poniedziałek, 22 lipca 2013

The game of lies - rozdział 10

Po zjedzeniu talerza przepysznej i świeżutkiej sałatki z owoców morza Kate z satysfakcją stwierdziła, że starczy pracy na jeden dzień. Znaczy na ten konkretnie dzień, bo wiedziała, że będzie miała bardzo nienormowane godziny pracy. Była wykończona wczorajszą imprezą z Alice, długim omawianiem wszystkiego po sto razy i panem agentem, który na szczęście okazywał się całkiem niezłym kompanem. Po jej uwadze o kiju musiał się chyba bardzo pilnować. Kiedy dotarli do pokoju poszła prosto pod prysznic. Przebrana w białą koszulkę i luźne szare szorty wyszła do sypialni wmasowując krem w dłonie.
Ethana nie było, ale zza uchylonych drzwi sączyło się słabe światło i docierał cichy stukot palców biegających po klawiaturze, więc z ulgą stwierdziła, że postanowił popracować. Chociaż pierwszy wieczór ma zupełnie dla siebie. Nie to, żeby się wstydziła zaprezentować  w piżamie, czy coś, ale to taka strasznie dziwna sytuacja jest biorąc pod uwagę emocje jakie ich łączyły do tej pory, że naprawdę się cieszyła mogąc w samotności zebrać myśli. Usiadła na wysokim materacu wielkiego łoża i szybko wystukała wiadomość o treści "Kocham Cię", którą wysłała do Adriána. Zamyśliła się czekając na odpowiedź. A może Ethan nie pracował? Może rozmawiał na przykład z kimś bliskim. Przecież nic o nim nie wiedziała, a też musiał być kimś dla kogoś i czymś się zajmować, kiedy nie był agentem. Powiedział, że jest od niej starszy, ale chyba niewiele... Mógł mieć więcej niż trzydzieści pięć? Raczej nie, a dwa lata to żadna różnica. Może miał liczne rodzeństwo, żonę i dzieci... Albo narzeczoną za którą teraz tęsknił tak jak ona tęskniła za Adriánem... Wyobraziła sobie go ze śliczną, delikatną blondyneczką, a za chwilę dołożyła dwójkę dzieci z dużymi niebieskimi oczami... I to dopiero było dziwne... Aż zmarszczyła brwi wyobrażając go sobie jako czułego męża i troskliwego ojca. Takie silne i stabilne wsparcie dla kobiety... Chociaż chyba mało stabilne skoro latał po świecie za przestępcami! Tak jak Adrián, który latał po świecie i pomagał ludziom... No może nie do końca tak samo! Zareagowała dopiero wtedy, kiedy materac ugiął się pod jego ciężarem.
- O czym tak myślisz? - usiadł obok.
Nabrała powietrza przez sekundę się nad tym zastanawiając.
- Czy faceci uganiający się po świecie za jakimiś ważnymi sprawami są dobrymi partnerami na życie.
- Wahasz się, czy nie oddać pierścionka?
Nawet mu przez myśl nie przeszło, że mogła myśleć o nim.
- Nie - zaprzeczyła szybko z uśmiechem.
Zamilkli obydwoje patrząc przed siebie w okno.
- Nieźle nam dzisiaj poszło - powiedział.
- Widzisz jaki zgrany z nas duet?
- Myślę, że jakoś się dogadamy.
- Albo zabijemy - uśmiechnęła się lekko. Kiedy nie był taki wstrętnie zarozumiały dało się nawet wytrzymać.
- Ty znowu swoje... Szkoda by było gdyby FBI straciło takiego agenta.
Spojrzała na niego z politowaniem, ale tylko się do niej uśmiechnął.
- Żartowałem - powiedział jakoś tak dziwnie delikatnie dalej patrząc przed siebie.
- Więc nie masz żadnych uwag do mojej pracy?
- Nie. Musimy się dotrzeć i to wszystko.
- Ok... Więc może po prostu starajmy się nie wkurzać. Jak coś do siebie mamy mówimy o tym od razu – podciągnęła kolana pod brodę i czekała na jego decyzję.
- W takim razie pierwsza uwaga.
- Niezły początek... – uniosła brew - Słucham?
- Uważam, że masz świetną pupę.
Patrzała na niego osłupiała. Był śmiertelnie poważny nawet jeden mięsień na twarzy mu nie drgnął.
- Jak szłaś w kostiumie i musiałem cię gonić z braku innego zajęcia przyjrzałem się. Naprawdę dziesięć na dziesięć!
Z braku innego zajęcia... Nie wiedzieć czemu przyszło jej na myśl, że też lubi używać ocen w skali do dziesięciu uważając je za najbardziej miarodajne.
- Dziękuję – odpowiedziała niepewnie – Jaki to ma związek z naszą pracą?
- Olbrzymi! Wcale nie muszę udawać, że mi się podobasz!
- Ok... - nie wiedziała co na to odpowiedzieć błogosławiąc okno od którego nie musiała odwracać wzroku - Przedyskutujemy jeszcze tą szczerość - pokiwała zdecydowanie głową - Bo mam dziwne wrażenie, że mnie znowu wkręcasz.
Ethan wstał i podszedł do wąskiej komody.
