czwartek, 8 sierpnia 2013

The game of lies - rozdział 15

No cóż... Fajnie było zrobić na co się ma ochotę! Fajnie było na chwilę przestać myśleć, przestać przejmować się milionem zobowiązań, przestać się zastanawiać tylko sycić się chwilą. W końcu poczuć to, o czym tak intensywnie się myślało. Można by sądzić, że kiedy już się spróbuje pokusa zmaleje. Można by twierdzić, że wyobraźnia podsuwa zawsze zwielokrotniony obraz spełnionej fantazji i w rzeczywistości po prostu musi spotkać rozczarowanie.
Czy Kate czuła się rozczarowana? Czy była zawiedziona pocałunkiem mężczyzny, o którym zaczynała myśleć wręcz obsesyjnie? Nikt by nie uwierzył w taką wersję, a ona sama nie potrafiła aż tak kłamać. Dotknął ustami jej ust, a ona odpowiedziała potężną dawką swojego temperamentu. Woda zalewała ich raz za razem. Panicznie próbowali się utrzymać na powierzchni tak, żeby tego nie przerwać, a ona miała wrażenie, że choćby teraz utonęła... warto było. Jęknęła kiedy Ethan przyszpilił ją do trapu łodzi i w końcu mogła go swobodnie dotknąć. Złapała za włosy przyciskając się ciasno, a on nacierał na nią całym sobą. Cudownie pachniał i jeszcze lepiej smakował. Ich języki wpadały na siebie raz zarazem nie potrafiąc się sobą nasycić. Jego ręka tak mocno objęła jej talię, że straciła oddech znowu pojękując. Kate czuła, że odpływa coraz dalej i coraz mocniej huśtana falami i trzymana w mocnym uścisku. Nie potrafiła pojąć jakim sposobem przezwyciężył siłę jej mięśni i odsunął się, nie wiedziała czemu przerwał pocałunek i po co przede wszystkim?!
- Kate... - szepnął obejmując jej policzek. Próbowała się wyrwać z powrotem sięgając do aksamitnych ust, ale jej nie pozwolił - Kate... - oddech mu się rwał.
Popatrzała w jego piękne niebieskie oczy przepełnione rozżarzonym blaskiem i znowu jęknęła.
- Co my robimy? - odetchnęła głęboko i dopiero teraz zauważyła, że oplata go mocno nogami - Co my wyprawiamy? - do jej otępionej świadomości przebijał się pełen obraz tego co się stało.
- Kate nic się nie stało - przytulił ją mocno do siebie.
- Jak to nie stało się? - zesztywniała cała, bo uczucie jakie ją opanowało zaczęło wypierać samokontrolę.
- Nic się nie dzieje - powtórzył stanowczo - Wyjdźmy z wody.
Kiwnęła głową i wspięła się siadając na deskach. Otulił ją gorący wiatr i dopiero teraz poczuła, że jej skóra jest lodowata. Ethan usiadł koło niej. Z góry docierały do nich wesołe glosy i śmiechy reszty towarzystwa.
- Słuchaj... - powiedział jakby z trudem - Nie udawajmy, że tego nie było, ale nie stała się żadna tragedia.
Patrzała na kolana otrząsając się z szoku.
- To nie takie proste - wyrzucała z siebie słowa ze wstydem.
- To bardzo proste kochanie - złapał ją za brodę i odwrócił w swoją stronę - Marzyłem o tym i teraz nigdy tego nie zapomnę.
- Nie potopiliście się?!! - usłyszeli głos Alonso.
- Żyjemy! - odkrzyknął Ethan - Kate... Porozmawiamy o tym jak tylko wrócimy do hotelu, ale teraz musimy iść na górę, bo mamy robotę do wykonania. Pójdziemy tam i będziemy ich dalej wrabiać ok?
Kiwnęła głową.
- Musimy ich udupić - powiedziała z całym swoim urokiem.
- Dokładnie tak - uśmiechnął się - Chodź - wstał i podał jej dłoń.
Ujęła ją bez wahania. Kiedy weszli na górę usiedli obok siebie nie dotykali się już więcej. Rozmowa przy stole toczyła się zupełnie swobodnie. Nikt nie komentował pary narzeczonych, która chwilę temu namiętnie się całowała. Dla towarzystwa nie było to nic dziwnego, ale Kate czuła jakby się unosiła nad ziemią. Czekała na wyrzuty sumienia, próbowała nawet przywołać je sama myśląc o tym co robiła, ale to sprawiało tylko, że czuła się wyjątkowo. Taka lekka i szczęśliwa. Robiła co mogła, żeby nie nawiązywać z nim zbędnego kontaktu, ale i tak cały czas wyczuwała go u swojego boku. Nie chciała dopuścić do tego, żeby zauważył jaka jest zadowolona. Nie mogła się nie śmiać z dowcipów jakie opowiadał, nie potrafiła uspokoić ciała reagującego na każdy jego ruch, przypadkowe szturchnięcie... A później padło jedno miażdżące zdanie przez które mało się nie rozpłakała.
- Jak tak sobie pomyślę... - powiedziała Gabi - Że teraz prawie wszyscy - zerknęła na męża - Siedzimy sobie tu beztrosko, a niedługo wracamy do domu i będziemy się musieli zmierzyć z codziennością.
Kate aż skuliła się na myśl o spotkaniu z Adriánem. Jezu Adrián. Jeszcze nigdy go nie okłamała... Nie widzieli się od kilku tygodni i nie rozmawiali ze sobą od kilku dni... Jej kochany i dobry mężczyzna ratujący ludzi gdzieś na skrawku świata zapomnianym przez Boga... A ona udaje, że pracuje całując się i myśląc o kimś zupełnie innym... Jezu co ona wyprawia... Zaczynała sobie rościć prawa do udawanego narzeczonego! Ciepła dłoń spadła na jej zaciśnięte pod stołem pięści. Zerknęła na Ethana. Patrzał na nią zaniepokojony maskując to uśmiechem. Ale jego oczy przekazywały wszystko. Rozczepiła palce i ujęła jego dłoń ściskając ją lekko. Spoko... To ja się wami bawię nie na odwrót...
- No to co się dzieje jak tak sobie pomyślisz o powrocie? - zapytał Alonso żony.
- To się w sumie cieszę! - odparła Gabi ze śmiechem przytulając się do niego - Bo lubię swoją szarą codzienność!
- Ja też się cieszę, że wrócę do domu! - powiedziała Jenny.
- A skąd pochodzisz? - zapytał nie kto inny jak jej towarzysz Eduardo...
- Z Miami.
Kate nieświadomie wbiła się mocno w Ethana, a on objął ją ramieniem w geście obronnym. Nie znały się i nie spotkały się nigdy wcześniej. To było bardziej niż pewne. Kate raczej nie zapomniałaby takiej osobistości.
- To niedaleko - zauważył Ethan żeby zamaskować reakcję swojej narzeczonej.
- No całkiem blisko! Możecie mnie kiedyś odwiedzić - uśmiechnęła się tylko do niego.
Nie odpowiedział, a jedynie mocniej ścisnął Kate i oparł brodę o czubek jej głowy. Zdążyła się przekonać, że cokolwiek by się nie działo są w tej chwili partnerami i Ethan udowadnia jej na każdym kroku, że może na niego liczyć. To też było fajne... Tylko gdyby nie uległa... Gdyby nie musiała się teraz czuć taka winna. Nieświadomie rozmyślając o tym jak to źle, że tak się do siebie zbliżyli kolejne kilka minut spędziła w jego czułym objęciu. Cały czas czekał na jakiś stopujący sygnał z jej strony, ale się nie doczekał. Wygodnie oparta o jego pierś pozwoliła się przytulić nie wypuszczając jego dłoni z uścisku.

