sobota, 10 sierpnia 2013

The game of lies - rozdział 16

Śnił jej się zachód słońca w dziwnych, nierzeczywistych barwach złota i brązu. Stała na pokładzie olbrzymiego statku i patrzała w dal, ale morskiej toni nie burzyła ani jedna fala. Była idealnie gładka. Coś zakłóciło spokój. Jakby zza grubej ściany dotarł do niej dźwięk zamykających się drzwi i szum wody. Usłyszała kroki na klepkach podłogowych statku. Powolne zaczynające się mocnym uderzeniem pięty. Na poły zła i wystraszona odwróciła się w ich stronę. Najpierw zobaczyła biegnącego do niej Keitha, ale pokład był okropnie długi, a on strasznie daleko. Za nim pojawiła się czarna sylwetka mężczyzny, którą rozpoznałaby zawsze i wszędzie.
- Keith szybko!! - krzyknęła doskonale wiedząc co zaraz nastąpi. Zaczęła do niego biec, ale nie zbliżali się do siebie ani o centymetr. Panika złapała ją za gardło, kiedy czarna postać wyciągnęła rękę z bronią. Słyszała ten huk i czuła to przerażenie już zbyt często. Padła na kolana zasłaniając uszy. Nie zdąży. Nie uratuje go. Nie ma szans. Zacisnęła oczy z których wypłynęły wściekłe łzy bezsilności, ale tym razem coś się zmieniło. Coś było inaczej. Poczuła otaczające ją ramię, ciepły oddech na szyi i słowa, które niosły ukojenie. Nie rozumiała ich ani nie widziała ich źródła, ale poczuła się spokojniejsza. Nie cofnie tego co się wydarzyło... To już przeszłość. Wtuliła policzek w coś ciepłego i ładnie pachnącego i koszmar zniknął. Zrobiło się tak słodko, rozkosznie ciepło i bezpiecznie. Nic już jej nie dręczyło.

