poniedziałek, 2 września 2013

The game of lies - rozdział 23

Ściskał jej boleśnie dłoń, kiedy zupełnie nie zważając na tłumy ludzi przez jakie się przebijali siłą wyciągnął ją na zewnątrz. Była tak wściekła, że zaczęła ciężko dyszeć, jej nozdrza się rozszerzyły, a oczy pociemniały i ciskały gromy. Ethan, który właśnie się na nią obejrzał musiał się zatrzymać z wrażenia. Oczywiście całą sytuację zrozumiała kompletnie odwrotnie niż powinna.
- Kate uspokój się - miał wrażenie, że jego rola w tym śledztwie polega właśnie na uspokajaniu Kate.
- Puść mnie - syknęła.
- Puszczę cię, ale muszę mieć pewność, że już tam nie wrócisz.
Milczała, więc sprawa okazała się oczywista i pociągnął ją dalej. W nocy na głównych ulicach Honolulu ludzi było tyle samo co w ciągu dnia. Jedyne co uległo zmianie to rodzice z dziećmi zamienili się w opalone, roznegliżowane kobiety, mężczyzn trzymających na nich ręce i wesołe grupy znajomych. Nocna zmiana. Wszyscy teraz z zaciekawienie patrzyli na parę wokół której aż tętniło emocjami. Wyglądało to na dosyć typowe przyłapanie partnerki na zabawie z kimś innym. Facet z determinacją ciągnął ją na drugą stronę ulicy, a ta chociaż ewidentnie bardzo jej się to nie podobało szła za nim bez sprzeciwu.
- Co ty kurwa mać wyprawiasz? - zbuntowała się, kiedy otworzył przed nią drzwi samochodu i z beznamiętną miną czekał aż w końcu wsiądzie.
- Wracamy do hotelu - ledwo powstrzymywał uśmiech. Wyglądała groźnie, niebezpiecznie i diabolicznie. Jak nadciągający kataklizm. Pięknie.
- Nie wracamy do hotelu!
- Kate koniec misji - uspokoił głos - Joe będzie ich miał na oku, a my wracamy do hotelu.
- Zaczynam mieć serdecznie dosyć tej szopki!
Odetchnął głęboko zanim zapytał.
- Jakiej znowu szopki?
- Po co wciągałeś mnie we współpracę? Po jaką cholerę mnie angażowałeś, skoro cały czas mnie odsuwacie?!
- Co robimy?
- Odsuwacie mnie! Cokolwiek zaczyna się dziać łapiesz mnie za rękę i w kulminacyjnym momencie zaganiasz do pokoju. Po cholerę tu jestem?!
I teraz zobaczyła w jego oczach pierwszy błysk gniewu. Niesamowite były te oczy! Można było z nich czytać jak z otwartej księgi jeśli na to pozwolił. Odbijały się w nich wszystkie emocje, albo zasnuwała kompletna obojętność.
- Uważasz, że cię odsuwam od sprawy?
- Tak. Dokładnie tak uważam!
- Wsiadaj - tym razem wyglądał na zmęczonego.
- Nie - nawet okiem nie mrugnęła.
- Kate... - starał się uspokoić - Zauważyliśmy Alonso. Myśleliśmy, że to on. Kto się do niego zbliżył najbardziej?
W tym punkcie akurat nie mogła się do niczego przyczepić...
- Do Eduardo nie pozwolę ci się zbliżyć samej, ale padło podejrzenie na Galveza. Kto właśnie z nim rozmawiał?
- Nie ważne kto z nim rozmawiał! Chodzi o to co robisz teraz. Jak nazwiesz to wleczenie mnie przez ulicę?!
W jednej chwili jego gniew wyparował. Zniknął na rzecz miłego uśmiechu.
- To akurat nazwę troską - powiedział uspokojony.
- Ach troską! Tak to sobie wykombinowałeś?!
- Dokładnie tak to sobie wykombinowałem - odparł niezrażony - Nie pomyślałaś, że coś ci grozi? - przechylił głowę i część włosów przesypała mu się na czole ze strony na stronę.
