piątek, 17 maja 2013

Windy Hill Rozdział 42

William leżał tak jak poprzednio na boku, a Olivia na plecach. Nogę z chorym kolanem zarzuciła na jego nogi, trzymała jego dłoń na sercu, ale nie patrzała na niego. Wlepiła wzrok w mroczny sufit mrocznego pokoju, a jej głowę opanowały mroczne myśli.
- Nie boli cię szyja? - zapytał chcąc przerwać ciszę.
- Nie.
- Kiedyś nie mogłaś leżeć na moim ramieniu zbyt długo.
Zaśmiała się, jednak było w niej coś czego nie mógł rozgryźć. Cień na dnie oczu, który go niepokoił. Czyżby jednak żal?
- Doceniasz rzeczy dopiero po tym jak je stracisz. Uwielbiam leżeć na twoim ramieniu.
Nie miał pojęcia jak bardzo trafne są jego przypuszczenia. Olivia właśnie się zastanawiała jak to przeżyje i jak przejdzie z tym do porządku dziennego. Cały czas widziała zaniepokojone miny członków rodziny, starania taty, żeby ją pocieszyć, chociaż nie wiedział dlaczego cierpi, widziała siebie zrozpaczoną  bliską obłędu, zwijającą się z tęsknoty... Świadomość, że on w tym samym czasie zabawiał się z Alex dobijała ją. Czy naprawdę da radę mu zaufać? Czy będzie potrafiła kiedyś przestać myśleć o tym, że kiedy ona żyła nadzieją po przeczytaniu książki on leżał w łóżku z tamtą i zaznawał rozkoszy z jej rąk, jej ust i jej ciała? W łóżku w którym się kochali? "To nie z tobą sypiał, kochał się i planował przyszłość". Sama jej tak powiedziała. Planowali co po ślubie? Dom, dzieci? To straszne!
- O czym myślisz? - zapytał coraz bardziej niespokojny.
- Dlaczego się oświadczyłeś? - nie ma sensu tego ukrywać, bo myśli rodziły coraz gorsze myśli.
- Wiarygodność to wszystko.
- Nie wystarczyło się po prostu pokazać razem w kilku miejscach?
- Nie chciała... Chciała mnie mieć, ale nie godziła się na nic jednorazowego.
Olivia usiadła gwałtownie i schowała twarz w dłoniach nie chcąc tego słuchać a jednocześnie wiedząc, że muszą sobie wszystko wyjaśnić, bo kiedy sama sobie odpowie na te pytania będzie go musiała znienawidzić. Nie potrafiła, ale musiała wiedzieć, bo niewiedza ją niszczyła. William mimo wszystko odetchnął zadowolony tym że Liv jednak nie potrafi ukrywać emocji. Nie mogła mu wybaczyć tak po prostu.
- Kochanie... - położył jej dłoń na plecach. Dlaczego nawet teraz musiała czuć przyjemność i cieszyć się z jego dotyku?!
- Nie mogę oczekiwać, że mi to wybaczysz od razu, ani że kiedykolwiek o tym zapomnisz, ale proszę cię żebyś spróbowała. Może nie teraz... Może jak wyjdziemy, jak będę ci mógł udowodnić...
- To nie tak! - zaprzeczyła - To nie tak, że nie mogę ci wybaczyć. Ja tylko nie potrafię zrozumieć...
- Czego? - usiadł, ale jej nie dotykał. Nie narzucał się.
- Musimy o tym teraz porozmawiać, bo jak się stąd wydostaniemy nie chcę do tego wracać już nigdy więcej.
- Dobrze.
Czuł, że rozmowa będzie krótka i pełna bólu, który będzie jej zadawał każdym słowem.
- Czy wiedziałeś, że cię kocha?
- Tak i wykorzystałem to.
- Powiedziała ci co czuje?
- Tak.
- Sprawiłeś że była szczęśliwa?
- Livi nie powinniśmy...
- Odpowiedz.
- Tak.
- Powiedziała mi, że planowaliście przyszłość...
Potarł policzek doskonale wiedząc do czego to prowadzi.