Obudziła się sama. Nie pamiętała koszmaru, nie pamiętała co ją z niego wyrwało, pamiętała za to wydarzenia z dnia poprzedniego, a ich realność podkreślało puste miejsce obok. Widocznie zaplątywanie i tak już ciężkich sytuacji było jej specjalnością. Największą zagadkę stanowi odpowiedź na pytanie jak się teraz z tego wyplątać?! Nie, jednak nie. To akurat jest całkiem proste... Za robotę się wziąć! Przez jej głupie gierki w zakochiwanie się (musiała być totalną kretynką, żeby tak pomyśleć!!) przegapiła co najmniej milion sygnałów. Coś się na pewno działo, ale ona zamiast patrzeć na to wzdychała w błękitne oczy tego kanciarza... Uniosła głowę, ale ostry ból przeszył ją od skroni w głąb czaszki.
- Aua! - złapała się za czoło opadając z powrotem w miękki puch. W kolejnej sekundzie drzwi sypialni się otworzyły i wszedł nie kto inny jak jej współlokator, współpracownik i były udawany narzeczony. Po co wracając rano do apartamentu przebrał się w piżamę? Chciał udawać, że wcale nie zniknął na całą noc?
- Już nie śpisz? - zapytał wesoło, ale z lekką rezerwą w głosie.
- Jak widać nie...
Położył się na brzuchu na swojej połowie i podparł na łokciach. Miał na sobie niebieską koszulkę i długie granatowe spodnie.
- Możemy porozmawiać?
- O czym? - pocierała palcami skronie.
- Nie zdradziłem cię - nie bawił się we wstępy.
- Oczywiście, że nie - miała bezczelny, arogancki ton - Zdradzić mnie możesz jedynie przeskakując na stronę Torre. A tego mam nadzieję nie zrobisz.
- Kate nie przespałem się z Amber - mówił to jakoś tak... miło i wesoło jakby doskonale wiedział czym spowodowane jest jej kpiące zachowanie.
Samo nazwanie rzeczy spowodowało mały atak wściekłości.
- A co mnie to obchodzi?! Nie musimy się sobie tłumaczyć z naszych ekscesów i upodobań seksualnych!
- Moje znasz... Przynajmniej te z ostatnich dwóch tygodni.
Jak on to robił? Jak sprawiał, że po prostu mu wierzyła we wszystko co mówił, a dodatkowo rumieniła się na każdą prowokację?
- Poszliśmy na drinka... - chyba chciał wykorzystać moment, kiedy ją uciszył - Nie jednego, ale nie doszło do niczego więcej.
- Jej! - krzyknęła ale głowa znowu ją rozbolała, więc zacisnęła powieki zasłaniając je dłońmi - Nie chcę o tym słuchać... - dodała ciszej - Co robimy z Torre?
Westchnął.
- Kate porozmawiaj ze mną...
- Rozmawiam z tobą.
- Unikasz tematu.
- Nie unikam. Potrzebujemy jakiegoś maciupkiego punktu zaczepienia, znaku, cokolwiek!
- Możemy zaangażować w to więcej osób. Rzeczywiście zaczyna nam się wymykać. Nie przeszło mi po wczoraj.
- Bo nie myślimy tak jak powinniśmy. Co ci nie przeszło?
- Ty mi nie przeszłaś. Co proponujesz?
- Ja ci nie przeszłam? Musimy go sprowokować. Przeprowadzić jakąś sprytną, szybką grę, żeby się zdemaskował.
- Nadal chcę cię całować. Możemy podstawić kogoś trzeciego niech robi z nim interesy.
Powietrze uleciało jej z płuc.
- Do dupy z nas duet... - jęknęła.
- Uważam, że całkiem niezły.
- Uwierz mi do dupy...
- Bo podcinasz nam skrzydła.
- Nie mamy czasu - zdawało jej się, że Ethan z każdym słowem zbliża się coraz bardziej, więc wysunęła poduszkę spod głowy i położyła ją na twarzy.
- Mamy mnóstwo czasu. Co robisz?
- Wkręcenie kogoś trzeciego za długo nam zajmie. Ucieknie... Boli mnie głowa.
- Nie wygląda jakby chciał uciekać. Przynieść ci tabletkę?
- Bo nie czuje żadnego zagrożenia. Udało nam się go wrobić, ale jak tylko coś zacznie się kroić weźmie nogi za pas i wróci do swojej twierdzy. Nie, dziękuję za tabletkę.
- Więc jednak nasz beznadziejny duet coś osiągnął?
- To ty użyłeś słowa beznadziejny... - odchyliła krawędź poduszki zerkając na niego.