Kate poczuła, że stała się przedmiotem jakiegoś kiepskiego dowcipu. Niebezpieczeństwo?! Absolutnie znikome! Może jeszcze życie jej uratował? Powinna mu podziękować!
- Zastanów się... Galvez jest bystry i mądry. Rozpoznał cię od razu mimo, mimo że zupełnie nie jesteś dzisiaj podobna do detektyw Barrery. Nie ciekawi cię ile czasu zajęłoby innym rozgryzienie kim jesteś? Nie wierzę, że nie zauważyłaś tam żadnych znajomych twarzy! To miejsce naszpikowane było przestępcami, których ścigałaś!
Przypomniał jej się facet do złudzenia przypominający kogoś znajomego. Czyżby miał rację?
- Nikt by mnie nie rozpoznał.
- Albo by rozpoznał, a wtedy jak szybko wiadomość dotarłaby do Eda?
Że co? Teraz wyszło na to że zaszkodziła śledztwu?! Zdjęła kolczyk z nadajnikiem, rzuciła go z nerwami na siedzenie samochodu, wyminęła Ethana i ruszyła w dół ulicy.
- Gdzie idziesz? - zawołał za nią.
- Daleko od ciebie.
Zwiesił głowę, policzył do dziesięciu, zatrzasnął drzwi i ruszył za nią.
Kate myślała jak w gorączce. Miał cholerną rację! Szła skrajnie wściekła pomiędzy wesołymi ludźmi. Rozbijała sobą większe grupki, zderzała się z tymi, którzy w porę nie uskoczyli, ale nikt jej nie spowolnił. Nawet nie próbował. Mogła wszystko zaprzepaścić bezmyślnie ładując się między tych ludzi!! Patrzała przed siebie, ale nie widziała, ani nie słyszała niczego. W końcu na jej drodze pojawił się jeden śmiałek na tyle wstawiony żeby nie widzieć, że nie należy stawać na drodze żywiołowi.
- Kate - dodatkowo odezwał się jakby ją znał. Kobieta zmarszczyła brwi najpierw patrząc na dłoń zaciśniętą na swoim nadgarstku, a później na jej właściciela. Taaak znała go...
- Gdzieś ty zniknęła na tak długo? - mężczyzna przybliżył się do niej bynajmniej nie udając, że nie zauważa małej czarnej w która była ubrana. To był... Kate wyżymała mózg, ale on był zajęty w tej chwili zupełnie innymi myślami. Jak on miał na imię?
- Ale nie ma tego złego. Pięknie wyglądasz wiesz!
Alice spotkała się z jego kolegą, a ona musiała spędzić czas z nim... Ale detal ten stał się zupełnie nieistotny, ponieważ jakkolwiek miał na imię stał zbyt blisko i zbyt sugestywnie patrzał na jej usta i dekolt. Co jest z tymi facetami do jasnej cholery? Niewiele myśląc (w ogóle nie myśląc) uniosła wolną rękę i ułamek sekundy po fakcie facet leżał jaki długi na środku ulicy. Nikt z ludzi ich otaczających nie miał wątpliwości, że kobieta wiedziała co robi zamachując się tą ręką i nie wątpił, że umie się obronić. Rozstąpili się niczym morskie fale kiedy znowu nabierała prędkości. Nikt nie śmiał się odezwać, ani zbuntować na widok mężczyzny trzymającego się za krwawiący nos. Po raz kolejny...
Kate w końcu dopadła zakrętu za którym znajdowała się plaża. Sam dźwięk oceanu ukoił co najmniej połowę jej nerwów. Odpięła sandałki i biorąc je w rękę wkroczyła na suchy, sypki piasek. Nie zważając na swój strój klapnęła na piachu przy samym brzegu. Ethan odczekał chwilę, kiedy objęła kolana ramionami i wpatrzyła się w fale podpływające jej pod stopy.
- Nie złość się na mnie... - usiadł w końcu obok.
- Nie złoszczę się na ciebie, tylko na siebie.
