czwartek, 5 września 2013

The game of lies - rozdział 24

Siedziała do późnej nocy na balkonie, z którego właściwie nigdy wcześniej nie korzystali. Usiadła na ziemi i schowała się za nostalgiczną miną patrząc w horyzont. Ethan, który wyjrzał sprawdzić co robi nawet nie zakłócał jej myśli. Pewnie uznał, że naszły ją wspomnienia. I dobrze. I tak miało być. Nie nachodziły jej wspomnienia, tylko przemyślenia. Utwierdzała się w przekonaniu, że robi dobrze. Budowała intrygę, podstęp, plan idealny. Kiedy cichy szum rozsuwanych drzwi i głos Alonso wyrwały ją z odrętwienia księżyc był zdecydowanie niżej czekając na moment, w którym wskoczy za horyzont ustępując miejsca gorącemu słońcu.
- Nie obudziłem cię?
Dotarł do jej uszu głos na na granicy szeptu. Alonso był na sąsiednim balkonie. Za cienką ścianką! Przez chwilę pomyślała, że mówi do niej.
-  Nawet nie środek nocy - zaśmiał się - Prawie ranek...
Uff. Rozmawiał z kimś przez telefon.
- Wszystko w porządku? Tak... U nas też. Chociaż wiesz jak to bywa. Różnie! - znowu się zaśmiał - Mhm. Wracamy w niedzielę, mamy już rezerwację. Męczy mnie ta sprawa ze Joel'em. Taa Smithem. Rozmawiałeś z nim jeszcze?
Kate siedząc na ziemi oparta plecami właśnie o tą ściankę działową bała się wykonać najmniejszy ruch.
- Bo nie rozumiem... Był najlepiej zapowiadającym się dostawcą, uczciwy, młody człowiek. Niesamowite perspektywy! Przecież to dzięki niemu tu jesteśmy, a on dzięki nam zdobywał szczyty! Zwyczajnie nie rozumiem jak mógł tak z dnia na dzień zrezygnować.
Chwila ciszy przerywana tylko pomrukami oznaczającymi, że nadal jest po drugiej stronie łącza i nadal słucha.
- Rozmawiałem dzisiaj z Alisą. Tak. Zdecydowanie lokujemy się na razie w Meksyku, a później zobaczymy co wyjdzie z tym Kuwejtem. Alisa mówi, żeby się nie przejmować... Dobra... Ok nie przeszkadzam... No... Na razie, do zobaczenia.
Siedziała tu od kilku godzin i było jej dobrze i wygodnie, ale teraz kiedy nie mogła się ruszyć, żeby nie narobić hałasu zaczęły ją boleć wszystkie kości. Czuła, że jeśli za chwilę nie wyprostuje nogi, jej kolano zwyczajnie pęknie gubiąc wszystkie elementy. I rzeczywiście kiedy to zrobiła rozległ się głośny trzask kości. Noc wydała jej się strasznie cicha, a dźwięk poniósł się pewnie aż za ocean... Zamarła w bezruchu. Przestała mrugać i oddychać słysząc szuranie butów za ścianką. Zdecydowanie zbyt dawno nie była w terenie. O wiele za długo... Zaczęła się już dusić, kiedy w końcu usłyszała szum rozsuwanych drzwi i kroki zniknęły. Odetchnęła głęboko i poderwała się do góry. Nie wiedziała kto pilnuje, ale Joe, albo Ethan musieli słyszeć całą rozmowę. I to był najlepszy sposób, żeby sprawdzić jak bardzo są z nią szczerzy. Nie wiedzieli, że rozmowa odbyła się na balkonie w jej obecności. Przecięła jeden salon i zdecydowanie popchnęła przymknięte drzwi drugiego. Ledwo przekroczyła próg, a zatrzymała się jak skamieniała. Zmiana należała do Ethana, ale chyba nie zasłuży w tym miesiącu na premię. Wyciągnięty na kanapie spał jak niemowlę z ręką podłożona pod głowę. Kate przez chwilę stała patrząc na niego i nie wiedząc jak się zachować. Zrobiła dwa kroki do przodu, ale szybko się wycofała. Nie obudzi go... Zdecydowanie nie. Mruknął przekręcając głowę w jej stronę. Uśmiechnęła się zapominając po co tu weszła. Do rzeczy! Nie wiedzieli o telefonie, kolejna przewaga. Wyciągnęła swój i wystukała smsa. Nie wiedzieli już o dwóch rzeczach. Nie wiedzieli o nijakim Joelu Smith i nie wiedzieli, że Felipe jest w drodze na wyspę. Nie mogła się rozdwoić, więc Maloney wysłał jej kogoś kto rzuci okiem na przykład na Alice, kiedy ona będzie zajęta. Nie mogła liczyć na nikogo innego. Musiała mieć do dyspozycji kogoś, komu ufa.

