czwartek, 27 czerwca 2013

Gdzie diabeł nie może...

Ja, anielica

Ja, potępiona

Duuuużo spoilerów!!

Kto nie czytał zakaz wstępu!


Przeczytane!
Omówię obie naraz, ponieważ nie ma co się rozpisywać na dwa posty. Po pierwsze, chyba już doskonale wiem o czym mówicie, kiedy piszecie, że widzicie mój rozwój w miarę upływu czasu i opowiadań. Ja zauważyłam to samo u Katarzyny Miszczuk. Jest bardzo młodą pisarką o ile się nie mylę trzy lata młodszą ode mnie, a pierwsza książkę wydała w wieku 15 lat! Czytałam tylko serię o przygodach Wiktorii, więc jedynie na niej mogę oprzeć swoje zdanie. A zdanie mam takie, że widzę jak na dłoni jak z każdą częścią jej talent rośnie. Zaczyna się bawić charakterami, plątać fabułę i stwarzać ciekawsze sytuacje. Ma, że tak to określę lekkie pióro. Czyta się szybko i przyjemnie. Nie wiem czy tylko na mnie tak to podziałało, ale chichotałam jak nienormalna praktycznie na każdej stronie. Dziewczyna ma po prostu świetne poczucie humoru bardzo w moim stylu! Przyznać muszę, że bawiłam się przednio!


Ja, anielica:

Wiki cudem unika groźnych sytuacji i co chwilę spotyka tajemniczego mężczyznę. W końcu ten częstuje ją małym jabłuszkiem, które czytelnicy "Diablicy" już bardzo dobrze znają... Oczywiście tajemniczym nieznajomym okazuje się przystojny diabeł, a niczego nieświadoma Wiki połowę jabłka mocy oddaje swojemu chłopakowi... Czy może wyjść z tego coś dobrego?
Znowu udajemy się do Los Diablos. Beleth z Azazelem znowu knują i znowu potrzebują do tego Wiktorii, która cieszy się z odzyskanego życia u boku swojego ukochanego (bleee!) sieroty życiowej Piotrusia (BLEEEEE!!!!!!!!!!). Taka mała prywata :). Oczywiście szybko wychodzi na jaw jaki jest ich kolejny iście diabelski plan. Otóż mój faworyt Azazel zmienił orientacje polityczną. W pierwszej części chciał przejąć stanowisko Lucyfera i stać się władcą Piekła, ale po nieudanej próbie zrezygnował z planów... Teraz marzy mu się Arkadia i zrzucenie z tronu Gabriela... Chce zostać Archaniołem! Czyż to nie cudownie? Jest przy tym tak ujmująco niezdarny i uparty, że masa przygód jaką to zapoczątkuje jest niesamowicie obfita w dowcip. Nawet ten najgłupszy! Bo na przykład "Poroni Moroni" nawet teraz doprowadza mnie do łez ze śmiechu i nie potrafię spokojnie przeczytać tego imienia! Dziecinna złośliwość groźnego diabła jest rozbrajająca! No i znowu fantastyczna wizja Nieba i jego stolicy Edeni. Piękne opisy niebiańskiego miasta, ciekawe pomysły (np. okna z których można obserwować żyjących bliskich, lub Centrum Dowodzenia z guzikiem WIELKIEEEGO KATAKLIZMU. I nie jakiegoś tam wielkiego, tylko WILKIEEEGO!!) Wyobraźni pozazdrościć! Oczywiście Beleth ma swoje... poboczne plany względem Wiktorii, a ona już nie jest taka twarda z tą swoją miłością...

„Hm, kogo wolę? Z jednej strony mam diabła, który kłamie i morduje, a z drugiej śmiertelnika, który kłamie i zdradza. Nie wiem. To naprawdę ciężki wybór. Obaj macie tyle pozytywnych cech...” 

No nie daje się dziewczyna łatwo poderwać!

I tak jak w tytule... Gdzie diabeł nie może... Tam pośle Wiktorię Biankowską byłą diablicę i niedoszłą anielicę ;)