- Niepotrzebnie - koił ciepłem - Nieźle sobie poradziłaś z tym gościem.
- Od zawsze mnie wkurzał...
- Znałaś go?
- Niestety.
- Chyba już będzie trzymał dystans - zaśmiał się - Jesteś zła?
- Owszem. Przestałam myśleć! Zaślepił mnie cel i nie widziałam niczego na boki!
- Dlatego tu jestem.
- Znowu zaczynasz opowieść jaki dobry z nas duet?
- Bo tak jest. Ty dążysz do celu, ja cię osłaniam. Właśnie na tym to polega.
No i ni z tego ni z owego przestała się czuć winną niedorajdą, która nie powinna wychodzić zza biurka. Jak on to robił? Wiedział co powiedzieć, czy po prostu mówił prawdę? Kate jaka by nie była, nie była naiwna. Ethan obserwował jak bije się z myślami, jak przymknęła oczy zastanawiając się nad czymś, rozważając plusy i minusy. Zbierała się na powiedzenie czegoś o czym w ogóle mówić nie chciała.
- Miałeś rację - wyrzuciła w końcu z determinacją i niechęcią.
- W jakiej kwestii?
- Zabierając mnie stamtąd.
- Oczywiście, że miałem rację - zaśmiał się - Gdyby cię rozpoznali mielibyśmy spore kłopoty.
- Zawaliłabym całą sprawę.
- Nie o tym mówiłem. Musiałbym ich wszystkich pokonać żeby cię wyciągnąć. Nie obyłoby się bez potłuczeń i siniaków. Nie lubię siniaków.
Tak autentycznie się wzdrygnął przed perspektywą walki, że nie mogła powstrzymać śmiechu.
- To dlatego zajmuję się koordynacją i analizą - powiedziała nagle zupełnie poważnie - Dlatego siedzę za biurkiem - musiała wykorzystać chwilową odwagę. Nie był to jej ulubiony temat rozmów.
Patrzyła na Ethana, a on na nią. Zmarszczył brwi i mocno się zastanowił nad tym co właśnie usłyszał.
- Też nie lubisz siniaków?
Kate aż opadła plecami na piasek łapiąc się za głowę. Ethan podparł się na łokciu patrząc na nią z wesołą miną.
- Dlaczego przy tobie wszystko jest takie zabawne?
- A po co się stresować?
- Bo czasami nie da się inaczej?
- Jak widzisz da się.
Nastała chwila ciszy w której ona patrzała w niebo, a on na nią. Zachował stosowną odległość, więc nie krępowało jej to, a nawet uwaga w stu procentach skierowana na jej osobę sprawiała przyjemność.
- Właśnie chodzi o to i w tym tkwi cały problem, że lubię siniaki - nie odwracała wzroku od gwiazd na niebie - Kiedy jestem w terenie, kiedy ktoś mnie wkurzy nie tracę czasu na rozmowę. Jakby... jakby nie kontroluję tego do końca i bynajmniej nie rozmawiam z przestępcą zatrzymując go. Według mojej logiki najlepszą drogą do schwytania kogoś nie jest krzyczenie "Stój, policja!".
- Załatwiasz to po swojemu?
- To się dzieje samo. Jest wina, trzeba wymierzyć karę. Nie ma o czym dyskutować.
Ethan nie skomentował, tylko położył się obok niej i również wpatrzył w niebo.
- Widzisz feniksa?
- No właśnie nie... - mruknęła.
- Tam jest - wysunął palec wskazujący w określone miejsce. Chwilę przeczesywała niebo w obrębie który mógł wskazywać.
- Jest! - ucieszyła się.
- Pewnie, że jest. Przecież nigdzie nie poleci - również się zaśmiał.
I znowu poczuła to dziwne porozumienie, jedność z obcym człowiekiem. Nie oceniał jej, nie robił wyrzutów, że nie powiedziała mu wcześniej, chociaż powinna. Zaakceptował fakt. Na pewno to teraz analizował i zastanawiał się co z nią zrobić i jak do tej pory udało jej się wszystkiego nie zrujnować, ale nie obarcza jej tym.