"Sprawdź: Joel Smith (robił z nim interesy) i jakaś Alisa z jego otoczenia prawdopodobnie też współpracują"

Wysłała i wycofała się z pokoju. Pewnie informacje zdadzą się na nic, bo to nie Alonso był celem, ale dodatkowa wiedza nie zaszkodzi. Była czwarta nad ranem i pierwsze promienie słońca zaczęły rozwiewać mrok. Mniejsza szansa, że na coś wlezie. Otwarła drzwi sypialni i cichuteńko przeszła do garderoby. Na łóżku w bledziutkiej poświacie malował się zarys postaci, ale gdyby Kate miała jakiekolwiek wątpliwości miarowe pochrapywanie odpowiadało na wszystkie pytania. No cóż... Wczoraj bez pytania władowała się do sypialni, więc dzisiaj biedni agenci padli jak muchy... Biedni agenci! Uśmiechnęła się pod nosem i zamykając za sobą drzwi zapaliła światło.
Kwadrans później pokonywała tą samą trasę tym razem przebrana w kostium kąpielowy, spodenki i bluzkę na ramiączkach. Pod pachą taszczyła ręcznik. Wszelkie atrybuty potrzebne do porannego pływania były! W ostatniej chwili, kiedy już miała zamykać drzwi sypialni pomyślała o mężczyźnie śpiącym na kanapie. Za często o nim myślała. Zawróciła i podreptała z powrotem do garderoby. Tym razem do ręcznika dołączył milutki i miękki beżowy koc. Jej ulubiony koc, dzięki któremu miała poczuć się na wyspie bardziej jak w domu. Nie czuć samotności. Tym razem bez wahania podeszła do kanapy mniejszego salonu. Delikatnie rozłożyła materiał i przykryła nim Ethana dbając o niedotykanie go. Poruszył się przekręcając na bok, ale się nie obudził. Patrzała z góry na łagodną pozbawioną napięcia twarz. Przystojniak z tego Whellera... Miękkie blond fale opadały mu na czoło, a kąciki ust zastygły w swojej naturalnej pozycji unoszą jakby w delikatnym uśmiechu. Cała istota jego osoby tkwiła jednak pod zamkniętymi powiekami. Dwa szafiry wiedzące wszystko, wyczuwające każdą emocję i fałsz... Dlatego nie mogła wczoraj skłamać. Nie potrafiłaby odegrać takiej sceny pod wnikliwy spojrzeniem Ethana. Z westchnieniem wyjął rękę i objął nią koc. Przez chwilę bała się, że otworzy oczy i przyłapie ją na gapieniu się na niego, ale spał zadziwiająco twardo. Przecież nie ma niczego złego w tym, że tu jest... Pilnuje kamer... To dlatego osunęła się na kolana pomiędzy stolikiem, a kanapą. A że była tyłem do ekranu... Nie chciała go szturchnąć, żeby go nie obudzić to wszystko! Oparła się łokciem o kanapę i zapatrzyła na śpiącego mężczyznę.
"Jutro się rozstaniemy przystojniaku - pomyślała patrząc na spokojną twarz z odległości nie większej niż pół metra.
- Ty oszukałeś mnie, więc ja muszę zataić kilka szczegółów przed tobą, ale powinieneś wiedzieć, że cię lubię. Dlatego ci to w końcu powiedziałam. Dziwne rzeczy się mówi ze świadomością rozstania w niedługiej przyszłości prawda? Powiedziałeś, że mnie kochasz, ale wyjedziesz i już się nie spotkamy. Ale teraz jeszcze tu jesteś... Na pocieszenie powiem ci, że O'ahu już nigdy nie będzie moje i Adriána. To też powinieneś wiedzieć, ale jak mam ci powiedzieć, że wpłynąłeś na mnie aż tak bardzo? - przesunęła palcem po skraju koca muskając przy tym jego koszulkę na ramieniu.
- Nie mam pomysłu jak się z tobą pożegnać... Boję się tego co możesz wtedy powiedzieć, lub zrobić. Boję się, że ktoś wtedy z nami będzie i jednocześnie boję się, że będziemy sami. Dziwaczeję! - powiodła rękę wyżej. Zawahała się, ale tylko przez chwilę Opuszkami palców dotknęła jego policzka. Był szorstki od zarostu, ale bardzo przyjemny. 
- Zaczynam się przy tobie dziwnie zachowywać - kontynuowała monolog - Wiesz, że jesteś doskonałym materiałem na przyjaciela? Potrafisz mnie słuchać, potrafisz mi doradzić i co najlepsze rozbawić, kiedy zupełnie nie jestem w nastroju do śmiechu. Ale nie będziesz nim, bo do przyjaciół nie powinno się czuć tego co czuję do ciebie. Dlatego muszę... - przesunęła palce na brodę i delikatnie popieściła usta - Jeśli mam się pożegnać z tobą tak jakbym chciała muszę to zrobić teraz. Później będziemy na siebie źli za te wszystkie kłamstwa no i podstawowa rzecz nie będziesz spał! - przybliżyła się. Dotarł do niej jego zapach, więc zatrzymała się na chwilę uśmiechając leciutko - Żegnaj.
Dotknęła ustami jego nieruchomych warg. Zapamięta ich smak na zawsze. 
- Szkoda, że to już koniec - powtórzyła w myślach odsuwając się. Popatrzała jeszcze przez sekundę na jego nieruchome oblicze i z żalem odwróciła się w drugą stronę.

