sobota, 17 sierpnia 2013

The game of lies - rozdział 19

Po dwóch godzinach czuła jakby spędziła na parapecie całą noc. Udało jej się nawet zaobserwować przesunięcie księżyca i kilka spadających gwiazd. Nawet przez myśl jej nie przeszło, żeby wypowiedzieć życzenie i własnie zastanawiała się dlaczego tego nie zrobiła. Mogła sobie zażyczyć złapania Torre, powrotu do domu, długiego, szczęśliwego życia z ukochanym...
Wszystko ją bolało, a ciało błagało o jakikolwiek ruch. Kate była uparta, była silna i niezłomna więc z jej ust wydobyło się tylko jedno westchnienie. Westchnienie spowodowane myślami które kłębiły jej się w głowie nieznośnie podsuwając obrazy zatytułowane "co by było gdyby".
Ethan również był uparty, ale w przeciwieństwie do niej jego złość przechodziła równie szybko jak się pojawiała i następujące po niej wyrzuty sumienia miały taką samą moc rażenia. Wiedział, że źle zrobił. Poniosło go względem zupełnie niewłaściwej osoby. Zapewne gdyby tak bardzo nie chciała dorwać Torre dostałby dzisiaj po zębach i już nigdy więcej by się nie spotkali. Tak to ma jeszcze kilka dni... Nie do końca wiedział jeszcze na co, ale nie może ich zmarnować. Obserwował ją cały dzień, ale teraz mógł to robić zupełnie otwarcie i bez żadnych przeszkód. Nie przyłapie go, ani Joe, ani Kate, która jak zaklęta patrzy w niebo. Siedzi oparta plecami o ścianę z głową lekko odchyloną do tyłu. Jedną nogę ma zgiętą w kolanie, żeby się zmieściła na parapecie, a druga zwisa swobodnie w wahadłowym ruchu szurając o ścianę. Nigdy nie przypuszczał, że sprawy zajdą tak daleko. Owszem nie ukrywał zwłaszcza przed sobą, że liczył na ujarzmienie niepokornej buntowniczki i wiecznej awanturnicy. Podejmując się pracy z nią liczył na zamknięcie jej buzi i dokładniejsze poznanie tego zdyscyplinowanego, perfekcyjnego ciała. Nigdy by się nie spodziewał, że zamiast w ciało wniknie w umysł. Przez myśl by mu nie przeszło że może ją w tak krótkim czasie polubić, przywiązać się, zacząć podziwiać... Znał ją z obserwacji w Miami. Tam wszyscy, nawet czasami Maloney chodzili pod jej dyktando. Z akt bardzo bogatej kariery wiedział, że trzy razy bez wahania odrzuciła awans chcąc pozostać na stanowisku detektywa śledczego. Gdyby poszła dalej mogła być już na samym szczycie.
Widział teraz jej profil oświetlony księżycem. Miękkie fale ciemnych włosów częściowo zasłaniały twarz spływając na ramiona. Miała piękne, pełne i kształtne usta i widział teraz bardzo wyraźnie ich słodką wypukłość. Z budowy ciała była typową latynoską. Miała piękne, jędrne piersi, wąską talię i zaokrąglone biodra. Każdy fragment ciała świadczył o jej wysokiej aktywności sportowej. Catalina Barrera była nieziemsko seksowną chłopczycą. Potrafiła być krnąbrna, wulgarna, boleśnie bezpośrednia i wręcz szokująco spontaniczna. Zupełnie nieokiełznana. Ale powinien wiedzieć zanim dzisiaj na nią naskoczył, że doskonale wie co robi. Cokolwiek, by o niej nie myśleć była doskonała w swoim zawodzie. Wręcz przerażająco nieomylna. Może w ich obecności odrobinę zagubiona, ale nadal najlepsza. Nawet Joe się zdziwił jego wybuchem. Ethan myślał, że kolega jakoś to złośliwie skomentuje, zacznie się z niego śmiać, ale on tylko posłał mu spojrzenie typu "co ty odpieprzasz?!". Ok przesadził, a teraz nie wiedzieć w jaki sposób stał krok od Kate. A zorientował się tylko po tym, że odwróciła gwałtownie twarz w jego stronę.
- Jest tam - wskazał na sufit po drugiej stronie pokoju. Nie wiedział co powiedzieć, a to była pierwsza myśl.
Zmarszczyła tylko brwi zachowując chłodny spokój.
- Feniks - uzupełnił - Bardziej na południe - patrzał na jej kamienną minę. Kiwnęła głową odwracając się z powrotem do okna. Podszedł do ściany i oparł się o nią ramieniem. Nie do tej przeciwnej, żeby mogli na siebie patrzeć, tylko ulokował się za jej plecami. Jakoś nie mógł oglądać jej wykutej w marmurze, obojętnej miny.
- Moja matka nakłoniła mnie do patrzenia w niebo. Mnie i tatę - powiedział. Chciał o czymś zagadać nie przechodząc od razu do sedna - Kochała chodzić do obserwatorium, ale nigdy nie podzielaliśmy jej pasji. Nawet nie chcieliśmy jej towarzyszyć. Zachorowała kiedy miałem siedem lat. Kiedy... - nabrał mocniej powietrze - Kiedy się okazało, że nie ma już szans na wygrana walkę tata postanowił nie pogrążać się w rozpaczy tylko jak najbardziej wykorzystać wspólny czas jaki im pozostał. Nam pozostał... Robiliśmy wszystko co lubiła, wszystko co wywoływało jej najmniejszy uśmiech. Tak więc w obserwatorium byliśmy co drugi wieczór - zaśmiał się - I uwielbiałem ten pełen rozpaczy i bezradności, ale... - wzruszył ramionami czego nie mogła widzieć - Sytuacja skrajnie niemożliwa, bo najlepszy okres dla mojej rodziny. Trwał dwa lata. Dwa lata w czasie których mama słabła i oddalała się z każdym upływającym miesiącem, później tygodniem, dniem aż w końcu godziną i minutą przechodząc na drugą stronę - głos mu zadrżał - A kiedy w końcu odeszła - powiedział dużo raźniej i weselej niż powinien - Odkryliśmy, że nadal co drugi dzień stopy same niosą nas znajomą drogą do wielkiej kopuły na skraju miasta. Później nasze wizyty straciły na częstotliwości, ale nie ustały do tej pory.
Kate modliła się, żeby nie przechodził na drugi kraniec parapetu. Nie wiedziała jak otrzeć łzę, która spłynęła jej po policzku nie wzbudzając podejrzeń. Rano chciała się dowiedzieć czegoś na jego temat. Czegokolwiek... A on ni z tego ni z owego opowiedział jej sam z siebie pewnie najbardziej bolesny i intymny fragment swojego życia.
- Przykro mi  - powiedziała w końcu po dobrej minucie w czasie której żadne z nich nawet nie drgnęło.
- Niepotrzebnie - uśmiechnął się nad nią - To było bardzo dawno temu i pozostawiło po sobie masę mądrości.
- Jakiej? - pod pozorem poprawienia włosów sprawdziła, czy policzek jest już suchy.
- Nie myślę co było i co będzie tylko cieszę się tym momentem. Nie ważne co nam przyniesie poranek teraz jestem tu z tobą, rozmawiam z tobą i cieszę się twoja obecnością. Gdybym się musiał martwić, że jutro sprawa się skończy i już nie będziemy mogli spędzać ze sobą tyle czasu nie potrafiłbym w pełni wykorzystać właśnie tej chwili.
Uniosła głowę zupełnie zaskoczona. Ethan z łagodnym uśmiechem przeszedł w końcu na drugą stronę tak, żeby mogli na siebie patrzeć.
- Przepraszam za moje zachowanie, ale chyba za bardzo bałem się o ciebie.
- Bałeś się o mnie?
- Tak. Mogło się wydarzyć wszystko. Mogłaś wejść w sam środek jakiejś potyczki mafijnej... - chciał wymieniać więcej niebezpieczeństw, ale zobaczył, że się uśmiecha.
- Więc jednak myślisz o możliwej przyszłości? - zakpiła. Czyżby zrobiło się dla niej zbyt poważnie?
- Widzisz co mi się dzieje przy tobie?
- Zaczynasz myśleć?
- I to o przyszłości. To chyba nie najlepiej.
- Nie... To dobrze... - mruknęła, a w jej oczach pojawił się paradoksalny lęk.
- Chodź na kanapę... - chcąc przegonić to przykre zjawisko Ethan pociągnął ją za rękę asekurując, żeby nie spadła - Będzie głupio jak w czasie naszej zmiany Torre coś przeskrobie, a my nie zauważymy.
- Jakbyśmy to wytłumaczyli...