- Dziękuję, że mi powiedziałaś - odwrócił głowę w jej stronę.
- Powinnam to zrobić dużo wcześniej - wcale nie czuła się lepiej.
- Mimo to dziękuję.
Zadzwonił mu telefon i obydwoje poderwali się do pozycji siedzącej.
- Ta? - odebrał błyskawicznie - Tak.... Jesteś pewien? Dobra wracaj - rozłączył się.
- Co jest?
- Nic - zacisnął usta - Posiedzieli chwilę za szczelną kotarą, po czym Ed wyszedł z jakąś panienką, Al sam, a Fernando wrócił do apartamentu na piętrze. I na tym skończył się wielki wieczór.
- Spokojnie - powiedziała Kate zanim pomyślała - Mam przeczucie...
- Jakie?
- Jeszcze nie wiem, ale mam.
To była prawda, bo być może już jutro rano będzie wiedziała na czym stoi. Prawdopodobnie pierwszy raz odkąd podjęła z nimi współpracę była krok przed nimi. Pewnie dlatego, że dopiero teraz się dowiedziała, że nie idą ramię w ramię.
- Więc nie martwię się - powiedział i znowu zapadła zupełna cisza. Fajnie było z nim milczeć. Wszystko się z nim fajne robiło i tym bardziej szkoda, że był tylko zwykłym kłamcą. Wiedziała, że nieskrępowane siedzenie w ciszy to domena przyjaciół. Z Keithem potrafiła siedzieć pół dnia słuchając fal. Ale Keith był bezpieczny. Nie czuła do niego pociągu seksualnego, nie okłamywał jej, nie spotykał się z Amber i przede wszystkim nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby ją zdradzić...
Ethan obserwował jej minę. Najpierw zamyśloną, a później smutniejącą. Blask znikał z oczu, kąciki ust opadały, głowa pochylała się coraz niżej. Chciał to przerwać, zmienić, ale nie wiedział jak. Stracił do niej ten nieograniczony dostęp. Zamknęła się przed nim.
- Co ci się śni, kiedy masz koszmary? - zapytał niespodziewanie dla samego siebie.
- Słucham? - drgnęła patrząc zdziwiona.
- No wiesz... Spędziłem z tobą kilka nocy... Czasami miewasz koszmary. Co ci się wtedy śni?
No pięknie! Chciał zmyć jej smutek, a przez to co powiedział jeszcze bardziej spochmurniała.
- Nie sądzę, żebyś naprawdę chciał wiedzieć.
- Chcę wiedzieć.
Zacisnęła szczękę i uczucia jakie ją brały w objęcia już nie miały nic wspólnego ze smutkiem.
- Śni mi się ciągle i na okrągło to samo - nie patrzała na niego - Ciągle i ciągle moja wyobraźnie odtwarza jedną scenę. Jak twój kumpel zabija mojego przyjaciela.
Ethan spuścił wzrok, a Kate zbyt zdenerwowana samym wspomnieniem zaczęła nerwowo obciągać sukienkę.
- Nie mogę się doczekać aż skończy się noszenie tych szmat.
- Możemy o tym porozmawiać?
- Wolałabym nie - zaczęła strzepywać z siebie niewidoczne ziarenka piasku.
- Był twoim przyjacielem prawda?
- Tak.
- Dobrym przyjacielem?
- Najlepszym - miała zmieniony głos. Ściśnięte gardło i pięści. Ujął jej jedną dłoń i zaczął rozprostowywać palce swoimi - Najlepszym i jedynym - kontynuowała - Łączyło nas wszystko. Całe życie - popatrzała na Ethana.
- Strasznie mi przykro Katie - nie mógł powiedzieć niczego więcej na widok głęboko skrytej rozpaczy w jej oczach.
- Nie mów do mnie Katie - wyrzuciła szeptem.
- Dlaczego?
- Bo nikt tak do mnie nie mówi. Nadie tiene nunca. Nikt nigdy.
