poniedziałek, 9 września 2013

The game of lies - rozdział 25

Tony od kilku minut starał się ignorować wibrujący telefon. Był ledwo przytomny po wczorajszej nocy. Alkohol plus Alice... Kiepska mieszanka! Musi pogonić Ethana, bo długo już nie pociągnie przy pani detektyw. Alice była nieziemsko seksowna i idealnie uległa w łóżku (chociaż chyba jej się wydawało, że jest inaczej), ale jej entuzjazm dziecka powoli doprowadzał go do szału. Nie miała w sobie grama powściągliwości i dumy! Przecież był największym wrogiem jej przyjaciółki, a ona zanim wskoczyła mu do łóżka zastanawiała się może z dwie minuty.
- Jasna... - warknął wyciągając rękę po telefon. Dokładnie w momencie kiedy zerknął na wyświetlacz Ethan się rozłączył. Jak coś ważnego to zadzwoni jeszcze raz. Popatrzał na blond włosy wyraźnie odcięte od jego ciemnej skóry. Mógł na nie popatrzeć, bo roleta była szczelnie zaciągnięta i żadne promienie słoneczne nie rozłupywały mu czaszki.
- Alice muszę wstać - mruknął szturchając ją w ramię.
- Nieee - mruknęła. Jej szczęście, że była taka rozkoszna!
- Ethan dzwonił kilka razy. Muszę oddzwonić.
- Coś się stało? - przekręciła się na plecy uwalniając go.
- Nie wiem jesz...  - przerwało mu dudnienie do drzwi - Chyba tak - zmienił zdanie - Spodziewasz się kogoś?
Odrzucił kołdrę i zsunął nogi na ziemię.
- Mmm - zaprzeczyła jeszcze niedobudzona.
Dudnienie ponowiło się.
- Co jest? - Alice w końcu uniosła się na łokciu.
- Zaraz się dowiemy - wstał, złapał po drodze bieliznę i wyszedł na korytarz zakładając ją.
- Halo? - w między czasie odebrał ponownie dzwoniący telefon.
- Możliwe, że jedzie do was Kate - zaczął Ethan bez zbędnych wstępów.
- Możliwe, że już tu jest - stłumił przekleństwo, kiedy skręcając na schody uderzył ramieniem w ścianę. Ten dom był nienormalnie mały!
- Tony nawet się nie waż...!!
Krzyk Ethana zanikł, kiedy odsunął telefon od ucha po otwarciu drzwi.
Przypuszczał, że tak to się skończy. I w sumie nie mógł się doczekać miny Barrery na wieść o tym, że jej przyjaciółeczka z niemałą radością go zaspokaja. Bezcenna mina, kiedy (jak na nią bardzo powoli) zaczęła łapać o co chodzi! Alice dołącza do nich po sekundzie i już nie jest tak bezmyślnie uśmiechnięta. Tony stoi dokładnie pomiędzy zerkając to na jedną to na drugą i bawiąc się przednio. Co się teraz stanie? Będą się kłóciły, biły, polecą łzy i krew? Nie potrafi ukryć zawodu, kiedy nie dzieje się absolutnie nic. Suka Barrera odwraca się i odchodzi. Jak to odchodzi?!