Zacumowali w niewielkiej przystani w Kahaluu. Jak się później dowiedzieli to i tak największa przystań w tej miejscowości. Ślicznej miejscowości trzeba zaznaczyć. Nawet Jenny ze swoją wiedzą absolutną na każdy temat uśmiechnęła się rozmarzona, kiedy popatrzała z daleka na dzikie ostępy poprzetykane złocistymi plażami  i białe domostwa porozrzucane na zielonych wzgórzach. Przepiękne miejsce.
- Dlaczego my tutaj nie jesteśmy? - zapytała Kate opierając się o reling.
- Że jak to? - zapytała Jenny.
- Przy tym - wskazała palcem ląd - Rajskie Honolulu robi się tłoczną metropolią...
- Poczekaj aż pójdziemy do wędzarni! Tam już ostatecznie przepadniesz - Alonso był bardzo ożywiony.
- Brzmi kusząco.
- Pachnie jeszcze lepiej.
Cała czwórka starała się ukryć zadowolenie, kiedy Ed oświadczył, że razem z Jenny zostają na pokładzie. Co prawda Gabi od razu zaznaczyła, że mają się trzymać z daleka od ich sypialni, a Alonso zniknął na chwilę i wrócił chowając do kieszeni klucz, ale wszyscy odetchnęli. Czwórka przyjaciół ruszyła najpierw na obiad, a później na spotkanie z dostawcą... materiałów oczywiście.
Wędzarnia była położona na środku niewielkiej plaży i Kate od razu przyszła na myśl Alika. To musiało być cudowne osiąść w takim miejscu i poświęcić się swojej pasji. Nie zdawała sobie sprawy, że wypowiedziała to na głos.
- Co byś robiła, gdybyś mogła tu zamieszkać? - zapytał Ethan. Szli kilka kroków za Torre.
- Nie wiem... Może prowadziłabym wypożyczalnie sprzętu wodnego... Dawała lekcję pływania, albo mieszała drinki. Tutaj nie zajęcie jest ważne, tylko miejsce w którym się je wykonuje.
- Jakim cudem jeszcze nigdy tu nie byłaś?
Wzruszyła ramionami.
- Zawsze padało na drugą stronę wyspy.
- A co cię powstrzymuje, żeby spełnić marzenia i tu osiąść?
Popatrzała na niego z lekkim wyrzutem. Kto jak kto, ale on nie powinien jej przypominać tej całej strasznej sytuacji.
- Nie dzielę ich sama - odpowiedziała cicho i z zaciętą miną dołączyła do Gabi i Alonsa, którzy już czekali na nich przy stole.

- Mówcie co chcecie, ja tu zostaję! - Kate otarła usta serwetką wzbudzając śmiech przy stole - Nie sądziłam, że można na tej wyspie znaleźć jeszcze jakieś piękniejsze miejsce niż te które już widziałam!
- Jego wyjątkowość stanowi rozmiar - powiedział Alonso - To chyba jedyne miejsce gdzie tubylców jest więcej niż turystów. No bo ile osób może się zmieścić na jedenastu kilometrach kwadratowych?!
- Naprawdę tylko jedenastu? Dlaczego akurat tutaj dokonujesz transakcji?
- Bo mój kontrahent pochodzi właśnie stąd. Fabio Fernencio mieszka kawałek dalej na wzgórzu.
- O! - Kate zerknęła na Ethana, który z absolutnie swobodną pozą pisał już sms-a - Specjalnie wybraliście O'ahu na wakacje?
- Właściwie to był absolutny przypadek! - wyjaśnień podjęła się Gabi - Al zawarł umowę z pewnym początkującym importerem. Wiecie... Dla kogoś kto dopiero raczkuje mój mąż jest gwiazdką z nieba - pogłaskała go czule po policzku - Facet okazał się wschodząca gwiazdą tej branży i jeśli mu coś nie odbije zajdzie na szczyt.
Na szczyt sprzedawania materiału? - pomyślała Kate.
- Alonso polecił go kilku innym firmom i oficjalnie dobrze się o nim wypowiadał. Chłopak dostał od razu kilka innych zleceń i w ramach wdzięczności zarezerwował nam najlepszy apartament w Honolulu i powiedział, że Alonso zawsze będzie jego aniołem. Piękne prawda?
- Jeej! Niesamowite! - zachwyciła się Kate. Popatrzała na zarumienionego Alonso bardzo dumnego, ale zbyt skromnego, żeby to okazać i w tej samej chwili poczuła palące spojrzenie na swoim policzku.  Zerknęła na Ethana, który był śmiertelnie poważny i spięty. Dostał już wiadomość od Joe? Tak szybko? - To fantastycznie, że tak mu pomogłeś! - powiedziała do skrępowanego Alonso.
- Jak widzę potencjał staram się pomagać.
Nie wiedziała jak jej to przeszło przez gardło i nawet głos jej się nie załamał.
- Dobry z ciebie człowiek - wypowiedziała to abstrakcyjne zdanie.
- Pewnie, że dobry! - Gabi objęła go za szyję i ucałowała.
- Ile mamy jeszcze czasu do tego spotkania? - zapytał Ethan.
Alonso spojrzał na zegarek.
- No jeszcze chwilę mamy.
- Przejdziemy się? - pociągnął delikatnie Kate za pasemko włosów.
- Jasne - wysiliła się na nie okazywanie zniecierpliwienia.
Odprowadzeni uśmiechami ruszyli do deptaka spacerowego ciągnącego się wzdłuż plaży. Wysypany kolorowym żwirkiem tworzył bardzo ładną mozaikę pomiędzy złotym piaskiem, a zieloną krawędzią lasu.
- I? - zapytała za pierwszym zakrętem puszczając jego dłoń.
- Nie wiem jeszcze. Ale zaczęliśmy się stresować, więc... - wzruszył ramionami.
- A tak dobrze mi szło... Powiedziałam mu, że jest dobrym człowiekiem!
Zaśmiali się.
- Ktoś mu zafundował wakacje! - pokręciła głową niedowierzająco - Jemu!
- Życie jest przewrotne, a świat niesprawiedliwy.
Już miała zripostować odpowiednio złośliwie jego mądrości życiowe, kiedy dwa piknięcia oznajmiły nadejście wiadomości. Ich twarzy od razu zasnuły się napięciem. Ethan wyjął z kieszeni telefon i czytał przez chwilę.
- Cholera - zatrzymał się.
- Narkotyki, dziewczyny? - Kate zatarła dłonie.
- Kaszmir...
- Co?!
- Brat Fernencio prowadzi hodowlę kóz kaszmirskich na południu Chin, a on zajmuje się obróbką i dystrybucją materiału - czytał ze zmarszczonymi brwiami - Nigdy nawet nie stał koło przemytnika chyba, że przez przypadek, nie złamał zbyt wielu praw i nie jest warty najmniejszej uwagi.
Kate uderzyła otwartą dłonią w najbliższy pień palmy, ale szybko od niego odskoczyła, kiedy pomyślała, że mogła sobie zrzucić na głowę jakieś żyjątko. Gwałtownym ruchem otrzepała włosy i wpadła plecami na drewnianą barierkę oddzielającą deptak od plaży. Zerknęła na Ethana, czy czasem nie zauważył jej błazeńskiego zachowania. Nie zauważył... W ogóle zdawał się zapomnieć o jej obecności. Oparty dłońmi o tą samą barierkę z zaciśniętą szczęką wpatrywał się w piasek. Przyjrzała mu się dokładnie. Na pozór był szczerym, zabawnym facetem. Miał wesołe oczy i miłe usposobienie. Ale widziała go teraz w firmowym wydaniu. Poważny, spięty i skoncentrowany. Łagodna twarz nabrała groźnej zadziorności, a oczy błyszczały jakimś takim stalowym zawzięciem. Obie wersje były bardzo pociągające. Lekko zadarty nos dodawał mu pozory upartości, a ładnie wykrojone usta zmysłowości. I umiejętności całowania też miał na wysokim poziomie... Zrobiło jej się gorąco, kiedy przypomniała sobie jego smak.
- Jakieś pomysły? - spojrzał na nią.
- Mmmmm - mruknęła udając bardzo zamyśloną - Jeszcze nie...
- Niezły ubaw będzie jak się okaże, że facet naprawdę nie zamierza to robić żadnych ciemnych interesów.
- A ja myślę, że skoro biznes się kręci Al nie może za długo odpoczywać.
- Co sugerujesz? - zwrócił na nią całą swoja uwagę.
- Muszę to sobie przemyśleć... - zastukała palcami o suche drewno barierki - A tymczasem chodźmy kupić ten kaszmir.

