sobota, 20 kwietnia 2013

Windy Hill Rozdział 30

Tego dnia William musiał się ubierać dwa razy. Kiedy za pierwszym razem wiązał krawat w lustrzanym odbiciu zauważył, że Liv siedząc po turecku na środku łóżka patrzy na niego z rozchylonymi ustami. Znał tą minę i ten błysk w oczach. Sięgnął po marynarkę i ruszył w jej stronę.
- Mam cię zaciągnąć do biura w piżamie?
Gwałci go wzrokiem oglądając od góry do dołu.
- Nie mam piżamy - zerka na ręcznik, którym jest zawinięta.
- Spóźnimy się - William udaje, że nie zauważa jej przyspieszonego oddechu. Dziewczyna wyciąga rękę, a on ją łapie i przyciąga mocno do siebie. Wpada na jego tors i prawie pojękuje. Co ją tak nakręciło? Jest niemożliwa. Potrafi się podniecić do utraty kontroli zanim ją dotknie! Wbija mu palce w pierś drapiąc materiał zjeżdża do brzucha.
- Strasznie... - ma tak chrapliwy głos jakby pieścił ją od dłuższego czasu - Ale to strasznie cię lubię w garniturze - przykłada usta do brzegu kołnierzyka i całuje go w szyje.
- Aż tak strasznie? - podciąga brzeg ręcznika i gładzi ją po pośladku.
- Mhm - mruczy mu w policzek - I bardzo chciałabym cię z niego rozebrać - ma płytki oddech.
Powinien się sprzeciwić, ale rozsądne zachowanie i Olivia w jego łóżku nigdy nie idą w parze. Odrzuca marynarkę na fotel, a seksowny kotek mruczy ocierając się o niego. Jej podniecenie szybko się udziela i William czuje narastającą gotowość. Rozkłada ręce na boki oddając jej się we władanie. Delikatnie ciągnie go za krawat rozluźniając go i w końcu rozwiązuje rzucając na bok. Przeciąga dłońmi po jego żebrach przykładając twarz do piersi i wciągając zapach.
- Jesteś niesamowicie podniecający - wydusza. Rozpina mu powolutku koszulę. Mężczyzna stoi bez ruchu obserwując drżące ciałko łaknące każdego jego milimetra. Nie przeszkadza jej, kiedy po rozpięciu koszuli rozpina mu spodnie. Oddech jej się rwie gdy drobna rączka raz po raz przejeżdża po jego gotowej męskości. Znacząc językiem ślad od pępka po szyję zsuwa mu białą koszulę z ramion i wtula się w niego mocno.
- Dotknij mnie - szepcze drżąco.
- Chcesz, żebym cię dotykał?
Odpowiada mu chropowaty dźwięk wydostający się z jej płuc. William ciągnie za kraniec ręcznika, którym jest zawinięta i obnaża drobne już nie dziecięce, a jeszcze nie kobiece ciało. Wstrzymuje na sekundę oddech, żeby się na nią nie rzucić, ale ona nie ma zamiaru go powstrzymywać. Łapiąc za szlufki spodni ciągnie na siebie przewracając się na plecy. William opiera się dłońmi po obu stronach jej twarzy. Z powodzeniem mógłby zmieścić pod sobą dwie Olivie. Co on by zrobił z dwoma Oliviami, skoro ledwo się trzyma przy jednej?
- Dotknij Williamie - ciągnie go za rękę i prowadzi ją między rozchylone uda - Zobacz jaka jestem gotowa. Od samego patrzenia na ciebie.
Dotyka pulsującej żarem kobiecości i wydaje zduszony jęk przez zaciśnięte usta. Wilgotna, gorąca i drżąca. Zawsze taka jest w jego rękach. Nienasycona, pragnąca. Dzisiaj może się pospieszyć wymawiając pracą i nie przedłużać tego cudownego napięcia. Całuje ją w usta, szyję, uszy, policzki a ona wplata palce w jego włosy ciągnąc za nie. Czuje jej twarde sutki na swojej skórze. Zsuwa nieco spodnie, a Olivia oplata go nogami. Prawie nie musi nic robić, bo jest taka gotowa, że samoistnie wsuwa się w nią, kiedy tylko styka się z jej ciałem. Głęboki jęk wyrywa jej się z ust, kiedy wchodzi najpierw delikatnie z każdym ruchem coraz głębiej aż w końcu chowa się cały i zastyga na chwilę delektując się tym uczuciem.
- Nie przerywaj! - krzyczy mu do ucha.
- Mógłbym tu zostać na cały dzień - chrypie owiewając jej twarz gorącym oddechem.
- Proszę nie przestawaj...
Ulegając zniewalającemu pragnieniu zaczyna się w poruszać za każdym razem przygważdżając ją do łóżka.
- Tak! - jęczy prawie omdlewając z przyjemności. Drapie go po piersi, brzuchu, ramionach i plecach. Wije się i jęczy unosząc nogi, żeby go poczuć mocniej i głębiej. Ściska jego pośladki i niemal wbija w nie paznokcie. William wyczuwa od razu, kiedy robi się coraz ciaśniejsza, kiedy gwałtownie łapie powietrze, którym płuca nie chcą się napełnić, kiedy prawie unosi się nad łóżkiem byle być bliżej niego, kiedy zaczyna drżeć jeszcze mocniej i odrzuca głowę do tyłu, a jęk zamienia się w krzyk. Przeczekuje jej długi orgazm i korzystając z ostatnich skurczy daje upust swojemu napięciu. Olivia ciągnie go na siebie. Nie zważając na ciężar i wygodę. Lubi, kiedy na niej leży.