Joe obudził się tuż przed wschodem słońca. Musiał zmienić Kate i Ethana, którzy siedzieli całą noc. Wczoraj przez chwilę zastanawiał się dlaczego musi zawsze pilnować w pojedynkę, ale później już w sumie przestało to być zagadką. Ethan chciał spędzać każdą chwilę z nową partnerką. Najpierw zupełnie oszalał, kiedy poszła sama za Torre, a później po awanturze jaką jej urządził siedział resztę dnia jak na szpilkach i patrzał na nią jak w obrazek. Podskakiwał za każdym razem jak zmieniała pozycję, lub się przemieszczała. A później kazał mu iść spać takim tonem jakby mu miał zniszczyć resztę życia jeśli tego nie zrobi. To będzie skomplikowane, bo nie zauważył, żeby Kate odwzajemniała tą fascynację. Chociaż z drugiej strony przecież byli sami całe dnie. Wczoraj kiedy ich obserwował przez chwilę po powrocie siedzących z Torre przy basenie byli całkiem przekonywujący. Wiedział, że między Ethanem a Noemi nie układa się ostatnio najlepiej, ale wziął to za chwilowy kryzys jaki przechodzą wszystkie małżeństwa... Najwyraźniej to było coś poważniejszego skoro Ethan bez żadnych skrupułów zauroczył się inną kobietą. Bo zdecydowanie był zauroczony, jeśli nie zaślepiony.
Kiedy wszedł do salonu pokiwał głową z uznaniem. Nie wiedział co zaszło tej nocy, ale Ethan na pewno zdołał przeprosić Kate. Siedzieli tak rozłożeni na wielkiej czteroosobowej kanapie, że nie wcisnąłby na nią nawet stopy. W dwóch przeciwległych rogach z nogami wyciągniętymi obok siebie ku środkowi. Najbardziej zadziwiające było coś co trzymali w dłoni i chyba miało być wczesnym śniadaniem. Ethan z białej miseczki zajadał się płatkami kukurydzianymi jak chipsami, a Kate piła mleko, które miało tworzyć z nimi całość. Piła je prosto z dzbanka. Zerknęli na niego znużeni i jakby odetchnęli z ulgą.
- Spali jak dzieci. Żadne nie lunatykowało... Nuuuuda.
Jęknął Ethan mimo wszystko raźnie ściągając nogi na ziemię.
- Urok nocnej zmiany. Idźcie się przespać - Joe ziewnął mocno z radością zauważając dzbanek z kawą na stole.
- Muszę iść popływać - Kate ze zmierzwionymi włosami, pocierając policzek popatrzała w okno. Było jeszcze prawie ciemno.
- Mogę iść z tobą? - zapytał Ethan - Musze trochę odetchnąć prawdziwym powietrzem zanim się położę - mijając Joe wepchnął mu w dłoń miseczkę z płatkami.
- Jak chcesz... Ale będę raczej długo... - idąc za przykładem Ethana ona również przekazała mleko Joe.
- Chcesz mnie zniechęcić?
- A to w ogóle możliwe?
- Jak ty mnie już znasz...
Joe odwrócił się za nimi z osłupiałą miną trzymając w ręce naczynia, ale drzwi zamknęły się za nimi i został sam.

