wtorek, 11 czerwca 2013

Windy Hill Rozdział 53

- Kochanie... - obudził ją cichy szept i dotyk palców na policzku. Tak smacznie jej się spało, ale na dźwięk tego głosu od razu poczuła potrzebę szybkiego otwarcia oczu. Kiedy to zrobiła zobaczyła Williama w pełni ubranego, ogolonego i pachnącego opartego koło niej na łokciu. Było już zupełnie widno i słońce jak co dzień ostatnio nie dawało wytchnienia. Przepiękne lato.
- Hmm? - mruknęła przeciągając się.
- Chciałem ci dać buzi na do widzenia...
Uśmiechnęła się obejmując go za szyję.
- Pa olbrzymie - mruknęła.
- Pa malutka.
Cmoknął ją w czoło.
- Pamiętasz, że jutro wylatujemy?
- Mhm!
- Pamiętasz, że jesteśmy umówieni na lunch?
- O pierwszej w Kyoto?
- Mhm.
- Może nas znowu dopadną paparazzi - ziewnęła. To japońska restauracja do której zaprosił ją na ten pamiętny lunch o którym się później rozpisały gazety.
- Proszę bardzo - uśmiechnął się - Będę się tobą chwalił wszędzie, gdzie to tylko możliwe.
- Traktujesz mnie przedmiotowo! - zbuntowała się.
- No proszę cię! Sama jesteś sobie winna z takim wyglądem!
Uderzyła go żartobliwie w ramie, a on się pochylił i pocałował ją w szyję.
- Do zobaczenia za parę godzin - wstał i ruszył do drzwi.
- Miłego dnia!
Odwrócił się i zobaczyła jeszcze jego uśmiech zanim zamknął drzwi. Usiadła podekscytowana. Kolejny taki sam jak poprzedni piękny dzień!!

