Los wydaje się sprzyjać Matyldzie. Jest młoda (wciąż jeszcze), kochana (choć bez pierścionka na palcu), odnosi sukcesy zawodowe. Jej życie płynie bez większych wstrząsów, dokładnie tak, jak sobie zaplanowała. W pewnym momencie okazuje się jednak, że los przygotował dla niej niespodziankę. Oto nagle po koleżeńskim zjeździe stabilna życiowa konstrukcja zaczyna chwiać się w posadach: ukochany Paweł wyjeżdża na roczny kontrakt zagraniczny i zrywa kontakt, ona sama zaczyna cierpieć na dziwne dolegliwości żołądkowe, rzekoma przyjaciółka okazuje się być wrogiem, a zamiast awansu dostaje wypowiedzenie z pracy. Jakby tego było mało, w jej życiu pojawia się dawna miłość... Czy Matyldzie uda się na nowo ułożyć sobie życie?
Po pierwsze postanowiłam Wam znaleźć coś "na lato" i mi się udało. No bo luźniejszej książki to ja sobie już nie wyobrażam... Chyba, że komiks z Kaczorem Donaldem, albo coś w ten deseń... Przyznam szczerze, że przez dwadzieścia procent książki kompletnie nie mogłam sobie z nią poradzić (nastawiłam w czytniku przeliczanie procentowe, więc dosłownie :D). Ale, że zaczęłam to musiałam skończyć. Już tłumaczę dlaczego nie dawałam rady. Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ani żebyście mnie źle zrozumieli, ale ja nie przyzwyczajona do takiego tekstu, gdzie to wystarczy umiejętność czytania do zrozumienia w pełni :) W zasadzie tyle jeśli chodzi o minusy :) No nie! Jeszcze jeden, a nawet dwa!! Już gdzieś na samym początku kilka razu mignęło mi zdrobnienie Pawełek, a raz Piotruś. I z tego tytułu moje oficjalne orzeczenie: Zabraniam używania zdrobnień męskich imion!! Nie znoszę i oni też tego nie lubią! I tyle ;)
Książka jest co by nie było aż do bólu życiowa. Myślę, że jest nadmiar kobiet, które się borykały/borykają z takim samym problemem (chociaż mam nadzieję, że się mylę). Czy jest zabawna? Jest zabawna, ale nie tak jak Diablica. No przynajmniej nie przerywałam czytania, bo mi oczy łzami śmiechu zachodziły. Jak wiele kobiet obecnie karierę stawia ponad dom, rodzinę i najbliższych? Jak wiele zatraca się w pracy żyjąc tylko za swoim biurkiem i nie potrafiąc wyluzować kiedy już zza niego wyjdą? Na pewno tak właśnie ma główna bohaterka Matylda, która jest krótkowidzem nie tylko w dosłownym tego słowa znaczeniu. Piękna, mądra, dobra, zabawna, przyjacielska, a głupia jak nie wiem pod właśnie tym względem. Ale przychodzi czas otrzeźwienia, obudzenia i przetarcia szkieł na nosie. Brutalny w jej przypadku, ale jaki potrzebny. I wtedy zaczyna się cała masa zdarzeń, perypetii i przemyśleń, które są opisane w bardzo fajny, swobodny i bez zbędnych dramatów sposób. I może trochę się rozpędziłam, ale chyba każda z nas znajdzie w tej Matyldzie mniejszy, bądź większy kawałek siebie. Ja osobiście znalazłam i to całkiem spory... Przynajmniej w tej początkowej fazie...
Nie powiem, że nie mogłam się oderwać, ale już po tych dwudziestu procentach cierpienia zaczęło być całkiem ciekawie. Książka ma około 250 str. więc jak ktoś się uprze to może ją pochłonąć w przerwie na lunch, ale po co się spieszyć? To też ostatnio odkryłam. Jak sobie dzielę książkę na odcinki jakoś mam czas na przemyślenie tego co się wydarzyło, wyciągnięcie wniosków i jest większa szansa, że o niej nie zapomnę za chwilę :)
Wracając do tematu "Awarie uczuć" mogę spokojnie podpiąć pod książkę na wakacyjne leniuchowanie na balkonie, plaży, czy też innym miłym miejscu. Lekka jak pióreczko, zabawna i bardzo ciepła w odbiorze. No i zakończenie... Nie ma chyba wątpliwości, że nie ma w niej żadnego miażdżącego dramatu, więc nie zepsuje niczego jak powiem, że ma bardzo happy, happy end :) Jakbym na nią nie warczała na początku to na końcu łezka się zakręciła, oj zakręciła!!