-Pomyślałem, że miałabyś ochotę się napić.
Na dźwięk jego głosu wróciła do przytomności. Obudziła się. Ocknęła.
- Nie miałabym - odepchnęła od siebie butelkę wody, która spadła z pluskiem do wody.
- Kto to był? - Axel oparł się obok niej na barierce kompletnie nie zrażony.
Otępiała Kate szła i szła przed siebie aż w końcu oparła się łokciami o drewnianą balustradę tamy przy zatoce i zapatrzyła się w ocean oczyszczając głowę z myśli. Ten świr taksówkarz jechał za nią.
- To był twój facet?
- Nie!! - wstrząsnęło jej ramionami na taką opcję.
- Ok... - naburmuszył się, ale kiedy zobaczył, że na tamtej to nie robi żadnego wrażenia szybko zrezygnował - To kto to był?
- Ktoś kto zamordował mojego przyjaciela i stuka moją koleżankę.
- Aha - kiwnął głową, a jego oczy mimowolnie zrobiły się okrągłe - To czemu go nie przymkniesz?
- Bo jest agentem federalnym.
- Co? O ja cię... A co z tą koleżanką?
- Nie wiem, czy zwróciłeś uwagę. Ta dziwka koło niego była moją koleżanką.
- Twoja koleżanka jest dziwką?
- Też nie wiedziałam! Co ty tu robisz? - w końcu oderwała wzrok od wody.
- Popędziłaś taka wściekła, że martwiłem się o ciebie. A że nie lubię się martwić pojechałem za tobą.
- Niesłuszne - powoli pokręciła głową zatapiając się we własnych myślach.
- Dlaczego?
- Bo pewnie za chwilę coś się stanie. I lepiej żebyś w tym nie brał udziału - patrzała w ziemię zupełnie nieobecna.
- Co się stanie? - rozejrzał się nerwowo dookoła.
- Chyba już wiem...
- Nie podoba mi się, jak tak mruczysz...
- To ma sens...
- Przestań mruczeć!
- Gdzie masz auto? - oderwała się gwałtownie od barierki.
- Ślepa?
Rzeczywiście samochód stał może cztery metry od nich przy chodniku.
- Nie - głos Kate był złowróżebny i ponury - Chociaż czasami wolałabym oślepnąć.
Axel odwrócił się i zobaczył to na co ona patrzała tak ponuro. Czarna postać przybliżała się do nich szybko i zdecydowanie.
- Blyskawicznie wskoczyłeś w ciuszki! - prychnęła mijając go i ruszając do samochodu.
- Z tego co słyszałem ty z nich ciężko wyskakujesz - warknął podążając za nią.
A więc to tak...
- Po coś tu przylazł?
- A łudzisz się, że dam ci działać samej? Wybacz, ale za długo leżakowałaś, a to za gruba sprawa, żebyś broiła.
- Spieprzaj Sharp - zatrzymała się w miejscu, a mężczyzna prawie na nią wpadł - Nie bądź nachalny, bo na mnie twój niewątpliwy urok działa dokładnie w drugą stronę.
- Ta? - odebrał telefon - Tak znalazłem ją, spokojnie nie bijemy się. Jeszcze...
Kate ze znudzona miną wyciągnęła przed siebie rękę.
- Poczekaj, bo chyba chce ci przekazać pozdrowienia.
Jego chropowaty głos kaleczył jej uszy. Nie umknęło mu drgniecie szczęki, kiedy na wyświetlaczu zobaczyła nazwisko Ethana. Wyjęła z kieszeni swój telefon, wzięła je w jedną dłoń i podeszła z powrotem do barierki.
- Co robisz?!
Ruszył za nią pędem, ale było już za późno. Uniosła dłoń ponad barierkę, a następne co usłyszał to plusk wody.
- Nie odczepisz się, więc muszę wyeliminować chociaż twoich kolegów.
- Popieprzona su...
- Jeśli to dokończysz ciebie też wyeliminuje. Trwale.
Sam nie rozumiał czemu zamilkł. Kate wsiadła na przedni fotel taksówki, a czarnoskóry facet z dredami do pasa wskoczył za kierownicę. Chcąc nie chcąc Tony jak najszybciej wsunął się na tylna kanapę.
- Gdzie jedziemy? - zapytał.
- Jedź na razie do hotelu - Kate powiedziała kierowcy.
- On jest z FBI?
- Taaa... Ale nie wspominajmy o nim, bo się jeszcze odezwie.
- Wiesz co ci grozi jeśli wywalisz jakiś numer? - odezwał się otwarcie obgadywany "on".
- A mówiłam nie wywołuj dzika z lasu...
- Chyba wilka? - poprawił ją Axel.
- Wilki są ładne, a on jest ewidentnie świnią - sprostowała.