Fabio Fernencio był prawdziwą oazą spokoju i pogody ducha. Czy miał na to wpływ mieszkania na wyspie? Zapewne w jakimś stopniu tak, ale mężczyzna zbyt często przebywał poza domem. Pół życia jeździł, a właściwie pływał po świecie rozwożąc drogocenny materiał. Był już staruszkiem, ale nikt kto by na niego spojrzał nie dałby mu więcej niż pięćdziesiąt lat podczas, kiedy w rzeczywistości miał sześćdziesiąt pięć. Czekał w swoim baraku na skraju drogi prowadzącej z portu do miasteczka. Barak był starym świadkiem rozwoju jego firmy. Rdza zaczynała nadgryzać ściany przy wejściu i trzeba było to naprawić przed porą deszczową. Kaszmir musiał mieć odpowiednie warunki do leżakowania, a jego towar był wyjątkowo dopieszczany pod tym względem.
- Buenos días!! - stały klient Alonso Torre pojawił się w wejściu z żoną i dwójką innych osób.
- Hola amigo! - uściskali się jak starzy przyjaciele.
Torre nigdy nie był traktowany jak normalny klient. Był bardzo porządnym i uczciwym człowiekiem, przy tym wesołym i pełnym szacunku dla swoich kontrahentów. Ale nie można było go zawieść, bo drugiej szansy nie dawał nigdy.
Kolejną godzinę spędzili w sposób w jaki Fabio się nie spodziewał. Kobieta, która przyszła z Alonso mogła być jego godną zastępczynią. Co prawda nie był jej w stanie pokazać jak wygląda podrobiony kaszmir, bo takiego nie posiadał, ale... wiedziała wszystko! Podpowiedziała mu nawet kilka kruczków prawa celnego których po trzydziestu pięciu latach rozprowadzania towaru nie znał. Zadawała masę pytań, niektóre były dziwne, inne zupełnie rzeczowe, a Torre nie mógł się nacieszyć jej obecnością. Nie wnikał kim jest owa dama, ale sądząc po ciepłych spojrzeniach drugiego mężczyzny musiała być dla niego kimś bardzo ważnym. Nie dogadywali szczegółów, bo Torre zrobił to już wcześniej. W zasadzie rzadko go kontrolował, bo w czasie piętnastoletniej współpracy nie było między nimi żadnego nieporozumienia i zatargu, ale teraz chyba po prostu chciał skorzystać z obecności na wyspie, żeby zerknąć na tkaniny.
- Dziękujemy ci za poświęcony czas. Jutro rano pojawi się mój człowiek - uścisnęli sobie mocno dłonie.
- Wszystkiego dopilnuje osobiście.
- Wiem amigo.
- A ja dziękuję za ciekawą lekcję - kobieta uśmiechnęła się do niego serdecznie i również uścisnęła pomarszczoną, spracowaną dłoń.
- El placer es mio - odparł w języku, który wszyscy doskonale znali. Chyba wszyscy. Nie wiedział jak tajemniczy, ale sympatyczny blondyn stoi z hiszpańskim.

Kate była bardzo zawiedziona. Ale to bardzo! Czuła się jak mała dziewczynka, której nie pozwolono otworzyć prezentu machając nim cały dzień przed nosem. I jeszcze morderca uważał ją za swoją przyjaciółkę. Nie mogło pójść gorzej... Wracali na jacht zupełnie z niczym.
- Hej Kate co to za nastrój? - zapytała Gabi. Drgnęła odwracając się w jej stronę, ale w tej samej chwili wpadła na Ethana.
- Zmęczona? - zapytał zarzucając jej rękę na ramię.
- Mhm... - odsunęła się i skończyło się tylko na trzymaniu za rękę.
Kiedy wrócili z zamiarem jak najszybszego powrotu do domu okazało się, że na pokładzie nie ma ani Eduarda, ani Jenny. Kapitan wyjaśnił, że poszli na obiad i jeszcze nie wrócili. Ponieważ Alonso postanowił oblać udaną transakcję prawie godzina oczekiwania zleciała jak biczem strzelił. Najbardziej krępujące i niestosowne było to, że Kate naprawdę dobrze się czuła w ich towarzystwie. Zarówno przy Torre jak i przy Ethanie miała wrażenie jakby się znali już od bardzo, bardzo dawna. Tak więc kiedy Ed z Jenny wrócili na pokład zastali czwórkę dokazujących przyjaciół, a butelka tequili na stole była zatrważająco pusta.