- Ja tak do ciebie mówię - patrzał jak powolutku i bez protestu traciła kontrolę na uczuciami - Chcesz mi o nim opowiedzieć?
Zapomniała gdzie i z kim się znajduje. Zapomniała po co tu jest i że powinna być ostrożna. Przed oczami stanął jej wiecznie uśmiechnięty chłopak, który w swoim czasie był dla niej wszystkim.
- Historia sięga mojego wczesnego dzieciństwa. Kiedy przenieśliśmy się do Stanów miałam kłopoty z przystosowaniem się. Miałam wtedy sześć lat i... w zasadzie odkąd pamiętam sprawiałam kłopoty - zaśmiała się gorzko - Nie miałam dobrych ocen, koleżanek nie wspominając o przyjaciołach, ani żadnych pożytecznych zainteresowań.Wolałam łazić po drzewach i grać w piłkę niż nauczyć się na przykład gotować. Nie mam cholernego pojęcia o gotowaniu!
Patrzała jak bawi się jej dłonią bojąc się poruszyć, żeby nie przestał.
- Im byłam starsza tym było gorzej. Po tym jak moja matka nas zostawiła i moim dalszym wychowaniem zajęła się siostra poczułam się nie tyle bezkarna, co zobowiązana sprawiać kłopoty.
- Chciałaś zwrócić na siebie większą uwagę?
Zaprzeczyła.
- Nie krzyczałam o uwagę, bo ją miałam. Ojciec do tej pory nieobecny poświęcił się nam tak bardzo jak tylko pozwalała mu na to sytuacja, bo chciał nam zapewnić godny byt, więc musiał dużo pracować. Miałam wszystko gdzieś. Nikt i nic mnie nie obchodziło. Nie uczyłam się, nie docierały do mnie żadne słowa ani taty, ani Marisy, ani nikogo kto próbował mnie naprostować. Miałam trzynaście lat, kiedy zapaliłam pierwszego papierosa, trzynaście i pół, kiedy się spiłam, a czternaście, kiedy znudziły mi się takie lekkie używki - spojrzała na Ethana szukając krytyki, pogardy... Ale patrzał na nią bez żadnej oceny. Słuchał.
- Nie było dobrze... Nikt nie miał nade mną kontroli. Balansowałam na granicy.
- I wtedy pojawił się Keith? - zapytał z uśmiechem.
- Tak - odwzajemniła mu ten ciepły uśmiech - Taki jasny promyk... Miał osiemnaście lat, ja miałam czternaście. Mimo wieku byłam sprytniejsza i silniejsza od niejednego chłopaka, a że kręciłam się w towarzystwie samych chłopaków znali mnie i wiedzieli na co mnie stać. Nowy szybko się zadomowił, szybko zyskał sympatię i szybko jego sekret wyszedł na jaw. Był strasznie przystojny. Zawsze chodził za nim sznur dziewczyn w każdym wieku. I starsze i młodsze zabiegały o minimum jego uwagi. Zwrócił uwagę na mnie, bo ja tego nie robiłam. Nie wzdychałam i nie uśmiechałam się głupkowato kiedy mnie zagadywał. Bardzo go polubiłam, bo mimo że nie palił, nie pił, nie znał narkotyków i nie robił głupich rzeczy razem ze mną nigdy mnie nie próbował moralizować. Zawsze starał mi się wytłumaczyć, ale... jakoś nie traktował mnie z góry jak inni "starsi". Keith był gejem. Mieszkaliśmy w małej mieścinie i kiedy wszyscy się o tym dowiedzieli przeszedł prawdziwy lincz. Pewnego dnia, kiedy wracałam późnym wieczorem... nocą do domu zauważyłam grupkę rozbawionych pijanych mężczyzn. Oczywiście znałam ich, więc podeszłam. Dopiero z bliska zobaczyłam, że popychają go między sobą ubliżając w taki sposób... - przymknęła oczy z bólem, a Ethan przysunął się bliżej niej i objął delikatnie. Nie opierała się.