- Nie wkręcam cię - zaśmiał się.
Rozpiął zegarek i rzucił go na mebel takim wyuczonym gestem, który musiał powtarzać codziennie. Poruszyło ją to bardziej niż cokolwiek innego dzisiaj. To był taki osobisty gest... Coś co się robi nawet nad tym nie zastanawiając, codzienna rutyna. Jakby podglądała czyjeś życie. Kiedy wszedł do swojej garderoby i zapaliło się w niej światło postanowiła schować się pod kołdrę, żeby nieopatrznie nie zobaczyć tego życia zbyt wiele. Zostawił całkiem szeroko uchylone drzwi.
- Dobranoc - powiedziała, kiedy szedł do łazienki.
- Dobranoc Kate - odpowiedział.
- Mam nadzieję, że nie chrapiesz... - mruknęła wtulając się w miękką, pachnącą świeżością pościel.
- Wzajemnie. Gdybyś się miała ochotę przytulić zaraz wracam.
Zachichotała. Na szczęście drzwi łazienki za sobą zamknął... Usnęła prawie natychmiast.

Obudziła się słysząc cichy szum wody. Przekręciła się na plecy i chwilę zastanawiała gdzie jest. Kiedy się rozejrzała po wystawnym pokoju przypomniało jej się wszystko w najmniejszym szczególe. Jeszcze nie wrócił z łazienki? Nieee... Było już zupełnie widno!
- Dzień dobry śpiąca królewno. Co ci się śniło na nowym miejscu? - Ethan w samych bokserkach wyszedł z łazienki. No, no dzień dobry... Przetarła oczy i usiadła pożerając go wzrokiem. Ależ on miał zgrabne nogi!
- Dawno się tak nie wyspałam... - mruknęła zupełnie bez związku z tym o co zapytał - Nie pamiętam co mi się śniło - uzupełniła - A tobie?
Zerknęła na miejsce obok siebie, które nosiło wyraźne ślady czyjejś obecności. No i stało się... Spała z nim! Zachciało jej się śmiać na myśl, że spała jak dziecko mając obcego faceta u boku. Chyba jednak poziom chemii jest o wiele niższy niż można było przypuszczać.
- Myślę, że wyjdę obronną ręką, jeśli powiem to samo co ty. Nie pamiętam! - odsunął ciężkie bordowe kotary wpuszczając więcej słońca. Kate nieświadomie patrzała na pojedyncze kropelki wody na jego plecach, których nie wytarł po prysznicu. Jego całe ciało tak ładnie pracowało przy każdym ruchu... - Mówił ci ktoś kiedyś, że się strasznie wiercisz? - sięgnął po zegarek i zerknął na nią.
- Tak... - odwróciła szybko wzrok - Słyszałam... Chyba mam lekką nadpobudliwość – wzruszyła ramionami.
- Szkoda, że nie ma nic na ten temat w twoich dokumentach... Założyłbym jakieś ochraniacze na żebra.
- Dlaczego czytałeś moje dokumenty?! - spiorunowała go spojrzeniem.
- Nie żartuj, że ty nie zaglądałaś w moje?
Odrzuciła kołdrę i wstała wzburzona z łóżka.
- Oczywiście, że nie. Kompletnie nie miałam takiej potrzeby!
- Czyli mi ufasz. To dobrze – pokiwał głową z uznaniem.
- Właśnie przestaje... - wściekła się teatralnie i upewniona, że na pewno to zauważył poszła do łazienki zatrzaskując drzwi. Prawda była taka, że nie miała dostępu do takich dokumentów i zdobyć informację na jego temat mogła tylko podpytując. A tego robić nie chciała. Czy zerknęłaby w nie gdyby mogła? No jasne! Tak więc chwilę później wyszła już w dużo lepszym nastroju niż weszła.
- Ile mamy jeszcze czasu? - krzyknęła w uchylone drzwi jego garderoby pod żadnym pozorem w nie nie zaglądając.
- Spokojnie, jeszcze sporo - wyszedł poprawiając koszulkę i ostrożnie oceniając jej nastrój.
Wyjęła telefon z torby rzuconej na fotel i wybrała numer, który w zasadzie znała na pamięć. Jakkolwiek by to było śmieszne, lub dziwne w obecnej sytuacji starała się rozmawiać z rodziną tak często jak to tylko było możliwe.
- Cześć papi! - zaświergotała rzucając się na łóżko w szlafroku kąpielowym - Co u was słychać?
Ethan zatrzymał się w połowie drogi do salonu i zaczął słuchać. Zdziwił go jej ton. Zupełnie inny niż ten którego używała na co dzień i jeszcze inny od tego dla Adriána. Pomijając, że od razu zabarwił się mocnym hiszpańskim akcentem mówiła czule, delikatnie i bardzo, bardzo serdecznie. Zadawała pytania z troską, a jej uśmiech ociekał wrażliwością. Naprawdę wystarczyło chwilę z nią pobyć, żeby jej cały dotychczasowy wizerunek legł w gruzach? Nie bardzo wiedział teraz jak z nią postępować. Do tej pory była prawie wyrafinowana, nieugięta, obowiązkowa do granic możliwości i bardzo żywiołowa. Tony zwijał się ze śmiechu na wizję tego jak się tu szarpią we dwójkę, i mówił że musi ją koniecznie trochę przytemperować. Po właściwie jednym dniu i kilku godzinach wtedy na plaży poznał takie jej cech jak poczucie humoru, nieprzewidywalność i olbrzymią wrażliwość. Siedziała po turecku na łóżku przed otwartym kuferkiem z którego wyciągała jakieś kremy i wesoło gawędziła przez telefon. Roześmiała się perliście i tak naturalnie, że aż wstrzymał na chwilę oddech. „Gdyby Tony cię teraz zobaczył... Nie poznałby...” pomyślał. Kate zakochana, Kate rodzinna... Kate przyjacielska. Czuł się jakby poznał kogoś zupełnie innego.