                                                                                 ***
Nie miała pojęcia jakim cudem spóźnili się tylko dziesięć minut! Nie zamierzali niczego ukrywać więc William spokojnie zaparkował przed budynkiem, otworzył jej drzwi i razem weszli cicho rozmawiając do środka. Z oczywistych względów przyzwoitości nie trzymali się za ręce afiszując związkiem, ale też nie unikali dotyku. Położył jej rękę na łopatkach kiedy wchodzili do windy i pogłaskał po policzku, kiedy ona wysiadała, a on jechał wyżej.
Nie poszła prosto do swojego biurka, ale dużo dalej do Briana. Czuła się tu jakoś nie na miejscu. Po całym weekendzie i po wszystkich wydarzeniach, każdym słowie, geście przyjście do pracy było dziwne. Zbyt zwyczajne.
- Cześć! - zatrzymała się koło chłopaka.
- O... cześć - odpowiedział jej bez tego dawnego entuzjazmu.
- Dzisiaj po pracy?
- Wiesz co... Dzisiaj akurat nie dam rady, ale dam ci znać może w środę?
Olivia uśmiecha się chłodno. Czyżby William miał rację? Brian nigdy nie był jej kolegą?
- Nie ma sprawy - mówi odchodząc do siebie - Nie przemęczaj się.
Ledwo włącza laptopa, a już pika szereg maili. No cóż przynajmniej nie będzie się nudziła...
I rzeczywiście wychodząc na lunch jest w szoku, że minęły trzy godziny od jej wejścia pięć minut temu! Napisała dzisiaj całkiem sporo biorąc pod uwagę, że ciągle odpływa uśmiechnięta myślami i po ocknięciu musi przeczytać wszystko od początku  bo zupełnie traci wątek. Nie przeszkadza jej, że nikt dzisiaj do niej nie podchodzi i nikt jej nie zagaduje. Brian musiał się komuś pożalić i dziewczyna szefa nie będzie miała grona przyjaciół w pracy. Jedynie Ced kilka razy przechodząc obok jej stanowiska do Clay'a i z powrotem zagadał ją bez napięcia. Olivia ma to w nosie. Nigdy nie była samotna i nigdy nie zabiegała o niczyje towarzystwo.
Punktualnie w południe ściska przy wejściu promieniejącą Samije. Jest nie od poznania z tym szalonym, szczęśliwym błyskiem w oku. W towarzystwie Prestona utrzymującego odległość kilku kroków idą do włoskiej restauracji, którą odwiedziła ostatnio z Cedem i Brittany.
- Został u mnie na noc! Rodzice go uwielbiają! - łapie się za głowę - Tyle się dzieje Liv! Jestem nieprzytomnie szczęśliwa!  
- Widzę - Liv też się czuje szczęśliwa widząc ją taką - Co zrobił, że twój tata nie pogonił go na dzień dobry?!
- A nawet pozwolił zostać! - klaszcze w dłonie - Nic nie zrobił! Po prostu był sobą!
- Tak - Olivia opiera się na dłoni - Urok Hill'ów...
- Coś o tym wiesz prawda? - uśmiecha się jak pomylona!
- A i owszem..
- William już został przedstawiony?
- Nie możemy się jakoś zejść wszyscy w komplecie... Poza tym od trzech dni nie byłam w domu...
- O! No proszę jak minął weekend w Portsmouth? - po czterdziestu minutach zachwytów nad Hugo w końcu zauważyła, że nie jest sama!
- Lepiej niż mogłabym to sobie wyobrazić - mówi tajemniczo.
- No coś ty! Mów mi szybko!
"We mnie nie ma już nic Livi. Wszystko co miałem oddałem tobie"
- Kiedy jesteśmy sami zupełnie jest taki niepodobny do Williama w towarzystwie. I kupił mi film!
Patrzę jak jej brwi się unoszą, marszczą i znowu unoszą
- Jaki film? Jak to ci go kupił?
- Czytałam ostatnio Życie Pi i opowiadałam mu fragmenty. Wykupił prawa do produkcji...
- Kupił ci TAKI film?
- Tak. Wczoraj go oglądaliśmy i zapytał czy mi się podoba i czy może go już oddać do kin...
- O mamo! Spory kaliber!
- Spory - Olivia pomyślała o czymś zupełnie innym.
- Rety Liv zakochałyśmy się w braciach! - krzyczy na całą restauracje.
- Chodź odprowadzisz mnie - uśmiecha się ze zrozumieniem. Sama ma ochotę skakać ze szczęścia.