- Livi musiałem udawać, bo była zbyt przebiegła, żeby mi uwierzyć na słowo. Cały czas udawałem! Każde słowo było kłamstwem.
- Ze mną nie możesz tego robić.
- Udawać?
- Planować przyszłości.
- Dlaczego?
- Bo w moich planach na przyszłość jest na razie tylko szkoła, zabawa i dorastanie. Nie chcę jeszcze ustatkowania się i broń Boże żadnych dzieci.
- Więc będziemy się uczyć i bawić aż ci się znudzi.
- Williamie jesteś dziesięć lat starszy ode mnie. Nie mogę cię blokować!
Oczywiście wszystko sprowadziło się do tego, że była dla niego nieodpowiednią partnerką. Pociągnął ją z powrotem na swoje przedramię i pochylił się nad nią.
- Wiesz czego pragnę najbardziej na świecie?
- Czego?
- Żeby cię stąd zabrać, kochać się z tobą nie wypuszczając cię przez miesiąc z sypialni, obnosić się tobą w każdym publicznym miejscu i powiedzieć każdemu kto będzie chciał słuchać, że to ciebie pragnę i z tobą chce być.
Zaskakiwał sam siebie, bo jeszcze nigdy nie powiedział naraz tylu miłych rzeczy żadnej kobiecie. Ale Olivia tylko zacisnęła szczękę.
- Czy ty wiesz jak się czułam kiedy zobaczyłam wasze zdjęcia? - nie dała się zwieść wymarzonej wizji, którą chciał z nią dzielić - Takich szczęśliwych i zapatrzonych w siebie! Czy wiesz jak się czułam czytając zachwyty redaktorów jak niesamowicie do siebie pasujecie?
- Wiem... Hugo mi to dokładnie wyłożył... I przysięgam, że będę ci to codziennie wynagradzał.
- Nie rozumiem jak mogłeś się z nią kochać, ale o tym nie chcę słuchać i z tym poradzę sobie sama. Muszę wiedzieć jeszcze tylko jedną rzecz.
- Słucham cię - miał niesamowicie udręczony głos, a wyrzuty sumienia paliły go do bólu.
- Czy powiedziałeś jej, że ją kochasz? - miała tak przenikliwy wzrok, że bał się mrugnąć, żeby nie uznała go za kłamcę.
- Nie - odpowiedział spokojnie i zdecydowanie.
- To dobrze, bo jeśli mógłbyś kłamać na ten temat nigdy bym ci nie uwierzyła. Wiem wszystko co chciałam wiedzieć i nie chcę już do tego wracać. Nie chce, żeby była między nami choćby we wspomnieniach. Nie chcę, żeby cokolwiek nas dzieliło.
- Nic nas nie rozdzieli, ani nie podzieli. Zadbam o to.
- Przytul mnie - powiedziała zaskakująco miękko. Biorąc ją w ramiona zdał sobie sprawę, że ta siląca się na dojrzałość kobieta jest jego małą, słodką Livi w której się zakochał i musi ją chronić przed tą dorosłością jak długo mu się uda.
- Chyba się boję... - chlipnęła cichutko.
- Nie bój się kochanie. Wiem, że sytuacja temu nie sprzyja, ale nic ci się nie stanie. I tak jesteś bardzo dzielna.
- Bo jestem z tobą. Przy tobie jest łatwiej.
- Tak jak na ognisku?
Zesztywniała.
- Dlaczego nie powiedziałaś, że się boisz lasu? Nie namawialibyśmy cię.
- Przy tobie się nie bałam.
- Jestem.
Tulili się do siebie mocno. William wiedział, że jej obecność wszystko komplikuje, ale również cieszył się, że jednak jest. Musiał tylko wszystko przeanalizować jeszcze raz. Jeszcze raz przemyśleć sobie cały plan, który i tak był z samego założenia zbyt ryzykowny, ale jedyny i konieczny.
- Co będziemy robić jak już stąd wyjdziemy? - uznał, że im mniej da jej pogrążać się we własnych myślach tym lepiej.
- Nie wychodzić przez miesiąc z sypialni?