- Jak tylko zamknę tą sprawę obiecuję, że do was przyjadę! - zapewniła – Masz tam może Ginę? To poproszę!... Cześć Gi!! Ja też tęsknie, ale musisz coś dla mnie zrobić... Tak... Zadzwonisz do Ris? No nie wiem, ale ostatnio znowu się podniecała jakimś gitarzystą... Nie wiem już jak jej tłumaczyć, że to się robi niezdrowe... Nie, nie chodzi mi o nią tylko o jej piętnastoletnie dziecko, które bierze przykład... Wiem, że Leti ma swój rozum, ale niedługo, albo zacznie uważać, że z matką nie bardzo psychicznie, albo zatrze jej się w końcu granica i będziemy chować nowego członka rodziny. No chcesz być prababcią?! Taaa... Wiem i wcale nie jestem zachwycona... Dzięki! Odezwę się niedługo, kocham cię! - zachichotała - Mhm... Ty'a też kocham i Tim'a i Pablo również. Pa!!
Nadal się uśmiechając odrzuciła telefon za siebie na łóżko i podrapała się po głowie patrząc na wszystko co wyjęła.
- Dlaczego wyjechaliście z Hiszpanii?
Zerknęła na niego jakby zdziwiona, że tu jest i że o to pyta.
- Dłuuugo by opowiadać - wyciągnęła przed siebie nogi i zaczęła w nie wcierać balsam z filtrem przeciwsłonecznym z rdzawo pomarańczowej tubki - Może jak będziemy mieć więcej czasu.
Ethan poczuł paląca ciekawość. Musi się dowiedzieć wszystkiego na temat detektyw Barrera. Wszystkiego czego nie było w dokumentach. Przysiadł na brzegu łóżka i wziął do ręki szklany słoiczek z pomarańczowym wieczkiem. Zupełnie odruchowo odkręcił go, zerkając do środka. Wciągnął głęboko zapach jaki z niego dotarł. Słodki i orzeźwiająco świeży jednocześnie.
- To ty tak pachniałaś! - uśmiechnął się.
- Co? Co robisz z moim balsamem?
- Kiedy Joe tak się wygłupił i po niego przyszedłem coś pięknie pachniało... Ty tak pachniałaś! - cieszył się jakby odkrył jakąś wielka tajemnicę. Pięknie pachniała... On też pachnie niczego sobie... I właśnie dlatego trzeba się już ubrać! Zsunęła się z łóżka i zarumieniona poszła do garderoby.
Po paru minutach wybiegła w kostiumie i zwiewnej, prawie przezroczystej, błękitnej bluzce plażowej sięgającej połowy uda. Podpinając wysoko włosy trzymała w zębach trzy spinki.
- Idziemy? - mruknęła w miarę możliwości wyraźnie – Umieram z głodu, a mój kumpel Eduardo pewnie już czeka! - dodała, kiedy nie zareagował. Tylko pokręcił głową nawet nie próbując dyskutować na ten temat.
Kiedy wyszli z restauracji Eduardo czekał przy basenie trzymając szklaneczkę z drinkiem. Widocznie oni zjedli wcześniej. Czarne włosy standardowo gładko ściśnięte w kucyku zwisały z karku, a rozpięta czarna koszula eksponowała nieutrzymany w ryzach brzuszek.
- Gotowi? - zapytał kiedy podeszli witając się z daleka.
- Zawsze! - Kate zaśmiała się próbując się nieco wyswobodzić z żelaznego uścisku Ethana. Zatrzymali się tuż przed Eduardo – Nie mogę się doczekać, żeby troszkę popływać – chcąc nie chcąc musiała się oprzeć o swojego partnera. Innym wyjściem było się z nim mało efektownie szarpać...
- Więc nie będziemy ci kazali długo czekać! - zagrzmiał głos za nimi. Korzystając z lekkiego osłabienia uścisku odsunęła się od Ethana łapiąc oddech i odwróciła. Stał za nimi brat Eduarda z żoną. No i mamy cię... pomyślała.
- Jestem bratem Eduarda, Alonso – wyciągnął rękę w ich stronę. Milszy, bardziej kulturalny i już na pierwszy rzut oka mądrzejszy od brata. Obydwoje się przedstawili – A to moja żona Gabi.