Podrapał się po głowie ze śmiechem. Uwielbiał te ich słowne potyczki...
- Co ty zrobiłeś?! - poderwała się łapiąc go za rękę. Skrzywiła się od huku w głowie, ale zignorowała go.
- Takie tam... - mruknął.
Przejechała kciukiem po jego obdartych kostkach.
- Co zrobiłeś? - użyła wszystkich swoich sił, żeby zabrzmieć spokojnie.
- Porządek.
- Ethan!
- Powiedziałem tej pierdole, żeby się nie wpieprzał w nie swoje sprawy i zabrał od ciebie łapy - znowu się uśmiechnął, ale bardziej niepewnie niż dotychczas.
- Komu? - zapytała bez tchu łudząc się, że to jednak nie Torre.
- Edowi... - mruknął cicho jakby nie chciał być usłyszany.
- Pobiłeś Eduarda Torre?!!
- Broniłem swojego...
- Czyli czego? - warknęła zaciskając zęby. Oznaką, że należy ją uspokoić był silny hiszpański akcent jaki wdarł się do tych dwóch krótkich słów. Powinien się teraz gdzieś schować, wystraszyć, albo chociaż drgnąć, ale Ethan uśmiechnął się szeroko.
- Para que seas feliz??!! - na policzki wystąpił jej rumieniec - Możemy wymazać wszystko od momentu "udało nam się go wrobić" i zacząć od początku! Coś ty sobie myślał?! W ogóle nie myślisz!!!! No le parece!! - świadomie, lub nie huknęła go w głowę poduszką - Rozpiera cię energia idź sobie pobiegaj, zalicz Amber, przyłóż Sharpowi! Jak mogłeś się pobić z Torre? I z czego do cholery się tak cieszysz?!!!!
- Jeszcze jedno zdanie i się w tobie zakocham - odparł miękko.
- Ajj dios mío... Jeszcze jedno twoje zdanie i mnie coś trafi! - opadła z powrotem na łóżko.
- No i stało się... - odparł miękko patrząc na nią oczami błyszczącymi rozbawieniem.
- No i stało się!? Zacznij ty w końcu myśleć myśleć!
- Kocham cię, nie mogę myśleć.
- Chcesz mnie wykończyć...
- Chcę spędzić z tobą resztę życia i codziennie słuchać jak się wściekasz.
- Pracuję ze świrem... Completo imbécil...
- A później cię całować...
- Zabij mnie... Albo siebie...
- Nie odwalajmy tu Romea i Julii kochanie.
Leżała na wznak patrząc w sufit.
- Przestań sobie stroić ze mnie żarty, bo jeśli czegoś nie wymyślimy możemy pakować walizki i wracać do domu przepraszając wszystkich za zamieszanie.
- Byłaś zazdrosna o Amber?
- Nie.
- Jesteś nadal!
Kiedy już ręka jej drgnęła, żeby porządnie pacnąć go w głowę zadzwonił jej telefon. Adrián?? Poderwała się sięgając po niego na szafkę nocną. Nie Adrián. Nacisnęła guziki i odłożyła telefon obok na poduszkę.
- Hej Gina! - powiedziała niezbyt chętnie - Jesteś na głośniku...
- Co się stało? - zmysłowy i dojrzały kobiecy głos rozbrzmiał w pokoju.
- Nic... Nie chce mi się trzymać telefonu...
- Coś jednak.
- Głowa mnie boli.
- Znowu główkowałaś po nocach?
- Eee tam od razu główkowałam...
- Jesteś na wakacjach skarbie. 
- Nic bardziej mylnego. Pracuję.
- Jak to pracujesz?
- Nawet na pięknych Hawajach buszują złoczyńcy.
- I oczywiście ty musisz ich łapać? 
- Oczywiście - odparła z dumą.
- Zupełnie jak ojciec... - kobieta zabrzmiała jakby się z tego cieszyła - Rozmawiałam z twoja siostrą.
- Na wstępie jedno pytanie - przerwała jej - Dlaczego, kiedy Risa coś przeskrobie przestaje być czyjąś córką, matką, przyjaciółką, a staje się jedynie moją siostrą?
- Uciekłyście na drugi koniec świata, więc teraz odpowiadacie jedna za drugą.
- Na drugi koniec stanu Gi...
- Wiesz, że nigdy wam tego nie wybaczymy... - zaśmiała się - W każdym razie kim jest seksowny głos, który odebrał twój telefon, kiedy dzwoniła Marisa?
- Jeeezu. Mówię ci przecież, że jesteś na głośniku...
- Ale nie mówiłaś, że nie jesteś sama! Seksowny głos jest z tobą?
- Jestem Gi - odezwał się Ethan znowu dziwnie zadowolony sięgnął po dłoń Kate.
- Jeej... - kobieta była pod wrażeniem - Naprawdę milusi... Kim jesteś?