Ja, potępiona:
Zaczyna się całkiem niezłym czarnym humorem. Beleth chce zabić Piotra, ale przez przypadek ciężarówka z mrożonkami uderza Wiktorię :) No ma dziewczyna pecha i tyle! I ta część już nie jest taka milusia i kolorowa... Wyruszamy odwiezieni Styksem przez Charona do Tartaru. Tartar jest szary, brudny i niebezpieczny... To miejsce zsyłki najgroźniejszych morderców, psychopatów i innych popaprańcow, których nie chce nawet Piekło. Nie ma już pięknych domostw, zapierających dech krajobrazów, ani przystojnych, lub chociaż figlarnych mieszkańców. Szczerze? Miałam ciarki momentami... Ale okazuje się, że nie ma się o co martwić, bo Wiktoria jest jak to się sama przedstawia (uwielbiam to!!) byłą diablicą, niedoszłą anielicą i obecnie potępioną! Poza tym przebywanie z Belethem i Azazelem wyszło jej na dobre, bo stwardniała dziewczyna i już nie płacze, że ma kogoś załóżmy... zabić! No i znowu seria komicznych scen tym razem z udziałem Hitlera, Nerona i Kuby Rozpruwacza. Taka miła odmiana po zastępach niebiańskich :) Nie będę się zagłębiała w szczegóły, ale sytuacja naprawdę robi się poważna i końcowa walka, kiedy to Niebo i Piekło epicko łączą siły jest bardzo widowiskowa!

A teraz podsumowanie i to już dla tych, którzy czytali!

1. Mój już od pierwszej części numer jeden: Azazel
Jest genialny w tej wiecznej żądzy władzy :) Zachowuje się jak rozpieszczony duży dzieciuch (chociaż jego pokusy względem Kleo na to nie wskazują) co chwilę genialnie zwalając winę na kogoś innego. Strasznie podoba mi się podkreślenie jego przyjaźni z Belethem, bo przecież diabły nie mają sumienia i nie odczuwają ludzkich emocji. Więc tak, czy inaczej ich pierwsza w historii diabelska przyjaźń ma raczej status skomplikowanej :)

"- Czas na mnie - oznajmił (Beleth) przyjacielowi. - Do zobaczenia po wszystkim.
Azazel wsunął ręce do kieszeni spodni i popatrzył na niego wilkiem. 
- Już cię nie lubię...
- Ja już dawno ci to powiedziałem.
- No to jesteśmy kwita.
- Dokładnie.
W jednej chwili padli sobie w ramiona i zaczęli klepać się po plecach z
rozrzewnieniem.
- Jesteś idiotą - oznajmił mu Azazel.
- Ty też - Beleth był równie wzruszony."


2. Pojedynek Lucyfer vs. Gabriel. 
No cóż okazuje się, że Lucek i Gabryś są świetnymi kumplami! Chociaż jako "kierownicy konkurencyjnych firm" walczą ze sobą o tytuł najlepszego pracownika. No i w końcu zagubiony i jak się okazuje bardzo niepewny swego Lucyfer chcący doścignąć doskonałego Gabriela wygrywa zakład jaki między sobą zawarli i Archanioł musi mu oddać swoją aureolę ;)

„-Boże przenajświętszy, to wy!- zawołał [Gabriel]. 
Nie miał jednak zbyt wiele czasu, by zdumieć się porządnie. Szatan zerwał się na równe nogi, zrzucając na ziemię talerz pełen eklerek, i krzyknął, pokazując palcem na Archanioła: 
- HA!!! Użyłeś nadaremno!”


3. Piotruś.
Sierota życiowa, która doprowadzała mnie do szału w końcu zaczyna łapać o co w tym wszystkim chodzi i to on ostatecznie ratuje sytuacje. No cóż Piotruś zmężniał i przestał mnie doprowadzać do myśli morderczych... No, ale już za późno, bo...

4. Wiktoria & Beleth
Jednak ostatecznie zostaje ten duet :) A Beleth, żeby ją ratować wyrzeka się swojego największego skarbu... Łaski Bożej, a tym samym przestaje być diabłem (kimś usytuowanym), a staje się Dżinem (jak ten od Aladyna).
I tu mała pretensja...
W książce nie ma scen łóżkowych, bo to nie taka książka, ale jest naprawdę bardzo przyzwoicie poprowadzony wątek kuszenia i uwodzenia. Autorka buduje napięcie od pierwszej części i kiedy w końcu sięga zenitu i dochodzi do... sytuacji... Klapa! Nie oczekiwałam żadnych scen, bo nie pasowałyby do charakteru książki, ale cokolwiek! Chociażby notka "fajnie było". A tu nic, temat się ucina. Można wywnioskować, że Beleth się nie sprawdził... Dziwnie tak jakoś...

W każdym razie co by nie było polał mi miód na duszę jednym tekstem. Zacytuję:

"[...]Nie, przecież zawsze byłaś tak ślepo zapatrzona w tego idiotę
„Piotruuuuuusia". W ogóle, co to za pomysł nazywać go ciągle Piotruś? Bardzo
mnie to irytowało.[...]
Na samym wstępie zaznaczam także, że nie życzę sobie nazywania mnie
Belecik albo Beluś, rozumiemy się?"