Kobieta była po prostu urocza. Kate uznała, że gdyby nie okoliczności zrobiłaby wszystko, żeby się z nią zaprzyjaźnić. Typowa Meksykanka. Chociaż drobna i niska miała olbrzymią charyzmę wymalowaną w zielonych oczach. Prawie czarne, gładkie włosy sięgały jej chyba pasa, a w ślicznej białej sukience wyglądała jak jakaś księżniczka. Przy mężu sprawiała wrażenie jeszcze drobniejszej niż była w rzeczywistości. Piękne zielone oczy błysnęły do nich serdecznym uśmiechem po czym obydwoje ucałowała w policzek ściskając lekko na powitanie. Kate już wiedziała, że już ją lubi. Ale... To źle chyba...
- Urokiem tego miejsca jest to, że wszystko jest tu blisko, więc pójdziemy na nogach – powiedział Eduardo prowadząc ich w stronę wyjścia z hotelu. Kolejny błysk geniuszu... Przecież hotel stał tuż przy plaży! -Jesteście ze Stanów prawda? - zagadnął kiedy wyszli na czysty, szeroki chodnik.
- Tak. Z Mi...
- Z Nowego Jorku – wtrącił jej się Ethan. Nie wiedziała jakim cudem się powstrzymała, żeby nie zadać mu silnego ciosu w brzuch, ale jej się udało.
- Uwielbiam to miasto! - powiedziała Gabi – Często tam odwiedzamy Eda. Mogłabym godzinami chodzić po galeriach i domach handlowych!
- Taaak. Coś o tym wiem... – zaśmiała się nerwowo Kate.
- Najbardziej lubię tą na przeciwko zachodniego wejścia do Central Parku.
- Mhm... - mruknęła - Ja też!
Na takiej luźnej pogawędce na temat której Kate nie miała bladego pojęcia zeszła im cała droga. Panie wesoło dokazywały, a panowie tylko od czasu do czasu mieli okazję dorzucić coś od siebie. Plaża była olbrzymia. Taka jak miała być. Na samym początku panował mały tłok, ale im dalej szli tym więcej przestrzeni się otwierało. Znaleźli wielki, pusty kawałek częściowo otoczony klifem, co dawało jeszcze więcej intymności.
- Zapewne każdy z nas pomyślał, że miło byłoby się tu znaleźć sam na sam ze swoją kobietą – zażartował Eduardo.
- Ty nie masz swojej kobiety – dogryzł mu brat.
- Uważaj, bo zrobisz mi przykrość!
Obydwoje zaśmiali się tubalnie. Rozłożyli wielkie plażowe ręczniki i koce. Kiedy Kate ściągała bluzkę czuła na sobie intensywne spojrzenie. Zerknęła morderczo na Ethana, ale on ku jej zdziwieniu patrzał zupełnie w innym kierunku. Nie zważając na to, że ktoś zauważy obserwował jak Gabi poprawia wiązania dolnej części swojego kostiumu. Miała szczuplutkie, drobne i bardzo proporcjonalne ciało. I owszem mogło się podobać mężczyznom! Kate starała się nie roześmiać. Nie minęła godzina, a jemu już się myliło która dziewczyna jego? Odwróciła się w drugą stronę składając równiutko bluzkę, kiedy natrafiła na spojrzenie Eduarda. Było wstrętne. Popatrzał jej w oczy po czym z obleśnym uśmieszkiem ocenił piersi, i resztę ciała. Starała się nie pokazać jak bardzo ją to zbrzydziło i przykucnęła odkładając złożoną bluzkę na brzeg koca. Nie wiedziała, że Ethan odwrócił się prawie w tym samym momencie i również doskonale widział ten wzrok. Nie wiedziała również, że mężczyźni łypali teraz na siebie mało przyjaźnie, bo kiedy na powrót wstała wszyscy słuchali opowiadania Gabi o gigantycznej fali jaką tu widziała w czasie przypływu. Ocean... pływanie... Tylko to w tym momencie zaprzątało jej myśli.
- Długo się znacie? - zapytała kobieta zmieniając temat.
- Już... Jakiś czas... - jeśli są w powiedzmy przygodnej i tym samym przelotnej znajomości nie powinna się chyba zbyt dużo rozpowiadać na ten temat.
- No wyraźnie na tyle długo, żeby przyjąć pierścionek! - zaśmiał się Alonso.
Kate prawie zapiszczała uświadamiając sobie obecność jej najdroższego klejnotu. Takie niedopatrzenie! Zerknęła szybko na Ethana i ten w lot pojął, że nie ma sposobu, żeby z tego wybrnęła. Plan spalił na panewce nim upłynął pierwszy dzień. Nie zgadzała się na podpięcie pierścionka od Adriána pod Ethana i choćby wszystko szlag miał trafić nie potrafiła skłamać na ten temat. Wszyscy zauważyli jej zmieszanie, ale Ethan zdawał się być zupełnie rozluźniony. Złapał ją za dłoń i przyciągając do siebie zaczął głaskać po plecach.
- Powiedzmy, że ostatnio nabroiłem i Kate zastanawiała się czy chce go dalej nosić, więc na razie to sprawa dyskusyjna...
- W takim razie przepraszam za postawienie cię w niezręcznej sytuacji - Alonso szybko się zrehabilitował.
- Nie szkodzi - uśmiechnęła się ugodowo.
- Idziesz do wody? - krzyknęła do niej Gabi wyłapując tęskne spojrzenie sprzed chwili.
