czwartek, 5 września 2013

"Wszystko, czego nie zdążyliśmy powiedzieć"



Cztery dni przed zawarciem związku małżeńskiego Julia Walsh dowiaduje się o nagłej śmierci swojego ojca, bogatego, apodyktycznego człowieka. Od lat nie utrzymywała z nim kontaktów, nie mogąc wybaczyć mu, że rozdzielił ja z Tomasem, jej pierwszą miłością. Z powodu pogrzebu ślub Julii i Adama musi zostać przełożony. Nazajutrz po smutnej uroczystości w mieszkaniu niedoszłej panny młodej ląduje ogromna skrzynia, a w niej coś, co wygląda jak wierna kopia ojca a w rzeczywistości jest robotem wyposażonym w część jego neuronów i pamięć. Ma pozostać u niej tak długo, aż ojciec i córka nie powiedzą sobie o wszystkim, co im leży na sercu. Julia może maszynę po prostu wyłączyć, ale daje się wciągnąć w niezwykłą grę. Poznaje ojca takim, jakim go wcześniej nie znała, dostrzega motywy jego zachowania. I dowiaduje się, że Tomas, który ponoć zginął w Afganistanie, żyje, ożenił się. Jeśli go teraz nie odnajdzie, nigdy nie dowie się, który z mężczyzn jest jej naprawdę pisany - Adam czy Tomas...

Dziwna była ta książka... Dziwna i na swój sposób wyjątkowa. I już tłumaczę dlaczego.
Zawsze przed zabraniem się za jakąś nową pozycję czytam recenzje na jej temat. Bo książek wiele, czasu ciągle brakuje i szkoda go marnować na tytuły przez większość uznawane za słabe. Czytałam, że książka jest słodka, wzruszająca, zabawna, że będę się naprzemiennie śmiała i płakała... No i nie zgadzam się, a myślę, że już trochę wiem co mówię, bo napisałam kilka recenzji i przynajmniej z większością z nich się zgadzałyście. Więc teraz napiszę jaka jest naprawdę. Otóż to żadna tam rozczulająca komedia! Według mnie to dobrze zakamuflowany dramat. Dramat wyboru, rozterka utraconego czasu, ulotność życia, zmarnowane szanse. To to co z niej wydobyłam.

"- Zaznałeś samotności?
 - Przez długie lata często ją odczuwałem, tak, przyznaję, ale musisz wiedzieć, że wystarczyło mi pomyśleć o tobie, żeby odeszła."

Generalnie rzecz biorąc pierwszy raz opis okładkowy doskonale odzwierciedla wątek fabularny, dlatego nie będę się zagłębiała w przybliżanie go, ale powiem o co tak NAPRAWDĘ chodzi. Zastanowiło mnie dlaczego autor umieścił tak dokładny opis fabuły zdradzając wiele, jeśli nie wszystko. Otóż dlatego, żebyśmy się na tym tak do końca nie koncentrowali! Ale o tym za chwilę.
Pytanie jakie mi się nasunęło po rozpoczęciu czytania brzmiało:
"Gdybym miała szansę jeszcze raz porozmawiać z osobą, która już odeszła, a z którą nie miałam okazji się pożegnać, co bym powiedziała?".
Odpowiedź znajdujemy w książce i jest... zaskakująco prosta i mądra! Powiedziałabym wiele głupiego, może też coś mądrego, ale przede wszystkim zastanowiłabym się dlaczego nie miałam okazji się pożegnać! I w tym tkwi całe sedno! I właśnie to pytanie doprowadziło mnie do finału opowieści. Julia przechodzi całą swoją, że tak to nazwę, drogę krzyżową z ojcem, którego po pierwsze nienawidziła całe życie, a po drugie... umarł parę dni temu niszcząc jej ślub! Ma dodatkowe sześć dni na poznanie jak się okazuje zupełnie obcego człowieka. Ale dlaczego Anthony był jej obcy? Bo popełnił masę błędów wychowawczych? Bo nie był przy niej, kiedy go potrzebowała? Pewnie to były główne powody, ale czy sama Julia też nie zawiniła?