Joe obudził się punktualnie o siódmej. Wziął szybki prysznic i w końcu odprężony snem mógł wrócić do pracy. Nie ukrył zdziwienia, kiedy w drugim salonie zastał śpiącego w najlepsze Ethana przytulonego do koca i siedzącą na ziemi Kate. Nie zauważyła go od razu. Patrzała gdzieś w okolice laptopa, a jej twarz była śmiertelnie poważna i skoncentrowana. Wyczuwając ruch przy drzwiach spojrzała na niego i od razu się rozchmurzyła. Nakazała mu być cicho i machając dłonią wygoniła z pomieszczenia. Wyszli do większego pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
- Nie budź go! - powiedziała na wstępie.
- Trochę spokoju? - chciał zażartować.
- Dawno tak nie odpoczęłam! - potwierdziła bez wahania.
- Może się prześpisz trochę? - nigdy nie zostawał z nią sam na sam i teraz nie bardzo wiedział jak się zachować i o czym mówić. Ethan zagadywał ją bez problemu na rożne tematy, ale Joe nie miał pojęcia co powiedzieć. Trochę go przerażała.
- Nie... Póki wszyscy śpią poszłabym popływać...
- Rozruszasz się trochę.
- No nie zaszkodziłoby... Tyłek zrobił mi się zupełnie płaski od tego siedzenia. Popatrzysz w kamery?
- Jasne.
Patrzał jak bierze z fotela ręcznik, przeciągając się idzie do drzwi i za nimi znika. Uff... Dobrze, że nie musi z nią siedzieć za długo sam na sam.