Zaśmiał się.
- A później?
- Później chciałabym przeczytać resztę twoich artykułów.
Tym razem on zesztywniał.
- Wiedziałem, że się domyślisz.
- Nie wiem, czy w miarę czytania nie domyślałam się rzeczy, których nie było, ale dzięki temu miałam nadzieję. Dlaczego piszesz pod pseudonimem?
- To hobby...
- Ale jesteś genialny w tym hobby! I książka też była genialna. Dziękuję.
- Moja mam ją wynalazła - William miał bardzo ciepły głos mówiąc o niej - Władowała mi ją w ręce kiedy wróciłem z Iraku i leżałem przez jakiś czas w szpitalu. Wmawiała, że będę nią zachwycony, że to o mnie, a ja chcąc nie chcąc z nudów zacząłem czytać. Nikomu się nie przyznałem  że czytam jakieś babskie powieści, ale ta była taka prawdziwa...
- Przerażająco prawdziwa... Czy Alex wie o A.Barringtonie?
- Oczywiście, że nie. Tylko ty, ja i moja matka. Nie znalazłem w książce siebie i po przeczytaniu niewiele o niej myślałem. Wiesz, że doceniłem ją dopiero dzięki tobie? Właściwie matka mnie zmusiła do refleksji.
- Jak to?
- Po przyjęciu u Carlsona...
Olivia przypomniała sobie jak bardzo Francesca jej wtedy pomogła i w jak strasznym stanie była.
- Rozmawialiśmy prawie do rana i wiesz co mi powiedziała?
- Hmm?
- Masz swoją Tatianę żołnierzu i co robisz? Od tej pory żyłem jak w jakimś koszmarze. Wysłałem ci ją zaraz z rana i nie wiedziałem co ze sobą robić. Po tym nieszczęsnym przyjęciu myślałem tylko o tobie, a kiedy w poniedziałek rzeczywiście nie przyszłaś do pracy... Nie potrafię ci tego opisać... Wszystkie szlachetne pobudki mojego postępowania szlag trafił. Kiedy spotkaliśmy się później w hotelu strasznie chciałem cię zapytać czy wiesz, czy przeczytałaś, ale ciągle mi uciekałaś. Ale później się uśmiechnęłaś i już wiedziałem wszystko...
Milczeli. Olivia bardzo chciała go jakoś pocieszyć, ale ponieważ sama potrzebowała pocieszenia kompletnie nie wiedziała jak się za to zabrać.
- Znalazłaś ten zaznaczony tekst?
- Przeczytałam ją trzy razy...
- Naprawdę?
- To było najlepsze co mi mogłeś dać. Doprowadziło mnie prawie do szaleństwa, ale chociaż dało nadzieje.
William przeczesywał jej włosy aż zupełnie je rozczesał. Czas płynął, słońce przesuwało się po niebie, ale oni tego nie widzieli.
- Wiesz czego się boję najbardziej?
- Czego kochanie?
- Że to jest tylko jedna z tych ulotnych chwil w których cię mam. Że kiedy wrócimy znowu coś pójdzie nie tak, znowu oddalisz się ode mnie, a ja już nie będę miała siły, ani ochoty się z tego podnosić.
- Przysięgam, że tak się nie stanie.
- A ja panicznie chcę ci wierzyć...
- Nie dam już nadziei żadnemu dupkowi na to, że może cię zdobyć - powiedział żartobliwie widząc, że znowu nachodzą ją ponure myśli.
- Mówisz o kimś konkretnym?
- Brian?
- Och ty znowu swoje?!
- Marcel?
Tym razem trafił i Olivia aż skurczyła się w sobie chowając głębiej pod jego ramie.
- Dałaś mu odpowiednią zachętę prawda? - drążył temat.
Nic nie odpowiadała rumieniąc się i wstydząc tego jak jeszcze niczego w życiu.
- Spokojnie mała, ja mam większe przewinienia - uniósł jej brodę i popatrzał na czerwone policzki. "Właściwie... - pomyślała Olivia - Rzeczywiście masz!"
- Chciałam tylko sprawdzić...