Kolejny taki sam jak poprzedni, czyli pełen zajęć. Przed lunchem już raz musiała jechać do miasta, bo uznała, że jej wszystkie bikini nie nadają się na wyjazd z mężczyzną. Poza tym będąc już w temacie bikini depilacja! Co dalej idzie bielizna... Bielizna nocna! Kupiła zarówno coś śliskiego z koronkami jak i koszulkę z uśmiechniętym słoneczkiem... Na każdy nastrój coś odpowiedniego! Zacierając dłonie wychodzi ze sklepu z bielizną prosto w błyskające flesze paparazzi. Cholera jasna! Zakłada na nos ciemne okulary i z tęsknotą zerka w stronę samochodu zaparkowanego po drugiej stroni ulicy.
- Olivia jak się czujesz?!
Jakby się teraz zachowała partnerka Williama? Faceta, który jest zdecydowanie osobą publiczną... Na pewno nie zrobiłaby tego co ona ma ochotę teraz zrobić, czyli przepchnąć się między nimi i uciec. Jęknęła w duchu. Skąd oni się tu wzięli? Skąd wiedzieli, że tu jest?
- Czy nie boisz się sama wychodzić z domu?
Obsiedli ją z każdej strony i gdyby chciała dojść do samochodu musiałaby się przez nich przepychać.
- Co na twój związek z Williamem powiedzieli rodzice?
- Czy masz jakieś obrażenia ciała?
- Dlaczego jesteś ubrana w długi rękaw i spodnie?
- Czy planujecie ślub?
- Jesteś w ciąży?
To ją uderzyło szczególnie. Czy wygląda jakby była w ciąży?! Uśmiechnęła się. Tak. Musi się uśmiechnąć. Czy coś powie, czy nie i tak mają jej zdjęcia, więc nie może wyglądać jak zastraszona idiotka! Do tego w ciąży! Mężczyzna sunący przez ulicę zwrócił jej uwagę. Westchnęła niezadowolona i ukradkiem pokręciła mu przecząco głową. Zatrzymał się na skraju zgrai, która ją otaczała.
- Nie! - roześmiała się zdziwiona - Czy wyglądam przepraszam bardzo jakbym była w ciąży? - dotknęła swojego płaskiego brzucha. Mężczyzna, który zadał jej pytanie uśmiechnął się.
- A co ze ślubem?
- Na razie nic mi o tym nie wiadomo, ale przestańcie straszyć, bo mój krawiec już wychodzi z siebie.
- Czy William się już oświadczył? - zapytała młoda dziewczyna.
- Wiesz co? Na razie w ogóle nie myślimy o przyszłości ciesząc się w końcu teraźniejszością.
- Czy ty tez jesteś zakochana w Williamie?
Co za kretyni!!
- Oczywiście, że tak.
- Od jak dawna to trwa?
- Odkąd się poznaliśmy.
- Miłość od pierwszego wejrzenia? A co na to twój tata?
Olivia wzrusza ramionami.
- A co ma powiedzieć? Szanuje i akceptuje moją decyzję.
- Jest zadowolony?
- No przecież William uchodzi w końcu za całkiem niezłą partię prawda?! - odpowiada żartobliwie.
Pseudo reporterzy wybuchają śmiechem. Są już kupieni. Aparaty pstrykają, a Olivia spokojnie się uśmiecha. Nie mówi, że się spieszy, nie okazuje zniecierpliwienia.
- Co kupiłaś? - męski głos.
Olivia unosi okulary i zerka na szyld i logo znanej marki bieliźniarskiej. Przechyla głowę z pobłażliwym uśmiechem.
- No cóż... Podpowiem, że nie były to warzywa.
Znowu salwa śmiechu.
- Jakaś szczególna okazja? - kontynuuje niezrażony.
- Do noszenia bielizny? Nie...
- A ten długi rękaw? Czy musisz coś ukrywać?