- No jasne!
Popędziła tak, że pani Torre musiała ją gonić.
- Cieszę się, że cię poznałam. Już zaczynałam wariować z tymi facetami... - powiedziała, kiedy stanęły na brzegu.
- Tak ja też się cieszę, bo potrzebuję kilku nowych rzeczy, a jakoś nie wyobrażam sobie Ethana, który chodzi za mną po sklepach! - obie się zaśmiały.
- Bardzo nabroił? - zapytała - Przepraszam, że pytam i nie musisz odpowiadać jeśli nie chcesz, ale już taką wścibską mam naturę.
Kate nie odpowiedziała od razu uśmiechając się. Nie bardzo wiedziała co odpowiedzieć poza tym, że ta cecha łączy chyba wszystkie kraje hiszpańskojęzyczne.
- Trochę nabroił... - zaczęła. Ponieważ bała się, że pogubi się w kłamstwach opowiedziała dobrze sobie znaną prawdę - Na początku wdaliśmy się w romans. Nie było nic prócz chemii. Dopiero później się zorientowaliśmy, że doskonale się dogadujemy, lubimy wiele tych samych rzeczy i takie tam... - i teraz troszkę aktorstwa... - Stałam się dla niego centrum świata, a on dla mnie. Kiedy się oświadczył nawet się nie zastanawiałam, bo nie wyobrażałam sobie innego finału naszej znajomości. A później wpadliśmy w wir życia i dopiero niedawno zauważyłam, że w hierarchii ważności spadłam na jakieś setne miejsce... Nie chcę być mniej ważna od kumpli z kręgielni! - uderzyła dłonią w nadpływającą falę. Niby z frustracji - Nasz związek przestał się różnić od przypadkowego romansu. Wiesz... Spotykamy się, seks, a później każdy wraca do siebie... - udało jej się niby w złości wtrącić obcy akcent. Naprawdę nie wiedziała, że ma do tego taki talent!
- Zawsze troszkę zazdrościłam kobietom, które potrafią się nie zakochać w facecie z którym sypiają...
- Dlaczego? - Kate była niemało zdziwiona.
- Chce z góry zaznaczyć, że kocham nad życie mojego męża, ale...
- Ale jak każdej zdrowej kobiecie zdarza ci się troszkę pofantazjować? - nie mogła uwierzyć, że o tym rozmawiają. Że gada z żoną Alonso Torre o fantazjach erotycznych...
- Coś w tym stylu. Zastanawiałam się kiedyś jak to jest tak sobie romansować bez zobowiązań...
- Ja też - wchodziły coraz głębiej do wody,
- Jak to? - Gabi zatrzymała się ochlapując dekolt i ramiona.
- Nie potrafię się nie angażować – zadziwiała samą siebie – Więc... Jeśli się nie dogadamy będę długo płakała po tych wakacjach...
Spojrzały obie w stronę mężczyzn, którzy już w samych spodenkach powoli szli w stronę brzegu dyskutując o czymś. Kate z niemałą dumą zwróciła uwagę na to, że Ethan wygląda na tle pozostałych zdecydowanie najlepiej. Nie wiedziała jakie to ma znaczenie, ale jego gibkie, zręczne ciało bez oponki, która towarzyszyła pozostałym napawało ją właśnie dumą. Przynajmniej z tej odległości i w chłodnej wodzie dumą...
- No coś ty! - kobieta wyglądał na autentycznie zmartwioną i zdziwioną jednocześnie - Bardzo się stara, żeby wszystko naprawić. Widać, że żałuje...
- I o to się właśnie modlę... Płyniemy?
Gabi miała współczującą minę, ale przytaknęła twierdząco głową. Kate zanurzyła się w błękitnej, przyjemnej i wyjątkowo przejrzystej wodzie. Kilka ruchów wystarczyło, żeby się odprężyła, chociaż poczucie surrealizmu nie minęło. Co za absurdalna i głupia rozmowa! Ale jest szansa, że przekaże to szwagrowi i wiedząc, że jest zakochana w swoim narzeczonym przestanie na nią łypać tymi wstrętnymi oczkami. Nie mogła się doczekać momentu, kiedy przedstawi mu zarzuty! Na pewno coś przeskrobał! Płynęła dosyć długo, a kiedy poczuła minimalne zmęczenie zawróciła w kierunku plaży. Teraz przemieszczała się z prądem, więc nie musiała robić absolutnie nic. Zanurkowała dotykając piasku jakieś trzy metry pod powierzchnią. Jakże ona uwielbiała pływać! Szkoda, że musi już kończyć... Kiedy wyszła z wody wszyscy gawędzili wesoło stojąc przy brzegu i zdaje się czekając na nią. Gabi owinięta ręcznikiem stała w objęciach męża. Kate była zadowolona, że jej to wszystko powiedziała. To była dobra historia, ale teraz musiała ją przekazać Ethanowi, żeby on nie opowiedział innej... Pochyliła się lekko wyciskając wodę z włosów, a kiedy się wyprostowała natrafiła na uśmiechnięte oczy swojego... narzeczonego. Czyżby starał się być miły? Odwzajemniła uśmiech nie chcąc go zniechęcać. Ciekawe czy dowiedział się czegoś nowego? Wyciągnął do niej rękę kiedy była już blisko nich i była mu za to niezmiernie wdzięczna, bo Eduardo stojący bliżej już zawiesił oczy w kilku strategicznych miejscach. Złapała Ethana za rękę i z ulgą go wyminęła.