- Co chciałaś sprawdzić kochanie?
- Byłam zupełnie załamana waszymi zaręczynami - prychnęła - Troszkę za dużo wypiłam... Właściwie to twój brat mnie do tego nakłonił! Uznałam, że przecież ja też mogę. Też mogę sypiać z kim mi się podoba, prowadzać się z kim mam ochotę... Nic nie czułam Williamie. Mówił mi przemiłe rzeczy, patrzał na mnie w TEN sposób jakbym była jedyna na świecie i próbował mnie dotykać, ale nic nie czułam. Ani jednego najmniejszego dreszczyku.
William tego nie skomentował ale wiedział, że myślą o tym samym. Skoro on uprawiał seks z Alex, skoro był do niego zdolny - czuł...
- Teraz wychodzi na to, że nie zasłużyłem sobie na jedno twoje spojrzenie...
- A ja myślę, że obydwoje zasługujemy na wyjście stąd - podsumowała nie chcąc do tego wracać.
- Cierpliwości.
- Staram się.
- Ale... - uniósł się na łokciu. Musiał jakoś rozładować to nieprzyjemne napięcie - Najbardziej zaskakujące było to, że twój pierwszy kochanek był czarnoskóry!
Olivia znowu oblała się rumieńcem i wywróciła oczami.
- Przestań! - starała się go odepchnąć.
- No bo wiesz... Myślałem, że cię czymś zaskoczyłem, a okazuje się że ty już miałaś doświadczenia z większym kalibrem.
Zawstydzona ale i rozbawiona popatrzała na niego z niedowierzaniem.
- Nie - pokręciła głową nie wiedząc czy się śmiać, czy schować pod łóżko.
- Nie? - uniósł brwi - Hmm... Naprawdę nie? - mruknął z dumą i zadowoleniem.
Olivia nie wytrzymała i schowała twarz w dłoniach, a William zaczął się śmiać.
- No już dobrze!
Ucałował jej obie dłonie i znowu wrócili do przytulania się.
- Dziwny ten Karim... - powiedziała w pewnej chwili.
- Skąd wiesz jak ma na imię i dlaczego jest dziwny? - zareagował mocniej niż zamierzał.
- Bo na łodzi był nawet miły... I całkiem nieźle mówi po angielsku.
- Rozmawiał z tobą?
- Tak jakby. Spokojnie - pogłaskała go po brzuchu, bo jego ciało mocno się napięło - Nie podrywał mnie! Najpierw mówił coś w stylu ja być Karim, ale później chyba przez przypadek odezwał się zupełnie płynnie.
- Naprawdę to zrobił?
- Tak. I jako jedyny traktował mnie normalnie. Nawet przemył mi kolano, bo trochę krwawiło. Ciekawe co robi z tymi oprychami...
"Takie ryzyko!" wściekał się w myślach William.
- Jako jedyny... - powiedział - Jak cię traktowali pozostali?
- Jak piłeczkę do ping ponga - zaśmiała się, ale ramiona przeszył jej dreszcz.
- Ktoś cię uderzył? - zapytał cicho.
- Nie pamiętam - odpowiedziała szybko - Byłam taka wystraszona, że nie pamiętam...
- Pożałują tego - zacisnął na niej ręce - Możesz być pewna, że już nikt cię nigdy nie uderzy, a ci którzy to zrobili gorzko pożałują.
- Williamie boje się kiedy tak się zachowujesz! - szturchnęła go w pierś.
- Przepraszam, ale kiedy o tym myślę...
- A wiesz co mnie wkurza, kiedy sobie myślę?
Tym razem ona się podparła na łokciu i pchnęła go na plecy.
- Co takiego? - złapał ją w pasie, kiedy położyła mu dłonie na klatce piersiowej.
- Uśpiłeś mnie! - uderzyła go lekko w ramie.
- No fakt... To też musisz mi wybaczyć, ale jeszcze nigdy nie widziałam nikogo tak przerażonego jak ty wtedy - spoważniał.
- Byłam pewna, że zabili Prestona! - nagle posmutniała.
- Co się stało?