- Przed wami nie ukryje niczego, choćbym chciała. Wyszłam bardzo wcześnie, kiedy jeszcze tak nie grzało, więc wybaczycie, ale wrócę do domu i rzeczywiście wrzucę coś lżejszego.
Zupełnie rozluźniona ruszyła przed siebie, a oni się ładnie rozeszli na boki. Kiedy tylko wyszła z tłumu Jack w ciemnych okularach, czarnym garniturze i z nieodgadnionym wyrazem twarzy zajął pozycję u jej boku. Aparaty rozbłysły jeszcze bardziej, ale oni już nie zwracając na nie uwagi ruszyli w stronę przejścia dla pieszych i na drugą stronę ulicy.
- Piranie nakarmione. Nie wiedziałam, że ze mną jesteś.
- Może pani udawać, że mnie nie ma. To tylko tak na wszelki wypadek, gdyby piranie nie dały się nakarmić - odparł wesoło.
- Nieźle mi poszło nie?
- Przyznam, że nawet bardzo nieźle.
Miło połechtana piknęła alarmem, a Jack otworzył jej drzwi. Wrzuciła na tylne siedzenie torby z zakupami i wsiadła za kierownicę.
- Czy jedziemy gdzieś jeszcze? - zapytał.
- Na razie do domu.
Nie odpowiedział tylko zatrzasnął za nią drzwi i po chwili zniknął za rogiem. Po drodze zerkała we wsteczne lusterko, ale zauważyła go dopiero jak zjechała na boczna drogę. Zdecydowanie nie zachowywał się jakby jej pilnował. Zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy po pierwszym napadzie jechał cały czas nie dalej jak dwa metry za Williamem. Miło, że jej mężczyzna pomyślał o tym, że może mieć problemy z paparazzi i wysłał za nią Jack'a. Nie przeszkadzało jej, że ma w ten sposób nad nią jakąś kontrolę, ani że nie ma poczucia swobody. Nie potrzebowała go.
Miała jeszcze dobrą godzinę do wyjścia na lunch. Kiedy wchodziła na górę zadzwonił jej telefon.
- Halo? - przytrzymywała go ramieniem, bo ręce miała zajęte torbami.
- Cześć kochanie - to William!
- Cześć - przystanęła.
- Jak mija dzień?
- Szybciutko. Niedługo się zobaczymy!
- Mogłabyś przyjechać do restauracji z Jack'iem?
- Dlaczego?
- Zabieram cię później, więc dobrze jakbyśmy sobie nie musieli zawracać głowy twoim samochodem.
- Gdzie mnie zabierasz?
- Niespodzianka.
- Uwielbiam niespodzianki!!
- Więc jesteśmy umówieni?
- Pewnie.
Stanęła w sypialni przed lustrem. Jej strój był pierwszą rzeczą na jaką zwrócili uwagę... Chodzi w tych ciuchach pomimo upału panującego w mieście, żeby ukryć posiniaczone ciało, ale czy te siniaki nadal są aż tak widoczne? I czy powinna się ich wstydzić na tyle, żeby zawijać się po szyję? Rozpina bluzkę i zrzuca ją na ziemię pod nogi. Siniak na brzuchu jest nieważny, a na rękach na ich kilka. Najgorsze są te na nadgarstkach i na plecach. Przeszły ją ciarki i za wszelką cenę starała się nie myśleć o tym w jaki sposób je zarobiła... Ten straszny moment, który pozwolił jej uwierzyć, że wszystko na marne.. Że nawet nie zdąży go zobaczyć zanim... Zanim... Otarła łzę i spojrzała dzielnie w lustro. Rozpięła zdecydowanie spodnie i poszła pod szybki prysznic. Co ją obchodzi co ktoś sobie pomyśli? Jeśli Williamowi nie przeszkadzały w niczym jej siniaki to cała reszta niech spada!