I umówmy się tak już na przyszłość, żebym nie musiała tego ciągle powtarzać. Mam wszystkie przeczytane książki w PDF-ie, więc jak coś mogę wysłać.
Książka jest co by nie było aż do bólu życiowa. Myślę, że jest nadmiar kobiet, które się borykały/borykają z takim samym problemem (chociaż mam nadzieję, że się mylę). Czy jest zabawna? Jest zabawna, ale nie tak jak Diablica. No przynajmniej nie przerywałam czytania, bo mi oczy łzami śmiechu zachodziły. Jak wiele kobiet obecnie karierę stawia ponad dom, rodzinę i najbliższych? Jak wiele zatraca się w pracy żyjąc tylko za swoim biurkiem i nie potrafiąc wyluzować kiedy już zza niego wyjdą? Na pewno tak właśnie ma główna bohaterka Matylda, która jest krótkowidzem nie tylko w dosłownym tego słowa znaczeniu. Piękna, mądra, dobra, zabawna, przyjacielska, a głupia jak nie wiem pod właśnie tym względem. Ale przychodzi czas otrzeźwienia, obudzenia i przetarcia szkieł na nosie. Brutalny w jej przypadku, ale jaki potrzebny. I wtedy zaczyna się cała masa zdarzeń, perypetii i przemyśleń, które są opisane w bardzo fajny, swobodny i bez zbędnych dramatów sposób. I może trochę się rozpędziłam, ale chyba każda z nas znajdzie w tej Matyldzie mniejszy, bądź większy kawałek siebie. Ja osobiście znalazłam i to całkiem spory... Przynajmniej w tej początkowej fazie...
„Prawdę powiedziawszy nie znalazłem tu siebie. Nie znalazłem celu. Ani drogi do tego celu. Coraz częściej zastanawiam się nad rzuceniem tego wszystkiego w diabły. Powiedz sama, po co komu ta cała gonitwa, czemu służy? Goniąc, nie mam do kogo otworzyć ust. Naokoło zupełnie obce twarze,przyzwyczajenia... Wciąż jestem obcy Wciąż bardziej obcy tu...niby wróg”
Nie powiem, że nie mogłam się oderwać, ale już po tych dwudziestu procentach cierpienia zaczęło być całkiem ciekawie. Książka ma około 250 str. więc jak ktoś się uprze to może ją pochłonąć w przerwie na lunch, ale po co się spieszyć? To też ostatnio odkryłam. Jak sobie dzielę książkę na odcinki jakoś mam czas na przemyślenie tego co się wydarzyło, wyciągnięcie wniosków i jest większa szansa, że o niej nie zapomnę za chwilę :)
Wracając do tematu "Awarie uczuć" mogę spokojnie podpiąć pod książkę na wakacyjne leniuchowanie na balkonie, plaży, czy też innym miłym miejscu. Lekka jak pióreczko, zabawna i bardzo ciepła w odbiorze. No i zakończenie... Nie ma chyba wątpliwości, że nie ma w niej żadnego miażdżącego dramatu, więc nie zepsuje niczego jak powiem, że ma bardzo happy, happy end :) Jakbym na nią nie warczała na początku to na końcu łezka się zakręciła, oj zakręciła!!
I umówmy się tak już na przyszłość, żebym nie musiała tego ciągle powtarzać. Mam wszystkie przeczytane książki w PDF-ie, więc jak coś mogę wysłać.
Właśnie to przeczytałam i uznałam, że jestem beznadziejna... Nie potrafię się tak na fulla wyluzować ciesząc taką lekturą, tylko w każdej książce szukam czegoś mądrego... Może rzeczywiście powinnam zacząć wakacje od Kaczora Donalda...
OdpowiedzUsuńCzasami trzeba wyluzować ;-) Zrobiłam przerwę od letniego ogrodu...
OdpowiedzUsuńA propo zdrobnień ja też za nimi nie przepadam ale mam jeden wyjątek Krzyś - mój maż :-)
A gonitwa ...chyba wszyscy w niej bierzemy udział w mniejszym lub wiekszym stopniu!