- Dosyć tego! W tej chwili mi mówisz co się dzieje!
- Chyba jesteś skończonym idiotą sądząc, że zaczniemy współpracować. Stój! - krzyknęła do Axela.
Mężczyzna przyhamował gwałtownie prawie wywołując stłuczkę.
- Co się dzieje?
- Twoja niedoszła kochanka nie może nas zobaczyć.
- Słucham? - Axel uniósł wysoko brwi.
- Nie twoja... Jego.
- Czego chcemy od Gabrieli? - zapytał Tony próbujący się wychylić z tylnego siedzenia.
Kobieta właśnie wsiadała do taksówki.
- Pytanie czego ty chciałeś od Gabrieli?
- Skąd wiesz?
- Wiem więcej niż wam się wydaje. Jedź za nią.
Samochód ruszył.
- Tylko nie wjedź w nich...
- A ostatnio cię zawiodłem?
- Kto to w ogóle jest? - warknął niechciany pasażer.
- A na kogo ci wygląda?
- Współpracujesz z taksówkarzem! - opadł plecami na oparcie i uderzył w czoło.
- I jeszcze nie zdążył mnie zawieść w przeciwieństwie do kilku agentów federalnych!
- Dzięki - ucieszył się Axel poprawiając w fotelu.
- Więc czego chciałeś od pani Torre? - ponowiła pytanie Kate badając w ten sposób ile zdołał się dowiedzieć.
- Chciałem ją mieć na oku. Przeczucie.
- I co ustaliłeś? - zaczynała się coraz lepiej bawić.
- Nic prócz tego, że kobiety są zbyt łatwe.
- Po pierwsze nie wszystkie, bo ja bym cię nie tknęła kijem przez szmatę, po drugie jesteś ślepy, albo głupi, albo to i to, a po trzecie... nie jedź tak blisko!
- Ale ta ulica jest taka mała, że nie da się dalej!
- Jedziemy do portu - zadecydowała Kate - Zmień trasę.
- Skąd wiesz, że do portu?
- Wiem.
- Czemu śledzimy Gabrielę? - zapytał ponownie Tony.
- Nie śledzimy Gabrieli.
- Jezu kobieto mów jasno!
- Zamknij się - szepnęła, kiedy wyłoniły się pierwsze zabudowania portowe. Baraki, mola mniejsze i większe, żurawie wyciągające cięższe ładunki, dźwigi i masa statków różnej maści - Stój!
Kate wyskoczyła z samochodu i popędziła na złamanie karku do najbliższej ściany. Przesuwając się powoli do przodu nie odrywała ramienia od powierzchni budynku.
- Czego wypatrujemy? - Sharp stanął koło niej z rękoma w kieszeni.
Wyglądała trochę obłąkańczo tak przeczesując wzrokiem teren. Dobrze, że marynarze to zapracowani ludzie, bo miałaby teraz niemałą widownię. Dla potencjalnego obserwatora mogło to wyglądać jak plan z kiepskiego kryminału.
- Nie wiem czego ty wypatrujesz, ja już widzę.
Zaciekawiony ruszył za nią. Miał wielką nadzieję, że pogłoski o jej umiejętnościach nie są tylko plotkami i nie zbłaźni ich teraz. W ekspresowym tempie przebyła szeroki deptak. Idąc za nią starał się zlokalizować punkt do którego się udaje i udało mu się to prawie natychmiast. Dokładnie na przeciwko miejsca w którym stali Gabriela Torre wsiadała na pokład dużego transportowca. Zwolniła wchodząc po stromym trapie.
- Po co nam ona? - mruknął sam do siebie.
Zmarszczył brwi, kiedy Kate zupełnie przestała się kryć ze swoją obecnością. Szła przed siebie pewnym krokiem w charakterystyczny dla siebie sposób ledwo poruszając ramionami.
- Alisa!! - krzyknęła tak głośno, że usłyszała ją połowa portu. Ku większemu zdziwieniu Gabriela stanęła jak zamurowana i powoli odwróciła się w jej stronę.
- Mam złe wieści - kontynuowała Kate - Jesteś aresztowana!
Tony ze swojej pozycji nie potrafił określić skąd nagle wyłonił się przygłup Eduardo. Zatrzymał się tuż za Kate stojącej u podnóża trapu i w słońcu błysnęła lufa pistoletu.
- Nie sądzę złotko - mruknął jej nad uchem.
- A ja owszem - ciągnęła tamta niezrażona - Przykro mi Eddy, ale jesteś za tępy, żeby mnie zatrzymać.
- Tak uważasz?
- Nie wiem jak przechodzi mi to przez gardło, ale się z nią zgadzam.