- Więc nie powinnam się martwić? - Sami jeszcze raz zapytała Williama.
- Myślę, że nie dzieje się nic z czym byśmy sobie nie poradzili.
- Próbowałam z nią rozmawiać, ale od razu mi powiedziała, że na razie nie chce...
- Nie martw się tym. Rozmawiamy o tym sporo i myślę, że nie ma jakiegoś ukrytego urazu. Jest zupełnie otwarta na rozmowę, ale musisz poczekać zanim będzie gotowa wprowadzić w to kogoś trzeciego.
- Ale my zawsze i o wszystkim...
- I na pewno ci nie popuści zwierzeń, tylko daj jej czas.
- Ok...
Nie była do końca przekonana, bo nigdy nie była odsunięta od problemów przyjaciółki, ale była to w stanie zrozumieć, że dzieli się przeżyciami z osobą, która tam z nią była. To musiał być dla niej niewyobrażalny stres. Sami zdawała sobie sprawę, że czegoś nie wie zwłaszcza po tym jak Hugo przyjechał wczoraj po spotkaniu z Williamem ze zbolałą miną i prawie w ogóle się nie odzywał leżąc na kanapie. Musiał mu coś zdradzić. Teraz obydwaj bracia patrzyli na swoje dłonie złożone na stole. Wizualnie nie byli do siebie ani trochę podobni, ale mieli w sobie tyle wspólnych cech jakby byli jedna osobą zamkniętą w dwóch ciałach. Podstawową i jedyną różniącą ich cechą było to, że Hugo zabrał Williamowi całe szaleństwo, a ten z kolei nie zostawił mu ani grama powściągliwości, która tworzyła z niego takiego tajemniczego faceta.
William drgnął kiedy ciemno szary samochód zatrzymał się pod wejściem do restauracji i wyprostował obserwując jak Jack otwiera Olivii drzwi, a ta rozmawiając przez telefon cała roześmiana wysiada w blado pomarańczowej sukience na ramiączkach. Uniósł brew, kiedy opierając się plecami o samochód wybuchnęła głośnym śmiechem. Hmm. Sukienka... Sięgała do kolan i nawet nie zasłaniała opaski uciskowej naciągniętej na jedno z nich. Ręce były calutkie odsłonięte i tylko na prawym nadgarstku zamieściła grubą plastikową bransoletkę w intensywniejszym odcieniu sukienki. Pokiwała głową i rozłączyła się. Weszła pewnym krokiem do restauracji, a Sami wstała od stołu i wyszła jej na spotkanie. Objęły się mocno. William od razu popatrzał na wszystkie siniaki, które ujrzały światło dzienne. Były już blade i niektóre ledwo widoczne, ale na przykład jeden spory okaz na ramieniu nadal eksponował się dosyć wyraźnie.
Hugo przejął ją zaraz po przyjaciółce, ale nie ściskał ją już tak mocno jak miał w zwyczaju. Objął ją i przytulił, ale prawie na odległość, żeby nie podrażnić żadnego wrażliwego miejsca. Kiedy w końcu dotarła do Williama przytulił ją zupełnie bez skrępowania. Znał na pamięć każde miejsce, które mogło wywołać ból, każdego siniaka i każdą rankę. Pocałowała go mocno. Zawsze witała go jakby się nie widzieli kilka dni, a nie godzin, ale było to bardzo przyjemne i za każdym razem na to czekał.
- Pięknie wyglądasz kochanie - powiedział, kiedy w końcu usiadła na swoim miejscu.
- Dziękuję - popatrzała na swoją sukienkę - Przeskoczyłam już w tryb wakacyjny.
- Tym bardziej się cieszę, że to przyspieszyłem.
- Właśnie dzwonił Andy! - zaklaskała w dłonie.
- O! - zareagowała Sami - I co u nowożeńców?
- Mery umiera ze szczęścia, a on nie może się na nią napatrzeć. Poprosiłam, żeby nie zdradzał szczegółów...
- Mądrze - zaśmiała się - I chciałam się wam pochwalić, że nie tylko wy udajecie się na podbój Europy... - powiedziała śpiewnie.
- Tylko mi nie mów, że Hugo wystarał się o urlop? - zapytał William.
Hugo rozłożył bezradnie ręce z komiczną miną.
- Gdzie jedziecie?!! - Olivia nie posiadała się z radości.
- Do Grecji!
- O jaa!! - znowu zaklaskała i objęła Sami. Czyli rozmawiali i przedstawiła mu wszystkie swoje wątpliwości - Super! - popatrzała na Hugo jak na bohatera.
Zamówili posiłki, a dziewczyny cały czas rozmawiały niewiele dopuszczając do głosu swoich partnerów. Hugo kilka razy strasznie posmutniał kiedy zerknął na jej ramie, ale szybko zmywał z twarzy tą minę. Strefa zakazana.
- Wiecie, że przyłapali mnie dzisiaj paparazzi? - zadała Olivia, kiedy kelner podawał im deser.
- Naprawdę? - zmartwił się William.
- Nawet nie wiecie jakie głupie pytania potrafią zadawać! I dopadli mnie w dosyć krępującym miejscu.
- Gdzie?
- Pod sklepem z bielizną... - wywróciła oczami.
- Hmm - William mruknął z przyjemnością - Mam nadzieję, że zakupy się udały.
- Owszem - zaśmiała się - I dziękuję za Jack'a - pochyliła się całując go w policzek - Nie był potrzebny, ale dobrze jest wiedzieć, że jest.
Uśmiechnął się mile zaskoczony. Myślał, że będzie zła o to, że kazał ją śledzić i nic jej o tym nie powiedział. Po prostu musiał wiedzieć gdzie jest i co się z nią dzieje. Nie był jej w stanie wypuścić samej do miasta.
- Ale nie byli zbyt nachalni? - zapytał.
- Nie! Byli nawet całkiem zabawni...
Hugo teraz kiedy zobaczył co tak naprawdę się wydarzyło nie mógł się napatrzeć na to jak szybko się pozbierała. Wiedział, że duża w tym zasługa Will'a, ale udało się tylko dlatego, że to ona była taką silną dziewczyną. Miała w sobie całe pokłady zaufania do ludzi i otoczenia i dlatego mogła wyjść z domu i patrzeć im śmiało w oczy. Zaczął ją skrycie podziwiać chcąc mieć chociaż trochę jej charyzmy i optymizmu. Podczas, kiedy dwóch zaprawionych w walce żołnierzy nie mogło sobie poradzić z samym faktem zaistnienia sytuacji główna poszkodowana wyglądała kwitnąco i aż promieniała. Oparła się o jego brata, a on wziął jej dłoń i pocałował nadgarstek. Miała błogą minę, kiedy ją objął. Słuchała opowiadania Sami na temat miejsc, które będą odwiedzać dopowiadając coś od czasu do czasu, ale wyraźnie się zrelaksowała i wyciszyła przy nim. Bardzo, bardzo dobrze.