Kate bardzo długo nie mogła usnąć, a kiedy to już zrobiła spała krótko i niespokojnie. Najpierw wałkowała się z boku na bok starając się nie zwracać uwagi na śpiącego smacznie Ethana. Kiedy w końcu udało jej się przekierować myśli na inne tory zaczęło do niej docierać to co powinno zaświtać już parę dni temu. Małe elementy układanki formowały ostateczną formę, myśli nasuwały rozwiązanie, ale... Ale film się urwał, a sen otoczył ją szczelną kotarą. Kiedy zasnęła była dziesiąta. A później miała najgłupszy sen z możliwych. Najgłupszy z najgłupszych. Była na porodówce. Biegały koło niej pielęgniarki, a pomiędzy szeroko rozstawionymi nogami stał lekarz w masce na twarzy. Adrián trzymał ją za ręce i szeptał jakieś uspokajające słowa. Nie stresowała się za bardzo, bo niczego nie czuła. No może poza zdziwieniem, że tam jest. Próbowała wytłumaczyć Adriánowi, że to jakieś nieporozumienie, ale brał to na karb jej strachu i cały czas głaskał i koił czułymi słowami. Jakimś magicznym sposobem przeskoczyła moment porodu i trzymała w ramionach zawinięte w biały kocyk śpiące dziecko.
- To nasz synek Kathy - szczęśliwy Adrián siedział koło niej na łóżku, a porodówka w jednej chwili przemieniła się w ładny, jasno żółty pokój.
- Syn? - zapytała czując budzące się nieznane uczucie na widok główki z czarnymi włoskami.
- Mamy syna kochanie - pocałował ją we włosy.
Obserwowała maleństwo wywijające małymi piąsteczkami z takim dziwnym rozrzewnieniem i wzruszeniem.
- Chłopiec - szepnęła czując wzbierające łzy. I wtedy chłopiec otworzył oczka. Czuła jak Adrián się automatycznie cofa, a sama miała ochotę głośno krzyknąć.
- Co ty zrobiłaś? - zapytał z obrzydzeniem - Jak mogłaś?!
- To nie tak... - próbowała tłumaczyć. Ale na co zdały się tłumaczenia skoro patrzała na żywy dowód, że jednak tak. A właściwie żywy dowód patrzał na nią. Wiedziała, że każde niemowlę ma na początku jasne niebieskie oczka, ale to miało wielkie i szafirowe.
Zerwała się zlana potem i przerażona w pokoju spowitym półmrokiem. Popatrzała szybko na miejsce obok, ale na szczęście była sama. Co za koszmar! Przeczesała palcami splątane włosy i prawie się roześmiała. To był bardzo czarny scenariusz, ale kiedy senność się rozwiewała okazał się całkiem śmieszny! Odbija jej przez te dorosłe plany... A później wszystko potoczyło się lawiną. Pod prysznicem wspominała jak pływała do utraty tchu i praktycznie blokady mięśni, a Ethan czekał na nią cierpliwie siedząc na brzegu. Jak leniwie rzucił jej ręcznik, kiedy wyszła chcąc jak najdłużej na nią patrzeć. Widziała to, chociaż udawała, że jest inaczej .Wracali w milczeniu każde zajęte swoimi myślami. Była pewna, że ich myśli idą podobnym, jeśli nie tym samym torem. Powzięła mocne postanowienie otrząśnięcia się z tego dziwnego zauroczenia i wtedy zaczęło jej się wszystko układać... Tak! Chwila snu, sekunda odpoczynku pozwoliły to rozjaśnić. Błyskawicznie wskoczyła w ubrania, wzięła głęboki oddech i wyszła do salonu.