Kate z niesmakiem pomyślała, że Sharp naprawdę mógłby trochę popracować nad tym chropowatym bulgotem. Może da się to jakoś zoperować?
- Tak, tak Aliso, to Timmy! - zaśmiała się na widok szoku drobnej, eleganckiej kobiety.
Stała prawie u szczytu trapu z szeroko otwartymi ustami.
- Kim wy jesteście? - rzuciła w końcu zadziwiająco ostro. Spokojna, milutka Gabi cięła głosem jak żyletka. W międzyczasie Eduardo wbił Kate lufę między żebra i odwróci się w stronę Sharpa. Dla potencjalnych widzów wyglądało to na rozmowę czwórki znajomych.
- Muszę mówić, że jeśli drgniesz ona zginie?
- Obawiam się, że go nie przekonałeś... - odpowiedziała mu z przekąsem Kate.
- Zabierz ich na statek! Nie możemy tutaj tego załatwić.
- Ruchy!
Eduardo krzyknął do Tony'ego, a Kate mocno szarpnął. Ponieważ nawet się nie skrzywiła gotowa wypełnić polecenie Tony musiał działać bez jej wiedzy. Nieznacznie sięgnął do tyłu, gdzie za paskiem trzymał broń, ale w tej samej chwili...
- Nie radzę - usłyszał za plecami spokojny głos i poczuł lufę na plecach.
- Ferro - Kate pokręciła głową - Za często się spotykamy...
- Ruszajcie na górę - powiedział bez emocji. Był zdecydowanie groźniejszy od Eda. Kate szła pierwsza i nie zwracając najmniejszej uwagi na Gabi/Alisę rozglądała się czujnie dookoła. Na pokładzie było czterech członków załogi, ale podejrzewała, że to nie wszyscy i że ich zadanie nie jest tylko prowadzenie okrętu. Ustawiono ich dwójkę pod ścianą mostku kapitańskiego.
- Kim jesteście?
Nowa agresywna i twarda Gabi krążyła dookoła jak tygrys w klatce. Mężczyźni ustawili się po bokach nie spuszczając z nich broni.
- Detektyw Catalina Barrera, Policja Miami. Miło mi.
- Policja? - prychnęła tamta z pogardą - A ty?
- Timmy ma lepszą rangę - powiedziała ubawiona Kate.
- Zamknij się kretynko - syknął na nią.
- Kim jesteś?!! - ryknęła Gabi.
- Pytanie złotko powinno brzmieć kim ty jesteś?
- Jesteście siebie warci - Kate wywróciła oczami - Dwa wstrętne kłamczuszki i manipulanci.
- Barrera ostrzegam cię zamknij jadaczkę - Tony stracił cierpliwość.
- Podobno jesteś taki szorstki tylko na pozór - patrzała z drwiącym uśmiechem na Gabi.
- Zamknij się dziwko! Kim jesteś?! - wściekła stanęła w lekkim rozkroku przed Sharpem. Była coraz czerwieńsza na gładziutkiej, ładnej buzi.
- FBI - powiedział jej obojętnie - Dlaczego powiedziałaś do niej Alisa? - zwrócił się do Kate.
- Bo tak ma na imię.
- Skąd wiesz? - syknęła zdemaskowana.
- No cóż... Twój mąż mi podpowiedział.
- Alonso?
- Chociaż nie do końca wiem, czy wasze małżeństwo jest aktualne. Jeśli ożenił się z Gabrielą, to nie musi sobie zawracać głowy rozwodem.
- Kim ona jest?! - Sharp krzyknął na Kate.
- Wolno łapiesz, ale w sumie mnie to nie dziwi. Alisa Soria. Mówi ci to coś? Cokolwiek?
Sharp aż szerzej otworzył oczy.
- Jak to Al ci powiedział? - pierwszy raz wyczuła w jej głosie niepewność.
- Podsłuchałam jak z kimś rozmawia przez telefon. Na szczęście moje agenciaki spały, więc nareszcie zyskałam przewagę. Nie wiedziałam co za jedna, ale mój kolega mi podsunął właśnie TĄ Alisę i mówię sobie czemu nie?
- Ale skąd miałaś aż taką pewność, żeby się odsłonić ryzykując wszystko?!
Kate postukała się w czoło.
- Trzeba ci wiedzieć, że jestem geniuszem wiedzy, bądź niewiedzy. Pomijając, że zareagowałaś jak cię zawołam po imieniu, jeszcze jeden twój znajomy podsunął mi pewien ślad. Nie potwierdził, że ty to ty, ale też zaprzeczył, że to Torre.
- Jaki znajomy?
- Taki z którym teraz z chęcią pójdę na jednego!
- Nie tracisz pewności siebie prawda?
- Mam cię Aliso - Kate wyglądała na bardzo szczęśliwą.
- Nie skarbie, to ja mam ciebie! Więc to wszystko z Ethanem było tylko grą? - zaśmiała się.