- Nie jest ci zimno? - przysunął ją do siebie, wziął w objęcia i potarł dłońmi jej plecy i ramiona. Niesamowity dreszcz przyjemności zaczął biegać po kręgosłupie goniąc jego dłonie, a czasem je wyprzedzając. Uczucie obcości i surrealizmu wróciło podwójnie, kiedy jej chłodna, mokra skóra dotknęła jego nagrzanej słońcem i pachnącej niedawnym prysznicem i wiatrem.
- Mmm – wymruczała w końcu przecząco kręcąc głową. Ethan przez ułamek sekundy zmrużył oczy, przez twarz przebiegł mu ledwo dostrzegalny uśmiech i odsunął się lekko. Poczuła się zażenowana i spuściła wzrok zła na siebie, ale nie pozwolił jej się długo nad tym zastanawiać. Pociągnął ją w stronę rozłożonych ręczników.
- Myśleliśmy już, że Ethan się nie spisuje i uciekasz przez ocean – zaśmiał się Alonso.
- Jak na razie spisuje się doskonale – odpowiedziała wesoło – Jak na razie – podkreśliła patrząc mu znacząco w oczy. Rozłożyli się na ręcznikach ciągle wesoło rozmawiając i żartując. Gabi okazała się być niesamowita ciągle ich rozbawiając. A ponieważ była miłośniczką podróżowania znalazła jak się okazało z Ethanem mnóstwo wspólnych tematów do rozmowy. Kate starała się ukryć zdziwienie, kiedy opowiadał o dzikich wojażach przez Afrykę i Amerykę Południową. Każda historia ociekała niebezpieczeństwem i ryzykiem. Ale... przecież ona już je doskonale zna! Przynajmniej tak starała się wyglądać...
- I naprawdę w Columbii ciągle trwa wojna domowa? - dopytywała się Gabi.
- Od dziesiątek lat. Czasami ucicha, ale w końcu i tak wybucha. Mają tam niezłą armię, ale jest tylko w stanie bronić sama siebie.
- To co ty tam robiłeś? - zapytał rozciągnięty na kocu Eduardo.
- W zasadzie chciałem zobaczyć Indian – stwierdził Ethan z rozbrajającym chłopięcym uśmiechem.
- Indian? Nie widziałeś Indianina? - prychnął z kpiną.
- Takich prawdziwych, dzikich. Ukrywają się głęboko w buszu i trzeba się naprawdę natrudzić, żeby ich znaleźć.
- Jesteś uzależniony od adrenaliny, czy co? - Alonso również nie do końca rozumiał jak można się tak narażać, ale w jego głosie wyczuwało się ciekawość pomieszaną z podziwem.
- Słyszałem już taką teorię i nie wykluczam. Ale po prostu nie lubię chodzić wydeptanymi szlakami.
- W takim razie co robisz tutaj? - zapytał Eduardo.
Najwyraźniej nie zapałali do siebie sympatią. Kate wyciągając twarz do słońca siedziała obok Ethana na kocu z nogami wyciągniętymi przed siebie podpierając się z tyłu na łokciach. Przysłuchiwała się tylko jak gładko odpowiada im na krzyżowy ogień pytań i przysięgła sobie, że kiedy ją o coś spytają odpowie równie pewnie. Nagle poczuła jego dłoń na karku.
- Trzeba podejmować w życiu różne wyzwania – powiedział do Eduardo. Nie do końca zrozumiała sens, ale widocznie resztę to usatysfakcjonowało, bo nie skomentowali. A dłoń Ethana nie zniknęła. Masowała ją bardzo delikatnie. Odruchowo przekrzywiła głowę ułatwiając jej dostęp. Dopiero po chwili zorientowała się co robi, więc wyprostowała się odsuwając minimalnie.
- Ty też lubisz takie ekstremalne przeżycia? - zapytała ją Gabi.
- Nie - Kate uśmiechnęła się do niej – Uważam prozę życia  za wystarczająco emocjonującą. Na wakacjach co najwyżej chodzę po górach. I tyle jeśli chodzi o adrenalinę.
- Co racja to racja – Eduardo nagle przybrał bardzo wesoły ton – A czym się zajmujesz w NY?
No na to już była odpowiednio przygotowana i na pewno nie da się zaskoczyć!
- Jestem masażystką... I wcale nie jest to takie nudne zajęcie jak by się mogło wydawać – zaznaczyła od razu. Dlaczego masażystką? Bo miała o tym jakieś blade pojęcie...
- Czyli zajmujesz się leczeniem na przykład naciągniętych mięśni? - ciągnął dalej.
- Dokładnie! Potrafię z nich przegonić każdy stres.
- To chyba podasz mi adres - mruknął Eduardo.
- Musisz mieć silne i delikatne jednocześnie dłonie! - powiedział z uznaniem Alonso. Jak to możliwe, że był tak inny niż brat.