Cieszę się, że ktoś to zauważył!

Może recenzja wyda Wam się chaotyczna, ale tak jak już pisałam to już dla tych, którzy lekturę mają już za sobą. Takie bardziej wspominki niż recenzja. Po zakończeniu trylogii (mam nadzieje, że nie będzie kolejnej części, bo byłby to już przesyt) nadal uważam, że mogę Wam ją polecić z czystym sumieniem jako taki lekki wakacyjny pochłaniacz czasu :)



24 komentarze:

  1. Napisane naprędce dla A. Bo ona też już przeczytała! :D
    Jak wrażenia? Czy tylko mnie to aż tak bawiło, czy Ty też uważasz książki za świetną komedię??

    OdpowiedzUsuń
  2. Ubawiłam się czytając tą trylogię. Masz rację, że każda kolejna część jest bardziej rozwinięta w stosunku do poprzedniej. Historie, które przytrafiają się głównym bohaterom są przezabawne. Kiedy myślisz, że już nie może być więcej "wpadek", zdarza się coś, co wywołuję kolejną salwę śmiechu (przynajmniej u mnie). Autorka naprawdę postarała się wymyślając te wszystkie perypetie, wszystkie opisy Nieba i Piekła. Jakbym miała wybór to sama bym się skusiła na takie Los Diablos :). Te wszystkie barwne postacie umilały czytanie, ale faktycznie Azazel przebijał ich wszystkich - zawsze "niewinny". Ubawiłam się czytają o Kleo, Hitlerze czy innych "znanych" postaciach. Autorka nawet wspomniała o Pudzianie :D
    Ja też poczułam mały niedosyt kiedy to Wiki w końcu skonsumowała swój związek z Belethem. Rozumiem, że to nie jest litertura erotyczna, ale chociaż jakaś mała wzmianka, że ów Beleth spisał się stokroć razy lepiej, niż Piotruś vel "ciepłe kluchy". Tym bardziej, iż diabełek kusił Wiki przez prawie trzy części. Gorąco zrobiło się na przyjęciu u Kleo i już myślałam, że będzie się działo ale niestety im przerwano :( a późniejsza wzmianka: "Zasnęłam z uśmiechem na ustach, wyczerpana pocałunkami i
    dotknięciami." jakoś do mnie nie przemawia.
    Polecam tym, którzy jeszcze nie zaczęli czytać, bo czyta się lekko i przyjemnie :D

    A.

    OdpowiedzUsuń
  3. No ja się momentami śmiałam zupełnie bez opamiętania. Rywalizacja Lucyfer-Gabriel i Azazel-reszta świata były obłędne! We wczesniejsze jej książki nie będę się bawiła, ale chętnie poobserwuje jakieś nowe.
    Pudzian też był rzeczywiście :D

    Pocałunkami i dotknięciami jeszcze się nikt nie zmęczył! No chyba, że usnęła z nudów, bo na to w końcu wyszło! No zawaliła ten moment bezdyskusyjnie... A tak pięknie uwodził :D Szkoda, bo z Piotrusiem (bleeeee!!) to podobno taka namiętność była...
    No powiem Ci, że wstyd/strach się przyznać, ale wizja piekła była całkiem kusząca... Zwłaszcza, że biedny Lucek taki spragniony świętego spokoju :D

    OdpowiedzUsuń
  4. A podobno już jakaś największa wytwórnia w Polsce wykupiła już prawa do ekranizacji. Nie wiem czemu, ale się nie cieszę. Pewnie w roli Gabriela obsadzą jakiegoś Żebrowskiego, a w Kleo Anne Muchę i tyle będzie z polskiego filmu... Obstawiam, że Lucyferem będzie Adamczyk tak dla przeciwwagi po papieżu!
    Beletha to już bankowo schrzanią...

    OdpowiedzUsuń
  5. Co to to nie. Ja sobie takiej obsady nie wyobrażam. Przyprawia mnie to prawie o zawał serca :P, tak samo jak przeczytana gdzieś wczoraj informacja, że Greya miałby zagrać Robert Pattinson. Nie, nie, nie. :D

    A.