Ojciec (nie wiem, czy nie użyję zbyt wielkich słów) niemal zniszczył jej życie izolując ją od człowieka, którego kochała ponad wszystko. I osiemnaście lat później pojawia się w swojej dziwnej formie, żeby to naprawić! Tutaj startujemy z wątkiem romantycznym. Ale! Ale nie dajmy się omamić, bo to jest strasznie nieszablonowy romantyzm. Dwie osoby, które bezgranicznie się kochały oddzieliło osiemnaście lat i w zasadzie cały świat! Będzie piękne spotkanie po latach, czy mogą jednak zrobić coś czym nas zaskoczą? A może jednak Julia zdecyduje się nie burzyć poukładanego świata Tomasa?

Moje odczucia.
Ujął mnie tytuł. Przeczytałam opis, przeczytałam recenzję, spojrzałam na okładkę (jak się okazało bardziej absurdalnej i nie związanej z tematem nie mogli dać) i pomyślałam, że jeszcze Wam zalajtuje póki ciepło. Jakież było moje zdziwienie, kiedy nie chichotałam, nie płakałam i nie przeżywałam tak jak podobno miałam to robić. Czytałam z uwagą, czytałam pilnie i się dziwiłam. Mówię zupełnie poważnie, że przypisuje książkę do dramatu, bo uważam, że tak należy ją traktować. Długi monolog bohaterki wspominającej czasy spędzone z ukochanym, rozterka ojca, który zmarnował swoje życie rodzinne na gonieniu nie wiadomo czego, mężczyzna, który pogodził się z utratą ukochanej okupując to strasznymi konsekwencjami...
Dla sprostowania dodam, że to lekka książka, czyta się ją błyskawicznie, ale niesie zupełnie nieoczekiwane emocje.

"Brakowało mi cię Julio, i nie mogę zrobić już nic, żeby odzyskać te stracone lata. Pozwoliłem im uciec jak idiota, bo musiałem pracować, bo uważałem, że mam zobowiązania, jakąś rolę, którą przyszło mi odegrać, a tymczasem jedynym prawdziwym teatrem mojego życia byłaś ty"

Chyba nie będzie tajemnicą jakie jest zakończenie? Już na pierwszych stronach dowiadujemy się, że android Anthony'ego ma tylko sześć dni żywotności... Nie potrafię Wam opisać emocji rządzących ostatnimi stronami. Trzeba je przeżyć zaopatrując się w chusteczki. Obraz momentami zupełnie się zamazuje, ale trzeba czytać dalej... I też należy tu wspomnieć, że zakończenie jest bardzo ciekawe i o dziwo zaskakujące. W ogóle książka jest pełna sprzeczności! Niby romantyczna, ale jednak jest w niej coś dużo głębszego, niby mądra, ale momentami zupełnie niepoważna! Jest na pewno wzruszająca i jeśli się do niej odpowiednio podejdzie może nauczyć niejednego.
Wydaje mi się, że czytelniczki, które są już mamusiami popatrzą na nią pod jeszcze innym kątem, więc i ja się zobowiązuje, że jeśli kiedyś tam będę mamusią wrócę do niej. I opiszę ją od tej drugiej strony.

"- Chciałabym mieć jeszcze kilka dni. - Sądzę, że je mieliśmy, Julio.  - Co się stanie jutro? [...]  - Jutro będzie nowy dzień. Zobaczymy co przyniesie."

Dlaczego daje jej 8/10?
W sumie długo nad tym myślałam. Wiele z Was po przeczytaniu może się ze mną nie zgodzić. Można się na niej zawieść na wielu frontach. Na przykład kiedy się oczekuje luźnego opowiadania, poważnego dramatu, romansu lub komedii. Ale ja się czuję jakbym ją odkryła. Jakbym zrozumiała o co tak naprawdę chodziło autorowi. Nie oczekujcie od niej niczego. Po prostu ją przeczytajcie, a sama się przed Wami otworzy :)

"Nawet niezręczny, nietaktowny - kocham cię.
I mam do ciebie tylko jedną prośbę:
obiecaj mi, że będziesz szczęśliwa.

                                 Tata"

5 komentarzy:

  1. Ubiegając Wasze pytania rozdział późnym popołudniem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam to już długi czas temu i szczerze mówiąc tytuł nic mi nie powiedział. Po pierwszych zdaniach recenzji już sobie przypomniałam wszystko i polecam ;)

    Cysia

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!