- Kochanie mam silne i delikatne dłonie? – mruknęła z leniwym uśmiechem przechylając się w stronę Ethana.
- Oj masz maleńka, masz...
Ciężko jej było nie wybuchnąć śmiechem. Położył się na plecach kładąc ręce pod głowę i Kate aż zadrżała na możliwość położenia głowy na jego ramieniu. I była pewna, że nie miałby nic przeciwko...
Resztę dnia spędzili na pogadankach na różne mniej lub bardziej mądre tematy, a później poszli na kolację do małej knajpki przy plaży. Kate tak zgłodniała, że nie zwracała uwagi na to co i ile je. Zignorowała kpiące spojrzenie Ethana, kiedy dopadła się do jego frytek. Tak poza tym musiała przyznać, że nie było tak źle. Nie ważne czy się starał, czy wychodziło mu to naturalnie był całkiem sympatyczny. Nawet przestało jej przeszkadzać, że co chwila ją dotykał zwłaszcza kiedy Eduardo podchodził bliżej. Właściwie z natury była bardzo otwarta i mimo że była kobietą tylko jednego mężczyzny nie była niedotykalska i nieprzystępna. Ethana od samego początku odsunęła właśnie dlatego, że był Ethanem, ale w sumie pod koniec dnia kiedy czuła się już mimo wszystko wyczerpana (ciągle musiała być czujna odgrywając swoją rolę) i wracali długą plażą do hotelu z własnej, nieprzymuszonej woli oparła się wygodnie o jego ramie, a on objął ją w pasie. Zrobiło jej się błogo i wygodnie. Nie było w tym niczego niestosownego i żadnych podtekstów. Poczuli się przy sobie swobodniej i to poniekąd było kluczem do dobrego rozegrania tej szopki. Chociaż nie powinna się za bardzo relaksować przynajmniej póki są w towarzystwie Alonso nie mogła i nie chciała nic na to poradzić, bo Torre też okazali się sympatyczni i bardzo... normalni. Umówiła się nawet na następny dzień z Gabi na zakupy! A panowie w tym czasie pójdą na drinka... Zdaje się, że planem Ethana było zostanie dobrym kumplem Alonso. To by się dobrze składało, bo może Eduardo przestałby się za nimi włóczyć... Do pokoju wrócili kiedy robiło się już ciemno. Po prysznicu rozłożyła się na łóżku z telefonem i gazetą w dłoni. Ethan stał przy oknie patrząc w horyzont.
- Przepraszam za tą wpadkę z pierścionkiem - mruknęła - Zapomniałam go zdjąć.
- Nic się nie stało... Właśnie dlatego jesteśmy razem. Musimy liczyć na siebie nawzajem.
To było miłe. Nawet bardzo!
- Ale Nowego Jorku ci nie daruje... - pokręciła głową.
- Dlaczego? Co za różnica?
- Taka, że ty chociaż raz w życiu widziałeś Miami?
- No coś ty! Nie byłaś nigdy w Nowym Jorku?
- Jakoś mi umknęło...
Zaśmiał się, ale za chwilę znowu zamilkł patrząc przed siebie.
- Po całym dniu nadal nic nie mamy... - chciała go zagadać. Drażniło ją, że jest milczący.
- Obawiam się, że musimy być bardzo cierpliwi – nie odwracał się w jej stronę odległy i zamyślony.
- Najgorzej będzie jeśli się okaże, że naprawdę przyjechał tu na wakacje i nie ma niczego ustawionego.
- Nie biorę tego w ogóle pod uwagę.
Nie odpowiedziała tylko napisała wiadomość do siostry informując, że wszystko u niej w porządku.
- Nie masz ochoty gdzieś iść? - Ethan oderwał się od wpatrywania w horyzont.
- Nie - było jej idealnie wygodnie idealnie ciepło i idealnie błogo.
Pokręcił się chwilę pomiędzy sypialnią, a łazienką, a Kate zagłębiła się w dziale z modą. Musiała się rozeznać w czym się teraz noszą żony milionerów.
- Idę się przejść - powiedział w końcu i nie czekając na odpowiedź wyszedł. Kate położyła sobie rozłożoną gazetę na brzuchu i zapatrzyła się na zamknięte drzwi. Nigdy się nie czuła tak przedziwnie przy kimś. Dobrze i jednocześnie wcale nie dobrze. Sięgnęła po telefon, który zostawiła na szafce nocnej i wybrała numer do Alice.
- No i jak??? - przyjaciółka odezwała się po pierwszym sygnale.
- Na razie nic... mimo że starałam się "zakolegować" z Torre i byli naprawdę wyluzowani ani znaku, że coś się dzieje. Absolutnie nic, ani słowa.
- Cierpliwości to dopiero pierwszy dzień. A jak Ethan?
- No właśnie gdzieś poszedł dlatego możemy swobodnie porozmawiać.
- A jaką macie w końcu przykrywkę?
Kate przygryzła wargę. W życiu jej tego nie powie! Alice nigdy się nie dowie, że pół dnia spędziła w silnych ramionach agenta Whellera. Nikt się o tym nie dowie!
- Improwizujemy - rzuciła - Nic konkretnego.
- A nie dokucza ci?
- Nie... poszliśmy na mały kompromis. Torre to trudny przeciwnik.