- Tej nocy zaliczyłam kilka pierwszych razów. Pierwszy raz wpadłam w ten szał, którego się teraz boi Maloney i dzięki któremu na wszystko muszę patrzyć z daleka. Złapałam gruby konar ściętego drzewa i wpadłam między nich głucha i ślepa. Było ich dużo, ale byli zbyt pijani, żeby mnie powstrzymać. Pierwszy raz pobiłam kogoś do nieprzytomności, pierwszy raz trafiłam do aresztu, ale też pierwszy raz zatroszczyłam się o kogoś. Na swój własny spaczony sposób, ale po tej nocy już nikt nie zaczepił Keitha.
- Zaprzyjaźniliście się.
- Na śmierć i życie. Mój ojciec był w niebie, kiedy niedługo po tym zdarzeniu zaczęłam uczestniczyć w normalnym życiu. Zaczęłam należeć do rodziny. Tata zaprzyjaźnił się z Ty'em, ojcem Keitha i wszyscy staliśmy się nierozłączni - uśmiechnęła się do wspomnień - Keith odrabiał ze mną lekcje, Ty który się wściekał, kiedy nazywałam go Tyronem, bo nie znosi swojego imienia jest trenerem kickboxingu i uczył mnie różnych ścieżek wyładowywania złości, a niedługo później zjawiła się Gina, która przypomniała mi, że jestem kobietą. Moja rodzina patrzała na nich jak na cudotwórców, kiedy pierwszy raz bez problemu przeszłam z klasy do klasy. I tym sposobem, kiedy Keith poszedł do Akademii Policyjnej ja cztery lata później poszłam w jego ślady. Siedem lat temu wspólnie z Ris postanowiłyśmy się przenieść do Miami Keith jako policjant z trzyletnim stażem wyruszył z nami, żebyśmy nie były same. W dniu wyjazdu... - jej szczęka znowu się zacisnęła i zadrżała - Przysięgłam Ty'owi, że będę czuwała nad Keithem i nie pozwolę go skrzywdzić. Tak jak robiłam to do tej pory.
W czasie opowiadania ufnie oparła się na Ethanie, a on teraz zamknął ją w szczelnym uścisku.
- Nie wiem co powiedzieć Katie... Strasznie mi przykro.
- Dlatego do końca życia będę nienawidziła człowieka przez którego wszedł pod obstrzał tych drani. Jego i siebie, bo mogłam to powstrzymać.
- Nie mogłaś Katie - zaczął ją kołysać, a ona oparła na nim policzek - Nie mogłaś nic zrobić. Odkąd tam weszli nikt nie mógł zrobić niczego - mówił jej cicho na ucho.
- Ale mogłam nie pozwolić, żeby tam wchodzili.
- Przestań - powiedział twardziej i bardziej stanowczo - Straciłaś kogoś ważnego, ale nie stało się to z twojej winy. Nie możesz teraz myśleć co by było gdyby... To głupie. Tak miało być i koniec.
Odsunęła się na odległość ramienia i popatrzała na niego.
- Możesz mi spojrzeć w oczy i przysiąc, że nie można było temu zapobiec? - zapytała prowokacyjnie.
Spojrzał jej w oczy tak mocno i głęboko jak tylko jego oczy potrafiły.
- Tak - powiedział pewnie - Był doskonałym gliną i przyjacielem na pewno też, ale jego przeznaczeniem była śmierć właśnie wtedy i właśnie tam - przysunął ją ponownie do siebie, kiedy wstrząsną ja dreszcz po słowie "śmierć" - Nie ty wszystkim kierujesz tylko los. Naszym przeznaczeniem było na przykład spotkać się tu i przekonać, że się chyba jednak trochę lubimy.
Uśmiechnął się przy tym tak rozbrajająco, że Kate odpowiedziała mu tym samym, po czym wbrew całemu rozsądkowi wróciła policzkiem na jego ramię.
- No... - mruknęła - Chyba na prawdę cię lubię wiesz?