- To agent Wheller Gi. Pracujemy razem - Kate czuła rozsadzające łupanie w skroniach. Wyrwała swoją dłoń z pieszczących palców Ethana i zasłoniła oczy.
- Serio pracujesz? I znowu agent?
- Pamiętasz jak papi powiedział mi, że mam w życiu szczęście?
- Mhm. Ciągle to powtarza.
- Mam wielkiego nawracającego pecha! Ale nieważne... Co z Risą?
- No więc... - zachichotała - Zapytałam co u niej, a ona mi na to "Co znowu Kate nie pasuje?"
- Jasnowidzka...
- Kazała ci przypomnieć, że jest pięć lat starsza od ciebie, czyli zdecydowanie pełnoletnia i nie potrzebuje nadzoru, ani pouczeń.
- Czyli się zakochała...
- Jak śliwka w kompot skarbie...
- No trudno... Znowu będzie mi beczała na ramieniu.
- Gdybyście były bliżej beczałaby mnie.
- Rozważę odesłanie jej do domu. Dziękuję za radę.
- Nie ma za co. Możesz się zabrać razem z nią. A teraz mi wyjaśnij co ty tam robisz z agentem Whellerem?
- Łapię przestępcę. A co ja mogę robić w wolnym czasie?
- Jesteś niepoprawna...
- Naprawdę jest - Ethan, który do tej pory podpierając dłonią brodę przyglądał jej się przekręcił się na plecy i zarzucił nogę na kolano - Powtarzałem jej milion razy, żeby się nie mieszała tylko sobie odpoczywała, ale nie... Uparła się!
- Nikomu jeszcze się nie udało wybić jej czegoś z głowy jak sobie ubzdura... Jest taka odkąd ją znam.
- Zawsze taka uparta?
- W zasadzie teraz już mniej. Czasem słucha.
- Ale w sumie to urocze.
- Urocze, że jest uparta? Nie musiałeś jej wychowywać! Martwi mnie troszkę, że jeszcze na nas nie wrzeszczy...
Ethan popatrzał na Kate ze skrzywioną miną patrzącą to na niego to na telefon.
- Chyba naprawdę boli ją głowa. Pójdę po jakieś tabletki.
- Nie! Daj jej whisky!
- Whisky?
- Cokolwiek co nie zajeżdża siarką. To pomoże.
Ethan pokiwał głową patrząc na telefon.
- Ok... Zaraz wracam.
Kate z miną cierpiętnika podciągnęła się do pozycji siedzącej.
- Czemu mam wrażenie jakby minął już cały dzień?
- Przystojny jest?
- Dzień?
- Agent!
- Musiałabyś sama ocenić...
Głośny śmiech rozległ się w momencie, kiedy Ethan wrócił ze szklaneczką dzwoniącą od kostek lodu. Usiadł na brzegu łóżka koło Kate i podał jej lekarstwo.
- Dziękuję.
- Proszę bardzo.
Przechyliła ją tak szybko z taką ekstazą na twarzy, że musiał zamrugać kilka razy, żeby się upewnić, że mu się nie wydaje.
- Od razu lepiej...
- A nie mówiłam? Kończę Kate. Zadzwoń jak będziesz luźniejsza i pamiętaj nie infiltrować starszej siostry.
- Kocham cię Gi.
- Ja ciebie też skarbie. Cześć agencie, pilnuj jej.
- Taki mam zamiar. Cześć Gi - odpowiedział. Kate rozłączyła rozmowę
- Lepiej?
- Od samego zapachu - uśmiechnęła się.
- Kim jest Gi?
- Dziewczyną mojego taty.
- Jesteście blisko.
- Bardzo.
- Jak matka z córką.
- Mam nadzieję, że nigdy nie będzie jak moja matka!
Odpowiadała mu, ale myślami była gdzieś bardzo, bardzo daleko. Obserwował ją jak marszczyła brwi i zagryzała wargę.
- Nie infiltrować siostry - mruknęła.
- Jakoś nie wątpię, że potrafisz to zrobić.
- Musimy ich bardziej szpiegować.
- Co?
- Torre. Potrzebujemy podsłuchów, wglądu w kamery. Trzeba mu założyć pluskwę do telefonu.
- Możemy wykorzystać fakt, że mnie chwilowo nie lubisz i zakręć się koło nich. Al cię uwielbia.
- Tyle, że przez ciebie mogą już nie lubić żadnego z nas.
- Nie sądzę... Nie wyglądali na obrażonych. No poza Edem!
Zaśmiała się zaskakując samą siebie.
- Trzeba cię trzymać na smyczy wiesz? Z kagańcem!
Odrzuciła kołdrę i usiadła koło niego.
- Dzwoń do Joe, nich szykuje zabawki - wstała i ruszyła do łazienki.
- Smycz i kaganiec?
Tym razem nic go nie uchroniło przed ciosem w ramię.
- Kocham cię! - krzyknął za nią.
- Spadaj - zatrzasnęła z hukiem drzwi.