                                                                             ***
- No już myślałam, że się wyprowadziłaś! - mówi Sophie, kiedy Olivia wchodzi do domu.
- Spokojnie mamusiu. Dowiesz się o tym pierwsza - podchodzi i całuje matkę w policzek.
- Cóż to musi być za mężczyzna, że aż tak ci zawrócił w głowie?
- Dowiedziałabyś się gdybyście wczoraj byli w domu!
- Był tutaj? - aż wypuszcza gazetę z rąk.
- Przecież go nie trzymam w ukryciu! - prycha wchodząc na górę. Policzki jej płoną, a serce mocno wali.

Tekst powinien być dopasowany do grupy wiekowej, zawodowej czy hobbistycznej, która po niego sięgnie. Pomocne są w tym rozmaite techniki pisarskie i takie środki językowe, jak fachowe słownictwo, slang czy archaizmy.

Dźwięk telefonu przerwał jej czytanie notatek na temat podstaw pisania artykułu. Przeciąga się zdrętwiała na łóżku i ziewa wyciągając po niego rękę.
- Halo? - mruczy.
- Obudziłem cię? - ciepła, rozbrajająca chrypka.
- Nie! - od razu czuje pobudzenie - Zaczytałam się!
- Co tym razem Livi? Co znowu mam nakręcić?
- Hmm... Dokument o pisaniu artykułów?
- Czytasz jak pisać artykuły? To już lepiej znajdź jakąś książkę do ekranizacji!
- Dlaczego?
- Piszesz je lepiej niż niejeden dziennikarz ze stażem.
- Muszę być prawdziwym skarbem w twojej redakcji - przekomarzanie się z Williamem to kolejny nałóg jakiego się nabawiła przez weekend.
- Zwłaszcza w porze lunchu. Jak się udało spotkanie z Samiją?
- Właściwie nie mogłam jej uciszyć, więc ona gadała, a ja sobie spokojnie jadłam.
- Domyślam się, że teraz wiesz więcej o moim bracie niż ja?
- Żadnych pikantnych szczegółów...
- Zawiedziona?
- Ani trochę. Co robisz? - w zasadzie to liczyła, że się spotkają...
- Rozmawiam z tobą słonko.
- Że też na to nie wpadłam... Jednak nie jestem taka bystra za jaką bym chciał uchodzić.
- Jestem strasznie śpiący... Wyobraź sobie, że przez dwie ostatnie noce miałem niespotykanie wymagającą kochankę... A kiedy myślałem, że to już koniec zdarła ze mnie garnitur i zaczęła wszystko od nowa.
- Musi być niesamowita!
- Jest. I wyobrażam sobie właśnie jak się teraz rumieni.
- Musisz ją bardzo dobrze znać... - prawie chowa głowę w poduszkę - A wyobraź sobie, że ja spędziłam weekend z kimś, kto w ogóle nie chciał rozmawiać!
- Nie możliwe! Ignorant jakiś!
- Nie... Był fantastyczny...
Zapada chwila ciszy, ale Olivii wcale to nie przeszkadza. Cieszy się jego obecnością nawet przez telefon.
- Spotkamy się jutro Livi? - pyta jakby nie znał jej odpowiedzi.
- Bardzo bym chciała.
- W takim razie się spotkamy - ma ciepły i uśmiechnięty głos - I obiecaj mi coś.
- Obiecuje.
- Jeszcze nie wiesz co!
- Co?
- Będziesz na siebie uważała.
- Jak to?
- Obiecaj mi, że będziesz bardzo na siebie uważała.
- Obiecuję.
- I kiedy mnie nie ma przy tobie trzymaj się blisko Prestona dobrze?
- Czy coś się stało?
- Nie oliwko. Po prostu się o ciebie martwię, kiedy nie mogę być przy tobie.
- Nie potrzebnie kapitanie - odpowiada raźno - Będę na siebie uważała i trzymała się blisko Prestona. Nie martw się i odpocznij.
- Dobranoc kochanie.
- Dobranoc.