- Gdzie idziemy?? - zapytała, kiedy wsiedli do mercedesa.
- Na razie jedziemy do Upland. Muszę jeszcze podpisać kilka dokumentów. Zajmie mi to może pół godziny, nie dłużej, a później na wycieczkę.
- Wycieczkę? Gdzie?
- Niespodzianka.
- Super!! A na długo?
- To będzie zależało tylko od ciebie.
- Muszę nas jeszcze spakować!
Wysiadł pod Upland i otworzył jej drzwi. Jeszcze zanim to zrobił zauważyła stojącego pod wejściem Briana. Rozmawiał przez telefon i tak jak wtedy, kiedy na siebie wpadli krążył w tą i z powrotem.
William złapał ją za rękę i ruszyli do środka. Brian znieruchomiał nieznacznie kiwając im głową. William również mu kiwnął, a Liv uśmiechnęła się nieznacznie. Nie miała z nim najlepszych wspomnień. Męska plotkara, która się do niej przystawiała! Minęli główny hol i wsiedli do otwartej windy.  Na poszczególnych piętrach ludzie wchodzili i wychodzili witając się z nimi i udając, że nie widzą tego, że ona go obejmuje w pasie, a on ma przerzuconą rękę przez jej ramiona. W gabinecie William zasiadł od razu za biurkiem. Olivia nie potrzebowała jego obecności, bo po tym jak wskazał jej białą skrzyneczkę wypełnioną teczkami z artykułami A.Barringtona pobiegła od razu na kanapę i wyciągnęła jedną z nich. Zatopiła się w czytaniu, więc mało tego, że zdążył spokojnie dokończyć podpisywanie dokumentów, to jeszcze rozpisał Fredowi wszystko co ma zrobić w czasie jego nieobecności.
- Kochanie możemy już iść - powiedział.
- Jeszcze sekundka! Tylko dokończę - nawet nie podniosła głowy znad kartek.
Uśmiechnął się włączył przeglądarkę internetową i wpisał "Olivia Shelly". W ustawieniach zaznaczył wpisy z ostatnich dwunastu godzin i wyskoczyła mu cała seria portali plotkarskich z uśmiechniętą Olivią na czele. Wszedł na pierwszy z brzegu i zaczął czytać. Musiał się uśmiechnąć na jej oburzenie na wieść o domniemanej ciąży. Odpowiadał gładko i bez cienia jakiegokolwiek stresu. Zaznaczali, że była bardzo miła i w ogóle nie grymasiła, że ją zatrzymują. No i wyjaśniała się kwestia sukienki. Naprawdę ta dziewczyna nie bała się niczego...
Ledwo zdążył wyłączyć stronę kiedy rozpędzone ciałko wpadło na jego kolana.
- Nawet nie wiesz jakie to wciągające! Jesteś niesamowity!
Uśmiechnął się przytrzymując ją, żeby nie spadła.
- Naprawdę! Mam nadzieję, że będę kiedyś pisała tak jak ty!
- Myślę, że gdybyś się postarała już możesz to zrobić.
- Naprawdę tak uważasz? - oczy jej zapłonęły.
- Mhm. Popełniałaś tak błahe błędy, że czasami naprawdę bardzo się czepiałem, żeby coś wyszukać.
- Może napiszę coś o Włoszech jak wrócimy?
- Chętnie to później przeczytam. Idziemy?
- Mhm - pokiwała głową i wstała z jego kolan. Wyłączył laptopa i schował go do torby. Niestety leci razem z nimi.
- O! - Olivia zamarła wpatrzona w jego biurko.
Zerknął z uśmiechem wiedząc co zauważyła. Kazał Fredowi to wczoraj wywołać i oprawić. Z delikatnej złotej ramki cały dzień uśmiechała się do niego rozbawiona Olivia.
- Skąd masz to zdjęcie?
- Z wywiadu coś tam Loli.
- Sweet Lilly - mruknęła.
- Cedrik zrobił ci kilka zdjęć, kiedy przygotowywał aparat. Nieźle się tam bawiliście.
- Było bardzo fajnie.
- Jeśli już wyjedziemy do Bostonu i będziesz miała czas będziesz ze mną pracowała?
- Chcesz ze mną pracować? Jejku wiesz, że jeszcze nikt w życiu mi nie zrobił tylu przyjemności co ty w kilka dni?
- Hmm. A to tylko początek.
- Rozpuścisz mnie zupełnie i będę oczekiwała codziennie jakiejś niespodzianki!
- Jakoś mnie to na razie nie martwi - wzruszył ramionami obejmując ją jedną ręką - Chodź, bo niespodzianka nie będzie czekała wieki.
W drodze na dół na piątym piętrze dosiadł się do nich Ced. Tylko przez sekundę był speszony obecnością Williama, o którego się opierała plecami i który ją obejmował w pasie.
- Dzień dobry panie Hill! - uśmiechnął się, kiedy pierwsze zaskoczenie minęło - Cześć Liv! Mam nadzieję, że wracasz do pracy?
- Owszem wracam, ale nie tutaj - odpowiedziała - Przenoszę się do Bostonu.
- Naprawdę? - nie ukrywał żalu - Straszna szkoda!
- No cóż jakoś dacie radę! - uśmiechnęła się. Ced zawsze był miły pomijając te momenty w których nikt się do niej nie odzywał! Wyszli razem z windy i chłopak skierował się na parking podziemny, a oni wyszli na skąpaną słońcem ulicę.

