległ się chichot Alice. Chwilę później chichot przerodził się w pomruk.
- Powodzenia - uśmiechnęła się pod nosem. Drzwi pokoju Alice trzasnęły odrobinę za głośno. Kate z irytacją stwierdziła, że chyba słuch jej się wyostrzył i docierały do niej nawet te cichsze dźwięki. Ciche głosy, skrzypniecie łóżka, cichutki jęk... Robiło się niezręcznie... Alice w końcu będzie się mogła wyżywać do woli... Tylko czemu przy niej... Nastąpił głośniejszy jęk, a później już taki graniczący z krzykiem. No nie! Nie będzie ich podsłuchiwała! Wyłączyła laptopa, wyjęła z  szuflady tablet i na palcach wyszła na korytarz.
- Tak!
Podskoczyła na gardłowy krzyk koleżanki. Brawo Oscar! To znak, że trzeba się czym prędzej ewakuować. Seria jęków i stęknięć nie pozostawiała wiele wyobraźni. Zbiegła szybciutko na dół i wyszła przez drzwi tarasowe. Oszołomił ją niesamowity aromat świeżo rozwiniętego hibiskusa i jak w hipnozie podążyła w kierunku kwiatów. Okazało się, że przypływ podszedł prawie pod głaz leżący na brzegu. Usiadła na nim, ale będzie musiała uważać, żeby jej nie odcięło drogi powrotnej. Z miejsca w którym się znalazła miała świetny widok na okna Alice, ale przezornie usiadła do nich tyłem nie sądząc, żeby koleżanka martwiła się roletami. Położyła tablet na kolanach i zapatrzyła się przed siebie. Tutaj totalną ciszę zakłócały tylko szumiące lekko fale. Zapatrzyła się w horyzont, gdzie rozgwieżdżone niebo stykało się z pofałdowaną taflą wody. Wyobraziła sobie cały ogrom zawieszonego nad nią wszechświata i poczuła się bardzo malutka i bardzo bezbronna. Co może znaczyć taki człowiek ze wszystkimi swoimi błahymi problemami na tle tego wszystkiego... Z zamyślenia wyrwał ją cichy szelest dobiegający z lewej strony. Spojrzała w tamtym kierunku, a z ciemności zaczęła się wyłaniać męska sylwetka. Na początku troszkę się przestraszyła, ale szybko go poznała. Kiedy się zbliżył na tle nocy zajaśniały niebieskie oczy.
- Jestem nieuzbrojony i przychodzę paktować - uniósł do góry obie dłonie. Kate zauważyła, że jest ubrany podobnie jak ona w bawełniane, luźne spodnie i koszulkę. Dobrze mu w tym było... Do tej pory widziała go tylko w garniturze, więc jej kobiecy zmysł od razu zauważał i oceniał każdą zmianę. Nic nie odpowiedziała ciągle go obserwując. Spokój uleciał bezpowrotnie i zastąpił go ścisk żołądka. Patrzał na nią tak łagodnie...
- Też nie możesz spać? - kiedy jednym zwinnym susem usiadł koło niej na kamieniu odwróciła się w stronę oceanu.
- Właściwie to nie - zawahał się i nabrał głęboko powietrza. Kate zesztywniała nie wiedząc czemu się stresuje - Tak naprawdę to... - znowu się zaciął - Zobaczyłem cię przez okno i miotałem się po pokoju aż w końcu uznałem, że chcę tu przyjść - wyrzucił szybko.
Zesztywniała jeszcze bardziej.
- Po co?
Przeczesał włosy opadające na czoło i oczy, ale one szybko wróciły na miejsce.
- Kate... Chyba musimy poważnie porozmawiać.






 ↑ Waimea Canyon ↑




↑ Wodospady na Kauai ↑


↑ Wailua River  



22 komentarze:

  1. Łaał, przepiękne zdjęcia! Zakochuję się, w tych wszystkich Twoich opisach, na serio: łaał! :D
    Ale te pająki i węże bardzo mnie otrzeźwiają.

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też siedzę jak urzeczona, kiedy mam wybrać jedną z wielu przepięknych fotografii... Raj na ziemi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozpisałam sobie wczoraj dokładny plan, żeby nie zapomnieć co powymyślałam na później i doszłam do wniosku, że opowiadanie aż się prosi o mini rewolucję. Musi być podzielone na dwie części. Nie wprowadzi to żadnego zamieszania, jedynie małą adnotację na początku prologu, a później w stosownym do tego miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chcę tam być! ;) od teraz to jest mój cel w życiu! ;)
    Cysia

    OdpowiedzUsuń
  5. He he. Mam pomysł. Wydam książkę, zarobię parę baniek i polecimy sobie tam wszystkie. Wypijemy całoroczny zapas Mai Tai, obejrzymy te wszystkie cuda, zmienimy kolor skóry na ciemny heban, zakręcimy się w jakimś szalonym hula dance, te które będą chciały zaromansują i wrócimy, lub nie :P

    OdpowiedzUsuń
  6. WIERNA SIĘ PISZE! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet mi przez myśl nie przeszło, że może być inaczej ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witajcie dziewczyny :-)
    Ja też sie piszę ;-) Mam zaległosci... Pteraz w drodze bedę je nadrabiać. Wracam właśnie z krótkiego urlopu... Też bylo tam Mai Tai i wiele innych kolorowych wynalazków! ;-) Berlin to nie to samo...ale i tak było super ;-)
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  9. zaniedbuję ostatnio czytanie :// przepraszam ;c
    ale żeby nie było ja też się piszę :D i jak dla mnie możemy już wyjeżdżać, więc Nikki jutro książki muszą już być sprzedane :D
    jak na razie znowu wróciłam do Spicy.. to jest moje ukochane opowiadanie :) w Windy jakoś tam się wciągnęłam, ale to nadal nie Spicy :) ale obecne opowiadanie też mocno mnie wciąga ;)
    Wik i Harv jak na razie są moimi ulubieńcami :D a teraz Kate zaczyna do mnie przemawiać(i przy okazji Ethan ;) ) i w pewnej części Alice ;)

    buziaki An :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Lena: Berlin też niczego sobie! I nie wątpię, że było tam dużo kolorowych wynalazków :D Zaległości już nadrobiłaś? Jak wrażenia?