Oglądanie słońca chowającego się w tafli oceanu to jedno. Oglądanie tego samego, kiedy dookoła nie widać skrawka suchego lądu to drugie. Obłędnie piękny widok. Pełna paleta od granatu przez czerwienie i pomarańcze zalały sunący ze sporą prędkością jacht. Kate zeszła na dolny pokład łudząc się, że nie dotrze to chichot słodkiej Jenny. Straszny dźwięk nadwyrężający słuch. Oparła się o reling na burcie zwróconej ku zachodowi i zapatrzyła na to piękne zjawisko. Kiedy Kate się oddaliła się od nich ta zaczęła się śmiać jeszcze głośniej. Zaczęła podejrzewać, że dziewucha robiła to specjalnie. Kilka razy dotarło do niej imię "Ethan" z całą pewnością wypowiedziane przez parówiaste usta, ale niewiele ją to obeszło. A właściwie już dwa razy powiedziała prawie na głos "Co mnie to obchodzi?!". No bo co ją to obchodzi?! Przez ten nieudany wyjazd powrót do domu się opóźnia, ale przecież już bliżej niż dalej i znowu będzie narzeczoną doktora Castillo, którego uwielbiają wszyscy, a tylko ona może mieć. Stojąc tak samotnie i przyglądając się zachodowi słońca poprzysięgła sobie, że koniec migania się. Koniec uciekania przed tym co nieuniknione. Kiedy tylko postawi stopę w Miami dzwoni do Giny ściągając ją do pomocy, dzwoni do Casandry swojej przyszłej teściowej i ją też zagania do roboty i urządzają w końcu ten ślub. Popatrzała w dół na różowy materiał łopoczący je między nogami. Do kiecek już się przyzwyczaja! W końcu zostanie żoną Adriána. Nie ma się co ociągać... Prosił ją o to dwa lata temu, zgodziła się i do tej pory ani drgnęła, żeby zrobić coś więcej. Wyobraziła sobie siebie jako żonę i matkę. Jak będzie się gdzieś podpisywała zabraknie miejsca w rubrykach! Catalina Carmen Barrera Castillo. Haha! Jakby wywalić Barrera mogłaby kaligrafować jakieś eleganckie CCC!
- Jak mogłaś mnie tam zostawić... - usłyszała cichy głos i wszystkie marzenia i plany na przyszłość w jednej chwili prysnęły. Nie poczuła żalu...
- Jenny cię napastuje? - zaśmiała się.
- Napastuje mnie jej skowyt, kiedy się cieszy...
- Oj, a ona cię lubi - mruknęła melodyjnie.
- Chichocze jak hiena...
- Chce zwrócić na siebie twoją uwagę.
- Okaleczając moje uszy?
- Jak nie reagujesz inaczej...
- Bo mam narzeczoną! - zbuntował się - Musisz mnie obronić.
Zaśmiała się głośno.
- Ok... Coś się wymyśli - cały czas wpatrywała się w barwny horyzont.
Ethan zwrócił się przodem do relingu i oparł tak jak ona.
- Zawsze mnie dziwiło jak zjawisko powtarzające się codziennie może budzić taki zachwyt - powiedział patrząc na zachód.
- Bo jest piękne.
- Jest niesamowite.
Dopadły ją wszystkie symptomy zadłużonej nastolatki. Ciepło rozlewało się po ciele, policzki piekły, usta mimowolnie wyginały się w uśmiechu, mózg oczyszczał się z wszelkich myśli, ciało nie wiedziało jak się zachować, więc trwało w bezruchu, oczy nieśmiało szukały najmniejszego jego fragmentu. Poznawały tajniki sztuki "Jak zobaczyć nie patrząc" Wyłapywały kontur twarzy, dłoń, powiewający kraniec koszuli... Cokolwiek co należało do niego. Nawet serce wystukiwało jakoś bardziej radośnie.
"Jej głupia kobieto!! - łajała się w myślach - Masz trzydzieści trzy lata, planujesz ślub, dzieci i stabilne życie z kimś ZUPEŁNIE innym. To niedobry agent Wheller i nawet jeśli całował cię tak gorąco, a ty tak strasznie się na niego napaliłaś nie błaznuj teraz!!"
I właśnie po tych jakże mądrych przemyśleniach zadrżała kiedy Ethan wziął ją za rękę i pieścił palcami wewnętrzną stronę przedramienia. W milczeniu śledziła drogę jego palców znaczących szlak żył pod tatuażem. Wiodły od pięknej lilii na nadgarstku, przez jej łodygę z kolcami. Zatoczyły kółko na tabliczce wbitej gwoździem w delikatnego listka. Na tabliczce widniało "A+".
- To twoja grupa krwi prawda?
Kiwnęła tylko głową spragniona dalszej pieszczoty. Dalej poniżej tabliczki widniały dwie maski. Artysta wykonujący tatuaż wykazał się niemałym kunsztem robiąc obraz przestrzenny. Maski częściowo zasłaniane przez liście lilii zwrócone były do siebie tyłem. Obie do złudzenia przypominały ludzkie twarze. Jedna była bardzo ładna, pogodna i uśmiechnięta. Druga również się uśmiechała, ale jej mina wyrażała przebiegłość, wyrachowanie i jakąś taką cierpkość. Ethan nie wiedział jak mina może powiedzieć tyle o osobie, ale to była właśnie cała sztuka artysty. Umieścił wszystkie te cechy na jednej twarzy. Dopiero nad maskami pędy lilii przechodziły w płomienie, z których umykał feniks na ramieniu.
- Oglądałem je którejś nocy... kiedy spałaś - powiedział cichutko.
- Tak? - każda dziewczyna targana takimi emocjami oblałaby się teraz rumieńcem ekscytacji, ale nie Kate. Kate z pałającymi oczami patrzała na jego zamyśloną twarz.
- I domyślam się, że nic nie znalazło się na tobie bez przyczyny.
Pokiwała głową.
- Ale nie rozumiem ich. A+ jest grupą krwi. Bardzo mądrze. Lilia?
- Lubię lilie - odparła po prostu. Oglądał w uwadze jej rękę, a teraz się uśmiechnął. Po prostu lubiła...
- Maski? Symbolizują oblicza ludzi z jakich spotykasz na co dzień? Są jakąś przestrogą przed ludzkim fałszem? Dwulicowością?
Długo nie odpowiadała, a on jej nie poganiał. Słońce było już tylko gorejącą kulą do połowy zanurzoną w toni ciemnego oceanu, a ich otaczał półmrok. To niesamowite, że słońce przez cały dzień toczy się leniwie po nieboskłonie, żeby jego zachód trwał taką ulotną, krótką chwilę...
- Maski to ja - wyrzuciła w końcu.
Popatrzał na nie jeszcze raz dokładniej.
- Jestem dokładnie taka jak one - kontynuowała - Nikt nie wie która ja, to naprawdę ja.
- Nikt?
No tak... To by się zgadzało - pomyślał. Detektyw Barrera w Miami, która była bezwzględną, nie przejawiającą żadnych głębszych uczuć maszyną potrafiącą skalkulować i odkryć fakty jakie by nigdy nikomu innemu nie przyszły do głowy i teraz Kate, która przed nim stała. Słodka Kate w różowe sukience drżąca od dotyku jego palców. Całująca go z taką pasją... Tatuaż był cholernie prawdziwy.
- Tylko jedna osoba na całym świecie mnie poznała - kontynuowała - Taką prawdziwą mnie - na ustach błądził jej ciepły uśmiech.
- Adrián? - zapytał. To była jego pierwsza myśl. Zesztywniała i zabrała rękę patrząc w wodę rozbijającą się o burtę.
- Nie - ucięła rozmowę.
Nie? Nie cudowny narzeczony? To kto jak nie on?!
- Feniks nie oznacz tylko szczęścia w unikaniu złego fatum prawda? - kontynuował obdukcję nie chcąc jej zapędzać w wyrzuty sumienia.
- Feniks oznacza moje korzenie, moje pochodzenie... Tak jakby.
Przechylił głowę słysząc wyraźną dumę w jej głosie.
- Ale nie mogę ci powiedzieć nic więcej - ubiegła jego pytanie.
- Dlaczego?
- Bo to wielka tajemnica.
- Należysz do jakiejś sekty?
- Tak! - zaśmiała się - Sekta ognioodpornego feniksa! Nie słyszałeś?
- Jakoś mi umknęło - podjął dowcip.
- Szkolimy najlepszych strażaków!
- To strasznie pożyteczna sekta! - wybuchnął śmiechem.
- Hej ptaszynki!! - zagrzmiało nad nimi.
- Tak Ed? - Kate wywróciła oczami. Nastrój spoufalenia i intymności znikł.
- Żadnego macania się bez naszej wiedzy! Dajcie popatrzeć!
W momencie, kiedy słońce zgasło wrócili na górę do wesołego towarzystwa nie wspominając ani słowem o tym co się stało w czasie pływania. Kate rugała się za swoją głupotę, a Ethan postawił sobie nowy cel. Niech ona demaskuje kim jest Alonso Torre. On zbada kim jest Kate Barrera. Chce znać każdy szczegół, którego nie znalazł w jej papierach!