- Dzień dobry śpiochu - przywitał ją Ethan zerkając znad laptopa. Od razu zauważył przebiegły błysk w jej oczach.
- Dzień dobry - odparła.
Była już pierwsza po południu, ale czy trzy godziny snu to nadmiar?
- Cokolwiek? - podeszła do stołu i popatrzała na Joe pilnującego kamer.
Mimo wczorajszej nocy spędzonej całkiem przyjemnie w przyjaznym klimacie, mimo że Ethan ją przeprosił i otworzył się już wiedziała, że nic z tej przyjaźni nie będzie. Nie ma znaczenia co nim kierowało, kiedy zrobił jej tą awanturę, ważne było to co powiedział. Był bardziej kulturalny, a może po prostu inteligentniejszy od Sharpa, ale poza tym nic ich od siebie nie różniło. Nie zamydlił jej oczu miłym uśmiechem i chociaż mogłaby przysiąc, że opowiadania o matce nie planował, ale co jak ta znajomość nie miała żadnych szans przetrwania..
- Ed gdzieś polazł, a nasze gołąbeczki mają urocze sam na sam - odpowiedział Joe.
Usiadła przy stole mając na widoku zarówno Ethana przed sobą jak i Joe w drugim pokoju.
- Nie zastanawialiście się po co zabrali tego młota ze sobą? - zapytała zakładając ręce na piersi. Ethan poprawił się na krześle. Dobrze mu się wydawało, że jej twarz rozjaśniło coś nowego.
-  Bo nie poradzi sobie sam w domu? Od razu widzę powtórkę z "Kevin sam w domu" - zażartował Joe.
Kate pokiwała głową przenosząc wzrok na Ethana.
- Do rzeczy Barrera - pochylił się zaintrygowany - Co wymyśliłaś?
Kate uśmiechnęła się. Czyżby aż tak ją poznał przez te kilka dni?
- Po cholerę im ciapowaty Eduardo, który bynajmniej nie robi niczego poza prowadzaniem się z dziwkami i głupkowatym uśmiechaniem? Alonso jest najgrubszą mafijną rybą w tej części Stanów i zdecydowanie najgrubszą jeśli chodzi o odłam hiszpańskojęzyczny. Dlaczego nigdy nie został złapany? Dlaczego nigdy nie udowodniono mu choćby wypalenia skręta? Dlaczego nie odebrał ani jednego telefonu w sprawie swoich lewych interesów?
- Dają radę bez szefa? - zasugerował Joe.
- W takim razie z czym legalny import kaszmiru jest cięższy od nielegalnego importu ludzi, skoro w tej sprawie dzwoniono do niego aż cztery razy?
- Niekompetentni pracownicy? - próbował dalej.
- Jest taka opcja, ale Alonso nie pozwoliłby sobie na żadną niekompetencję.
- Ma drugi telefon! - aż się podniósł zaaferowany.
- Spędziliśmy z nimi dużo czasu, przeprowadził w tym czasie setki rozmów i używał tylko jednego.
- No to o co chodzi...? - poddał się w końcu.
- Pan Torre prowadzi brudny interes. Ale nie ten Torre, którego posądzaliśmy - odparła z pełnym przekonaniem.
- Przygłup Eduardo? - Joe wybuchnął śmiechem. Godzinę temu obserwował jak męczył się dziesięć minut z kartą otwierającą windę.
- Nie jest głupi. Jest cholernie sprytny głupiego udając. Często odchodzi na stronę odbierając telefon, zniknął z łodzi, kiedy Al kupował kaszmir... Sprawdźcie co się wydarzyło tego dnia na wyspie, a myślę, że dostaniemy odpowiedź.
- Dlaczego, więc wszyscy są przekonani, że to Alonso?
- Bo Eduardo jest zajebiście bystrym facetem. Cokolwiek robi manewruje tak, żeby to zrobić w czasie kiedy Al dokonuje transakcji. Rzuca światło na niego mając pełną świadomość, że nie zrobi mu żadnej krzywdy. Alonso jest czysty jak łza i nikt mu nigdy niczego nie udowodni.
Joe cały czas próbował znaleźć kontrargumenty, a Ethan oparty łokciami o stół analizował każde jej słowo ledwo mrugając.
- Dlatego jest tutaj i dlatego popłynął z nami do Kaluu, mimo że miał gdzieś ten kaszmir.
Nie wiedziała dlaczego Ethan się zaśmiał, ale po sekundzie zupełnie spoważniał.
- Jesteś tego pewna?
- Nie, ale fakty świadczą za siebie.
- W takim razie musimy zmienić obiekt.
- Nie!
- Dlaczego?
Podrapała się nerwowo po głowie. Powinni to wiedzieć!
- Śledząc kogoś koncentrujemy się między innymi na tym, żeby nas nie odkrył prawda? Alonso niczego nie podejrzewa, postronni świadkowie jak Gabi, czy dziwka Jenny też nie.
- Ale Eduardo jest wyczulony?
- Eduardo ma na nas oko i to pewnie od samego początku. Wyskakujemy znikąd i nagle jesteś my najlepszymi przyjaciółmi? Jeśli zakręcimy się teraz wokół niego to będzie zbyt oczywiste.
- Joe musi się nim zająć.
- Tak. Niech sobie żyje w przeświadczeniu, że niczego nie wiemy. Zajmiemy Alonsa, a za Edem pójdzie Joe. Wystarczy cokolwiek... Jedno nazwisko, spotkanie...
- Czyli ostatecznie to ja będę miał zaszczytną role w zdemaskowaniu mafii Torre? - Joe cały czas ze wszystkiego żartował i Kate nie znając go zaczynała mieć wątpliwości co do jego zdolności działania pod przykrywką.
- Tak - przytaknęła z roztargnieniem - Tylko musimy znowu zacieśnić relacje z Alonso.
- Eduardo już wrócił? - Ethan poderwał się z miejsca.
- Nie - Joe nie ruszał się sprzed laptopa.
- Zaraz wracam - ruszył do wyjścia z pośpiechu trzaskając drzwiami.
- Jakim cudem na to wpadłaś?
- Bezsenne noce... a raczej ranki nie oznaczają bezmyślnych.
Przeszła do drugiego pomieszczenia i usiadła na kanapie koło agenta.
- Co on robi?
Patrzała jak Ethan puka do drzwi Torre. Otworzyła mu Gabi w lekkiej kremowej sukience. Nawet na kamerze widać było jak słońce docierającymi zza pleców prześwietla lekki materiał obrysowując kontur jej szczupłego ciała.
- Coś wykombinował... - mruknął Joe.
Ethan oparł się ramieniem o ramę drzwi i rozmawiali sobie przez chwilę, a kobieta co chwilę wybuchała tak entuzjastycznym śmiechem, że Kate miała wrażenie, że słyszy go zza ściany. Jakoś nie szczególnie miała ochotę na to patrzeć, więc powędrowała wzrokiem po otaczających ją przedmiotach, aż padł na otwartego laptopa na stole w jadalni. Poznawała okienko mailowe i widziała, że coś jest w nim napisane, ale była za daleko, żeby rozpoznać choćby jedną literkę. Szkoda... W końcu się pożegnali i Ethan wrócił do pokoju. Był radosny jak skowronek i chwilę po wejściu nawet nie zauważył, że nadal się uśmiecha. Dopiero pełne złośliwej drwiny spojrzenia Kate i Joe'a otrzeźwiły jego entuzjazm.
- Zdradzisz nam powód swojej radości? - zapytała Kate.
- Oczywiście skarbie. Zabieram cię wieczorem na wycieczkę. Zaznaczyłem, że byłoby lepiej gdyby nie zabierali Eduarda i nie musiałem nawet przekonywać.
- Na jaką wycieczkę? - zapytała przeczuwając, że nie będzie zachwycona.
- Bardzo romantyczną - pokiwał zdecydowanie głową - Zakochasz się we mnie ponownie i zapomnisz o wszystkich zdradach!
Patrzała ciągle podejrzliwie jak wraca do laptopa, kładzie palce na klawiaturze, ale zanim napisał choćby jedno zdanie zdecydowanie wyłącza okienko tym samym kasując to co już powstało.