    OdpowiedzUsuń
  6. The game of lies... He he he prawie jak The Game of Thrones :P

    A.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobry tytuł... tylko ciekawe kto tę grę wygra? :P
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  8. Lena tego to nawet ja nawet nie wiem ;)
    A. też to czytałam na Pudelku z tym Pattinsonem (Bleee) Mógłby mieć na imię Piotruś! Albo zagrać Piotrusia!!! HA HA HA!!. Dowcip jakiś, że zagra Greya! Bardzo niesmaczny zresztą...
    Pewnie nie zagmatwam tak fabuły jak w Grze o Tron, ani nie wymorduje połowy głównych bohaterów, ale tytuł mi się spodobał :D

    OdpowiedzUsuń
  9. No ja mam nadzieję, że nie będzie takiej masakry jak w Grze o Tron... ale na pewno będzie się też tam dużo działo!
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli tylko uda mi się napisać wszystko co mam obecnie w głowie, to owszem :)

    OdpowiedzUsuń
  11. po1. Nikki, Skarbie, mi wszystko pasuje tak jak jest:)
    po2. Nikki, Skarbie, ostatnio czytałam z nudów epilogi, Spicy i Windy, i się zastanawiam czy Fred z Spicy to ten sam Fred co z Windy?;D
    po3. buziaki dla Was i pozdrowionka dziewczęta;) ;****

    OdpowiedzUsuń
  12. Fred ze Spicy? Hmmm. Chyba nie, bo go nie pamiętam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio co za Fred tam był, bo mnie to teraz męczy?? ;D

      Własnie po raz ostatni przejrzałam prolog, który tylko czeka na jutrzejszą publikacje ;)

      Usuń
  13. sprawdź fragment kiedy Wik wyliczała na palcach kto będzie na urodzinach Harveya:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Aaaa! Już mam :) Możemy uznać, że tak, ten sam ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. ooo jak miło;D dwie historie tak jakby połączone:D już podwójnie;D bo jeszcze Rita i Preston;D hehehe

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak dokładnie. Rita jest siostrą Prestona, którego bardzo kocha i dlatego podpisuje się jego imieniem. A teraz zastanawia się, czy nie zerwać z Fredem, bo ten się przeniósł do Bostonu i rzadko się widują... Ciężkie życie...

    OdpowiedzUsuń
  17. mam coś z internetem, bo mi wpisy usuwa...;\
    M.

    OdpowiedzUsuń
  18. ta... tylko jeden... z trzech;\
    M.

    OdpowiedzUsuń
  19. Hmmm, skończyłam. I od razu mówię, że nie obchodzi mnie, że Piotruś uratował świat, Niebo i Piekło, nie lubię przyjemniaczka i koniec!!!! :D
    Lucek i Gabryś - jak pierwszy raz zobaczyłam te zdrobnienia, to płakałam ze śmiechu. :P
    Najbardziej mi się podobała ta końcowa walka, gdy Niebo i Piekło połączyły siły i potem ten "sąd", gdy już nie siedzieli na przeciw siebie, a wymieszani. No to było fajne. I taki happy end pełną parą, nawet dla uroczego Azazela, który wciśnie czy tam wcisnął przycisk WIELKIEEEEEGO KATAKLIZMU. Nareszcie coś mu się udało, biedakowi! :D Mnie też to wzruszało, jak tak koniecznie i za każdym razem udowadniał swoja niewinność, szczególnie przy którymś z kolei sądzie, kiedy to najpierw w ogóle nie zna Beletha i Wiki, a po kilkunastu sekundach już są najlepszymi przyjaciółmi dla niego. :D Cwaniak...
    Było od groma śmiesznych sytuacji, gdyby nie to, że czytałam na telefonie coś bym zacytowała, a tak to nie mam nic. Znaczy mam wszystko we wspomnieniach. Fajna, lekka książka. Na taki gorąc nic innego, bo jakbym miała jeszcze zalewać się łzami jak przy Jeźdźcu, to bym chyba umarła z przegrzania. Haha.

    Dziękuję za polecenie i jak zawsze pozdrawiam:*,
    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  20. No cytować można sporo! Choćby każdą wypowiedź Azazela :D Świetny był moment jak miał przekazywać Belethowi co mówi Wiki :D

    OdpowiedzUsuń
  21. A właśnie jeszcze o czymś zapomniałam. Oprócz tego już opisanego braku sceny miłosnej, nie było słowa "kocham" skierowanego do Beletha przez Wiki!!! Znaczy było, ale nie zostało przetłumaczone:D, więc Beleth, biedak, nie usłyszał go. No chyba, że ja przeoczyłam... :D

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pamiętam już aż tak dokładnie, ale chyba masz rację! Tylko ten moment, kiedy kazała przekazać Azazelowi, ale mu to przez gardło nie przeszło :) Hmmm. Nieczuła Wiki!

      Usuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!