- Co tam siostrzyczko?
Rano śniadanie je tylko z Andym.
- U mnie? Lepiej powiedz jak się czujesz w ostatnich tygodniach wolności!
Andy pociągnął nosem i westchnął.
- Porozmawiajmy jednak o tobie!
Liv zaczęła się śmiać.
- Ok nie pytam o więcej!
- Mery wczoraj coś wspominała o wieczorze panieńskim...
- O tak! Planuje epicką imprezę! Lepszy będzie tylko mój!
- Właśnie to mnie martwi...
- Martwi cię, że twoja przyszła żona się zabawi przed ślubem?
- Nie... Nie o to chodzi, ale pójdziecie gdzieś same wśród napalonych facetów...
- A wy sami wśród chętnych i pięknych kobiet.
- To nie to samo! Żadna chętna kobieta nie zrobi nam krzywdy!
- I tym się właśnie my martwimy!
Andy wywraca oczami.
- Liv nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi!
- Będziemy z Prestonem, Antonem i każdym innym "tonem", którego przydzieli nam tata! Uspokój się...
Zajmują się jedzeniem przez całe dwie minuty jest cisza.
- Wiesz, że to nadal dla mnie dziwne, że mogę rozmawiać z moją małą siostrzyczką na tematy dla dorosłych?
- Zostałam mała tylko na zewnątrz!
Andy tłumi śmiech.
- A ten twój chłopak fajny jakiś?
- Fajny - rumieni się.
- Ale dojrzalszy od ostatniego?
- Mhm - kiwa głową - Zdecydowanie tak.
- No to go w końcu przyprowadź - wstaje i okrąża stół - Tylko tak, żebym był! - pochyla się i całuje ją w czubek głowy - Sam ocenie, czy się nadaje - ze śmiechem wychodzi.