- Preston mi tego nie wybaczy. Tak strasznie się starał, a ja go wystawiłam - założyła dłonie jedna na drugą i oparła o nie brodę.
- Oczywiście, że ci wybaczy - zaczesał jej włosy za ucho - Nie myśl teraz o tym.
- Ciekawe co zrobili jak odkryli, że udało mi się uciec...?
- Jak właściwie udało ci się wymknąć? Jakim cudem nie zauważyli?
Rozsunęła dłonie i położyła się na nim policzkiem.
- Wrodzone zdolności...
- Kto ci pomógł?
- Skąd taki pomysł?
- Livi kłamiesz...
- Nikt mi nie pomógł, zrobiłam to sama.
- Nie powiesz?
- Nie.
- Ok. W każdym razie chcę, żebyś wiedziała, że mimo niebezpieczeństwa, które ci zagrażało i zagraża cieszę się że tu jesteś.
- Nie nudzisz się tak strasznie prawda?
- Mhm. Lubię z tobą rozmawiać.
- Ja też lubię z tobą rozmawiać. Lubię też z tobą leżeć i śmiać się i wygłupiać.
- Co jeszcze? - dopytywał się.
- Oglądać filmy, spacerować, sprzeczać się, spać.
- I co jeszcze.
- I jeszcze to czego nie mogę teraz robić.
- Czyli co?
- Kochać się z tobą.
- Lubisz się ze mną kochać?
- Bardzo lubię.
- A co szczególnie?
- Szczególnie lubię jak wtedy o mnie dbasz. Starasz się, żeby mi było jak najlepiej... Pieścisz mnie, całujesz, doprowadzasz do szaleństwa zanim tak naprawdę zaczniemy.
- Kiedy stąd wyjdziemy pokarzesz mi co lubisz najbardziej?
Uniosła na niego błyszczące oczy i jego szyję owiał jej drżący oddech.
- Dopiero wtedy?
- To już niedługo kochanie.
- Masz jakiś plan prawda?
- Ciii - przycisnął jej głowę do siebie i zamilkła.
Zrozumiała, że albo naprawdę go ma, albo zbyt niebezpiecznym jest choćby samo mówienie takich rzeczy.
- Wiesz czego się nie mogę doczekać? - nie wytrzymała długo w ciszy.
- Nie wiem.
- Nie mogę się doczekać powrotu do normalnego życia. Do codziennej rutyny.
- To znaczy?
- No wiesz... Posiłki o określonych godzinach, regularne chodzenie na siłownie, randki z moim chłopakiem i takie tam nudy...
- Nudy... Nie będziesz już chodziła na siłownie - powiedział stanowczo.
- Że co?
- Będziesz ćwiczyła u nas.
- Gdzie?
- U nas.
- Gdzie jest "u nas"?
- Wprowadzisz się do mnie. Wyobrażasz sobie, że będziemy mieszkać osobno i razem sypiać? To byłoby zbyt skomplikowane...
Uniosła głowę i patrzała na niego zaskoczona.
- Serio?
- Serio.
- Chcesz ze mną mieszkać?!
- A ty nie chcesz?
- I będziesz mi robił naleśniki?!
- Nie za często...
- I będziemy codziennie rano się kochać?
- Dlaczego rano?
- Jak już założysz jeden ze swoich seksownych garniturów!
- Moje garnitury nie są seksowne.
- Nie są. Ty jesteś w nich seksowny.
- Zamęczysz mnie w końcu!
- Mhm - pokiwała głową z entuzjazmem - I będziemy ćwiczyć razem?
- Czemu nie?
- To też może być... przyjemne.
- Jesteś zboczona wiesz?
- Jestem wygłodniała...
"W przeciwieństwie do ciebie" - przemknęło jej przez myśl.
- Oj ja już zadbam, żebyś przestała być.
Wstrzymała powietrze sięgając do pierwszego guzika jego koszuli.
- Jak już wrócimy do domu!
Z ciężkim westchnieniem znowu opadła na jego pierś.
- Czy ciebie nie denerwuje, kiedy tak dużo mówię?
- Denerwuje mnie jak milczysz.