Tony spojrzał na Kate. Z jej twarzy zniknął uśmiech i potrząsnęła głową jakby wyrzucała z niej coś nieprzyjemnego. Uśmiechnęła się z powrotem i wzruszyła ramionami.
- Nie Kate... To nie było kłamstwo! - zaśmiała się gorzko Gabriela.
Kate milczała jak zaklęta, a Tony miał ochotę ryknąć śmiechem.
- Jezu co za komedia! - w końcu nie wytrzymał.
- To prawda. Alisa opowiadała mi kilka chwil temu, że się w tobie zakochała. To naprawdę komedia!
- Zamknij się!! - nowe wcielenie Gabrieli zaczęło tracić kontrolę.
- Co chcecie z nimi zrobić? - Ferro odezwał się po raz pierwszy.
- Trzeba ich zlikwidować. Nie ma innego wyjścia - Eduardo.
- Ty się za myślenie lepiej nie bierz - Kate wybuchnęła śmiechem, a Tony wbrew sobie jej zawtórował.
- Zamknę jej tą mordkę! - zrobił krok do przodu.
- Uspokój się - Alisa zrobiła się nagle bardzo zmęczona - Najpierw musimy wypłynąć na otwarte morze - potarła czoło.
- Statek miał wypłynąć jutro i bez nas na pokładzie!
- Zmiana planów. Gdzie Ethan?
Obydwoje z Sharpem milczeli. Nikt nie zauważył, że odkąd stanęli pod ścianą Kate ani drgnęła. Tylko jej głowa kręciła się po obecnych. Ręce w bezruchu wisiały po bokach ciała, a nogi nie odrywały się od podłoża.
- Najpierw załatwmy nasze interesy, bo nigdzie się z wami nie wybieram - Ferro schował pistolet za pasek i przykrył go marynarką.
- Racja... Związać ich!
Kate musiała przyznać, że sama była zaszokowana zmianą Gabrieli/Alisy. Była dla niej symbolem subtelnej kobiecości, a teraz okazała się przywódczynią prawdopodobnie największej międzynarodowej mafii. Chwilę później dwóch oficerów pokładowych i mało ciekawych aparycjach związało im dłonie linami żeglarskimi i przywiązało do barierki schodów prowadzących na wyższy pokład. Kate wzdrygnęła się, kiedy ich dłonie się zetknęły.
- Mam nadzieję, że potrafisz się wyswobadzać z więzów? - zapytał Tony kwadrans później, kiedy siedzieli na ziemi z rękoma za plecami.
- Nie.
Kate nie zauważyła upływu czasu. Jej myśli gnały w dzikim pędzie, a dłonie co chwila podejmowały próby odnalezienia słabego punktu w wiązaniu. Ignorowała palący ból od tarcia szorstkiej liny
- Co wyście chcieli osiągnąć? - zapytała.
- Wykorzystać twój komputerowy mózg do złapania Torre.
- I myśleliście, że tego nie przejrzę?
- Prawie nam się udało.
- Nic wam się nie udało. Nie macie o mnie bladego pojęcia, nie wiecie, że poza Miami to nie działa!
- Mózg ci nie działa?
- Moja wiedza nie działa. Potrafię odgadnąć wynik sprawy zanim się z nią zapoznam dlatego, że badałam Florydę przez lata! Ciągle to robię. Potrafię powiedzieć które ziarnko piasku jest z której plaży, która kropla wody z której zatoki. Tutaj to zwyczajnie nie działa.
- To jakim cudem właśnie odgadłaś, że Gabriela to Alisa?
- Nie bez pomocy. Od kogo wyszła inicjatywa zrobienia ze mnie idiotki?
- A będzie ci bardzo smutno, jeśli powiem, że od Ethana?
Owszem będzie...
- A martwisz się tym?
- Nie.
- Nawet się cieszę, że w końcu ktoś mówi prawdę. Dziwne tylko, że tym kimś jesteś ty.
Obydwoje patrzeli na mężczyznę opartego plecami o reling przodem do nich. Nikt z brzegu nie mógł dostrzec pistoletu, który trzymał w dłoni.
- Masz jakiś plan? - tym razem rozmowę podjął Sharp.
- Zapuszkować Alisę Sorię.
- A zdradzisz mi w jaki sposób?
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno nie przegapię odpowiedniej sytuacji.
- Nie spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy.
- Jakiego?
- Po pierwsze, że dorwiemy Sorię, a po drugie, że wymkniesz nam się spod kontroli.
- Po pierwsze ja ją dorwę - nie współpracujemy już jakbyś nie zauważył, a po drugie nigdy nie mieliście nade mną kontroli. Tyko przez chwilę wam uwierzyłam.