To był długi i intensywny dzień. Wyglądał w końcu tak jak powinien wyglądać każdy dzień od momentu jak zauważyła Torre. Teraz dopiero zobaczyła z pełną przejrzystością jakie bez sensu było ich działanie. Jakby się bawili w detektywów. Nie miało to nic wspólnego z prawdziwą pracą. Siedziała ze zwieszoną głową przy stoliku w kącie sali w hotelowym barze i modliła się do szklanki whisky, żeby wszystko zadziałało. Do już drugiej szklanki whisky. Od trzydziestu minut utrzymywała tak samo nieszczęśliwą minę i bała się, że już tak jej zostanie. Wiedziała, że obserwował ją, wiedziała, że chciał podejść, ale ciągle coś go hamowało. No chodź!!! Miała ochotę wrzeszczeć. Mimo że ani razu na niego nie spojrzała cały czas widziała go kątem oka. W ogóle udawała, że nie widzi nikogo i niczego wpatrzona w szklankę z alkoholem, ale wyłapywała każdy jego najmniejszy gest.
- Jeszcze jedną - zatrzymała kelnera jednym haustem dopijając zawartość szklanki. Whisky było przepyszne, ale i tak udała, że się krztusi. Kiedy kelner postawił przed nią nową sprzątając poprzednią wzięła ją chwiejnie w dłoń. Co prawda nie czuła jeszcze za bardzo upojenia. Może leciutki rausz, ale nie warty większej uwagi, ale w końcu musi go jakoś ośmielić. No i ruszył, kiedy już zaczynała myśleć, że nie był to najlepszy pomysł... W końcu faceci chyba nie przepadają za kobietami pogrążonymi w rozpaczy. Ale instynkt jej podpowiadał, że to dobry ruch, a on się nie mylił.
- Kate? - miał delikatny, cichy głos. Uniosła głowę na jego żywe, ciemne oczy wyrażające w tej chwili troskę.
- Alonso - uciekła wzrokiem jakby się zawstydziła - Przepraszam was za niego! - wyskoczyła od razu - Czy Ed...?
- Spokojnie. Mojemu bratu nic nie będzie. Dostawał już gorsze lanie, a to było zasłużone - uśmiechnął się łagodnie - Mogę się przysiąść? - wskazał krzesło po przeciwnej stronie.
- Mhm - pokiwała głową znowu patrząc w stół.
- Przepraszam, że się wtrącam i jeśli ci to nie odpowiada powiedz, żebym spadał.
Uśmiechnęła się tak smutno jak tylko potrafiła i zaprzeczyła ruchem głowy.
- Czy potrzebujesz jakiejś pomocy Kate?
- W sumie... Potrzebuje, żeby ktoś mi powiedział co mam dalej zrobić... - otarła nieistniejącą łzę.
- Tego ci nie powiem, ale mogę ci powiedzieć, że nie zrobił tego.
- Co?
- Zanim przyłożył Edowi, swoją drogą naprawdę uważam, że słusznie, zrobił mu niezłą pogadankę.
- Jak to?
- Powiedział, a w zasadzie wysyczał, że nigdy by cię nie skrzywdził i nie pozwoli, żeby robił to ktoś inny.
Kate patrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
- Nie miał powodu, żeby kłamać... Nie wiem co powiedział tobie, ale mnie przekonał.
Upiła wielki łyk i znowu się zakrztusiła. Poczuła dłoń na swojej, która ściągała szklankę z powrotem na stół. I w końcu to zrobił. To na co czekała. Odłożył trzymany w drugiej dłoni telefon na blat.
- Alkohol nie rozjaśnia myśli Kate - był autentycznie zmartwiony jej stanem. Nie udawał tego. Patrzał na jeansy i bluzę w którą była ubrana, na włosy ściągnięte w ciasny kucyk i zmęczoną twarz i współczuł jej tak bardzo, że wszystkie emocje wylały się na zwykle pogodnej twarzy.
- Ale je przytępia i to też nie jest złe...
- Jest.
Jakby odruchowo dla zajęcia rąk sięgnęła po jego telefon i nawet nie patrząc na urządzenie zaczęła je obracać w palcach.
- Nie wiem co mam zrobić... - jęknęła płaczliwie.
- Wysłuchaj go.
- Ale co mi to da?! To nie pierwszy raz Al... - poleciała jej łza i miała wrażenie, że Al też ma się ochotę rozpłakać.
- Dlatego tu przylecieliście? Żeby odbudowywać?
- Tak. Powiedział, że nie zraniłby mnie? Zrobił to już wcześniej okłamując mnie w równie przekonujący sposób. Nie chcę już więcej...
Patrzała na stół. Przynajmniej tak to wyglądało, bo w rzeczywistości lustrowała jak tu otworzyć tą klapkę od baterii.
- Powiem ci jak to się skończy...
- Skąd możesz wiedzieć jak to się skończy?
- Bo przechodzimy z Gabi dokładnie przez to samo...
Kate w ostatniej chwili ścisnęła mocniej telefon, który by niechybnie huknął o stół.
- Ty też? - zapytała nie mogąc ukryć zawodu.
Uśmiechnął się smutno.
- Tak Kate... Ja też zostałem zdradzony.
Zatkało ją. Przed oczami stanęła jej słodka Gabi świata za mężem nie widząca. Traktująca go jak bóstwo, w pełni oddana i myśląca tylko czym by tu sprawić mu przyjemność. Więc to nie było bezinteresowne?
- Twoja mina jest warta fortunę! W każdym razie dążę do tego, że jesteśmy do siebie bardzo podobni z tego co zauważyłem przez ostatnie dni. A jeśli moje przypuszczenie się potwierdzają będziesz przy nim póki jest najmniejsza szansa na to, że to jakieś nieporozumienie, albo na to, że się zmieni. Jesteś jedną z niewielu osób, które nadal czują miłość i wierzą w miłość. Dlatego prędzej, czy później znowu dostaniemy po tyłku, znowu zapłaczemy, pozbieramy się i damy szansę.
Patrzeli sobie w oczy. Kate z niezrozumieniem, Alonso z przekonaniem.
- Aż nas w końcu szlag trafi i ich wszystkich porozrywamy! - zaśmiał się głośno.
- I ta wersja podoba mi się znacznie bardziej! - Kate również się uśmiechnęła.
- A co do Amber... Nie wiem kto mówi prawdę... Ed twierdzi, że nie kłamie, Ethan powiedział mu kilka mądrych słów i też brzmiał wiarygodnie. Musisz ocenić sama...
- A... Bardzo go strzaskał?
- Ed nie dałby się mocno strzaskać, ale honorowy cios w szczękę przyjął. A to też już o czymś świadczy - uśmiechnął się uspokajająco.
- Chciał ze mną rozmawiać, ale ja nie chciałam słuchać - leniwym ruchem odłożyła telefon na stół.
- I teraz masz wyrzuty sumienia?
Wydęła dolną wargę zła sam na siebie.
- Wracaj do niego i porozmawiajcie.
- Mądry z ciebie facet wiesz?
- Bo mogę teraz obiektywnie spojrzeć na to co sam przechodziłem.
Posiedzieli chwilę w milczeniu. Kate się nad czymś zastanawiała, a Alonso przyglądał jej się w zaciekawieniu.
- Tak też zrobię - powiedziała dziarsko wstając z miejsca.
- Mogę tylko życzyć powodzenia.
- Dziękuję Al... - położyła mu dłoń na ramieniu.
- Gdyby coś wiesz gdzie nas szukać. Gabi bardzo się martwi o ciebie.
- Ucałuj ją. Spotkamy się pewnie niedługo.
Drogę od stolika do drzwi pokonała lekkim krokiem, ale kiedy przekroczyła próg po każdym przebytym metrze jej chód był mniej sprężysty, ramiona sztywniejsze, a spojrzenie mroczniejsze. Detektyw Barrera wyszła ze swojej roli. Misja zakończona powodzeniem.