Objął ją na powrót przerzucając rękę przez jej ramię.
- Tylko nie mów nikomu... - dodała po sekundzie i zaczęli się głośno śmiać.
- To będzie nasza tajemnica!
Drgnęła, kiedy ładnie zaakcentował "secreto". Popatrzała na niego, a on na nią nie wiedząc o co tym razem chodzi.
No me di cuenta - uśmiechnęła się - Nie zdawałam sobie sprawy - poprawiła szybko po angielsku. Nawet nie zauważyła, że cały czas rozmawiali po hiszpańsku!
- Jeżeli tak ci wygodniej dla mnie nie ma różnicy... - wzruszył ramionami.
- Mimo całej metamorfozy jaką przeszłam i szkół, które ostatecznie skończyłam języki są dla mnie magią nie do opanowania...
- Więc była z ciebie bardzo niegrzeczna dziewczynka?
- Myślę, że od tamtego czasu zmieniło się tylko to, że teraz lepiej to tuszuje.
Odsunęli się od siebie.
- I to Gina odkryła w tobie tą piękna kobietę?
Kate rzadko spuszczała wzrok, a Ethan uwielbiał prowokować takie sytuacje.
- Nigdy nie udało jej się przekonać mnie do tych szmatek - wzięła w dwa palce kraniec sukienki - To się raczej nigdy nie zmieni - zaczęła się podnosić uważając, żeby owe szmaty nie podjechały zbyt wysoko.
- A szkoda - Ethan szybko się poderwał i podał jej rękę.
- Komu szkoda, temu szkoda...
- Twoja pupa jest w tym jeszcze bardziej...
- Zamknij się!
Wiedziała już, że przekroczyli pewną barierę i może się do niego zwracać jak do... jak do dobrego kumpla. Wiedziała, że skwitował to wesołym uśmiechem i wiedziała, że właśnie poznał ją lepiej niż niejedna osoba twierdząca, że ją zna. Ruszyli w stronę hotelu. Zapewne dotarcie do niego zajmie im kilkanaście minut.
- Co z samochodem? - zapytała.
- Ktoś go jutro odbierze.
- Skąd wy bierzecie te auta?
- Z wypożyczalni. A skąd mamy je niby brać?
- Założę się, że gdybym przeszła calutką wyspę nie znalazłabym ani jednego czarnego SUV-a z przyciemnianymi szybami! W żadniusieńkiej wypożyczalni!
- Bo to są takie tajne wypożyczalnie FBI. Wykonujemy jeden telefon i samochód czeka na podjeździe.
- Jezu, ale ty chrzanisz...
Wracali w takiej przyjaznej i luźnej atmosferze... Kate ciągle walczyła ze sobą. Bo lubiła go... Naprawdę go lubiła... Powiedziała mu o sobie prawdę, która w efekcie miała być kłamstwem doskonałym i była... Zaufał jej, wrócili do stosunków przyjaznych i teraz puści ją jutro rano bez żadnych sprzeciwów i podejrzeń, jeśli będzie chciała iść popływać. I nie będzie dla niego podejrzane, że chce być sama. Wstrętne, ale konieczne. Konieczne do tego, żeby zamknąć tą sprawę i wrócić do domu. Wrócić do Adriána, który już tam będzie. Zostawi za sobą przejścia z O'ahu i nowego przyjaciela, którego tu zdobyła. Poczuła się nagle strasznie samotna w tej przyjaźni... Szła na wojnę i jeśli chciała ją wygrać nikt nie mógł jej zdradzić, okłamać, ani niczego przed nią ukrywać. Ethan nie dowie się niczego póki sama nie będzie miała stu procentowej pewności. Nie mogą jej niczego rozwalić, zburzyć planu. Jak w młodości. Samotnie stawiała czoła przeciwnościom. Fakt, że dopuszczenie kogoś do siebie okazało się zbawienne, ale teraz to niemożliwe. Zresztą teraz jest silniejsza i mądrzejsza. Już jutro wszystko się skończy...