- Aha - chwila ciszy po drugiej stronie - To bardzo dobrze!
- Ali wiem co ci chodzi w tej twojej szalonej głowie. I wybij to sobie w tej chwili!
- Po prostu jesteście na ciężkiej misji! - nagle bardzo się ożywiła - Możecie nawzajem potrzebować wsparcia, więc czemu nie?
- Ali!
- Sama powiedziałaś, że to trudny przeciwnik. Dlaczego nie możecie mieć w pracy odrobinę przyjemności?
- Hmm pomyślmy... Mam narzeczonego, planuje ślub i gromadę dzieci. Nawet uczę się gotować z tej okazji! Widzisz jakieś powody dla których nie miałabym się przespać z Whellerem?
- A śpicie w jednym łóżku?!
- Dobranoc Alice, odezwę się gdyby coś się działo – rzuciła telefon z powrotem na kolana.
Położyła się patrząc w sufit. Miała kompletny mętlik w głowie. A najgorsze jest to, że nie miała żadnego pomysłu jakie kroki powziąć w sprawie Torre. Mimo że jej relacje z Ethanem były zaskakująco dobre, nadal ciężko jej było w zupełności mu zaufać. I na dodatek gdzieś polazł... Musi poczekać aż wróci i zapytać czy czasem jego nagłe wyjście nie miało związku ze sprawą...

Ethan wrócił dopiero po dwóch godzinach. Wszedł cichutko do ciemnego salonu i poszedł prosto w uchylone drzwi sypialni. Zapraszająco uchylone. Kate spała przy zapalonym świetle z gazetą rozłożoną na brzuchu. Na razie jedyne co go niepokoiło od momentu rozpoczęcia śledztwa to jej bliskość. Zawsze uważał ją za piekielnie atrakcyjną kobietę, ale póki była lodowata i twarda mógł ją po prostu podziwiać z daleka. Dzisiaj kilkukrotnie przekonał się jaka potrafi być miękka i ciepła. Wręcz gorąca, kiedy się ją obserwowało troszkę dłużej. Zbyt kuszące było leżenie z nią w jednym łóżku, więc nie mógł tu zostać na wieczór. Musi się pilnować. Pilnować przed nią, bo Torre nie widzieli niczego niewłaściwego, kiedy przyglądał jej się w czasie dnia. Kładąc się oparł się na łokciu obserwując ją chwilę. Takie długie, czarne rzęsy i pełniutkie doskonale wykrojone usta... Wyglądała spokojnie w czasie snu, ale kiedy się budziła rządziło nią z milion emocji... Wysunął jej gazetę spod dłoni i odłożył na szafkę po swojej stronie. Telefon zauważył dopiero kiedy wyświetlacz zaczął migać. Na szczęście wyłączała na noc dźwięk. Imię na wyświetlaczu spowodowało, że miał ją ochotę schować w ramionach tak jak dzisiaj kiedy patrzał na nią Eduardo. Ograniczył się do rozłączenia połączenia po czym w ogóle wyłączył jej telefon i położył go na gazecie. Złapał za krawędź kołdry przykrywając ją szczelnie. Położył się na plecach i zgasił światło. Leżał chwilę w zupełnej ciemności zastanawiając się o czym jutro rozmawiać z Alonso i jak spławić tego kretyna Eduardo. Kate mruknęła i przekręciła się na bok w jego stronę nie budząc się. Patrzał jak przesuwa dłoń do przodu oddychając głęboko. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy westchnęła cichutko w końcu go odnajdując i kładąc mu szczupłą opaloną dłoń na brzuchu. „I teraz co cztery minuty zacznie zmieniać pozycję...” pomyślał wcale nie zmartwiony. Ujął jej dłoń i położył sobie na sercu delikatnie ją głaszcząc.


7 komentarzy:

  1. Po zjedzeniu 2 tostów i tary jagodowej, i .. przeczytaniu rozdziału (2 razy!) z satysfakcją stwierdzam, że... no właśnie słów mi brakło! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    A teraz ni z gruszki ni z pietruszki...:P Czy na początku nie powinno być "bo wiedziała"? Taka luźna uwaga :P
    A i zmieniłaś czcionkę :)
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak zdrowy obiad :D Powinno być, poprawione, dziękuje :) Aż tak Ci się podobało?? Happy :D!! I owszem znowu bawiłam się ustawieniami...

    OdpowiedzUsuń
  3. No zdrowy... jak nie wiem co, obiad oczywiście :P Podoba mi się... i to bardzo :D A, że czytam n-ty raz to jeszcze coś mam...
    ...też musiał być "z" kimś...
    - Czyli zajmujesz "się" leczeniem...
    Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cofam to pierwsze moje nie doczytanie ;)

      Usuń
  4. Pierwsze miało być "kimś", bez "z", ale masz rację, że było źle skomponowane i już to poprawiłam. Drugie też.
    Dziękuję :**

    OdpowiedzUsuń
  5. coraz bardziej mi się podoba !

    i nie byłabym sobą gdybym nie spytała: kiedy kolejny???

    An :))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ponieważ nie miałam wczoraj ani sekundy czasu, żeby popisać dopiero jutro :)

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!