Kolejny dzień jak na razie upływa podobnie jak poprzedni. Brittany do niej podeszła z uprzejmym pytaniem, czy może coś dla niej przejrzeć. Clay jest uprzejmy, wszyscy uprzejmie kiwają głową przechodząc koło niej. Jeszcze jedna uprzejmość i zwymiotuje! Kiedy wstaje zza biurka i idzie odnieść Brittany sprawdzony i poprawiony tekst wszyscy schodzą jej z drogi. Ten Brian to niezła pierdoła! Ceda chyba dzisiaj nie ma, bo nikt jej nie zaczepia.
- Sprawdzone i poprawione.
Brittany unosi głowę ozdobioną dzisiaj okularami z ciemną grubą oprawką. Oczywiście wygląda świetnie!
- Strasznie ci dziękuję - uśmiecha się... uprzejmie! Liv nie siląc się na odpowiedź odwraca się w drugą stronę i odbiera wibrujący telefon.
- Tak?
- Masz dużo pracy?
Mija ludzi z wielkim uśmiecham.
- No trochę mam.
- Zarządzam wolne popołudnie. Po lunchu zabierz rzeczy i chodź do mnie.
Zatrzymuje się powstrzymując skakanie ze szczęścia.
- Clay nie będzie zachwycony jeśli nie dokończę tego co mi wysłał.
- Słonko przypominam, że umawiasz się z szefem!
- To on się umawia ze mną!
- On z tobą maleńka.
William ma tak ciepły głos, że Olivia prawie spływa po ścianie o którą się opiera.
- Więc o 13.30 u mnie. Ok?
- Nie mogę się doczekać.
Rozłącza się i z uśmiechem wodzi nieprzytomnym wzrokiem po sali do momentu aż trafia na patrzącego na nią Briana. Przechyla głowę i nie przestając się uśmiechać podchodzi do niego świadoma, że musiał wszystko słyszeć. Opiera się o ściankę działową i pochyla nad nim.
- No dalej leć komuś powiedzieć - mówi prowokacyjnie.
- O czym ty mówisz? Co mam powiedzieć? - jest wrogi.
- Proszę cię nie bądź naiwny, bo ja nie jestem! Znieś to z klasą.
Wraca do swojego biurka i nikt jej już nie przeszkadza. Lunch zjada z Prestonem. Idą do Central Parku na hot dogi. Spacerują alejkami rozmawiając o wszystkich nieważnych rzeczach jakie im przychodzą do głowy. Ustalają, że Preston znowu będzie z nią trenował skoro już jest i skoro jego poprzednie lekcje przyniosły taki efekt, że prawdopodobnie uratowały jej życie.
- Twój szef dzisiaj ze mną rozmawiał - zagaduje ją w pewnej chwili.
- William? Co chciał?
- Kazał mi mieć oczy dookoła głowy, podał swoją wizytówkę i kazał dzwonić gdybym cokolwiek zauważył.
Olivia się zasępia.
- Wczoraj mi mówił, żebym się trzymała blisko ciebie i uważała... Myślisz, że może wiedzieć coś czego nie wiemy my?
- Myślę, że powinnaś go spytać. A jeśli on ci nic nie powie uderz do ojca. Łatwiej jest się bronić znając niebezpieczeństwo.
- I tego argumentu użyje!
Spacerują powoli konsumując jakże wyszukany obiad, a Liv wyraźnie wyczuwa, że uwaga Prestona tylko w małym stopniu skierowana jest na nią. Jego oczy raz po raz prześwietlają park. Słowa "niebezpieczeństwo" nie trzeba mu dwa razy powtarzać. W pewnej chwili zwalnia, więc ona absolutnie pochłonięta jedzeniem i tym, żeby się nim nie usmarować też automatycznie zrównuje się z jego krokiem. Preston łapie ją za ramie i odwraca w drugą stronę.
- Co się stało? - przeszywa ją strach.
- Spokojnie żadnych talibów w zasięgu wzroku - nie puszcza jej ręki ciągnąc do wyjścia.
- To co się stało?
Ma spiętą twarz i jest wyraźnie na coś wściekły.
- Kilku znanych paparazzi. Chcesz mieć jutro ze mną romans?
Liv ze zdziwieniem prycha cichutko, ale nie się nie sprzeciwia.

- Dzień dobry - uśmiecha się do Williama wchodząc do jego gabinetu.
- Cześć - odsuwa się od biurka. Przeczesuje ręką włosy i wstaje. Obchodzi je i siada na krawędzi - Chodź do mnie - wyciąga ręce. Olivia wsuwa się w jego ramiona i czuje się jakby wróciła do domu.
- Mmm... Stęskniłam się.
Przyciska ją mocno do siebie, wtula policzek w burzę loków i wdycha zapach szamponu i wiatru.
- Wiesz, że wcale się nie wyspałem?
- Dlaczego? - Olivia czuje od niego obcy zapach, ale w tej chwili tego nie analizuje. Tak jej dobrze w silnych ramionach odzianych marynarką, że nawet się nie porusza.
- Pusto w łóżku - mruknął zasmucony.
Zaciska na nim mocniej ręce.
- Troszkę cię oszukałem wiesz?
Liv końcu unosi głowę zaglądając w ukochaną twarz. Jest tak odsłonięta i bezbronna ze swoimi emocjami, że aż serce mu się ściska.
- Chodź - mówi ciepło jak do dziecka. Prowadzi ją na kanapę i sadza obok siebie. Patrzy na niego tymi nieskalanymi kłamstwem oczami.
- Ja muszę jeszcze popracować, ale mam coś dla ciebie.
Olivia wyczuwa jakąś dziwną nostalgie w jego zachowaniu, ale na razie niczego nie komentuje.
- Znowu niespodzianka?
- Mam nadzieję, że ci się spodoba - sięga za kanapę i podnosi z podłogi białą, plastikową skrzynkę z poukładanymi w niej teczkami. Olivia uważnie go obserwuje - Od tej strony są najstarsze - kładzie skrzynkę na stoliku i podaje jej pierwszą z lewej. Jest na niej wydrukowane cienką kursywą:

"American dream" 
A.Barrington.