- Dlaczego mówisz o Ethanie w liczbie mnogiej?
- Mówię o was. Sam by tego nie wykombinował.
- Nie doceniasz go! Kiedy się zorientował, że będziesz na wyspie zaczął knuć iście diabelski plan, ale chyba nie przewidział, że cię... polubi - zaśmiał się - Nikt tego nie przewidział... - dodał niezadowolony.
Kate udawała, że serce jej wcale nie tłucze, że wcale nie czuje strachu przed każdym nowym ujawnianym faktem.
- Że BĘDĘ na wyspie? - udawała, że ciągle obserwuje ich strażnika, ale tak naprawdę wygodnie i bezpiecznie było jej ulokować w nim zagubione spojrzenie.
- Mówiłaś to w dniu w którym wyjeżdżaliśmy z Miami. Nie widziałaś nas, ale on zawsze miał na ciebie wyczulone ucho i oko. Nawet mu dokuczałem co na to powie Noemi! Ale chyba przechodzili wtedy jakiś mały kryzys. Wiesz jak to bywa w małżeństwach z długim stażem.
Kate czuła, że krew odpływa jej z ciała. Najpierw lodowate robiły się koniuszki palców, a później całe kończyny. Serce uderzało coraz szybciej jakby chciało dopompować braki. Uniosła wzrok na Tony'ego i zdała sobie sprawę, że przecież nie gada z nią z braku innego zajęcia. Ledwo krył radość, że mógł ją oświecić osobiście.
- Nie wiedziałaś? Nie mówił ci, że jest żonaty? - zapytał z pozoru niewinnie - Noemi to bardzo fajna babka, ale jak każda z was ma humorki... - wzruszył ramionami - Ethan z tymi swoimi magicznymi zdolnościami odpowiadał na wszystkie, ale to trwało zbyt długo. W końcu nawet on się wkurza.
- Magiczne zdolności? - szarpnęła mocno dłońmi, żeby ból nadgarstków zatuszował ten inny ulokowany głęboko wewnątrz ciała.
- Straszny z niego empata. Uśmiecha się zanim zrobi ci się wesoło i pociesza zanim posmutniejesz. To trochę straszne. Dlatego jako jedyny mógł cię rozgryźć!
Kate bez mrugania przysłuchiwała się jak Sharp gada jak nakręcony. Nigdy nie wypowiedział tylu słów, które nie były nasycone wrogością. Bynajmniej nie do niej. Robił to specjalnie licząc, że sprawi jej tym przykrość. Nawet jeśli sprawi nie da nic po sobie poznać! Mierzyli się spojrzeniami, aż przerwały jej ciche kroki. Poderwała nieprzytomne spojrzenie na odzianego w biel mężczyznę, który nie patrząc na nich podszedł do ich strażnika. Nachylił się coś mu szepcząc i ni z tego ni z owego broń wypadła z dłoni strażnika, a on sam z jękiem osunął się bez przytomności na ziemię. Ferro nie marnując czasu podbiegł do Kate z wielkim lśniącym nożem. Zawahał się patrząc jej w oczy.
- Przysięgnij, że pójdziemy na tego jednego! - błysnął swoim olśniewającym uśmiechem.
- Pójdziemy na niejednego - odpowiedziała nadal mając w uszach imię Noemi, słowo małżeństwo, intryga i obleśny kłamca.
Sięgnął za jej plecy i ostrożnie rozciął więzy. Nawet nie spojrzała na otarte nabiegłe krwią nadgarstki podrywając się na równe nogi. Ferro przesunął się bardziej w stronę Tony'ego, ale Kate złapała go za ramię.
- Zostaw go.
- Co?!! - Sharp szarpnął się wściekle co tylko musiało spotęgować ból.
- Nie mam zamiaru się o ciebie potykać.
- Mają tam czterech uzbrojonych - powiedział Fernando nie zawracając sobie dłużej głowy nieprzyjemnym facetem.
- Tylko czterech? Jak spotkasz po drodze jakiś agentów pokieruj ich w drugą stronę...
- Masz to jak w banku! Do rychłego zobaczenia Kate.
Rozeszli się w dwie strony. Ferro zbiegł z trapu i zniknął za zakrętem, a Kate złapała pistolet, który wypuścił powalony mężczyzna i lekko pochylona wbiegła szybko na górę.
- Barrera! - ryknął Anthony i chwilę później poczuł ból zębów od zaciskania szczęki. Zdał sobie sprawę, że nie do końca dobrze zrobił drażniąc ją w obecnej sytuacji...