Kiedy wrócili do hotelu wszyscy zdecydowali się na późną kolację. Hotelowa restauracja serwowała o tej godzinie pyszne i lekkie przekąski. Wszyscy byli zmęczeni po całym dniu na słońcu, sporej dawce alkoholu i innych przeżyciach. Jenny zmyła się już w porcie, a Eduardo siedział teraz taki obleśnie zrelaksowany i zerkał łakomie na Kate. Szybko straciła cały apetyt.
- Muszę zadzwonić - z tą marną wymówką pożegnała się ze wszystkimi i zostawiając Ethana przy stole wyszła na zewnątrz.
Usiadła przy pustym basenie na jednym z leżaków i popatrzała na swój cały dzień milczący telefon. Doskonale wiedziała do kogo chce zadzwonić, ale minęło dobre kilka minut zanim się zdecydowała wybrać numer. Nie odebrał za pierwszym razem, ale za drugim podejściem nie wysłuchała nawet do końca pierwszego sygnału.
- Mój najukochańszy skarbie - powiedział rozczulony na dzień dobry prawie wyciskając jej łzy z oczu swoim słodkim głosem.
- Cześć!
- Nie mam czasu, ale wiedz, że okropnie tęsknie.
- Dlaczego nie masz czasu?
- Strasznie dużo pracy, mało czasu. Kocham cię.
- Ja ciebie też bardzo kocham - i to była prawda. Kochała.
- Co z Torre?
- Wszystko w porządku. Nie martw się tym.
- Kochanie muszę kończyć. Zadzwonię do ciebie jutro. Obiecuję, że będę miał więcej czasu. Bardzo cię kocham i okropnie za tobą tęsknie - wyrzucał z siebie szybko słowa.
- Ja za tobą też.
- Porozmawiamy jutro aniołku. Śpij słodko Kathy.
- Pa... - nie zdążyła dokończyć. Rozłączył się.
Podparła brodę na dłoniach ciężko wzdychając. Kochała go, pragnęła go i potrzebowała go. Chciała z nim spędzić życie, budzić się przy nim i mieć z nim dzieci. Chciała Adriána. Więc czemu jest tak dziko podekscytowana przy Ethanie?
- Dlaczego siedzisz tu zupełnie sama?
- Bo chcę - odpowiedziała niechętnie.
Eduardo wcale nie zniechęcony jej postawą usiadł na sąsiednim leżaku.
- O czym myślisz?
- O mężczyźnie, z który chcę spędzić resztę życia.
- I co wymyśliłaś?
- Że strasznie go kocham.
- No... to by wyjaśniało dlaczego ciągle z nim jesteś.
Uniosła na niego gniewne spojrzenie zastanawiając się, czy Alonso bardzo by się pogniewał, gdyby odrobinkę obiła mu braciszka.
- Muszę przyznać, że masz anielską cierpliwość.
- Co masz na myśli?
- No jak to co? Przecież musisz o tym wiedzieć. Nie jesteś naiwna, więc chyba jak ci facet znika na noc to wiesz, że nie wyje do księżyca z tęsknoty?
- Jezu Ed co ty pieprzysz? Wybacz, ale nie jestem w formie do słuchania cię - znowu pochyliła się opierając czoło o dłonie.
- Nie wiesz o niczym?
- Nie - syknęła.
- Nie domyśliłaś się o co chodzi z Amber? - zarechotał. Piękna para. Hiena i ropuch!
- Jaką Amber, kto to jest?
- No tak, przecież was sobie nie przedstawił. Pamiętasz dzień, kiedy poszłyście z Gabi zaszaleć?
Nie odpowiedziała patrząc na niego chmurnie.
- Kiedy wróciłyście twój ukochany urabiał panienkę przy barze. Taka gorąca blondynka... Na pewno zauważyłaś...
No pewnie, że zauważyła.
- To właśnie Amber. Wyszedłem później z pewną panią, ale niedługo później kiedy wracałem, a była to późna noc twój kochaś wychodził z nią z hotelu i szedł w stronę miasta. Nie zauważył mnie - rechot - Serio nie wiedziałaś?
Milczeli dłuższą chwilę. Kate panicznie zastanawiając się jak się zachować, a Ed obserwując jej nieruchomą sylwetkę. No tak... Pomyślała wtedy, że pojechał do chłopaków i nie zwróciła uwagi, że następnego dnia znowu do nich pojechał razem z nią, bo musiał pogadać...
- Kate... Nie chcę, żeby ci przykro, ale jesteś fajną dziewczyną, a Ethan to idiota!
Nie zareagowała ciesząc się, że wcześniej schowała twarz w dłonie.
- Kate... - poczuła wielką, wstrętną łapę na ramieniu.
- Zostaw mnie.
- No przestań... - uścisnął ramię bardziej, ale w tej samej chwili nadział się na lodowate, błękitne oczy.
- Co tu się dzieje?
Cichy, złośliwy śmiech.
- Niech ci Kate opowie.
Łapa zniknęła i cała postać Eduardo również zaczęła znikać odchodząc podejrzanie szybko. Co za złośliwa, wstrętna szuja! Kate uniosła głowę i zobaczyła jak podchodzi do Gabi i Alonso wychodzących z restauracji i z zadowoleniem coś im opowiada. Gabi posłała jej wystraszone spojrzenie, ale jej uwagę zajął już ktoś inny.
- Kate? - Ethan kucnął przy jej leżaku nie dotykając jej.
- Jak się reaguje na zdradę?
- Co? - zmarszczył brwi.
- Widział cię z Amber. Powinnam jakoś zareagować...
- Co?!
- Rozpłakać się, wrzeszczeć... Nie wiem co się robi w takiej sytuacji, bo nikt mnie nigdy nie zdradził.
Widziała gniewne błyski w jego oczach.
- Ethan tak dla jasności... to twoja sprawa z kim chodzisz i gdzie. Ale trochę namieszałeś i muszę jakoś zareagować.
- Kate posłuchaj mnie.
Zerknęła ponad jego ramieniem na Gabi, która ciągnięta przez Alonso wyraźnie bardzo chciała do nich podejść.
- Posiedź tu chwilę, a ja udam, że wieje - spojrzała na teraz już wściekłe oczy mężczyzny - Serio nie wiem co się robi w takiej sytuacji. Idę do pokoju...
Wstała zostawiając go pochylonego nad pustym leżakiem i szybkim krokiem dopadła wind w holu. Żeby tylko jej Gabi nie dogoniła...
Nawet jeśli miała taką możliwość widocznie Alonso jej w tym przeszkodził. Kate udając sama przed sobą, że wcale nie jest wściekła wróciła przez nikogo nie nękana do pokoju i od razu skierowała się pod prysznic. Stała pod nim długo pozwalając letniej wodzie spływać z jej ciała. Stała, a woda płynęła. Uspokoiła myśli, uspokoiła nerwy i dopiero wtedy mogła stawić czoło rozwiązaniu problemu. Problemu pod tytułem Ethan Wheller. Była pewna, że na nią czeka za drzwiami. Była pewna, również tego, że ciężko będzie o tym rozmawiać nie angażując emocji, ale właśnie dlatego odczekała odpowiednią chwilę. Za dużo emocji wkradło się do tej sprawy... Wyszła zdecydowanie spodziewając się nadziać na złe niebieskie oczy, ale ich nie zastała. Nie było ich w sypialni, nie było ich w jednym salonie, ani w tym drugim... Nie przyszedł za nią. No cóż... Zmyła z twarzy zawziętą minę i wróciła do sypialni. Nie pogadają w takim razie. Leżała przewracając się jakiś czas z boku na bok, a każdy szmer przypisywała otwieranym drzwiom. Co za dzień... Jeden narzeczony ją kochał, ale był setki kilometrów od niej, drugi puścił ją kantem, Alonso Torre dokonał legalnej transakcji, a ona sama wysłuchała porad dziwki na temat szczęśliwego związku... Z takimi przygodami powinna zacząć prowadzić pamiętnik dla potomnych. W końcu zmógł ją sen. A narzeczony numer dwa znowu szlajał się nie wiadomo gdzie...