Olivia bierze ją ostrożnie i zerka na pozostałe.
- To jego artykuły?!
- Mhm. Możesz sobie tu spokojnie posiedzieć i poczytać.
- Super!
- Baw się dobrze - dotyka pasemka, które spadło jej na twarz i wstaje.
- Wszystko w porządku? - łapie go za rękę.
- Mhm - kiwa głową i wraca do biurka.
W pierwszej chwili Olivia nie do końca wie jak się zachować. Siedzi z teczką na kolanach i obserwuje spod rzęs Williama, który po minucie zagłębia się w pracy. W skupieniu pisze coś na komputerze, odbiera telefony, czyta papiery którymi obsypuje go Fred, znowu dzwoni i znowu coś pisze. Olivia po paru minutach czuje się zmęczona! W końcu otwiera teczkę i wyciąga z niej kilka kartek spiętych ze sobą. Zaczyna czytać i przepada. Czyta jeden tekst, drugi, trzeci, czwarty i jest coraz bardziej zachwycona. Mauritius, Kambodża, Etiopia, Wietnam. Nie słyszy już Williama, nie reaguje na Freda, siada wygodniej, zrzuca szpilki i kładzie nogi na stole i czyta. Czyta i czyta. Trafiła na Rosję. Rosję o której tak dużo opowiadał jej William. Petersburg... Co on o nim mówił? Olivia czyta najpierw krótki rys historyczny.

W maju 1703 r. według ukazu Piotra I przy północnym brzegu Newy na wyspie Zajęczej została założona twierdza, którą nazwano na modłę holenderską „Sankt Piterburch „ - miasto Świętego Piotra. Twierdza została wzniesiona dla obrony ziem nadnewskich, odzyskanych przez Rosję od Szwecji w czasie wojny Północnej. 