- Jak ty to zrobiłaś?? - Joe rozparty na kanapie wsuwał całymi garściami orzeszki ziemne.
- A nie widziałeś?
W salonie telewizyjnym na stoliku stał laptop z którego mogli śledzić wszystkie kamery na obiekcie i odbierać sygnał pluskwy, którą właśnie zamontowała Alonso w telefonie.
- Nie wiem jak ci się udało zwyczajnie wziąć jego telefon, schować pod stołem i założyć ją bez patrzenia! - emocjonował się.
Do pomieszczenia wszedł Ethan.
- Kochanie, czy możemy teraz w końcu porozmawiać? - oczywiście nawiązywał do jej rozmowy z Alonso, którą słyszeli aż za dobrze - Wiesz, że nawet ci puls nie skoczył?
- Skąd wiesz, czy mi puls nie skoczył? Zdradziła go!
- Takie już są kobiety... Aua! - odskoczył, bo Kate próbowała go uderzyć w brzuch - Miałaś ją przyklejoną na nadgarstku. Słyszeliśmy, kiedy się denerwujesz. I nie denerwowałaś się!
- Dlatego ja poszłam, a nie wy... - usiadła koło Joe i nabrała garść orzechów. Pluskwę ukryła pod bransoletkami. Założenie jej było dziecinnie proste.
- Co teraz? - zapytała.
- Teraz czekamy - odparł Joe wyraźnie bardzo zadowolony, że może z nimi być - I jakim cudem nie jesteś pijana?
Wywróciła oczami nie komentując.
- Jedno mnie zastanawia - Ethan usiadł koło niej i była teraz otoczona z obu stron agentami - Dlaczego Maloney nie puszczała cię w teren?
Kate oparła się łokciami o kolana i Ethan zrobił to samo w tej samej sekundzie. Uśmiechnęli się do siebie rozbawieni.
- Nie wyczytałeś tego w moich dokumentach?
Joe obserwował ich nic się nie odzywając. Dla niego Kate była wielką niewiadomą, ale Ethan chyba zdołał się z nią dogadać...
- Nie było tam ani słowa na ten temat.
Uśmiechnęła się i nie udało jej się ukryć dreszczyku, kiedy przejechał pacem po jej ramieniu.
- Ode mnie się nie dowiesz - oparła się plecami o kanapę przerywając pieszczotę. Ethan popatrzał na nią jakby rzuciła mu kolejne wyzwanie, a Joe popatrzał na Ethana. Nie było dobrze! A może właśnie było...? Kate z kolei wbiła spokojny wzrok w ekran laptopa, gdzie Alonso tak jak go zostawiła sączył drinka. Był zamyślony, jakby smutny. No cóż... Okazuje się, że nikt nie jest doskonały!