65 komentarzy:

  1. hahaha:D genialny rozdział!!! aż się popłakałam ze śmiechu:D boskie to jest;D nie mogę się doczekać następnego:D
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ mi jej szkoda. I jestem tak ciekawa jak Ty to wszystko wyprostujesz, że nie masz pojęcia! Wolałabym chyba nie wiem stracić dostęp do internetu i przeczytać to w całości, jak już się wszystko wyjaśni. To nie na moje nerwy... :D I moją cierpliwość, a raczej jej brak.

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No coś Ty! Co ja bym zrobiła bez Ciebie przez cały okres pisania!

      Usuń
  3. Haha, co Ty. Nie mam tak mocnej siły woli, żeby tu nie wejść chociaż przez jeden dzień. A co dopiero np. kilka tygodni. Zwariowałabym prędzej. :D

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to dobrze :) To mnie uspokoiłaś i biorę sie za dalsze pisanie :D

      Usuń
    2. Weny życzę kochana! :D Tylko się nam nie przegrzej!

      Usuń
  4. puk puk :) trochę mi niezręcznie, ale chciałbym się do Was wprosić – mogę ???
    Przez przypadek (szukając w necie czegokolwiek o Crossie – na marginesie - Kocham Go ; ) znalazłam Twój blog!!! Uwielbiam przypadki - od poniedziałku nie robię nic innego tylko czytam i gdyby nie to, że muszę zachowywać pozory (bo czytam nawet w pracy) to nie robiłabym nic innego tylko czytała i czytała, nawet w domu nic nie robię :)
    Jestem po lekturze „Softly”, The game of lies” i PRZECUDNEJ „Spicy”. Pięknie piszesz, czytanie tego sprawiło mi taką samą przyjemność jak czytanie o Tatianie i Aleksandrze oraz Evie i Gideonie.
    Dziękuję za cudne doznania i wypieki na twarzy :)
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana! Ładuj się bez pukania :D
    Cóż mogę powiedzieć poza dziękuję. Bardzo mi to pochlebia i cieszę się, że do nas dołączyłaś. Bardzo mnie ciekawi co powiesz na temat Olivii z Windy Hill, która jest dotychczasową moją faworytką. Witam Cię w naszym odrobinkę odjechanym gronie i mam nadzieję, że moje straszne koleżanki i kolega Cię nie wystraszą :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam Marto :-) Ja też tu trafiłam przez Crossa ;-) jakiś czas temu... I zostałam fanką Nikki i jej opowieści :-)
    Czytanie nowego rozdziału muszę zacząć od komentarzy bo nie mogę sie powstrzymać! Co tam napisałyście ;-)
    Dziś jest chyba rekord temperatury! Cudnie ;-)
    Co Was tak wzieło na te dzieci?! Najpierw wszyscy pytają kiedy zaręczyny? Potem kiedy ślub? Potem kiedy dziecko? Ja właśnie jestem na etapie kiedy dziecko...
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  7. Witamy Marto w naszym skromnym gronie;) miło, że znalazła się kolejna fanka;)
    pozdrawiam;)
    M.
    PS: Lenka, Skarbie, dzieci są cudowne i życzę Ci tej przyjemności wychowywania ich;) oczywiście reszcie pań również;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiem, że są cudowne, kochane, słodkie i urwíski zarazem w tym ich urok ;-) latka lecą... Nie stety, czas biologiczny cyka... Po remonie trzeba będzie brać się do roboty! Jak to mówią moje "koleżanki" z pracy.
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam kolejną Fankę!!! :*
    NIKKI-NIE STRASZ. Jezu, wszyscy się nas wstydzą i boją. Ja nie wiem. Takie straszne baby z nas? Pośmiać się lubimy i tyle... :D
    I chciałam jeszcze zauważyć, że każda nowa fanka znajduje Twój blog, chcąc wyszukać informacje o Crossie. Facet poprawia Ci statystyki! :D