- Mhm.

Leżeli i gawędzili. Olivia wypytywała Williama o różne kruczki i podstępy dziennikarskie, a on z chęcią dzielił się swoim doświadczeniem. Słuchała go z rozchylonymi ustami nie mogąc się nacieszyć jego wiedzą i doświadczeniem. Później on poprosił, żeby mu zaśpiewała, więc śpiewała mu piosenki mniej, lub bardziej wesołe. A on słuchał nic nie mówiąc, nie reagując, patrząc w niedostrzegalny sufit. Ale widziała, że jest zrelaksowany jak to tylko możliwe na tą sytuację, że cieszy się że to robiła i że jest mu przyjemnie. Wiedziała, że nie do końca lubi, lub chce okazywać emocje ale potrafiła je wyczuć. To była jej przewaga nad Alex. Chyba jedyna jaką znała. Światło przebijające przez deski świeciło coraz słabiej.
- Czy mój ojciec jest mordercą? - zapytała nie z tego ni z owego.
- Co ci przyszło do głowy?
- Przyczynił się do egzekucji dziesięciu osób.
- Dziesięciu osób, które przyczyniły się do śmierci około sześćdziesięciu. Nie Livi. Lucas jest odpowiednią osobą na bardzo niewdzięcznym stanowisku i nie wiem czy ktoś by sobie lepiej na nim poradził.
- Ale co mu szkodziło zostawić ich w jakimś ciężkim więzieniu?
- Ryzykowałby tym bezpieczeństwo kraju Liv w tym twoje i moje. Poza tym nie zasługiwali na tak łagodne traktowanie jak więzienie i zrobiłbym to samo na jego miejscu.
Odpuściła. Jeśli mówił "Liv" nie należało się sprzeczać ani nawet dyskutować. Czyli doradził mu odesłanie ich... Nie... Takie sprawy nie są na jej głowę!
Nie doczekali się na obiad, a odgłosy dobiegające z dołu były coraz bardziej niepokojące. Olivia podskakiwała niespokojnie na każdy okrzyk tych nieprzyjemnych, szorstkich głosów.
- Nic się nie dzieje kochanie - mruczał jej wtedy do ucha.
- Jednak chyba coś jest nie tak - usiadła w końcu po głośnym okrzyku, i jakimś dziwnym tąpnięciu. William leżał i nasłuchiwał. Nagle coś jej wpadło do głowy - Rozumiesz co mówią?
Usiadł skoncentrowany. Coś było bardzo nie tak! Zaczęła oddychać głęboko, żeby się uspokoić.
- Nic takiego - odparł jej mętnie ciągle nasłuchując.
- Williamie co się dzieje? - potrząsnęła go za ramię.
- Kochanie... - zaczął tym tonem, który miał jej nie wystraszyć, a który ją w efekcie przeraził - Spróbuj stanąć.
Podał jej rękę dla asekuracji.
- Cokolwiek się dzieje masz mi o tym powiedzieć! Miało nie być żadnych tajemnic.
- Zaraz ci powiem. Spróbuj stanąć.
Zsunęła się ostrożnie dotykając stopami podłogi. Skorzystała z pomocy jego ręki i stanęła powolutku obciążając pokaleczone stopy.
- I jak?
- W porządku - bolały jak cholera!
- Kłamiesz, siadaj.
Klapnęła z powrotem na materac patrząc na niego z oburzeniem.
- Musisz się teraz skoncentrować - złapał ją za ramiona i odwrócił do siebie - Za moment może się zrobić nieprzyjemnie, ale tylko na chwilę.
- Dlaczego? - była przerażona i trzymała go kurczowo za rękę.
- Przyjdzie tu Karim i musimy go posłuchać.
- Dlaczego?
- Wracamy do domu maleńka.






13 komentarzy:

  1. Ale jestem zła na siebie :) Miałam plan zajrzeć tutaj dopiero wieczorem ale co tam. Nie wytrzymałam i przeczytałam i teraz znowu będę w zawieszeniu aż do następnego postu :) Całe szczęście w poniedziałek wracam do pracy po 3 tygodniach urlopu i już Cię nie będę tak nękać o więcej i więcej :D

    Gorąco pozdrawiam!