    An: Nie musisz przepraszać czytaj jak masz ochotę ;)Cieszę się, że moi bohaterowie zaczęli do Ciebie przemawiać! Znaczy, że chyba mi wychodzi...

    OdpowiedzUsuń
  11. BERLIN - cudowny, jedno z moich ulubionych miast :P Za każdym razem odkrywam coś nowego, tyle jest tam ciekawych miejsc i ludzi do odwiedzenia! A zawsze tak mało czasu...

    No... wciągałam się tak, że zaczęłam jeszcze raz czytać od początku opowiadanie! Ciekawość mnie zżera, co wydarzy się dalej?! Akcja się rozkręca... :) Ethan ma niebieskie oczy... jak mój mąż :P

    Ogród... poszedł w odstawkę... to znaczy utknęłam... Dwie pierwsze części pochłonęłam, a ta ostatnia jakoś słabo mi idzie...

    Nikki a co z wydaniem książki? Bierzesz to pod uwagę, serio?

    Lena

    OdpowiedzUsuń
  12. Co do męża mój też :D

    Co do ogrodu ja też :D Tzn. skończyłam, ale jakoś nie czułam palącej potrzeby dowiadywać się większej ilości szczegółów z ich życia. Ciekawi mnie tylko, czy doszłaś do momentu, kiedy Aleksander poznaje pewną panią...?

    Co do książki jak już kiedyś powiedziałam never say never ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Też jestem tego zdania "never say never". To ja trzymam kciuki! Spróbuj!

    W ogrodzie jestem na pustyni.. jak Tatiana pokazuje ziemię, którą kupiła...

    Lena

    OdpowiedzUsuń
  14. eee to jeszcze nie :) Może wrzuć sobie coś lżejszego dla odmiany? Ja w ogóle uważam, że powinna dopisać jeszcze ze sto stron do poprzedniej części i dać sobie spokój z trzecią. Chociaż nie powiem miejscami jest niezła!

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak zaczęłam... to muszę ją skończyć. Raz w życiu się poddałam i... nie przeczytałam książki do końca, już nie pamiętam nawet tytułu, a przede wszystkim autorki.
    W kolejce czeka już Diablica :)

    Lena

    OdpowiedzUsuń
  16. No na Diablicy odetchniesz to jest pewne :) Też strasznie nie lubię przerywać książki dlatego wolę te z polecenia. Większa szansa, że mi podejdzie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Witajcie dziewczęta;)
    od razu chciałam Was przeprosić za długą nie obecność, ale wypadła mi niespodziewana wizyta mojej teściowej i nie miałam jak czytać;)
    a teraz przejdźmy do spraw ważniejszych:
    po 1. Rozdział-
    genialny, włączający wyobraźnie, sprawiający wrażenie że jest się tam osobiście;)
    po 2. Komentarze-
    niestety nie piszę się z Wami na tą wyprawę, gdyż wczoraj wieczorem mój mąż z ciekawości przeczytał te Wasze komentarze i stwierdził, że za cholerę mnie nie puści z Wami, żeby romansowała z tubylcami i zarzekł się, że teraz zacznie czytać ten blog, bo wydaje mu się, że za dużo gadam i myślę o Hawajach zamiast o nim (???);)
    no cóż ja mam powiedzieć jak nie to, że mój mąż jest dziwny...;D ale on ma szczęście, że mi ta zazdrość się podoba;D
    po 3. Znów rozdział-
    kiedy będzie następny?;)
    po 4. I love you;***
    M.

    OdpowiedzUsuń
  18. Hi hi hi. Serdeczne pozdrowienia mężu M.!! Czy pseudo M.M. nie byłoby idealne? :D Nie bój się my tu tylko tak bujamy w obłokach! Poza tym napisałam wyraźnie, że romansuje ten kto będzie miał ochotę! Czyli nam zajętym to nawet przez myśl nie przeszło!

    M. kochanie ciesze się, że Ci się podoba, bo dwoje się i troje jak tu opisać miejsce znane ze zdjęcia :)
    Następny rozdział za jakąś godzinkę. Tak mniej więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  19. no ja myślę...:) odwzajemniam pozdrowienia w dziękuję:)
    M.M.
    PS: z moim Skarbem (stroi się teraz przed lustrem) zaraz idziemy na miasto, także nie będziemy mieli jak przeczytać, a ale mi, jako facetowi, bardzo się podoba ten blog...:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Mmm! Miło dostać pochwałę od płci przeciwnej ;) Taka fajna odmiana :) Chociaż, żeby któraś teraz nie zinterpretowała, że mi się znudziłyście!!!! Ucałuj ode mnie swój Skarb, a ja mile połechtana uciekam pisać :) Udanego wypadu na miasto!

    OdpowiedzUsuń
  21. Nikki, kupiłas mnie! ;)
    taki wyjazd byłby po prostu... aż brak słów, by to opisać ;)
    pozdrawiam wszystkie dziewczyny i M.M ;)
    Cysia

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!