55 komentarzy:

  1. Ciekawe jak "rozprawisz" się z żoną agenta FBI...ha ha ha!A może on nie ma żony, albo ma, tylko fikcyjną dla "przykrywki".
    Świetny rozdział, podkręciłaś akcję!
    Jednak Eduardo miesza, miałam rację!
    No i Kate, która chciałaby Adriána, ale wszystkie siły przyciągają ją do Ethana...
    Buziaki za ten rozdział.
    Tycha

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh! Ethan i żona?! Idiota Eduardo sprytny?! Jezu, jaki zwrot akcji! Kocham kocham kocham!

    Wierna.

    PS. Czytam Kobiety... i jestem już po ponad połowie. Napiszę coś więcej(jak zawsze zaplątanego:D) jak skończę, ale już kilka razy płakałam i mogę powiedzieć: piękna książka. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No ciekawe co z tą żoną prawda? :D Bardzo się cieszę, że jeszcze można Was czymś zaskoczyć, bo zdaje mi się czasem, że siedzicie mi w głowie :)

    Co do kobiet mogę odpowiedzieć tylko jedno. A mianowicie noooo :) Piękne! A ja teraz cały czas mam w głowie Ombu i nie mogę się pozbierać, żeby wziąć za coś innego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Taki koniec dnia w pracy - mniam, możesz tak codziennie - proszę :)
    Ależ ćwiczysz moją cierpliwość.... - czekam na następny rozdział z nadzieją na gorący rozwój wypadków między Kate i Ethanem :)

    ps. nie mogę skończyć Windy Hill :( a dodam, że w międzyczasie już drugi raz przeczytałam Spicy -uwielbiammmmmm

    OdpowiedzUsuń
  5. YUPI - no to czekam grzecznie i z wypiekami...