18 komentarzy:

  1. Ależ odwlekasz tą ostatnią decydującą akcję w O'ahu! Po prostu się znęcasz! I tyle! Potrzebna mi chyba A. (albo An. -zawsze Was sobie mylę), żeby mi przepowiedziała co będzie dalej! Jest w tym dobra!

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  2. I to koniec na dziś? Buuuu;) No cóż pozostaje mi czekać. Pozdrawiam, MD.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha! Wróżki odezwijcie się! A tak swoją drogą rzeczywiście ciekawe, czy byście przewidziały coś czego jeszcze sama sobie do końca nie ułożyłam :D
    No przepraszam marudo, że tylko tyle :P
    Buziaki!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jutro się wszystko... nie skończy! ... I w następnym rozdziale też nie! To jest bardziej skomplikowane!
    A co dalej... Kate... Zobaczymy czy uda się jej to co planuje... A uściślając co wymyśli/wykombinuje Nikki... ;P
    Kate może wpaść w tarapaty na tej "swojej" akcji i może Ethan będzie musiał się trochę posiniaczyć?! Albo będzie wręcz odwrotnie?!

    Lena

    OdpowiedzUsuń
  5. No, no Lena dobrze kombinujesz! Ale nie powiem w którym punkcie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacytuję...
      "Bo fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się, aby bawić, aby bawić się na całego..."

      Co tu robić w taką pogodę? Ja się pytam?! :P Za oknem wieje, leje i... nic tylko czytać i fantazjować :P

      Ale będą siniaki? :P W końcu jakieś muszą być nie?!

      Usuń
    2. Widzę, że dorastałyśmy na tych samych przebojach :D Może się za pisanie weźmiesz jak tak lubisz fantazjować? Co do siniaków... Pewnie jakieś będą... Kiedyś... :P

      Usuń
    3. No,na przebojach Fasolek :D
      Nigdy nie byłam dobra... z polskiego! :( Zawsze wolałam... i nadal wolę przedmioty ścisłe :P
      A ogranicza nas tylko nasza wyobraźbia!

      Usuń
    4. No to powiem Ci na pocieszenie, że ja ostatnie co lubiłam w szkole to pisanie wypracowań i czytanie lektur. Zaczęłam je nadrabiać dopiero po liceum :) A ostatnio czytałam, że Michaela Jordana w szkole średniej wyrzucono z drużyny koszykarskiej, więc never say never!
      Ostatnio ustaliłyśmy, że wyobraźnia i finanse :P

      Usuń
  6. Tak, faktycznie ;-)

    Dobranoc wszystkim

    Lena

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że Ethan ją przejrzał, być może, on wróci z tej wyprawy prosto do szpitala...a Ona będzie go odwiedzać!
    Spotkanie z Adriánem, mnie denerwowało, ale wiem,że nastąpi na pewno i jestem go bardzo ciekawa (kibicuję jednak Katie i Ethanowi, że kiedyś im się uda...)
    Uwielbiam sceny na plaży, gwiazdy, szum morza, bardzo obrazowo to opisujesz, jakbym tam była.
    Tycha

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tym razem zupełnie nie domyślam się co będzie dalej, bo fabuła jest tak zawiła, że trudno cokolwiek przewidzieć. Najbardziej jednak jestem ciekawa jak Nikki rozwiąże "sprawę" z Adrianem. Może będzie tak, że Kate zdecyduje się jednak być z Adrianem a nie z Ethanem :P

    Pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale Was ten Adrian intryguje :D Obiecuję nie zawieść!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wwszystkie lubimy hot akcje. Dla mnie ten Adrian nie wydaje się za ciekawą osoba i ubóstwiam akcje Ethana i K zwłaszcza jak się zbliżają ze też ta K taka oporna ;p

    OdpowiedzUsuń
  12. Najlepsze jest to, że ja tak samo już nie lubię typka, chociaż go jeszcze nie poznałam! Jestem wredotą. Eh, trzeba z tym jakoś żyć...
    Dobrej nocy wszystkim.:*

    Wierna.

    OdpowiedzUsuń
  13. To się będę musiała napocić, żeby uratować dobre imię doktora :D Ale my kobiety już tak mamy...

    OdpowiedzUsuń

Znacie to uczucie kiedy jesteście powodem czyjegoś uśmiechu? Jest... Niesamowite!!