24 komentarze:

  1. O nowy rozdział! :-) Skończyłam Diablicę aż mi się tel rozładował! Przerwa techniczna... ;-)
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  2. Mmm, dzisiejsze zdjęcie jest przesłodkie! I w ogóle uroczy ten rozdział. ;)

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lena chyba Anielicę :D
    Wierna wprowadziłam Cię w słodki nastrój? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak... ;-) Ale ona dla mnie pozostanie Diablicą. A teraz drinek i detektyw Barrera...
    Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, czy Tobie też się zrobi tak miło i słodko :D
      Dla mnie też Wiktoria najbardziej nadaje się na Diablicę, no... ewentualnie potępioną. Bo grzeczne Aniołki to nie dla niej! Za kosmate myśli ma :D

      Usuń
  5. wybaczcie, ale musiałam przełożyć czytanie na dzisiaj, gdyż wczoraj wieczorej zadzwonili teściowie z informacją, że chcą zabrać dzieci do siebie, no i trzeba było je przyszykować i zawieść...
    i rozdział świetny;) coś czuję, że ta nasza dwójka gołąbeczków (Kate i Ethan) będę mieli romans;) ciekam z niecierpliwością na kolejny rozdzialik;)
    pozdrawiamy gorąco, bo u nas nie za ciepło;)
    M. i M.M.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wracam sobie z wypadu weekendowego, wypompowana od słońca i wieczornego balowania zaglądam do Ciebie a tu tak niespodzianka, ale się cieszę i zabieram do czytania
    Nikki liczę na romans - nie zakładam innej opcji :)
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  7. Że będzie romans to myślę, że raczej pewnik :-D Ja zastanawiam się jak Nikki rozwiąże "problem" Adriana. :-P

    A.