    Kurcze jakoś mi nie idzie,ale pierwsza myśl to-chyba przeszkadza mi to, że Oliwia jest taka młoda (mimo ze ma silny charakter).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to szkoda, bo mam większe plany co do Windy. Ale to na razie nic konkretnego i muszę sobie przemyśleć milion rzeczy :)

      Usuń
  6. Mam nadzieję że cię nie urazilam :-) ale jakoś nie czuje ich związku nie pasują mi do siebie. Wik pokochałam od pierwszego wersu a zOliwią nie potrafię się zaprzyjaźnic. Will też nie jest do końca w moim typie. Tak to już z nami jest coś się lubi bardziej a coś mniej. Pozostałe twoje bohaterki bardzo lubię :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No coś Ty! Przyjmuję pokornie każda krytykę. Ja jak sobie podeszłam do tych prac od strony czytelnika to musiałam mocno skrytykować Spicy, więc sama widzisz, że jestem otwarta na takie komentarze, a nawet sama je wygłaszam :)

      Usuń
  7. Spicy? A moge zapytac dlaczego lub co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę wyjść na wstrętną hipokrytkę, bo przecież sama to napisałam! Ale postarałam się być obiektywna co nie przyszło mi z większym trudem, bo kończyłam w tym czasie Windy i Spicy już nie było numerem jeden w moim sercu. No i stwierdziłam, że trochę płytkie to było :) Może moje zdanie wywodzi się z tego, że sama nie przepadam za taką literaturą. Z książek o tematyce erotycznej zaakceptowałam tylko Greya (w ogólnym Greyowym szale) i Crossa, bo był ulepszonym Greyem. Tak to książki o tematyce erotycznej (takiej mocno podkreślonej i będącej głównym wątkiem) odrzucają mnie po kilku rozdziałach. Co było główną wadą Spicy? Zabrakło miejsca na różnorodność emocji. Każdy moment, w którym powinni się po prostu przytulić, pocieszyć, lub zwyczajnie cieszyć kończył się na scenie łóżkowej. Taka Greyowo-Crossowa wada. Okazywanie uczuć przez seks. No i muszę przyznać, że nie podobało mi się to za bardzo. I uwierz mi, że cholernie ciężko mi o tym pisać :)

      Usuń
    2. Dzięki,cienię Twoją opinię i jeszcze raz dziękuję, ale..... nie zgadzam się :) dla mnie nie było to płytkie, jeżeli już się posługujemy takim określeniem to własnie Windy Hill dla mnie jest płytkie. W Spicy znalazłam wszystko czego szukam w takiej literaturze (której też nie jestem fanką - poza Crossem oczywiście, bo nie Greyem), w 100 % pasuje mi charakter Wiktorii(jest silna, pewna siebie, z poczuciem humoru, odważna itp., tak ją "stworzyłaś" że chciałabym nią być :) i Harveya (seksowny, przystojny,silny, tajemniczy,drapieżny,samczy, mega pewny siebie...).W Spice jest i seks i miłość i namiętności i charakter, i jakieś tło (chodzi mi m.in.o sprawy jakie prowadzi WIK, o innych bohaterów i ich małe historie).Jak pisałam też nie jestem fanką takiej literatury,ale jak już sięgam po erotyki (bo tak traktuje Twoje "dzieła") to własnie m.in po seks i miłość razem. W Windy Hill przeszkadza mi to, że Oliwia jest tak trochę za dziecinna (niby dojrzała, niby pewna siebie, ale czasami bardzo dziecinna) co w zderzeniu z o 10 lat od niej starszym Willem mnie razi, jakoś mi to nie współgra, coś mi w ich zachowaniu przeszkadza. Nie do końca pasuje mi też akcja z zatrzymaniem Willa i tym ze Oliwia ucieka, żeby być z nim.....
      Sorry za ten wywód trochę przydługi wyszedł, bo niestety pisać to ja nie umiem.Chciałam się z Tobą podzielić moją opinią
      PS. jeżeli ktoś by mnie spytał czy bym polecił Greya to bym powiedział nie, polecam Ci blog Nikki i "SPICY"
      jak widzisz kto co lubi :)))
      Kisses :*


      Usuń
    3. No cóż nie będę się sprzeczała jak ktoś pisze, że podoba mu się moje opowiadanie prawda? :D Ale ja właśnie tego w Spicy nie znalazłam... Za to patrząc na Twój opis Olivii jestem z siebie naprawdę dumna, bo dokładnie taka miała być. W każdym razie cieszę się, że dla każdego coś się tu znajdzie! Może nasze zdania się pokryją w The game... ;) Buziaki!!

      Usuń
  8. Mieszasz Nikki = kocham to! Żona... Ciekawe? Dzieje sie coraz więcej.:-)
    Rozkręcamy się ;-)

    Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ostatnio zdaje się Tycha poprosiła, żebym trochę zamieszała, więc lepiej mnie nie prowokujcie. I pisząc to wiedziałam, że ze wszystkiego co się będzie działo każda z Was najostrzej wyłapie ten malutki wyrazik "małżeństwo" :D

      Usuń
  9. Bo to takie słowo klucz... Albo i nie... ale to trochę komplikuje sprawe ...ee... Ale nikt nie powiedział że będzie im łatwo! O ile przyszły maż to nie problem - jeśli mogę się wyrazić :P to żona to co innego!
    Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez komplikacji nie byłoby zamieszania, a bez zamieszania zabawy ;) Główkuję co mogłoby to przebić i już mam kilka pomysłów na ciąg dalszy.
      Wybrałaś już jakieś kolory??