Była siódma trzydzieści. Z ulgą stwierdziła, że Ethan pośpi jeszcze z godzinę, a Joe'mu nie przyjdzie do głowy jej szukać. W kieszeni miała wyłączony telefon, którego nie mogli namierzyć, nie miała ze sobą niczego czym mogłaby się obronić. Liczyła tylko na własną siłę, która jej jeszcze nigdy nie zawiodła. Pobiegła pędem w miejsce w którym umówiła się z Ferro. Znajdowało się raptem w odległości kilometra od hotelu. Kiedy dobiegła na miejsce miała dwadzieścia minut na sprawdzenie terenu. Zakładając oczywiście, że będzie punktualny! Obeszła cały skraj lasu, który gęsto porastał teren przed plażą. Sama plaża była niewielka, ale dobrze ukryta. Swobodne dojście do niej znajdowało się tylko z jednej strony. Z tyłu był las, a po lewej skały. Wspięła się na najwyższe wzniesienie i z góry obejrzała te niższe. Czysto... Nie zabezpieczał się, więc nie planował żadnego ataku. Chyba, że nie przyjedzie sam... Bo jeśli przyjedzie to nie ma się czego bać.
Zeszła na plażę i oparła się plecami o gładszy głaz. Założyła ręce na piersi starała się zrelaksować czekając. Czuła podekscytowanie i coraz większą euforię. Dokładnie tak się musiała czuć Alice, kiedy tu przyjechała. Jak wypuszczona z klatki, uwolniona.
Podjechał samochodem tak blisko jak to było możliwe. Kierowcą okazał się karku, który pilnował wejścia do jego prywatnej komnaty w klubie. Karku był silny, ale mogła przysiąc, że ruszał się jak mucha w smole. Jedyne zagrożenie jakie płynęło z jego strony kryło się za paskiem spodni. Na milion procent miał jakąś broń. Szli razem w jej stronę, ale Ferro zatrzymał go w stosownej odległości. Całkiem sporej odległości. Kate uniosła brew, kiedy przed wejściem na plażę zdjął buty i skarpetki zostawiając je na deptaku. Nawet nie drgnęła kiedy w końcu do niej podszedł. Ubrany cały na biało był wcieleniem luksusu. Patrzyli na siebie kilka sekund zanim się odezwali.
- Gdzie ta kusząca kobieta z którą rozmawiałem wczoraj? - zagaił z uśmiechem. Kate mogła sobie tylko wyobrazić jak kobiety reagują na ten uśmiech.
- Gdzieś sobie poszła - odparła - I raczej się nie pojawi - dodała reagując na jego zmrużone z niedowierzania oczy.
- W takim razie co my tu robimy?
- A liczyłeś na numerek?
Zrobił minę nie pozostawiającą wątpliwości.
- Oj kłamczuszku nie jesteś głupi. Musimy przejść do rzeczy zanim moi koledzy się ockną i zaczną mnie szukać.
- Mam tylko jedno pytanie. Skąd mam mieć pewność, że za chwilę twoi koledzy nie wyskoczą zza krzaków i nie narobię sobie kłopotów.
- Bo przed chwilą przegrzebałam te krzaki w poszukiwaniu twoich kolegów i mogę zaświadczyć, że nie znalazłam nikogo znajomego.
Cały czas obserwował ją jak jakieś ciekawe zjawisko. Każdy jej gest, a było ich niewiele, każde słowo, każdy grymas na twarzy.
- Czyli jesteśmy tu obydwoje zupełnie bezbronni.
- Nie... Ty masz karka, a ja mam siebie. Żadne z nas nie jest bezbronne.
- No tak... Karku... - znowu się uśmiechnął - Ma zakaz zbliżania choćby nie wiem co się działo, jeśli pozostaniemy w duecie. Mogę ci zaufać?
- Postawmy sprawę jasno. Nie obchodzą mnie twoje przewinienia, chcę wiedzieć co kombinuje Torre. Rozejdziemy się za kilka minut i nikomu nie wspomnimy o spotkaniu. Pomożesz mi, a zapomnę, że cię w ogóle widziałam.
- Mam nadzieję, że tak się nie stanie.
- Przestań pieprzyć i gadaj co wiesz. Niestety pracuję z profesjonalistami i pewnie już coś podejrzewają.
- A dlaczego nie jesteście po jednej stronie?
- Strasznie dużo chcesz wiedzieć. Skłamali, a ja to odkryłam. Moje na wierzchu póki tego nie wiedzą.
- Rozumiem. Więc do rzeczy. Nie robię żadnych interesów z Torre.
- Nie no bez jaj... - jęknęła - Myślałam, że już sobie to wyjaśniliśmy?
- Owszem. Słyszałem o tobie naprawdę wiele i uwierz mi, że nie szukam zatargu. Jedyne moje przewinienie polega na tym, że dałem Edowi namiary na... farmera... Potrzebował zioła.
- I jesteś pewien, że jak się postaram to nie wplączę cię w tą sprawę?
- Nie będziesz miała żadnego punktu zaczepienia.
Sięgnął do kieszeni, a Kate nawet nie drgnęła. Jeśliby teraz wyciągnął pistolet, nóż, cokolwiek i tak nic nie dadzą jej nerwowe ruchy. Wyjął telefon.
- Nagrałem jedyną rozmowę jaką przeprowadziliśmy w cztery oczy - kliknął kilka razy i dał jej urządzenie. Oczywiście, że nie było tam niczego obciążającego go, więc Kate słuchała tylko jednym uchem.
- Dlaczego to nagrałeś? - oczywiście chodziło o marihuanę.
- Wiedziałem, że jesteś na wyspie Kate, wiedziałem, że kręcisz się wokół Torre i szczerze powiedziawszy wypatrywałem kiedy do mnie zawitasz.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
- Jeśli mam tu kręcić biznes muszę być ostrożny. Ale spokojnie zachowuje swoja wiedzę tylko dla siebie.
- Nie pomagasz mi - na jej twarzy nie gościła żadna emocja.
- Przykro mi, ale powtarzam raz jeszcze. Nie robiłem, nie robię i w najbliższym czasie się nie zapowiada, żebym robił jakiekolwiek interesy z Torre.
- Jesteś pewien?
- Torre mnie nie interesuje. Kate nie powiem, że zależy mi na pomaganiu policji, ale... ciebie lubię. Torre i ja nie współpracujemy.
Jego gra była wystudiowanym przez lata zabiegiem, ale Kate znowu miała tą swoja pewność. Nie był zamieszany... Brak kłamstwa... Niedopowiedzenie owszem, ale kłamstwa brak.
- Ok... Niech ci będzie.
- Puszczasz mnie? Zostałem uniewinniony?
- Nie uciekniesz daleko.
- Nie zamierzam uciekać. Spotkajmy się jak już to się skończy.
- Po co?
- Pokarzę ci, że nie taki diabeł straszny.
- Niestraszny diabeł? Nuda Ferro.
Kryjąc całą frustrację minęła go i ruszyła w stronę deptaka.
- Będę czekał! - krzyknął za nią.
- Możesz się zestarzeć.
- Myślę, że warto!
Nie słuchała go dłużej idąc przez miasto. Zatrzymała się kilka przecznic dalej i oparła o ścianę mijanego budynku. Nie mogła tak szybko wrócić... Wyjęła telefon, odczekała aż się włączy i wybrała numer do Felipe. Odpowiedziała jej poczta głosowa.
- Odezwij się jak już wylądujesz... Wysyłam ci sms-em adres Alice. Przyczaj się tam od razu.
Opuściła rękę z telefonem. Przestała bez ruchu kolejne trzydzieści minut. Wyglądała jak posąg. Jedyne co się w niej poruszało to włosy targane lekkim wiatrem. Nikt nie mógłby przewidzieć co się dzieje w jej głowie, bo nawet mina nie wyrażała niczego poza koncentracją. Oczy patrzały na któreś złamanie na chodniku, a ściśnięte usta nie były ani złe, ani zadowolone. Jej współpracownicy prawdopodobnie wiedzieliby na co się szykuje, ale nie było w pobliżu żadnego z nich.