- Powiesz mi chociaż co robimy w New Jersey? - już nie mogła wysiedzieć w miejscu, kiedy po prawie godzinie drogi dojechali do nadmorskiej miejscowości Middletown.
- Nie powiem ci. Pokarzę ci - powiedział tajemniczo skręcając w uliczki z taką pewnością jakby tu jeździł codziennie. Wjechali w długą aleje na której po jednej stronie stały rzędy domów, a po drugiej bulwary i plaże z pięknym widokiem na ocean.
- Czy masz coś przeciwko, żebym się pozbyła bielizny? Przynajmniej tej dolnej.
- Dlaczego chcesz to zrobić?
- Byłam na depilacji i teraz strasznie swędzi mnie każdy dotyk...
- Zapamiętam... - na chwilę stracił drogę z oczu - Ale wolę, żebyś to zrobiła w drodze powrotnej.
- Ok... Ładnie tu, ale zaznaczam, że wolę Włochy! - zaniepokoiła się.
- Chcę ci tylko coś pokazać - uspokoił.
Tylko coś pokazać? W dniu w którym ma pełne ręce roboty poświęcili tyle czasu na drogę po to żeby jej tylko coś pokazał? To musi być coś naprawdę niezwykłego!
Zwolnił jakby się zbliżali do celu a Olivia wytężyła wzrok obserwując otoczenie. Nie ma tu nic poza kolejnymi domami i plażą!
- Kochanie - złapał ją za dłoń - Chcę ci coś pokazać, ale wiedz, że nie musisz z tym nic robić. Jeśli będziesz chciała po prostu stąd odjedziemy.
- Co to jest? - zaniepokoiła się.
- Nic złego, ale nie chcę, żebyś się stresowała. Ok?
- Mhm - kiwnęła głową i w tej samej chwili zobaczyła po co tu są. Zerknęła na jedną z ławek ustawionych przodem do oceanu i od razu go rozpoznała. Buzia spięła jej się milionem emocji, a w oczach pojawiły łzy.
- Znalazłeś go?
- Obiecałem.
Chudy jakby zaniedbany w niebieskim t-shircie i czarnych wytartych szortach. Kasztanowe włosy wyglądały jakby dawno nie widziały grzebienia, czyli zupełnie normalnie. Siedział zamyślony i patrzał w dal. A może nie myślał o niczym? Może tylko patrzał?
Olivia wysiadła z samochodu nie wydając przy tym żadnego dźwięku. William zjechał na pobocze, wyłączył silnik i ruszył za nią. Cokolwiek się stanie chce być przy niej. Prawie przeskoczyła przez barierkę oddzielającą plażę od bulwaru i zrzuciła po drodze buty. Kiedy była już w połowie drogi do ławki chłopak wstał, wsadził ręce w kieszenie i chyba zamierzając opuścić plażę odwrócił się w jej stronę. Olivia zatrzymała się w miejscu i jeszcze nigdy nie wyglądała na taką pokorną, wystraszoną i zadowoloną jednocześnie. Poruszyła ustami, ale dźwięk z nich nie wypłynął. Preston przechylił głowę, spojrzał na Williama opartego o barierkę i zacisnął usta. Odwrócił się w drugą stronę chcąc odejść.
- Preston proszę cię poczekaj chwilę! - Olivia wystrzeliła do niego jak z procy. Sekundę później już ściskała jego dłoń gotowa siłą powstrzymać od pójścia sobie. Nawet jakby miał ją ciągnąć za sobą po tym piachu nie puści go - Błagam daj mi tylko minutę, a później możesz mnie nienawidzić do końca życia.
Zatrzymał się, ale cały czas stał tyłem.
- Przepraszam, że poszłam, ale musiałam to zrobić. Przepraszam, że tak strasznie cię wystawiłam po tum jak mi pomagałeś i byłeś ze mną przez każdą sekundę i każdy straszny moment. Tak dużo zrobiłeś, żeby mi pomóc, a ja okazałam się zwykłą... - potrząsnęła głową - W każdym razie musisz wiedzieć, że tak się po prostu musiało stać. Musiałam iść do Williama za wszelką cenę zanim własny ojciec by mnie zlinczował. Nie rozumiesz? Widziałeś jak się zachowywał. To nie był Lucas i gdyby nie ty... W każdym razie przy Williamie byłam bezpieczniejsza niż w tym paskudnym, naszpikowanym elektroniką miejscu. Przepraszam! Musisz to sobie przemyśleć i musisz mi wybaczyć. Zawsze mi wybaczałeś wszystkie głupie wyskoki. To było najgłupsze, ale i tak sobie to przemyślisz i mi darujesz prawda? - ciągle wstrzymywała łzy - Możesz powiedzieć, że jestem głupia i śmiać się ze mnie do końca życia ...
Preston stał częściowo przodem do Williama i ten doskonale widział jak chłopak wstrzymuje śmiech.
- Mogę ci opowiedzieć dowcip o głupkach! - robi minę jakby wpadła na genialny pomysł - Słuchaj!