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak miło :) dziękuję i już się cieszę, bo w takim towarzystwie i z takimi lekturami nie sposób się nudzić.
    Z niecierpliwością czekam na poznanie Olivii :) trochę się powstrzymuję, bo po Windy Hill pozostanie mi już tylko grzecznie czekać na kolejne rozdziały "The game of lies".
    U mnie dzisiaj w biurze termometr wskazywał 32 stopnie (przy dwóch ustawionych na maksa wiatrakach), ale ja na bank miałam z 40 stopni – Pan Word tak mi podniósł temperaturę:)
    No i teraz się zastanawiam- Cross czy Word - hmmmmmmmmm
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  11. Jej, też bym chciała jeszcze mieć przed sobą takie całe Windy Hill ... Łaa, niespełnione marzenia. :D
    Ja, z solidarności do założycielki bloga(żeby nie podpaść), mówię Word. :D
    Żartuję, z całego serca jestem za Wordem!! :D

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  12. Word, Word, Word!!!
    Widziałam, że lepiej się czuję... i wyglądam... ze śrubokrętem niż ze ścierka w ręce :P
    Nikki rozdział jak zwykle zaskakujący :D Ciekawe co teraz wymyślisz czym nas zaskoczysz?!
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja jak zwykle zaczynam od komentarzy :D I Nikki żadne Twoje groźby tego nie zmienią :P a teraz zaciekawiona właśnie powyższymi komentarzami przeczytam rozdział :D

    A.

    Witam również nową fankę :) - Chyba większość z nas trafiła tu przez Crossa :)
    A nawiązując do trylogii to wpadłam ostatnio na kolejną z klimatu Greyowo-Crossowego.
    Pierwsza część to "Uwolnij mnie" :)

    OdpowiedzUsuń
  14. No cóż tu dużo mówić... Cross już tak ma... Jednoczy kobiety :D
    Wierna nie narzekaj straszna jesteś i tyle :P Cross, Word, a może Hill?
    Lena nie nas wzięło na dziecko, tylko M.M... A my mu tylko pomagamy w motywowaniu małżonki. I już tak nie wyjeżdżaj z tym "latka lecą" dobrze? Też straszna jesteś... I też wolę nosić cegły niż zamiatać...
    M. nie gadaj tylko do roboty :D
    A. recenzję poproszę.
    Właśnie wróciłam z mojego jeziorka-kałuży, które o dziwo nie wyparowało, a nawet miało chłodną wodę! Od razu samopoczucie skacze w górę!
    Ale nas się tu zbiera :D Niedawno mówiłam mężowi, że zaczynając pisać nawet mi przez myśl nie przeszło, że ktoś to będzie czytał... A teraz jest Was tak duuuużo! :D
    :***

    OdpowiedzUsuń
  15. No i się poddałam - nie chcę dłużej czekać- czytam Windy Hill...
    poza tym czy można się od czegoś uzależnić w ciągu 4 dni - bo ja właśnie chyba tak mam, nie mogę się oderwać od bloga i od komentarzy oczywiście, bo ja też zawsze zaczynam od komentarzy :)
    Nadal walczę Cross czy Word???, a co do do polecanych książek typu wiadomego to całkowicie NIE polecam "Piekło Gabriela".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie walcz z tym ! Po co odkładać to co nieuniknione :)
      Piekło na nie? Słyszałam dużo pozytywnych opinii na jego temat, ale jakoś nigdy mnie nie ciągnęło... Jak piekło to tylko z Belethem :D ("Ja, diablica") Ja się wzięłam teraz za coś grubszego i cięższego, bo mi mózg zmalał o połowę przez te wakacyjne lajty :)

      Usuń
  16. No właśnie ja też., chociaż bardziej komentarzy. Kupiłam, ucieszyłam się że dużo stron co bardzo lubię i niestety rozczarowanie, zero akcji jestem na prawie 400 stronie i jest nudno, jakieś to takie bez życia, julia jest mdla,chce ale nie. a gabriel spodziewałam się że będzie drapieżny dziki niegrzeczny a to taki profesorek. Ale czytam i jak coś się zmieni ma następnych 200 stronach odszczekam :-). Między czasie czytam nowa ks. Paulina simons pieśń o poranku ale nie mam jeszcze zdania wgryzam się marta

    OdpowiedzUsuń
  17. Witamy nową fankę Nikki.
    Rozdział ciekawy, obsstawiam, ż e brat Alonso to ciemny charakter, a sam Alonso to będzie spoko gość !
    Tycha

    OdpowiedzUsuń
  18. Jeśli chodzi o "Uwolnij mnie" to fabuła opiera się na znanym schemacie: On bogaty ona mniej. On ma swoje sekrety, ona również. Zawierają pewną transakcję - ona będzie pozować do obrazu a on zapłaci jej za to milion dolarów. Oczywiście się w sobie zakochają i razem będą stawiać czoła przeciwnościom losu. Bohaterom bliżej do Evy i Gideona niż do Greya. Czyta się szybko, bo to taka lekka pozycja.
    Co do "Piekła Gabriela" to mnie się podobało, ale faktycznie rozwija się bardzo powoli. Z tego co pamiętam druga część ciekawsza. Ale wiadomo o gustach się nie dyskutuje i każdemu podoba się co innego :D

    A tak poza tym to zaczynam pałać sympatią do tych całych Torre (poza Eduardo) i zgodzę się z Tychą, że pewnie za tym wszystkim stoi Eduardo :P

    A.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jakie z Was wróżki proszę, proszę :) Kombinujcie dziewczynki, bo czasami mi podsuwacie ciekawe pomysły. Oczywiście pary nie puszczę...
    Martuś ciekawa jestem Simons, więc czytaj Windy i bierz się za następną książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja zostaje w piekle (to już bylo) teraz w niebie z Beletem! Przynajmniej do końca trylogi ;-) No i najważniejsze the game...w międzyczasie ;-)

    Dobranoc :*
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja tam uważam, że Alonso po prostu jest dobrym aktorem, no chyba, że ten jego braciszek jest jeszcze lepszym. Hmm. Zmieniacie mi koncepcję dziewuchy!!! :D Haha, doobra czekam na "wyrok" naszej Nikki.

    Dobrej nocy, kochane.:**
    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  22. Czyżby się tworzyły dwa obozy? Alonso vs. Eduardo :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Witam Miłe Panie;)

    Nikki przekaż Swemu mężowi, aby po przeczytaniu Spicy napisał w komentarzach Swą ocenę;) z góry dzięki;)
    pozdrawiam wszystkich:)
    M.M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny M.M.!

      Zdecydowanie chce napisać recenzję całości (przeczytałem już 75%). Widzę kilka uwag, zapewne już nieaktualnych ale możesz się spodziewać mojej opinii być może już w ten weekend :)

      Pozdrawiam Mąż :)

      Usuń
  24. jestem już w połowie Windy Hill i oczywiście czytam z wypiekami, dzisiaj w pracy znowu prawie nic nie zrobiłam :) ale na tę chwilę to Spicy jest moim numerem jeden - to z Wiktorią się bardziej identyfikuję niż z Olivią - może to podobny wiek i ten sam kolor włosów :)
    codziennie też zaglądam na stronę główną po oczywiście kolejny rozdział "the game of lies" na który czekam z niecierpliwością, ależ ten blog jest wciągający
    Też się zastanawiam nad Państwem Torre czy taka fajna para jak Gabi i Alonso mogą być czarnymi charakterami ???
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  25. no w końcu doczekałem się drugiego samca tutaj:)
    nasze żony tu nieźle balują wraz z koleżankami, a ja sam jak ten palec siedzę i czytam:D czekam z niecierpliwością na Twoją recenzję:)
    M.M.
    PS: dzięki Nikki;)

    OdpowiedzUsuń
  26. a... Gosia się pyta czy jutro będzie rozdział?:)
    M.M.