Ethan drgnął, kiedy zobaczył, że Kate rusza w stronę Gabi, jak tylko ją zauważa. Od dziesięciu minut ledwo obudzony patrzał w monitor. Joe wyszedł zamówić coś do jedzenia. Na sam jej widok Ethan przybliżył do twarzy kraniec koca. Nie musiał pytać skąd się wziął, nie musiał pytać czyj był. Przeciągnął się nie spuszczając wzroku z ekranu. Pachniał swoją właścicielką... Tym pysznym balsamem. Chyba jej go ukradnie, kiedy będą musieli stąd wyjechać. Uzależnił się od tego zapachu.
- Dlaczego Kate jest tam, a nie tu? - zapytał kolegi, kiedy ten wrócił ciągnąc za sobą krzesło z jadalni. Joe popatrzał w ekran.
- Poszła popływać. Wyszła po siódmej. O co chodzi z tym pływaniem? - postawił krzesło na pozycji z której miał wgląd w monitor.
- No wiesz... Generalnie to starasz się utrzymać na powierzchni...
- Taaa. Świetnie.
Ethan popatrzał na koc na nim rozłożony. Dlaczego Kate pływa? Bo wyładowuje emocje, uspokaja się, w czasie wysiłku może przemyśleć wiele rzeczy, bo lubi... Niesamowite jak wiele mógł już o niej powiedzieć i jak wiele jeszcze nie wiedział. Gdyby tylko mieli więcej czasu... Gdyby! Wiecznie to gdybanie...