      Usuń
  10. Mam swoje typy... Ale zobaczymy co z tego wyjdzie?! W kuchni bedzie "szary"... ;-)
    Zabawa jest zawsze! :-)
    Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpowiedziałabym inne pomieszczenie dla "szarego" ;D Zastanówcie się jeszcze, bo może lepiej w ogóle go nie wpuszczać do domu!

      Usuń
    2. Fachowa nazwa mojego "szarego" to porcelain grey... :P

      Usuń
    3. Jeszcze może być "poranna mgiełka"... w przyszłości będą do tego w kuchni białe lakierowane meble...ehhh...

      Dobranoc... dosyć siedzenia przed kompem :P

      Lena

      Usuń
    4. Lena po 1. moim zdaniem poranna mgiełka brzmi dużo romantyczniej, więc doradzam własnie ten kolor, a po 2 zdałam sobie sprawę, że mamy identyczne gusta... Przynajmniej co do kuchni!

      Usuń
  11. Z jednej strony trochę zazdroszczę Ci @martuszkapl, bo ja mam taki "problem", że kocham i Wik i Liv. Jak również i Williama i Harveya. Taka moja dola, że jak mam doła, nie mam pojęcia, które opowiadanie wybrać. Ty masz łatwiej, bo jedno nie przypadło Ci go gustu.
    Oczywiście nie mówię jeszcze nic o The game..., bo jest nie skończone! :)
    Pozdrawiam Was dziewczyny:*,

    Wierna.

    PS. Napisałam coś o Kobietach..., ale pod postem z recenzją. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się nauczyłam, żeby nie oceniać przed zakończeniem :) I bardzo ładnie napisałaś o "Kobietach" :) Nawet niczego nie zakręciłaś! Jestem pełna uznania ;* Piękna książka :) Odpoczniej chwilę, oczyść myśli i bierz się za Ombu zanim wakacje się skończą!

      Usuń
  12. Haha, oj, bo się zawstydzę! :D
    Tak, taki mam zamiar. Ombu zajmie mi na pewno więcej czasu niż 2 dni, więc muszę sobie przygotować ten czas. :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejka :)
    ja też się staram nie oceniać przed końcem, ale przecież tak jest, że coś od początku przypada do gustu a coś nie- wiadomo :)ale zawsze kończę czytać to co zaczęłam - więc Windy na pewno przeczytam, a jak Nikki napisze ciąg dalszy to... też przeczytam :)
    "Wierna" znam to uczucie ja jak mam doła to też nie wiem czy Tatiana, czy EVA, czy teraz też WIK, najczęściej kończy się tak, że mam otwarte 2 książki i kompa w różnych miejscach w domu :P
    Pozdrawiam z pochmurnego Białegostoku


    OdpowiedzUsuń
  14. Ale ja wcale nie uderzałam do Ciebie z tym ocenianiem przed końcem! I z góry zaznaczam, że nie będzie kontynuacji Windy :) Przynajmniej jak narazie przez myśl mi to nie przeszło. Szacun, że czytasz Tatianę na doły, bo ja właśnie po Tatianie doła dostaję.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nawet tak nie pomyślałam, nawet przez chwilę :)
    a myślałam, że jak napisałaś że masz większe plany co do Windy to wyciągnęłam takie wnioski echhhh ten pośpiech
    Jeździec tak wstrząsnął moim wewnętrznym życiem że do dzisiaj mam ciarki jak myślę o tej książce, jak ją czytałam to ukazała się nowa płyta Sade i jak tylko słucham płyty to mam przed oczami Piątą Radziecką, Aleksandra z karabinem,Sobór, Łazariewo, ukradzione chwile ....
    M

    OdpowiedzUsuń
  16. Przestań, bo pracować muszę, a nie ryczeć... ;( Naprawdę magia. Jedno słowo milion wspomnień... Mam plany co do Windy i pewnie się niedługo nimi z Wami podzielę, ale jeszcze muszę zbyt wiele przemyśleć i ułożyć.

    OdpowiedzUsuń
  17. Już przestaje, bo sama nie mogę pracować, ale jeszcze tylko chce się z Tobą podzielić piosenką, która dla mnie najbardziej oddaje Łazarierwo
    http://www.youtube.com/watch?v=kBiLT-42zp8
    jak ją słyszę to przed oczami mam Aleksandra, który siedzi oparty o pień drzewa Tatianę która leży mu na kolanach i szum Kamy...

    OdpowiedzUsuń
  18. No i pięknie, zaczęłam kolejny dzień od płaczu...
    Nigdy się nie wyleczę z tej książki...

    A i @martuszkapl moje "imię" tutaj piszemy normalnie, bez tam żadnego cudzysłowu. :D

    Pozdrawiam jak zawsze wszystkie Dziewczyny z mojej zimnej i deszczowej mieściny!