    OdpowiedzUsuń
  8. Romans to już na pewno jest! I to jaki! :P A z Adrianem to Nikki coś wymyśli... może on też będzie miał romans?! z tą pielęgniarką? Ale to takie moje luźne propozycje :D
    A Diablica no cóż ... znowu ją chcą w coś wszyscy wkręcić!!!

    Lena

    OdpowiedzUsuń
  9. Nikki znowu coś ulepszasz?? :D "Natchnienie..." A i prawie zapomniałam ... miałam to pisać już jakiś czas temu ... nowa myśl przewodnia!
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  10. Eh co za dzień! Pokonałam 35km. na rowerze i nie przebiłam żadnej opony!! Robię postępy... No i dostałam na obiad zasłużonego cheeseburgera :D!!
    M. i M.M wolna chata? ;)
    Co do romansu to element fabuły, więc nie pisnę słówka :)
    Biedna ta Diablica prawda? Że "natchnienie" nową myślą przewodnią??? Przeczytałam przez przypadek kartkując książkę i uznałam, że doskonale odzwierciedla to moje pisanie czasami :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pewnie, że wolna...;D
    Z chęcią bym Was zaprosił, ale mam inne plany co do tych dni;P
    Pozdrawiam:)
    M.M.

    OdpowiedzUsuń
  12. niestety chrzciny nie odbędą się tak szybko, bo nie ma na razie kogo chrzcić, ale będziemy się dalej starać;)
    Buziaki:***
    M.

    OdpowiedzUsuń
  13. No widzisz jak się okazuje to wcale nie jest takie łatwe jakby się mogło wydawać :) Ale nie mam wątpliwości, że w końcu się uda!

    OdpowiedzUsuń
  14. kiedyś na pewno;)
    Nikki, spokojnie;) poczekamy, aż będziesz miała czas;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przejmuję rolę M. i zadaję pytanie: Będzie dziś nowy rozdział? :D Mnie by się przydał na poprawę humoru...

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  16. O jeja! Coś się stało? Rozdział dopiero jutro, bo od dwóch dni nie mam nawet pięciu minut na pisanie :(

    OdpowiedzUsuń
  17. Pomijając to, że wczoraj zgubiłam telefon, to dzisiaj prawie rozbiłam lusterko, uświadamiając sobie, że jest 13-ty. Potem w moim poczciwym miasteczku nie mogłam znaleźć sklepu, by kupić nowy telefon. Może to już podchodzi pod uzależnienie, ale czuję się bez niego jak bez ręki. I w ogóle wszystko się sprzysięga dzisiaj przeciwko mnie. Zaczęłam sobie aż czytać Greya na poprawę humoru, bo jakoś mi się tak zachciało. Trochę pomógł... :D
    Dobrze, więc czekam z niecierpliwością na jutro i jak zawsze pozdrawiam gorąco wszystkich! :*

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  18. No to niezbyt wesoło... Współczuję, bo też miewam takie dni (odpukać niezbyt często), które najlepiej by zrobiły jakby się skończyły!
    Ja mam od poniedziałku urwanie głowy i nawet jak już mam czas do zajęcia się TG to mi się zwyczajnie nie chce... Ale dzisiaj posiedzę dłużej i napiszę na jutro :)
    Szary jednak pożądny facet! Można na niego liczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Tak, dokładnie jest to taki dzień. A przynajmniej do popołudnia taki był, wieczór trochę milszy. ;)
    Jak nie masz czasu to nie gonię, to ma być w końcu odpoczynek i hobby, a nie jakiś wyścig. ;) Trzymaj się.:*

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  20. Czekam z utęsknieniem na dalszy ciąg ! Obcenie mam bardzo smutny czas w życiu, zaglądam tu i czytam, to daje mi chwile zapomnienia! Pozwala wierzyć że nic się nie zmieniło i że wróci do normy. Nikki pisz takim tempem na jakie pozwala Ci życie, ja zawsze będę tu zaglądać.
    Tycha

    OdpowiedzUsuń
  21. Oj kochana na pewno wszystko wróci do normy! Czasami tak się dzieje, że sytuacja rysuje się w ciemnych barwach, ale wszystko się naprostuje.
    Rozdział jakoś niedługo :)

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!