- Przepraszam, że się wtrącam, ale wyglądał na naprawdę zmartwionego... - zrobiła zażenowaną minę.
- Nie... Dziękuję, że mi o tym mówisz!
- Wiem, że nie znamy się za dobrze, ale bardzo was polubiłam. Naprawdę stwarzacie piękny obrazek czegoś co ja chciałabym kiedyś osiągnąć.
- Osiągniecie przecież!
- Pewnie tak - uśmiechnęła się "Tylko nie z nim..." dodała w myślach.
- Coś jeszcze mówił?
- Boi się, że się z kimś spotykasz... Tylko nie mów mu, że ci przekazałam!
- Nie powiem - zasępiła się - Myśli, że go zdradzam?
- Tak bym to wydedukowała...
Gabi zagrzechotała bransoletkami, kiedy schowała twarz w dłoniach. Kate już dawno przestała się przejmować brakiem biżuterii. Do pływania nawet nie zakładała pierścionka zaręczynowego. Czemu tu była i po raz kolejny wchodziła w rolę najlepszej przyjaciółki? Bo pora była najwyższa, żeby wyciągnąć większy kaliber. Zrobi zamieszanie. Zamieszanie wywołane konfliktem, który zaowocuje chaosem. Chaos sprzyja popełnianiu błędów, a błąd wyłoni zwycięzce tej rozgrywki...
- Poznałam kogoś... - udręczony głos Gabi przerwał jej optymistyczne rozmyślania.
- Słucham? - wydawało jej się, że się przesłyszała. Rozejrzała się dyskretnie, czy nikt ich nie podsłuchuje, ale przy basenie nie było prawie nikogo. Dziewiąta trzydzieści to nadal za wczesna pora...
- Poznałam kogoś.
- Ale jak to poznałaś kogoś?
- Kilka dni temu troszkę się posprzeczaliśmy z Alem i wyszłam zdenerwowana. Wypiłam kilka drinków, kiedy przysiadł się do mnie taki jeden facet... Z początku chciałam go spławić, ale on wcale nie próbował mnie poderwać. Okazał się strasznie przystojny, tajemniczy, kulturalny, inteligentny... Nie wiem kiedy minęło kilka godzin w czasie których gadaliśmy i gadaliśmy!
- Gabi co ty zrobiłaś? - zapytała Kate coraz bardziej przerażona. A przynajmniej świetnie jej wyszła taka właśnie mina!
- Właśnie nic! Nic poza spotkaniem się z nim ponownie. Kate ja chyba oszalałam - spojrzała na nią pełnymi winy, ale roziskrzonymi oczami.
- Jezu nie gadaj, że się zakochałaś - tym razem to Kate złapała się za głowę.
- Nie wiem co się ze mną dzieje... Postaraj się to zrozumieć! Jestem z Alonsem i kocham go! Popełniłam głupi błąd, ale bardzo go żałuję i wiem, że nigdy mu tego nie wynagrodzę. Al to facet, z którym chcę spędzić resztę życia! Ale Tim... Spojrzałam na niego i świat dookoła przestał istnieć. Mamy miliony wspólnych tematów, możemy się godzinami śmiać i sprzeczać... Jakbyśmy się znali od zawsze!
Kate tym razem nie potrafiła ukryć tego prawdziwego narastającego przerażenia.
- Chyba wiem o czym mówisz - wymamrotała.
- Nie zdradziłam Ala... Kocham go i już nigdy tego nie zrobię, ale ciągle się zastanawiam co zaszło między mną i Timem? Nie wiem co się ze mną dzieje.
Kate też nie wiedziała co się z nią działo. Nie miała pojęcia dlaczego poczuła takie straszne współczucie do kobiety, ale dzięki tej rozmowie jej własna sytuacja stała się klarowniejsza.
- Musisz wrócić do faceta, którego kochasz, zapomnieć o Timie i skoncentrować się na swoim narzeczeństwie...yyy... małżeństwie.
- Ale to było takie upajające... Chociaż do niczego nie doszło czuje z nim taka silna więź!
Kate na końcu języka miał "wiem", ale w porę je przełknęła.
- Opowiedz mi o nim...
- O Timie? W życiu nie spotkałam takiego faceta... Wysoki... Jak Ethan! Tylko, że taki strasznie potężny z budowy ciała - rozszerzyła ramiona sugerując wręcz nienaturalnego olbrzyma - Zawsze nosił się na czarno i z pozoru był chłodny, a nawet szorstki. Ale wystarczyło troszkę go poznać, żeby odkryć jakim jest ciekawym facetem. I bynajmniej nie był chłodny! Do niczego mnie nie nakłaniał, niczego nie prowokował, ale i tak walczyłam o opanowanie.
Kate z każdym jej słowem odpływała coraz głębiej w gorączkę jaka rozgorzała w jej głowie. Dlaczego... Dlaczego ona opisywała Ethana w skórze Sharpa?!
- Miał na imię Tim?
- Tak.
- I był szorstki? - zadawała niezbyt mądre pytania.
- Mhm - zaśmiała się - Pozornie. Miał taki fajny chropowaty śmiech... Wiesz... Kate?
- Przepraszam cię Gabi...
- Co się stało? Strasznie zbladłaś...
- Ja muszę... - wskazała palcem wejście do hotelu - Chyba nie najlepiej się czuję. Przepraszam cię.
- Kate co się stało?
- Obiecuję, że dokończymy tą rozmowę, ale muszę już iść.
Pędem wpadła do holu zostawiając za sobą wystraszona kobietę. Dosyć. Teraz jeszcze bardziej zgłupiała. Czego chcieli od niej wciągając ją w ta grę i co miał na celu Anthony Sharp uwodząc Gabrielę Torre? Albo jej powiedzą o co chodzi, albo rozerwie ich na strzępy i sama eksploduje z wściekłości. Robili z niej totalną idiotkę wykorzystując do swoich tajemnych planów.
Z taką siłą uderzyła w guzik przy windzie, że huk rozszedł się po całym lobby. Kilka osób z niepokojem obserwowało furię parująca z kobiety.