Dwóch idiotów bawi się w sklep.
- Poproszę litr chleba - mówi jeden.
- Co ty wygadujesz - odpowiada drugi - Chleb się kupuje na kilogramy. Chodź się zamienimy miejscami.
- Poproszę kilogram chleba.
- A dzbanek pan ma?

Preston aż zamyka oczy, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Ja ci go opowiedziałem - stara się być poważny.
- Innych nie znam... - mówi z żalem.
Z westchnieniem odwraca się w jej stronę. Patrzy na jej skruszoną minę, na kąciki ust opuszczone w dół i na oczy wpatrujące z błaganiem. Przenosi wzrok na rękę, którą mu ściska nadgarstek i cały się zachmurza. Unosi ją do góry, przesuwa bransoletkę wyżej i ogląda zasinienia. Sięga po drugą rękę i robi to samo. Zaciskając szczękę patrzy na ramie, a jego bystre oczy rejestrują opaskę na kolanie. Olivia nie potrafi mu spojrzeć w oczy patrząc gdzieś w bok. Zwyczajnie przyciąga ją do siebie i obejmuje, a ona urania łzę w jego koszulkę. Jedną jedyną, której nikt nie zobaczy. Uff.
- Znam nowy opowiedzieć ci?
- Mhm - kiwa chętnie głową odsuwając się, żeby móc na niego popatrzeć.
- Kobieta jest jak wino im starsza tym więcej czasu powinna spędzać w piwnicy - mówi po prostu, a ona uderza go mocno w ramie.
- To nie było śmieszne! - robi zniesmaczoną minę.
- I tak będziesz to później każdemu opowiadała...
Zaczynają się śmiać i dołącza do nich William. Podają sobie z Prestonem ręce.
- To co? - patrzy jak mężczyzna chowa w ramionach Olivia, która prawie mruczy zadowolona - Koniec tych cyrków?
- Rozmawiałeś ze Stacy? - pyta go od razu Liv.
- Nie... Dlaczego?
- Nie ważne. Koniec tych cyrków już na zawsze - unosi głowę i od razu dostaje całusa w czoło.
- Lucas nie dostał ataku serca?
- Lucas musiał się pogodzić, że już nie ma nic do gadania.
Patrzy z uznaniem na Olivię. Prawdopodobnie jeszcze dwa tygodnie temu wyrwałaby mu język za takie słowa.
- Zawiedliśmy się każde na każdym i wyszło nam to na lepsze.
Siadają na ławce z której przed chwilą wstał Preston.
- I co teraz?
- Teraz - odzywa się William - Jedziemy na długie wakacje, a później przenosimy się do Bostonu. I... - zerka na Liv, która siedząc mu na kolanach nie może spuścić radosnego wzroku z Prestona - I kiedy wrócimy chciałbym z tobą porozmawiać.
- Ze mną? - Preston unosi brew.
- Proszę cię, żebyś sobie coś przemyślał przez ten czas. Olivia idzie na studia, więc rozumiesz... Imprezy w akademikach, nauka po nocach i takie tam sprawy... - Liv obrzuca go zdziwionym spojrzeniem - Może od czasu do czasu potrzebować kierowcy, więc byłoby nam lżej gdybyśmy nie musieli wybierać spośród obcych ludzi.
Obydwoje są niemało zaskoczeni. Preston unosi brew i drapie się po poczochranej czuprynie, a Olivia analizuje dokładnie to co powiedział. Serio? Ma go ochotę za to wycałować! Naprawdę myśli o wszystkim co mogłoby jej sprawić przyjemność, a to jest kolejna rzecz o jakiej by nawet nie pomyślała. Ale! Ale co powie Preston?!
- Przemyślę sobie... - kiwa głową.
- Jak to sobie przemyślisz?! - nie może ukryć oburzenia.
- Nie wiem, czy chcę cię znosić na co dzień! Muszę się zastanowić...
Olivia udaje obrażoną, ale tylko przez chwilę.
- Co ty tu właściwie robisz?
- Jestem na wakacjach. Prawie nabawiłem się przez ciebie choroby psychicznej i muszę odpocząć.
- Nie histeryzuj.
- Ja histeryzuje? Ja pobiegłem na złamanie karku w ręce terrorystów myśląc, że uda mi się ciebie uratować?!
Liv spuszcza głowę i zastanawia się nad tym chwilę.
- No właściwie to tak... Tylko, że ty się lepiej bijesz...
Mężczyźni zaczynają się śmiać. Wszystko maluje się kolorowo. W jasnych barwach i przejrzyście. Chyba już nic nie będzie ich w stanie zaskoczyć i już nic nie zrobi im krzywdy. Trzyma za dłonie ukochanego i patrzy w oczy przyjaciela, którego myślała, że już straciła. Właściwie myślała, że przez to porwanie straciła wszystko, ale okazało się, że zyskała więcej niż mogłaby sobie zażyczyć.