Opis miasta zaczyna się od streszczenia rozmowy jaką Barrington przeprowadził z jednym ze staruszków, których spotkał na głównym placu. Ciekawe czy mówi po rosyjsku...? Staruszek opowiedział mu o starej legendzie głoszącej, że puki pomnik Piotra I stoi w centralnej części miasta nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo. Jak na ironie od momentu postawienia go miasto spotkało kilka oblężeń, rewolucji, wielka czystka, i dwie wojny światowe. Więc pomnik ufundowany przez Katarzynę Wielką wykonany z brązu, dłuta mistrza Falconeta nazwany "Jeździec miedziany" nie do końca spełnił swoja rolę. Jeździec miedziany? Znowu ten jeździec! William polecał mi jakaś książkę pod tym tytułem... Może wypadałoby ją przeczytać skoro nie można go pominąć w żadnej historii Rosji. Olivia przeciera oczy i odkłada kartki na stół. Nie da rady przeczytać już ani zdania nie ryzykując ślepoty. Przeciąga się i zerka na Williama. Uśmiecha się, kiedy widzi że ten siedzi bokiem do biurka z broda podpartą na dłoni i jej się przygląda.
- Hej kapitanie co to za obijanie się? Długo tak siedzisz?
- Mógłbym cały dzień. Nie chciałem ci przeszkadzać. Wyglądałaś na strasznie zaczytaną.
- Bo to jest niesamowite! - macha w stronę teczek na stole - Tylko już nie mogę przeczytać ani słowa więcej.
William podchodzi i siada koło niej.
- Zmęczona?
- Tylko oczy.
Obejmuje ją i całuje najpierw jedno, później drugie oko.
- Możesz je zamknąć - proponuje, kiedy Olivia wtula się w jego ramie
- Williamie czy dzieje się coś o czym powinnam wiedzieć? - dzieje się jak cholera, bo mężczyzna lekko drga i minimalnie sztywnieje.
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo dziwnie się zachowujesz... Każesz mi uważać, każesz uważać Prestonowi, co jest nie tak? Powiedz mi...
- Gaduła z niego - uśmiecha się.
- Nie będę się przechwalała, że milczy tylko jeśli ja mu karzę.
- Twoja moc nad mężczyznami jest niezaprzeczalna.
- Nie mam żadnej mocy. Tylko potrafię rozmawiać.
- Masz słonko. Nie musisz się niczym martwić. Nie dzieje się nic niepokojącego. Nic przed czym nie mógłbym cię obronić.
- Jeśli musisz mnie bronić to znaczy, że coś się jednak dzieje.
- Po prostu irytuje mnie troszkę to, że ich jeszcze nie złapali. Nic więcej.
- Na pewno?
Cisza. Mocniejszy uścisk. Buziak w głowę.
- Tak.
- No to ok! - rozchmurza się - Wierzę ci. Ale musisz mnie puścić, bo nie mogę oddychać.
- Ale to nie zmienia faktu, że musisz na siebie uważać! - luzuje uścisk.
- Uważam przecież.
- Fred ma już nikogo nie wpuszczać. Możemy odpocząć.
- Chętnie z tobą odpocznę.
Leżą przytuleni do siebie na wąskiej kanapie. William patrzy na wtulona w niego Olivie i głaszcze ją bezustannie. Ta coraz bardziej martwi się jego nastrojem. Jest zamyślony, smutny, melancholijny. Już sam fakt, że milczy jest niepokojący. Kiedy się odzywa jest w nim tyle udręki. Mijają minuty, a oni tulą się do siebie.
- Wiesz, że jesteś śliczna prawda?
- Dzięki tobie raczej o tym nie zapomnę.
Gładzi ją po twarzy i całuje.
- Nie zapominaj nigdy maleńka. Najpiękniejsza kobieto jaką w życiu spotkałem.
- Williamie udusisz mnie - teraz zaczyna się bać.
- Wiesz czemu zaproponowałem Ci pracę? Tak w ciemno i bez wahania?
Olivia zastanawia się chwilę.
- Bo tata cię poprosił? - pyta zniechęconym tonem.
- Nie, nic z tych rzeczy - bierze jej dłoń i całuje palce - Bo wpadłaś w oko Benowi.
- Co takiego?
- Spodobałaś się mojemu koledze i to nie jako zdolna dziennikarka.
- Jak to?
- Pragnął cię kochanie - tlumaczy jej cierpliwie.
Mimo słów, które wypowiada jest nieskończenie czuły i troskliwy. Olivii z nieznanych powodów zaciska się gardło.
- A ja cię chciałem tylko dla siebie.
Liv unosi głowę i zaraz spadają na nią jego usta.
- Więc obiecaj mi, że na niego też będziesz uważała - usta są delikatne, pieszczące i czułe - Obiecaj mi, że będziesz się trzymała od niego z daleka.
- Obiecuję - szepcze. Taki słodki pocałunek... - To było... - jąka się kiedy William unosi głowę - Piękne...
- Mój pocałunek?
- Najprzyjemniejsza rzecz...
- Wiesz, że uwielbiam każdy milimetr ciebie? Twoje ręce, nogi, brzuch, szyję, piersi, pupę wszystko Livi. Nawet twój niewyparzony języczek, który zawsze ma coś do powiedzenia.      
- I bardzo dobrze się składa, bo wszystko jest twoje.
Jest mu źle, jest przybity i nie do końca sobie z tym radzi. Nie chce jej powiedzieć dlaczego... ok. Ona i tak chce go pocieszyć. I w swojej młodzieńczej pasji nie wiedząc jak to osiągnąć robi jedyną rzecz jaka mu zawsze sprawia przyjemność. Zaczyna go pieścić. A William się nie sprzeciwia. Nie zatrzymuje jej zręcznych palców, nie powstrzymuje ust, nie cofa swojej ręki, którą Liv sobie kładzie na piersi. Daje się przewrócić na plecy. Pozwala jej usiąść na sobie, oddaje głęboki namiętny pocałunek, pragnie jej jak nigdy. Chce ją widzieć nago. Zerwać z niej sukienkę tak jak ona obeszła się z jego garniturem. Nauczyć się na pamięć całego jej ciała i nigdy już go nie zapomnieć.
Kochają się. Mimo że Olivia jest na górze on w pełni ją kontroluje. Wyznacza tempo, kieruje jej ruchem. Dziewczyna rwie się ku spełnieniu, ale on jej nie pozwala prowadząc ją do jeszcze większej ekstazy. Będzie go pamiętała. Będzie pamiętała ból jaki czuła kiedy nie pozwalał jej dojść i rozrywający na strzępy orgazm. Kochają się długo do kompletnego wyczerpania. Olivia jest cała rozedrgana i ledwo łapie oddech. William czując oszałamiające spełnienie przyciska ją nieświadomie do siebie. I znowu trwają w uścisku. Minuta, dwie, dziesięć... Nikt nie liczy.