- Odsuną mnie! - powiedziała na głos przewidując efekt swojego działania.
Powiedział, że wystarczy jeśli wykona jedno połączenie, żeby wróciła do Miami. Jeśli poczują się zagrożeni, jeśli ich interes będzie zagrożony wykona ten cholerny telefon i będzie musiała spakować walizki i patrzeć sobie z daleka jak łapią "jej" Torre... Nie... Nie może się teraz zdemaskować.
- Wsiada pani? - zapytał niepewnie starszy jegomość stojąc już w kabinie i przytrzymując jej drzwi.
- Nie - odwróciła się i gnana dzikim szałem. Znała kogoś innego kto odpowie jej na wszystkie pytania. Nie będzie czekała na wyniki śledztwa Felipe. Alice w końcu wyjaśni jej co takiego zaproponowali jej agenci, że postanowiła zdradzić swoich, żeby pomagać im. Choćby miała z niej to wydusić siłą i torturami za chwilę się dowie za co jej "przyjaciółka" ją sprzedała!
Wskoczyła do pierwszej z brzegu taksówki i rzuciła kierowcy adres odbierając w tym samym czasie telefon. Cholerne kamery!
- Słucham?
- Co się dzieje? - Ethan był chłodno opanowany.
- Wyjaśnię jak wrócę - koniec udawania.
- Gdzie tak pędzisz?
- Zaraz wracam - rozłączyła się.
- Znowu jedziemy na tajną misję? - dobiegło z przodu.
- Jezu to znowu ty! - popatrzała na Jamajczyka.
- Będzie strzelanina?
- Jedź! Będzie coś gorszego niż strzelanina - mruknęła rozłączając Ethana, który ponownie starał się z nią skontaktować - jedź jak najszybciej.
- Znowu kogoś ścigamy?
- Obawiam się, że tym razem ktoś może ścigać nas.
- Super - wcisnął gaz ocierając się bokiem o samochód, który nie zdążył na czas przyhamować. Wcale nie przejmując się klaksonami i wysuwanymi przez szyby pięściami gnał przed siebie.
- A jednak to dobrze, że na ciebie trafiłam.
- Jeśli anulujesz wszystkie mandaty jakie zarobię w czasie tej drogi to ja też się cieszę.
Nie odpowiedziała, bo zadzwonił telefon. Tym razem to nie był Ethan.
- Felipe?
- Jestem na miejscu.
- Jedź do Alice.
- Muszę poczekać na odprawę. Ale Chuck sprawdził tego Joela. Nie mamy na niego zupełnie nic. Nie widnieje w żadnych aktach. Może zapytaj federalnych maja większe dojścia?
- Właśnie przed nimi uciekam.
- Co się stało?!
- Nic mi nie grozi spotkamy się u Alice. A ta Alisa?
- Wiesz, że trzeba byłoby przeprowadzić śledztwo, pokręcić się wśród jego znajomych, popytać. Nie mamy na to ani czasu, ani możliwości.
- Wiem, że nie mamy - tłukła palcami o aparat.
- Ale jak mówisz Alisa myślę tylko o jednej...
Kate zmarszczyła brwi.
- Alisa Soria?
Kobieta kameleon. Nikt nie zna jej prawdziwej tożsamości, nikt nie zna jej prawdziwego oblicza, branża by się zgadzała...
- Tylko taką znam i chcę dorwać - powiedział Felipe.
- Wiesz co? Zajmujemy się czymś zupełnie nieistotnym. Nie tym bratem. Kończę. Spotkamy się pod adresem, który ci wysłałam.
- Pilnuj się zaraz będę.
- Masz szczęście, ze to tak niedaleko. Nie wiem ile bym jeszcze dał radę uciekać.
- Axel nikt nas nie goni - potarła czoło na widok znajomej uliczki.
- Poczekać tu na ciebie?
- Nie będzie takiej potrzeby. Przypuszczam, że zaraz zjedzie się tu polowa FBI, więc mogą potrzebować miejsca...
Wysiadła nawet nie pytając o zapłatę, pchnęła furtkę tak mocno, że aż uderzyła o ogrodzenie i prawie pobiegła wąską alejką do głównego wejścia. Załomotała w drzwi i nacisnęła klamkę, ale było zamknięte. Tylko niech się nie okaże, że jej nie ma! Nie ruszy się stąd póki się nie dowie jaki udział w śledztwie ma Alice Cloudy! Zadudniła raz jeszcze. Drzwi zadrżały na zawiasach. Po sekundzie szczęknął zamek, klamka opadła i drzwi rozchyliły się z impetem. Przez krótką chwilę myślała, że pomyliła domy stając przed zaspanym Anthonym Sharpem ubranym w same bokserki.
- Co ty tu kurwa mac robisz?! - ręka w której trzymał telefon opadła mu wzdłuż ciała. Był zdziwiony, ale przede wszystkim zniesmaczony jej widokiem.
Kate stała zupełnie zdębiała. Nie ten dom? Jak mogła pomylić... Wycofała się o krok prawie spadając z pojedynczego schodka.
- Kto to? - Alice lekko jak motylek zbiegła po schodach w leciuteńkim atłasowym szlafroczku koloru jasnego błękitu. Zatrzymała się przy Sharpie łapiąc go pod ramię, żeby wyhamować. Była równie zaspana, a jej krótkie włosy sterczały na wszystkie strony. Błogość i beztroski uśmieszek zniknął bez śladu, kiedy spojrzała na Kate. Jej ręce również opadły i przestała dotykać mężczyzny. Twarz przeszył strach i smutek. Przez sekundę w oczach zalśniły łzy, ale zaraz delikatna, drobna buzia zasnuła się zawziętością. Ramiona się wyprostowały, a usta zacisnęły. Jedyne co jej nie opuszczało to przerażenie. Kate zbierało się na wymioty. Wszystko odbyło się w absolutnej ciszy. Obraz jej się zamazywał, ale jeszcze nie wiedziała dlaczego. Była w takim szoku, że nie czuła wściekłości i mocnego zawodu jakie nią targały. Trzęsła się cała, kiedy wykonała jedyną możliwą w tej chwili czynność. Odwróciła się i odeszła.