19 komentarzy:

  1. Tak sobie patrzę za okno... Czy to już jesień?

    OdpowiedzUsuń
  2. Też tak sobie pomyślałam jadąc dziś do pracy, już pojedyncze liski spadają z drzew, już wiatr inny....
    Ale podkręciłaś akcję! Wszystko się "wywróciło". Zabawne dialogi.
    Żeby nie było....nadal lubię Ethana, a nawet bardziej ;)
    Tycha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :D Myślę, że Ethan nie straci swoich zwolenniczek!

      Usuń
    2. Jeszcze nie wiem o czym rozdział, bo zostawiam sobie go do czytania podczas nocnej podróży, ale cokolwiek wymyśliłaś i tak nie przestanę lubić Ethana :P

      A.

      Usuń
  3. WOW !!! tyle powiem

    i strasznie mnie ciekawi jak to zakończysz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że uda mi się napisać ciąg dalszy w miarę szybko :)

      Usuń
  4. Ulala...ale się fajnie rozkręciło. Czekam na następny rozdział;)
    Pozdrawiam, MD.

    OdpowiedzUsuń
  5. Następny rozdział już się pisze :) A za oknem... Jesień... Jak nic jesień...

    OdpowiedzUsuń
  6. W Krakowie wczoraj upał a dziś pada od rana. Ehh co za pogoda :-(

    A.

    OdpowiedzUsuń
  7. No... :( Nie pomaga mi to w pisaniu, oj nie pomaga... ;) Ale trzeba przywyknąć, bo do maja bym nic nie napisała!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzień Dobry:)
    może nie tak dobry, ale jest;)
    wybaczcie, że tak często już nie wchodzę, ale niestety obowiązki na pierwszym miejscu, a potem możemy porozmawiać o przyjemnościach:)
    no to teraz standardowe pytanie: Kiedy następny rozdział?:) możemy na coś dziś liczyć czy nie bardzo?;)
    pozdrowionka i buziaki;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  9. A witam, witam koleżankę! Już się obrazić miałam! Tak to już bywa z tym niesprawiedliwym życiem. Czemu obowiązków nie można przesunąć na drugie miejsce?!
    Rozdzialik jutro :)
    Buziaki!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Jakiś komentarz odnośnie rozdziałów może? Zrekompensuj taką długą nieobecność... :P

      Usuń
  10. jedna uwaga to to, że tak długo trzeba czekać na rozdział, ale na razie jest ok:) zaraz przeczytam 3 raz i tym razem poszukam błędów;)
    M.
    PS: niestety nie można przesunąć:) życie jest brutalne, ale trzeba sobie radzić;)

    OdpowiedzUsuń
  11. No jasne, jasne! Na Waszą Wysokość M. czeka się dłużej :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej, bez przesady;) tylko na komentarze;) a tak co 2 dni dzielnie sprawdzam;) tylko wczoraj i przedwczoraj nie mogłam;)i kilka dni wcześniej...;)

      Usuń
  12. ok, nie natrafiałam na żaden błąd, więc
    nie mam się do czego jeszcze przyczepić;)
    zrobiłaś ogromne postępy Nikki, porównując pierwsze rozdziały i te nowe;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  13. ŚWIETNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!;)
    M.

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!