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. uzaleznilam sie od tego bloga ;d
    co chwile sprawdzam czy cos nowego sie pojawiło;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Planujesz kontynuacje SOFTLY ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi się bardzo podoba wzmianka o Softly. ;)
    Tak na początku przepraszam na moją nieobecność, ale musiałam nadrobić tysiąc rzeczy po mojej wspaniałej majówce z Jeźdźcem! :D
    Kolejny raz nie mogę się doczekać, ale to już kurde przechodzi na porządek dziennych Twoich opowiadań. Ale pierwszy raz od dawna w miarę spokojny rozdział, już mi tego brakowało! Teraz dopiero uświadamiam sobie, jak ważne było, żebym przeczytała Jeźdźca, nie wiedziałabym o co chodzi z Tatianą i żołnierzem. A reszta dziewczyn: przeczytałyście już? Bo ktoś jeszcze sobie chyba brał, jak wrażenia i czemu o nich nie krzyczycie?! :(

    Jak zawsze pozytywnie,
    Wierna Fanka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale ja lubię jak mnie nękasz o więcej i więcej!! ;)

    Wrzucam nowe rozdziały tak mniej więcej co drugi dzień, więc tylko co drugi zaglądaj :* Softly na pewno skonczę, bo miałam dużo fajnych pomysłów z nim związanych, ale teraz mi świta zupełnie inne opowiadanie, więc po Windy zacznę pisać to zupełnie nowe.

    OdpowiedzUsuń
  6. No tęskniła, tęskniłam Wierna... Ale cieszę się, że już jesteś ;) Ja jeśli chodzi o Jeźdźca nie mogę się nadal nacieszyć jak podobnie wykreowałyśmy bohaterów :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Już masz pomysł na następne?! No nie wierzę, Ty nawet nie wiesz jak potrafisz zadziwić. :D Kiedy Ty znajdujesz czas na pracę taką swoją własną, zarobkową, że tak powiem. :D Poodziwiam i jeśli tylko się wyrabiasz to ja NIC nie mówiłam! :)

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziewczyno co drugi dzień?!? Ja się tak uzależniłam, że zaglądam tu co parę godzin. Potrafię jeden rozdział po kilka razy przeczytać i za każdym razem podoba mi się jeszcze bardziej ;-) Wiem wiem to już uchodzi za nękanie :-D ale co ja mogę :-D
    A.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hehehe!! Mam psychofankę!! :D Żartuję oczywiście! kiedy mam czas na pracę zarobkową? Rozmawiałam o tym z M. przy poprzednim wpisie. Gdyby nie praca zarobkowa dostawałybyście po dwa rozdziały dziennie :) Co do następnego opowiadania to mam już całkiem konkretny plan ;) I znowu będę się starała zaskoczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. No wreszcie po całym tygodniu pracy... lampka wina i 2 rozdziały Windy! A potem prasowanie i sprzątanie...ble... ale ktoś to musi zrobić! Dokładnie w takiej kolejności! :P Aby następne 2 dni odpoczywać... :) W miedzy czasie pochłaniam codziennie ...jak tylko znajdę wolną chwilkę... Spicy :) Nikki Twoje opowiadania mają zaskakujące akcje i są bardzo WCIĄGAJĄCE! Miłego weekendu
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  11. Możemy sie jutro spodziewac nowego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeeej ale Wy mi słodzicie :) Czasami nie wiem co powiedzieć (np. teraz). Dziękuję :) To bardzo pomaga jak mnie czasami jakaś niemoc pisarska dopada.
    Lampka wina brzmi bardzo kusząco! Nie wiem czy mi się uda jutro skończyć rozdział, ale się postaram, bo w niedziele mam cały dzień zajęty :( Także trzymajcie kciuki, żebym miała jakieś mega natchnienie, bo wtedy szybciej idzie :)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochana Leno właśnie mi przypomniałaś w jakim celu ułożyłam ten stos ubrań na krześle... ;P

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!