10 komentarzy:

  1. Ha! Pierwsza! Nikki przysięgam, że Cie kiedyś zabije!! W takim momencie?! Jak mogłaś!!

    Cysia

    OdpowiedzUsuń
  2. W pierwotnym planie miałam skończyć na tym jak wsiada do taksówki z postanowieniem przyciśnięcia Alice, więc i tak dostałyście kilka zdań więcej ;)
    Jak się czujesz Cysia?

    OdpowiedzUsuń
  3. Najbardziej podobało mi się wyznanie Kate, to mnie utwierdziło, że jednak...
    Romans Alice podejrzewałam!
    Ten rozdział bardzo wciągający!
    Tycha

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyny (bo tym razem chłopaki stanowcze nie ;D) oto artykuł na który w związku z ostatnimi (szokującymi) wydarzeniami warto zwrócić uwagę.

    http://www.pudelek.pl/artykul/58735/cialo_christiana_greya/

    Które zdjęcie mi się podoba? Przedostatnie! Nie zaszufladkowałam go i jestem piekielnie ciekawa jak poradzi sobie z innymi rolami, bo to świetny aktor, ale istnieje realna szansa, że on sam się teraz szufladkuje. Niedługo zaczyna się nowy sezon Sons of Anarchy i nie wiem jak do niego zasiądę... Charlie-Jax to fajny koleś. Taki kumpel. Ale Chrlie-Christian... No cóż jakkolwiek dobrze by sobie nie poradził z tą rolą nie chcę myśląc o Christianie (nie to żebym myślała!) mieć przed oczami "kumpla Jax'a"... :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi on się podoba, ale tylko jak jest obcięty na krótko. W ogóle nie lubię facetów z dłuższymi włosami i może dlatego... W każdym razie nie jest fajny i tyle. Nie oglądałam z nim żadnego filmu, więc nie wiem jakim jest aktorem, ale cóż. Poczekajmy, zobaczymy. Może jednak będzie się dało "przełknąć" tą ekranizację.

    Już tak ku podtrzymaniu tradycji, poproszę nową książkę na maila, jeśli oczywiście masz e-booka. ;)

    Pozdrawiam gorąco,
    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  6. He he ile głosów tyle gustów. Mi się podoba właśnie w wersji z długimi włosami, bo w krótkich taki jakiś ugrzeczniony. Może to dla tego, że jestem na etapie Sons of Anarchy (jestem w połowie drugiego sezonu) i do takiej wersji Charliego się przyzwyczaiłam. Ale do myśli, że to on zagra Christiana już się przyzwyczaiłam, natomiast tej dziewuchy chyba nie zdzierżę :/

    A.

    OdpowiedzUsuń
  7. No muszę przyznać, że coraz lepiej i może nawet szybciej uda mi się stąd uciec bo już mnie coś trafia!! Wyskoczę chyba przez okno ;)

    Cysia

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochanie jak skoczysz przez okno, to nie przyspieszysz sobie powrotu do domu :D Odradzam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to w takim razie nie mam pojęcia jak dam radę ;)

      Usuń
    2. Oj dasz, dasz! Pomyśl sobie, że przynajmniej lato się już skończyło, więc nie omija Cię żadne słoneczne lenistwo! I masz czas, żeby nadrobić czytanie. Co teraz czytasz??

      Usuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!