    OdpowiedzUsuń
  27. Hahaha, ja już nawet nie próbuję, bo wiem, że M. i tak się spyta i tak! :D Kochana M.!

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M. powinna mieć taki szablon ustawiony o treści "Kiedy nowy rozdział?" :) Z radością oświadczam, że u mnie 20 stopni!!

      Usuń
  28. Przekaż, że ciężko nad tym pracuję i mam nadzieję, że tak :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Właśnie przeszła u mnie burza! Jak zwykle weekend i pogoda się psuje.. kiedy ja się wreszcie opalę?! No to jeszcze ja muszę mojego męża zachęcić aby tu zajrzał :P póki co narzeka, że za dużo tu czytam/przesiaduję! Za dużo... zdecydowanie NIE :P

    Lena

    OdpowiedzUsuń
  30. przekazałem, a mój Skarb przesyła buziaki dla Was:)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  31. A jak remont Lena? Zapraszamy Twojego męża będziemy miały już trio :)

    I właśnie zdałam sobie sprawę z mojego niegrzecznego zachowania. Nie przywitałam nowego gościa... Witam Cię mój mężu :D. Chociaż chyba musisz sobie zmienić pseudo, bo dziewczyny mogą się dziwnie czuć zwracając się do Ciebie per Mężu... A M.M już zwłaszcza :D I do czego to doszło, że rozmawiamy w taki sposób... Eh...

    Buziaki Tobie również Gosiu!! And to ALL of you ;**

    OdpowiedzUsuń
  32. Witaj Mężu Nikki :-)
    Zobaczymy czy mojego da się w to wciągnąć.
    Siedzę sobie właśnie na balkonie (nasze mieszkanie nie stety go nie ma!) popijam kawke i podziwiam padający deszcz! Mimo tego deszczu jest SUPER ;-)
    Remont ruszył w piatek najpierw elektryka, a potem cała reszta. Teraz musze wybrać kolory farb... przeglądam rożne rzeczy i szukam natchnienia. Chociaż mam już pare rzeczy na oku.
    Miłego dnia dla wszystkich :-)

    Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo że pewnie się cieszysz remontem, ja Ci współczuje. Mój trwał siedem miesięcy i postanowiłam już do końca życia nie robić żadnego :D Choćby mi sufit na głowę spadł! Mam wysypkę na remont.
      Co do pogody... Mam pootwierane okna i siedzę zawinięta w kocyk, bo mi zimno... Oszaleć idzie! :D

      Usuń
  33. U mnie też była wczoraj burza, a teraz nie ma 50 stopni! Wręcz jest zimno w porównaniu w poprzednimi dniami, ale przynajmniej nie muszę siedzieć na wiatraku! :D
    Buziaki dla Ciebie M. :*
    I ja oczywiście również witam Męża Nikki. ;) Gratuluję tak kreatywnej żony!!! :D

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jestem bezczelna. Dla wszystkich buziaki, nie tylko dla M!!! :D :*

      Skruszona Wierna. :D

      Usuń
  34. W naszym mieszkaniu nie bylo robione nic poza wymianą okien i drzwi wejściowych przez 10 lat!!! Dlatego ja się tak cieszę ;-) Teraz się przemęczymy ale potem będzie cudnie - mam nadzieję ;-)

    Lena :***

    OdpowiedzUsuń
  35. Oj niepoprawna Wierna :D Wybroniłaś się kreatywną żoną! ;)
    Lena na pewno będzie cudnie. Zwłaszcza jak masz wizję tego jak wszystko ma wyglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  36. u nas prawie skończone... tylko jeszcze chłopy meble układają;) a ja sobie leżę wyciągnięta na sofie i oglądam tv;) niech oni to robią, bo w końcu przyszła mama następnego dzidziusia nie może się przemęczać...;) tak, tak, zgodziłam się na blogowego dzidziusia...;) jak mąż się dowiedział to oszalał ze szczęścia i przyniósł mi telefon, żeby dzwoniła do lekarza;)
    Lena powodzenia;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeeeeeee!!!! Będę ciocią!!! Czekamy na raporty z postępu prac ;)

      Usuń
    2. My to jednak mamy moc przebicia i siłę perswazji!!! :D Cieszę się M. :*
      POWODZENIA!!

      Wierna.

      Usuń
  37. hahaha;D masz rację wierna;D
    robicie się przez to coraz groźniejsze;****
    aaa... i mam apel do chrzestnej!- szykuj sobie ciuszki na chrzest ;D;***
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TAK JEST! :D

      Przyszła chrzestna Wierna. :D

      Usuń
  38. wybacz, że napisałam Twe imię przez małą literę, Wierna, ale ganiam teraz do moich wspaniałych robotników z obiadkiem;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, w zasadzie to nie moje imię, więc zostaje Ci wybaczone! :*

      Usuń
  39. o dzięki Ci Najdroższa;**
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha, wspaniałomyślna Wierna, nie?!
      Leć do tych swoich robotników, a nie tam tutaj żartuj, przyszła mamuśko! :**

      Usuń
  40. Jej człowiek na chwile zaszyje się nad jeziorem a tu takie rzeczy się wyprawiają. Nikki musisz to koniecznie uczcić jakimś nowym rozdziałem :-D a przyszłym rodzicom na tym etapie nie pozostaje nic innego jak życzyć udanego rozmnażania ;-)

    A.

    OdpowiedzUsuń
  41. hehehe;D A. zgadzam się z Tobą co do rozdziału...;D
    i chyba naprawdę zrobię sobie taki szablon "kiedy następny rozdział?" ;D hehe
    A. dziękuję za życzonka;*
    Wierna, w poniedziałek się dowiem kiedy chrzciny...;P
    M.

    OdpowiedzUsuń
  42. Proszę jakie tempo!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  43. hahaha;D nie, nie;D tylko do lekarza idę... bo mnie ten mój mężuś wysyła...;)

    OdpowiedzUsuń
  44. Patrząc na tempo rozwoju wypadków... Urodziło się już coś??? :D
    Co do rozdziału - wieczorem.

    OdpowiedzUsuń
  45. wieczorem powiadasz...?;)
    na razie nic się nie urodziło;) zobaczymy w poniedziałek czy za kilka miesięcy się urodzi;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pół godzinki mi daj. Czekam z niecierpliwością na poniedziałek :D

      Usuń
  46. hahaha;D ja też;) i na wyniki i na rozdział;) pisz spokojnie;) czekałam 2 dni mogę poczekać jeszcze kilka minut;)
    M.

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!