Jakiś czas później żegnają się. William ma jeszcze jedno spotkanie, a Olivia jedzie na siłownie. Patrzy na niego ze smutkiem i troską kiedy mocno ją przytula na do widzenia. Zaciska szczękę jakby jakieś słowa pchały mu się na usta. Nie może się z nią rozstać, jakby nie chciał jej wypuścić.
- Może następnym razem już nie będziesz chciała przyjść - wzrusza ramionami odpowiadając na jej nieme pytanie.
- Puki będziesz miał Barringtona możesz być pewien, że się pojawię - daje mu buziaka i już jej nie ma.
William wraca na kanapę i siedzi patrząc w okno, aż robi się zupełnie ciemno. Ma spotkanie, ale dopiero daleko po zmierzchu. Później przenosi wzrok na przeciwną kanapę i zastyga na kolejny nieokreślony czas. Ma przed oczami Olivie. Olivie uśmiechniętą, zagniewaną, podnieconą, skupioną, zawstydzoną... Przepiękną i szczerą. Olivię czystą jak łza, która nie zasłużyła nawet na połowę rzeczy jakie ją spotykają. Dostaje SMS-a.

"Jak nastrój kapitanie? Ja też uwielbiam każdy Twój milimetr. Zwłaszcza każdy fragment ust, które potrafią tak pięknie mówić"            

William wstaje, bierze zamach i rzuca telefonem w ścianę robiąc sporą rysę na białym globusie. Urządzenie rozsypuje się na kawałki spadając na ziemie. Łapie marynarkę i wychodzi.

                                                                                    ***
Olivia siedząc na kanapie obok ojca niecierpliwie czeka na odpowiedź. Jakąkolwiek! Zerka co chwilę na telefon ukryty pod nogą, ale ten milczy. Napisała do niego już godzinę temu, a on się nie odzywa!
- Dawno nie oglądaliśmy razem telewizji - ojciec obejmuje ją ramieniem, a ona się do niego przytula. Jest cała obolała po treningu z Prestonem. Będzie miała kilka siniaków. Oglądają po raz tysięczny "Lot nad kukułczym gniazdem". Uwielbiają go.
- No dawno, dawno tatku.
Nie może niczego zrozumieć. Coś się kroi i to coś grubego. Tata mówi, że nic, William mówi, że nic, ale tylko Preston ma odwagę jej powiedzieć, że też mu się to wszystko cholernie nie podoba. Ćwiczyli dzisiaj razem i był bardzo nie w humorze. Był bardzo zły. Dlatego teraz tak ją boli... William się nie odzywa, tata milczy. Kogo ma zapytać? Najbardziej niepokoi ją właśnie William. Był dzisiaj taki nieszczęśliwy, taki dziwny... to on trzyma wszystkie odpowiedzi. Tak bardzo jej dzisiaj potrzebował! Czuła to! O co chodzi?!

Olivia dowie się o co chodzi dopiero następnego dnia. Kolejny dzień przyniesie odpowiedzi przynajmniej na połowę dręczących ją pytań. I przynajmniej połowa jej świata zatrzęsie się mocno grożąc zawaleniem.


3 komentarze:

  1. Mam nadzieje, że podsyciłam ciekawość na kolejne trzydzieści rozdziałów ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. NIKKI! UDUSZĘ CIĘ KIEDYŚ, PRZYSIĘGAM!

    ...

    Żartuje tak! :D Jesteś okropna, ale też kochana! Nie mogę się doczekać, tak jak jeszcze nigdy :(

    Pozdrawiam i całuję,
    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Buahahaha!!! Diabeł ze mnie ;)

    Czyli osiągnęłam efekt?
    Ciąg dalszy jutro o bliżej nieokreślonej porze.
    Buziaki!!

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!