Lena
Piszę z tel i wszystko mi dziala ;-) wszystko wróciło do normy ;-)
UsuńNo to dobrze... Uff
UsuńBo Letni ogród nie na lato jest :D Weź się dla odmiany za coś lżejszego :) Ja już się biorę za następnego lajta :)
OdpowiedzUsuńKrzyś jakoś nie brzmi drażniąco... Może dlatego, że jakoś normalnie na co dzień się używa tego zdrobnienia... Przecież nie będziesz się do niego zwracała "Krzysztofie" :D
Jak się chcę podroczyć z nim albo przywołać do porządku to wtedy jest Krzysztof ;-D A ten nastepny lajt to co to będzie?
OdpowiedzUsuńLena
Coś w stylu powyższej pod jakże moim tytułem "Kocham Nowy Jork" :)
OdpowiedzUsuńChociaż nie zaczęłam jeszcze nawet poprzedniego tytułu, poproszę o tą. ;) Kiedyś się w końcu zbiorę i przeczytam je. Moją najgorszą cechą jest lenistwo, ale walczę, walczę i z tym! Także bardzo bym poprosiła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was:*,
Wierna.
Jak masz czas się polenić to nic złego. Wyślę rano jak tylko dopadne laptopa, bo staram się do niego nie zaglądać po pracy. Takie postanowienie wakacyjne :)
OdpowiedzUsuń:*
Ambitnie!!!
UsuńDziękuję:*
ooo buziaki rozdajecie... a czy ja też mógłbym dostać w policzek???:D hehe
OdpowiedzUsuńtylko Małgosi nie mówcie...;D
M.M.
Czy ja też mogę prosić o PDFa?
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
Lena
Obawiam się, M.M., że Małgosia może się jednak dowiedzieć, także wiesz! :D Tak w ogóle witam Cię, bo jeszcze nie miałam przyjemności. Fajnie, że wreszcie jakiś facet się wypowiedział, kiedyś jednego "miałyśmy", ale chyba uciekł, albo się nam wstydzi...
OdpowiedzUsuńWierna.
No właśnie ja też się nie przywitałam... Witam :-) M.M.
OdpowiedzUsuńNikki ja też mialam postanowienie zero kompa po pracy i ...nic z tego nie wyszło!
Lena
Proszę, proszę! No na chwilę tylko wyszłam... Żadnych mi tu buziaków poza małżeńskich proszę nie rozdawać! Tylko ja mogę :D
OdpowiedzUsuńWidzisz Lena ja po prostu mojego laptopa w biurze zostawiam i po problemie. I biedny tablet się teraz poci :D Wysyłam Wam obu zaraz rano.
Wierna, a dziwisz się, że się zawstydził? No dziwisz się?
No ja też poproszę! Rano wyśle ci na email moją pocztę, bo muszę przyznać kiedy przeczytałam tytuł to od razu stwierdziłam, że muszę to przeczytać!! Wiadomo, mają na to wpływ za pewne wydarzenia ostatniego czasu... A więc życzę wszystkim miłego czytania! I oczywiście czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCysia
Mam nadzieję, że w Twoim przypadku happy end będzie jeszcze bardziej happy :)
OdpowiedzUsuńo Boże... zostawić go samego w domu...;D
OdpowiedzUsuńwybaczcie dziewczyny, ale mój mąż jest zazdrosny, że ja dostaje od Was buziaki, a on nie...;D
Wierna, Kochanie, jak ja Cię dawno nie widziałam tu...;***
M.
Wybaczamy, wybaczamy! Spokojnie kochana ja tu nad wszystkim czuwam ;) I buziaki dla wszystkich :D :***
OdpowiedzUsuńhehehe;D
OdpowiedzUsuńnie no, ja zła nie jestem, ze on chce buziaka;D bo wiem, że on chce bym była zazdrosna;D ;****
M.
i jeszcze raz ja...
OdpowiedzUsuńkiedy rozdział?;D
M.
Wie, wiem, że nie będziesz zazdrosna dlatego troszkę sobie tu pożartujemy z Twoim małżonkiem ;) Rozdział za chwilkę :)
OdpowiedzUsuńa żartujcie do woli;D czekam z niecierpliwością;)
OdpowiedzUsuńM.
Nie no nie przesadzaj kochana M. :* Często tu zaglądam!!!
OdpowiedzUsuńBuziaki dla Was dziewczyny, a tymczasem mykam czytać rozdział. :D
Wierna.
tylko Ty zaglądasz jak mnie nie ma;) ;*
OdpowiedzUsuńM.
No cóż, rzeczywiście. Trochę się nie możemy zgrać. :D Ale odpisujemy co dwie godziny, już prawie, prawie!
OdpowiedzUsuń:*
Wierna.