14 komentarzy:

  1. Oczywiście nie wytrzymałam i weszłam już w pracy i przeczytałam :-D Teraz nie wiem co będę robiła wieczorem:-/ Pewnie przeczytam jeszcze raz :-D
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. No ładnie sie to wszystko uklada :-) już chyba nie daleko do happy endu? A moze coś jeszcze podrodze się wydaży..
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteśmy tuż tuż przed końcem. Obstawiam jakieś pięć rozdziałów. Coś koło tego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja po prostu się uśmiecham non stop, nie mam nic więcej do powiedzenia. Happy, happy, happy to the end. <3 MAM TAKĄ NADZIEJĘ! :D Superrr.
    A tak na marginesie, też Cię kochaaam M! :D :* I tak samo się dziwię, jak można się zżyć przez kable, ale najwidoczniej da się.

    Pozdrawiam gorąco,
    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  5. No ja Wam powiem, że naprawdę jest coś na rzeczy, bo jak któraś się chwilę nie odzywa, to już się zastanawiam co się stało... Happy to the end? Zobaczymy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wierna ja też tak mam, uśmiech nie schodzi mi z twarzy :) A swoja drogą... musiałam dziś fajnie wyglądać w tramwaju jak wracałam z pracy ... jak się ucieszyłam, że czeka już kolejny rozdział do przeczytania! Powrót zleciał mi bardzo szybko i przyjemnie!
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha, Lena ja się zawsze po jakimś Waszym komentarzu albo po jakimś zdaniu w rozdziale cieszę do monitora. Ile razy było pytanie "Co Ty się tak cieszysz do tego ekranu?" to nie zliczę. :D

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli lubicie się cieszyć do monitora to chyba mam coś w sam raz.Zrobiłam dzisiaj cotygodniowy rekonesans po Empiku i trafiłam na książkę (2 części) której opis bardzo mi się spodobał. Pobrałam e-booka i już po sześciu stronach leże nastole i płaczę ze śmiechu! Na razie nie zdradzam, postaram się szybko przeczytać i zrecenzuje!

    OdpowiedzUsuń
  9. kuźwa...!!! właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że przegapiłyśmy urodziny Wiki... a więc... spóźnione najlepsze życzenia dla Wiktorii;D
    M.
    PS: już nie mogę się doczekać streszczenia tego Twojego nowego nabytku Nikki;) i oczywiście nowego rozdziału Windy;) mam nadzieję, że jutro nas uszczęśliwisz wrzucając coś...;)
    :******

    OdpowiedzUsuń
  10. Hehe i tak masz pamięć! Myślę, że książkę szybciutko przeczytam, bo jest bardzo lekka tyle, że muszę mieć czas :D. Możliwe, że do wieczora uda mi się napisać rozdział, ale nie mam pewności. Jutro bankowo :*

    OdpowiedzUsuń
  11. :D super;D czekam z niecierpliwością;**
    M.

    OdpowiedzUsuń
  12. W takim razie czekamy na rozdzial;-) A jeśli chodzi o czas to mam wrażenie, że jakoś ostatnio przyśpieszyl...albo mi sie wydaje! Jest tyle rzeczy do zrobienia... tyle książek do przeczytania! ;-) A pogoda coraz ładniejsza...i jakoś tak w domu nie chce sie siedzieć!
    Lena

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!