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  19. Moja mieścina też zasnuta chmurami :/ Ale weekend ma być piękny! Wierna pozazdrościć, że zaczynasz dzień w południe :D Ostatnio mnie nachodzi na przeczytanie Jeźdźca raz jeszcze, ale jakoś boję się tych wszystkich atakujących z każdej strony emocji. Jeszcze nie jestem gotowa :) A poza tym tyle książek czeka na odkrycie...

    OdpowiedzUsuń
  20. Mój mąż już z dobrą godzinę pisze recenzję Spicy, więc szykuje się coś na rozmiar rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczynam się zastanawiać, czy nie udostępnić mu osobnego posta...

      Usuń
    2. Skończył... Mogę tylko napisać "Oh my god!!!" Wielkie, tłuste OMG!!!
      Jeśli jesteście ciekawe/ciekawi i macie duuuużo czasu zapraszam do epilogu Spicy :)

      http://my-all-love-story.blogspot.com/2013/02/spicy-epilog.html

      Ale ostrzegam M.M, że chyba nie tego się spodziewałeś :D

      Usuń
    3. I dzięki tej recenzji dowiedzieliśmy się nowej, ciekawej rzeczy! Komentarze mają ograniczona ilość znaków...

      Usuń
    4. Ograniczoną!? Nie, przecież mozna napisać więcej niż jednego posta! ;P Ogranicza nas tylko wyobraźnia i ... finanse!

      Buzka
      Lena

      Usuń
    5. Więc od dzisiaj wyobraźnia, finanse i ilość znaków w komentarzu :D

      Usuń
  21. No ciekawa jestem tego komentarza! Zaraz ruszamy na łowy do marketów... Budowlanych oczywiście ;-) A tam ograniczać będą na tylko finanse! Decyzje już podjęte... Chyba ;-)

    Lena

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozdział przeczytany i recenzja męża też i mogę napisać tylko jedno WOW ;)

    A.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja też napiszę jak A.
    Wow - recenzja męża.

    Widać jak z każdą opowieścią Nikki, "nasza" Nikki :)rozwija się, ewaluuje, dorośleje, poszerza horyzonty... w sensie kunsztu literackiego - oczywiście! Wyrabia swój STYL!
    Nikki tak trzymaj, tak dalej!

    Lena

    OdpowiedzUsuń
  24. He he. Trzyma, trzymam ;) Recenzja dłuższa od epilogu...

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie będę odstawała i napiszę: WOW. Aleście się dobrali, obydwoje potrafią pisać, no! :D
    Co do tego, żebyśmy były krytyczne, bo to mnie zabolało the Mężu, nie potrafię krytykować Nikki, bo mi się to po prostu podoba! Co mi się nie podobało napisałam kiedyś parę razy, wytknęłam błędy, których już teraz nie widać! Jeśli będą kolejne, będę pamiętała o Twojej przyganie i natychmiast ochrzanię Nikki! Bez problemu! :D

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  26. O, i dałaś to o co chciałam Cię kiedyś prosić! Najnowsze komentarze! Brakowało mi tego, jak ktoś komentował coś dodanego dawno! ;)

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  27. Chyba obydwoje nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszych ciągotek literackich... ;) A jak Wam się podobają nowości w pasku bocznym?

    OdpowiedzUsuń
  28. komentarz mojej żony po tym jak zobaczyła ile mąż Nikki napisał- "Ja pier***e"
    hehe;D
    ja teraz zabieram się za czytanie:)

    M.M.

    OdpowiedzUsuń
  29. miałaś rację Nikki nie spodziewałem się tego...:)
    Mężu Nikki! cóż ja mam powiedzieć, jak tylko zgodzić się z Tobą?:)
    gratuluję Ci żony, a Tobie Nikki męża, bo ja bym nie potrafił skrytykować hobby mojej żony:)
    pozdrawiam wszystkich i oddaje kompa żonie;)
    M.M.

    OdpowiedzUsuń
  30. to co M.M. dotrzymasz słowa? Z tego co pamiętam pisałeś coś o recenzji po mojej recenzji? Czy coś pomyliłem/nadinterpretowałem? Będę z Wami szczery, wszystkie Nikkowe wypociny czytam na Kindlu i mam problem z komentowaniem na bieżąco a w nowych wątkach nie chciałbym się udzielać nie znając tematu. Postaram się możliwie jak najszybciej nadgonić zaległości i wtedy będę już czytał na stronie.

    Obiad dostałem, choć odczuwalnie mniejszą porcja niż zwykle...

    OdpowiedzUsuń
  31. dotrzymam:)będą krytyki:) moja żonka raczej też dotrzyma... już ja o to zadbam:)
    M.M.

    OdpowiedzUsuń
  32. Muszę być bardziej odważna... aby krytykować! Postaram się!
    Chciałam napisać - pozazdrościć męża, ale zaczęłam rozmyślać o moim (zanim spotkało nas to, co teraz się dzieje) i wcale nie wypada tak źle, a całą resztę można zmienić!
    Tycha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz :) Zaczynasz zauważać wyjście z sytuacji? Trzymam kciuki!

      Usuń
  33. Jako osoba blisko spowinowacona z Nikki mam przeciek, że za chwilę będzie nowy rozdział GoL. :)

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!